Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Zdarzenie prawdziwe (Tarnowski, 1869)

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Zdarzenie prawdziwe
Pochodzenie Piołuny
Data wydania 1869
Wydawnictwo Jana Ignacego Kraszewskiego
Druk J. I. Kraszewski
Miejsce wyd. Drezno
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: Pobierz jako ePub Pobierz jako PDF Pobierz jako MOBI
Cały zbiór
Pobierz jako: Pobierz Cały zbiór jako ePub Pobierz Cały zbiór jako PDF Pobierz Cały zbiór jako MOBI
Indeks stron
{{#lst:Strona:Piołuny.pdf/18|s18d|}}

I bez sromu
Ja katolik! Chłopczyna rzekł, i krzyża znakiem
Przeżegnał się, jak matka zdawna nauczła.
Nie tak! po prawosławiu! Z ściśniętym kułakiem
Wrzasnął Moskal, aż mu się warga zapieniła!
Wprzód w prawo, potém w lewo, krzyża naznacz znamię!
Zaraz mi się tak żegnaj!...
„Nie!”
Rzeknie chłopczyna.
Żegnaj się prawosławiem, lub kości połamię!
A jak pies będziesz zdychał, ścierwo sukinsyna!
Chłopczyk głową pokiwał, rzekł: matka uczyła
Tak!...
I rzekła że każdy włos mój policzony!
Tu się patrol moskiewskich zbirów rozwściekliła;
Wiążą chłopca do drzewa, sami z drugiéj strony
Nabili karabiny, mierzą, zbladł chłopczyna!
Lecz się cichym pacierzem Bogu przypomina.
Psie! Od carskiego ginąć, tyś niegodzien prochu!
Krzyknął oficer, kazał odwiązać małego,
Powiesić go! Zawrzeszczał na swoich żołdaków,
I powróz mu na białą szyjkę założyli.
Jeden wlazł na dęba — —
Zgraja dzikich ptaków
Pierzchła ku niebu z skargą carskiéj krotochwili!
Czarną gerlandą kruki i wrony wzlatały
Wołając: biada! wrogów naszych przeklinały!...

A chóru ich skargi w wichrach rozszlochane
Chmury poczęły płakać w drobny deszcz wezbrane;
I jak święty Sebastian, jak Izak mały
Czekał śmierci — wichry mu włos rozwiewały…
A dwóch zbirów w powietrzu trzymając chłopczynę
Czekali na ostatniéj komendy godzinę!...
Przeżegnasz się?! Zazgrzytał oficer zajadły.
Chłopiec głową pokręcił, jak marmur pobladły,
Lecz niezgięty jak marmur, był świątynią Boga
Co cierpiał w jego sercu potężny nad wroga!...
Tyś i postronka tego niewart! sukinsynu!
Odwiążcie i utopcie!
Jak rzekł, zrobili,
Na lodzie już pacholę martwe postawili —
Wyrąbali przerębel, ochotni do czynu! —
I chłopczynę z łachmanów odarłszy do naga
Po szyję zanurzyli! lecz dziecko nie błaga
Litości u szatana, co właśnie w tj chwili
Urągał mu, i pytał, czy się nie przeżegna
Znakami prawosławia? Lecz chlopiec, choć gaśnie
W nim życie, jeszcze pod wodą zakwili:
Owo się żegnam na śmierć jak matka uczyła!
Oficer nadbiegł — i chciał zanurzyć mu głowę —
Wtém lód trzasnął jak działo — rozpękł się w połowę
A szklanna toń ofiary obydwie pokryła! —
I pod lodem przy sobie usnęły dwa trupy!
Bóg niech je tak rozróżni, i tak je osądzi
Jako te dwa narody!... nad dzieły własnemi

Niechaj się wzdrygnie ludzkość, nim krwawemi łupy
Zszargana ją na wieki wstecz pchnie i odsądzi,
Dłoń żelazna – co grozi i urąga ziemi!
Rumieńcie się o ludy! – rozczula się szatan!
I niech ziemia przepadnie! Jeżeli zabłądzi
W kole dróg swych ku Bogu!
Urąga Lewiatan!...

∗             ∗

Są chwile – kiedy serce tak pełne goryczy
Jak czara co już kropli więcéj niedoliczy!
A wtedy się przelewa – i gorzkiemi łzami
Przepełnia oczy – usta strutemi słowami!
A skargi skamieniałe w niebo piorunowe
Rosną – nieme – tysiąców wymowne głosami,
Grzmotem trąb co podziemia rozedrą cmętarzy,
Od których drzą w powietrzu ręce aniołowe
Trzymając trąbę pomsty, skalanych ołtarzy!...
Gorzkie!!! Jak z samobójcy grobu piołunowe
Rośliny, co woń straszną w niebo szlą z wichrami!...
Tobie pieśń tę zbyt gorzką piołunową zgrozą
Świecę ojczyzno nasza! Mater doloroso!
Zbledniejcie światy Danta! Zbledniejcie Cezary.
Od marzeń tych straszniejsze wymarzyły Cary
Co marzyć zakazują!.. Polski nasza święta!..
Wiekszaś ty jest od Nioby!.. bo nie kamieniejesz!
Owszem!.. z kamieni, jasna! ty obudzisz „ludzi!”

{{#lst:Strona:Piołuny.pdf/22||s22g}}

Przypisy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.