Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/156

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została skorygowana


— A trzynastu? — pyta Grabowski.
— No, nie zlękłbym się jeszcze.
— A piętnastu?
— Kto wie? Broniąc się, tobym się im nie dał...
— Toby to ciekawa rzecz była spróbować — rzekł Grabowski, dopijając. — Chcesz, chodźmy o zakład!
Bies się począł śmiać.
— Ale ja nie żartuję — zawołał Grabowski. — Chcesz, o co? Zakładam się...
— A skąd waść ludzi weźmiesz?
— Ja? Alboż to waść nie wiesz? Ja tu w każdem miasteczku mam swoich na wszelki wypadek. Nigdy człowiek nie przewidzi, co go spotkać może. Jabym dał znak tylko, toby mi tu z pod ziemi jakich dwunastu, trzynastu ludzi wyskoczyło.
Stary wciąż się śmiał jeszcze.
Grabowski z za stołu wstał powoli i patrzy nań; a miał Bies szabelkę u pasa swoją zwyczajną, którą zwał żonką. Żonka ta jego dobrze była znana naokół, bo niejednemu wypisała paragraf na twarzy, a sławiła się z tego, że żelazo rąbała, jak wióry.
— Jaki to z waszeci wierny mąż! — rzecze Grabowski. — Widzę, bez żonki nie stąpisz. A żebyś mi też pokazał ją nagą, jak ona wygląda. Słyszałem o niej cuda, a nie widziałem nigdy.
Bies był tak głupi, że mu do rąk szabelkę dał: Grabowski z nią poszedł do okna, niby oglądać. Wtem, jak palnie w szybę, posypało się szkło, i, złożywszy kułak, huknie trzy razy. Szlachcic zrazu myślał, że ów zwarjował, i rzucił się do niego; ale wnet słyszy w rynku bieganinę, widzi pod