Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/95

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została skorygowana


Ledwiem się pokazał, potyka mnie pan Hrehory Szamowski, łapie za połę i woła:
— Dobrze, że cię mam, bo potrzebuję. Chodź ino ze mną!
Idziemy, nie mówiąc nic, ku ogniom. Patrzę: siedzi Nałęcz z kubkiem w ręku. Chciałem się wycofać, ale ten trzyma.
— Jutro, nie chybi — rzecze — gra o śmierć lub życie; przyjdzie niejednemu nałożyć głową. Nie godzi się iść na sąd boży nieprzejednanemu. Musicie sobie podać ręce z Nałęczem, nic nie pomoże.
— Alem się ja — powiadam — nie kłócił, ani też i godzić myślę. Siła od niego poniosłem, siłam przełknął, a cierpię, milcząc. Nie możecie żądać większego upokorzenia ode mnie.
Hrehory mi na to:
— On też sam ci pierwszy rękę poda i przejedna się z wami, tylko o pannie ani słowa.
Ledwieśmy to sobie powiedzieli, widzę, idzie pan chorąży z panem Florjanem ku mnie, wołając:
— Panie Mroczek, dosyć tam już tych kwasów! Jutro z nas jeden może Świętą Trójcę zobaczyć, bo kule a postrzały chodzą, nie przebierając, czasu bitwy; więc dajmyż sobie ręce po szlachecku, po bratersku, a spór odłóżmy na spokojniejsze czasy!
Wyciąga mi dłoń. Nie mogłem swojej odmówić.
Podałem rękę w milczeniu.
Wołają tedy:
— Zapijmy zgodę!
— Byle nie wielkim kubkiem — dodałem.