Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Krzyk Tantala

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Mirosław Dobrzański
Tytuł Krzyk Tantala
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Data wydania 1893
Wydawnictwo G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część I
Pobierz jako: Pobierz Cała część I jako ePub Pobierz Cała część I jako PDF Pobierz Cała część I jako MOBI
Cały zbiór
Pobierz jako: Pobierz Cały zbiór jako ePub Pobierz Cały zbiór jako PDF Pobierz Cały zbiór jako MOBI
Indeks stron
KRZYK TANTALA.

Mirosław Dobrzański.jpg


W mękach wieczystych, żyw, a jednak w grobie,
Już dłużej wytrwać nie mogę bez krzyku;
Hańba ci, Zeusie! hańba wam, bogowie!
Ogień mam w łonie, jad trucizn w języku
I chciałbym spalić i zniszczyć w tej dobie
Niebo i ziemię, zmieniając w pustkowie
Cały wasz Olimp, o mściwi bogowie!...

Ach, czyliż mogą być szczersze katusze
Po nad katusze głodu i pragnienia?
Ziąb krew mi ścina, żar wnętrzności pali,
W mózgu wre burza; na struchlałą duszę
Idą już, zda się, zimne śmierci tchnienia;
Gdy wtem ockniona, jak gdyby ze stali
Była hartownej, znów rwie się i żali.

Rwie się i żali nie tego, że kona,
Skonać nie mogąc, lecz że jej wydarto
Najdroższe skarby: jasny strop błękitu,
Woń pól jej, mleko matczynego łona,
Wód jasnych zdroje!.. A chociaż nie warto
Żyć na tej ziemi bez słońca i świtu,
Żyć jednak muszę. Wśród śmiechu i zgrzytu

Dzikich najgrawań się z mojej niedoli,
Które tu słyszę w tym strasznym Erebie,
Ze wszystkich męczarń, jakie tu przechodzę,
Ta mnie najbardziej dojmuje i boli!
Jak śmiesz więc, Zeusie, chcieć, abym do ciebie
Nie wznosił dłoni w rozpaczy i trwodze,
Pytając: za co mnie karzesz tak srodze?...


Cóżem zawinił? Zaliż to jest zbrodnią,
Żem twój syn, trawion boską wiedzy żądzą,
Zapragnął poznać myśl bogów tajemną?
Wszakżeś sam kazał rozumu pochodnią
Rozświecać drogi tym, którzy tu błądzą;
Wszakżeś sam nie chciał, by mi było ciemno;
Więc za cóż teraz tak mścisz się nade mną?!...

Przecieżem nie chciał być tobie zaprzańcem
I aby jeno poznać cię i zgłębić,
Oddałem własne na ofiarę dziecię!
A tyś mię za to pokarał kagańcem,
Rozkazał głodzić, mordować i gnębić,
Zrobił ostatnim nędzarzem na świecie,
Chociażem, Zeusie, syn twój, syn twój przecie!

O, gdybym nawet zawinił, gdzież miara
Twojego gniewu, gdzież jest litość twoja,
Gdzie miłosierdzie?... Takaż twoja władza?...
Toż w wiecznej kaźni (prawda jak świat stara)
Najhartowniejsza pęka ducha zbroja,
A gdy nadzieja serc już nie odmładza,
Nawet i cnota w zbrodnię się przeradza!

Jeżeli tego nie mając na względzie,
Karzącej dłoni nie cofasz z nade mnie;
Jeżeli gniew twój nie zna żadnych granic;
Jeżeli mścisz się i spychasz tak wszędzie
Wydziedziczonych w coraz głębsze ciemnie
I wszystkie skargi i łzy ich masz za nic —
................

To gdzież jest szala, na której się waży
Twój sąd nad światem i co sąd ów znaczy?
Znijdź raczej tutaj, do głębi Erebu
I stąd mu panuj! Niech świat się nie skarży,
Że chcesz panować śmierci i rozpaczy,
Kiedy on życia pragnie, nie pogrzebu,
Napróżno tobie ufając i niebu!...


Piotrków.
Mirosław Dobrzański.



Upominek - ozdobnik str. 13.png




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mirosław Dobrzański.