Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Nędznicy/Część druga/Księga siódma/VIII

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Nędznicy
Data wydania 1900
Wydawnictwo Księgarnia S. Bukowieckiego
Drukarz W. Dunin
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Misérables
Źródło Skany na Commons
Inne Cała księga siódma
Pobierz jako: Pobierz Cała księga siódma jako ePub Pobierz Cała księga siódma jako PDF Pobierz Cała księga siódma jako MOBI
Cała część druga
Pobierz jako: Pobierz Cała część druga jako ePub Pobierz Cała część druga jako PDF Pobierz Cała część druga jako MOBI
Indeks stron
VIII.
Wiara, prawo.

Jeszcze słów kilka.
Ganimy kościół, gdy wdaje się w intrygi; ganimy władzę duchowną, gdy łakomie pożąda rzeczy doczesnych, ale wszędzie czcimy myślącego człowieka.
Pozdrawiamy klęczących.
Wiara — jest koniecznością człowieka. Biada temu, kto w nic nie wierzy!
Nie dowód to bezczynności, gdy się jest pogrążonym w myślach. Są trudy widome i trudy niewidome.
Rozmyślać — to ciężko pracować; myśleć, to czynić. Założone ręce pracują, złożone do modlitwy działają. Spojrzenia, utkwione w niebo, są czynem.
Thales był cztery łata nieruchomy. Był ojcem filozofji.
Dla nas mnisi nie są próżniakami, ani leniuchami pustelnicy.
Myśleć o Cieniu jest zajęciem ważnem.
Nie osłabiając nic z tego cośmy wyżej powiedzieli, wierzymy, że nieustanna myśl o grobie przystoi żyjącym. W tym względzie kapłan i filozof są zgodni. Trzeba umrzeć. Opat Trapistów daje odpowiedź Horacjuszowi.
Mieszać do życia ciągłą myśl o mogile jest prawem mędrca, jest także prawem ascety. Pod tym względem asceta i mędrzec dążą do jednego.
Jest wzrost materjalny, życzymy go sobie; jest także wielkość moralna, obstajemy przy niej.
Umysły nierozważne i porywcze mówią:
— Po co te postacie nieruchome zwrócone ku tajemnicy? na co się zdały, co czynią?
Niestety! wobec otaczającej nas i czekającej ciemności, nie wiedząc, co z nami pocznie niezmierne rozproszenie, odpowiadamy: Nie masz może szczytniejszego dzieła nad to, którem zajęte są te dusze. I dodajem: Nie masz może użyteczniejszej pracy.
Potrzebni są modlący się zawsze za tych, co się nigdy nie modlą.
Dla nas cała kwestja leży w ilości myśli połączonej z modlitwą.
Leibnitz modlący się — wzniosły widok. Voltaire wielbiący Boga, rzecz piękna. Deo erixit Voltaire.
Jesteśmy za religją przeciw religjom.
Należym do tych, co nie wierzą w modlitwę klepaną bez myśli, ale uznają szczytność modłów ducha.
Zresztą w chwili obecnej, która szczęściem nie wyciśnie swego piętna na dziewiętnastym wieku, w tej chwili, gdy tylu ludzi ma spuszczone czoła i dusze pochylone ku ziemi, wśród tylu żyjących, których moralnością jest używanie, zajętych blahemi i szpetnemi rzeczami materji, ktokolwiek skazuje się na wygnanie, wydaje nam się czcigodnym. Klasztor jest zrzeczeniem się. Ofiara choćby źle skierowana, zawsze jest ofiarą. Ma w sobie coś wielkiego, przyjęcie jako obowiązku tego, co jest wielkim błędem.
Krążąc około prawdy bezstronnie, wyczerpujemy wszystkie względy. Monaster, zwłaszcza klasztor kobiet — bo w naszym wieku kobieta cierpi najwięcej, a to wygnanie do klasztoru jest jej protestacją — klasztor kobiet, uważany w sobie idealnie, ma niezaprzeczenie pewien majestat.
To surowe i milczące istnienie klasztorne, któregośmy wskazali kilka zarysów, nie jest życiem, bo nie jest swobodą, nie jest grobem, bo nie jest końcem; jestto miejsce dziwne, zkąd niby ze szczytu wysokiej, góry widzi się z jednej strony przepaść, w której jesteśmy, z drugiej przepaść, w której będziemy; jest to wąska, mglista granica dzieląca dwa światy, przez obydwa razem oświecona i zaćmiona, gdzie osłabiony promień życia miesza się z błędnym promieniem śmierci: to połowiczny cień grobu.
Co do nas, którzy nie wierzym w to, w co ono wierzą, ale jak one żyjemy wiarą, nie mogliśmy nigdy bez pewnej grozy religijnej i rzewnej, bez politowania pełnego zazdrości patrzeć na te istoty poświęcone, trwożliwe i ufne, na te dusze pokorne i dostojne, co ośmielają się żyć na samych kresach tajemnicy, w postawie wyczekującej między światem już dla nich zamkniętym i niebem jeszcze nie otwartem, obrócone ku światłości, której nie widzą, szczęśliwe jedynie myślą, że wiedzą gdzie szukać tej światłości, wzdychające z przepaści ku nieznajomemu, z okiem utkwionem w nieruchomą ciemność, klęczące, zdumione, drżące, w pewnych godzinach na wpół uniesione głębokiem tchnieniem wieczności.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.