Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/155

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została skorygowana


wkroczył do tej izby, gdzie była starościanka. Bies miał na to oko, żeby nikt nie wchodził, począł więc nań wołać:
— A poco tam?... Kobiety są!
— Toć ich nie zjem — odparł Grabowski, i wszedł — ale tylko znak dał starościance, a już Bies za nim wszedł. Znali się dawniej, przywitali... Ciągnie go rębacz do drugiej izby, prosząc, aby spoczynku nie przerywał paniom. Ze starościanką była staruszka, jej ochmistrzyni, i dziewczynka do posługi.
Grabowski, już upewniony, że rady sobie dać może, siadł na ławie spokojnie i kazał sobie dać miodu szklankę.
— Wiesz, rzecze do Biesa, jaki oni tu stary lipczyk mają, tom jeszcze takiego nigdzie nie pił, choć i sławnego kowieńskiego próbowałem, i lubelskie miody znam. Co ty tam tę śmierdziuchę wódkę pijesz? Napiłbyś się oto tego nektaru.
— No, no, nektar — rzekł Bies — ale po nim sen człowieka napada, a w drodze spać stróżowi niebezpiecznie.
— Choćbyś się zdrzemnął — rzecze na to Grabowski — toć już tu nic ci się nie stanie; u nas o rozbojach nie słychać, a przed wieczorem w domu będziecie. Ja wasze konie znam: kłusa mają takiego, jak tu żadne. Ale winszuję waszeci, żeś tę wileńską drogę i lasy cało przebył, bo tamto często bywają przypadki.
Bies się uśmiechnął:
— Ja się żadnych nie obawiam.
— A dużo masz ludzi? spytał Grabowski.
— Jest nas sześciu ze mną, tobyśmy się dwunastu nie dali...