Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/całość

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wydania 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Tytuł orygin. Das Kapital. Kritik der politischen Ökonomie. Erste Band
Podtytuł oryginalny Der Produktionsprozess des Kapitals
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: Pobierz jako ePub Pobierz jako PDF Pobierz jako MOBI
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

{{#lst:Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/969|spis}} {{#lst:Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/970|spis}} {{#lst:Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/971|spis}} {{#lst:Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/972|spis}} {{#lst:Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/973|spis}} {{#lst:Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/974|spis}}

Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/173 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/174 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/175 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/176 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/177 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/178 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/179 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/180 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/181 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/182 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/183 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/184 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/185 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/186 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/187 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/188 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/189 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/190 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/191 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/192 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/193 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/194 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/195 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/196 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/197 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/198 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/199 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/200 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/201 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/202 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/203 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/204

Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/11 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/12 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/13 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/14 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/15 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/16 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/17 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/18 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/19 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/20 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/21 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/22 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/23 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/24 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/25 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/26 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/27 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/28 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/29 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/30 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/31 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/32 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/33 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/34 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/35 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/36 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/37 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/38 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/39 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/40 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/41 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/42 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/43 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/44 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/45 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/46 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/47 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/48 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/49 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/50 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/51 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/52 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/53 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/54 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/55 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/56 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/57 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/58 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/59 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/60 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/61 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/62 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/63

Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/205 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/206 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/207 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/208 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/209 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/210 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/211 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/212 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/213 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/214 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/215 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/216 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/217 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/218 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/219 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/220 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/221 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/222 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/223 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/224 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/225 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/226 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/227 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/228 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/229 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/230 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/231 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/232 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/233 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/234 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/235 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/236 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/237 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/238 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/239 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/240 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/241 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/242 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/243 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/244 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/245 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/246 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/247 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/248 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/249 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/250 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/251 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/252 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/253 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/254 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/255 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/256 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/257 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/258 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/259 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/260 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/261 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/262 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/263 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/264 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/265 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/266 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/267 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/268 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/269 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/270 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/271 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/272 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/273 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/274 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/275 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/276 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/277 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/278 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/279 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/280 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/281 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/282 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/283 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/284 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/285 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/286 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/287 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/288 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/289 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/290 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/291 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/292 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/293 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/294 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/295 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/296 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/297 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/298 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/299 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/300 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/301 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/302 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/303 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/304 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/305 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/306 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/307 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/308 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/309 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/310 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/311 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/312 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/313 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/314 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/315 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/316 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/317 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/318 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/319 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/320 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/321 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/322 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/323 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/324 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/325 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/326 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/327 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/328 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/329 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/330 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/331 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/332 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/333 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/334 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/335 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/336 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/337 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/338 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/339 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/340 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/341 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/342 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/343 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/344 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/345 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/346 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/347 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/348 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/349 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/350 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/351 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/352 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/353 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/354 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/355 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/356 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/357 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/358 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/359 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/360 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/361 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/362 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/363 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/364 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/365 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/366 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/367 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/368 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/369 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/370 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/371 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/372 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/373 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/374 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/375 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/376 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/377 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/378 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/379 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/380 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/381 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/382 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/383 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/384 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/385 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/386 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/387 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/388 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/389 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/390 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/391 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/392 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/393 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/394 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/395 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/396 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/397 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/398 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/399 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/400 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/401 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/402 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/403 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/404 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/405 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/406 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/407 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/408 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/409 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/410 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/411 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/412 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/413 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/414 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/415 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/416 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/417 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/418 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/419 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/420 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/421 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/422 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/423 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/424 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/425 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/426 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/427 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/428 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/429 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/430 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/431 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/432 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/433 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/434 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/435 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/436 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/437 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/438 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/439 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/440 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/441 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/442 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/443 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/444 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/445 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/446 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/447 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/448 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/449 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/450 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/451 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/452 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/453 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/454 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/455 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/456 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/457 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/458 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/459 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/460 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/461 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/462 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/463 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/464 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/465 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/466 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/467 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/468 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/469 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/470 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/471 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/472 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/473 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/474 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/475 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/476 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/477 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/478 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/479 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/480 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/481 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/482 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/483 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/484 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/485 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/486 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/487 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/488 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/489 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/490 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/491 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/492 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/493 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/494 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/495 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/496 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/497 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/498 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/499 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/500 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/501 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/502 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/503 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/504 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/505 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/506 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/507 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/508 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/509 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/510 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/511 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/512 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/513 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/514 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/515 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/516 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/517 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/518 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/519 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/520 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/521 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/522 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/523 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/524 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/525 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/526 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/527 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/528 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/529 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/530 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/531 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/532 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/533 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/534 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/535 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/536 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/537 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/538 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/539 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/540 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/541 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/542 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/543 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/544 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/545 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/546 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/547 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/548 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/549 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/550 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/551 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/552 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/553 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/554 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/555 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/556 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/557 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/558 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/559 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/560 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/561 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/562 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/563 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/564 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/565 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/566 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/567 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/568 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/569 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/570 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/571 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/572 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/573 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/574 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/575 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/576 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/577 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/578 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/579 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/580 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/581 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/582 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/583 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/584 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/585 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/586 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/587 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/588 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/589 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/590 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/591 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/592 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/593 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/594 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/595 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/596 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/597 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/598 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/599 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/600 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/601 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/602 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/603 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/604

Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/625 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/626 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/627 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/628 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/629 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/630 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/631 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/632 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/633 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/634 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/635 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/636 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/637 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/638 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/639 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/640 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/641 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/642 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/643 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/644 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/645 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/646 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/647 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/648 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/649 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/650 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/651 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/652 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/653 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/654 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/655 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/656 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/657 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/658 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/659 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/660 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/661 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/662 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/663 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/664 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/665 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/666 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/667 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/668 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/669 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/670 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/671 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/672 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/673 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/674 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/675 Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/676

Rozdział dwudziesty drugi.
PRZEKSZTAŁCANIE WARTOŚCI DODATKOWEJ W KAPITAŁ
1. Kapitalistyczny proces produkcji w skali rozszerzonej. Przemiana praw własności produkcji towarowej w prawa kapitalistycznego przywłaszczania.

Przedtem chodziło nam o zbadanie, jak wartość dodatkowa powstaje z kapitału, teraz — jak kapitał powstaje z wartości dodatkowej. Jeżeli wartość dodatkowa nie zostaje zużyta przez swego właściciela na jego osobiste potrzeby, lecz zostaje przezeń zastosowana jako kapitał, to powstaje kapitał nowy, dołączony do kapitału dawnego, czyli nagromadzony. Zastosowanie wartości dodatkowej jako kapitału, czyli ponowne przekształcenie jej w kapitał, nazywa się nagromadzaniem [akumulacją] kapitału[1].
Rozpatrzmy ten proces najpierw z punktu widzenia pojedynczego kapitalisty. Przypuśćmy naprzykład, że właściciel przędzalni wyłożył kapitał wysokości 10.000 funtów szt., z czego cztery piąte na bawełnę, maszyny i t. d., a jedną piątą — na płacę roboczą, i że wytwarza on rocznie 240.000 funtów przędzy wartości 12.000 funtów szt. Przy stopie wartości dodatkowej 100%, wartość dodatkowa zawiera się w 40.000 funtów przędzy wytworu dodatkowego, czyli wytworu netto, Ze wytworu brutto, czyli wytworu całkowitego. Ten wytwór dodatkowy posiada wartość 2.000 f. szt., która zostanie zrealizowana przy sprzedaży. Jeżeli te 2.000 f. szt. zostaną znowu wyłożone, jako kapitał, to kapitał pierwotny wzrasta z 10.000 f. szt. do 12.000 f. szt., czyli zostaje nagromadzony.
Suma wartości 2.000 f. szt. jest sumą wartości 2.000 f. szt. Wcale nie znać po tych pieniądzach, że jest to wartość dodatkowa, To, że pewna wartość jest wartością dodatkową, oznacza sposób, w jaki doszła ona do swego posiadacza, ale nic nie zmienia w naturze tej wartości lub tych pieniędzy.
A zatem nasz fabrykant, ażeby w swej przędzalni przekształcić w kapitał świeżo otrzymaną sumę 2.000 f. szt., przy pozostałych warunkach niezmienionych, wyłoży cztery piąte sumy tej na zakup bawełny i t. d., a jedną piątą — na kupno nowych robotników przędzarzy, ci zas znajdą na rynku środki utrzymania, których wartość fabrykant im wyłożył. Od tej chwili w przędzalni poczyna działać nowy kapitał wysokości 2.000 f. szt. i zkolei przynosi wartość dodatkową 400 f. szt.
Wartość kapitału była wyłożona pierwotnie w formie pieniężnej, natomiast wartość dodatkowa istnieje najpierw jako wartość określonej części wytworu brutto. Przy sprzedaży tego wytworu, czyli zamianie go na pieniądze, wartość kapitału odzyskuje swą pierwotną formę bytu. Ale od tej chwili zarówno wartość kapitału, jak wartość dodatkowa są sumami pieniężniemi, i ich ponowna zamiana w kapitał dokonywa się zupełnie jednakowo. Kapitalista obraca zarówno jedną jak drugą na zakup towarów, dzięki którym może podjąć nanowo, i tym razem w skali rozszerzonej, produkcję swych wyrobów. Lecz aby kupić te towary, musi znaleźć je na rynku.
Jego własna przędza znajduje się w obiegu tylko dlatego, że przyniósł on na rynek swój całoroczny wytwór, jak to czynią również wszyscy kapitaliści ze swemi towarami. Lecz zanim towary te przybyły na rynek, musiały już istnieć w rocznym funduszu produkcji, to znaczy w ogólnej masie najrozmaitszych przedmiotów, w które przekształca się w ciągu roku suma ogólna pojedynczych kapitałów, czyli całkowity kapitał społeczny, i których cząstka tylko znajduje się w ręku każdego pojedyńczego kapitalisty. Procesy, zachodzące na rynku, dokonywują tylko przesunięć oddzielnych części składowych produkcji rocznej, przenoszą je z rąk do rąk, ale nie mogą ani powiększyć sumy produkcji rocznej, ani też zmienić rodzaju wytworzonych przedmiotów. A więc użytek, którv można uczynić z całkowitego wytworu rocznego, zależy od jego własnego składu, ale bynajmniej nie od obiegu.
Produkcja roczna musi najpierw dostarczyć tych przedmiotów (wartości użytkowych), które służą do zastąpienia rzeczowych składników kapitału, zużytych w ciągu roku. Po odjęciu ich pozostaje wytwór netto, czyli wytwór dodatkowy, w którym tkwi wartość dodatkowa. Z czego się składa ten wytwór dodatkowy? Bez wątpienia zawiera on przedmioty, przeznaczone do zaspokojenia potrzeb i zachcianek klasy kapitalistów, wchodzące zatem w skład jej funduszu spożycia. Ale gdyby to było wszystko, to wartość dodatkowa zostałaby w całości roztrwoniona i zachodziłaby jedynie reprodukcja prosta.
Ażeby nagromadzać, trzeba część wytworu dodatkowego zamieniać w kapitał. Ale jeżeli nie czynimy cudów, to możemy zamieniać w kapitał tylko takie rzeczy, które znajdują zastosowanie w procesie pracy, t. j. środki produkcji, a następnie rzeczy, które utrzymują robotnika przy życiu, a więc środki utrzymania. Z tego wynika, że część rocznej pracy dodatkowej musi być zużyta na przygotowanie dodatkowych (stanowiących nadwyżkę w porównaniu z ilością, potrzebną do zastąpienia wyłożonego kapitału) środków produkcji i środków utrzymania. Jednem słowem: wartość dodatkowa może być zamieniona w kapitał jedynie dzięki temu, że wytwór dodatkowy, którego jest ona wartością, już zawiera rzeczowe składniki nowego kapitału[2].
Aby tym składnikom rzeczowym kazać faktycznie funkcjonować, jako kapitałowi, klasa kapitalistów potrzebuje nowego dopływu pracy. Jeżeli wyzysk już zatrudnionych robotników nie ma wzrosnąć ekstensywnie lub intensywnie, to muszą być wciągnięte świeże siły robocze. Mechanizm produkcji kapitalistycznej już znów temu zgóry zaradził, gdyż odtwarza on klasę robotniczą, jako klasę zależną od płacy roboczej, klasę, której zwykła płaca wystarcza me tylko na utrzymanie, ale również na rozmnażanie się. Trzeba jeszcze tylko, aby kapitał wcielił dodatkowe siły robocze, rok rocznie dostarczane mu, na różnych szczeblach wieku, przez klasę robotniczą, do dodatkowych środków produkcji, już zawartych w wytworze rocznym, i przekształcenie wartości dodatkowej w kapitał jest gotowe. Konkretnie rzeczy biorąc, nagromadzanie sprowadza się do reprodukcji kapitału w skali stopniowo rozszerzanej. Ruch okrężny reprodukcji prostej rozszerza i przekształca się, według wyrażenia Sismondi‘ego, w linję spiralną[3].
Wróćmy teraz do naszego przykładu. Stara to historja: Abraham spłodził Izaaka, Izaak spłodził Jakóba i t. d — Kapitał pierwotny wysokości 10.000 funtów szt. przynosi wartość dodatkową 2.ooo f. szt., która zostaje skapitalizowana. Nowy kapitał 2.000 f. szt., który nazwiemy kapitałem dodatkowym I, przynosi wartość dodatkową 400 f. szt., jeżeli podział jego na kapitał stały i zmienny oraz stopa wartości dodatkowej pozostają te same, co w kapitale pierwotnym; ta wartość dodatkowa po ponownem skapitalizowaniu, a więc po przekształceniu w drugi kapitał dodany, w kapitał dodatkowy II, przynosi nową wartość dodatkową 80 f. szt., i t. d.
Pomijamy tu część wartości dodatkowej, spożytą przez kapitalistę. Równie mało obchodzi nas w tej chwili, czy kapitały dodatkowe zostają dołączone do kapitału pierwotnego, czy też oddzielają się odeń, aby samodzielnie pomnażać swą wartość; czy obraca niemi ten sam kapitalista, który je nagromadził, czy też oddaje je w inne ręce. Powinniśmy tylko pamiętać o tem, że obok świeżo nagromadzonego kapitału, także i kapitał pierwotny w dalszym ciągu odtwarza się i wytwarza wartość dodatkową, i że to samo tyczy zkolei każdego kapitału nagromadzonego w stosunku do wytworzonego przezeń kapitału dodatkowego.
Kapitał pierwotny powstał z wyłożenia 10.000 funtów szt. Ale skąd ich posiadacz wziął tę sumę? Z pracy osobistej i z pracy swych przodków jednogłośnie odpowiadają luminarze ekonomji politycznej[4], i ich założenie wydaje się jedynem, zgodnem z prawami produkcji towarowej, według których przeciętnie wymieniane są równoważniki, i każdy kupuje towar za towar.
Zupełnie inaczej mają się rzeczy ze świeżo nagromadzonym kapitałem 2.000 f. szt. Znamy całkiem dokładnie przebieg jego powstania. Jest to skapitalizowana wartość dodatkowa. Już od chwili swego powstania nie zawiera on ani atomu wartości, któryby nie pochodził z cudzej, nieopłaconej pracy. Zarówno środki produkcji„ do których się wciela dodatkową siłę roboczą, jak środki utrzymania, któremi się podtrzymuje jej istnienie, są tylko składowemi częściami wytworu dodatkowego, haraczu corocznie wydzieranego klasie robotniczej przez klasę kapitalistów. Gdy klasa kapitalistów za część haraczu zakupuje od klasy robotniczej dodatkową siłę roboczą, nawet według pełnej wartości, dając równoważnik za równoważnik, to i w tym wypadku jest to postępowanie zdobywcy, który kupuje towary od ludności podbitej za pieniądze z niej samej z łupione.
Jeżeli kapitał dodatkowy zatrudnia tego samego robotnika, który go wytworzył, to robotnik ten musi nietylko w dalszym ciągu pomnażać wartość kapitału pierwotnego, ale również musi na nowo kupić wyniki swej nieopłaconej poprzedniej pracy zapomocą większej ilości nowej pracy, niż one kosztowały. Jeżeli zaś rozpatrujemy cały ten proces jako tranzakcję pomiędzv całą klasą kapitalistów a całą klasą robotników, to nic się w gruncie rzeczy nie zmienia przez to„ że praca nieopłacona robotników, dotychczas zatrudnionych, służy do zatrudniania robotników nowych. Kapitalista może naprzykład użyć kapitał dodatkowy na to, aby kupić maszynę, która wytwórcę tego kapitału dodatkowego wyrzuci na bruk i zastąpi przez kilkoro dzieci. W każdym z tych wypadków klasa robotnicza swą pracą dodatkową w danym roku wytworzyła kapitał, który w następnym roku zatrudni pracę nową[5]. To właśnie nazywa się: kapitał wytwarza kapitał.
Przesłanką nagromadzenia pierwszego kapitału dodatkowego, 2.000 f. szt., była wyłożona przez kapitalistę suma wartości 10.000 f. szt. należna mu na zasadzie jego „pracy pierwotnej“. Natomiast przesłanką drugiego kapitału dodatkowego, 400 f. szt., jest już tylko poprzedzające go nagromadzenie pierwszego kapitału dodatkowego, 2.000 f. szt., którego skapitalizowaną wartością dodatkową jest drugi kapitał dodatkowy. Posiadanie na własność minionej pracy nieopłaconej występuje obecnie jako jedyny warunek dalszego przywłaszczania żywej pracy nieopłaconej, w coraz szerszym zakresie. Im więcej kapitalista nagromadził, tem więcej może nagromadzać.
Ponieważ wartość dodatkowa, z której składa się kapitał dodatkowy Nr. 1, powstała z kupna siły roboczej za część kapitału pierwotnego, kupna, odpowiadającego prawom wymiany towarów, a z prawnego punktu widzenia wymagającego jedynie, aby robotnik swobodnie rozporządzał swemi własnemi zdolnościami, a właściciel pieniędzy lub towarów — wartościami, które posiada; ponieważ kapitał dodatkowy Nr. 2 jest tylko rezultatem pierwszego kapitału dodatkowego, a więc konsekwencją owego pierwszego stosunku; ponieważ każda oddzielna tranzakcja odpowiada stale prawom wymiany towarów, a mianowicie kapitalista wciąż kupuje siłę roboczą, robotnik ją wciąż sprzedaje, przypuśćmy nawet, że według jej rzeczywistej wartości — więc prawo przywłaszczenia, czyli prawo własności prywatnej, oparte na wymianie i na obiegu towarów, dzięki swej własnej wewnętrznej, nieprzepartej dialektyce zamienia się oczywiście w swe bezpośrednie przeciwieństwo. Wymiana równoważników, która występowała jako czynność pierwotna, uległa takiemu spaczeniu, iż pozostaje jedynie pozór wymiany, ponieważ po pierwsze część kapitału, wymieniona na siłę roboczą, sama jest tylko częścią wytworu cudzej pracy, przywłaszczonego bez równoważnika, powtóre musi ona być nietylko odtworzona przez swego wytwórcę (robotnika), lecz odtworzona wraz z nowym wytworem dodatkowym. Stosunek wymiany pomiędzy kapitalistą a robotnikiem staje się więc tylko ułudą, czczą formą procesu obiegowego, obcą jego treści i zaciemniającą ją. Formą tą jest stałe kupowanie i sprzedawanie siły roboczej. Treścią jest to, że kapitalista pewną część cudzej już uprzedmiotowionej pracy, którą bezustannie przywłaszcza sobie bez równoważnika, zamienia wciąż na większą ilość cudzej pracy żywej. Początkowo zdawało nam się, że prawo własności opiera się na pracy własnej. Musieliśmy przynajmniej wychodzić z tego założenia dopóty, dopóki stali wobec siebie jedynie równoprawni posiadacze towarów, a jedynym środkiem nabycia cudzego towaru było wyzbycie się własnego, który można wytworzyć tylko pracą. Tymczasem obecnie własność okazuje się dla kapitalisty prawem przywłaszczania sobie cudzej pracy nieopłaconej, lub jej wytworu, dla robotnika zaś — niemożnością przywłaszczenia sobie swego własnego wytworu. Oddzielenie własności od pracy staje się koniecznem następstwem prawa, które pozornie wychodziło z założenia ich tożsamości[6].
Kapitalistyczny sposób zbogacenia się urąga więc napozór wszelkim zasadniczym prawom produkcji towarowej, a jednak wypływa on nie z podeptania tych praw, lecz przeciwnie — z ich stosowania. Aby to wyjaśnić, wystarczy nam rzut oka na kolejne fazy ruchu, wiodącego do nagromadzania kapitału.
Najpierw widzieliśmy, że pierwotne przekształcenie pewnej sumy wartości w kapitał odbywa się całkiem zgodnie z prawami wymiany. Jeden z wymieniających sprzedaje swą siłę roboczą, drugi ją kupuje. Pierwszy otrzymuje wartość swego towaru, którego wartości użytkowej — pracy — wyzbywa się na rzecz drugiego. Ten drugi obecnie przekształca środki produkcji, poprzednio już doń należące, zapomocą również doń należącej pracy w nowy wytwór, który również z prawa mu się należy.
Wartość tego wytworu zawiera: po pierwsze, wartość zużytych środków produkcji. Praca użyteczna nie może zużyć środków produkcji, nie przenosząc ich wartości na nowy wytwór. Ale siła robocza, aby stać się przedmiotem sprzedaży, winna móc dostarczać pracy użytecznej dla tej gałęzi przemysłu, w której ma być zastosowana.
Dalej wartość nowego wytworu zawiera: równoważnik wartości siły roboczej, oraz wartość dodatkową. A mianowicie dlatego, że siła robocza, sprzedana na określony okres czasu, dzień, tydzień i t.d., posiada mniejszą wartość, niż używanie jej przez ten sam okres stwarza. Lecz robotnik przyjął zapłatę za wartość wymienną swej siły roboczej i wzamian wyzbył się jej wartości użytkowej — jak to się dzieje przy każdem kupnie i sprzedaży.
Nic się jednak nie zmienia w ogólnem prawie produkcji towarowej przez to, że ten szczególny towar, siła robocza, posiada tę osobliwą wartość użytkową, iż dostarcza pracy, a więc stwarza wartość. Jeżeli więc suma wartości, wyłożona w postaci płacy roboczej, nietylko znów się zjawia poprostu w wytworze, lecz nadto zjawia się powiększona o pewną wartość dodatkową, to nie dla tego, by został oszukany sprzedawca, który wszakżeż otrzyma! wartość swego towaru, lecz z powodu użytku, jaki z towaru tego czyni nabywca.
Prawo wymiany warunkuje jedynie równość wartości wymiennych towarów, nawzajem za siebie oddanych. Warunkuje ono nawet zgóry rozmaitość ich wartości użytkowych, a wcale nie tyczy spożycia towaru, które zaczyna się dopiero po zawarciu i dokonaniu tranzakcji.
A więc początkowe przekształcenie pieniędzy w kapitał dokonywa się w doskonałej harmonji z ekonomicznemi prawami produkcji towarowej i z wywodzącem się z nich prawem własności. A jednak prowadzi ono do następujących wyników:
1) że wytwór należy do kapitalisty, a nie do robotnika;
2) że wartość wytworu, prócz wartości wyłożonego kapitału, zawiera jeszcze wartość dodatkową, która powstała kosztem pracy robotnika, nic zaś nie kosżtuje kapitalistę, a która mimo to staje się prawowitą własnością kapitalisty;
3) że robotnik zachowuje nadal swą siłę roboczą i może ją nanowo sprzedać, jeżeli znajdzie nabywcę.
Reprodukcja prosta jest tylko perjodycznem powtarzaniem tej pierwszej czynności; za każdym razem na nowo pieniądze zamieniają się w kapitał. Prawo więc nie zostaje złamane, przeciwnie — otrzymuje możność stałego przejawiania się. „Jeżeli szereg zamian następuje po sobie kolejno, to ostatnia staje się tylko przedstawicielką pierwszej“[7].
A jednak widzieliśmy, że reprodukcja prosta wystarcza, aby zmienić zasadniczo te cechy, które posiadała owa pierwsza czynność — przekształcanie pieniędzy w kapitał — dopóki rozpatrywaliśmy ją jako proces pojedynczy. „Śród tych, którzy się dzielą dochodem narodowym, jedni (robotnicy) nabywają co roku nowe prawo do niego dzięki nowej pracy; drudzy (kapitaliści) poprzednio już posiedli trwałe prawo do niego dzięki swej pracy pierwotnej“.[8] Zresztą, praca nie jest jedyną dziedziną, gdzie pierworództwo czyni cuda.
Nic się również nie zmienia, gdy reprodukcję prostą zastępuje reprodukcja w skali rozszerzonej, czyli nagromadzanie. W pierwszym wypadku kapitalista trwoni całą wartość dodatkową, w drugim wykazuje swą cnotę obywatelską przez to, że spożywa tylko część wartości dodatkowej, resztę zaś przekształca w kapitał.
Wartość dodatkowa jest jego własnością: nigdy nie należała do nikogo innego. Jeżeli wykłada ją na produkcję, to poprostu wydaje zaliczkę z własnej kasy, tak samo jak w dniu, gdy poraź pierwszy wkroczył na rynek. Że zaś tym razem własność jego pochodzi z nieopłaconej pracy jego robotników, to nic do rzeczy nie ma. Jeżeli wartość dodatkowa, wytworzona przez robotnika A, służy do zatrudnienia robotnika B, to po pierwsze A dostarczył tej wartości dodatkowej, me otrzymując przytem ani o grosz mniej, niż wynosiła słuszna cena jego towaru, a powtóre robotnika B cała ta sprawa wogóle nie obchodzi. Jedyną rzeczą, której B się domaga i do której jest uprawniony, jest to, aby kapitalista zapłacił mu za wartość jego siły roboczej. „Obaj skorzystali jeszcze na tem: robotnik, gdyż wyłożono mu owoce jego pracy (ma to znaczyć nieopłaconej pracy innych robotników), zanim jej dokonał (ma to znaczyć: zanim jego własna praca przyniosła owoce); majster — bo praca tego robotnika więcej była warta od jego płacy (ma to znaczyć: wytworzyła większą wartość, niż wartość płacy)“[9].
Wprawdzie sprawa cała przybiera całkiem inną postać, gdy rozpatrujemy produkcję kapitalistyczną w nieprzerwanym biegu jej odnowy i gdy bierzemy pod uwagę nie pojedynczego kapitalistę i pojedynczego robotnika, lecz zbiorowo klasę kapitalistów wobec klasy robotników. Lecz wtedy zastosowalibyśmy skalę, która, jest całkiem obca produkcji towarowej.
W produkcji towarowej stoją jedynie naprzeciw siebie nabywca i sprzedawca, wzajemnie od siebie niezależni. Ich stosunki wzajemne kończą się wraz z wygaśnięciem zawartej przez nich umowy. Jeżeli tranzakcja się powtarza, to na zasadzie nowej umowy, która nic nie ma do poprzedniej, i przy której chyba ślepy traf sprowauza znowu tego samego nabywcę z tym samym sprzedawcą.
Jeżeli więc mamy sądzić o produkcji towarowej lub o jej pojedynczych procesach na zasadzie jej własnych praw ekonomicznych, to musimy każdy akt wymiany uważać za niezależny, za pozbawiony wszelkiego związku z tym aktem wymiany, który go poprzedza i z tym, który następuje po nim. A ponieważ kupna i sprzedaże dokonywują się między oddzielnemi jednostkami, więc nie wolno doszukiwać się w nich stosunków między całemi klasami społecznemi.
Chociażby kapitał, dziś funkcjonujący, przeszedł przez jak najdłuższy szereg perjodycznych reprodukcyj i poprzedzających je nagromadzeń, to jednak zachowuje on zawsze swe pierwotne dziewictwo. Dopóki przy każdej zamianie — rozpatrywanej oddzielnie — przestrzegane są prawa wymiany, dopóty sposób przywłaszczania może się zupełnie zmienić, bez jakiegokolwiek uszczerbku dla prawa własności, właściwego produkcji towarowej. To samo prawo działa zarówno na początku, gdy wytwór należy jeszcze do wytwórcy, i gdy ten, wymieniając równoważnik na równoważnik, własną tylko pracą zbogacić się może, jak i w okresie kapitalistycznym, gdy bogactwo społeczne w coraz to większym zakresie staje się własnością tych, którzy mają możność wciąż na nowo przywłaszczać sobie cudzą pracę nieopłaconą.
Wynik ten staje się nieuniknionym od chwili, gdy robotnik sam poczyna swobodnie sprzedawać swą silę roboczą, jako towar. Ale też dopiero od tej chwili produkcja towarowa upowszechniła się i staje się typową formą produkcji; dopiero od tej chwili każdy wytwór jest zgóry przeznaczony na sprzedaż i całe wytworzone bogactwo przechodzi przez obieg towarowy. Dopiero na podstawie pracy najemnej produkcja towarowa narzuca się całemu społeczeństwu, ale też wtedy dopiero rozwija w pełni swe utajone siły. Mówić, że zjawienie się pracy najemnej wypacza produkcję towarową, znaczy to samo, co mówić, że produkcja towarowa nie powinna się rozwinąć, aby się nie wypaczyć. W miarę jak produkcja towarowa, zgodnie ze swemi własnemi prawami, rozwija się w produkcję kapitalistyczną, prawa własności produkcji towarowej przechodzą w prawa kapitalistycznego przywłaszczania. Spryciarz więc nielada z Proudhona, który chce znieść własność kapitalistyczną, przeciwstawiając jej — wieczne prawa własności produkcji towarowej!
Widzieliśmy, że nawet przy prostej reprodukcji wszelki kapitał wyłożony, bez względu na źródło swego powstania, przekształca się w kapitał nagromadzony, czyli w skapitalizowaną wartość dodatkową. Ale w toku produkcji wszelki wogóle kapitał pierwotnie wyłożony staje się wielkością znikomą (magnitudo evanescens w znaczeniu matematycznem) w porównaniu z kapitałem bezpośrednio nagromadzonym, to znaczy z wartością dodatkową, lub z wytworem dodatkowym, znów przekształconym w kapitał, bez względu na to czy kapitał ten pozostał w ręku tego, co go nagromadził, czy też przeszedł w ręce obce. To też ekonomja polityczna wogóle przedstawia kapitał jako „bogactwo nagromadzone“ (przekształconą wartość dodatkową lub przekształcony dochód), „które znowu zostaje użyte dla wytwarzania wartości dodatkowej“,[10] kapitalistę zaś, jako „posiadacza wytworu dodatkowego“[11]. Ten sam punkt widzenia, w odmiennej tylko formie, odnajdujemy w wyrażeniu, że wszelki kapitał istniejący jest nagromadzonym lub skapitalizowanym procentem, procent bowiem jest jeno częścią wartości dodatkowej[12].

2. Błędne pojmowanie reprodukcji w skali rozszerzonej przez ekonomję polityczną.

Zanim teraz przejdziemy do niektórych ściślejszych określeń nagromadzenia, czyli ponownego przekształcania wartości dodatkowej w kapitał, wypada nam usunąć pewną dwuznaczność, spłodzoną przez ekonomję klasyczną.
Podobnie jak towary, które kapitalista kupuje za część wartości dodatkowej i przeznacza dla swego własnego spożycia, nie służą mu jako środki produkcji i pomnażania wartości, tak samo i praca, którą on kupuje dla zaspokojenia swych potrzeb naturalnych i społecznych, nie jest pracą produkcyjną. Bowiem kupując te towary i tę pracę, nie zamienia on wartości dodatkowej w kapitał, lecz przeciwnie — spożywa lub wydaje ją jako dochód. W przeciwstawieniu do staroszlacheckiego obyczaju, polegającego na „spożywaniu — jak trafnie powiada Hegel — tego co się posiada“ i w szczególności na zbytkownej usłudze osobistej, ekonomja burżuazyjna uznała za rzecz rozstrzygającej wagi głosić i niezmordowanie wysławiać nagromadzanie kapitału, jako pierwszy obowiązek obywatelski. A nikt nie może nagromadzać kapitału, jeżeli przejada cały swój dochód, zamiast wydawać sporą część jego na najem dodatkowych robotników produkcyjnych, którzy mu więcej przynoszą, niż go będą kosztowali. Zarazem wypadło jeszcze ekonomji zwalczać przesąd ludowy, który utożsamia produkcję kapitalistyczną z tezauryzacją [gromadzeniem skarbu][13]; dlatego sądzi, że bogactwo nagromadzone jest to bogactwo, które w swej naturalnej formie zostało ocalone od zniszczenia, t.j. od spożycia, albo nawet wycofane z obiegu. Wycofywanie pieniędzy z obiegu byłoby właśnie przeciwieństwem rozmnażania ich pod postacią kapitału, a nagromadzanie towarów w sensie tezauryzacji — jest czystem szaleństwem[14]. Nagromadzanie towarów w wielkich masach bywa następtwem zastoju w obiegu czyli nadprodukcji[15]. Coprawda wyobraźnia ludowa z jednej strony przedstawia bogactwo w postaci skupienia dóbr użytkowych, powoli spożywanych i stanowiących fundusz spożycia bogaczów, z drugiej strony jako nagromadzanie zapasów, zjawisko, które jest właściwe wszystkim systemom produkcji i przy którem zatrzymamy się chwilę przy analizie procesu obiegu.
A więc ekonomja klasyczna ma słuszność dopóty, póki podkreśla, że cechą znamienną nagromadzania kapitału jest spożycie wytworu dodatkowego przez robotników produkcyjnych, zamiast przez nieprodukcyjnych. Lecz tu zarazem zaczyna się jej błąd. Adam Smith uczynił modnem przedstawianie nagromadzania kapitału poprostu jako spożywania wytworu dodatkowego przez robotników produkcyjnych, zamiast przez nieprodukcyjnych, a więc przedstawianie kapitalizacji wartości dodatkowej — poprostu jako jej zamiany na siłę roboczą.
Posłuchajmy naprzykład Ricarda: „Musimy zrozumieć, że wszystkie wytwory kraju zostają spożyte; ale największa to różnica, jaką się da pomyśleć, czy są one spożywane przez ludzi, którzy odtwarzają nową wartość, czy przez takich, którzy jej nie odtwarzają. Gdy mówimy: dochód został zaoszczędzony i dołączony do kapitału, to rozumiemy przez to, że część dochodu, ta właśnie, o której twierdzimy, że została dołączona do kapitału — została spożyta przez robotników produkcyjnych, zamiast przez nieprodukcyjnych. Niema poglądu błędniejszego, aniżeli przypuszczenie, jakoby kapitał pomnażał się przez niespożywanie“[16].
Niema większego błędu, niż pogląd Smitha, powtórzony za nim przez Ricarda i przez wszystkich ich następców, jakoby „część dochodu, o której twierdzimy, że została dołączona do kapitału, — została spożyta przez robotników produkcyjnych“. Wynikałoby z tego poglądu, że cała skapitalizowana wartość dodatkowa zostaje zamieniona w kapitał zmienny. A tymczasem rozpada się ona, podobnie jak i pierwotnie wyłożona wartość, na kapitał stały i kapitał zmienny, czyli na środki produkcji i siłę roboczą. Siła robocza jest formą bytowania kapitału zmiennego w obrębie procesu produkcji. W tym procesie siła robocza zostaje spożyta przez kapitalistę. Sama zaś przez swą funkcję pracę spożywa środki produkcji. Zarazem pieniądze, wypłacane przy kupnie siły roboczej, przekształcają się w środki utrzymania, spożywane nie przez „pracę produkcyjną“, lecz przez „robotnika produkcyjnego“. A. Smith, dzięki swej z gruntu błędnej analizie, dochodzi do niedorzecznego wniosku, że, chociaż każdy kapitał indywidualny rozpada się na stały i zmienny, to jednak kapitał społeczny składa się tylko ze zmiennego, czyli jest wydawany jedynie na wypłatę płac roboczych. Dajmy na to, że fabrykant sukna zamienia 2.000 funtów szterlingów w kapitał. Część tych pieniędzy wydaje on na najem tkaczy, część na przędzę wełnianą, maszyny i t. d. Lecz ludzie, od których on nabywa przędzę i maszyny, zapomocą części tych pieniędzy znów opłacają pracę, i t. d., tak że w końcu całkowita sumą 2.000 f. szterl., wydana zostaje na płacę roboczą, czyli cały wytwór, wyobrażany przez te 2.000 f. szt., zostaje spożyty przez robotników produkcyjnych. Widzimy więc że cała moc tego argumentu polega na słowach „i t. d.“, które odsyłają nas od Annasza do Kajfasza. Istotnie A. Smith przerywa swe badania właśnie tam, gdzie się zaczyna trudność[17].
Proces corocznej reprodukcji jest łatwy do zrozumienia, dopóki chodzi nam jedynie o sumę produkcji rocznej. Ale wszystkie składniki produkcji rocznej muszą byc dostarczone na rynek towarowy, i tu właśnie zaczyna się trudność. Kuchy pojedynczych kapitałów i osobistych dochodów krzyżują się, kłębią i gubią się w ogólnym wirze obiegu bogactwa społecznego, który zwodzi wzrok i stawia badaczowi bardzo zawiłe zadania. W dziale trzecim księgi drugiej podam analizę istotnego związku tych zjawisk. Wykażę tam, że dogmat A. Smitha, odziedziczony przez wszystkich jego następców, przeszkodził ekonomji politycznej pojąć chociażby elementarny mechanizm społecznego procesu reprodukcji. Jest to wielka zasługa fizjokratow, że w swem „Tableau economique“ [obrazie gospodarstwa] po raz pierwszy spróbowali dać obraz produkcji rocznej w tej postaci, w jakiej wyłania się ona z obiegu[18].
Rzecz oczywista zresztą, że ekonomja polityczna nie omieszkała wyzyskać na korzyść klasy kapitalistów tezy A. Smitha, że cała skapitalizowana część „wytworu czystego“ zostaje spożyta przez klasę robotniczą.

3. Podział wartości dodatkowej na kapitał i dochód. Teorja wstrzemięźliwości.

W rozdziale poprzednim rozpatrywaliśmy wartość dodatkową, względnie wytwór dodatkowy, jedynie jako indywidualny fundusz spożycia kapitalisty, natomiast w rozdziale niniejszym rozpatrujemy ją dotychczas jedynie jako fundusz nagromadzenia kapitału.
Właściwie jednak wartość dodatkowa nie jest ani jednem, ani drugiem, lecz obydwoma naraz. Część jej zostaje spożyta przez kapitalistę, jako dochód[19], część druga zostaje przezeń zastosowana jako kapitał, czyli nagromadzona.
Jeżeli masa wartości dodatkowej jest dana, to wielkość nagromadzania zależy oczywiście od podziału wartości dodatkowej na fundusz nagromadzania i fundusz spożycia, na kapitał i dochód.
Im większa jest jedna z tych części, tem mniejsza jest druga. Masa wartości dodatkowej, lub wytworu dodatkowego, a więc rozporządzalnego bogactwa krajowego, która może być przekształcona w kapitał, jest przeto stale większa od tej części wartości dodatkowej, która rzeczywiście zostaje zamieniona w kapitał. Im bardziej jest rozwinięta w danym kraju produkcja kapitalistyczna, im bardziej nagromadzenie jest masowe i szybkie, im kraj jest bogatszy, im bardziej przeto kolosalne są marnotrawstwo i zbytek — tem większa jest różnica między całkowitą masą wartości dodatkowej, a tą jej częścią, która zostaje zamieniona w kapitał.
Bogactwo, stanowiące fundusz spożycia kapitalisty i podlegające, abstrahując od przyrostu rocznego, bardzo powolnemu spożyciu, poczęści posiada tego rodzaju formy naturalne, w których mogłoby bezpośrednio funkcjonować jako kapitał. Do tych czynników bogactwa, które mogłyby funkcjonować w procesie produkcji, należą wszelkie siły robocze, bądź wcale niezatrudnione, bądź używane do czysto konwencjonalnych, a częstokroć haniebnych posług osobistych.
Stosunek, w jakim wartość dodatkowa dzieli się pomiędzy kapitał i dochód, zmienia się nieustannie i określony jest przez okoliczności, których w tem miejscu nie możemy rozpatrywać szczegółowo. To też kapitał, zastosowany w danym kraju, stanowi wielkość nie stałą, lecz zmienną. Stanowi on zmienny, elastyczny ułamek rozporządzalnego bogactwa, mogącego funkcjonować jako kapitał.
W każdym razie tym, który dokonywa podziału wartości dodatkowej na kapitał i dochód, jest kapitalista. A więc podział ten jest aktem jego woli. O tej części pobieranego przezeń haraczu, którą on nagromadza, mówi się, że ją zaoszczędza, ponieważ jej nie przejada, to jest ponieważ służy mu ona do pełnienia funkcji kapitalisty, a mianowicie funkcji zbogacania się.
Kapitalista o tyle tylko, o ile jest uosobionym kapitałem, ma rację bytu w dziejach oraz owo historyczne prawo istnienia, które, jak twierdzi dowcipniś Lichnowski[20], jest prawem bez daty. O tyle tylko jego własna przejściowa konieczność dziejowa zawarta jest w przejściowej konieczności dziejowej kapitalistycznego trybu produkcji. Ale zarazem wtedy bodźcami jego postępków nie są używanie i wartość użytkowa, lecz wartość wymienna i jej pomnażanie. Jako fanatyk pomnażania wartości, zmusza on bezwzględnie ludzkość do produkcji dla produkcji, a więc do takiego rozwoju społecznych sił wytwórczych i do stwarzania takich materjalnych warunków produkcji, które jedynie stworzyć mogą realną podstawę dla wyższej formy społeczeństwa, opartej na zasadzie pełnego i wolnego rozwoju każdej jednostki. Kapitalista zasługuje na uznanie tylko o tyle, o ile jest uosobieniem kapitału. Jako taki, dzieli on bezwzględną żądzę zbogacenia się z ciułaczem skarbu. Ale to, co w tym ostatnim jest manją jednostki, u kapitalisty jest już działaniem mechanizmu społecznego, w którym on sam jest tylko jednem z kółek. Rozwój produkcji kapitalistycznej czyni koniecznym ciągły wzrost kapitału, włożonego w przedsiębiorstwa przemysłowe, a konkurencja narzuca każdemu pojedynczemu kapitaliście wewnętrzne prawa rozwoju produkcji kapitalistycznej, jako prawa zewnętrznego przymusu. Konkurencja nie pozwala kapitaliście na zachowanie swego kapitału, jeżeli go nie powiększa, a powiększać go może jedynie zapomocą postępującego nagromadzania.
Dopóki więc cała działalność kapitalisty jest tylko funkcją kapitału, obdarzonego w jego osobie świadomością i wolą, dopóty nawet jego własne spożycie osobiste wydaje mu się rabunkiem nagromadzonego przezeń kapitału, podobnie jak w buchalterji włoskiej prywatne wydatki kapitalisty figurują po stronie „winien“ względem kapitału. Nagromadzanie — to podbój świata bogactwa społecznego. Rozszerza ono, wraz z masą wyzyskiwanego materjału ludzkiego, teren bezpośredniego i pośredniego panowania kapitalisty[21].
Lecz grzech pierworodny ciąży nad wszystkimi. Wraz z rozwojem produkcji kapitalistycznej, nagromadzania i bogactwa, kapitalista przestaje być wyłącznie uosobieniem kapitału. „Współczuje po ludzku“ z Adamem w swem własnem ciele, a zarazem staje się dość wykształcony, aby ośmieszać fanatyczną ascezę staroświeckiego ciułacza skarbu. Podczas gdy kapitalista klasyczny piętnuje spożycie indywidualne, jako grzech przeciwko swej funkcji i jako „powstrzymywanie się“ od nagromadzania, to kapitalista zmodernizowany zdolny już jest widzieć w nagromadzaniu „wyrzeczenie się“ swych uciech. „Ach, dwie dusze goszczą w mej piersi, i jedna chce się oderwać od drugiej!“
W zaraniu dziejowem produkcji kapitalistycznej — a fazę tę indywidualnie przechodzi każdy kapitalistyczny dorobkiewicz — chciwość i skąpstwo są namiętnościami, panującemi absolutnie. Ale rozwój produkcji kapitalistycznej stwarza nietylko cały świat rozkoszy. Dzięki spekulacji i kredytowi stwarza on tysiączne źródła raptownego zbogacania się. Na pewnym szczeblu rozwoju „wymagania interesu narzucają nawet „nieszczęsnemu“ kapitaliście pewien konwencjonalny stopień rozrzutności, będący zarazem wystawą jego bogactwa, a więc podstawy jego kredytu. Zbytek wchodzi w skład kosztów reprezentacji kapitału. Wreszcie kapitalista w odróżnieniu od ciułacza skarbu, zbogaca się nie w miarę własnej pracy i ograniczenia własnego spożycia, lecz w miarę wyzyskiwania cudzej siły roboczej i w miarę zmuszania robotnika do wyrzekania się wszelkich rozkoszy życia. Choć więc rozrzutność kapitalisty nie posiada nigdy tego szczerego rozmachu, jaki cechuje marnotrawstwo lekkomyślnego feodała, chociaż raczej poza nią czają się zawsze najbrudniejsze skąpstwo i najtchórzliwsze wyrachowanie, to jednak rozrzutność jego wzrasta wraz z nagromadzaniem i całkiem dobrze się z niem godzi. Zarazem zaś w szlachetnej piersi kapitalistycznego indywiduum wyrasta faustowski konflikt pomiędzy żądzą używania i żądzą nagromadzania.
„Rozwój przemysłu manchesterskiego — czytamy w książce, którą dr. Aikin ogłosił w roku 1795 — może być podzielony na cztery okresy. W pierwszym okresie fabrykanci zmuszeni byli ciężko pracować na życie“. Szczególnie zbogacili się oni zapomocą okradania rodziców, którzy przysyłali im swych chłopców, jako „apprentices“ (terminatorów) i musieli sowicie płacić za tę naukę, choć chłopcy bywali przy niej morzeni głodem. Ale z drugiej strony przeciętny zysk był niski i nagromadzanie wymagało wielkiej oszczędności. Fabrykanci żyli więc jak skąpcy i bynajmniej nie spożywali nawet procentu od swego kapitału. „W drugim okresie zaczęli oni dorabiać się niewielkich fortun, lecz pracowali równie ciężko jak wprzódy“, albowiem bezpośredni wyzysk pracy wymaga także pracy, jak o tem wie każdy dozorca niewolników, „i wiedh równie wstrzemięźliwy tryb życia... W trzecim okresie zjawił się zbytek, interes zaś rozszerzał się dzięki rozsyłaniu jeźdźców (konnych komiwojażerów) na wszystkie jarmarki Zjednoczonego Królestwa, w celu zjednywania zamówień. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, aż do roku 1690 nie było wcale, lub bardzo mało, kapitałów, zarobionych w przemyśle, a sięgających 3.000—4.000 funt. szt. Jednak około tego czasu, lub nieco później, przemysłowcy uzbierali już pieniądze, i poczęli stawiać sobie kamienice, zamiast domów z drzewa i tynku... Jeszcze w pierwszych dziesięcioleciach 18-go wieku fabrykant manchesterski, podejmujący gości dzbanem wina zagranicznego, wystawiał się na obmowy i nagany swych wszystkich sąsiadów“. Przed wprowadzeniem maszyn, zwykły rachunek fabrykanta w knajpach, gdzie się oni schodzili wieczorami, nie wynosił nigdy więcej, niż: sześć pensów za szklankę ponczu. Pensa za zwitek tytoniu. Dopiero w roku 1758 zaszedł fakt zaiste epokowy: zobaczono „osobę, istotnie zatrudnioną w przemyśle, jadącą własnym powozem“! „Okres czwarty“, a mianowicie ostatnie trzydziestolecie 18-go wieku, „jest okresem wielkiego zbytku i rozrzutności, umożliwionych przez rozwój przemysłu“[22]. Cóżby powiedział poczciwy dr. Aikin, gdyby dziś zmartwychwstał w Manchesterze! Nagromadzajcie, nagromadzajcie! Tak głoszą dziś Mojżesz i prorocy! „Oszczędność, a nie pracowitość (industry), jest bezpośrednią przyczyną nagromadzenia kapitału. Zresztą pracowitość dostarcza materjału, który oszczędność nagromadza“[23]. A więc oszczędzajcie, oszczędzajcie, t. j. zamieniajcie znów w kapitał jak największą część wartości dodatkowej lub wytworu dodatkowego.
Nagromadzanie dla nagromadzania, produkcja dla produkcji w tej formule ekonomja klasyczna wyraziła dziejowe posłannictwo okresu burżuazyjnego. Ani na chwilę nie łudziła się ona co do bólów przy porodzie bogactwa[24], ale cóż pomoże lament wobec konieczności dziejowej? Jeżeli dla ekonomji klasycznej proletarjusz jest tylko maszyną do wytwarzania wartości dodatkowej, to również kapitalista jest dla niej tylko maszyną do przetwarzania tej wartości dodatkowej w kapitał dodatkowy. Ekonomja klasyczna z tragiczną powagą ujmuje rolę dziejową kapitalisty! Malthus, aby uchronić łono kapitalisty od tej nieuleczalnej rozterki między żądzą używania a żądzą zbogacania się, wystąpił w początku trzeciego dziesięciolecia bieżącego wieku w obronie tego rodzaju podziału pracy, który kapitaliście, istotnie czynnemu w produkcji, wyznaczał zadanie nagromadzania, a jego wspólnikom w pobieraniu wartości dodatkowej, arystokracji ziemskiej, synekurzystom państwowym i kościelnym i t. d. — trud trwonienia pieniędzy, jest to, powiada on, rzeczą wielkiej wagi, aby oddzielić „namiętność wydawania od namiętności nagromadzania“ („the passion for expenditure and the passion for accumulation“)[25]. Lecz panowie kapitaliści, którzy już na długo przedtem stali się światowcami, używającymi życia, podnieśli gwałt. Cóż to — wołał jeden z ich rzeczników, zwolennik Ricarda — pan Malthus zachwala wysokie renty gruntowe, wysokie podatki i t. d., aby z nieprodukcyjnych spożywców zrobić bicz do poganiania przemysłowca! Wprawdzie produkcja, produkcja na coraz szerszą skalę, jest naszem hasłem, ale „tego rodzaju postępowanie raczej zatamuje produkcję, niż ją podniesie. Przytem wcale nie jest słuszne („nor is it quite fair“) utrzymywać w bezczynności pewną liczbę osób, poto jedynie, aby zapędzać do pracy innych, z których charakteru można wnosić, („who are likely, from their characters“), że jeżeli ich zdołacie zmusić do działania, to będą działali z powodzeniem“[26]. O ile niesłusznem mu się wydaje, aby kapitalistę przemysłowego zapędzać do nagromadzania, podczas gdy inni zgarniają śmietankę z jego mleka, o tyle uważa on za konieczne ograniczyć do minimum płacę robotnika, „aby podtrzymać jego pracowitość“. I bynajmniej nie trzyma on tego w sekrecie, że sztuka osiągania zysków polega na przywłaszczaniu sobie cudzej pracy nieopłaconej. „Wzmożony popyt“[27] ze strony robotników oznacza jedynie ich gotowość zatrzymania sobie mniejszej części swego własnego wytworu i pozostawienia większej części przedsiębiorcy. A jeżeli kto powie, że to prowadzi, drogą zmniejszenia spożycia (ze strony robotników) do „glut“ (przepełnienia rynku, nadprodukcji), to mogę tylko odpowiedzieć, że „glut“ jest synonimem wysokiej stopy zysku“[28].
Rewolucja lipcowa (r. 1830) zagłuszyła uczony spór o to, jak najkorzystniej dla celów nagromadzania rozdzielić pomiędzy pracowitego kapitalistę i próżnującego właściciela ziemskiego haracz, ściągany z proletarjatu. Niebawem proletarjat miejski uderzył w Ljonie w dzwon buntu, a proletarjat wiejski w Anglji puścił „czerwonego kura“. Po jednej stronie Kanału szerzył się owenizm, po drugiej — saint-simonizm i fourieryzm. Wybiła godzina ekonomii wulgarnej. Nassau W. Senior, który akurat w rok później miał wykryć w Manchesterze, że zysk (wraz z procentem od kapitału) jest wytworem nieopłaconej „ostatniej, dwunastej godziny pracy“, tymczasem obwieszczał światu inne odkrycie. „Słowo: kapitał“, oznajmiał on uroczyście, „jeżeli ma oznaczać narzędzia produkcji, zastępuję słowem wstrzemięźliwość“[29]. Wzór to niedościgniony „odkryć“ ekonomji wulgarnej! Zastępuje ona kategorję ekonomiczną obłudnym frazesem. „Voilà tout“ [oto wszystko].
„Jeżeli dziki“, poucza Senior, „sporządza sobie łuk, to uprawia przemysł, ale nie praktykuje wstrzemięźliwości“. To nam wyjaśnia, jak i dlaczego w dawniejszych warunkach społecznych narzędzm produkcji wytwarzane były bez udziału „wstrzemięźliwości kapitalisty. „Im bardziej się rozwija społeczeństwo, tem większej wymaga wstrzemięźliwości“[30], mianowicie od tych, których praca polega na przywłaszczaniu sobie cudzej pracy i jej wytworu.
Odtąd wszystkie warunki procesu pracy przekształcają się w tyleż aktów kapitalistycznej wstrzemięźliwości. Zboże zostaje nietylko zjedzone, lecz i posiane — wstrzemięźliwość kapitalisty! Wino ma czas sfermentować — wstrzemięźliwość kapitalisty![31] Kapitalista od ust sobie odejmuje, kiedy „pożycza (!) robotnikowi narzędzia produkcji“ (innemi słowy pomnaża ich wartość jako kapitału, wcielając do nich siłę roboczą), zamiast pożreć maszyny parowe, bawełnę, koleje żelazne, nawóz, konie robocze i t. d., albo też, jak to naiwnie przedstawia ekonomista wulgarny, roztrwonić „ich wartość“ na zbytek i inne środki spożycia[32]. W jaki sposob klasa kapitalistów mogłaby to uskutecznić, pozostaje to dotychczas tajemnicą, zazdrośnie strzeżoną przez ekonomję wulgarną. Dość, że cały świat żyje tylko dzięki samoutrapieniom kapitalisty, tego nowoczesnego pokutnika Wisznu [boga Hindusów]. Już nietylko nagromadzanie, ale nawet proste „zachowanie kapitału wymaga stałego napięcia sił, aby oprzeć się pokusie przejedzenia go“[33]. Sama ludzkość więc wymaga, aby uwolnić kapitalistę od męczeństwa i pokus, podobnie jak zniesienie niewolnictwa uwolniło niedawno właścicieli niewolników z Georgji od bolesnego dylematu, czy wytwór dodatkowy, pod batogiem wyciśnięty z murzynów, roztrwonić całkowicie na wino szampańskie, czy też za część jego dokupić sobie więcej murzynów i więcej gruntu.
W najrozmaitszych ustrojach ekonomiczno-społecznych spotykamy nietylko reprodukcję prostą, ale nawet, choć w rożnym stopniu, reprodukcję w skali rozszerzonej. Coraz więcej się wytwarza, i również coraz więcej się spożywa, a więc zarazem coraz większa ilość wytworów zostaje przekształcona w środki produkcji. Ale ten proces nie występuje, jako nagromadzanie kapitału, a więc również nie występuje, jako funkcja kapitalisty, dopóki wobec robotnika nie występują jeszcze w postaci kapitału jego środki produkcji, a więc również jego wytwór i jego środki utrzymania[34]. Richard Jones, zmarły przed niewielu laty [w r. 1855] następca Malthusa na katedrze ekonomji politycznej we wschodnio-indyjskiem kolegjum w Haileybury, dobrze to uzasadnia dwoma przykładami. Ponieważ najlększą częsc ludu hinduskiego stanowią chłopi, samodzielni gospodarze, więc ich wytwory, ich środki pracy i utrzymania, nigdy nie przybierają postaci ( the shape“) funduszu, który został zaoszczędzony z cudzego dochodu („saved from revenue“), i który dlatego musiał przejść przez poprzedzający proces nagromadzania („a previous process of accumulation“)“[35]. 2 drugiej strony w tych prowincjach gdzie panowanie angielskie najmniej zniszczyło dawny ustrój, robotnicy nierolni Są zatrudnieni bezpośrednio przez magnatów, pobierających część dodatkowego produktu rolnego w postaci daniny lub renty gruntowej. Część tego wytworu panowie ci spożywają w naturze, inną część robotnicy przetwarzają dla nich w przedmioty zbytku i w inne środki spożycia, podczas gdy reszta stanów, płace robotników, będących właścicielami swych narzędzi pracy. Produkcja i reprodukcja w skali rozszerzonej odbywają się tam bez pośrednictwa owego świętego cudotwórcy, owego rycerza o smętnej postaci, którym ma być nasz „wstrzemięźliwy“ kapitalista.

4. Okoliczności, które określają zakres nagromadzania niezależnie od stosunkowego podziału wartości dodatkowej na kapitał i dochód: stopa wyzysku siły roboczej. — Siła wytwórcza pracy. Wzrastająca różnica pomiędzy kapitałem stosowanym a spożywanym. — Wielkość kapitału wyłożonego.

Dotychczas rozpatrywaliśmy wielkość wartości dodatkowej, jako wielkość daną. W tym wypadku podział jej na dochód i na kapitał dodatkowy określa zakres nagromadzania. Ale ten ostatni zmienia się, niezależnie od owego podziału, wraz ze zmianą wielkości samej wartości dodatkowej. Jeżeli założymy, że 80% przypada na kapitalizację, a 20% na spożycie, to kapitał nagromadzony wyniesie 2.400 f. szt., albo też 1.200 £. szt., zależnie od tego, czy całkowita wartość dodatkowa wyniesie 3.000, czy też 1.500 f. szt. Zatem w określaniu wielkości nagromadzania spółdziałają wszystkie te okoliczności, które określają masę wartości dodatkowej. Okoliczności te zostały szczegółowo wyłożone w rozdziałach o wytwarzaniu wartości dodatkowej. Wobec tego powracamy tu do nich o tyle tylko, o ile rzucają nowe światło na nagromadzanie.
Czytelnik przypomina sobie, że stopa wartości dodatkowej przedewszystkiem zależy od stopnia wyzysku siły roboczej. Ekonomja polityczna tak wysoko ceni tę rolę, że niekiedy utożsamia przyśpieszenie nagromadzania przez podniesienie siły wytwórczej pracy z przyśpieszeniem go przez wzmożenie wyzysku robotnika[36]. W rozdziałach, poświęconych wytwarzaniu wartości dodatkowej, zakładaliśmy zawsze, że płaca robocza jest conajmniej równa wartości siły roboczej. Jednak spychanie przemocą płacy roboczej poniżej tego poziomu gra w praktyce rolę zbyt doniosłą, abyśmy nie mieli chwilę się nad tem zatrzymać. Przekształca ono faktycznie, w obrębie pewnych granic, niezbędny robotniczy fundusz spożycia w fundusz nagromadzania kapitału.
„Płace robocze“, powiada J. Stuart Mill, „nie mają siły wytwórczej; są one ceną siły wytwórczej. Płace robocze nic, poza pracą samą, nie wnoszą do produkcji towarów, podobnie jak cena maszyny nie wnosi nic, prócz maszyny. Gdyby można mieć pracę, nie kupując jej, to place robocze byłyby zbyteczne“[37]. Ale zato, gdyby robotnicy mogli żyć powietrzem, toby ich nie można było kupie za żadną cenę. Ich bezpłatność jest więc granicą w sensie matematycznym, granicą, której nie można osiągnąć, lecz do której się można wciąż zbliżać. Stałą tendencją kapitału jest właśnie to, aby spychać płace na ten poziom nihilistyczny.
Często cytowany przeze mnie pisarz 18-go wieku, autor „Essay on trade and commerce“, zdradza najskrytsze tajniki duszy angielskiego kapitału, gdy oświadcza, że dla Anglji dziejowem zadaniem jest sprowadzenie płac roboczych angielskich na poziom francuskich 1 holenderskich[38]. Powiada on między innemi naiwnie: „Skoro jednak nasi ubodzy (termin techniczny dla oznaczenia robotników) chcą żyć zbytkownie... to praca ich musi naturalnie być droga... Spójrzmy na ten nawał przedmiotów zbytku („heap of superfluities“), spożywanych przez robotników naszych rękodzielni, jak to wódka, dzyń, herbata, cukier, zagraniczne owoce, mocne piwo, barwione płótno, tytoń, tabaka i t. d.“[39].
Cytuje on dalej artykuł pewnego fabrykanta z Northamptonshire, który, wznosząc oczy ku niebu, lamentuje: „Praca we Francji jest o całą trzecią część tańsza, niż w Anglji, gdyż francuscy ubodzy pracują ciężko 1 nie mają wielkich wymagań co do pożywienia i odzieży; głównemi przedmiotami ich spożycia są chleb, owoce, jarzyny, korzenie i suszone ryby, gdyż bardzo rzadko jedzą mięso’ a nawet, gdy pszenica jest droga, bardzo mało chleba“[40]. >;Do! dajmy do tego“, wywodzi dalej autor „Essay‘u“, „że piją oni wodę czystą lub napoje bardzo rozwodnione, dzięki czemu istotnie wydają zdumiewająco mało pieniędzy... Pewno, że u nas trudnoby zaprowadzić taki stan rzeczy, ale nie jest to niemożliwe, jak tego dowodzi niezbite jego istnienie zarówno we Francji jak w Holandji“[41]
Dziś [w r. 1873] posunęliśmy się znacznie dalej, dzięki konkurencji międzynarodowej, której, wskutek rozwoju kapitalistycznego trybu produkcji, zostali poddani robotnicy całej kuli ziemskiej. Dziś już nie o to chodzi, aby płace angielskie zepchnąć na poziom kontynentu europejskiego, lecz o to, by poziom europejski w bliższej lub dalszej przyszłości zniżył się do poziomu chińskiego. Taką perspektywę rozwinął przed swymi wyborcami pan Stapleton, członek parlamentu angielskiego, w mowie, dotyczącej ceny pracy w przyszłości. „Gdy Chiny“, — mówił on — „staną się mocarstwem przemysłowem, to nie wiem, jak ludność przemysłowa Europy wytrzyma konkurencję z niemi, nie schodząc na poziom swych konkurentów“ („Times“, 3 września 1873 r.).
We dwadzieścia łat po przytoczonym „Essay‘u“ z r. 1770 pewien blagier amerykański, świeżo upieczony baron, Yankee Benjamin Thomson (inaczej hrabia Rumford) wszedł na tory takiej samej filantropji, ku chwale bożej i zadowoleniu ludzi. Jego „Essays“ są książką kucharską z wszelkiego rodzaju receptami, mającemi na celu zastąpienie zwykłych drogich potraw stołu robotniczego tańszemi od nich surogatami. Oto szczególnie udatna recepta zadziwiającego „filozofa“: „5 funtów jęczmienia, j funtów kukurydzy, śledzi za 3 pensy, soli za pensa, octu za pensa, pieprzu i przypraw za 2 pensy — w sumie za 20¾ pensa można ugotować zupę dla 64.ludzi, a przy przeciętnych cenach zboża można koszt zredukować do 14 pensa (niecałe 3 fenigi!) na głowę“[42]. Wraz z postępem produkcji kapitalistycznej umiejętność fałszowania towarów uczyniła pomysły Thomsona zbytecznemi[43].
W końcu 18-go wieku i w ciągu pierwszych dziesięcioleci 19-go wieku angielscy dzierżawcy i właściciele ziemscy narzucili robotnikom rolnym, pracującym na dniówkę, zniżkę płac do absolutnego minimum, gdyż zarobek robotników był niższy od minimum, a resztę dopłacano w postaci zapomóg parafjalnych. W tych pięknych czasach szlagonowie angielscy posiadali jeszcze władzę ustalania „prawnych taryf płac robotników rolnych. Oto przykład angielskiego humoru, z jakim angielscy Dogberries[44] wykonywali swe prawo: „Kiedy Sąuires [właściciele ziemscy] w r. 1795 ustalali płace dla Speenhamland, to przedtem zjedli obiad, ale uznali widocznie, że robotnikom obiad jest niepotrzebny... postanowili oni, aby płaca tygodniowa robotnika wynosiła 3 szylingi, dopóki bochenek chleba, ważący 8 funtów 11 uncyj, kosztować będzie szylinga; płaca ta miała wzrastać, opoki cena bochenka chleba nie dojdzie do 1 szylinga i 3 pensów, poczem znowu miała się zmniejszać, dopóki cena bochenka nie osiągnie 2 szylingów. Wtedy ilość pokarmu, przypadająca na robotnika, miała być zmniejszona o 1/5[45].
Niejaki A. Bennett. dzierżawca wielkiej posiadłości, sędzia pokoju, przełożony przytułku dla ubogich i „regulator“ płac roboczych w r. 1814, na zapytanie komisji śledczej Izby Lordów: „Czy zachodzi jakiś stosunek pomiędzy wartością pracy dziennej a wsparciem parafjalnem dla robotników?“ — odpowiedział: „Tak. Tygodniowy dochód każdej rodziny zostaje uzupełniony zapomocą dodatku do płacy nominalnej w ten sposób, aby dosięgał wartości bochenka chleba (8 funtów 11 uncyj) i 3 pensów na głowę... uważamy, że bochenek chleba jest dostatecznym tygodniowym pokarmem dla każdej osoby w rodzinie; zaś trzy pensy są przeznaczone na odzież. O ile parafja woli sama dostarczać odzieży., to my potrącamy te trzy pensy. Praktykuje się to nietylko w calem zachodniem Wiltshire, ale, jak sądzę, w całym kraju“[46]. „Tak to“, woła pewien burżuazyjny pisarz owej epoki, „dzierżawcy przez długie lata degradowali uczciwą klasę swych rodaków, zmuszając ich do szukania schronienia w domach roboczych... Dzierżawca ciągnął coraz większe zyski, ale zarazem nie pozwalał robotnikom na zaoszczędzenie najmniejszego bodaj funduszu spożycia“[47].
Na przykładzie pracy chałupniczej (patrz rozdz. 13, punkt 8 d) pokazaliśmy, jaką rolę w tworzeniu wartości dodatkowej, a więc i funduszu nagromadzenia kapitału, i dziś jeszcze odgrywa bezpośrednia grabież niezbędnego robotniczego funduszu spożycia. Dalsze fakty z tej dziedziny czytelnik znajdzie w następnym rozdziale.
Chociaż we wszystkich gałęziach przemysłu ta część kapitału stałego, która składa się ze środków pracy (maszyn, narzędzi, przyrządów, środków transportowych, budynków i t. d.), musi wystarczyć dla pewnej liczby robotników, określonej przez wielkość przedsiębiorstwa, to jednak nie jest konieczne, aby część ta zmieniała się zawsze w tym samym stosunku, co liczba robotników zatrudnionych. W danym zakładzie fabrycznym 100 robotników przy 8 godzinnym dniu roboczym może dostarczyć 800 godzin pracy. Jeżeli fabrykant chce liczbę tę podnieść o połowę, to może nająć jeszcze 50 robotników; wtedy jednak musi również wyłożyć nowy kapitał, nietylko na płace, ale również na środki pracy. Ale przecież może on również dawnym stu robotnikom kazać pracować po 12 godzin, zamiast po 8, a wtedy wystarczą dotychczasowe środki pracy, które się tylko szybciej zużyją. W ten sposób przyrost pracy, otrzymany dzięki wyższemu natężeniu siły roboczej, może powiększyć wytwór dodatkowy i wartość dodatkową, czyli przedmiot nagromadzenia, choć stała część kapitału nie wzrosła uprzednio w tym stosunku.
W przemyśle dobywającym, naprzykład w górnictwie, materjały surowe nie stanowią części składowej kapitału wyłożonego. Przedmiot pracy nie jest tu wytworem pracy poprzedniej, lecz bezpłatnym darem przyrody. Takim darem są rudy metalowe, węgiel kamienny, kamienie i t. d. Kapitał stały składa się tu wyłącznie niemal ze Środków pracy, mogących bardzo dobrze wytrzymać zwiększenie ilości pracy (naprz. wprowadzenie dziennej i nocnej zmiany robotników). Ale przy innych warunkach niezmienionych masa i wartość wytworu wzrastają w stosunku prostym do zastosowanej pracy. Człowiek i przyroda, pierwsi twórcy wytworów, a więc twórcy materjalnych pierwiastków kapitału, działają tu zgodnie, jak w pierwszym dniu produkcji. Dzięki elastyczności siły roboczej dziedzina nagromadzania rozszerzyła się tu bez uprzedniego powiększenia kapitału stałego.
Wprawdzie w rolnictwie nasiona i nawóz odgrywają tę samą rolę, co materjały surowe w przemyśle, i nie można obsiać więcej gruntu, jeżeli się nie przygotuje zawczasu większej ilości nasion. Ale jeżeli dane są te surowce i środki pracy, to wiadomo, jak cudotwórczy wpływ na masowość wytworu wywiera sama już mechaniczna uprawa roli. W ten sposób większa ilość pracy, dostarczona przez dotychczasową liczbę robotników, podnosi urodzajność gruntu, nie wymagając wyłożenia nowych środków pracy. Znowuż tutaj^ bezpośrednie oddziaływanie człowieka na przyrodę staje się bezpośredniem źródłem zwiększonego nagromadzania, bez interwencji nowego kapitału.
Wreszcie w przemyśle właściwym wszelki dodatkowy rozchód pracy wymaga odpowiedniego dodatkowego rozchodu materjałów surowych, lecz niekoniecznie również rozchodu środków pracy. A ponieważ przemysł dobywający i rolnictwo dostarczają przemysłowi przetwórczemu materjałów surowych dla jego produktów i dla jego środków pracy, więc i przemysł przetwórczy korzysta z tego przyrostu wytworu, który tamte gałęzie produkcji wytworzyły bez dodatkowego przyrostu kapitału.
Wynika stąd następujący wniosek ogólny: kapitał, wcielając w siebie pierwiastkowe twórczynie bogactwa, t. j. siłę roboczą i ziemię, nabiera prężności, pozwalającej mu rozszerzyć elementy swego nagromadzania poza granice, które pozornie zakreśla mu jego własna wielkość, to jest wartość i masa już wytworzonych środków produkcji, w których on bytuje.
Innym ważnym czynnikiem nagromadzania kapitału jest stopień wydajności pracy społecznej.
Wraz z siłą wytwórczą pracy wzrasta masa wytworów, wyobrażających określoną wartość, a więc również i wartość dodatkową danej wielkości. Im bardziej wzrasta siła wytwórcza pracy, tem więcej środków użycia i środków nagromadzania zawiera wartość dodatkowa. Masa wytworu dodatkowego wzrasta zatem przy niezmienionej stopie wartości dodatkowej, a nawet przy zmniejszającej się stopie, o ile tylko spadek ten jest wolniejszy, niż wzrost siły wytwórczej pracy. Jeżeli stosunek podziału wytworu dodatkowego na dochód i kapitał dodatkowy pozostaje niezmieniony, to spożycie kapitalisty może wzrastać bez uszczerbku dla funduszu nagromadzania. Nawet jeżeli wielkość stosunkowa funduszu nagromadzania wzrasta kosztem funduszu spożycia, kapitalista może, dzięki potanieniu towarów, mieć do rozporządzenia tyleż środków użycia, co przedtem, albo więcej. Ale za wzmożoną wydajnością pracy idzie, jakeśmy to już widzieli, potanienie robotnika, czyli wzrost stopy wartości dodatkowej, nawet jeżeli wzrasta realna płaca robocza. Płaca ta bowiem nie wzrasta nigdy w tym samym stopniu, co wydajność pracy. A zatem ta sama wartość kapitału zmiennego uruchomia większą ilość siły roboczej, a więc większą ilość pracy. Ta sama wartość kapitału stałego wyraża się w większej ilości środków produkcji, t. j. większej ilości środków pracy, materjałów surowych i materjałów pomocniczych; dostarcza zatem większej ilości czynników, tworzących produkt, a więc tworzących wartość, czyli wchłaniających pracę. To też przy niezmienionej, a nawet przy zmniejszającej się wartości kapitału dodatkowego, odbywa się nagromadzanie przyśpieszone. Nietylko rozszerza się materjalnie skala reprodukcji, lecz również wytwarzanie wartości dodatkowej wzrasta szybciej, niż wartość kapitału dodatkowego.
Rozwój siły wytwórczej pracy oddziaływa również na kapitał pierwotny, czyli na kapitał już znajdujący się w procesie produkcji. Część funkcjonującego kapitału stałego składa się ze środków pracy, jak maszyny i t. d., które zużywają się w ciągu dłuższych okresów czasu i wtedy dopiero są reprodukowane, czyli zastępowane przez nowe egzemplarze tego samego rodzaju. Ale co roku część tych środków pracy obumiera, czyli dobiega kresu swej produkcyjnej funkcji. Co roku więc część ta znajduje się w stadjum swej perjodycznej; reprodukcji, czyli zostaje zastąpiona przez nowe egzemplarze tego samego rodzaju. Jeżeli siła wytwórcza pracy wzmaga się tam, gdzie przychodzą na świat te środki pracy — a rozwija się ona nieustannie wraz z ciągłym postępem nauki i techniki — to na miejsce starych maszyn, warsztatów, przyrządów i t. d. zjawiają się nowe, potężniejsze i, w stosunku do swego okresu działania — tańsze. Stary kapitał zostaje odtworzony w formie produkcyjniejszej, niezależnie od ciągłych drobnych ulepszeń istniejących środków pracy.
Pozostała część kapitału stałego, materjały surowe i pomocnicze, jest nieustannie odtwarzana w ciągu roku; część zaś, pochodząca z rolnictwa, przeważnie jest odtwarzana corocznie. A zatem wszelkie wprowadzenie ulepszonych metod i t. p. oddziaływa prawie jednocześnie na kapitał świeżo nagromadzony i na kapitał już funkcjonujący. Każdy postęp chemji nietylko pomnaża liczbę substancyj użytecznych i nowych zastosowań substancyj dawniej już znanych i przez to wraz ze wzrostem kapitału rozszerza dziedzinę jego zastosowania. Postęp ten uczy również wciągać zpowrotem w krąg procesu reprodukcji ekskrementy [odpadki] procesów produkcji i spożycia, a więc bez uprzedniego nakładu kapitału stwarza nowy materjał dla kapitału. Jak samo tylko podniesienie natężenia siły roboczej pozwala na lepsze wyzyskanie bogactw naturalnych, podobnie wiedza i technika stwarzają potęgę ekspansji kapitału funkcjonującego, niezależną od jego danej wielkości. Potęga ta oddziaływa zarazem i na tę część kapitału pierwotnego, która wkroczyła w stadjum odnawiania się. Kapitał w swej nowej postaci wchłania bezpłatnie postęp społeczny, dokonany za plecami jego dawnej formy. Jednakowoż temu wzrostowi siły wytwórczej towarzyszy zarazem częściowa deprecjacja kapitałów funkcjonujących. Naprzykład kapitał, tkwiący w maszynie, traci swą wartość, gdy zjawiają się lepsze maszyny tego samego rodzaju. Gdy naskutek konkurencji deprecjacja ta staje się bardzo dotkliwa, to główny jej ciężar wali się na barki robotnika, gdyż kapitalista we wzmożonym wyzysku szuka odszkodowania za poniesione straty.
Praca przenosi na wytwór wartość spożytych przez nią środków produkcji. 2 drugiej strony wartość i masa środków produkcji, uruchomionych przez daną ilość pracy, wzrastają w miarę jak praca staje się wydajniejsza. Chociaż więc ta sama ilość pracy dołącza do wytworu zawsze tylko tę samą ilość wartości nowej, to jednak ze wrostem wydajności pracy wzrasta dawna wartość kapitału, którą praca w tym samym czasie przenosi na wytwór.
Przypuśćmy naprzykład, że przędzarz angielski i indyjski pracują tę samą liczbę godzin z tem samem natężeniem, że zatem wytwarzają w ciągu tygodnia równe wartości. Pomimo tej równości, zachodzi ogromna różnica pomiędzy wartością tygodniowego wytworu Anglika, posługującego się potężnemi maszynami automatycznemi, a Hindusa, posiadającego tylko kołowrotek. Przędzarz angielski przetwarza na przędzę w ciągu jednego dnia paręset razy większą masę bawełny, narzędzi i t. d. Zachowuje więc w swym wytworze paręset razy większą wartość kapitału. Gdyby nawet wartość, wytworzona w ciągu jednego dnia jego pracy, to znaczy wartość nowa, dołączona przezeń do wartości zużytych środków produkcji, była tylko równa wartości dnia pracy Hindusa, to jednak nietylko wyrażałaby się w większej ilości wytworów, lecz również w wielekroć większej wartości tych wytworów, a mianowicie w dawnej wartości, która zostaje przeniesiona na nowy wytwór i znów może funkcjonować jako kapitał.
„W roku 1782“, poucza nas F. Engels, „całkowity zbiór wełny z trzech lat poprzednich (w Anglji) pozostawał w stanie surowym z powodu braku robotników i trwałoby to jeszcze długo, gdyby nie pomoc świeżo wynalezionych maszyn, które umożliwiły wyprzędzenie tej wełny“[48]. Rzecz oczywista, że praca, uprzedmiotowiona w formie maszyn, nie wywołała zpod ziemi ani jednego robotnika, ale praca ta pozwoliła mniejszej liczbie robotników, zapomocą stosunkowo niewielkiego przyrostu pracy żywej, nietylko produkcyjnie spożyć wełnę i dołączyć do niej nową wartość, ale również przechować jej wartość dawną w formie przędzy i t. p. Zarazem dostarczyła ona przez to samo środków i bodźca dla rozszerzonej reprodukcji wełny. Jest to darem przyrodzonym pracy żywej, że przechowuje starą wartość, stwarzając nową. A więc w miarę jak wzrastają skuteczność, rozmiary i wartość jej środków produkcji, a zatem w miarę nagromadzania kapitału, towarzyszącego wzrostowi jej siły wytwórczej — praca ta zachowuje i uwiecznia w coraz nowej formie wciąż wzrastającą wartość kapitału[49]. Ale przy systemie pracy najemnej ta przyrodzona siła pracy wydaje się siłą samozachowawczą kapitału, w który jest wcielona; zupełnie tak samo społeczne siły wytwórcze pracy wydają się cechami kapitału, a stałe przywłaszczanie pracy dodatkowej przez kapitalistę — stałem samopomnażaniem wartości kapitału. Wszystkie siły pracy występują, jako siły kapitału, podobnie jak wszystkie formy wartości towaru jako formy pieniądza.
Ta część kapitału stałego, którą A. Smith nazywa zakładową, a mianowicie środki pracy, jak budynki, maszyny i t. d. — jest zawsze w całości czynna w procesie produkcji, ale zużywa się bardzo powoli i stopniowo tylko przenosi swą wartość na wytwory, których produkcji stopniowo spółdziała. Ta część kapitału stanowi prawdziwy wskaźnik postępu sił wytwórczych. Ze wzrostem jej wzrasta rownież różnica wielkości pomiędzy kapitałem zastosowanym a tą jego cząstką, która jest spożywana w każdym danym momencie. Innemi słowy: wzrasta suma materjalna i wartościowa środków pracy, jak to: budowli, maszyn, rur do drenowania, bydła roboczego, przyrządów wszelkiego rodzaju i t. d., które w ciągu krótszych lub dłuższych, lecz powtarzających się procesów produkcji, funkcjonują w całym swym zakresie, czyli służą osiągnięciu określonych wyników użytecznych, lecz stopniowo tylko zużywają się, dzięki czemu cząstkami tylko tracą swą wartość, a więc również cząstkami tylko przenoszą ją na wytwór. „W tej mierze, w które; środki pracy są twórcami wytworu, nie dołączając doń wartości, a więc są używane w całości, a spożywane tylko częściowo, — -w tej mierze pełnią one swą służbę, jak o tem już była wzmianka, bezpłatnie, na podobieństwo sił przyrody: wody, pary, powietrza, elektryczności i t. d.
Ta bezpłatna służba pracy minionej, opanowanej i ożywionej przez pracę żywą, zostaje nagromadzana w miarę nagromadzania kapitału w skali rozszerzonej.
Ponieważ praca miniona przybiera zawsze postać kapitału, to znaczy pasywa pracy A, B, C i t. d. przybierają postać aktywów nierobotnika X, więc burżuazja i ekonomja polityczna nie szczędzą pochwał zasługom pracy minionej, która według szkockiego genjusza Mac-Cullocha powinna nawet pobierać swój własny żołd (zysk, procent i t. d.)[50]. Wzrastająca wciąż waga pracy minionej, uczestniczącej w żywym procesie pracy w postaci środków produkcji, przypisywana jest przeto jej formie, a mianowicie formie kapitalistycznej, w której zostaje odebrana temu samemu robotnikowi, którego jest minioną i nieopłaconą pracą. Praktyczni działacze produkcji kapitalistycznej oraz jej ideologiczni pyskacze są również niezdolni wyobrazić środków produkcji inaczej, niż z nalepioną na nich antagonisty czną [opartą na sprzecznościach] etykietą społeczną, — jak właściciel niewolników nie mógł sobie wyobrazić robotnika inaczej, niż w postaci niewolnika.
Śród okoliczności, które niezależnie od podziału wartości na dochód i na kapitał, wywierają znaczny wpływ na rozmiary nagromadzania, należy wreszcie wymienić wielkość kapitału wyłożonego.
Przy danym stopniu wyzysku siły roboczej masa wartości dodatkowej jest określona przez liczbę robotników jednocześnie wyzyskiwanych, a ta znów odpowiada, choć w zmiennym stosunku wielkości kapitału. Wraz z ogólną sumą kapitału wzrasta także jego zmienna część składowa, choć nie w tym samym stopniu. Im większe rozmiary posiada produkcja danego pojedyńczego kapitalisty, tem większa jest liczba robotników, jednocześnie przezeń wyzyskiwanych, czyli tem większa jest masa pracy nieopłaconej, którą on sobie przywłaszcza.[51]. Im bardziej przeto wzrasta kapitał wskutek kolejno po sobie następujących nagromadzań, tem bardziej wzrasta również suma wartości, która rozpada się na fundusz spożycia i fundusz nagromadzania. Kapitalista może więc i żyć rozrzutniej, i więcej sobie „odmawiać“. Wreszcie wszystkie sprężyny produkcji działają z tem większą silą, im bardziej rozszerza się skala produkcji wraz ze wzrostem masy wyłożonego kapitału.



5. Tak zwany fundusz pracy.

Kapitaliści, zarówno jak inni uczestnicy wartości dodatkowej, naprzyklad właściciele ziemscy, ich świta oraz ich rządy, corocznie trwonią pokaźną część wytworu dodatkowego. Prócz tego zachowują w swym funduszu spożycia mnóstwo przedmiotów, które się zużywają powoli i które mogłyby znaleźć zastosowanie w reprodukcji; wreszcie używają wielkiej ilości sił roboczych do posług osobistych, a przez to czynią te siły nieprzydatnemi dla produkcji.
A więc kapitalizowana część bogactwa nie jest nigdy tak wielka, jakąby być mogła. Wielkość jej, w stosunku do całości bogactwa społecznego, zmienia się wraz z każdą zmianą w podziale wartości dodatkowej na dochód osobisty i na kapitał dodatkowy; stosunek zaś, na którego podstawie dokonywa się ten podział, podlega ciągłym zmianom, pod wpływem warunków, których w tem miejscu nie możemy bliżej rozpatrzeć. Wystarczy tu stwierdzić, że kapitał nie jest wielkością stałą, lecz jest elastyczną częścią bogactwa społecznego, podległą ciągłym wahaniom i zmianom, w zależności od podziału wartości dodatkowej na dochód i na kapitał dodatkowy.
Widzieliśmy dalej, że nawet przy danej wielkości funkcjonującego kapitału wcielona doń siła robocza, wiedza i ziemia (a przez ziemię w ekonomji rozumiemy wszelkie przedmioty pracy, których przyroda nam dostarcza bez spółudziału człowieka), są czynnikami elastycznemi, które w pewnych granicach mogą rozszerzyć pole jego działania, niezależnie od jego wielkości. Pominęliśmy przytem wszelkie stosunki obiegu, za których sprawą ta sama masa kapitału może osiągać bardzo różne wyniki. Pominęliśmy również wszelki racjonalniejszy układ istniejących środków produkcji i sil roboczych, dający się planowo i bezpośrednio uskutecznić, gdyż założeniem naszem są szranki produkcji kapitalistycznej we właściwych jej granicach, a więc nawskroś żywiołowo wyrosłej formy społecznego procesu produkcji. ekonomja klasyczna zawsze była skłonna pojmować kapitał, jako wielkość stałą, stale dającą te same wyniki. Lecz przesąd ten został podniesiony do godności dogmatu dopiero przez arcyfilistra Jeremjasza Benthama, tę czczą, pedantyczną i gadatliwą wyrocznię rozsądku mieszczańskiego w 19 wieku[52]. Bentham jest tem samem wśród filozofów, czem Marcin Tupper wśród poetów. Obaj mogli być sfabrykowani tylko w Anglji[53].
Z punktu widzenia dogmatu, że kapitał społeczny jest w każdym momencie wielkością stałą, stają się zupełnie niepojęte najzwyklejsze zjawiska procesu produkcji; choćby takie, jak jego nagle rozszerzanie i kurczenie się, a nawet nagromadzanie kapitału[54]. Dogmatem tym posługiwali się sam Bentham oraz Malthus, James Mill, Mac Culloch i inni dla celów apologetycznych, a zwłaszcza poto, aby przedstawić, jako stałą wielkość, pewną część kapitału, a mianowicie kapitał zmienny, czyli zamieniany na siłę roboczą. Stworzono legendę, że materjalna forma bytu kapitału zmiennego, to znaczy ta suma środków utrzymania, którą on wyobraża dla robotników, czyli tak zwany fundusz pracy, stanowi odrębną część bogactwa społecznego, ujętą przez samą naturę w nieprzekraczalne szranki.
Ażeby uruchomić tę część bogactwa społecznego, która ma funkcjonować, jako kapitał stały, czyli, ujmując sprawę ze strony materjalnej, jako środki produkcji, niezbędna jest określona masa pracy żywej. Masę tę określają względy techniczne. Ale względy te nie określają ani liczby robotników, mających uruchomić tę masę pracy, gdyż to zmienia się wraz ze stopniem wyzysku indywidualnej siły roboczej, ani też ceny tej siły roboczej, lecz określają conajwyżej minimalną i przytem bardzo elastyczną granicę tej ceny. Podłożem omawianego dogmatu są następujące fakty: z jednej strony robotnik nie ma głosu przy podziale bogactwa społecznego na środki użycia nierobotników i na środki produkcji. Z drugiej strony tylko w pomyślnych, wyjątkowych wypadkach może on rozszerzyć t. zw. „fundusz pracy“ kosztem „dochodu“ bogacza. „Wola bogacza, mówi Sismondi, „decyduje o losie biedaka... gdyż bogacz sam dokonywa podziału wytworu rocznego. Wszystko to, co bogacz zowie dochodem, zostawia on sobie dla własnego spożycia. To zaś, co zowie kapitałem, oddaje biedakowi w tym celu, aby ten z jego pomocą wytworzył dlań dochód (raczej, aby ten zapomocą owych środków wytworzył dlań dochód dodatkowy)[55].
Do jak niedorzecznej tautologji prowadzi przemianowanie kapitalistycznych szranek funduszu i pracy na jego przyrodzone warunki społeczne, pokazuje nam między innemi profesor Fawcett. „Kapitał obrotowy[56] danego kraju“, powiada on, „jest jego funduszem pracy. Ażeby więc wyliczyć przeciętną płacę pieniężną otrzymywaną przez każdego robotnika, wystarcza poprostu podzielić ten kapitał przez liczbę ludności robotniczej“.[57] Ma to więc znaczyć, ze najpierw sumujemy rzeczywiście wypłacone indywidualne place robocze, potem stwierdzamy, że zapomocą tego dodawania otrzymaliśmy sumę wartości „funduszu pracy“, ustanowionego przez Boga maturę. Wreszcie dzielimy sumę, w ten sposób otrzymaną, — przez liczbę robotników, aby znowuż odkryć, ile mogło wypaść przeciętnie na każdego indywidualnego robotnika. Niezwykle pomysłowy proceder! Ale nie przeszkadza on panu Fawcett jednym tchem dalej recytować: „Całe bogactwo, co roku nagromadzane w Ang p, dzieli się na dwie części. Jedna część zostaje użyta w Angiji, la zachowania naszego własnego przemysłu, druga jest wywożona do innych krajów Część, wkładana w nasz przemysł, stanowi część bogactwa, corocznie nagromadzanego w naszym kraju“.[58] A zatem większa część rocznego przyrostu wytworu dodatkowego, odebranego bez równoważnika robotnikowi angielskiemu, zostaje skapitalizowana nie w Anglji, lecz w krajach obcych. Ale wraz z wywożonym kapitałem dodatkowym zostaje przecież wywieziona zagranicę i część „funduszu pracy“, wynalezionego przez Boga i przez Benthama[59].



Rozdział dwudziesty trzeci.
OGÓLNE PRAWO NAGROMADZANIA KAPITALISTYCZNEGO.
1. Wzrastający popyt na siłę roboczą wraz z nagromadzaniem, przy niezmienionym składzie kapitału.

W rozdziale tym rozpatrujemy wpływ, jaki wzrost kapitału wywiera na los klasy robotniczej. Najważniejszemi czynnikami w badaniach tych są: skład kapitału oraz zmiany, którym skład ten podlega w toku procesu nagromadzania.
Możemy rozpatrywać skład kapitału z dwojakiego punktu widzenia. Pod względem wartości przez skład kapitału rozumieć należy stosunek między kapitałem stałym, czyli wartością srodkow produkcji, a kapitałem zmiennym, czyli wartością siły roboczej, t. j. łączną sumą płac roboczych. Pod względem materji, czynnej w procesie produkcji, każdy kapitał dzieli się na środki produkcji i na żywą siłę roboczą; skład ten określony jest przez stosunek, zachodzący pomiędzy masą zastosowanych środków produkcji, a ilością pracy, potrzebną do ich uruchomienia. Skład kapitału w pierwszem znaczeniu nazywam wartościowym, w drugim — technicznym. Między wartościowym a technicznym składem kapitału zachodzi ścisła współzależność. Aby dać wyraz tej współzależności, nazywam skład wartościowy kapitału, o ile jest on określony przez skład techniczny i odzwierciedla jego zmiany — składem organicznym. Tam, gdzie mowa poprostu o składzie kapitału, należy stale rozumieć skład organiczny.
Liczne kapitały pojedyncze, ulokowane w danej gałęzi produkcji i funkcjonujące w ręku licznych kapitalistów, nawzajem od siebie niezależnych, różnią się mniej lub więcej swym składem. Przeciętna tych pojedynczych składów daje nam skład ogólnego kapitału danej gałęzi przemysłu. Wreszcie przeciętna tych przeciętnych składów poszczególnych gałęzi przemysłu stanowi skład kapitału społecznego danego kraju; i o nim tylko w ostatecznym rachunku będzie mowa w następujących wywodach.
Po tych uwagach wstępnych wróćmy teraz znowu do nagromadzania kapitału.
Wzrost kapitału zawiera w sobie wzrost jego części składowej zmiennej, czyli zamienianej na silę roboczą. Część wartości dodatkowej, zamienianej w kapitał dodatkowy, musi zkolei stale być zamieniana na kapitał zmienny, czyli dodatkowy fundusz pracy. Przypuśćmy teraz, że, przy innych warunkach niezmienionych, skład kapitału pozostaje również bez zmiany, t. j., że dla uruchomienia danej masy środków produkcji, czyli kapitału stałego, potrzeba zawsze tej samej masy siły roboczej, — rzecz oczywista, że wtedy popyt na siłę roboczą oraz fundusz utrzymania robotników będą wzrastały w tym samym stosunku, co kapitał, i tem szybciej, im szybciej kapitał wzrasta. A ponieważ kapitał corocznie przynosi wartość dodatkową, której częsc dołącza się do kapitału pierwotnego, ponieważ przyrost ten zkolei sam wzrasta wraz ze wzrostem rozmiarów kapitału już funkcjonującego, i ponieważ wreszcie, w razie szczególnie silnych bodzcow ku bogaceniu się, jak np. otwarcia nowych rynków lub nowych dziedzin lokaty kapitałów, wskutek powstania nowych potrzeb społecznych i t. d., skala nagromadzania może być nagle rozszerzona drogą prostej zmiany stosunku, w jakim wartość dodatkowa lub wytwór dodatkowy dzielą się na kapitał i dochód, więc potrzeby nagromadzania mogą przewyższyć wzrost siły roboczej, czyli liczby robotników; popyt na robotników może przewyższyć ich podaż, a więc płace robocze mogą wzrosnąć.
Wzrost ten musi nawet nastąpić, jeżeli powyżej założone warunki trwają bez zmiany. Skoro co roku zatrudniona jest większa liczba robotników, niż w roku poprzednim, więc prędzej czy później musimy dojść do punktu, w którym potrzeby nagromadzania poczynają przerastać zwykłą podaż siły roboczej, a więc następuje zwyżka płac. Skargami na tę zwyżkę plac Anglja rozbrzmiewała przez całe piętnaste stulecie i przez pierwszą połowę osiemnastego. Ale mniej lub bardziej pomyślne warunki utrzymania i rozmnażania się robotników najemnych nic nie zmieniają w istocie produkcji kapitalistycznej. Jak reprodukcja prosta odtwarza nieustannie sam stosunek kapitalistyczny, t. j. z jednej strony kapitalistę, a z drugiej — robotnika najemnego, tak samo reprodukcja w skali rozszerzonej, czyli nagromadzanie, odtwarza stosunek kapitalistyczny w skali rozszerzonej: na jednym biegunie więcej kapitalistów, albo więksi kapitaliści, na drugim — więcej robotników najemnych. Widzieliśmy już poprzednio, że reprodukcja siły roboczej w gruncie rzeczy jest spółczynnikiem reprodukcji samego kapitału, siła robocza bowiem nie może się oderwać od kapitału, do którego musi byi nieustannie wcielana, jako środek pomnażania jego wartości; zmiany zaś indywidualnych kapitalistów, którym siła robocza się sprzedaje, przesłaniają nam tylko jej poddańczy stosunek do kapitału. A więc nagromadzanie kapitału jest rozmnażaniem proletarjatu.[60].
Ekonomja klasyczna tak dobrze rozumiała tę zasadę, że jej przedstawiciele, A. Smith, Ricardo i inni, dochodzili nawet, jak już wspominaliśmy o tem wyżej, aż do błędnego utożsamienia nagromadzania ze spożyciem całej skapitalizowanej części wartości dodatkowej przez robotników produkcyjnych, czyli z jej przekształcaniem w dodatkowych robotników najemnych.
Już w roku 1696 mówił John Bellers: „Gdyby ktoś miał 100 tysięcy akrów ziemi, tyleż funtów szterlingów i taką samą ilość bydła, ale nie miał robotników, to czemby ten bogacz mógł być? Chyba sam robotnikiem. A skoro robotnik stwarza bogacza, przeto im więcej robotników, tem więcej bogaczy... Praca ubogiego jest kopalnią bogacza.“[61]
Podobnie Bernard de Mandeville, na początku 18-go wieku:. „Tam, gdzie własność cieszy się dostateczną ochroną, byłoby łatwiej żyć bez pieniędzy, niż bez ubogich, gdyż ktoby pracował?... Jeżeli jednak ubogich należy bronić przed zagłodzeniem, to również nie powinni oni otrzymywać nic takiego, co jest warte zaoszczędzenia. Jeżeli ten i ów niezwykłą pracowitością i zaciskaniem pasa zdoła się wznieść z najniższej klasy, w której wyrósł, na szczebel wyższy, to niechaj nikt mu w tem nie przeszkadza: oszczędny tryb życia jest niewątpliwie najzbawienniejszy dla każdej osoby prywatnej w społeczeństwie. Ale wszystkie narody bogate są zainteresowane w tem, aby jak największa część ubogich nie była nigdy bezczynna, żeby oni zawsze wydawali wszystko to, co otrzymują... Jedynym bodźcem do karnej pracy dla tych, którzy pracą codzienną zarabiają na życie, są ich potrzeby, którym mądrość każe ulżyć, ale które byłoby szaleństwem zaspokoić. Płaca mierna jest jedyną rzeczą, która może człowieka pracy uczynić pilnym. Zbyt niska płaca doprowadzi go, zależnie od usposobienia, do apatji lub rozpaczy; zbyt wysoka uczyni go hardym i leniwym... Z tego, co dotąd powiedziano, wynika, że w kraju wolnym, gdzie niewolnictwo nie jest dozwolone, najpewniejszem bogactwem jest mnóstwo pracowitych ubogich. Nie mówiąc już o tem, że stanowią oni niezawodne źródło rekruta dla floty i armji, niktby bez nich nie mógł używać bogactwa i żaden kraj nie mógłby korzystać ze swych produktów. Ażeby społeczeństwo [złożone oczywiście z nierobotników] było szczęśliwe i aby lud był pomimo trudnych warunków bytu zadowolony, trzeba, aby ogromna większość pozostała nieoświecona i uboga. Wiedza rozszerza i pomnaża nasze pragnienia, im mniej zaś człowiek pragnie, tem łatwiej potrzeby jego mogą być zaspokojone“[62].
Mandeville, człowiek uczciwy i umysł światły, nie rozumie jeszcze, że sam mechanizm procesu nagromadzania pomnaża wraz z kapitałem masę „pracowitych ubogich“, t. j. robotników najemnych, którzy przekształcają swą siłę roboczą we wzrastającą siłę pomnażania wzrastającego kapitału i przez to właśnie muszą uwieczniać swą zależność od swego własnego wytworu, uosobionego w postaci kapitalisty. Sir F. M. Eden w swem „Położeniu ubogich, czyli historji klasy pracującej w Anglji“ poświęca temu stosunkowi zależności następujące uwagi: „Plon przyrodzony naszej ziemi z pewnością nie “wystarcza na całe nasze utrzymanie; nie moglibyśmy się zaopatrzyć ani w odzież, ani w mieszkanie, ani w pożywienie bez pracy uprzedniej, to też przynajmniej część społeczeństwa musi pracować bez wytchnienia... Są inni, którzy choć „nie sieją i nie przędą“, rozporządzają jednak wytworem pracy, lecz zawdzięczają swe uwolnienie od pracy tylko cywilizacji i porządkowi. Są oni tylko tworem instytucyj społecznych[63]. Uznały one bowiem, że płody pracy można nabywać nietylko pracą. Ludzie materjalnie niezależni zawdzięczają swój majątek wyłącznie pracy innych, a nie swej własnej zdolności, która wcale nie jest lepsza, niż zdolność tych innych. Nie posiadanie ziemi i pieniędzy, lecz dowództwo nad pracą („the command of labour“) odróżnia bogaczy od pracującej części społeczeństwa... Plan ten [aprobowany przez Edena] dałby posiadaczom władzę i wpływ dostateczny, acz nie za wielki... na tych, co na nich pracują, i postawiłby tych robotników w stan nie nędzy i poddaństwa, lecz dogodnej i swobodnej zależności („a State of easy and liberał dependence“). Tego rodzaju stosunek zależności, jak wie o tem każdy znawca natury ludzkiej i jej dziejów, jest niezbędny dla dobrobytu samych robotników“.[64] Sir F. M. Eden, zauważmy mimochodem, jest jedynym, w ciągu osiemnastego wieku, uczniem Adama Smitha, którego własne prace mają pewne znaczenie.[65]
W tych najpomyślniejszych dla robotników warunkach nagromadzania, które dotychczas przyjmowaliśmy jako założenie, ich stosunek zależności od kapitału przybiera formy znośne, czyli jak Eden powiada, „dogodne i swobodne”. W miarę wzrostu kapitału zależność ta nie staje się intensywniejsza, lecz tylko ekstensywniejsza, to znaczy, że wraz z rozmiarami kapitału i liczbą jego poddanych rozszerza się tylko dziedzina jego panowania i wyzysku. Coraz, większa część ich własnego wytworu dodatkowego, rosnącego — i w rosnącym stopniu zamienianego w kapitał dodatkowy, powraca do robotników w postaci środków płatniczych. Dzięki temu mogą oni rozszerzyć krąg swych potrzeb, lepiej zaopatrywać swój fundusz spożycia, złożony z ubrania, mebli i t. d., a nawet stworzyć sobie niewielki fundusz oszczędności pieniężnych. Ale jak nieco lepsze traktowanie, lepsza strawa i przyodziewek, wreszcie trochę więcej „peculium“[66] nie wyzwalają jeszcze niewolnika ze stosunku zależności i z wyzysku, podobnie nie wyzwalają one robotnika najemnego. Wzrost ceny pracy naskutek nagromadzania kapitału świadczy w rzeczywistości jedynie o tem, że długość i ciężar złotego łańcucha, który robotnik najemny już sam sobie wykuł, pozwalają go nieco rozluźnić. W sporach, prowadzonych na ten temat, przeważnie zapominano o rzeczy najważniejszej, t. j. o differentia specifica [cesze wyróżniającej] produkcji kapitalistycznej. Siła robocza jest tu kupowana nie poto, aby jej służba lub jej wytwór służyły do zaspokojenia osobistych potrzeb nabywcy. Celem nabywcy jest pomnażanie wartości jego kapitału, wytwarzanie towarów, które zawierają więcej pracy, niż on opłacił, a zatem zawierają pewną część wartości, która ma go nie kosztuje, a którą on jednak realizuje przy sprzedaży towaru. Wytwarzanie wartości dodatkowej, czyli wyrabianie zysku, jest absolutnem prawem produkcji kapitalistycznej. Siła robocza może znaleźć nabywców o tyle tylko, o ile zachowuje środki produkcji jako kapitał, o ile odtwarza swą własną wartość jako kapitał i o ile dostarcza pracy nieopłaconej, jako źródła kapitału dodatkowego.
A więc warunki sprzedaży siły roboczej, czy to mniej czy więcej pomyślne dla robotnika, zawierają już w sobie konieczność ciągłego powtarzania jej sprzedaży oraz wciąż rozszerzającej się reprodukcji bogactwa jako kapitału. Widzieliśmy już, że płaca robocza z natury swej wymaga stałego dostarczania przez robotnika określonej ilości pracy nieopłaconej. Wzrost płacy roboczej, pomijając ewentualność, że towarzyszyć mu może spadek ceny pracy, w najlepszym razie oznacza tylko ilościowe zmniejszenie pracy nieopłaconej, której robotnik musi dostarczyć. Nigdy jednak to zmniejszenie nie może dojść do punktu, w którym zagroziłoby samemu systemowi kapitalistycznemu, to znaczy kapitalistycznemu charakterowi procesu produkcji oraz odtwarzaniu jego własnych warunków: z jednej strony środków produkcji i środków utrzymania, jako kapitału, z drugiej strony siły roboczej, jako towaru, na jednym biegunie — kapitalisty, na drugim — robotnika najemnego. Jeżeli pominiemy przytem gwałtowne walki o wysokość plac — a już Adam Smith wykazał, że naogół w tych walkach majster zawsze zostaje majstrem — to wzrost ceny pracy, spowodowany nagromadzaniem kapitału, prowadzi do następującej alternatywy.
Albo cena pracy w dalszym ciągu wzrasta, ponieważ wzrost jej nie hamuje postępu nagromadzania; nic w tem niema dziwnego, ponieważ, jak powiada A. Smith, „nawet przy zmniejszonym zysku kapitały nietylko mogą rosnąć w dalszym ciągu, ale nawet o wiele szybciej, niż przedtem... Wielki kapitał przy małym nawet zysku wzrasta naogół szybciej, niż mały kapitał przy wielkim zysku“ — („Wealth of nations“, II, str. 189). W tym wypadku jest oczywiste, że zmniejszenie pracy nieopłaconej bynajmniej nie przeszkadza rozszerzeniu dziedziny panowania kapitału. Tego rodzaju ruch płac raczej przyzwyczaja robotnika do tego, by widział cale swe zbawienie w zbogaceniu swego pana.
Albo też — a to jest druga strona tej alternatywy — nagromadzanie słabnie wskutek zwyżki ceny pracy, gdyż bodziec, którym jest chęć zysku, zostaje przytępiony. Nagromadzanie zmniejsza się.
Ale jednocześnie znika przyczyna tego zmniejszenia, mianowicie dysproporcja między kapitałem a siłą roboczą, podległą wyzyskowi, nadmiar kapitału w stosunku do podaży siły roboczej. Mechanizm kapitalistycznego procesu produkcji sam więc usuwa przeszkody, które chwilowo sobie stwarza. Cena pracy spada znowu na poziom, odpowiadający potrzebie pomnażania wartości kapitału; przyczem poziom ten może być równie dobrze wyższy, jak niższy lub też równy poziomowi, który przed zwyżką płac uchodził za normalny.
Widzimy więc, że w pierwszym wypadku nie zmniejszenie absolutnego lub stosunkowego wzrostu siły roboczej, czyli ludności robotniczej, czyni kapitał nadmiernym, lecz przeciwnie, wzrost kapitału sprawia, że siła robocza, podległa wyzyskowi, staje się niedostateczna. W drugim zaś wypadku nie zwiększenie absolutnego łub stosunkowego wzrostu siły roboczej, czyli ludności robotniczej, czyni kapitał niedostatecznym, lecz przeciwnie, zmniejszenie kapitału sprawia, że siła robocza staje się nadmierna i że cena jej spada. W ten sposób ruchy absolutne nagromadzania kapitału odzwierciadlają się w ruchach względnych masy wyzyskiwanej siły roboczej, a wskutek tego wydaje się, że są wywołane jej własnym ruchem. Mówiąc językiem matematyki, wielkość nagromadzania stanowi zmienną niezależną, wielkość płacy — zmienną zależną, a nie odwrotnie. Podobnie w kryzysowej fazie cyklu przemysłowego, powszechny spadek cen towarów występuje jako wzrost wartości względnej pieniądza, a w fazie rozkwitu — powszechna zwyżka cen towarów występuje jako spadek wartości względnej pieniądza. Tak zwana „Currency school“ wysnuwa stąd wniosek, że przy cenach wysokich kursuje za mało pieniędzy, przy cenach niskich — za wiele. Jej ignorancja i zupełne wypaczanie faktów[67] znajdują godną paralelę u ekonomistów, którzy sprowadzają owe zjawiska nagromadzania do tego, że robotników najemnych jest raz za mało, raz za wiele.
Prawo, rządzące produkcją kapitalistyczną, a będące zarazem podstawą rzekomego „przyrodzonego prawa zaludnienia“, sprowadza się poprostu do tego, co następuje: stosunek pomiędzy nagromadzaniem kapitału a stopą płacy jest niczem innem, jak stosunkiem pomiędzy pracą nieopłaconą, przekształconą w kapitał, a przyrostem pracy, potrzebnym dla uruchomienia kapitału dodatkowego. Nie jest to więc bynajmniej stosunek między dwiema wielkościami niezależnemi, z jednej strony wielkością kapitału, z drugiej — liczbą ludności robotniczej, jest to raczej w ostatniej instancji tylko stosunek między pracą opłaconą a nieopłaconą tej samej ludności robotniczej. Jeżeli ilość pracy nieopłaconej, dostarczanej przez klasę robotniczą, a nagromadzanej przez klasę kapitalistów, wzrasta tak szybko, że może być zamieniona w kapitał jedynie dzięki nadzwyczajnemu przyrostowi pracy opłaconej, to płaca się podnosi, a zatem, przy innych warunkach niezmienionych, zmniejsza się stosunkowo praca nieopłacona. Z chwilą jednak, gdy zmniejszenie to dojdzie do punktu, w którym praca dodatkowa, żywiąca kapitał, nie może już być zaofiarowana w ilości normalnej, następuje reakcja: coraz mniejsza część dochodu podlega kapitalizacji, nagromadzanie słabnie, i zwyżkowy ruch płac zostaje odepchnięty wstecz. A zatem wzrost ceny pracy jest ujęty zgóry w pewne szranki, które nietylko nie naruszają podstaw systemu kapitalistycznego, lecz również zabezpieczają jego reprodukcję w skali rosnącej. Prawo nagromadzania kapitału, błędnie przystrajane w szatę prawa przyrody, w rzeczywistości wyraża to tylko, że sama istota nagromadzania kapitalistycznego wyklucza wszelkie takie zmniejszenie wyzysku pracy, względnie taki wzrost ceny pracy, jakieby mogło przynieść poważniejszy uszczerbek stałej reprodukcji stosunku kapitalistycznego, i przytem jego reprodukcji w stale rozszerzającej się skali[68]. Nie może być inaczej przy takim trybie produkcji, gdzie robotnik istnieje dla potrzeb pomnażania istniejących wartości, a nie odwrotnie, bogactwo rzeczowe — dla potrzeb rozwoju robotnika. Podobnie jak w religji człowiek jest ujarzmiony przez twór swej własnej głowy, tak w produkcji kapitalistycznej — przez twór swych własnych rąk[69].



2. Stosunkowe zmniejszenie się zmiennej części kapitału, w przebiegu nagromadzania i towarzyszącej mu centralizacji.

Sami nawet ekonomiści przyznają, że zwyżkę plac roboczych sprowadzają nie aktualne rozmiary bogactwa społecznego, ani też wielkość już funkcjonującego kapitału, lecz jedynie ciągły wzrost nagromadzania i stopień szybkości tego wzrostu. Adam Smith w swych badaniach nad nagromadzaniem uważa tę przesłankę za zasadę, która rozumie się sama przez się. (A. Smith: „Wealth of nations, ks. I, rozdz. 8) Dotychczas rozpatrywaliśmy jedynie pewną szczególną fazę tego procesu, tę mianowicie, w której wzrost kapitału odbywa się przy niezmienionym składzie technicznym kapitału. Lecz proces ów przekracza tę fazę.
Jeżeli dane są ogolne podstawy systemu kapitalistycznego, to w przebiegu nagromadzania dochodzimy zawsze do punktu, gdy rozwój siły wytwórczej pracy społecznej staje się najpotężniejszą dźwignią nagromadzania. „Ta sama przyczyna“, powiada A. Smith (w cytowanym wyżej rozdziale), „która powoduje zwyżkę płac, a mianowicie wzrost kapitału, zdąża do podniesienia siły wytwórczej pracy i sprawia, że mniejsza ilość pracy może wytwarzać większą ilość produktu“.
Jeżeli pominiemy warunki przyrodzone, jak urodzajność ziemi i t. p., jeżeli jeszcze pominiemy sprawność poszczególnych wytwórców niezależnych i pracujących oddzielnie, co zresztą ujawnia się raczej jakościowo w dobroci wytworów, niż ilościowo w ich masie, to stopa wydajności pracy w danem społeczeństwie wyrazi się w stosunkowej wielkości środków produkcji, które robotnik zamienia w wytwór w ciągu danego czasu, przy tem samem natężeniu siły roboczej. Masa środków produkcji, któremi robotnik działa, — wzrasta wraz z wydajnością jego pracy. Środki produkcji odgrywają przy tem dwojaką rolę. Wzrost jednych jest następstwem, innych zaś — warunkiem wzrastającej wydajności pracy. Tak np. wraz z rękodzielniczym podziałem pracy i z zastosowaniem maszyn zwiększa się ilość surowca, przerabianego w tym samym czasie, a więc większa ilość materjału surowego i materjałów pomocniczych wstępuje do procesu pracy. Jest to następstwo rosnącej wydajności pracy. Ale z drugiej strony masa zastosowanych maszyn, bydła roboczego, nawozów mineralnych, rur do drenowania i t. d. jest warunkiem wzrostu wydajności pracy. To samo dotyczy środków produkcji, skoncentrowanych w postaci budynków, wielkich pieców, środków przewozowych i t. d. Lecz wzrost wielkości środków produkcji w stosunku do wchłanianej przez nie siły roboczej jest wyrazem wzrostu wydajności pracy, bez względu na to, czy jest jego następstwem, czy też warunkiem.
W epoce powstawania wielkiego przemysłu w Anglji wynaleziono sposób przekształcania surowego żelaza z domieszką koksu w żelazo, zdatne do kucia. Metoda ta, zwana pudlingowaniem, polega na wydzielaniu węgla z lanego żelaza w piecach odpowiedniej konstrukcji. Zastosowanie jej’ pociągnęło za sobą ogromny wzrost rozmiarów wielkich pieców, wprowadzenie urządzeń do wytwarzania prądu gorącego powietrza i t. d., jednem słowem tego rodzaju pomnożenie środków pracy i przerabianych materjałów, zużywanych przez tę samą ilość pracy, że odtąd żelazo mogło być dostarczane w ilościach dość wielkich i po cenach dość tanich, aby wyprzeć drzewo i kamień z całego szeregu zastosowań.
Jednak pudlingarz, czyli robotnik, zatrudniony przy oczyszczaniu surowego żelaza z węgla, musi wykonywać tego rodzaju pracę ręczną, że wielkość pieca, który on może obsłużyć, zależy od jego osobistych zdolności. Ta okoliczność powstrzymuje obecnie [rok 1874] ów imponujący wzrost metalurgji, który datuje się od wynalezienia pudlingowania w r. 1780.
„Faktem jest“, utyskuje „The Engineering“, organ inżynierów angielskich, „że stary sposób ręcznego pudlingowania jest dziś niemal przeżytkiem barbarzyństwa... Przemyśl nasz dąży do tego, aby na różnych szczeblach fabrykacji przerabiać jak największe masy surowca. Dlatego też widzimy, że w różnych gałęziach metalurgji z roku na rok powstają coraz ogromniejsze wielkie piece, coraz cięższe młoty parowe, coraz potężniejsze walcownie, coraz bardziej wyolbrzymione narzędzia pracy. Pośród tego powszechnego wzrostu — wzrostu środków produkcji w stosunku do pracy zastosowanej — samo pudlingowanie pozostało prawie bez zmiany i stanowi dziś zawadę nie do zniesienia dla całego ruchu przemysłowego... To też wielkie przedsiębiorstwa zamierzają wprowadzić teraz piece o automatycznem obracaniu, mogące przerabiać olbrzymie ładunki surowca, którym żadna praca ręczna nigdyby nie sprostała“[70].
A więc pudlingowanie, która wywołało przewrót w hutnictwie Żelaznem i ogromnie powiększyło masę środków pracy i surowca, przerabianego przez daną ilość pracy, w dalszym przebiegu nagromadzania samo stało się zaporą ekonomiczną, której dziś przemysł chce się pozbyć zapomocą nowych metod, zdolnych rozsadzić szranki, hamujące dalszy wzrost materjalnych środków produkcji w stosunku do pracy zastosowanej. Takie są dzieje wszelkich odkryć i wynalazków, powstających na gruncie nagromadzania, jak już wykazaliśmy tam, gdzie była mowa o rozwoju produkcji nowożytnej od jego początku aż do naszych czasów[71].
W przebiegu nagromadzania widzimy więc nietylko ilościowy i równomierny wzrost różnych materjalnych składników kapitału: rozwój sił wytwórczych pracy społecznej, będący wynikiem tego postępu, wyraża się też w zmianach jakościowych, w stopniowych zmianach technicznych składu kapitału. Objektywny, rzeczowy czynnik procesu pracy wzrasta w stosunku do czynnika subjektywnego, osobowego, a mianowicie: masa środków pracy i surowców wzrasta w stosunku do sumy zużytkowujących je sił roboczych. W miarę jak kapitał czyni pracę wydajniejszą, jego zapotrzebowanie pracy zmniejsza się w stosunku do jego wielkości.
Ta zmiana w technicznym składzie kapitału, wzrost masy środków produkcji w porównaniu do masy siły roboczej, nadającej im życie, odzwierciedla się w jego składzie wartościowym, we wzroście stałej części wartości kapitału kosztem jego części zmiennej. Naprzykład początkowo 50% danego kapitału zostaje wyłożone na środki produkcji, a 50% — na siłę roboczą; później, z rozwojem wydajności pracy, 80% na środki produkcji, a już tylko 20% na siłę roboczą i t. d.
To prawo postępującego wzrostu stałej części kapitału w stosunku do zmiennej można stwierdzić na każdym kroku (jak to już zostało wykazane wyżej) zapomocą porównawczego badania cen towarów, przyczem możemy równie dobrze zestawiać różne okresy gospodarcze jednego narodu, jak różne kraje w tym samym okresie. Względna wielkość tego składnika ceny, który wyobraża tylko zużyte środki produkcji, czyli stałą część kapitału, pozostaje w prostym stosunku do postępów nagromadzania, a względna wielkość drugiej części ceny, wyobrażającej zapłatę za pracę, czyli zmienną część kapitału, naogół w stosunku odwrotnym.
Ale zmniejszenie zmiennej części kapitału w stosunku do stałej, czyli zmiana wartościowego składu kapitału, w przybliżeniu tylko odzwierciedla zmianę w składzie jego składników rzeczowych. Jeżeli naprzykład z wartości kapitału, włożonego w przędzalnię, 7/8 przypada dziś na kapitał stały, a 1/8 na zmienny, podczas gdy w początku 18-go wieku ½ przypadała na kapitał stały, a ½ na zmienny, — to przeciwnie masa surowca, środków pracy i t. d., spożywana produkcyjnie przez daną ilość pracy przędzarskiej, jest dziś setki razy większa, aniżeli na początku wieku 18-go. Przyczyna polega poprostu na tem, że wraz ze wzrostem, wydajności nietylko wzrasta masa zużywanych przez nią środków produkcji, lecz również zmniejsza się ich wartość w porównaniu z ich masą. Zatem wartość ich podnosi się absolutnie, ale nie proporcjonalnie do ich masy. Wzrost różnicy pomiędzy stalą a zmienną częścią kapitału jest więc daleko wolniejszy, niż wzrost różnicy pomiędzy masą środków produkcji, w które zamienia się kapitał stały, a masą siły roboczej, w którą zamienia się kapitał zmienny. Pierwsza różnica wzrasta wraz z drugą, ale w mniejszym stopniu.
Zauważmy zresztą, aby uniknąć nieporozumień, że choć postęp nagromadzania zmniejsza wielkość względną zmiennej części kapitału, to jednak bynajmniej przez to nie wyłącza wzrostu jej wielkości absolutnej. Przypuśćmy, że dana wartość kapitału dzieli się pierwotnie na 50% kapitału stałego i 50% zmiennego, później na 80^ kapitału stałego i 20% zmiennego. Jeżeli jednak tymczasem kapitał pierwotny, dajmy na to 6.000 f. szt. wzrósł do 18.000 f. szt., to i jego zmienna część składowa wzrosła o 1/5. Wynosiła 3.000 f. szt., obecnie zaś wynosi 3.600 f. szt. Lecz gdy przedtem wystarczyłoby powiększenie kapitału o 20%, aby podnieść zapotrzebowanie pracy o 20%, to obecnie to samo wymaga potrojenia kapitału pierwotnego.
Wykazaliśmy w dziale czwartym, jak rozwój społecznej siły wytwórczej pracy każe przypuszczać kooperację na wielką skalę i jak tylko przy tem założeniu można zorganizować podział i połączenie prac, poczynić oszczędności na środkach produkcji dzięki masowemu ich skoncentrowaniu, powołać do życia środki pracy, które już z materjalnej natury swojej wymagają zbiorowego stosowania, jak np. całe zespoły maszyn, zmusić do służenia potężne siły przyrody i przekształcić proces produkcji w techniczne zastosowanie nauki. Na podstawie produkcji towarowej, gdy środki produkcji są własnością osób prywatnych, gdy zatem robotnik ręczny bądź wytwarza towary oddzielnie i samodzielnie, bądź też w braku środków do samodzielnej pracy, sprzedaje swą siłę roboczą, jako towar, zasada kooperacji urzeczywistnia się tylko drogą wzrostu kapitałów indywidualnych, czyli w miarę, jak społeczne środki produkcji i środki utrzymania przechodzą na własność prywatną kapitalistów. Na gruncie produkcji towarowej, produkcja na wielką skalę może się rozwinąć tylko w formie kapitalistycznej. Pewne nagromadzenie kapitału w ręku indywidualnych wytwórców towarów stanowi więc przesłankę przemysłu nowożytnego, czyli tego spółdziałania stosunków społecznych i metod technicznych, które nazywamy szczególnym kapitalistycznym rodzajem produkcji lub specyficznie kapitalistycznym trybem produkcji[72]. Musimy więc założyć istnienie tego nagromadzenia przy przejściu od rzemiosła do przemysłu kapitalistycznego. Możemy nazwać je nagromadzaniem pierwotnem, ponieważ jest ono podstawą historyczną, a nie wynikiem historycznym właściwej produkcji kapitalistycznej. Skąd ono samo bierze początek, tego w tem miejscu nie mamy jeszcze potrzeby badać. Dość, że stanowi ono dla nas punkt wyjścia. Ale wszystkie metody podnoszenia społecznej siły wytwórczej pracy, które wyrosły na tym gruncie, są zarazem metodami wzmożonego wytwarzania wartości dodatkowej lub produktu dodatkowego, który zkolei jest pierwiastkiem nagromadzania kapitału. Są to więc zarazem metody wytwarzania kapitału przez kapitał, czyli metody nagromadzania przyspieszonego. Ciągła zamiana powrotna wartości dodatkowej w kapitał występuje w postaci wzrostu wielkości kapitału, wkraczającego do procesu produkcji. Zkolei wzrost kapitału staje się podstawą rozszerzenia skali produkcji, z towarzyszącemi jej metodami podnoszenia siły wytwórczej pracy i przyśpieszonego wytwarzania wartości dodatkowej. Jeżeli więc pewien stopień nagromadzenia kapitału jest warunkiem specyficznie kapitalistycznego trybu produkcji, to zkolei ten ostatni powoduje przyśpieszone nagromadzanie kapitału. A więc wraz z nagromadzaniem kapitałów rozwija się specyficznie kapitalistyczny tryb produkcji, a ze specyficznie kapitalistycznym trybem produkcji — nagromadzanie kapitału. Oba te czynniki ekonomiczne, w złożonym stosunku wzajemnie udzielanych sobie bodźców, powodują zmianę w technicznym składzie kapitału, wskutek której jego zmienna część składowa staje się coraz mniejsza w porównaniu z częścią stałą.
Każdy kapitał indywidualny stanowi większą lub mniejszą koncentrację [skupienie w jednych rękach] środków produkcji i zarazem dowództwa nad większą lub mniejszą armją robotniczą. Każde nagromadzenie staje się środkiem dalszego nagromadzania. Wraz z powiększaniem masy bogactwa, funkcjonującego jako kapitał, rozszerza ono koncentrację tego bogactwa w rękach kapitalistów indywidualnych, a więc i podstawę produkcji na wielką skalę i specyficznie kapitalistycznych metod produkcji. Wzrost kapitału społecznego dokonywa się w postaci wzrostu wielu kapitałów indywidualnych. Przy pozostałych warunkach niezmienionych, kapitały indywidualne, a wraz z niemi koncentracja środków produkcji, wzrastają w takim stosunku, w jakim stanowią proporcjonalne części całkowitego kapitału społecznego. Zarazem od kapitałów pierwotnych oddzielają się ich rozgałęzienia i funkcjonują, jako nowe kapitały samoistne. Wielką rolę w tem odgrywa między innemi podział majątków w rodzinach kapitalistów. To też wraz z nagromadzaniem kapitału wzrasta również w mniejszym lub większym stopniu liczba kapitalistów. Dwa punkty charakteryzują tę odmianę koncentracji, która bezpośrednio opiera się na nagromadzaniu lub raczej z niem się utożsamia.
1. Wzrastająca koncentracja społecznych środków produkcji w rękach pojedynczych kapitalistów, przy innych warunkach niezmienionych, jest ograniczona przez stopień wzrostu bogactwa społecznego. 2. Część kapitału społecznego, tkwiąca w każdej poszczególnej dziedzinie produkcji, jest podzielona pomiędzy wielu kapitalistów, którzy występują wobec siebie jako samodzielni, i współzawodniczący wytwórcy towarów. A więc nagromadzanie i towarzysząca mu koncentracja kapitałów są nietylko rozproszone na wiele punktów, ale również wzrost kapitałów już funkcjonujących krzyżuje się z powstawaniem kapitałów nowych i z podziałem starych. Jeżeli więc nagromadzanie kapitału z jednej strony występuje jako rosnąca koncentracja środków produkcji i dowództwa nad pracą, to z drugiej strony przybiera ono postać wzajemnego odpychania się wielu kapitałów indywidualnych.
Temu rozdrobnieniu całkowitego kapitału społecznego oraz wzajemnemu odpychaniu jego odłamków przeciwdziała ich przyciąganie. Nie jest to już prosta, utożsamiająca się z nagromadzaniem, koncentracja srodkow produkcji i dowództwa nad pracą. Jest to koncentracja już utworzonych kapitałów, zniesienie ich samoistności indywidualnej, wywłaszczanie kapitalisty przez kapitalistę, przekształcenie wielu kapitałów mniejszych w niewiele większych. Proces ten tem rożni się od poprzedniego, że polega tylko na odmiennym podziale kapitałów już istniejących i funkcjonujących, że więc jego pole działania bynajmniej nie jest ograniczone przez absolutny w wzrost bogactwa społecznego, czyli absolutną granicę nagromadzania. Kapitał skupia się tu wielkiemi masami w jednem ręku, ponieważ gdzieindziej wymyka się z wielu rąk. Jest to właściwa centralizacja [ześrodkowanie] kapitałów w odróżnieniu od ich akumulacji [nagromadzania] i koncentracji [skupienia].
Prawa tej centralizacji kapitałów, czyli przyciąganie kapitału przez kapitał, nie mogą być w tem miejscu wyłożone. Wystarczy krotka wzmianka rzeczowa. Walka konkurencyjna jest prowadzona zapomocą obniżania ceny towaru. Taniość towarów zależy caeteris paribus [przy innych warunkach równych] od wydajności pracy, a ta zkolei — od rozmiarów produkcji. Dlatego większe kapitały zwyciężają mniejsze. Dalej należy pamiętać, że wraz z rozwojem kapitalistycznego trybu produkcji wzrasta owo minimum kapitału indywidualnego, które jest niezbędne do funkcjonowania przedsiębiorstwa w warunkach normalnych. To też mniejsze kapitały cisną się do dziedzin produkcji, które wielki przemysł opanował dopiero sporadycznie lub niezupełnie. Konkurencja sroży się tu w stosunku prostym do liczby i w stosunku odwrotnym do wielkości współzawodniczących kapitałów. Kończy się ona zawsze upadkiem wielu drobniejszych kapitalistów, których kapitały częściowo przechodzą do rąk zwycięzców, częściowo giną.
Produkcja kapitalistyczna powołuje ponadto do życia zupełnie nową potęgę — kredyt, który z początku wkrada się chyłkiem, jako skromny pomocnik nagromadzania, niewidzialnemi nićmi wyciągający środki pieniężne, w mniejszych lub większych ilościach rozsiane na powierzchni społeczeństwa i ściągający je do rąk indywidualnych, lub stowarzyszonych kapitalistów, lecz niebawem staje się nową i straszliwą bronią w walce konkurencyjnej, i wreszcie przekształca się w olbrzymi mechanizm społeczny dla centralizacji kapitałów.
W miarę rozwoju produkcji kapitalistycznej i nagromadzania kapitału rozwijają się również konkurencja i kredyt, dwie najpotężniejsze dźwignie centralizacji. Postęp nagromadzania pomnaża przyton materjał centralizacji, a mianowicie kapitały indywidualne, podczas gdy rozszerzanie produkcji kapitalistycznej stwarza z jednej strony potrzebę społeczną, a z drugiej — środki techniczne owych potężnych przedsiębiorstw przemysłowych, których powstanie wymagało uprzedniej centralizacji kapitału. Dziś więc wzajemne przyciąganie kapitałów indywidualnych i dążenie ku ich centralizacji są silniejsze, niż kiedykolwiek. A chociaż wielkość stosunkowa i rozmach ruchu centralizującego są do pewnego stopnia określone przez już osiągniętą wielkość bogactwa kapitalistycznego i przez wyższość jego mechanizmu gospodarczego, to jednak postęp centralizacji jest niezależny od pozytywnego wzrostu wielkości kapitału społecznego. I to odróżnia szczególnie centralizację od koncentracji, będącej tylko odmiennym wyrazem reprodukcji w skali rozszerzonej. Centralizacja może nastąpić wskutek samej tylko zmiany podziału kapitałów już uformowanych, czyli wskutek prostego przegrupowania ilościowego części składowych kapitału społecznego. Kapitał może skupiać się tu w wielkich ilościach w jednem ręku dlatego, że gdzieindziej odjęty jest wielu rękom. W danej gałęzi przemysłu centralizacja osiągnęłaby swój kres, gdyby wszystkie ulokowane w niej kapitały zlały się w jeden. W danem społeczeństwie kres ten byłby osiągnięty dopiero wtedy, gdyby całkowity kapitał społeczny zjednoczył się w ręku bądź pojedynczego kapitalisty, bądź jednego tylko zrzeszenia kapitalistów[73].
Centralizacja uzupełnia dzieło nagromadzania, ponieważ umożliwia kapitalistom przemysłowym rozszerzenie skali ich operacyj. Czy to rozszerzenie jest następstwem nagromadzania, czy też centralizacji; czy centralizacja dokonywa się na drodze przymusowego wcielania kiedy pewne kapitały stają się ośrodkami tak silnie przyciągającemi pozostałe, że rozrywają ich spójność indywidualną i przyciągają ku sobie ich oddzielne odłamki — czy też zlewanie się pewnej ilości utworzonych, względnie tworzących się kapitałów dokonywa się gładziej, zapomocą tworzenia spółek akcyjnych — skutek ekonomiczny pozostaje zawsze ten sam. Rozszerzenie rozmiarów zakładów przemysłowych stanowi wszędzie punkt wyjścia dla szerszej organizacji pracy zbiorowej, dla szerszego rozwoju jej sił materjalnych, a zatem dla postępującego przekształcania procesów produkcji pojedynczych i prowadzonych rutynicznie — w procesy produkcji społecznie połączone i regulowane na podstawie naukowej.
Ale jest rzeczą jasną, że nagromadzanie, czyli stopniowe powiększanie kapitałów zapomocą reprodukcji, przechodzącej z ruchu okrężnego w ruch spiralny, stanowi proces bardzo powolny w porównaniu z centralizacją, która wymaga jedynie ilościowego przegrupowania oddzielnych i nawzajem uzupełniających się części kapitału społecznego. Świat obywałby się jeszcze bez kolei żelaznych, gdyby miał czekać na to, aż nagromadzanie doprowadzi pojedyncze kapitały do tej miary, której wymaga budowa kolei. Natomiast centralizacja, zapomocą spółek akcyjnych, dokonała tego w mgnieniu oka. A podczas gdy centralizacja w ten sposób potęguje i przyspiesza działanie nagromadzania, to zarazem przyspiesza ona i potęguje przewroty w technicznym składzie kapitału, które powiększają jego część stałą kosztem części zmiennej i przez to zmniejszają stosunkowe zapotrzebowanie pracy.
Masy kapitału, stapiane raptownie w procesie centralizacji, odtwarzają się i rozmnażają tak samo, jak inne kapitały, lecz prędzej od nich, i zkolei stają się nowemi potężnemi dźwigniami nagromadzania społecznego. Gdy więc mowa o postępach nagromadzania społecznego, to — w dzisiejszych czasach — rozumie się przez to milcząco także i działanie centralizacji.
Wzrost rozmiarów indywidualnych mas kapitałów stwarza materjalną podstawę nieustannego przekształcania samego trybu produkcji. Produkcja kapitalistyczna ogarnia wciąż nowe gałęzie pracy, dotychczas wcale jeszcze przez nią nieopanowane, albo opanowane tylko formalnie, lub częściowo. Prócz tego na gruncie jej wyrastają całkiem nowe gałęzie pracy, od samego początku już przez nią opanowane. Wreszcie, w gałęziach pracy, już prowadzonych trybem kapitalistycznym, siła wytwórcza pracy jest rozwijana sposobem cieplarnianym. We wszystkich tych wypadkach liczba robotników spada w stosunku do masy używanych przez nich środków produkcji. Coraz większa część kapitału zostaje zamieniana w środki produkcji, — coraz mniejsza — w siłę roboczą. W miarę wzrostu koncentracji i technicznej skuteczności środków produkcji, stają się one w coraz słabszym stopniu środkami zatrudnienia robotników. Pług parowy jest o wiele skuteczniejszym środkiem produkcji, aniżeli pług zwyczajny, lecz wartość kapitału, włożonego weń, jest daleko mniejszym środkiem zatrudnienia robotnika, niż gdyby kapitał ten był włożony w pług zwyczajny. 2 początku właśnie nowy kapitał, dołączony do dawnego, umożliwia rozszerzenie i techniczne przekształcenie przedmiotowych warunków produkcji. Niebawem jednak zmiana składu organicznego i przekształcenia techniczne rozciągają się w większym lub mniejszym stopniu także i na cały kapitał dawny, w miarę jak ten dobiega kresu swej reprodukcji i odnawia się. To przekształcenie kapitału dawnego jest w pewnym sensie niezależne od absolutnego wzrostu kapitału społecznego, podobnie jak niezależna jest odeń centralizacja. Ale ta ostatnia — która tylko rozdziela inaczej istniejący kapitał społeczny i stapia w jedną całość liczne kapitały dawne — działa znowu, jako potężny czynnik tego przekształcenia dawnego kapitału.
A więc z jednej strony kapitał dodatkowy, utworzony w toku nagromadzania, przyciąga coraz mniej robotników w stosunku do swej wielkości. 2 drugiej strony kapitał dawny, perjodycznie odtwarzany w nowym składzie, odpycha coraz więcej robotników, poprzednio przezeń zatrudnionych.

3. Wzrastające wytwarzanie przeludnienia względnego, czyli rezerwowej armji przemysłu.

Nagromadzanie kapitału, które pierwotnie występuje tylko jako rozszerzenie ilościowe, dokonywa się, jak widzieliśmy, wśród ciąągłych zmian jakościowych w składzie kapitału, wśród nieustannego wzrostu jego części stałej kosztem części zmiennej[74] i w ten sposób zmniejsza względne zapotrzebowanie pracy. Jaki wpływ ruch ten wywiera na położenie klasy robotników najemnych? Specyficznie kapitalistyczny tryb produkcji, odpowiadający mu rozwój siły wytwórczej pracy i spowodowana przez to zmiana organicznego składu kapitału nietylko dotrzymują kroku postępowi nagromadzania, czyli wzrostowi bogactwa społecznego. Posuwają się one nierównie szybciej, ponieważ nagromadzaniu prostemu, czyli absolutnemu rozszerzeniu kapitału całkowitego towarzyszy centralizacja jego pierwiastków indywidualnych, a technicznemu przeKształceniu kapitału dodatkowego — techniczne przekształcenie kapitału pierwotnego. Wraz z postępem nagromadzania zmienia się więc stosunek kapitału stałego do zmiennego w ten sposób, że jeżeli pierwotnie wynosił 1:1, to później 2:1, 3:1, 4:1, 5:1, 7:1 i t. d.; a więc w miarę wzrostu kapitału„ już nie 1/2 jego całkowitej wartości zamieniana jest w siłę; roboczą, ale ⅓, ¼, ⅕, ⅛ i t. d., natomiast w środki produkcji — ⅔, ¾, ⅘, ⅚, ⅞ i t. ± A ponieważ zapotrzebowanie pracy jest określone nie przez rozmiary całkowitego kapitału, lecz przez rozmiary jego zmiennej części składowej, więc zmniejsza się ono coraz bardziej wraz ze wzrostem kapitału całkowitego, zamiast wzrastać w tym samym, co on stosunku, jakeśmy to przypuszczali dotychczas. Zapotrzebowanie pracy zmniejsza się w stosunku do wielkości kapitału całkowitego, przytem w progresji przyśpieszonej wraz ze wzrostem tej wielkości.
Wprawdzie wraz ze wzrostem kapitału całkowitego wzrasta również jego część składowa zmienna, czyli wcielona w skład kapitału siła robocza, lecz w stale zmniejszającym się stosunku. Coraz krótsze są przerwy, podczas których nagromadzanie działa, jak proste rozszerzanie produkcji na danej podstawie technicznej. Nagromadzanie kapitału całkowitego, przyśpieszone w progresji rosnącej, staje się potrzebne już nietylko dla wyzyskiwania danej dodatkowej liczby robotników, lub nawet, wobec ciągłego przekształcania kapitału dawnego, dla zatrudniania robotników już czynnych. Wzrost nagromadzania i centralizacji ze swej strony staje się źródłem nowej zmiany w składzie kapitału, czyli nowego przyśpieszonego zmniejszania się jego części składowej zmiennej w porównaniu ze stałą. To względne zmniejszenie się zmiennej składowej części kapitału, przyśpieszające się wraz ze wzrostem kapitału całkowitego, ale w tempie szybszem, niż on wzrasta, po drugiej stronie wydaje się odwrotnie absolutnym wzrostem ludności robotniczej, zawsze szybszym niż wzrost kapitału zmiennego, czyli środków jej zatrudnienia. Raczej nagromadzanie kapitału wytwarza i to w stosunku do swego rozmachu i swych rozmiarów, ludność robotniczą nadmierną względnie, to znaczy nadmierną w stosunku do średnich potrzeb pomnażania wartości kapitału, a więc ludność robotniczą zbyteczną, czyli nadmiar ludności robotniczej.
Przy rozpatrywaniu całkowitego kapitału społecznego dostrzegamy, że ruch jego nagromadzania bądź wywołuje zmiany perjodyczne, — bądź różne jego czynniki występują równocześnie w różnych dziedzinach produkcji. W niektórych dziedzinach dokonywa się zmiana składu kapitału, bez zmiany jego absolutnej wielkości, wskutek samej tylko centralizacji; w innych mamy wzrost absolutny kapitału, związany z absolutnem zmniejszeniem się jego części składowej zmiennej, lub wchłanianej przezeń siły roboczej; jeszcze w innych dziedzinach kapitał bądź wzrasta na danej podstawie technicznej, i przyciąga dodatkową siłę roboczą w proporcji swego wzrostu, — bądź następuje zmiana organiczna i zmniejsza się jego składowa część zmienna; we wszystkich dziedzinach wzrost zmiennej części kapitału, a więc liczby robotników zatrudnionych, wiąże się zawsze z raptownemi wahaniami tej liczby i stwarzaniem przejściowego przeludnienia, które bądź występuje w formie bardziej widocznej, jako usuwanie już zajętych robotników, bądź w formie mniej widocznej, ale niemniej skutecznej, jako utrudniony odpływ nadmiaru ludności robotniczej przez jego zwykłe ujścia[75]. Wraz z wielkością już funkcjonującego kapitału społecznego i ze stopniem jego wzrostu, z rozszerzeniem się skali produkcji i masy uruchomionych robotników, z rozwojem siły wytwórczej ich pracy, z szerszym i pełniejszym wytryskiem wszystkich źródeł bogactwa — rozszerza się również i skala, w jakiej silniejsze przyciąganie robotników przez kapitał jest związane z silniejszem ich odpychaniem, potęguje się szybkość zmian w składzie organicznym kapitału i w jego formie technicznej, i wzrasta liczba dziedzin produkcji, obejmowanych tym przewrotem bądź jednocześnie, bądź kolejno. W ten sposób ludność robotnicza, wytwarzając nagromadzanie kapitału, zarazem wytwarza w coraz większym zakresie środki, które ją samą czynią stosunkowo nadmierną[76]. Jest to prawo zaludnienia, właściwe kapitalistycznemu trybowi produkcji, gdyż faktycznie każdy historyczny tryb produkcji ma swe własne prawa zaludnienia, mające moc w danej epoce historycznej. Oderwane prawo zaludnienia istnieje tylko w stosunku do roślin i zwierząt, aż do historycznego momentu interwencji człowieka.
Jeżeli jednak nadmiar ludności robotniczej jest koniecznym wytworem nagromadzania, czyli wzrostu bogactwa na podstawie kapitalistycznej, to nadmiar ten staje się odwrotnie dźwignią nagromadzania kapitału, a nawet warunkiem istnienia produkcji kapitalistycznej. Stanowi on rozporządzalną rezerwową armję przemysłu, zupełnie tak absolutnie podległą kapitałowi, jakgdyby ją kapitał własnym kosztem wyhodował. Dostarcza ona, w miarę zmiennych potrzeb pomnażania wartości kapitału, zawsze gotowego ludzkiego materjału wyzysku, niezależnie od granic rzeczywistego przyrostu ludności.
Wraz z nagromadzaniem kapitału i towarzyszącym mu rozwojem siły wytwórczej pracy, wzmaga się siła raptownej ekspansji kapitału, nietylko dlatego, że wzrasta elastyczność kapitału funkcjonującego i że powiększa się bogactwo absolutne, którego kapitał jest jedynie elastyczną częścią; nietylko dlatego, że kredyt za wszelką poszczególną podnietą w mgnieniu oka dostarcza produkcji niezwykłej części tego bogactwa w charakterze kapitału uzupełniającego. Warunki techniczne samego procesu produkcji (maszyny, środki przewozowe i t. d.) umożliwiają w najszerszym zakresie niezmiernie szybką przemianę wytworu dodatkowego w dodatkowe środki produkcji. Masa bogactwa społecznego, rosnącego w miarę postępu nagromadzania i dającego się przekształcić w wytwór dodatkowy, ciśnie się gwałtownie bądź ku starym gałęziom produkcji, przed któremi nagle otwierają się nowe rynki, bądź ku nowym, jak to koleje i t. d., których potrzeba wynika z rozwoju starych. We wszystkich tych wypadkach trzeba nagle i bez raptownego zmniejszania skali produkcji w innych dziedzinach przerzucać wielkie masy ludzkie na rozstrzygające pozycje. Mas tych dostarcza nadmiar ludności. Ów charakterystyczny krąg żywota nowożytnego przemysłu, ze swym dziesięcioletnim cyklem, przerywanym tylko przez pomniejsze wahania, okresów średniego ożywienia, produkcji pod Wysokiem ciśnieniem, przesilenia i zastoju, opiera się na ciągiem tworzeniu rezerwowej armji przemysłu, czyli nadmiaru ludności, na jej słabszem czy silniejszem wchłanianiu i na jej ponownem odtwarzaniu. Zmiany faz cyklu przemysłowego ze swej strony pomnażają przeludnienie i stają się jednym z głównych czynników, odtwarzających je.
Ten osobliwy bieg życia przemysłu nowoczesnego, niespotykany w żadnej poprzedniej epoce dziejów ludzkości, był niemożliwy również w okresie dziecięcym produkcji kapitalistycznej. Postęp techniki posuwał ’się powoli, a rozpowszechniał się jeszcze wolniej. Skład kapitału zmieniał się bardzo stopniowo. Nagromadzaniu kapitału naogoł odpowiadał więc stosunkowy wzrost popytu na pracę. Ale jakkolwiek powoli w porównaniu z epoką nowożytną odbywało się nagromadzanie kapitału, to jednak natrafia! on na przyrodzone szranki, ograniczające wzrost podległej wyzyskowi ludności robotniczej; usunięcie tych szranek było możliwe jedynie zapomocą środków gwałtownych, o których będzie mowa poniżej.“[77] Gwałtowne i raptowne rozszerzenie się skali produkcji jest przesłanką jej raptownego skurczu. Skurcz ten zkolei znów wywołuje rozszerzenie, ale to ostatnie jest niemożliwe bez gotowego już materjału ludzkiego, bez pomnażania liczby robotników, niezależnego od absolutnego wzrostu ludności. Pomnażanie to dokonywa się zapomocą prostego procesu, który stale „zwalnia“ część robotników zapomocą metod, zmniejszających liczbę robotników zatrudnionych w stosunku do powiększonej produkcji. Cala więc forma ruchu nowożytnego przemysłu wyrasta z ciągłego zamieniania ludności robotniczej w ludność bezroboczą lub półroboczą. Powierzchowność ekonomji politycznej w tem się między innemi ujawnia, że rozszerzenia i ograniczenia kredytu, będące tylko przejawami kolejnych faz cyklu przemysłowego, uważa ona za ich przyczynę. Zupełnie jak ciała niebieskie, raz wprawione w pewien ruch określony, stale go już powtarzają, tak samo produkcja społeczna, raz wciągnięta w ów ruch, stale odtwarza swe kolejne rozszerzenia i skurcze. Skutki stają się zkolei przyczynami, a zmienne fazy całego tego procesu, który stale odtwarza swe własne warunki, stają się perjodyczne. Dopiero odkąd przemysł maszynowy puścił głębokie korzenie i nabrał przeważającego znaczenia w przemyśle krajowym, odkąd dzięki temu handel zagraniczny jął przeważać nad wewnętrznym; odkąd rynek światowy objął olbrzymie przestrzenie Ameryki, Azji, Australji; odkąd wreszcie dość liczne stały się państwa przemysłowe, konkurujące ze sobą; — odtąd dopiero wystąpiły owe powtarzające się stale cykle, których kolejne fazy trwają lata, i które za każdym razem prowadzą do ogólnego kryzysu, który, zamykając jeden cykl, rozpoczyna cykl nowy. Dotychczas taki cykl trwał zazwyczaj dziesięć lub jedenaście lat; ale nie mamy żadnego powodu, by uważać tę liczbę za niezmienną. Przeciwnie, wyłożone przez nas tutaj prawa rozwoju kapitalizmu uzasadniają przypuszczenie, że jest to liczba zmienna, i że stopniowo ulegnie zmniejszeniu.
Z chwilą ustalenia się perjodyczności cyklów przemysłowych, nawet ekonomja polityczna zaczyna rozumieć konieczność przeludnienia względnego, t. j. w stosunku do przeciętnych potrzeb pomnażania wartości kapitału, jako warunku istnienia nowożytnego przemysłu.
„Przypuśćmy — powiada H. Merivale, niegdyś profesor ekonomji politycznej w Oksfordzie, a później urzędnik angielskiego ministerstwa kolonij — przypuśćmy, że w czasie kryzysu państwo się wysili, aby się pozbyć, drogą emigracji, paruset tysięcy zbytecznych ubogich; jakiż będzie z tego skutek? Ten, że przy pierwszem wznowieniu popytu na pracę da się odczuć jej brak. Najszybsza nawet reprodukcja ludzi wymaga bądź co bądź okresu całego pokolenia, aby zastąpić robotników dorosłych. Ale zyski naszych fabrykantów głównie są zależne od możności wyzyskania pomyślnego momentu ożywienia popytu i powetowania poprzedniego okresu zastoju. Tylko dowództwo nad maszynami i nad silą roboczą zapewnia im tę możność. Muszą znajdować wolne ręce do pracy; muszą mieć możność wzmagania w miarę potrzeby swej działalności, lub osłabiania jej, zależnie od stanu rynku; inaczej w żaden sposób nie będą mogli, wśród zażartego wyścigu konkurencji, utrzymać tej przewagi, na której się opiera bogactwo naszego kraju“.[78]
Nawet Malthus uznaje w przeludnieniu, które w swej ograniczoności wyprowadza on z absolutnego przerostu ludności robotniczej, a nie z jej względnego nadmiaru, konieczny warunek nowożytnego przemysłu. Mówi on, co następuje: „Rozumne zwyczaje, ograniczające małżeństwo, mogą zaszkodzić, krajowi, opierającemu swój byt głównie na przemyśle i handlu, jeżeli osiągną pewien stopień rozpowszechnienia wśród klasy robotniczej tego kraju... Wynika to z natury zaludnienia, że przyrost robotników, wskutek zwiększonego zapotrzebowania, może być dostarczony na rynek dopiero po upływie 16—18 lat, podczas gdy zamiana zaoszczędzonego dochodu w kapitał może się uskutecznić o wiele szybciej. Kraj jest zawsze wystawiony na niebezpieczeństwo, że jego fundusz pracy wzrośnie prędzej, niż ludność“[79]. Ekonomja polityczna uznała w ten sposób stałe wytwarzanie względnego nadmiaru ludności robotniczej za konieczność nagromadzania kapitału, poczem, przybierając doprawdy bardzo pasującą do niej pozę starej panny, wkłada w usta swemu „cudnemu ideałowi“ kapitalisty następujące słowa, zwrócone do „zbytecznych“ robotników, wyrzuconych na bruk przez swój własny twór, a mianowicie przez kapitał dodatkowy: „My, fabrykanci, robimy dla was, co możemy, pomnażając kapitał, z którego wy musicie żyć; wy musicie dokonać reszty, dostosowując liczbę swą do środków utrzymania“.[80]
Produkcja kapitalistyczna nie zadowala się tą ilością rozporządzanej siły roboczej, której dostarcza jej naturalny przyrost ludności. Aby mieć swobodę ruchów, wymaga ona armji rezerwowej przemysłu, niezależnej od owej przyrodzonej granicy.
Dotychczas wychodziliśmy z założenia, że wzrost lub zmniejszenie kapitału zmiennego ściśle odpowiada wzrostowi lub zmniejszeniu liczby zatrudnionych robotników.
Jednakowoż kapitał zmienny wzrasta, przy niezmienionej a nawet przy zmniejszającej się liczbie podległych mu robotników, jeżeli robotnik indywidualny dostarcza więcej pracy, i jeżeli wskutek tego płaca jego rośnie, chociaż cena pracy pozostaje niezmieniona albo nawet spada, lecz spada wolniej niż wzrasta jej masa. Wzrost kapitału zmiennego jest wtedy wykładnikiem większej ilości pracy, ale nie większej liczby zatrudnionych robotników. Każdy kapitalista jest bezwzględnie zainteresowany w tem, aby określoną ilość pracy wycisnąć raczej z mniejszej liczby robotników, aniżeli równie tanio lub bodaj taniej — z większej. W tym ostatnim wypadku nakład kapitału stałego wzrasta w stosunku do masy uruchomionej pracy, w pierwszym zaś wypadku — o wiele wolniej. Im większe są rozmiary produkcji, tem silniej działa ten motyw. Moc jego wzrasta wraz z nagromadzaniem kapitału.
Widzieliśmy już, że rozwój kapitalistycznego trybu produkcji i siły wytwórczej pracy — będący zarazem przyczyną i skutkiem nagromadzania kapitału — pozwala kapitaliście, przy tym samym nakładzie kapitału zmiennego, uruchomić większą ilość pracy, dzięki większemu, pod względem ekstensywności lub intensywności, wyzyskowi robotników. Dalej widzieliśmy, że kapitalista za tę samą wartość kapitału nabywa większą ilość sil roboczych, gdy w coraz większym stopniu zastępuje wprawniejszych robotników przez mniej wprawnych, dojrzałych — przez niedojrzałych, mężczyzn — przez kobiety i dorosłych — przez młodocianych.
A zatem, z postępem nagromadzania z jednej strony, większy kapitał zmienny uruchomia większą ilość pracy, nie najmując większej liczby robotników; z drugiej strony kapitał zmienny o tej samej wielkości uruchomia większą ilość pracy przy tej samej masie siły roboczej; i wreszcie uruchomia większą ilość sił roboczych niższej kategorji, rugując siły robocze wyższej kategorji.
Wytwarzanie względnego nadmiaru ludności, czyli zwalnianie robotników, postępuje więc jeszcze szybciej aniżeli techniczne przekształcenie procesu produkcji, przyspieszane zresztą i tak przez postęp nagromadzania, i aniżeli odpowiadające mu stosunkowe zmniejszenie zmiennej części kapitału w porównaniu z częścią stałą. Jeżeli środki produkcji, wzrastając zarówno pod względem rozmiarów, jak siły działania, stają się w mniejszym stopniu środkami zatrudnienia robotników, to stosunek ten zmienia się zkolei przez to, że w miarę wzrostu siły wytwórczej pracy, kapitał szybciej podnosi swą podaż pracy, aniżeli swe zapotrzebowanie robotników. Przeciążenie pracą zatrudnionej części klasy robotniczej pomnaża szeregi jej rezerwy, podczas gdy odwrotnie, spotęgowany nacisk, który rezerwa ta zapomocą konkurencji wywiera na robotników zatrudnionych, zmusza ich do pracy nadmiernej i do uległości względem rozkazów kapitału. Skazywanie pewnej części klasy robotniczej na przymusową bezczynność zapomocą przeciążenia pracą innej części, i odwrotnie, staje się środkiem zbogacania się oddzielnego kapitalisty,[81] a zarazem przyśpiesza wytwarzanie armji rezerwowej przemysłu w skali, odpowiadającej postępowi społecznego nagromadzania.
Na przykładzie Anglji widzimy, jak wielką rolę gra ten czynnik w wytwarzaniu względnego nadmiaru ludności. Jej środki techniczne „zaoszczędzania“ pracy są olbrzymie. A jednak, gdyby jutro nastąpiło ogólne ograniczenie pracy do normy racjonalnej, stopniowanej przytem w stosunku do różnych warstw klasy robotniczej, zależnie od pici i wieku, to dzisiejsza ludność robotnicza okazałyby się absolutnie niedostateczna, aby utrzymać produkcję krajową na obecnym poziomie. Większość robotników obecnie „nieprodukcyjnych“ musiałaby zamienić się w „produkcyjnych“.
Naogół biorąc, powszechne wahania płacy roboczej są wyłącznie regulowane przez rozszerzanie się i skurcze rezerwowej armji przemysłu, odpowiadające zmianom faz cyklu przemysłowego. A więc są określone me przez ruch absolutne; liczby ludności robotniczej, lecz przez zmienny stosunek, w jakim klasa robotnicza rozpada się na armję czynną i armję rezerwową, przez wzrost lub zmniejszanie się wielkości względnej nadmiaru ludności, przez stopień w jakim produkcja to wchłania ten nadmiar, to go znów zwalnia. Dla przemysłu nowożytnego z jego dziesięcioletnim cyklem i z fazami tego cyklu, przerywanemi zresztą w przebiegu nagromazania przez coraz częściej następujące po sobie wahania nieregularne, byłoby to zaiste piękne prawo, któreby uzależniało ruch kapitału od absolutnego ruchu liczby ludności, zamiast regulować zapotrzebowanie i zaofiarowanie pracy zapomocą rozszerzania i kurczenia kapitału, czyli według każdorazowych potrzeb pomnażania jego wartości, dzięki czemu rynek pracy to wydaje się względnie pusty, ponieważ kapitał się rozszerza, to przepełniony, ponieważ kapitał się kurczy. A jednak to prawo jest dogmatem ekonomji politycznej! W myśl jego płaca robocza podnosi się naskutek nagromadzania kapitału. Wyższa płaca robocza jest bodźcem do szybszego rozmnażania ludności robotniczej, a to znów trwa dopóty, dopóki nie nastąp, przepełnienie rynku pracy, a więc dopóki kapitał nie okaże się niedostateczny w stosunku do podaży pracy. Wtedy płaca robocza spada i ukazuje się zkolei odwrotna strona medalu. Spadek płacy roboczej przerzedza stopniowo ludność robotniczą, przez co kapitał znów staje się w stosunku do niej nadmierny; lub też, jak inni to objaśniają, zniżka płacy, wraz z odpowiadającem jej spotęgowaniem wyzysku, przyspiesza zkolei nagromadzanie kapitału, a zarazem niższa płaca hamuje wzrost klasy robotniczej. A zatem znów powracają warunki, przy których podaż pracy jest mniejsza, niż popyt na nią, płaca się wznosi i t. d. Pięknie by ten system ruchu odpowiadał potrzebom rozwiniętej produkcji kapitalistycznej! Toż zanimby zdążył nastąpić, pod wpływem zwyżki plac, jakikolwiek realny przyrost ludności, zdolnej do pracy, wiele razy już minąłby czas, w którego ciągu kampanja przemysłowa musi być przeprowadzona i stoczona rozstrzygająca bitwa.
W latach 1849—1859, wraz ze spadkiem cen zboża, nastąpiła w angielskich okręgach rolniczych pewna, w praktyce czysto nominalna, zwyżka płac. Tak więc w Wiltshire płaca tygodniowa podniosła się z 7 do 8 szylingów, w Dorsetshire z 7 lub 8 do 9 szyligów i t. d. Było to następstwem niezwykłego odpływu nadmiaru ludności wiejskiej, spowodowanego popytem wojennym, masową rozbudową kolei, fabryk, kopalni i t. d. Im niższa jest płaca, tem wyższą stopą procentową musi się wyrażać nawet nieznaczna podwyżka. Jeżeli np. płaca tygodniowa w wysokości 20 szylingów podnosi się do 22 szylingów, to podwyżka wyniesie 10%; jeżeli natomiast płaca wysokości 7 szyk wzrasta do 9 szyk, to podwyżka procentowa wyniesie 284/7%, co wygląda bardzo pokaźnie. W każdym razie dzierżawcy podnieśli lament, a nawet „London Economist“ bardzo poważnie ględził o „powszechnej i wydatnej podwyżce płac“[82] z powodu tych płac głodowych! Cóż uczynili dzierżawcy? Czyż może czekali, aż robotnicy rolni wskutek tak świetnych plac rozmnożą się do tego stopnia, aby place ich musiały się zniżyć, jak to się odbywa w dogmatycznym łbie ekonomisty? Sprowadzili więcej maszyn i w okamgnieniu robotnicy stali się „zbyteczni, w takim stosunku, jaki nawet dzierżawców mógł zadowolić. Włożyli oni w rolnictwo „więcej kapitału“, niż poprzednio i w produkcyjniejszej formie. A wskutek tego zapotrzebowanie pracy spadło nietylko stosunkowo, lecz również absolutnie.
Owa fikcja ekonomiczna miesza prawa, regulujące ogólny ruch płac roboczych, czyli stosunek pomiędzy klasą robotniczą, t. j. całkowitą siłą roboczą, a całkowitym kapitałem społecznym, z prawami, które rządzą podziałem ludności robotniczej pomiędzy poszczególne dziedziny produkcji. Jeżeli naprzykład w danej gałęzi produkcji, dzięki pomyślnej konjunkturze, nagromadzanie postępuje szczególnie szybko, zyski są większe od zysków przeciętnych, a stąd napływa tu kapitał dodatkowy, to wzrosną oczywiście zapotrzebowanie pracy i płaca robocza. Wyższa płaca przyciąga ku pomyślnie usytuowanej dziedzinie większy odsetek ludności robotniczej, dopóki nie nastąpi przesycenie siłą roboczą i płaca na czas dłuższy nu spadnie znów do swego poprzedniego poziomu przeciętnego, albo nawet jeszcze niżej, jeżeli napływ siły roboczej był zbyt wielki. Wte y napływ robotników do danej gałęzi produkcji nietylko ustaje, lecz nawet ustępuje miejsca ich odpływowi. Tu właśnie ekonomista wyobraża sobie, że widzi, „gdzie i jak“ wzrost płacy wywołuje absolutne zwiększenie liczby robotników, a wraz z absolutnem zwiększeniem liczby robotników — zmniejszenie płacy, ale w gruncie rzeczy widzi on tylko miejscowe wahania rynku pracy w poszczególnej dziedzinie produkcji, widzi tylko zjawiska podziału ludności robotniczej pomiędzy różne dziedziny lokaty kapitału, w zależności od jego zmiennych potrzeb.
Rezerwowa armja przemysłu, czyli względny nadmiar ludności, w okresach zastoju i średniego ożywienia wywiera nacisk na czynną armję robotniczą, a powściąga jej wymagania w okresach nadprodukcji i przemysłowej gorączki. Przeludnienie względne jest więc podłożem prawa, rządzącego zapotrzebowaniem i zaofiarowaniem pracy. Zamyka ono pole działania tego prawa w szranki, bezwzględnie odpowiadające właściwej kapitałowi żądzy wyzysku i panowania.
W tem miejscu wypada powrócić do jednego z wielkich czynów ekonomicznej apologetyki. Przypominamy sobie, że gdy, wraz z wprowadzeniem nowych maszyn lub rozpowszechnieniem starych, cząstka kapitału zmiennego przekształca się w kapitał stały, ekonomista — apologeta przedstawia czynność tę, która „wiąże“ kapitał i „zwalnia“ robotnika, wręcz odwrotnie, twierdząc, iż zwalnia ona kapitał dla robotnika [por. rozdział 13, punkt 6, „Teorja kompensaty i t. d.“]. Teraz dopiero możemy należycie ocenić bezczelność apologety. Zwolnieni są nietylko robotnicy, bezpośrednio wyrugowani przez maszyny, ale również ich jutrzejsi zastępcy i wreszcie kontyngent dodatkowy, normalnie przyjmowany przy zwykłym rozwoju przedsiębiorstwa na jego starej podstawie technicznej. Wszyscy oni już są „wolni“, i każdy nowy kapitał, poszukujący zastosowania, może nimi dysponować. Bez względu na to, czy ów nowy kapitał przyciągnie tych, czy też innych robotników, wpływ jego na ogólne zapotrzebowanie pracy będzie dopóty równy zeru, dopóki wystarcza on na to właśnie, aby odciągnąć z rynku tyleż rąk roboczych, ile maszyny wyrzuciły na rynek. Jeżeli zatrudni mniejszą liczbę, to ilość „zbytecznych“ wzrośnie; jeżeli większą — to ogólne zapotrzebowanie pracy wzrośnie jedynie o przewyżkę świeżo zatrudnionych nad zwolnionymi. Zwiększenie zapotrzebowania pracy, jakie mogłyby spowodować nowe kapitały, szukające lokaty, jest przeto w każdym wypadku zneutralizowane w tych granicach, w jakich zaspokajają je robotnicy, wyrzuceni na bruk przez maszyny.
A więc mechanizm produkcji kapitalistycznej dba o to, żeby absolutnemu powiększeniu kapitału nie towarzyszył odpowiedni wzrost ogólnego zapotrzebowania pracy. I to apologeta nazywa kompensatą za nędzę, za cierpienia, za śmierć, grożącą robotnikom, wyrzuconym na bruk podczas okresu przejściowego, który zapędza ich do szeregów rezerwowej armji przemysłu.
Zapotrzebowanie pracy nie jest równoznaczne z powiększaniem kapitału, ani jej zaofiarowanie ze wzrostem klasy robotniczej. Nie oddziaływują tu wzajemnie na siebie dwie potęgi niezależne. Les dés sont pipés [kości są fałszywe]. Kapitał działa naraz po obu stronach! Jeżeli nagromadzanie kapitału z jednej strony zwiększa popyt na pracę, to z drugiej strony zwiększa podaż robotników, „zwalniając“ ich; jednocześnie nacisk bezrobotnych zmusza robotników zatrudnionych do uruchomiania większej ilości pracy, a więc czyni podaż pracy do pewnego stopnia niezależną od podaży robotników. Działanie prawa popytu i podaży pracy na tej podstawie doprowadza do szczytu despotyzm kapitału.
Skoro więc robotnicy odkrywają tę tajemnicę, że im więcej pracują, im więcej wytwarzają cudzego bogactwa i im bardziej wzrasta siła wytwórcza ich pracy, tem bardziej niepewne staje się ich położenie, nawet w roli środka pomnażania kapitału; skoro odkrywają, że stopień napięcia konkurencji w ich własnych szeregach zależy całkowicie od nacisku względnego nadmiaru ludności; skoro zapomocą związków zawodowych i t. d. próbują zorganizować planowe współdziałanie pracujących z bezrobotnymi, ażeby unicestwić lub osłabić zgubny wpływ owego prawa przyrodzonego produkcji kapitalistycznej na los ich klasy, — wtedy kapitalista, ze swym adwokatem ekonomistą, podnoszą gwałt przeciwko podeptaniu „odwiecznego“ i, że tak powiem, „świętego“ prawa popytu i podaży. Wszakże wszelki związek pomiędzy robotnikami zatrudnionymi a niezatrudnionymi wypacza „czyste“ działanie tego prawa. Ale gdy z drugiej strony, naprzykład w kolonjach, niepomyślne okoliczności przeszkodzą wytwarzaniu rezerwowej armji przemysłu, a więc i całkowitemu uzależnieniu klasy robotniczej od klasy kapitalistów, to kapitał wraz ze swym rozdętym ogólnikami Sancho Pansą buntuje się przeciw „świętemu“ prawu popytu i podaży i stara się pokrzyżować je zapomocą środków przymusowych.

4. Różne formy bytu przeludnienia względnego. Ogólne prawo nagromadzania kapitalistycznego.

Przeludnienie względne istnieje we wszelkich możliwych odmianach. Należy doń każdy robotnik w czasie, gdy jest częściowo tylko zatrudniony lub zupełnie bezrobotny. Jeżeli pominiemy wielkie, perjodycznie powracające formy przeludnienia względnego, formy, które nadaje mu zmiana faz cyklu przemysłowego, a mianowicie przeludnienie ostre podczas kryzysów i chroniczne podczas okresów stagnacji, — to posiada ono stale trzy formy: płynną, utajoną i chroniczną.
Ośrodki przemysłu nowożytnego — fabryki, rękodzielnie, huty, kopalnie i t. d. — to odpychają robotników, to znów przyciągają ich w większych masach, tak, że naogół liczba ich wzrasta, choć w zmniejszającym się stosunku do skali produkcji. Przeludnienie istnieje tu w formie płynnej.
Zarówno w fabrykach we właściwem znaczeniu tego wyrazu, jak we wszelkich wielkich warsztatach, gdzie stosowane są maszyny lub choćby tylko przeprowadzony jest nowożytny podział pracy, istnieje masowe zapotrzebowanie robotników mężczyzn w wieku młodzieńczym. Gdy okres ten mija, tylko niewielka garstka pozostaje w tych samych gałęziach pracy, większość zaś regularnie bywa wydalana. Ci wydaleni stanowią żywioł przeludnienia płynnego, wzrastającego wraz z rozmiarami przemysłu. Część ich emigruje, a w gruncie rzeczy podąża tylko za emigrującym kapitałem. Jednem z następstw tego stanu rzeczy jest, że ludność kobieca wzrasta szybciej od męskiej, jak o tem świadczy przykład Anglji. Jest to sprzecznością samego ruchu kapitału, że naturalny przyrost ludności nie zadowala potrzeb jego nagromadzania, a jednak je zarazem przekracza. Kapitałowi potrzebna jest większa masa robotników w wieku młodzieńczym, mniejsza — w dojrzałym. Ta sprzeczność nie jest bardziej krzycząca, aniżeli inna, ta mianowicie, że rozlegają się skargą na brak rąk roboczych, podczas gdy jednocześnie tysiące robotników znajdują się na bruku, gdyż podział pracy przykuwa ich do pewnego określonego zawodu.[83] Przytem kapitał tak szybko spożywa siłę roboczą, że robotnik w wieku średnim jest już przeważnie mniej lub więcej zużyty. Bądź przechodzi on do szeregów rezerwy, bądź zostaje zepchnięty z wyższego szczebla na niższy, podczas gdy młodsza siła robocza zajmuje jego miejsce. Właśnie wśród robotników wielkiego przemysłu znajdujemy najkrótsze trwanie życia.
„Dr. Lee, funkcjonarjusz służby zdrowia w Manchester, stwierdził, że w mieście tem średnia długość życia wynosi: wśród klas posiadających 38 lat, wśród robotników tylko 17 lat. W Liverpool wynosi ona wśród pierwszych 35 lat, — wśród drugich — 15. Z tego wynika, że klasa zamożna otrzymuje przydział życia (have a lease of life) zgórą podwójny, w porównaniu ze swymi mniej zamożnymi współobywatelami“[84].
W tych warunkach wzrost absolutny tej części proletarjatu musi dokonywać się w formie, pomnażającej jej liczbę, choć jednostki, w skład jej wchodzące, zużywają się szybko. Stąd szybka zmiana pokoleń proletarjackich. Prawo to nie dotyczy pozostałych klas ludności. Tej potrzebie społecznej czynią zadość wczesne małżeństwa, które są koniecznem następstwem warunków bytu robotników wielkiego przemysłu, oraz wyzysk pracy dzieci robotników, będący premją za ich płodzenie.
Skoro produkcja kapitalistyczna ogarnia rolnictwo, i w tym stopniu, w jakim je ogarnia, wraz z nagromadzaniem funkcjonującego tu kapitału zmniejsza się absolutnie popyt na wiejską ludność robotniczą, przyczem tego odpychania siły roboczej nie kompensuje, jak w przemyśle nierolniczym — większe jej przyciąganie. To też część ludności wiejskiej jest zawsze gotowa przejść w szeregi miejskiego, czyli rękodzielniczego proletarjatu i wyczekuje okoliczności, sprzyjających temu przejściu[85]. (Przez „rękodzielnictwo“ rozumiemy tu wszelki przemysł nierolniczy). To źródło względnego przeludnienia tryska więc nieustannie. Lecz jego stały odpływ do miasta możliwy jest tylko przy jednoczesnem chronicznem, choć utajonem przeludnieniu samej wsi, którego rozmiary stają się widoczne dopiero wtedy, gdy wyjątkowo szeroko otworzą się kanały odpływowe. To też robotnik rolny zostaje zepchnięty na najniższy poziom płacy i zawsze tkwi jedną nogą w bagnie pauperyzmu.
Trzecia kategorja względnego nadmiaru ludności, kategorja chroniczna, stanowi część czynnej armji robotniczej, lecz część zatrudnioną bardzo nieregularnie. W ten sposób jest ona dla kapitału wręcz niewyczerpanym zbiornikiem rozporządzalnej siły roboczej. Jej stopa życiowa spada poniżej przeciętnego, normalnego poziomu klasy pracującej: to właśnie czyni z niej szeroką podstawę dla specjalnych form wyzysku kapitalistycznego. Maksimum czasu pracy i minimum płacy roboczej cechują tę część klasy robotniczej. Poznaliśmy już, mówiąc o chałupnictwie, jej główną odmianę. Warstwa ta rekrutuje się stale zpośród robotników zbytecznych w wielkim przemyśle i w rolnictwie, a w szczególności z zanikających gałęzi przemysłu, gdzie rzemiosło upada w walce z rękodzielnictwem, rękodzielnictwo zaś — w walce z produkcją maszynową. Kategorja ta wzrasta w miarę, jak wraz z rozmiarami i z energją nagromadzania zwiększa się liczba robotników, przechodzących do szeregów „zbytecznych“. Ale stanowi ona zarazem tego rodzaju element klasy robotniczej, który sam się uwiecznia, i bierze stosunkowo większy udział we wzroście całej klasy robotniczej, niż pozostałe elementy. W istocie, nietylko masa urodzeń i zgonów, lecz również absolutna wielkość rodzin pozostaje w stosunku odwrotnym do wysokości płacy roboczej, a więc do masy środków utrzymania, któremi rozporządzają różne kategorje robotników. — Tego rodzaju prawo brzmiałoby jak niedorzeczność wśród dzikich, a nawet wśród cywilizowanych mieszkańców kolonij. Przypomina ono masową reprodukcję niektórych gatunków zwierzęcych, indywidualnie słabych i zawzięcie tępionych[86].
Wreszcie najgłębsza warstwa względnego nadmiaru ludności przebywa w sferze pauperyzmu. Pomijając włóczęgów, zbrodniarzy i prostytutki, krótko mówiąc, właściwy lumpenproletarjat, ta warstwa społeczeństwa składa się z trzech kategoryj: i. Zdolni do pracy. Wystarcza powierzchownie bodaj przejrzeć angielską statystykę pracy, aby się przekonać, że ta kategorja wzrasta liczebnie przy każdym kryzysie i topnieje przy każdem ożywieniu przemysłu. 2. Sieroty i dzieci nędzarzy. Są to kandydaci rezerwowej armji przemysłu; w okresach rozkwitu przemysłowego, jak np. w r. 1860, bywają oni pośpiesznie i masowo wcieleni do czynnej armji robotniczej. 3. Ludzie zużyci, wynędzniali, niezdolni do pracy. Są to zwłaszcza jednostki, doprowadzone do zaniku sił przez nieruchomość swego zatrudnienia, spowodowaną przez podział pracy; dalej: robotnicy, którzy przeżyli normalny wiek życia robotniczego, wreszcie: ofiary przemysłu, których liczba wzrasta z rozpowszechnieniem niebezpiecznych maszyn, z rozwojem górnictwa, fabryk chemicznych i t. d.; kaleki, chorzy, wdowy i t. d. Pauperyzm jest domem inwalidów czynnej armji robotniczej i balastem rezerwowej armji przemysłu. Wytwarzanie pauperyzmu jest zawarte w wytwarzaniu nadmiaru ludności; konieczność pierwszego — w konieczności drugiego; razem są one niezbędnemi warunkami produkcji kapitalistycznej i wzrostu bogactwa. Pauperyzm należy do „faux frais“ [martwych kosztowi produkcji kapitalistycznej, które zresztą kapitał po większej części umie spychać na barki klasy robotniczej i drobnomieszczaństwa.
Im większe jest bogactwo społeczne, im większy jest kapitał funkcjonujący, im energiczniejszy, im szybszy jest wzrost jego, im większe są więc: liczba absolutna proletarjatu i siła wytwórcza jego pracy — tem większy jest względny nadmiar ludności, czyli rezerwowa armja przemysłu. Te same przyczyny powodują wzrost rozporządzalnej siły roboczej i wzrost prężności kapitału. Stosunkowa wielkość rezerwowej armji przemysłu wzrasta więc wraz z potencjonalnemi siłami bogactwa. Lecz im większa jest ta armja rezerwowa w stosunku do czynnej armji robotniczej, tem bardziej masowy charakter ma ów stały nadmiar ludności, którego nędza pozostaje w prostym[87] stosunku do męczarni jego trudów. Wreszcie, im większa jest warstwa łazarzy klasy robotniczej oraz rezerwowa armja przemysłu, tem większy jest pauperyzm oficjalny, urzędowo uznany. Jest to absolutne, ogólne prawo kapitalistycznego nagromadzania. Prawo to narówni z innemi prawami w urzeczywistnieniu swem podlega zmianom pod wpływem okoliczności postronnych, których nie będziemy analizowali w tem miejscu.
Staje się więc oczywistą niedorzeczność mądrości ekonomicznej, pouczającej robotników, by przystosowali swą liczbę do potrzeb pomnażania wartości kapitału. Jakgdyby mechanizm produkcji kapitalistycznej i nagromadzania kapitału nie dokonywały wciąż tego przystosowania! Pierwszem słowem wymaganego przystosowania jest wytworzenie względnego nadmiaru ludności, czyli rezerwowej armji przemysłu, ostatniem — nędza coraz liczniejszych warstw czynnej armji robotniczej i balast pauperyzmu.
Prawo, że wciąż wzrastająca masa środków produkcji dzięki postępowi wydajności pracy społecznej, może być uruchomiana coraz to mniejszym nakładem pracy ludzkiej, — prawo to w ustroju kapitalistycznym, gdzie nie robotnik zastosowuje środki produkcji, lecz one jego zastosowują, wyraża się jak następuje: im wyższa siła wytwórcza pracy, tem większy nacisk, wywierany przez robotników na ich środki zatrudnienia, a więc tem bardziej niepewna staje się podstawa ich bytu, a mianowicie sprzedaż własnej siły dla pomnożenia cudzego bogactwa, czyli dla samopomnażania wartości kapitału.
Szybszy wzrost środków produkcji i wydajności pracy, w porównaniu z ludnością produkcyjną, w stosunkach kapitalistycznych, brzmi odwrotnie: ludność robotnicza wzrasta zawsze szybciej, niż potrzeba samopomnażania wartości kapitału. Przekonaliśmy się w dziale czwartym przy badaniu wytwarzania wartości dodatkowej względnej, że w ustroju kapitalistycznym wszelkie metody podnoszenia społecznej siły wytwórczej pracy wprowadzane są zawsze kosztem robotnika indywidualnego; wszelkie środki podnoszenia produkcji przekształcają się w środki ujarzmiania i wyzyskiwania producenta; zniekształcają robotnika, zamieniając go w ułamek człowieka, poniżają go do roli dodatku do maszyny; wraz z męką jego pracy, wyzuwają ją z treści; obcą mu czynią duchową stronę procesu pracy, w tym samym stopniu, w jakim wcielają do tego procesu wiedzę, jako samodzielną potęgę; wypaczają warunki jego pracy; poddają go w procesie pracy szykanom, małostkowemu i nienawistnemu despotyzmowi, przemieniają całe życie jego w czas roboczy; rzucają jego żonę i dzieci pod koła zwycięskiego Dżagernatu[88] kapitału. Lecz wszelkie metody wytwarzania wartości dodatkowej są zarazem metodami nagromadzania kapitału, i odwrotnie: wszelki wzrost nagromadzania staje się środkiem rozwijania owych metod. Wynika stąd, że w miarę nagromadzania kapitału położenie robotnika, bez względu na to, czy płaca jego jest wysoka, czy niska, musi się pogarszać. Wreszcie prawo, które wciąż utrzymuje równowagę między względnym nadmiarem ludności, czyli rezerwową armją przemysłu, a rozmiarami i energją nagromadzania, przykuwa robotnika do kapitału mocniej, niż łańcuchy Wulkana przykuwały Prometeusza do skały. Wymaga ono nagromadzania nędzy, odpowiadającego nagromadzaniu kapitału. Nagromadzanie bogactw na jednym biegunie jest więc zarazem nagromadzaniem nędzy, wyczerpującej pracy, niewoli, ciemnoty, zdziczenia i otępienia na przeciwnym biegunie, to jest po stronie klasy, która wytwarza swój własny produkt jako kapitał.
Ten charakter antagonistyczny nagromadzania kapitalistycznego[89] bywa w różny sposób formułowany przez ekonomistów, jakkolwiek poczęści mieszają oni z nim pewne, wprawdzie podobne, lecz w gruncie rzeczy różne zjawiska przedkapitalistycznych trybów produkcji.
Mnich wenecki, Ortes, jeden z największych pisarzy ekonomicznych 18-go wieku, uważa ów antagonizm produkcji kapitalistycznej za powszechne prawo przyrodzone bogactwa społecznego.
„Ekonomiczne dobro i ekonomiczne zło zawsze się w danym kraju równoważą (il bene ed il male economico in una nazione sempre all‘istessa misura), obfitość dóbr u niektórych jest zawsze równoznaczna z ich brakiem u innych (la copia dei beni in alcuni sempre eguale alla mancanza di essi in altri). Wielkiemu bogactwu niewielu jednostek zawsze towarzyszy ograbianie z najniezbędniejszych rzeczy innych, o wiele liczniejszych“. Bogactwo narodu odpowiada jego ludności, a jej nędza odpowiada jego bogactwu. Pracowitość jednych jest przyczyną próżniactwa innych. Biedacy i próżniacy są nieodzownem następstwem istnienia bogatych i pracowitych i t. d.[90].
W lat 10 po Ortesie klecha anglikański Townsend z całą brutalnością wysławiał ubostwo, jako konieczny warunek bogactwa: „Prawny przymus pracy wymaga zbyt wiele zachodu, gwałtu i hałasu, podczas gdy głód nietylko wywiera nacisk spokojny, cichy i nieustanny, lecz również skłania do największego wysiłku, jako najbardziej naturalny motyw pracy i przemysłu“. A więc wszystko sprowadza się do tego, aby głód panował stale wśród klasy robotniczej, o co zresztą dba, według Townsenda, zasada zaludnienia, która działa zwłaszcza wsrod ubogich. „Jest to, jak się zdaje, prawo przyrody, że ubodzy są poniekąd lekkomyślni (improvident)“ (mianowicie, są tak lekkomyślni, że nie przychodzą na świat w złotych czepkach!), to też me braJk ich nigdy (that there always may be some) do spełnienia najniższych, najbrudniejszych i najcięższych posług życia społecznego. Suma szczęścia ludzkiego (the fund of human happiness) zostaje dzięki temu znacznie powiększona; ludzie delikatniejsi (the morę delicate) są wolni od tej udręki i mogą swobodnie oddawać się wyższym powołaniom... Ustawa o ubogich dąży do zniszczenia harmonji, piękna, symetrji i porządku tego ustroju, który Bóg i natura ustanowili na świecie“[91].
Podczas gdy mnich wenecki w wyroku losów, uwieczniającym nędzę, upatrywał rację bytu miłosierdzia chrześcijańskiego, celibatu, klasztorów i fundacyj dobroczynnych, to przeciwnie, prebendarz protestancki znajduje tu pretekst, aby potępiać angielskie ustawy o ubogich, na których mocy ubogi posiada prawo do nędznej zapomogi publicznej.
„Postęp bogactwa społecznego“, mówi Storch, „stwarza ową użyteczną klasę społeczną..., która wykonywa najprzykrzejsze, najcięższe i największy wstręt budzące czynności, — jednem słowem bierze na swe barki wszystko, co tylko życie zawiera nieprzyjemnego i niewolniczego, i tem właśnie zapewnia innym klasom czas wolny, nastrój wesoły i konwencjonalną (c‘est bon! — to niezłe!) — godność charakteru (dignite conventionelle)“[92]. Storch stawia sobie pytanie, jaką przewagę nad barbarzyństwem ma ta cywilizacja kapitalistyczna ze swą nędzą i upośledzeniem mas? I znajduje jedną tylko odpowiedź: bezpieczeństwo! Dzięki postępowi przemysłu i wiedzy, oświadcza Sismondi, każdy robotnik każdego dnia może wytworzyć znacznie więcej, niż mu potrzeba dla jego własnego spożycia. Ale zarazem, choć praca jego wytwarza bogactwo, to jednak bogactwo uczyniłoby go mało skłonnym do pracy, gdyby był powołany do tego, by je osobiście spożywać. Według Sismondi‘ego „ludzie“, t. j. ludzie niepracujący, „zrzekliby się prawdopodobnie wszelkich doskonałości sztuki i wszelkich rozkoszy, których nam przemysł dostarcza, gdyby je musieli nabywać za cenę nieustannej pracy, jaką jest praca robotnika... Istnieje dziś rozbrat między wysiłkami a wynagrodzeniem za nie; nie ten sam człowiek naprzemian pracuje i wypoczywa; wręcz przeciwnie; właśnie dlatego, że jeden pracuje, drugi może wypoczywać... Jedynym skutkiem nieograniczonego pomnażania sił wytwórczych pracy jest wzrost zbytku.i rozkoszy bogatych próżniaków“[93]. Cherbuliez, uczeń Sismondkego, uzupełnia go, dodając; „Sami robotnicy... biorąc udział w nagromadzaniu kapitałów produkcyjnych, przyczyniają się do wytworzenia stanu, który wcześniej czy później pozbawi ich części ich płacy“[94].
Wreszcie, Destutt de Tracy, chłodny doktryner burżuazyjny, wyraża się brutalnie: „Biednemi krajami są te, gdzie lud ma się dobrze, a bogatemi te, gdzie zazwyczaj jest w biedzie“[95].

5. Ilustracja ogólnego prawa nagromadzania kapitalistycznego.
a) Anglja w latach 1846—1866.

Żaden okres społeczeństwa nowożytnego nie sprzyja badaniom nagromadzania kapitalistycznego w tym stopniu, co ostatnie dwudziestolecie[96]. Zdawałoby się, że w okresie tym rozwiązał się worek Fortuny. Ale znów Anglja jest z pomiędzy wszystkich krajów najbardziej klasycznym przykładem, ponieważ zajmuje pierwsze miejsce na rynku światowym, ponieważ w niej tylko produkcja kapitalistyczna rozwinęła się w całej pełni, i wreszcie ponieważ zaprowadzenie od r. 1846 tysiącletniego królestwa wolnego handlu wygnało ekonomję wulgarną z ostatniej kryjówki. W czwartym dziale dostatecznie zaznaczyliśmy już tytaniczny rozwój produkcji, dzięki któremu druga połowa tego okresu zkolei o wiele prześcignęła pierwszą.
Chociaż wzrost absolutny ludności angielskiej w ciągu ubiegłego pięćdziesięciolecia był bardzo znaczny, jednak wzrost stosunkowy, czyli stopień wzrostu, wykazywał ciągły spadek, jak świadczy o tem następująca tablica, zaczerpnięta ze spisu urzędowego.
Procentowy roczny przyrost Anglji i Wallji wynosił:

w dziesięcioleciu 1811—1821 1,533%
1821—1831 1,446%
1831—1841 1,326%
1841—1851 1,216%
1851—1861 1,141%

Rozpatrzmy natomiast wzrost bogactwa. Najpewniejszem oparciem jest tu wzrost zysków, rent i t. d., podlegających podatkowi dochodowemu. Otóż przyrost opodatkowanych zysków (nie są tu włączeni dzierżawcy i niektóre inne kategorje podatników) wyniósł w Wielkiej Brytanji od r. 1853 do r. 1864 — 50,47% (czyli przeciętnie rocznie 4,58%)[97], zaś przyrost ludności w ciągu tego samego okresu — około 12%. Przyrost opodatkowanych rent z ziemi (łącznie z domami, kolejami, kopalniami, gospodarstwami rybnemi i t. d.) wyniósł od r. 1853 do r. 1864 — 38%, czyli 35/12% rocznie, w czem największy udział wzięły następujące działy[98]:

Wzrost rocznego dochodu od r. 1853 do r. 1864
Przyrost roczny
Domy 38.60% 03.50%
Kamieniołomy 84.76% 07.70%
Kopalnie 68.85% 06.26%
Huty żelazne 39.92% 03.63%
Gospodarstwa rybne 57.37% 05.21%
Gazownie 126.02% 11.45%
Koleje 83.29% 07.57%

Jeżeli zestawimy kolejne czterolecia okresu 1853—1864, to przekonamy się, że stopień wzrostu dochodu zwiększa się nieustannie. A więc dla dochodów, pochodzących z zysku, mamy:

w latach 1853 — 1857 1,73% rocznie
1857—1861 2,74%
1861—1864 9,30%

Całkowita suma dochodów, podległych podatkowi dochodowemu w Zjednoczonem Królestwie, wynosiła[99]:

w roku 1856 307,068,898 f. szt.
1859 328,127,416
1862 351,745,241
1863 359,142,897
1864 362,462,279
1865 385,530,020
Nagromadzaniu kapitału towarzyszyły równocześnie jego koncentracja i centralizacja. Choć w Anglji (z wyjątkiem Irlandji) nie było urzędowej statystyki rolnictwa, lecz 10 hrabstw dobrowolnie statystyki tej dostarczyło. Dała ona ten wynik, że w ciągu dziesięciolecia 1851—1861 liczba gospodarstw poniżej 100 akrów spadła z 31.583 do 26.567, a więc 5.016 połączono z większemi gospodarstwami[100]. W latach 1815—1825 żaden majątek, złożony z dóbr ruchomych, podlegających podatkowi spadkowemu, nie przenosił miljona funtów szt., w okresie od r. 1825 do r. 1855 było takich spadków 8, a od 1856 do czerwca r. 1859, czyli w ciągu 3½ lat — 4[101]. Najlepsze jednak pojęcie o centralizacji da nam zwięzła analiza rubryki D. podatku dochodowego (zyski, z wyłączeniem dzierżawców i t. d.) w latach 1864 i 1865. Zaznaczam przytem, że dochody z tego źródła od 60 f. szt. wgórę opłacają „income tax“, [podatek dochodowy ]. Dochody te, podległe opodatkowaniu, wyniosły w Anglji, Walji i Szkocji, w r. 1864 — 95.844.222 f. szt., a w r. 1865 105.435.579 f. szt.[102]; liczba zaś podatników wynosiła w 1864 r. 308.416 osób z pomiędzy ogółu ludności 23.891.009, a w r. 1865 332.421 osob z pomiędzy ogółu ludności 24.127.003. O podziale tych dochodów w obu latach daje pojęcie następująca tablica:
Rok, kończący się 5 kwietnia 1864 r. Rok, kończący się 5 kwietnia 1865 r.
Dochody z zysku w f. szt. Liczba osób Dochody z zysku w f.&nbs;sz. Liczba osób
Ogółem 95,844,222 308,416 105,435,738 332,431
w tem <math>\left. \begin{matrix}\ \\ \\ \\ \ \end{matrix} \right\{</math> 57,028,289 023,334 064,554,297 024,265
36,415,225 003,619 042,535,576 004,021
22,809,781 000832 027,555,313 000973
08,744,762 000091 011,077,238 000107

Węgla w Zjednoczonem Królestwie wydobyto w roku 1855 — 61.453.079 tonn, wartości 16.113.167 f. szt., w r. 1864 — 92.787.873 tonny, wartości 23.197.968 f. szt. Surowego żelaza wytworzono w r. 1855 — 3.218.154 tonny, wartości 8.045.385 f. szt., w r. 1864 — 4.767.951 tonn, wartości “.919.877 f. szt. W r. 1854 długość eksploatowanej sieci kolejowej Zjednoczonego Królestwa wynosiła 8.054 mil ang., kapitał wpłacony — 286.068.794 f. szt. W r. 1864: długość — 12.789 mil ang., kapitał wpłacony — 425.719.613 f. szt. W r. 1854 całkowity wywóz i wwóz Zjednoczonego Królestwa wynosił 268.210.145 f. szt., w r. 1865 — 489.923.285 f. szt. Ruch wywozu ilustruje poniższa tablica:[103]

rok 1846 058.842.377 f. szt.
1849 063.596.052  „
1856 115.826.948  „
1860 135.842.817  „
1865 165.862.402  „
1866 188.917.563  „

Po przytoczeniu tych niewielu danych zrozumiemy okrzyk triumfu Generalnego Registratora [przełożony nad księgami stanu cywilnego] narodu brytyjskiego: „Chociaż ludność wzrastała szybko, jednak nie dotrzymywała kroku postępowi przemysłu i bogactwa“[104].
Zwróćmy się teraz do bezpośrednich czynników tego przemysłu, czyli do wytwórców tego bogactwa, do klasy robotniczej: „Jest jedną z najsmutniejszych cech stanu społecznego kraju“, powiada Gladstone, „że obecnie w sposób zgoła niewątpliwy następuje zmniejszenie siły nabywczej ludu i wzrost cierpień i nędzy klasy pracującej. A zarazem wśród klas wyższych odbywa się ciągłe nagromadzanie bogactwa, wzrost zbytkownego trybu życia i używania“[105].
Tak przemawiał ten namaszczony minister w Izbie Gmin, 13-go lutego 1843 roku. A w lat dwadzieścia później, 16 kwietnia 1863 r., przedstawiając swój budżet Izbie, mówił on, co następuje: „Pomiędzy r. 1842 a r. 1852 podlegający opodatkowaniu dochód naszego kraju wzrósł o 6%... W ciągu ośmiolecia 1853—1861 wzrósł on w porównaniu z r. 1853 o 20%. Jest to rzecz tak zdumiewająca, że niemal trudna do wiary... Ten oszołamiający wzrost bogactwa i potęgi... ogranicza się wyłącznie do klas posiadających, ale... musi też przynosić pośrednią korzyść ludności robotniczej, gdyż pociąga za sobą zniżkę cen artykułów powszechnego spożycia — podczas gdy bogaci się zbogacili, ubodzy przynajmniej stawali się mniej ubogimi! Nie ośmielam się twierdzić, że się zmniejszyły objawy nędzy“[106].
Cóż za nędzny odwrót! Jeżeli klasa robotnicza pozostała „uboga, a tylko „mniej uboga w stosunku do „oszołamiającego wzrostu bogactwa i potęgi“, który wytworzyła dla klasy posiadającej, to stosunkowo jest ona równie uboga, jak wprzódy. Jeżeli „objawy nędzy“ nie zmniejszyły się, to znaczy, że wzrosły, gdyż wzrosły objawy bogactwa. Co zaś dotyczy potanienia środków utrzymania, to statystyka urzędowa, naprzykład dane londyńskiego przytułku dla sierot, wykazuje przeciętną podwyżkę o 20% cen w trzyleciu 1860 — 1862, w porównaniu z trzyleciem 1851 — 1853. W następnem trzyleciu, 1863 1865 widzimy rosnącą drożyznę mięsa, mleka, cukru, soli, węgla i mnóstwa innych niezbędnych środków utrzymania[107]. Następna zkolei mowa budżetowa Gladstone‘a, wygłoszona dnia 7 kwietnia 1864 r., jest wręcz jakąś odą Pindara, opiewającą postęp dorobkiewiczowstwa oraz szczęście ludu, miarkowane przez „ubóstwo. Mówi on tam o położeniu mas „graniczącem z pauperyzmem, o gałęziach produkcji, „gdzie płaca się nie podniosła, aż wkońcu podsumowuje szczęśliwość klasy robotniczej w słowach: „Życie ludzkie w dziewięciu wypadkach na dziesięć jest tylko walką o byt“[108].
Profesor Fawcett, nieskrępowany jak Gladstone względami natury urzędowej, oświadcza prosto z mostu: „Nie będę oczywiście przeczył temu, że płaca pieniężna, przy tak wielkiem pomnożeniu kapitału (w ostatnich dziesięcioleciach) również wzrosła, lecz ta pozorna korzyść jest znów w znacznym stopniu stracona, gdyż rożne artykuły pierwszej potrzeby wciąż drożeją (zdaniem jego z powodu spadku wartości metali szlachetnych)... Bogacze szybko stają się jeszcze bogatsi (the rich grow rapidly richer), podczas gdy nie znać żadnej poprawy w dobrobycie klas pracujących... Robotnicy stają się niemal niewolnikami sklepikarzy, których są dłużnikami“[109].
W działach, dotyczących dnia roboczego i maszyn, wyłuszczyliśmy okoliczności, wśród których angielska klasa robotnicza w ciągu ostatnich dziesięcioleci dokonała „oszołamiającego pomnożenia bogactwa i potęgi“ klas posiadających. Wtedy jednak zajmował nas przeważnie robotnik w czasie, gdy wykonywa swą funkcję społeczną. Dla zupełnego oświetlenia prawa nagromadzania kapitalistycznego należy przyjrzeć się przez chwilę również położeniu robotnika, poza warsztatem pracy, jego odżywianiu się i mieszkaniu. Ramy niniejszej księgi zmuszają nas do uwzględnienia przedewszystkiem najgorzej opłacanej części proletarjatu przemysłowego i robotników rolnych, t. j. większości klasy robotniczej[110].
Przedtem jeszcze słówko o urzędowym pauperyzmie, czyli o tej części klasy robotniczej, która utraciła podstawę swego istnienia, a mianowicie możność sprzedaży swej siły roboczej, i wegetuje dzięki jałmużnie publicznej. Oficjalny spis ubogich obejmował w Anglji[111]; w r. 1855 — 851.369 osób, w r. 1856 — 877.767, w r. 1865 — 97M33 — 2 powodu „głodu bawełnianego“ liczba ta wzrosła w latach 1863 i 1864 do 1.079.382 i 1.014.978. Kryzys r. 1866, który najciężej ugodził w Londyn, wywołał w tej stolicy rynku światowego, ludniejszej niż Królestwo Szkocji, w r. 1866 przyrost ubogich, wynoszący 19, 5% w porównaniu z rokiem 1865, a 24, 4% w porównaniu z r. 1864, oraz jeszcze większy przyrost ubogich w pierwszych miesiącach r. 1867 w porównaniu z rokiem 1866. Przy analizie statystyki pauperyzmu należy zaznaczyć dwa punkty. 2 jednej strony ruch liczby ubogich odzwierciedla perjodyczne zmiany faz cyklu przemysłowego. Z drugiej strony statystyka urzędowa staje się coraz błędniejszym wykładnikiem rzeczywistych rozmiarów pauperyzmu w miarę jak wraz z nagromadzaniem kapitału rozwija się walka klasowa, a wraz z mą rozwija się wśród robotników poczucie godności osobistej. Np. barbarzyństwo w traktowaniu ubogich, o którem prasa angielska (Times, Pall Mali Gazette i t. d.) tak głośno krzyczała w ostatnich dwóch latach, jest starej daty. Engels w r. 1844 stwierdzał te same okropności, i nawet ten sam obłudny, przemijający zgiełk oburzenia, należący do „sensacyjnej literatury“. Ale przerażający wzrost zgonów z głodu („death by starvation“) w Londynie, w ciągu ostatniego dziesięciolecia, świadczy wymownie o coraz silniejszej odrazie robotników do niewoli „workhouse“ [domu roboczego][112] tego istnego zakładu karnego dla nędzy.


b) Źle opłacane warstwy robotników przemysłowych w Anglji.

Przejdźmy teraz do źle opłacanych warstw klasy robotników przemysłowych. W czasie „głodu bawełnianego“, a mianowicie w r. 1862, Privy Council [rada tajna, czyli rada stanu, załatwiająca sprawy państwowe, nie podlegające kompetencji parlamentu. K.], polecił dr. Smithowi przeprowadzić ankietę w sprawie stanu odżywienia wynędzniałych robotników przemysłu bawełnianego w okręgach Lancashire i Cheshire. Uprzednie długoletnie studja doprowadziły go do wniosku, że „dla uniknięcia chorób, pochodzących z głodu“ (starvation diseases), trzeba, ażeby całodzienny posiłek przeciętnej kobiety zawierał conajmniej 3.900 granów węgla i 180 granów azotu, całodzienny posiłek mężczyzny — conajmniej 4.300 gr. węgla i 200 gr. azotu;, to jest dla kobiety tyle mniej więcej pierwiastków odżywczych, ile ich zawierają dwa funty dobrego pszennego chleba, dla mężczyzny o 1/9 więcej, czyli przeciętne spożycie tygodniowe dorosłych mężczyzn i kobiet winno wynosić conajmniej 28.600 gr. węgla i 1.330 gr. azotu. Obliczenie jego w praktyce zostało potwierdzone w sposób zdumiewający przez swą zgodność z mizernemi racjami pożywienia, do którego nędza sprowadziła spożycie robotników przemysłu bawełnianego. W grudniu 1862 roku otrzymywali oni tygodniowo 29.211 gr. węgla i 1.295 gr — azotu.
W r. 1863 Privy Council zarządził ankietę w sprawie nędznego stanu najgorzej odżywiającej się części klasy robotniczej. Dr. Simon, urzędnik sanitarny Privy Council, powierzył tę pracę wspomnianemu powyżej dr. Smithowi. Ankieta jego rozciągnęła się z jednej strony na robotników rolnych, z drugiej — na tkaczy jedwabiu, szwaczki, białoskórników, pończoszarzy, rękawiczników i szewców. Te ostatnie kategorje obejmują wyłącznie robotników miejskich, z wyjątkiem pończoszarzy. Przyjęto za zasadę ankiety, że w każdym zawodzie obejmie ona rodziny najzdrowsze i stosunkowo najlepiej się mające.
Wynik ogólny był taki, że „tylko w jednej z badanych kategoryj robotników miejskich otrzymywana ilość azotu przekraczała absolutne minimum, poniżej którego następuje stan niedożywienia, że u dwóch kategoryj stwierdzono niedobór, przyczem u jednej bardzo znaczny niedobór zarówno pokarmów, zawierających węgiel jak zawierających azot; że z pomiędzy badanych rodzin robotników rolnych zgorą ⅓ wykazywała niedobór pokarmów, zawierających węgiel, a zgórą ⅓ — niedobór pokarmów, zawierających azot, i że w trzech hrabstwach (Berkshire, Oxfordshire i Somersetshire) niedobór pokarmów azotowych był powszechny“[113]. 2 pomiędzy robotników rolnych, najgorzej odżywiali się robotnicy w Anglji właściwej — najbogatszej części Zjednoczonego Królestwa[114]. Niedożywienie wśród robotników rolnych dotyczyło głównie kobiet i dzieci, gdyż „mężczyzna musi jeść, żeby odrobić swą robotę“. Jeszcze większy niedostatek srożył się wśród zbadanych kategoryj robotników miejskich. „Odżywiają się tak nędznie, że w wielu wypadkach wpadają w ciężki i groźny dla zdrowia stan niedożywienia“[115]. (Wszystko to jest „wstrzemięźliwością“ kapitalisty! Mianowicie wstrzemięźliwością od wypłacania swym „rękom roboczym“ środków niezbędnych dla samego tylko utrzymania się przy życiu!)
Poniższa tablica ilustruje stosunek, zachodzący pomiędzy stanem odżywiania wzmiankowanych powyżej czysto miejskich kategoryj robotników, a racjami, przyjętemi przez dr. Smitha jako minimalne i zarazem, jako norma spożycia robotników przemysłu bawełnianego w czasie najgorszej nędzy:[116]

Obie płci
Przeciętne tygodniowe spożycie węgla
Przeciętne tygodniowe spożycie azotu
I. Pięć zawodów miejskich 28,876 gr. 1,192 gr.
II. Bezrobotni fabrycznego okręgu Lancashire 29,211 gr. 1,295 gr.
III. Normy minimalne, przecięt. dla obojga płci, zaproponowane dla robotników w Lancashire 28,600 gr. 1,330 gr.


Połowa, 60/125 zbadanych robotników przemysłowych, nie piła wcale piwa, 28% nie piło mleka. Przeciętne tygodniowe spożycie pokarmów płynnych wahało się od 7 uncyj na rodzinę u szwaczek, do 24¾ uncyj u pończoszarzy. Wśród niespożywających mleka większość stanowiły szwaczki londyńskie. Tygodniowe spożycie chleba wahało się pomiędzy 7% funta u szwaczek, a II!4 funta u szewców, przy przeciętnej ogólnej 9, 9 funta na osobę dorosłą. Tygodniowe spożycie cukru (syropu i t. d.) wahało się pomiędzy 4 uncjami u białoskórników, a “ u pończoszarzy, przy przeciętnej ogólnej 8 uncyj na osobę dorosłą. Ogólna przeciętna spożycia tygodniowego masła (tłuszczu i t. d.) wynosiła j uncyj na osobę dorosłą. Przeciętne spożycie mięsa (słoniny i t. p.) wahało się od 7¼ uncji na osobę dorosłą u tkaczy jedwabiu, a 18¼ uncyj u białoskórników; przeciętna ogólna dla różnych kategoryj wynosiła 13,6 uncyj. Przeciętny tygodniowy koszt wyżywienia osoby dorosłej wynosił: u tkaczy jedwabiu 2 szylingi 2½ pensa, u szwaczek 2 szylingi 7 p., u białoskórników 2 sz. 9½ p., u szewców 2 sz. 7¾ p., u pończoszarzy 2 sz. 6¼ p.. U tkaczy jedwabiu w Macclesfield przeciętny koszt tygodniowy wyżywienia wynosił tylko 1 sz. 8½ p.. Najgorzej odżywiające się kategorje stanowili: tkacze jedwabiu, szwaczki i białoskórnicy[117].
Dr. Simon w swem ogólnem sprawozdaniu zdrowotnem tak się wyraża o tym stanie odżywienia: „Ktokolwiek jest obeznany z praktyką lekarską wśród ubogich, albo wśród pacjentów szpitalnych, czy to przebywających w szpitalu, czy poza nim, przyzna niewątpliwie, że niedożywienie w niezliczonych wypadkach wywołuje choroby, lub je zaostrza... Jednak ze zdrowotnego punktu widzenia dochodzi tu jeszcze inna bardzo doniosła okoliczność... Trzeba pamiętać, że Judzie bardzo niechętnie znoszą redukcję pożywienia i że naogół wielka jałowość posiłku jest już następstwem szeregu innych, poprzedzających ograniczeń. Gospodarstwo domowe zostaje pozbawione wszelkiego komfortu materjalnego o wiele wcześniej, zanim niedożywienie zaważy na szali zdrowia, zanim fizjolog pocznie obliczać grany azotu i węgla, wypełniające odległość pomiędzy życiem a śmiercią głodową. Odzież i opał zapewne stały się jeszcze bardziej skąpe, niż pokarm. Brak więc osłony przed chłodem i niepogodą; ciasnota mieszkania zostaje doprowadzona do takiego stopnia, że wywołuje choroby lub je zaostrza; z mebli i sprzętów pozostają zaledwie resztki; nawet czystość sama staje się kosztowna lub uciążliwa. Jeżeli poczucie godności osobistej skłania do prób utrzymywania czystości, to każda próba taka pociąga za sobą powiększenie męki głodowej. Miejscem zamieszkania staje się okolica, gdzie najtańszy jest dach nad głową, t. j. dzielnica, gdzie przepisy zdrowotne osiągnęły najmniejszy skutek, gdzie najwięcej cuchną ścieki, gdzie najlichsza jest komunikacja, najwięcej brudów na ulicy, najgorsze i najbardziej skąpe zaopatrzenie w wodę i, w miastach, największy brak światła i powietrza. Takie oto są niebezpieczeństwa dla zdrowia, na które nieuchronnie wystawione jest ubóstwo, jeżeli to ubóstwo dochodzi aż do niedostatecznego odżywiania. Jeżeli suma tych dolegliwości wystarcza, aby życie uczynić ciężkiem, to niedożywienie już samo przez się jest okropne... Są to dręczące myśli, zwłaszcza gdy uprzytomnimy sobie, że nędza, o której mowa, nie jest nędzą, pochodzącą z własnej winy, z próżniactwa. Jest to nędza robotników. Przytem u chałupników praca, którą oni okupują skąpy kęs strawy, przeważnie jest przedłużona ponad wszelką miarę. A jednak chyba w bardzo warunkowem znaczeniu możnaby powiedzieć, że praca ich wystarcza na utrzymanie... Nominalna samodzielność może w bardzo znacznym stopniu być tylko krótszym lub dłuższym manowcem, wiodącym do pauperyzmu“[118].
Związek wewnętrzny między głodowaniem najpracowitszych warstw robotniczych a pospolitem czy też wyrafinowanem marnotrawstwem bogaczy, opartem na nagromadzaniu kapitału, ujawnia się dopiero przez poznanie praw ekonomicznych. Inaczej ze sprawą mieszkaniową. Każdy bezstronny postrzegacz dojrzy, że im większa centralizacja srodkow produkcji, tem większe stłoczenie robotników na małej przestrzeni, że więc im szybsze nagromadzanie kapitału, tem nędzniejsze warunki mieszkaniowe robotników. „Postęp“ i „upiększanie“ (improvements) miast, towarzyszące wzrostowi bogactw, a polegające na burzeniu źle zabudowanych dzielnic, na wznoszeniu pałaców dla banków i wielkich magazynów handlowych, na poszerzaniu ulic dla ruchu handlowego i dla zbytkownych powozów, na zaprowadzaniu tramwajów miejskich i t. d., zapędza oczywiście biedaków do zaułków coraz nędzniejszych i coraz gęściej zatłoczonych. 2 drugiej strony każdy wie, że drożyzna mieszkań pozostaje w odwrotnym stosunku do ich dobroci, i że kopalnie nędzy są eksploatowane przez spekulantów budowlanych z lepszym wynikiem i mniejszym kosztem, niż kiedykolwiek były eksploatowane kopalnie srebra w Potosi.
Antagonistyczny charakter nagromadzania kapitalistycznego, a więc i stosunków kapitalistycznej własności wogóle[119] staje się tu tak oczywisty, że nawet urzędowe sprawozdania angielskie o tym przedmiocie roją się od heretyckich wycieczek przeciwko „własności i jej prawom“. Plaga mieszkaniowa do tego stopnia dotrzymywała kroku rozwojowi przemysłu, nagromadzaniu kapitału, wzrostowi i „upiększaniu“ miast, że sama obawa przed zakaźnemi chorobami, które i „porządnego“ towarzystwa nie oszczędzają, powołała do życia w latach 1847—1864 aż 10 parlamentarnych ustaw sanitarno-policyjnych, a w niektórych miastach, jak w Liverpool, w Glasgow i t. d. strwożone mieszczaństwo wdało się w tę sprawę za pośrednictwem swych rad miejskich.
A jednak dr. Simon w swym raporcie z r. 1865 woła: „Naogół powiedziawszy, zło to nie podlega w Anglji żadnej kontroli“. Privy Council zarządził w r. 1864 ankietę w sprawie mieszkań robotników rolnych, a w r. 1865 — w sprawie mieszkań ludności ubogiej w miastach. W sprawozdaniach 7-em (z r. 1865) i 8-em (z r. 1866) o „Public Health“ znajdujemy mistrzowskie prace dr. Juljana Huntera. Do robotników rolnych powrócę później. Opis stanu mieszkań robotników miejskich poprzedzę ogólną uwagą dra Simona: „Aczkolwiek mój urzędowy punkt widzenia“, powiada on, „jest wyłącznie lekarski, jednak najzwyklejsze uczucie ludzkości nie pozwala mi zamykać oczu na drugą stronę tego zła. Gdy zło to (przeludnienie mieszkań) osiąga pewien poziom, to już prawie nieuchronnie pociąga za sobą taką negację wszelkiego poczucia delikatności, takie niechlujne zmieszanie ciał i czynności cielesnych, takie odsłonięcie nagości płciowej, które jest bydlęce, a nie ludzkie. Żyć w takich warunkach — to poniżenie człowieka, i tem głębsze, im dłużej oddziaływa. Dla dzieci, pod takiem przekleństwem zrodzonych, musi to być często chrzest upodlenia (baptism into infamy). Nie można mieć bodaj iskry nadziei, aby ludzie, postawieni w takich warunkach, mogli pod innemi względami zdążać ku owej atmosferze cywilizacji, której istotą jest czystość moralna i fizyczna“[120].
Londyn zajmuje pierwsze miejsce pod względem przeludnienia mieszkań, jak również pod względem ich absolutnej niezdatności na siedziby ludzkie: „Dwa są pewniki“, powiada dr. Hunter, „po pierwsze: Londyn posiada około 20 dużych osad, liczących po jakie 10.000 mieszkańców; stan rozpaczliwy tych osad przekracza wszystko, co dotychczas widziano w Anglji, a wynika całkowicie niemal ze złego stanu domów; powtóre: domy w tych osadach są dziś znacznie bardziej przepełnione i zniszczone, aniżeli przed 20 laty“[121]. „Niema w tem przesady, że w wielu dzielnicach Londynu i Newcastle‘u życie jest piekłem“[122].
W Londynie nawet lepiej się mająca część, klasy robotniczej wraz ze sklepikarzami i innemi żywiołami drobnomieszczańskiemi coraz silniej odczuwa plagę tych ohydnych stosunków mieszkaniowych w miarę jak wprowadzane są „ulepszenia“, jak niszczone są stare ulice i domy, jak fabryki rosną i jak wzrasta napływający do stolicy potok ludzki, jak wreszcie podnosi się komorne wraz z miejską rentą gruntową. „Komorne jest dziś tak wygórowane, że niewi lu robotników stać na więcej, niż na jeden pokój“[123]. Niema prawie domu w Londynie, dokoła którego nie uwijałaby się kupa „middlemen“ [pośredników]. Cena ziemi w Londynie jest mianowicie zawsze bardzo wysoka w porównaniu z rocznym dochodem z niej, ponieważ naogół nabywca spekuluje na to, że albo pozbędzie się wcześniej czy później swego nabytku po „Jury price“ (cena ustalana przy wywłaszczeniach przez taksatorów przysięgłych!, albo wyszachruje nadzwyczajny przyrost wartości, dzięki sąsiedztwu jakiegoś wielkiego przedsiębiorstwa. Następstwem tego jest regularny skup kontraktów najmu, których wygaśnięcie się zbliża. „Po dżentelmenach z tej branży można się spodziewać tego właśnie, co czynią: wyciśnięcia jak można najwięcej z mieszkańców domu i pozostawienia swym następcom samego domu w jak najgorszym stanie“[124].
Komorne jest tygodniowe, to też ci panowie nic nie ryzykują. Naskutek przeprowadzania linij kolejowych przez miasto „widziano niedawno we wschodniej części Londynu, jak pewna liczba rodzin, wypędzonych ze swych dawnych mieszkań, wędrowała pewnego sobotniego wieczora po mieście, niosąc swe manatki na grzbiecie i nie znajdując żadnego schronienia poza domem roboczym“[125]. Domy robocze są już przepełnione, „ulepszenia“ zaś, uchwalone przez parlament, właśnie teraz dopiero zaczynają wchodzić w życie. Robotnicy, wypędzani ze starych, burzonych domów, nie porzucają swej parafji, lub conajwyżej osiedlają się na jej granicy, w parafji sąsiedniej. „Oczywiście starają się mieszkać jak najbliżej swego warsztatu pracy. W rezultacie rodzina bywa zmuszona zamiast dwóch pokojów wynajmować jeden. Nawet przy wyższem komornem mieszkanie jest gorsze, niż to liche mieszkanie, z którego ją wypędzono. Połowa robotników w Strand odbywa już dwumilowe podróże do swego warsztatu pracy“.
Ów Strand, którego główna ulica imponuje przybyszom obrazem bogactw Londynu, jest zarazem przykładem stłoczenia ludzi w Londynie. W jednej parafji tej dzielnicy urzędnik sanitarny naliczył 581 osób na akr przestrzeni, choć do obszaru tego doliczono połowę szerokości Tamizy.
Rzecz prosta, że wszelkie zarządzenie policji sanitarnej, aby, jak to się dotychczas działo w Londynie, burzyć domy niezdatne do użytku i w ten sposób wyganiać robotników z danej dzielnicy, osiąga tylko ten wynik, że robotnicy stłaczają się tem gęściej w innej dzielnicy. „Albo“, mówi Dr. Hunter, „cały ten proceder musi się skończyć jako niedorzeczność, albo też musi się zbudzić sympatja publiczna (!) do tego, co dziś już bez przesady można nazwać obowiązkiem narodowym, a mianowicie do dostarczania dachu nad głową ludziom, którzy sami nie mogą go sobie sprawie z braku kapitału, ale którzyby mogli odszkodować właścicieli domow zapomocą opłat perjodycznych“[126]. Jakże godna podziwu jest sprawiedliwość kapitalistyczna! Właściciel ziemi, kamienicznik lub przemysłowiec, jeżeli jest wywłaszczony z powodu „ulepszeń“, jak koleje żelazne, nowe ulice i t. d. otrzymuje nietylko pełne odszkodowanie. Jeszcze należy mu się, na mocy praw boskich i ludzkich, sowity zysk, jako pociecha za przymusową „wstrzemięźliwość“. Robotnik zostaje wyrzucony na bruk z żoną, z dziećmi i z manatkami, a jeżeli zbyt masowo pcha się do dzielnic, które zarząd miejski chce utrzymać w przyzwoitym stanie, jest ścigany przez policję sanitarną!
Na początku 19-go wieku nie było w Anglji, poza Londynem, ani jednego miasta, liczącego sto tysięcy mieszkańców. Tylko 5 miast liczyło ich więcej niż 50,000. Dziś jest 28 miast, liczących ponad 50.000 mieszkańców. „Następstwem tej zmiany był nietylko olbrzymi wzrost ludności miejskiej, lecz również przekształcenie dawnych, gęsto stłoczonych miasteczek w ośrodki, ze wszystkich stron okolone zabudowaniami, bez żadnego dostępu świeżego powietrza. Ponieważ miejscowości te przestały być przyjemne dla bogatych, poczęli oni porzucać je, przenosząc się do powabniejszych okolic podmiejskich. Następcy tych bogaczy osiedlili się w dużych domach: każda rodzina, nieraz jeszcze z sublokatorami, zajmowała jeden pokój. Tak stłoczyła się ludność w domach, nie dla niej przeznaczonych, nieprzystosowanych do jej potrzeb, i w warunkach, zaiste poniżających dla dorosłych, a zgubnych dla dzieci“[127].
Im szybciej nagromadza się kapitał w danem mieście przemysłowem lub handlowem, tem większy jest napływ materjału ludzkiego, podległego wyzyskowi, i tem nędzniejsze są mieszkania robotnicze, budowane pośpiesznie i licho.
To też Newcastle-upon-Tyne, jako ośrodek coraz wydajniejszego okręgu górniczego i węglowego, zajmuje drugie miejsce po Londynie w tem piekle mieszkaniowem. Niemniej jak 34.000 osób mieszka tam w pojedyńczych izbach. Niedawno policja kazała zburzyć w Newcastle i w Gateshead znaczną liczbę domów, ze względu na absolutne niebezpieczeństwo dla publicznego zdrowia. Budowa nowych domow postępuje bardzo powoli, rozwój przedsiębiorstw bardzo szybko. To też w r. 1865 miasto było bardziej przeludnione, niż kiedykolwiek przedtem. Bardzo trudno było dostać nawet pojedynczą izbę. Dr. Embleton, lekarz szpitala dla chorych na choroby zakaźne, powiada: „Bezwątpienia, przyczyny trwania i rozszerzania się tyfusu szukać należy w stłoczeniu istot ludzkich i w niechlujstwie ich mieszkań. Robotnicy zazwyczaj mieszkają w domach, położonych w ślepych zaułkach i na podwórzach. Domy te pod względem światła, powietrza, przestrzeni i czystości są istnemi wzorami braku higjeny, są zakałą każdego cywilizowanego kraju. Mężczyźni, kobiety i dzieci sypiają tam w kupie. Jeżeli chodzi o mężczyzn, to nocna zmiana przychodzi zaraz po wyjściu dziennej, tak że pościel ledwo zdąży ostygnąć. Domy, źle zaopatrzone w wodę 1 gorzej jeszcze w ustępy, są plugawe, duszne i smrodliwe.“[128] Komorne tygodniowe za te nory wynosi od 8 pensów do 3 szylingów. „Newcastle-upon-Tyne, — powiada Dr. Hunter, — jest przykładem, jak jeden z najpiękniejszych szczepów naszego narodu pod wpływem zewnętrznych warunków, mieszkania i ulicy, stoczył się do stanu nieraz wręcz barbarzyńskiego zwyrodnienia.“[129]
Wobec przypływów i odpływów kapitału i pracy stan mieszkań w danem mieście przemysłowem może dziś być znośny, a jutro stać się ohydny. Albo też zarząd miasta może wreszcie zabrać się do usuwania najgorszych plag. Nazajutrz nadciąga jak szarańcza chmara obdartych Irlandczyków lub wynędzniałych robotników rolnych angielskich. Pakują ich do suteryn, do stodół, aż wreszcie zamieniają jakiś dotychczas porządny dom robotniczy w dom noclegowy, którego mieszkańcy zmieniają się tak szybko, jak żołnierze na kwaterunku podczas wojny trzydziestoletniej. Przykładem — Bradford. Właśnie filister municypalny był tam bardzo zajęty reformą miasta. Ponadto jeszcze w r. 1861 było tam 1751 domów niezamieszkanych. Ale wtem zaczyna się rozkwit przemysłowy, o którym niedawno piał tak wymownie ckliwy liberał, pan Forster, przyjaciel Murzynów. A wraz z rozkwitem przemysłu oczywiście zalały miasto wiecznie rozkołysane fale „armji rezerwowej przemysłu. czyli „względnego nadmiaru ludności“. Ohydne suteryny i izby, których spis[130] Dr. Hunter otrzymał od agentów pewnego towarzystwa ubezpieczeń, były zamieszkane przeważnie przez robotników dobrze opłacanych. Robotnicy ci twierdzili, że chętnieby zapłacili za lepsze mieszkania, gdyby je mogli dostać. Tymczasem poniewierają się i chorują wraz z rodzinami, podczas gdy ckliwy liberał Forster, członek parlamentu, rozczula się do łez nad dobrodziejstwami wolnego handlu i nad zyskami wybitnych mężów z Bradford, robiących w wełnie czesankowej.
Dr. Bell, jeden z lekarzy dla ubogich w Bradford, w swem sprawozdaniu z 5 września 1865, przypisuje warunkom mieszkaniowym przerażającą śmiertelność z chorób zakaźnych w jego okręgu: „W suterynie o objętości 1500 stóp sześciennych, mieszka 10 osób... Vincentstreet, Green Air Place i The Leys obejmują ogółem 225 domki z 1450 mieszkańcami, 435 łóżkami i 36 ustępami... Na każde łożko, a pi zez lożko rozumiem tu każdy kłąb brudnych łachmanów i każdą garsc wiórów, wypada przeciętnie 3, 3 osoby, a w pojedynczych wypadkach j i 6 osób. Wielu śpi bez łóżek, w ubraniu na gołej podłodze, młodzi mężczyźni i kobiety, małżeństwa, kawalerowie i panny — wszyscy w kupie. Czyż potrzeba dodawać, że te mieszkania, przeważnie nory smrodliwe, ciemne, Wilgotne i brudne, są zgoła nieodpowiednie na ludzkie siedziby? Są to ośrodki, z których się rozchodzą śmierć i choroba, i porywają swe ofiary nawet, i zpośród ludzi zamożnych (of good circumstances), którzy dopuścili do ropienia wśród nas tego rodzaju wrzodów“[131].
Trzecie miejsce po Londynie pod względem plagi mieszkaniowej zajmuje Bristol. „Tu, w jednem z najbogatszych miast Europy widzimy największy nadmiar gołej nędzy („blank poverty“) i plagi mieszkaniowej“[132].

c) Ludność koczująca. Górnicy.

Przechodzimy teraz do warstwy ludowej, z pochodzenia swego wiejskiej, z zajęć przeważnie przemysłowej. Jest to lekka piechota kapitału, którą on zależnie od swych potrzeb przerzuca z miejsca na miejsce. Gdy nie jest w marszu — „biwakuje“. Praca robotników wędrownych używana jest do różnych robót budowlanych i kanalizacyjnych, do wyrobu cegieł, do wypalania wapna, do budowy kolei żelaznych i t. d. Jest to wędrowna kolumna zarazy; miejscowościom, w których sąsiedztwie obozuje, przynosi ospę, tyfus, cholerę, szkarlatynę i t. d.[133]. W przedsiębiorstwach o znacznym nakładzie kapitału, jak budowa kolei i t. d., zazwyczaj przedsiębiorca sam dostarcza swej armji baraków drewnianych lub innych pomieszczeń w tym rodzaju, całych na poczekaniu zbudowanych osad bez urządzeń sanitarnych, poza dozorem władz miejscowych, lecz z wielką korzyścią dla pana przedsiębiorcy, który podwójnie wyzyskuje robotników: jako żołnierzy przemysłu i jako lokatorów. Zależnie od tego, czy barak drewniany zawiera i, 2, czy 3 nory, mieszkaniec, jego, kopacz lub t. p., płacić musi tygodniowo 1, 3 lub 4 szylingi[134].
Niechaj jeden przykład wystarczy. We wrześniu r. 1864, jak podaje dr. Simon, Sir George Grey, minister spraw wewnętrznych, otrzymał następującą skargę od przedstawiciela Nuisance Removal Committee [Komitet walki z warunkami antysanitarnemi] parafji Sevenoaks: „Jeszcze 12 miesięcy temu ospa była zgoła nieznana naszej parafji. Nie na długo przed tym czasem zostały rozpoczęte roboty przy budowie kolei z Levisham do Tunbridge. Główne roboty były wykonywane w bezpośredniem sąsiedztwie miasta; ponadto otworzono tu magazyn centralny całego przedsięwzięcia. To też pracuje tu wielka liczba osób. Ponieważ niepodobieństwem było rozmieścić ich wszystkich w domach, więc przedsiębiorca, pan Jay, kazał zbudować baraki w różnych punktach wzdłuż linji kolejowej, ażeby umieścić w nich robotników. Baraki te me miały ani wentylacji, ani ścieków i ponadto były z konieczności przepełnione, bo każdy lokator miał obowiązek przyjmowania sublokatorów, nawet jeżeli własna jego rodzina była bardzo liczna, i pomimo że każdy barak był tylko dwuizbowy. Według otrzymanego przez nas sprawozdania lekarskiego, biedacy ci znosili wskutek tego nocami wszelkie męki duszności, chcąc uniknąć jadowitych wyziewów z kałuż brudnej, stojącej wody oraz z ustępów, położonych tuż pod oknami. Wreszcie naszemu komitetowi złożył skargę lekarz, który miał sposobność zwiedzie te baraki. Wyrażał się on z największą goryczą o stanie tych tak zwanych mieszkań, i obawiał się bardzo poważnych następstw, jeżeli nie zostaną przedsięwzięte pewne zarządzenia sanitarne. Mniej więcej rok temu p. Jay zobowiązał się urządzić dom, do którego miały być przenoszone zatrudnione przezeń osoby w wypadkach chorob zakaźnych. W końcu lipca r. b. powtórzył on tę obietnicę, ale nigdy nie uczynił najmniejszego kroku dla jej wykonania, choć tymczasem nastąpiło parę wypadków ospy, z których dwa — śmiertelne. 9 września doktór Kelson zawiadomił mnie o dalszych zapadnięciach na ospę w tych samych barakach, i opisał ich stan ohydny. Muszę dodać dla Pańskiej (t. j. ministra) wiadomości, iż paraf ja nasza posiada dom izolowany, tak zwany dom zarazy, gdzie są pielęgnowani parafjanie, chorzy na choroby zakaźne; od paru miesięcy dom ten jest wciąż przepełniony pacjentami. W jednej tylko rodzinie zmarło pięcioro dzieci na ospę i febrę. Od 1 kwietnia do 1 września tego roku zmarło na ospę nie mniej niż 10 osób, z których 4 we wspomnianych barakach, będących rozsadnikami zarazy. Liczby zachorzeń niepodobna ustalić, gdyż rodziny, nawiedzone przez zarazę, starają się jak tylko mogą zachować to w tajemnicy.“[135].
Robotnicy w kopalniach węgla i w innych kopalniach należą do najlepiej opłacanych kategoryj proletarjatu angielskiego. Już poprzednio mieliśmy sposobność wykazać, jaką ceną okupują oni swój zarobek[136]. W tem miejscu wystarczy nam rzut oka na ich stosunki mieszkaniowe. Zazwyczaj przedsiębiorca kopalni, czy to jej właściciel, czy dzierżawca, stawia pewną ilość domków dla swych „rąk“. Otrzymują oni domki i węgiel za „darmo“, co oznacza, że stanowi to część ich zarobku, wypłacaną w naturze. Ci, którzy nie korzystają z tego przydziału, otrzymują wzamian 4 funty szt. rocznie. Okręgi górnicze szybko przyciągają ku sobie liczną ludność, złożoną nietylko z górników, lecz również z rzemieślników, sklepikarzy i t. d., którzy skupiają się wokół kopalni. Renta gruntowa jest tam wysoka, jak we wszelkich miejscowościach o gęstem zaludnieniu. Przedsiębiorca górniczy stara się więc postawić w sąsiedztwie szybów, na jak najmniejszej przestrzeni, tyle domków, wiele potrzeba, aby wpakować tam swe „ręce“ wraz z ich rodzinami. W razie otwierania wpobliżu nowych kopalni, lub wznawiania eksploatacji starych, natłok zwiększa się. Przy budowie domków jedyną zasadą wytyczną jest „wstrzemięźliwość“ kapitalisty od wszelkiego wykładania gotówki, nie będącego absolutną koniecznością.
„Mieszkania górników i innych robotników, pracujących w kopalniach w Northumberland i Durham“, powiada dr. Juljan Hunter, „są zapewne przeciętnie najgorsze i najdroższe z pomiędzy tego, co Anglja w tej dziedzinie w większych rozmiarach posiada, z wyjątkiem jednak okręgów górniczych w Monmouthshire. Są nadzwyczaj złe ze względu na wielką liczbę ludzi w każdym pokoju, na szczupłość terenu budowy, na którym stłaczają mnóstwo domów, na brak wody i ustępów, na często stosowaną metodę stawiania jednych domków na drugich lub dzielenia domów na piętra [w ten sposób, że każde piętro stanowi jakgdyby osobny domek i rożne domki stoją prostopadle jeden nad drugim]... Przedsiębiorca traktuje całą osadę w ten sposób, jakgdyby ludzie mieli tam tylko obozować, a nie mieszkać stale“[137].
Dr. Stevens pisze: „Zgodnie z otrzymaną instrukcją zwiedziłem większą część wielkich osad górniczych w Durham Union... Mogę stwierdzić, że prawie we wszystkich, z niewielkiemi wyjątkami, zaniedbano wszelkich urządzeń ku ochronie zdrowia ludności... Wszyscy górnicy są na dwanaście miesięcy przywiązani („bound“, wyrażenie, które podobnie, jak „bondage“ — pochodzi z czasów pańszczyźnianych) do dzierżawcy („lessee“) lub do właściciela kopalni. Jeżeli poważą się okazać swe niezadowolenie lub w inny sposob urażą dozorcę („viewer“), to stawia on znaczek lub adnotację przy ich nazwiskach w rejestrze robotników i wydala ich przy zawieraniu nowej umowy rocznej Wydaje mi się, że żadna odmiana „trucksystemu“[138] nie może być gorsza od tej, która panuje w tych gęsto zaludnionych okręgach. Robotnik zmuszony jest przyjmować, jako część swej płacy, mieszkanie, otoczone zabójczemi wyziewami. Robotnik nie może sam dać sobie rady. Jest on cod każdym względem poddanym (he is to all intents and purposes a serf). Wydaje się wątpliwe, czy ktokolwiek może mu dopomóc, prócz jego pana, a ten radzi się przedewszystkiem swego bilansu, z dość niezawodnym wynikiem. Robotnik otrzymuje od właściciela i wodę; czy woda jest dobra czy zła, czy jest dostarczana, czy wstrzymana, musi on za nią zapłacić, albo raczej pozwolić strącić jej cenę ze swej płacy“[139].
Przy konfliktach z „opinją publiczną“, lub też z policją sanitarną, kapitał wcale się nie krępuje „usprawiedliwiać“ warunki, niebezpieczne i poniżające zarazem, w które wpędza pracę robotnika i jego życie domowe, argumentem, że jest to potrzebne, aby wyzyskiwać robotnika z większą dla siebie korzyścią. Kapitalista uzasadnia w ten sposób odmowę stosowania środków ochronnych przy maszynach niebezpiecznych w fabrykach, wentylacji i środków zapobiegawczych przeciw katastrofom w kopalniach i t. d. To samo słyszymy, gdy mowa o mieszkaniach górników.
„Na usprawiedliwienie“ powiada w swym urzędowym raporcie dr. Simon, urzędnik sanitarny Privy Council, „na usprawiedliwienie nędznego urządzenia mieszkań przedsiębiorcy powołują się na to, że są zazwyczaj tylko dzierżawcami kopalni, że dzierżawa jest zbyt krótkotrwała (w kopalniach węgla przeważnie 21 lat), aby dzierżawcom opłacało się budować dobrze urządzone domy dla robotników, majstrów i t. d., których przedsiębiorstwo przyciąga; gdyby nawet on sam chciał być hojnym na tym punkcie, to przeszkodziłby mu w tem właściciel gruntu. Mianowicie właściciel zażądałby natychmiast olbrzymich dodatków do swej renty gruntowej za pozwolenie zbudowania na powierzchni gruntu przyzwoitej i wygodnej osady dla pomieszczenia ludzi, pracujących w jego podziemnej włości. Ta cena, uniemożliwiająca wszelkie ulepszenia, jeżeli już nie bezpośredni zakaz, odstrasza również i tych, którzy skądinąd mieliby ochotę budować.... Nie będę dłużej badał słuszności tego usprawiedliwienia, ani też dochodził, na kogoby ostatecznie spadł dodatkowy wydatek na budowę przyzwoitych mieszkań: na właściciela, dzierżawcę kopalni, robotników czy publiczność.... Ale wobec tak haniebnych faktów, jakie odsłaniają załączone sprawozdania (Dr. Huntera, dr. Stevensa i innych), należy zastosować środki zaradcze z praw własności ziemskiej korzysta się tu dla wyrządzenia wielkiej niesprawiedliwości społecznej. Pan gruntu, jako właściciel kopalni, zaprasza kolonję robotniczą do pracy na swoim terenie; następnie, jako właściciel powierzchni gruntu, uniemożliwia zgromadzonym robotnikom znalezienie znośnych mieszkań, niezbędnych dla ich bytu. Dzierżawca kopalni (eksploatator kapitalistyczny) nie ma żadnego interesu pieniężnego, aby się przeciwstawić takiemu podziałowi ról, gdyż wie, że konsekwencje nadmiernych wymagań właściciela nie na niego spadają, lecz na robotników, którzy są za mało świadomi, aby znać swe prawa sanitarne, i że ani najohydniejsze mieszkania, ani najbardziej zgniła woda nie będą nigdy powodem strajku“[140].

d) Wpływ kryzysów na najlepiej opłacaną część klasy robotniczej.

Zanim przejdę do właściwych robotników rolnych, zobaczymy jeszcze na jednym przykładzie, jak działają kryzysy na najlepiej nawet opłacaną część klasy robotniczej, na jej arystokrację. Przypominamy sobie, że rok 1857 przyniósł jeden z owych wielkich kryzysów, któremi się kończy za każdym razem cykl przemysłowy. Termin następnego kryzysu przypadał na r. 1866. Wyprzedzony we właściwych okręgach fabrycznych przez tak zwany „głód bawełniany, który wygnał wiele kapitału ze sfery zwykłego zastosowania do centralnych zbiorników rynku pieniężnego, kryzys przybrał tym razem przeważnie finansowy charakter. Sygnałem wybuchu kryzysu w maju r. 1866 było bankructwo pewnego olbrzymiego banku londyńskiego, po którem natychmiast nastąpił szereg upadłości spekulacyjnych towarzystw finansowych. W Londynie jedną z wielkich gałęzi przemysłu, dotkniętych kryzysem, była budowa okrętów z żelaza. Największe przedsiębiorstwa tej gałęzi przemysłu w czasie grynderstwa nietylko uprawiały masową nadprodukcję, ale ponadto zakontraktowały ogromne dostawy, spekulując na to, że źródło kredytu wciąż będzie tryskało równie obficie. Teraz nastąpiła straszliwa reakcja, która i w innych gałęziach przemysłu londyńskiego trwa do tej chwili, t. j. do końca marca 1867 r.[141].
Dla charakterystyki położenia robotników przytoczymy ustęp z obszernego szczegółowego sprawozdania korespondenta „Morning Star, który na początku r. 1867 zwiedził główne ośrodki niedoli: „We wschodniej części Londynu, a mianowicie w dzielnicach Poplar, Millwall, Greenwich, Deptford, Limehouse i Canning Town jest piętnaście tysięcy robotników, pogrążonych wraz z rodzinami w zupełnej nędzy; w ich liczbie znajduje się trzy tysiące wykwalifikowanych mechaników, którzy tłuką kamienie na podwórzu domu roboczego. Ich oszczędności wyczerpały się w ciągu sześcio lub ośmiomiesięcznego bezrobocia.... Trudno mi było dotrzeć do bramy domu roboczego (w Poplar), gdyż była formalnie oblężona przez tłum wygłodniały. Ludzie ci mieli otrzymać kartki na chleb, lecz jeszcze nie nastąpił moment rozdawania tych kartek. Podwórze stanowi duży kwadrat, okolony daszkiem, biegnącym wzdłuż ścian. Bruk na środku podwórza zawalony był wielkiemi kupami śniegu. Pośrodku również było parę małych placyków, ogrodzonych płotami z chróstu, coś nakształt owczarni, gdzie ludzie pracują przy znośnej pogodzie. W dniu mej bytności jednak „owczarnie“ te były tak zawalone śniegiem, że niktby tam nie usiedział. Ale ludzie pracowali pod daszkiem, mianowicie kruszyli kamienie na szuter, używany do brukowania szosy. Każdy siedział na wielkim kamieniu i ciężkim młotem kruszył złom granitu, okryty soplami lodu, dopóki nie utłukł w ten sposób — pomyśleć tylko! — 5 buszli miału. Wtedy dopiero kończył się jego dzień roboczy, i otrzymywał on 3 pensy i kartkę na chleb. W innej części podwórza znajdował się mały i nędzny domek drewniany. Uchyliwszy drzwi, zobaczyliśmy w nim gromadę mężczyzn, stłoczoną widocznie poto, żeby grzać się; wzajemnie. Skubali oni stare liny okrętowe i spierali się, kto z nich najdłużej zdoła pracować przy najmniejszem pożywieniu; wytrzymałość była ich point d‘honneur [punktem honoru]. W tym jednym tylko domu roboczym.... otrzymywało zapomogi 7,000 bezrobotnych.... w tej liczbie setki wykwalifikowanych robotników, którzy 6—8 miesięcy temu otrzymywali płace, zaliczane do najwyższych w naszym kraju. A liczba ich byłaby dwakroć większa, gdyby nie to, że tak wielu, po wyczerpaniu całych swych oszczędności pieniężnych, stroniło jednak od zapomogi parafjalnej, dopóki miało choć cośkolwiek do zastawienia.... Wychodząc z domu roboczego„ przeszedłem się po ulicach, wśród przeważnie jednopiętrowych domków, tak licznych w Poplar. Przewodnikiem moim był członek komitetu bezrobotnych. Pierwszy dom, do któregośmy weszli, należał do robotnika z fabryki żelaza, bezrobotnego od 27 tygodni. Znalazłem go wraz z rodziną w tylnym pokoju. Pokój ten niecałkiem był jeszcze ogołocony z mebli, a na kominku palił się ogień. Było to konieczne dla uchronienia od zimna bosych nóżek dziatwy, gayż dzień był mroźny. Przed kominkiem, na talerzu leżały pakuły, które żona i dzieci skubały wzamian za kartkę na chleb z parafjalnego domu roboczego. Mąż pracował na opisanem już podwórku za kartkę na chleb i 3 pensy dziennie. Przyszedł obecnie do domu na obiad, bardzo głodny, jak nam oznajmił z gorzkim uśmiechem na twarzy, a obiad jego składał się z paru kromek chleba ze smalcem i kubka herbaty bez mleka... Drzwi następne otworzyła nam kobiecina w wieku średnim i, nie rzekłszy ani słowa, zaprowadziła nas do pokoju, gdzie cała rodzina siedziała w milczeniu, utkwiwszy oczy w szybko wygasający ogień. Taką pustką i beznadziejnością owiani byli ci ludzie i ich maleńka izdebka, że doprawdy nie chciałbym po raz drugi sceny takiej oglądać. „Nic nie zarobiły, panie“, rzekła kobieta, wskazując na swe dzieci, „nic nie zarabiają już od 20 tygodni, a już całe pieniądze nasze się rozeszły; całe 20 funtów szterlingów, któreśmy z ojcem w lepszych czasach uciułali w nadziei, że to nam pozwoli przetrwać złe czasy.... A niechże Pan teraz zobaczy!“, krzyknęła dzikim prawie głosem, wyciągając książeczkę bankową, gdzie były kolejno oznaczone wszystkie wpłaty i wypłaty, tak że mogliśmy się naocznie przekonać, jak ten skromny fundusz, od pierwszego wkładu j szylingów narastał stopniowo aż do 20 funtów, i jak później znów topniał, jak z funtów schodził do szylingów, aż wreszcie ostatnia adnotacja czyniła książeczkę również bezwartościową, jak strzęp białego papieru. Rodzina ta otrzymywała pożywienie z domu roboczego, który raz na dzień dostarczał jej nędznego posiłku... Następna nasza wizyta zaprowadziła nas do żony pewnego metalowca, który pracował w stoczni. Znaleźliśmy ją — chorą z głodu, wyciągniętą w ubraniu na materacu, nawpół przykrytą kawałem dywana, gdyż cała pościel była w lombardzie. Doglądały jej wynędzniałe dzieci, którym opieka byłaby równie potrzebna, jak ich matce. 19 tygodni przymusowego bezrobocia doprowadziły ją do takiego stanu; opowiadała nam swe dzieje z takim jękiem rozpaczy, jakgdyby utraciła wszelką nadzieję na powrót lepszych czasów... Gdyśmy już wychodzili z tego domu, podbiegł do nas jakiś młody robotnik, prosząc, abyśmy zaszli do niego do mieszkania i zobaczyli, czy się nie da co uczynić dla niego. A miał on do pokazania tylko młodą żonę i dwoje ładnych dzieci, pęk kwitów z lombardu, i ogołocony ze sprzętów pokój“.
W sprawie bolesnych następstw kryzysu z r. 1866, przytaczamy poniżej wyciąg z pewnej torysowskiej gazety. Należy przytem pamiętać, że Eastend, wschodnia część Londynu, o której tu mowa, jest zamieszkiwana nietylko przez robotników, zatrudnionych przy budowie okrętów żelaznych i w innych gałęziach wielkiego przemysłu, lecz również przez licznych t. zw. „chałupników“, stale płatnych poniżej minimum. [Ich to właśnie dotyczy poniższy cytat, zaczerpnięty ze „Standardu“, głównego organu torysów, t. j. konserwatystów]: „Scena, pełna grozy, rozegrała się wczoraj w jednej z dzielnic stolicy. Choć niecała wielotysięczna masa bezrobotnych z Eastend manifestowała pod czarnemi sztandarami, to jednak pochód był dość imponujący. Uprzytomnijmy sobie cierpienia tej ludności. Umiera ona z głodu. Fakt to prosty i straszliwy. Jest ich 40.000... Za naszych dni na przedmieściu naszej wspaniałej stolicy, tuż obok największego skupienia bogactw, jakie świat kiedykolwiek oglądał — 40.000 ludzi, pozbawionych pomocy, umierających z głodu! Te tłumy tysiączne obecnie wdzierają się do innych dzielnic. Wciąż nawpół głodni, dziś w twarz nam miotają swe cierpienia, wołają o pomstę do nieba, opowiadają nam o wynędzniałych mieszkaniach, o tem, że niepodobna znaleźć roboty i że na nic zda się żebrać. Gminni płatnicy podatku na ubogich są już sami na brzegu pauperyzmu wskutek wymagań władz parafjalnych“. („Standard“, 5 kwietnia 1866 r.).
Ponieważ wśród kapitalistów angielskich modne jest przedstawiać Belgję, jako „raj robotników“, gdyż tam „wolność pracy“, lub — co na jedno wychodzi, — „wolność kapitału“, nie jest ograniczona ani przez „despotyzm“ trade unionów, ani przez ustawodawstwo fabryczne, przeto poświęcimy słów parę „szczęściu“ „wolnego“ robotnika belgijskiego, którego uszczęśliwiają kler, arystokracja, liberalna burżuazja i biurokracja, ale dalibóg nie trade — uniony i nie ustawy fabryczne. Z pewnością nikt głębiej nie wniknął w tajniki tego szczęścia, niż zmarły pan Ducpétiaux, inspektor generalny belgijskich więzień i zakładów dobroczynnych, a zarazem członek komisji centralnej dla statystyki Belgji. Weźmy jego dzieło: „Budgets économiques des classes ouvrières en Belgique, Bruxelles 1855“. Między innemi poznajemy tam normalną belgijską rodzinę robotniczą, której roczny przychód i rozchód są przedstawione według szczegółowych rachunków i której stan odżywiania jest porównany z racją pożywienia żołnierza, marynarza i więźnia. Rodzina „składa się z ojca, matki i czworga dzieci“. Z tych „sześciu osób cztery mogą być przez rok cały użytecznie zatrudnione. Autor zakłada zgóry, że w rodzinie tej „niema chorych, ani też niezdolnych do pracy“, że nie ponosi ona „żadnych wydatków na cele religijne, moralne lub intelektualne, z wyjątkiem drobnej opłaty za krzesła w kościele“, ani też nie opłaca „składek do kas oszczędnościowych, lub ubezpieczeń na starość”, ani wreszcie nie pozwala sobie na „zbytek i niepotrzebne wydatki”. Jednak autor pozwala ojcu i starszemu synowi palić tytoń, a w niedzielę bywać w gospodzie, i na ten cel przeznacza im całych 86 centymów tygodniowo. „Z ogólnego zestawienia płac, pobieranych przez robotników w różnych gałęziach przemysłu, wynika.... iż przeciętna płaca dzienna wynosi conajwyżej: 1 fr. 56 centymów dla mężczyzn, 89 centymów dla kobiet, 56 centymów dla chłopców i 55 centymów dla dziewcząt. Na tej podstawie obliczamy dochód rodziny co najwyżej na 1068 franków rocznie.... W gospodarstwie, przyjętem za typowe, uwzględniliśmy wszelkie możliwe dochody. Ale jeżeli uwzględnimy płacę matki, to kto będzie prowadził gospodarstwo, troszczył się o dom, zajmował się małemi dziećmi? Kto będzie gotował, prał, cerował? Oto zagadnienie, które codziennie staje przed robotnikami”. Budżet rodziny jest następujący:

Ojciec 300 dni roboczych po fr. 1.56 fr. 468
Matka 300 0.89 267
Najstarszy syn 300 0.56 168
Najstarsza córka 300 0.55 165
Razem fr. 1.068

Roczny wydatek rodziny i jej deficyt wynosiłyby, gdyby robotnik odżywiał się jak:

marynarz fr. 1828.— deficyt fr. 760.—
żołnierz 1473.— 405.—
więzień 1112.— 044.—

„Widzimy stąd, że niewiele rodzin robotniczych może sobie pozwolić na pożywienie już nietylko marynarza lub żołnierza, ale bodaj więźnia. Przeciętny koszt dzienny utrzymania więźnia w latach 1847/1849 wynosił w Belgji 63 centymy, co w porównaniu z dziennym kosztem utrzymania robotnika stanowi różnicę 13 centymów. Koszty administracji i dozoru zrównoważone są przez to, że więzień nie płaci komornego.... Jakżeż to się jednak dzieje, że wielka liczba, możnaby powiedzieć, znaczna większość robotników umie żyć jeszcze oszczędniej? Tylko dzięki posługiwaniu się środkami, stanowiącemi wyłączną tajemnicę robotnika; dzięki temu, że zmniejsza on rację dzienną swego pożywienia; że jada żytni chleb zamiast pszennego; że nie jada mięsa wcale lub też bardzo mało, tak samo masła i przypraw; że tłoczy się z rodziną w jednym lub dwóch pokojach, gdzie chłopcy z dziewczętami śpią razem, często na tym samym sienniku; że oszczędza na ubraniu, na praniu, na czystości; że wyrzeka się niedzielnej rozrywki i że wogóle odmawia sobie wszystkiego. Po osiągnięciu tej ostatecznej granicy najmniejsza zwyżka cen środków utrzymania, przerwa w pracy, choroba, pomnażają nędzę robotnika i rujnują go ostatecznie. Długi narastają, kredyt się wyczerpuje, ubrania i niezbędne meble wędrują do lombardu, i wreszcie rodzina prosi o wciągnięcie jej na listę ubogich“[142]. W istocie, w tym „raju kapitalistów“ najmniejsza zwyżka najniezbędniejszych środków utrzymania prowadzi do wzrostu liczby zgonów i przestępstw. (Porównaj odezwę „Maatschappij: De Vlamingen Vooruit“, Bruksela 1860“, str. 15, 16). Belgja liczy ogółem 930.000 rodzin, z czego według urzędowej statystyki na bogatych (wyborców) wypada 90.000 rodzin = 450.000 osób; 190.000 rodzin drobnej klasy średniej w mieście i na wsi, których znaczna część stacza się ku proletarjatowi = 950.000 osób; wreszcie 450.000 rodzin robotniczych = 2.250.000 osób, z pomiędzy których wzorowe rodziny robotnicze rozkoszują się szczęściem, opisanem przez pana Ducpétiaux. 2 pomiędzy 450.000 rodzin robotniczych przeszło 200.000 figuruje na liście ubogich!

c) Brytyjski proletarjat rolny.

Antagonistyczny charakter kapitalistycznej produkcji i kapitalistycznego nagromadzania nigdzie nie ujawnia się brutalniej, aniżeli w postępie angielskiego rolnictwa (wraz z hodowlą bydła) i w uwstecznieniu położenia angielskiego robotnika rolnego. Zanim przejdę do jego obecnego położenia, potrzebny jest krótki rzut oka wstecz. Rolnictwo nowożytne datuje się w Anglji od połowy 18-go wieku, choć przełom w stosunkach własności rolnej, z którego wyrósł, jako z podstawy, zmieniony sposób produkcji, jest o wiele wcześniejszej daty.
Jeżeli weźmiemy dane Arthura Younga, sumiennego obserwatora, choć powierzchownego myśliciela, o położeniu angielskiego robotnika rolnego w r. 1771, to okaże się, że było ono bardzo nędzne w porównaniu z położeniem jego przodka w końcu 14-go wieku, „który mógł żyć w dostatku i gromadzić bogactwo“[143], nie mówiąc już o wieku 15-ym, „złotym wieku robotników angielskich w mieście i na wsi“. Lecz nie mamy potrzeby cofać się tak daleko. W pewnem, bardzo bogatem w treść, dziele z r. 1777 czytamy: „Wielki dzierżawca podniósł się już niemal do poziomu szlachcica, podczas gdy biedny robotnik rolny został przybity prawie do ziemi. Jego nieszczęsne położenie ujawnia się w całej pełni, gdy porównywamy je z jego stanem przed laty 40... Właściciele ziemscy i dzierżawcy szli ze sobą ręka w rękę, aby uciskać robotnika“[144]. Dalej autor wykazuje szczegółowo, że realne place robotników wiejskich w latach 1737—1777 spadły prawie o ¼, czyli o 25%. „Polityka współczesna — pisze dalej Dr. Richard Price — zaiste bardziej sprzyja wyższym klasom społecznym. W rezultacie może się wkońcu okazać, że całe królestwo będzie się składało ze szlachty i z żebraków, z magnatów i z niewolników“[145].
A jednak położenie angielskiego robotnika rolnego w latach 1770—1780 zarówno pod względem pożywienia i mieszkania, jak poczucia godności osobistej, rozrywek i t. d. stanowi niedościgły ideał dla czasów późniejszych. Jego przeciętna płaca robocza, wyrażona w pintach [garncach] pszenicy w latach 1770—1771 równała się 90 pintom, w okresie, opisanym przez Edena (r. 1797) — 65 pintom, a w r. 1808 już tylko 60 pintom[146].
O położeniu robotników rolnych pod koniec wojny antyjakobińskiej, podczas której obszarnicy, dzierżawcy, fabrykanci, kupcy, bankierzy, rycerze giełdy i dostawcy wojskowi zbogacili się niepomiernie, wspomnieliśmy już powyżej. Płaca nominalna wzrosła poczęści wskutek dewaluacji banknotów, poczęści z powodu niezależnej od niej zwyżki cen artykułów pierwszej potrzeby. Jednak rzeczywisty ruch płac można stwierdzić dość łatwo, nie gubiąc się w szczegółach, w które tu nie możemy wnikać. Ustawa o pomocy ubogim i jej regulamin były te same w latach 1795 i 1814. Przypominamy sobie, jak ta ustawa była stosowana na wsi: zarząd parafjalny zapomocą jałmużny uzupełniał płacę robotnika do wysokości sumy nominalnej, wystarczającej zaledwie na utrzymanie się przy życiu. Stosunek pomiędzy zarobkiem robotnika, wypłacanym przez dzierżawcę, a niedoborem, pokrywanym przez parafję, wykaże nam dwie rzeczy: po pierwsze — spadek płacy roboczej poniżej minimum, powtóre zaś — miarę tego, w jakim stopniu robotnik rolny był mieszaniną najmity i nędzarza, czyli miarę tego, w jakim stopniu przekształcano go w poddanego jego parafji.
Wybierzemy hrabstwo, wyobrażające przeciętne stosunki wszystkich innych hrabstw. W r. 1795 przeciętna płaca tygodniowa w Northamptonshire wynosiła 7 szylingów i 6 pensów, całkowity rozchód roczny rodziny z 6 osób — 36 funtów, 12 szylingów, 5 pensów, jej całkowity dochód roczny — 29 f. szt. 18 sz., i wreszcie jej deficyt, pokrywany przez parafję: 6 f. szt. 14 sz. 5 p. W tem samem hrabstwie w r. 1814 płaca tygodniowa wynosiła 12 sz. 2 p., całkowity rozchód roczny rodziny z 5 osób — 54 f. szt. 18 sz. 4 p., jej całkowity dochód roczny — 36 f. szt. 2 sz., a deficyt, pokrywany przez parafję: 18 f. szt. 16 sz. 4 p.[147]. W roku 1795 deficyt wynosił mniej niż ćwierć płacy roboczej, w r. 1814 — więcej niż połowę. Rozumie się, że w tych warunkach, w roku 1814, zniknęły bez śladu te resztki pewnego dostatku, które jeszcze Eden znajdował w domku robotnika rolnego[148]. Z pośród wszystkich zwierząt, hodowanych przez dzierżawcę, robotnik, instrumentum vocale[149], stał się odtąd zwierzęciem najbardziej zamęczanem, najgorzej karmionem, najbrutalniej traktowanem. Ten stan rzeczy trwał spokojnie nadal aż do czasu, gdy „burzliwe rozruchy 1830 roku ukazały nam (t. j. klasom panującym) w blasku płonących stert zboża, że nędza i buntownicze niezadowolenie szerzy się pod powierzchnią Anglji rolniczej, tak sarno, jak Anglji przemysłowej“[150]. Sadler podówczas w Izbie Gmin ochrzcił robotników rolnych mianem „białych niewolników“ („white slaves“), a pewien biskup powtórzył to samo w Izbie Lordów. Najwybitniejszy ekonomista owego czasu, E. G. Wakefield, orzekł: „Robotnik rolny Anglji Południowej nie jest ani niewolnikiem, ani człowiekiem wolnym — jest pauprem“[151].
Okres, poprzedzający bezpośrednio zniesienie ustaw zbożowych, rzucił nowe światło na położenie robotników rolnych. Z jednej strony, agitatorzy mieszczańscy byli zainteresowani w tem, by wykazać, jak mało owe ustawy ochronne zabezpieczają istotnego wytwórcę zboża. Z drugiej strony, burżuazja przemysłowa pieniła się z wściekłości wskutek tego, że arystokracja obszarnicza potępiła stosunki fabryczne i że ci, nawskroś zepsuci, oschli i wytworni próżniacy ostentacyjnie wyrażali swe współczucie dla cierpień robotników fabrycznych i bronili z „dyplomatyczną gorliwością“ ustawodawstwa fabrycznego. Stare przysłowie angielskie powiada, że gdy dwaj złodzieje biorą się za czuby, to zawsze wynika stąd coś użytecznego. No i doprawdy, namiętna, hałaśliwa kłótnia między dwoma odłamami klas panujących o to, który z nich jest bezwstydniejszy w wyzyskiwaniu robotników, stała się i po prawicy i po lewicy akuszerką niejednej prawdy. Hrabia Shaftesbury, dawniej Lord Ashley, kroczył na czele arystokratycznej i filantropijnej kampanji przeciw fabrykantom. Dlatego stał się on w latach 1844 — 1845 celem ustawicznych pocisków „Morning Chronicie“ w jej rewelacjach o położeniu robotników rolnych. Ten podówczas największy dziennik liberalny wysyłał na wieś swych korespondentów, którzy bynajmniej nie poprzestawali na ogólnych opisach i na statystyce, lecz ogłaszali nazwiska zarówno odwiedzanych przez siebie rodzin robotniczych, jak ich panów. W tabeli podanej poniżej[152] znajdujemy place robotników rolnych trzech wiosek, położonych wpobliżu miast Blanford, Wimbourne i Poole. Wioski te są własnością p. G. Bankes i hrabiego Shaftesbury. Łatwo spostrzec, że ten papież „Iow church“ [„niższego kościoła“] [153], ten wódz nabożnisiów angielskich, zarówno jak jego kompan, p. Bankes, potrącali sobie jeszcze sporą część nędznych zarobków robotniczych tytułem komornego.

Liczba dzieci
Liczba członków
rodziny
Płaca tygodniowa
mężczyzn
Płaca tygodniowa
dzieci
Dochód tygodniowy
rodzin
Komorne tygodniowe
Całkowity zarobek
tygodniowy po
potrąceniu komornego
Zarobek tygodniowy
na głowę
PIERWSZA WIOSKA
2 4 8 sz. 8 sz. 2 sz. 6 sz. 1 sz. 6 p.
3 5 8 „ 8 „ 1 sz. 6 p. 6 „ 6 p. 1 „ 3 1/2 „
2 4 8 „ 8 „ 1 „ 7 „ 1 „ 9 „
2 4 8 „ 8 „ 1 „ 7 „ 1 „ 9 „
6 8 7 „ 1 sz. do 1 sz. 6 p. 10 „ 6 p. 2 „ 8 „ 6 „ 1 „ 1/4 „
3 5 7 „ 1 sz. 2 p. 8 „ 1 p. 1 „ 4 p. 6 „ 10 „ 1 „ 7 1/2 „
DRUGA WIOSKA
6 8 7 sz. 1 sz. do 1 sz. 6 p. 10 sz. 1 sz. 6 p. 8 sz. 6 p. 1 sz. 3/4 p.
6 8 7 „ 7 „ 1 „ 3 1/2 p. 5 „ 8 1/2 p. — 8 1/2 „
8 10 7 „ 7 „ 1 „ 3 1/2 „ 5 „ 8 1/2 „ — 7 „
4 6 7 „ 7 „ 1 „ 6 1/2 „ 5 „ 5 1/2 „ — 11 „
3 5 7 „ 7 „ 1 „ 6 1/2 „ 5 „ 5 1/2 „ 1 sz. 1 „
TRZECIA WIOSKA
4 6 7 sz. 7 sz. 1 sz. 6 sz. 1 sz.
3 5 7 „ 1 sz. do 2 sz. 11 „ 6 p. — 10 p. 10 „ 8 p. 2 „ 1 1/2 p.
2 5 „ 5 „ 1 „ 4 „ 2 „
Zniesienie ustaw zbożowych dało rolnictwu angielskiemu potężnego bodźca. Epokę tę charakteryzują: drenowanie na wielką skalę[154], nowy system tuczenia bydła i uprawy sztucznych pasz, wprowadzenie aparatów do mechanicznego nawożenia, udoskonalona uprawa gruntów gliniastych, rozpowszechnienie nawozów mineralnych, zastosowanie maszyn parowych i wszelkiego rodzaju maszyn roboczych i t. d., i wogóle intensywniejsza kultura rolna. Pan Pusey, prezes Królewskiego Towarzystwa Rolniczego, twierdzi, że dzięki zastosowaniu nowych maszyn koszty gospodarcze (względne) zmniejszyły się niemal o połowę. Z drugiej zaś strony, wzrosła szybko absolutna wydajność gleby. Większy nakład kapitału na akr gruntu, a więc przyspieszona koncentracja dzierżaw były koniecznemi warunkami nowej metody[155].

Zarazem powierzchnia gruntów uprawnych wzrosła w latach 1846—1856 o 464.119 akrów, że nie wspomnimy już o wielkich równinach hrabstw wschodnich, cudem niemal przekształconych z królikarni 1 z nędznych pastwisk w bujne łany zboża. Wiemy już, że jednocześnie zmalała liczba osób, zatrudnionych w rolnictwie. Co do rolników w ścisłem znaczeniu tego wyrazu, bez różnicy płci 1 wieku, to liczba ich zmniejszyła się z 1.241.269 w r. 1851 do 1.163.217 w r. 1861[156]. Skoro więc Generalny Registrator Anglji czyni następującą słuszną uwagę: „Wzrost liczby dzierżawców i robotników rolnych, poczynając od r. 1801, nie pozostaje w żadnej proporcji do wzrostu produkcji rolniczej“[157], to owa dysproporcja dotyczy jeszcze o wiele bardziej ostatniego okresu, kiedy absolutne zmniejszenie robotniczej ludności wiejskiej idzie w parze z rozszerzeniem powierzchni gruntów uprawnych, z intensyfikacją gospodarki, z niesłychanem nagromadzeniem kapitału, wcielonego w ziemię i poświęconego jej uprawie, ze wzrostem plonów, niebywałym w dziejach angielskiego rolnictwa, z narastaniem ksiąg czynszowych obszarniczych i z pęcznieniem bogactwa kapitalistycznych dzierżawców. Jeżeli do tego dodamy szybki i nieprzerwany rozwój miejskiego rynku zbytu oraz panowanie wolnego handlu, to chybaż robotnik rolny post tot discrimina rerum [po tak wielu przeprawach] osiągnął wreszcie warunki, które powinny go były secundum artem [według reguł sztuki] upoić szczęściem!
Natomiast profesor Rogers dochodzi do wniosku, że współczesny angielski robotnik rolny ma się o wiele gorzej, w porównaniu nietylko ze swym poprzednikiem z drugiej połowy 14-go i 15-go wieku, lecz nawet ze swym poprzednikiem z lat 1770—1780, że „stał się znowu poddanym“, i to poddanym źle karmionym i źle zakwaterowanym[158]. Dr. Juljan Hunter w swem epokowem sprawozdaniu o mieszkaniach robotników rolnych powiada: „Koszty utrzymania hinda (nazwa angielskiego robotnika rolnego z czasów pańszczyzny) są sprowadzone do najniższej normy, umożliwiającej istnienie.... Jego płaca i jego mieszkanie nie pozostają w żadnym stosunku do zysku, który ma być zeń wyciśnięty. W rachunkach dzierżawcy jest on okrągłem zerem[159].... Jego środki utrzymania są uważane za wielkość stałą“[160]. „Co się zaś tyczy dalszej redukcji jego dochodów, to może on powiedzieć: nihil habeo, nihil euro [nic nie mam, o nic nie dbam]. Nie lęka się on o przyszłość, gdyż nie posiada nic, prócz tego, co jest mu absolutnie niezbędne do istnienia. Doszedł do punktu zero, który zarazem jest punktem wyjścia dla kalkulacji dzierżawcy. Niech się dzieje co chce, niema już dla niego dobrej ani złej doli“[161].
W roku 1863 rozpisano urzędową ankietę w sprawie warunków odżywiania i pracy przestępców, skazanych na zesłanie do kolonji karnej, lub na publiczne roboty przymusowe. Rezultaty tych badań zawarte są w dwóch grubych błękitnych księgach. Czytamy tam między innemi: „Staranne zestawienie pożywienia przestępców, odsiadujących więzienie w Anglji, z pożywieniem ubogich w domach roboczych, lub też wolnych robotników wiejskich w tym samym kraju...., doprowadza nas do wniosku, że przestępcy są znacznie lepiej odżywiani, niż którakolwiek z pozostałych dwóch kategoryj“[162], podczas gdy „ilość pracy, wymagana od skazanego na publiczne roboty przymusowe, stanowi mniej więcej połowę roboty, wykonywanej przez zwykłego robotnika rolnego“[163]. Posłuchajmy teraz niektórych charakterystycznych zeznań. John Smith, dyrektor więzienia w Edynburgu, zeznaje co następuje — Nr. 5056: „Pożywienie w więzieniach angielskich jest o wiele lepsze od strawy zwykłych robotników rolnych“. Nr. 5075: „Jest faktem, że zwykli robotnicy rolni w Szkocji bardzo rzadko jadają mięso“. Nr. 3047: „Czy zna Pan jaki powód, aby przestępców trzeba było karmić znacznie lepiej (much better), aniżeli zwykłych robotników rolnych? — Pewno, — ze me“. Nr. 3048; „Czy uważa Pan za stosowne czynić dalsze próby, aby pożywienie więźniów, skazanych na publiczne roboty przymusowe, ^ zbliżyć do pożywienia wolnych robotników wiejskich?“[164]. „Wszak robotnik rolny“, czytamy tam, „mógłby powiedzieć: pracuję ciężko, a jeść dostaję za mało. Gdy byłem w więzieniu, pracowałem nie tak ciężko, a jedzenia miałem poddostatkiem, i dlatego wolę wrócić do więzienia niż być na wolności“[165]. Z tablic, załączonych do pierwszego tomu Błękitnej Księgi, wiliśmy poniższą tabliczkę porównawczą: zestawiliśmy poniższą tabliczkę porównawczą:

Spożycie tygodniowe.[166]
Pokarmów azotowych uncyj
Pokarmów bezazotowych uncyj
Pokarmów mineralnych uncyj
Razem uncyj
Przestępca w więzieniu w Portland
28,95 150,06 4,68 183,69
Majtek marynarki królewskiej
29,63 152,91 4,52 187,06
Żołnierz 25,55 114,49 3,94 143,98
Robotnik — stelmach 24,53 162,06 4,23 190,82
Zecer 21,24 100,83 3,12 125,19
Robotnik rolny 17,73 118,06 3,29 139,08

Czytelnik zna już ogólny rezultat poszukiwań komisji lekarskiej z r. 1863 w sprawie stanu odżywienia gorzej odżywiających się warstw ludowych. Czytelnik pamięta również, że racja pożywienia znacznej części wiejskich rodzin robotniczych znajduje się poniżej minimum, „chroniącego przed chorobami, pochodzącemi z głodu“. Dotyczy to zwłaszcza wszystkich okręgów czysto rolniczych, jak Kornwalja, Devon, Somerset, Wilts, Stafford, Oxford, Berks i Herts.
„Pożywienie, które otrzymuje robotnik rolny“, powiada dr. Simon, „jest obfitsze, niż wykazuje ilość przeciętna, gdyż spożywa on o wiele większą porcję żywności, konieczną przy jego pracy.... aniżeli pozostali członkowie rodziny; w okręgach uboższych zazwyczaj przypada nań prawie całe mięso lub słonina.... Ilość pokarmu, przypadająca żonie tudzież dzieciom w okresie szybkiego wzrostu, jest w wielu wypadkach, i to w prawie wszystkich hrabstwach, niedostateczna, głównie pod względem pokarmów azotowych“[167].
Parobcy i dziewczyny, mieszkające u samych dzierżawców, otrzymują obfitą strawę. Liczba ich spadła z 288, 277 w r. 1851 do 204, 962 w r. 1861. „Praca kobiet w polu“, powiada dr. Smith, „niezależnie od swych wszelkich stron ujemnych.... jest jednak w obecnych warunkach wielką pomocą dla rodziny, gdyż dostarcza jej środków na obuwie, odzież, komorne i pozwala jej na lepsze odżywianie się“[168]. Jednym z najbardziej uderzających wyników tej ankiety było to, że w Anglji właściwej robotnik rolny odżywia się daleko gorzej („is considerably the worst fed“), niż w innych dzielnicach Zjednoczonego Królestwa, jak wskazuje następująca tablica[169].

Tygodniowe spożycie węgla i azotu przeciętnego robotnika wiejskiego.
Węgiel
Azot
Anglja 40,673 granów 1,594 granów
Walja 48,354 2,031
Szkocja 48,980 2,348
Irlandja 43,366 2,439


„Każda stronica raportu dr. Huntera“, powiada dr. Simon w swem urzędowem sprawozdaniu sanitarnem, „jest świadectwem niewystarczającej ilości i, nędznej jakości mieszkań robotników rolnych A od wielu lat stan rzeczy coraz bardziej się pogarszał. Rootmkom rolnym o wiele dziś trudniej niż ongi znajdować mieszkania; gdy zaś je znajdą, to okazuje się, że odpowiadają one ich potrzebom gorzej, niż może bywało od wieków. Zło to wzrasta szybko„ zwłaszcza w ciągu ostatnich 20—30 lat, i warunki mieszkaniowe wieśniaka są dziś w najwyższym stopniu opłakane. Robotnik rolny jest w tej sprawie całkiem bezsilny, chyba że ci, których praca jego zbogaca, uznają, że warto rozciągnąć nad nim coś w rodzaju miłosiernego dozoru. Czy znajdzie pomieszczenie na gruncie, który uprawia, czy to pomieszczenie będzie ludzkie, czy świńskie; czy z ogródkiem, który tak wielką ulgę przynosi w biedzie — wszystko to nie zależy wcale od tego, czy chce i czy może płacić odpowiednie komorne, lecz od użytku, jaki kto inny raczy zrobić ze swego prawa „czynić ze swą własnością, co mu się podoba“. Choćby obszar dzierżawiony był nie wiem jak wielki, żadna ustawa me nakazuje, aby znajdowała się na nim określona liczba mieszkań dla robotników, a zwłaszcza przyzwoitych mieszkań. Żadna też ustawa nie nadaje robotnikom najmniejszego bodaj prawa do ziemi, dla której praca ich jest równie niezbędna, jak deszcz i słońce... prócz tego pewna okoliczność zewnętrzna silnie przechyla szalę na jego niekorzyść... Wpływ ustawy o ubóstwie z jej przepisami, dotyczącemi miejsca stałego pobytu ubogich oraz podatku na biednych[170]. Dzięki tej ustawie każda parafja ma interes pieniężny w tem, aby zmniejszyć do minimum liczbę robotników rolnych, zamieszkałych na jej obszarze. Niestety bowiem praca na roli zamiast zapewniać ciężko pracującemu robotnikowi i jego rodzinie spokojny i trwale niezależny byt, wiedzie go przeważnie po dłuższych lub krótszych manowcach ku nędzy, której przez całe życie jest on tak blisko, że byle choroba, byle przelotny brak pracy zmusza go natychmiast do ubiegania się o wsparcie parafjalne. Wobec tego wszelkie osiedlanie się robotników rolnych w danej parafji oznacza oczywiście wzrost podatku na ubogich.... Dość, aby wielcy właściciele.... postanowili zabronić budowy mieszkań robotniczych na swych posiadłościach[171], a wnet zwalniają się w ten sposób od połowy odpowiedzialności za ubogich. Czy i do jakiego stopnia leżało to w intencjach konstytucji angielskiej oraz kodeksu cywilnego, aby umożliwić tego rodzaju absolutne prawo własności ziemskiej, które uprawnia obszarnika, „czyniącego z własnością, co mu się podoba“, do traktowania oraczy swego gruntu jako obcych i do wyganiania ich ze swych włości — to już zagadnienie, którego roztrząsanie nie do mnie należy... To prawo rugów... istnieje bowiem nietylko w teorji. Bardzo szeroko jest ono stosowane w praktyce. Jest to jedna z okoliczności, rozstrzygających o warunkach mieszkaniowych robotników rolnych... O rozmiarach zła można sądzić choćby ze spisu ludności, według którego w ostatniem 10-leciu burzenie domów czyniło postępy w 821 różnych okręgach Anglji, pomimo rosnącego lokalnego popytu na mieszkania. To też nie licząc osób, które zmuszone były stać się niestałymi mieszkańcami (parafji, w której pracują), w r. 1861, w porównaniu z r. 1851, ludność o 5⅓% liczniejsza wtłoczona była w ilość mieszkań o 4½% mniejszą... Gdy proces wyludniania wsi, powiada dr. Hunter, dochodzi do swego kresu, to powstają „wioski na pokaz“ (showvillages), złożone z paru zaledwie domków, w których nie wolno mieszkać nikomu prócz pastuchów, ogrodników i gajowych, stałej służby dworskiej, zazwyczaj dobrze traktowanej przez swych łaskawych panów[172]. Ale ziemia wymaga uprawy, i okazuje się, że zatrudnieni na niej robotnicy nie mieszkają u właściciela majątku, lecz przychodzą z wioski otwartej, odległej może o jakie 3 mile [angielskie], gdzie znaleźli mieszkania u licznych drobnych właścicieli, ponieważ ich chaty w wiosce zamkniętej zostały zburzone. Zwykle tam gdzie się zanosi na podobne rozwiązanie, chaty samym już swym wyglądem nędznym zdradzają los, na który są skazane. Widzimy je na różnych szczeblach naturalnego zniszczenia. Dopóki dach się nie wali na głowę, robotnikowi wolno opłacać komorne, i nieraz robotnik jest rad, że mu to czynić wolno, nawet gdy każą mu płacić cenę dobrego mieszkania. „Me me robi się więcej remontu, ani żadnych reperacyj, prócz tych chyba, które może wykonać sam mieszkaniec, żyjący w nędzy. Gdy wreszcie chata stanie się całkiem do zamieszkania niezdatna — to właścicielowi przybywa jedna rozwalona chałupa, a ubywa w przyszłości odpowiednia kwota podatku na ubogich. Podczas gdy obszarnicy uwalniają się od podatku na ubogich, wyludniając swe włości, wypędzeni robotnicy udają się do najbliższego miasteczka lub wioski, otwartej. Mówię: do „najbliższej“ miejscowości, ale ta „najbliższa“ miejscowość może leżeć o 3—4 mile [angielskie] od folwarku, gdzie robotnik codzień musi harować. A zatem do całodziennej pracy dołącza się jeszcze drobnostka: konieczność codziennego przemarszu 6—8 mil. dla zapracowania na chleb powszedni. Wszelka praca rolna jego żony i dzieci odbywa się w tych samych ciężkich warunkach. Ale na tem nawet w przybliżeniu jeszcze nie kończy się zło, wyrządzane robotnikowi przez odległość od miejsca pracy. W miejscowości otwartej spekulanci budowlani kupują parcele gruntu, które zabudowują jak najgęściej jak najtańszemi chałupami. W tych nędznych mieszkaniach (które — nawet gdy wychodzą na pola, posiadają najpotworniejsze cechy najgorszych mieszkań miejskich) gnieżdżą się robotnicy rolni Anglji[173]... 2 drugiej strony, nie naeży wyobrażać sobie, aby robotnik, nawet zamieszkały na gruntach, które uprawia, znajdował tam godziwe pomieszczenie, na jakie zasłużył swem życiem pracowitego wytwórcy. Nawet w książęcych dobrach chata robotnika bywa często w stanie jak najbardziej opłaanym. Nie brak i obszarników, którzy uważają byle stajnię za dość dobre pomieszczenie dla robotników i ich rodzin, a jednak nie wstydzą się wyciskać z nich jak najwięcej gotówki za komorne[174]. Choćby to była rozwalona chałupa, o jednej komorze do spania, bez pieca, bez ustępu, bez okien otwieranych, bez wody prócz w rowie, bez ogrodu, — robotnik jest bezsilny wobec tej krzywdy.... Nasze ustawy policyjno-sanitarne (the nuisance removal acts) są martwą literą. Wszakżeż ich wykonanie jest powierzone właśnie właścicielom, którzy wynajmują takie nory.... Odosobnione jaśniejsze obrazy nie powinny nas w błąd wprowadzać co do przytłaczającej przewagi faktów, stanowiących piętno hańby cywilizacji angielskiej. Stan rzeczy musi być zaiste okropny, skoro pomimo rzucających się w oczy niesłychanych braków dzisiejszych mieszkań, kompetentni obserwatorowie jednogłośnie stwierdzają, że nawet powszechny nędzny stan mieszkań jest jeszcze stokroć mniejszem złem, niż ich brak czysto ilościowy. Od wielu łat przeludnienie mieszkań robotników rolnych jest przedmiotem głębokiej troski nietylko ludzi dbających o hygjenę, ale i tych wszystkich, co dbają o moralność i dobre obyczaje. Gdyż raz po raz sprawozdawcy o szerzeniu się chorób nagminnych w okręgach wiejskich wskazują w jednostajnych, niemal stereotypowych wyrażeniach na doniosłe znaczenie przeludnienia mieszkań, jako na przyczynę, udaremniającą niemal wszelką próbę wstrzymania postępu jakiejkolwiek szerzącej się epidemji. I raz po raz przytaczano dowody, że stłoczenie ludności, które tak bardzo przyśpiesza szerzenie się chorob zakaźnych, sprzyja nawet i powstawaniu chorób niezakaźnych, wbrew wpływowi życia wiejskiego, pod tak wielu względami pomyślnego dla zdrowia, A ludzie, którzy ujawnili ten stan rzeczy, nie przemilczeli i innej jeszcze plagi. Tam nawet, gdzie ich pierwotny temat obejmował wyłącznie sprawy zdrowotne, byli oni prawie zmuszeni zatrącić i o inne strony przedmiotu. Wykazując, jak często się zdarza, że osoby dorosłe obojga płci, małżonkowie i niemałżonkowie, stłoczone są w ciasnych sypialniach, sprawozdania ich musiały wywołać przekonanie, że w takich warunkach poczucie wstydu i przyzwoitości musi być zawsze sponiewierane, a moralność prawie niechybnie musi na tem cierpieć...[175] Naprzykład, w załączniku do swego ostatniego sprawozdania, dr. Ord w swym raporcie o wybuchu epidemji febry w Wing, w Buckinghamshire, wspomina o tem, jak przybył tam z Wingrave pewien młodzieniec, chory na febrę: „W ciągu pierwszych dni swej choroby spał on w jednej izbie z 51 innemi osobami. Parę z tych osób zachorowało w przeciągu dwóch tygodni. Po paru tygodniach z pośród tych 9 osób 5 było chorych, a jedna zmarła“. Podobny fakt zakomunikował mi w tym samym czasie dr. Harvey ze szpitala św. Jerzego, odwiedzający Wing w czasie tej samej epidemji ze względu na swą praktykę prywatną: „Młoda kobieta, chora na febrę, spala w nocy w jednym pokoju z ojcem i matką, ze swem nieślubnem dzieckiem, z dwoma młodzieńcami (swymi braćmi), i z dwiema siostrami, z których każda miała po nieślubnem dziecku, razem 10 osób. Parę tygodni przedtem w tej samej izbie spało trzynaście osób“[176].
Dr. Hunter zbadał 5375 chat robotników rolnych, nietylko w okięgach czysto rolniczych, lecz we wszystkich hrabstwach Anglji. 2 tych 5375 chat 2195 miało tylko 1 izbę sypialną (częstokroć stanowiącą zarazem pokoj mieszkalny), 2930 — tylko po 2, a 250 po więcej niż dwie sypialnie. Pragnę dać mały bukierk przykładów, zebranych z 12 hrabstw.

1. Bedfordshire.

Wrestlingworth: Sypialnie mają około 12 stóp długości i 10 szerokości, choć często bywają mniejsze. Mała parterowa chata bywa nieraz rozdzielona przepierzeniem z desek na dwie sypialnie, często też łóżko stoi w kuchni, wysokiej na 5 stóp i 6 cali. Komorne wynosi 3 f. szt. Lokator musi sam postawić ustęp, właściciel domu daje tylko dół. Ilekroć ktoś zbuduje ustęp, korzysta zeń całe sąsiedztwo. Dom pewien, należący do rodziny imieniem Richardson, odznacza się niedościgłą pięknością. „Wapienne ściany jego rozdęły się nakształt damskiej spódnicy podczas dygu. Jeden koniec dachu wygiął się nazewnątrz, drugi nawewnątrz, i na tym ostatnim sterczał jak na złość komin, pogięta rura z gliny i drzewa, podobna do trąby słonia. Długi drąg służył za podporę, zabezpieczającą komin od upadku. Drzwi i okna przybrały kształt ukośny“. Z 17 zwiedzonych domów — 4 tylko miały więcej niż po 1 sypialni, a i te 4 były przepełnione. W jednym z tych domów, o jednej tylko sypialni, gnieździło się troje dorosłych i troje dzieci, w innym — małżeństwo z sześciorgiem dzieci i t. d.
Dunton: Komorne wysokie, 4—5 f. szt. Tygodniowa płaca mężczyzny: 10 szylingów. Spodziewają się opłacić komorne z zarobków członków rodziny, zajmujących się wyplataniem ze słomy. Im wyższe komorne, tem więcej osób musi tłoczyć się razem, by je opłacić. Sześć osób dorosłych, zamieszkałych w jednej izbie z czworgiem dzieci, płaci za to 3 f. szt. 10 szylingów. Najtańszy dom w Dunton, którego zewnętrzne wymiary wynoszą 15 stóp długości i 10 szerokości, jest wynajmowany za 3 f. szt. Jeden tylko z 14 zbadanych domków ma 2 sypialnie. Nieco poza wioską stoi dom, opaskudzony zzewnątrz przez swych mieszkańców. Drzwi do tego domku wygniły na wysokość 5 cali od ziemi; brama jest dziurą, którą pomysłowi mieszkańcy na noc zakładają cegłami i zawieszają kawałem maty. Pół okna wraz z szybami i ramą znikły bez śladu. Gnieździło się tam razem, bez żadnych mebli, troje dorosłych i pięcioro dzieci. Zresztą, Dunton nie jest gorsze, niż reszta Biggleswade Union.

2. Berkshire.

Beenham: w czerwcu 1864 r., w „cot“ (parterowym domku), mieszkali mąż, żona i czworo dzieci. Córka, chora na szkarlatynę, przybyła ze służby do domu. Zmarła. Jedno z dzieci zaraziło się 1 umarło. Gdy wezwano dra Huntera, zastał on matkę i jedno z dzieci chore na tyfus. Ojciec 7 jednem dzieckiem spał na dworze, ale jak trudno było przeprowadzić izolację, świadczy fakt, że bielizna z tego domu, dotkniętego zarazą, leżała na zatłoczonym rynku tej nędznej wioski, czekając na pranie. Komorne za dom H. wynosi szylinga tygodniowo; jest tam jedna tylko sypialnia dla małżeństwa z sześciorgiem dzieci. Pewien dom, wynajmowany za 8 pensów (tygodniowo), ma 14 stóp 6 cali długości i 7 stóp szerokości; kuchnia ma zaledwie 6 stop wysokości; sypialnia nie ma okna, kominka, drzwi, ani innych otworów, prócz wejścia; niema ogródka. Mieszkał tam niedawno mężczyzna z dwiema dorosłemi córkami i dorastającym synem. Ojciec z synem sypiali w łóżku, a dziewczyny na korytarzu. Każda z dziewczyn miała po dziecku w czasie, gdy rodzina tu mieszkała, ale jedna odbyła połóg w domu roboczym, poczem powróciła do domu.

3. Buckinghamshire.

Trzydzieści domków — na 1000 akrów gruntu — mieści tu około 130—140 osób. Parafja Bradenham obejmuje również 1000 akrów; w r. 1851 miała ona 36 domów, zaludnionych przez 84 osoby płci męskiej i 54 — żeńskiej. Ta nierówność płciowa została zażegnana w r. 1861, kiedy już liczono 98 osób płci męskiej i 87 — żeńskiej. Przyrost w ciągu dziesięciolecia wyniósł 14 mężczyzn i 33 kobiet. W tym czasie liczba domków zmniejszyła się o jeden.
Winslow: znaczna część tej miejscowości jest zabudowana świeżo 1 w dobrym stylu; zapotrzebowanie mieszkań jest widocznie znaczne, skoro bardzo marne chaty wynajmowane są po szylingu oraz po szylingu i trzy pensy tygodniowo.
Water Eaton: tutaj właściciele, wobec wzrostu zaludnienia, zburzyli około 20% istniejących domów. Pewien biedny robotnik, mieszkający około 4 mil ang. o i swego warsztatu, na pytanie, czy nie może bliżej znaleźć sobie chaty, odpowiedział: „O nie! — djablo będą się strzegli wziąć człowieka z tak liczną rodziną, jak moja“.
Tinkers End pod Winslow: sypialnia, w której mieszkają cztery osoby dorosłe i czworo dzieci, długa na 11 stóp, szeroka na 9 stóp i wysoka w najwyższym punkcie — 6 stóp i j cali; inna sypialnia o długości 11 stóp i 3 cali, szerokości 9 stóp, wysokości 5 stóp i 10 cali — gości 6 osób. Każda z tych rodzin miała mniej przestrzeni na osobę, niż przepisowo wypada na galernika. Żaden z tych domów nie miał drugiej sypialni, ani drugiego wejścia; rzadko który miał wodę. Komorne tygodniowe wynosiło od szylinga i 4 pensów do 2 szylingów. W 16 zbadanych domach tylko jeden jedyny robotnik zarabiał 10 szylingów tygodniowo. Zapas powietrza, przyznany w tym wypadku każdej osobie, był taki, jakgdyby osobę tę zamknięto na noc w sześciennem pudle, liczącem 4 stopy w każdym wymiarze. Coprawda stare chaty mają moc wentylacji naturalnej.

4. Cambridgeshire.

Gamblingay należy do różnych właścicieli. Składa się ono z najnędzniejszych chat, jakie gdziekolwiek można znaleźć. Wyplatanie ze słomy jest bardzo rozpowszechnione. Martwa apatja i beznadziejne wdrożenie do życia w brudzie panują w Gamblingay. Zaniedbanie, widoczne w środku osady, przechodzi w ruinę na krańcach północnym i południowym, gdzie domy rozpadają się na kawały. Właściciele ziemscy, zazwyczaj nieobecni, nazbyt chciwie wysysają krew z nieszczęsnej osady. Komorne jest bardzo wysokie; 8 — 9 osób tłoczy się w jednej izbie, w dwóch wypadkach w niewielkiej sypialni gnieździło się 6 osób dorosłych, każda z jednem lub z dwojgiem dzieci.

3. Essex.

W wielu parafjach tego hrabstwa zmniejszają się jednocześnie ludność i liczba domów. Jednak nie mniej niż w 22 parafjach burzenie domów nie powstrzymało przyrostu ludności, albo nie pociągnęło za sobą jej rugowania, znanego powszechnie pod nazwą,;wychodztwa do miasta“. W Fingringhoe, parafji o rozległości 3443 akrów, w r. 1851 znajdowało się 145 domów, w r. 1861 — już tylko 110 domów, ale ludność nie chciała się wynosić, i nawet w takich warunkach potrafiła się rozmnażać. Ramsden Crags w r 1851 252 osoby mieszkały w 61 domach, lecz w 1861 r. 262 osoby tłoczyły się w 49 domach. W Basilden w r. 1851 na 1827 akrach mieszkało 157 osób w 35 domach, przy końcu zaś dziesięciolecia — 180 osób w 27 domach. W parafjach Fingringhoe, South Farnbridge, Widford, Basilden i Ramsden Crags w r. 1851 na przestrzeni 8449 akrów mieszkały 1392 osoby w 316 domach, w r. 1861 na tej samej powierzchni mieszkały 1473 osoby w 249 domach.

6. Herefordshire.

Małe to hrabstwo ucierpiało więcej wskutek „nastroju rugowania niż którekolwiek inne w Anglji. W Nadby przepełnione chaty, przeważnie o dwóch sypialniach, po większej części należą do dzierżawców. Ci wynajmują je z łatwością za 3—4 funty szt. rocznie, a płacą robotnikom po 9 szylingów tygodniowo!

7. Huntingdonshire.

Hartford miało w r. 1851 — 87 domów, niebawem jednak w tej małej parafji, liczącej 1720 akrów, zburzono 19 domów. Ludność wynosiła: w r. 1831 — 452 osoby, w r. 1852 — 832 osoby, a w r. 1861 — 341 osób. Zbadano 14 chat o jednej sypialni. W jednej chacie mieszkało: małżeństwo z 3 dorosłymi synami, 1 dorosłą dziewczyną, 4 młodszych dzieci — razem 10 osób; w innej — 3 dorosłe osoby i sześcioro dzieci. Jedna z tych izb, gdzie spało 8 osób, miała 12 stop 10 cali długości, 12 stóp 2 cale szerokości, 6 stóp 9 cali wysokości; przeciętnie, nie odliczając występów muru, wypada około 130 stop sześciennych na osobę. Ogółem w 14 izbach sypialnych były 34 osoby dorosłe i 33 dzieci. Chaty te rzadko kiedy miewają ogródki, lecz wielu lokatorów mogło brać w dzierżawę małe działki, płacąc 10—12 szylingów od „rood“ (¼ akra). Działki te są położone w odległości od domów, pozbawionych ustępów, więc rodzina musi albo chodzie na swą działkę i tam składać swe wydaliny, albo też, jak to się tutaj, za pozwoleniem, dzieje, napełniać niemi szufladę w szafie. Gdy szuflada jest już pełna, wyciągają ją i opróżniają tam, gdzie zawartość jej może się przydać. W Japonji obrót czynności życiowych odbywa się schludniej.

8. Lincolnshire.

Langtoft: pewien mężczyzna mieszka tu w domu Wrighta z żoną, z jej matką i pięciorgiem dzieci. Dom posiada kuchnię, będącą zarazem przedpokojem, komórkę, a nad kuchnią — sypialnię. Kuchnia i sypialnia mają po 12 stóp i 2 cale długości, a 9 stóp i 5 cali szerokości, cały dom zajmuje powierzchnię o długości 21 stóp 2 cali, a szerokości 9 stóp i $ cali. Sypialnia stanowi poddasze, którego ściany zbiegają się u góry, nakształt głowy cukru, a z frontu otwiera się opuszczane okienko. Dlaczegóż on tu zamieszkał? Dla ogródka? Nie, ogródek jest maleńki. Z powodu komornego? Również nie. jest ono wysokie, szyling i 3 pensy tygodniowo. Z powodu bliskości miejsca pracy? Nie, jest ono odległe o sześć mil angielskich, tak że musi on codziennie przemaszerować 12 mil. Mieszka tam poprostu dlatego, że była to chata do wynajęcia, że chciał sobie wynająć osobną chatę gdziekolwiek, po jakiejkolwiek cenie, w jakimkolwiekstanie. Poniższa tablica przedstawia statystykę 12 domów w Langtoft z 12 izbami sypialnemi, 38 dorosłymi i 36 dziećmi:

12 domów w Langtoft.

Dom
Sypialni
Dorosłych
Dzieci
Razem osób
Dom
Sypialni
Dorosłych
Dzieci
Razem osób
№ 1 1 3 5 8 № 7 1 3 3 6
№ 2 1 4 3 7 № 8 1 3 2 5
№ 3 1 4 4 8 № 9 1 2 2
№ 4 1 5 4 9 № 10 1 2 3 5
№ 5 1 2 2 4 № 11 1 3 3 6
№ 6 1 5 3 8 № 12 1 2 4 6


9. Kent.

Kennington było rozpaczliwie przeludnione w r. 1859, gdy pojawił się tam dyfteryt, i lekarz parafjalny przeprowadził ankietę urzędową w sprawie położenia ubogiej klasy ludności. Przekonał się on, że w tej miejscowości, choć wielkie było zapotrzebowanie pracy, zburzono wiele chat i nie wystawiono żadnej nowej. W jednym obwodzie stały 4 domy, zwane powszechnie „birdcages (klatkami). Każdy z tych domow miał po 4 izby następujących wymiarów (w stopach i calach):

Kuchnia 9,5 × 8,11 × 6,6
Komora do prania
i zmywania
8,6 × 4,6 × 6,6
Sypialnia 8,5 × 5,10 × 6,3
Sypialnia 8,3 × 8,4 × 6,3


10. Northamptonshire.

Brinworth, Pickford i Floore: zimą w tych wioskach 20 — 30 robotników wałęsa się po ulicach z powodu braku pracy. Dzierżawcy niezawsze uprawiają dostateczną ilość gruntu pod zboża i jarzyny, a właściciel uznał za dobre złączyć wszystkie swoje dzierżawy dotychczasowe w dwa albo trzy folwarki. Stąd pochodzi brak pracy. Z jednej strony rowu, ziemia nieuprawna woła o pracę, z drugiej strony, robotnicy, wypędzeni z pracy, spoglądają na ziemię pożądliwem okiem. Latem pracują gorączkowo, a zimą cierpią głód, nic więc dziwnego, że powiadają w swem rodowitem narzeczu, iż „the parson and the gentlefolks seem frit to death at them“[177].
We Floore trafiają się małżeństwa z 4, 5 i 6 dzieci w maleńkiej sypialni; albo 3 dorosłych i j dzieci, albo też małżeństwo z dziadkiem i sześciorgiem dzieci chorych na szkarlatynę i t. d. W dwóch domach z dwiema sypialniami mieszkają dwie rodziny, liczące jedna 8, druga — 9 osób dorosłych.

11. Wiltshire.

Stratton: zbadanych — 31 domów, z których 8 — o jednej tylko sypialni. Pentill w tej samej parafji: chata, wynajmowana za szylinga i trzy pensy tygodniowo, i mieszcząca rodzinę z czworga dorosłych i czworga dzieci, miała dobre ściany, ale nic dobrego pozatem, od podłogi z grubo ociosanych kamieni do przegniłej strzechy słomianej.

12. Worcestershire.

Burzenie domów w tem hrabstwie nie przybrało tak ostregocharakteru, jednakowoż od r. 1851 do r. 1861 przeciętna liczba osób w domu wzrosła z 4, 2 do 4, 6.
Badsey: wiele chat i ogródków. Niektórzy dzierżawcy tutejsi oświadczyli, że chaty przynoszą „a great nuisance here, because they bring the poor“ („wielką szkodę, bo przyciągają ubogich”). W odpowiedzi na wynurzenia pewnego właściciela ziemskiego, że: „ubogim wcale to nie ulży, bo choćbyśmy 500 chat postawili, to 1 tak rozchwytają je, jak gomółki sera; im więcej stawiamy domów, tem więcej im ich potrzeba” (snąć według niego domy same rodzą mieszkańców, którzy zgodnie z prawem przyrody cisną na „środki zamieszkania”), dr. Hunter czyni następującą uwagę: cóż, ci ubodzy muszą skądciś przychodzić, a skoro Badsey nie ma żadnej szczególnej siły przyciągającej, jak np. dobroczynność, więc musi gnać ich tu jakaś siła odpychająca od innej, gorszej jeszcze miejscowości. Przecież każdy wolałby znaleźć działkę gruntu z chatą w sąsiedztwie miejsca swej pracy, aniżeli w Badsey płacie za swą piędź ziemi dwa razy drożej, niż płaci dzierżawca”.
Ręka w rękę ze stałem wychodźtwem do miast, ze stałem powstawaniem na wsi ludności „zbytecznej”, wskutek koncentracji dzierżaw, z zamianą roli w pastwiska, ze stosowaniem maszyn i t. d. idzie stałe wypędzanie ludności rolniczej przez burzenie jej domów. Im bardziej dany okręg jest wyludniony, tem większe jest jego „względne przeludnienie”, tem większy napór na środki zatrudnienia, tem większa absolutna nadwyżka ludności rolniczej nad środkami zamieszkania i tem większe po wsiach miejscowe przeludnienie i zgubne dla zdrowia stłoczenie ludzi. Zgęszczeniu skupisk ludzkich w rozproszonych drobnych wioskach i w miasteczkach odpowiada gwałtowne wyludnianie, otaczających je obszarów rolnych. Nieustanna zamiana robotników rolnych w „ludzi zbytecznych, pomimo zmniejszania się ich liczby i wzrostu masy ich wytworu, jest kolebką ich pauperyzmu. Zkolei obawa przed pauperyzmem jest bodźcem do wypędzania ich i główną przyczyną ich nędzy mieszkaniowej, która lamie ostatecznie ich zdolność oporu 1 czym ich poprostu niewolnikami[178] obszarników i dzierżawców do tego stopnia, że minimum płacy roboczej staje się dla nich prawem przyrody.
Z drugiej strony pomimo stałego „względnego przeludnienia“, wieś zarazem wyludnia się. Zjawisko to zachodzi nietylko w miejscowościach, skąd odpływ ludności ku miastom, kopalniom, budoi kolei i t. d. jest zbyt szybki, występuje ono wszędzie zarówno w czasie żniw, jak wiosną i jesienią, w tych licznych momentach, gdy bardzo staranna i intensywna gospodarka rolna angielska wymaga dodatkowych rąk roboczych. Robotników rolnych jest zawsze za wiele na przeciętne potrzeby rolnictwa, a zawsze za mało na potrzeby sezonowe lub wyjątkowe[179]. Z tego powodu nawet w urzędowych dokumentach napotykamy sprzeczne skargi z tych samych miejscowości, zarazem na brak i na nadmiar robotników. Miejscowy lub przejściowy brak rąk roboczych powoduje jednak nie zwyżkę plac, lecz zmuszanie do pracy na roli kobiet i dzieci, i schodzenie do coraz niższych roczników. Skoro tylko wyzysk pracy dziecięcej i kobiecej przybiera większe rozmiary, zkolei staje się środkiem, aby czynić „zbytecznym“ robotnika rolnego, mężczyznę, i aby płacę jego utrzymywać na niskim poziomie. To błędne koło na wschodnich ziermach Anglji wydało już piękne owoce w postaci systemu „gangów“ czyli „band“, do którego właśnie pokrótce przechodzę[180].
„System band“ panuje prawie wyłącznie w Lincolnshire, Huntingdonshire, Cambridgeshire, Norfolk, Suffolk i Nottinghamshire; występuje zaś sporadycznie w sąsiednich hrabstwach Northampton, Bedford i Rutland. Niech za przykład posłuży Lincolnshire. Większą część tego hrabstwa stanowią grunty nowe, a mianowicie świeżo osuszone bagna i, jak w innych wymienionych hrabstwach wschodnich, ziemie niedawno wydarte morzu. Maszyna parowa dokazywała cudów przy odwadnianiu. Z dawniejszych trzęsawisk i piasków wytrysły morza bujnych zbóż i najwyższe renty gruntowe. To samo dotyczy sztucznie utworzonych lęgowisk, naprzykład na wyspie Axholme i w paru parafjach nad brzegami Tren tu. W miarę powstawania nowych folwarków nietylko nie stawiano tam nowych chat, lecz nawet burzono stare, natomiast robotników ściągano z odległych o całe mile wiosek otwartych, rozrzuconych wzdłuż gościńców, wijących się po grzbietach wzgórz. Niegdyś te wzgórza były jedynem schroniskiem ludności przed dlugotrwałemi zimowemi powodziami. W folwarkach, liczących od 400 do 1000 akrów, robotnicy osiedli (tak zwani tu „confined labourers“) [robotnicy przytwierdzeni] używani są wyłącznie do stałych i ciężkich robot w polu, wykonywanych przy pomocy kom. Na każde 100 akrów (akr równa się 40,49 ara, czyli 1,584 morgi magdeburskiej)[181] przypada przeciętnie zaledwie jedna chata. Pewien dzierżawca, gospodarzący na osuszonych błotach, tak zeznawał przed komisją śledczą: „Dzieiżawa moja obejmuje 320 akrów, są to wszystko grunty uprawne pod zboże. Chat w mojem gospodarstwie niema; jeden tylko robotnik mieszka u mnie. Trzymam czterech fornali, zamieszkałych w okolicy. Roboty lżejsze, lecz wymagające wielu rąk, powierzam bandom“.[182] Rola wymaga wielu lekkich robót polnych, jak pielenie chwastów, kopanie, niektóre czynności przy nawożeniu, usuwanie kamieni i t. d. Roboty te wykonywane są przez „gangi" czyli zorganizowane „bandy" z sąsiednich wiosek otwartych.
„Banda" składa się z 10 do 40 lub 50 osób, a mianowicie młodzieży płci obojga (od 13 do 18 lat), choć zwykle chłopcy po 13-ym roku życia opuszczają „bandę", wreszcie z dzieci pici obojga (od 6 do 13 lat). Na czele bandy stoi tak zwany „gangmaster", którym jest zawsze zwykły robotnik rolny, najczęściej tak zwany typ zepsuty, rozpustnik, włóczęga i opój, lecz niepozbawiony ducha przedsiębiorczości i obrotności. On to werbuje bandę i on, a nie dzierżawca, kieruje jej pracą. Z dzierżawcą umawia się on zwykle na akord, a jego własny zarobek, który przeciętnie nic o wiele przewyższa płacę zwykłego robotnika rolnego[183], zależy głównie od zręczności, z jaką umie wyciskać ze swej bandy jak najwięcej pracy w jak najkrótszym czasie. Dzierżawcy odkryli, że kobiety pracują porządnie tylko pod męską dyktaturą, lecz zato kobiety i dzieci, gdy raz wezmą się do roboty, to — jak o tern już Fourier wiedział — z całą rozrzutnością wydatkują swą siłę żywotną, podczas gdy dorosły robotnik jest tak chytry, że stara się w miarę możności oszczędzać swą silę. „Gangmaster" ciągnie ze swą bandą od folwarku do folwarku, zatrudniając ją w ten sposób przez jakie 6—8 miesięcy w ciągu roku. To też dla rodzin robotniczych jest o wiele korzystniej i pewniej mieć z nim do czynienia, aniżeli z oddzielnym dzierżawcą, który dorywczo tylko zatrudnia dzieci. Okoliczność ta do tego stopnia wzmacnia wpływ jego w miejscowościach otwartych, że w wielu z nich nie można nająć dzieci do roboty inaczej, jak za jego pośrednictwem. Indywidualny najem dzieci poza „bandą" stanowi jego proceder uboczny.
„Ciemnemi" stronami tego systemu są: przeciążenie pracą dzieci i młodzieży, ogromne marsze tam i zpowrotem do folwarków, odległych o 5, 6 lub 7 mil angielskich, wreszcie demoralizacja „bandy". Chociaż „gangmaster", w niektórych miejscowościach nazywany „driver“ (naganiacz), jest uzbrojony w wielki drąg, lecz posługuje się nim rzadko, i skarga na brutalne traktowanie jest wyjątkiem. Jest to cesarz demokratyczny, albo legendarny uwodziciel szczurów. Potrzebna mu jest więc popularność wśród poddanych, których przykuwa do siebie urokiem cygańskiego życia. Życie w „bandzie“ uskrzydla nieokrzesana prostota, wesoła rozwiązłość i najbardziej wyuzdany bezwstyd. „Gangmaster“ wypłatę zwykle uskutecznia w karczmie, a w powrotnej drodze kroczy na czele pochodu, oczywiście chwiejąc się na nogach, przyczem z obu stron podtrzymują go krzepkie baby, a za nimi ciągnie dziatwa i młodzież, wśród swawoli i śpiewu piosenek pieprznych i sprośnych. Podczas tego powrotu jest na porządku dziennym to, co Fourier zowie „fanerogamją“ [publicznem spełnianiem czynności płciowych]. Nieraz dziewczyny trzynasto i czternastoletnie zachodzą w ciążę za sprawą swych rówieśników. Miejscowości otwarte, w których „bandy są werbowane, stają się Sodomą i Gomorą[184] i dostarczają dwa razy tyle dzieci nieślubnych, co pozostałe miejscowości Anglji. Już wyżej mówiliśmy o tem, jak cnotliwe małżonki wyrastają z dziewcząt, wychowanych w tej szkole. Dzieci ich są urodzonymi rekrutami tych band, o ile opium ich wcześniej nie wpędzi do grobu.

„Banda“ w powyżej opisanej formie klasycznej nazywa się bandą publiczną, pospolitą lub wędrowną (public, common or tramping gang). Istnieją mianowicie również „bandy prywatne“ (private gangs). Mają one skład podobny do bandy publicznej, lecz liczą mniej osób i zamiast „gangmastra“ mają za kierownika byiejakiego starszego parobka, dla którego dzierżawca nie znalazł lepszego zajęcia. Znika tam cygański humor, natomiast według wszeł kich świadectw dzieci mają się gorzej pod względem płacy i traktowania. System band, który się wciąż rozszerza w ostatnich czasach[185], oczywiście istnieje nie gwoli „gangmastrowi“. Celem jego jest zbogacenie wielkiego dzierżawcy[186], względnie obszarnika[187]. Dzierżawca nie mógłby znaleźć bardziej pomysłowego sposobu na to, aby swój personel roboczy utrzymać na poziomie o wiele niższym od przeciętnego, a mimo to mieć jednak zawsze napogotowiu wolne ręce do robót nadzwyczajnych, aby za jak najmniejszą sumę pieniędzy otrzymywać jak najwięcej pracy[188], i aby czynić „zbytecznym“ dorosłego robotnika — mężczyznę. Czytelnik po poprzednich wywodach zrozumie, że z jednej strony stwierdza się istnienie większego lub mniejszego bezrobocia wśród robotników rolnych, a zarazem z drugiej strony „system band“ ogłasza się za „konieczny“ wo-b c braku siły roboczej męskiej i jej odpływu do miast[189]. Pole, wy-pielone z chwastów, oraz chwast ludzki z Lincolnshire i t. d. — oto dwa bieguny produkcji kapitalistycznej[190].

f) Irlandja.

Na zakończenie tego działu musimy na chwilę jeszcze powędrować do Irlandji. Zaczniemy od faktów, mających zasadnicze znaczenie.
Ludność Irlandji w roku 1841 osiągnęła liczbę 8,222,664 osób. W r. 1851 spadła do 6,623,985, w r. 1861 — do 5,850,309, a w r. — do 5½ miljonów, nieomal do poziomu r. 1801. To wyludnienie Irlandji rozpoczęło się w głodowym roku 1846: w ciągu lat niespełna 20 Irlandja straciła zgórą 5/16 swej ludności[191]. Wychodztwo irlandzkie w okresie od maja r. 1851 do lipca r. 1865 wyniosło ogółem 1,591,487 osób, w ostatniem zaś pięcioleciu, 1861—1865, zgórą pól miljona. Liczba domów zamieszkanych zmalała od roku 1851 do r. 1861 o 52,990. W tem samem dziesięcioleciu liczba dzierżaw od 15 do 30 akrów — wzrosła o 61.000, liczba dzierżaw powyżej 30 akrów — o 109,000, podczas gdy całkowita liczba wszystkich dzierżaw zmalała o 120,000, co się tłumaczy wyłącznie niszczeniem dzierżaw poniżej 15 akrów, innemi słowy — ich centralizacją.
Spadkowi zaludnienia towarzyszyło oczywiście — naogół biorąc — zmniejszenie masy wytworów. Dla naszego celu wystarcza rozpatrzeć dane za ostatnie pięciolecie, 1861—1865, w którego ciągu ponad pół miljona osób wywędrowało zagranicę, a absolutna liczba ludności zmniejszyła się o ⅓ miljona (por. tablicę A).

Tablica A. Stan bydła.
KONIE BYDŁO ROGATE
Rok Liczba ogólna Zmniejszenie Liczba ogólna Zmniejszenie Wzrost
1860 619 811 3 606 374
1861 614 232 5579[192] 3 471 688 134 686[193]
1862 602 894 11 338 3 254 890 216 798
1863 579 978 22 916 3 144 231 110 695
1864 562 158 17 820 3 262 294 118 063
1865 547 867 14 291 3 493 414 231 120


OWCE ŚWINIE
Rok Liczba ogólna Zmniejszenie Wzrost Liczba ogólna Zmniejszenie Wzrost
1860 3 542 080 1 271 072
1861 3 556 050 13 970 1 102 042 169 030
1862 3 456 132 99 918 1 154 324 52 282
1863 3 308 204 147 928 1 067 458 86 866
1864 3 366 941 58 737 1 058 480 8 978
1865 3 688 742 321 801 1 299 893 241 413

Z powyższej tablicy wynika:[194]

KONIE BYDŁO ROGATE OWCE ŚWINIE
Zmniejszenie absol. Zmniejszenie absol. Wzrost absolutny Wzrost absolutny
71 944[195] 112 960[196] 146 662[197] 28 821[198]
Zwróćmy się teraz do rolnictwa, które dostarcza żywności bydłu i ludziom. Poniższa tablica wykazuje zmniejszenie, lub wzrost w każdym roku w stosunku do roku poprzedniego. Przez zboże rozumiemy tutaj pszenicę, owies, jęczmień, żyto, fasolę, groch; przez warzywa — kartofle, rzepę, buraki, kapustę, marchew, pasternak, wykę i t. d.


Tablica B.
Wzrost lub zmniejszenie powierzchni upraw lub łąk (względnie pastwisk).
Rok Zboże Warzywa Łąki i koniczyna Len
Razem gruntów, służących rolnictwu i hodowli bydła
Zmniejsz.
akrów
Zmniejsz.
akrów
Wzrost
akrów
Zmniejsz.
akrów
Wzrost
akrów
Zmniejsz.
akrów
Wzrost
akrów
Zmniejsz.
akrów
Wzrost
akrów
1861 015 071 36 974 47 969 19 271 81 873
1862 072 734 74 785 06 623 02 055 138 841
1863 144 719 19 358 07 724 63 922 092 431
1864 122 437 02 317 47 486 87 761 10 493
1865 072 450 25 241 68 970 50 159 028 218
Ogółem
428 041 107 984 82 834 122 850 330 860

W roku 1865 do rubryki „łąk“ dochodzi 127.470 akrów, głównie dzięki temu, że obszar „nieużytków i torfowisk“ zmniejszył się o 101.543 akry. Jeżeli porównamy polny r. 1865 z plonami roku 1864, to otrzymamy zmniejszenie zbioru zboża o 246.667 kwartetów, z tego przypada na pszenicę — 48.999 kw., na owies — 166.605 kw., na jęczmień — 29.892 kw. i t. d., oraz zmniejszenie zbioru kartofli o 446.398 tonn, pomimo że obszar ich uprawy w roku 1865 wzrósł i t. d. (porównaj tablicę C, na str. 750).
Od ruchu ludności w Irlandji i jej produkcji rolniczej przejdźmy do ruchu w trzosie jej obszarników, większych dzierżawców i kapitalistów przemysłowych. Ruch ten odzwierciedla się w wahaniach wpływów podatku dochodowego. Dla wyjaśnienia następującej tablicy D (str. 751) musimy dodać, że kategorja D (zyski z wyjątkiem zysków z dzierżaw) obejmuje również tak zwane zyski „zawodowe“, czyli dochody lekarzy, adwokatów i t. d., natomiast niewyszczególnione w tablicy kategorje C i E obejmują dochody urzędników, oficerów, posiadaczy synekur państwowych, wierzycieli państwa i t. d..

Tablica C. Wzrost lub zmniejszenie powierzchni ziemi uprawnej, plonu z 1 akra,
oraz całkowitych zbiorów w r. 1865 w porównaniu z r. 1864[199].
Powierzchnia uprawy w akrach Plony z 1 akra Zbiór całkowity
1864 1865 1865 1864 1865 1865 1864 1865 1865
Wzrost Zmniejsz. Wzrost Zmniejsz. Wzrost Zmniejsz.
Centnarów
Kwarterów
Pszenica 276 483 266 989 9 494 13,3 13,0 0,3 875 782 826 783 48 999
Owies 1 814 886 1 745 228 69 658 12,1 12,3 0,2 7 826 332 7 659 727 166 605
Jęczmień 172 700 177 102 4 402 15,9 14,9 1,0 761 909 732 017 29 892
„Beere“ (Orkisz) <math>\left. \begin{matrix}\ \\ \ \end{matrix} \right\{</math> 8 894 <math>\left. \begin{matrix}\ \\ \ \end{matrix} \right\{</math> 10 091 <math>\left. \begin{matrix}\ \\ \ \end{matrix} \right\{</math> 1 197 16,4 14,8 1,6 15 160 13 989 1 171
Żyto 8,5 10,4 1,9 12 680 18 364 5 684
Tonn Tonn
Kartofle 1 039 724 1 066 260 26 536 4,1 3,6 0,5 4 312 388 3 865 990 446 398
Rzepa 337 355 334 212 3 143 10,3 9,9 0,4 3 467 659 3 301 683 165 976
Buraki 14 073 14 839[200] 316 10,5 13,3 2,8 147 284 191 937 44 653
Kapusta 31 821 33 622 1 801 9,3 10,4 1,1 297 375 350 252 52 877
Len 301 693 251 433 50 260 34,2[201] 25,2[201] 9,0[201] 64 506 39 561 24 945
Siano 1 609 569 1 678 493 68 924 1,6 1,8 0,2 2 607 153 3 068 707 461 554
TABLICA D.
Dochody, podlegające podatkowi dochodowemu w Irlandji.
w funtach szterlingach[202]
1860 1861 1862 1863 1864 1865
Rubryka A
Renta grunt.
13 893 829 13 003 554 13 398 938 13 494 091 13 470 700 13 801 616
Rubryka B
Zyski dzierżaw.
2 765 387 2 773 644 2 937 899 2 938 823 2 930 874 2 946 072
Rubryka D
Zyski przemysłowe i inne
4 891 652 4 836 203 4 858 800 4 846 497 4 546 147 4 850 199
Suma wszystkich rubryk od A do E 22 962 885 22 998 394 23 597 574 23 658 631 23 236 298 23 930 340

Przeciętny przyrost dochodów kategorji D wynosił w latach 1853—1863 tylko 0.93%, podczas gdy w Wielkiej Brytanji w tym samym okresie — 4,58%. Następująca tablica uwidocznia podział zysków (z wyjątkiem zysków z dzierżaw) w latach 1864 i 1865:

TABLICA E.
Kat. D.[203] Dochody z zysków przemysłowych
i t. d. (powyżej 60 f. szt.) w Irlandji
1864 1865
f. szt. rozdzielone
wśród osób
f. szt. rozdzielone
wśród osób
Całkowity wpływ roczny 4 368 610 17 467 4 669 979 18 081
Dochody roczne od 60 do 100 f. szt.
238 626 5 015 222 575 4 703
Z całkowitego wpływu rocznego
1 979 066 11 321 2 028 471 12 184
Pozostałość całkowitego wpływu rocznego
2 150 818 1 131 2 418 933 1 194
Z tej pozostałości <math>\left. \begin{matrix}\ \\ \\ \\ \\ \ \end{matrix} \right\{</math> 1 083 906 910 1 097 937 1 044
1 066 912 121 1 320 996 186
430 535 105 584 458 122
646 377 26 736 448 28
262 610 3 274 528 3
Anglja, jako kraj przeważnie przemysłowy o rozwiniętej produkcji kapitalistycznej, nie wytrzymałaby takiego upustu krwi ludności, jakiemu uległa Irlandja. Ale Irlandja dziś jest tylko rolniczą prowincją Anglji, odgrodzoną od niej szerokim rowem i dostarczającą jej zboża, wełny i bydła, oraz rekrutów dla armji i dla przemysłu.

Wyludnienie sprawiło, że wiele pól leży odłogiem, że zmniejszyły się plony[204] i że, pomimo zwiększenia terenu hodowli bydła, w pewnych gałęziach cofa się ona, w innych zaś ujawnia niewielki postęp, zaledwie zasługujący na wzmiankę i przerywany ustawicz-nem cofaniem się. A jednak wraz ze spadkiem masy ludności rosły wciąż renty gruntowe i zyski z dzierżaw, chociaż te ostatnie nie tak stale, jak pierwsze. Przyczyna jest zrozumiała. Z jednej strony łączenie dzierżaw i przekształcanie roli w pastwiska sprawiło, że coraz większa część całkowitego produktu zamieniała się w wytwór dodatkowy. Wytwór dodatkowy wzrastał, choć wytwór całkowity, którego on był częścią, zmniejszał się. Z drugiej strony wartość pieniężna wytworu dodatkowego rosła jeszcze szybciej, aniżeli jego masa, a to dzięki zwyżkowej tendencji cen na mięso, wełnę i t. d., trwającej na rynku angielskim od lat 20, ale szczególnie silnej w ostatniem dziesięcioleciu.
Rozproszone środki produkcji, służące samemu wytwórcy, jako środki zatrudnienia i utrzymania, ale nie pomnażające swej wartości przez wchłanianie cudzej pracy, nie są bynajmniej kapitałem, podobnie jak wytwór, spożyty przez swego własnego wytwórcę, nie jest towarem. Więc chociaż wraz z masą ludności zmniejszyła się również masa środków produkcji, stosowanych w rolnictwie, to jednak masa kapitału, zastosowanego w rolnictwie, wzrosła, gdyż część środków produkcji, dawniej rozproszonych, została zamieniona w kapitał.
Całkowity kapitał Irlandji, włożony w handel i w przemysł, prócz rolnictwa, nagromadzał się w ciągu ostatnich lat 20 powoli i wśród ciągłych silnych wahań. Tem szybciej natomiast posuwała się centralizacja jego indywidualnych części składowych. Wreszcie, jakkolwiek nieznaczny był absolutny wzrost kapitału, względnie, w stosunku do stopniałej ludności kraju, kapitał nabrzmiewał.
A więc tu, przed naszemi oczyma, rozgrywa się na szeroką skalę proces, będący dla ekonomji ortodoksyjnej wymarzonym wprost dowodem słuszności jej dogmatu, według którego nędza pochodzi z przeludnienia absolutnego, wyludnienie zaś przywraca równowagę. Jest to doświadczenie o wiele większej wagi, niż owa zaraza morowa z połowy czternastego wieku, tak bardzo wysławiana przez maltuzjańczyków. Zauważmy mimochodem, że jeżeli trzeba bakalarskiej naiwności, aby do stosunków produkcji i odpowiadających im stosunków zaludnienia wieku 19-go przykładać skalę wieku 14-go, to naiwność owa ponadto jeszcze przeoczyła, iż podczas, gdy po tej stronie kanału, w Anglji, bezpośredniem następstwem owej zarazy i towarzyszącego jej wyludnienia były uwolnienie i zbogacenie ludu wiejskiego, po tamtej stronie, we Francji, następstwem jej były sroższa niewola i większa nędza.[205]
Głód wymiótł z Irlandji w r. 1846 zgórą miljon ludzi, ale tylko biedaków. Nie uczynił on natomiast najmniejszego uszczerbku w bogactwie kraju. Następujące po głodzie dwudziestoletnie wychodztwo, wciąż jeszcze wzrastające, nie zmniejszyło, jak wojna trzydziestoletnia, wraz z ludnością kraju, jego środków produkcji. Genjusz iryjski wynalazł całkiem nowy sposób na to, aby lud biedny wyganiać o tysiące mil od widowni jego nędzy. Wychodźcy irlandzcy, którzy osiedlili się w Stanach Zjednoczonych, corocznie przysyłają do kraju swego pieniądze na koszty podróży dla pozostałych w domu. Każda partja wychodźców, opuszczająca kraj w tym roku, ciągnie za sobą nową partję na rok przyszły. W ten sposób wychodztwa nic nie kosztuje Irlandję, lecz stanowi jedną z najbardziej dochodowych gałęzi jej eksportu. Wreszcie wychodztwo jest procesem systematycznym, który nie przejściowo wierci dziurę w masie ludności, lecz systematycznie wyciąga z niej więcej ludzi, niż przyrost naturalny zdoła nadrobić, wskutek czego absolutny poziom zaludnienia opada z roku na rok[206].
A jakież były następstwa wychodztwa dla robotników irlandzkich, pozostałych w kraju, wybawionych od plagi przeludnienia? Oto takie, że przeludnienie względne jest dziś równie wielkie, jak przed rokiem 1846, że płaca robocza jest równie niska, że praca jest jeszcze uciążliwsza, że nędza, panująca na wsi, grozi nowym kryzysem. Przyczyny tego stanu rzeczy są bardzo proste. Wychodztwu dotrzymywał kroku przewrót w rolnictwie. Wytwarzanie względnego przeludnienia prześcigało wyludnienie absolutne. Wystarczy spojrzeć na tablicę B, aby przekonać się, że przekształcenie roli w pastwiska musi działać jeszcze szybciej w Irlandji, aniżeli w Anglji. Anglji wraz z rozwojem hodowli bydła wzrasta uprawa warzyw, w Irlandji zaś zmniejsza się. Podczas gdy wielkie obszary dawniej uprawnych gruntów leżą odłogiem lub zamieniane są w stałe pastwiska, znaczna część dawniejszych nieużytków i torfowisk dziś służy do wypasania bydła. Dzierżawcy drobni i średni — zaliczam do nich wszystkich tych, którzy uprawiają nie więcej niż 100 akrów ziemią — wciąż jeszcze stanowią około 4/5 całkowitej liczby dzierżawców[207]. Daleko silniej niż wprzódy, przytłacza ich konkurencja rolnictwa, prowadzonego sposobem kapitalistycznym, to też wciąż dostarczają oni świeżego rekruta klasie robotników najemnych.
Jedyny przemysł wielki w Irlandji, a mianowicie wyrób płótna, wymaga stosunkowo niewielkiej liczby dorosłych mężczyzn i wogóle zatrudnia tylko stosunkowo niewielką cząstkę ludności, pomimo, że przemysł ten rozszerzył się w związku z drożyzną bawełny w latach 1861—1866. Jak wszelki wogóle przemysł wielki, dzięki ciągłym wahaniom w swej własnej dziedzinie, wytwarza on wciąż przeludnienie względne nawet przy wzroście absolutnym zatrudnionej przezeń masy ludzkiej. Nędza ludu wiejskiego stanowi podstawę bytu olbrzymich fabryk koszul i t. d., których armja robotnicza po większej części rozproszona jest na wsi. Znajdujemy tu znowu poprzednio przez nas opisany system chałupnictwa, które w nadmiernej pracy i w niedostatecznej płacy znalazło własne doskonałe metody stwarzania robotników „zbytecznych“. Wreszcie; chociaż wyludnienie nie pociąga tu za sobą tak zgubnych skutków, jak w kraju o rozwiniętej produkcji kapitalistycznej, jednak wywiera ono stały wpływ na rynek wewnętrzny. Wychodztwo pozostawia po sobie nietylko puste domy, lecz również zrujnowanych gospodarzy. Luki, stwarzane przez wychodżtwo, nietylko zwężają miejscowe zapotrzebowanie pracy, ale również dochody sklepikarzy, rzemieślników i wogóle ludzi, żyjących z drobnego przemysłu. Stąd zmniejszenie dochodów od 60 do 100 funtów szt. w tablicy E.
W sprawozdaniu irlandzkich inspektorów instytucyj dobroczynnych za rok 1870[208] położenie irlandzkich robotników rolnych, płatnych na dniówkę, przedstawione jest w sposób przejrzysty. Inspektorowie ci, jako urzędnicy rządu, który opiera się jedynie na bagnetach i na stanie oblężenia bądź jawnym, bądź zamaskowanym, muszą przestrzegać w słowach wszelkich względów, o które nie dbają ich angielscy koledzy. Jednak i oni nie pozostawiają rządowi żadnych złudzeń.
Wykazują oni, że stopa płac, wciąż jeszcze na wsi bardzo niska, w ostatnich 20 latach podniosła się o 50—60% i obecnie wynosi przeciętnie 6—9 szylingów tygodniowo. Ale za tą pozorną zwyżką kryje się rzeczywisty spadek płac, gdyż nie dorównywa ona wzrostowi niezbędnych środków utrzymania, który przez ten czas nastąpił. Na poparcie tego twierdzenia możemy przytoczyć następujący wyciąg z urzędowych rachunków pewnego irlandzkiego domu roboczego:
{{tab}Przeciętna tygodniowa kosztów utrzymania na głowę:

Rok Pokarm Odzież Ogółem
29/IX 1848 do 29/IX 1849 1 Szyl. 3¾ pensa 3 pensy 1 Szyl. 6¼ pen.
29/IX 1868 do 29/IX 1869 2 Szyl. 7¼ pensa 6 pensów 3 Szyl. 1¼ pen.

A więc koszt niezbędnych środków utrzymania jest prawie dwa razy, a koszt odzieży — dokładnie dwa razy wyższy, niż przed 20 laty.
Nawet abstrahując od tej dysproporcji cen i płac, samo tylko porównanie wysokości płac, wyrażonej w pieniądzach, nie daje właściwego wyniku. Przed rokiem głodu główna masa płac w rolnictwie była uskuteczniana in natura [w produktach], a tylko niewielka część w pieniądzach; dziś regułą jest płaca pieniężna. Już stąd wynika, że stopa pieniężna płacy musiała wzrosnąć, niezależnie od ruchu płacy rzeczywistej. „Przed rokiem głodu najmita rolny miewał działkę ziemi, na której sadził ziemniaki, hodował drób i świnie. Dziś nietylko musi on kupować całą swą żywność, lecz również ubyły mu dochody ze sprzedaży świń, drobiu i jaj“[209].
W istocie, dawniej robotnicy rolni zlewali się z klasą drobnych dzierżawców i stanowili jakby rezerwę dla dzierżaw średnich i wielkich, gdzie znajdowali pracę. Dopiero katastrofa roku 1846 uczyniła ich częścią klasy właściwych robotników najemnych, odrębnym stanem, związanym ze swymi panami — najemcami już tylko węzłami stosunków pieniężnych.
Wiadomo, jaki był stan ich mieszkań już przed rokiem 1846. Od tego czasu jeszcze się bardzo pogorszył. Część, coraz mniejsza zresztą, najemnych robotników rolnych mieszka jeszcze na gruntach dzierżawców w przepełnionych chatach, których ohyda o wiele przewyższa najgorsze przykłady, zaczerpnięte z okręgów rolnych angielskich. Jest to powszechne prawidło, z wyjątkiem niektórych okolic Ulsteru. Tak stoją sprawy na południu w hrabstwach Cork, Limerick, Kilkenny i t. d.; na wschodzie w Wicklow, Wexford i t. d.; w środkowej części Irlandji, w hrabstwach King‘s and Queen‘s, w hrabstwie Dublin i t. d.; na północy w hrabstwach Down, Antrim, Tyrone i t. d.; na zachodzie w Sligo, Roscommon, Mayo, Galway i t. d. „Chaty robotników rolnych“, woła jeden z inspektorów, „to hańba religji i cywilizacji naszego kraju“[210]. Ażeby dla najmitów rolnych uczynić powabniejszemi ich nory, dzierżawcy konfiskują ziałki, ziemi, należące do nich od niepamiętnych czasów. „Świadomosc tej swego rodzaju banicji, doznanej ze strony właścicieli ziemskich i ich rządców, budzi w najmitach rolnych uczucia przeciwieństwa i nienawiści względem tych, którzy ich traktują, jak rasę wydziedziczoną z wszelkich praw“[211].
Pierwszym aktem rewolucji w rolnictwie było masowe i, jakby na dane zgóry hasło rozpoczęte, burzenie chat, znajdujących się na polu pracy. Wielu robotników musiało szukać dachu nad głową po wsiach i w miasteczkach. Tam lokowano ich jak rupiecie: na strychy, do piwnic, do suteryn i w różne nory w najgorszych zaułkach miasta. W ten sposób przesadzano nagle do tych wylęgarni występków tysiące rodzin irlandzkich, które nawet według świadectwa Anglików, przesiąkniętych narodowemi uprzedzeniami, odznaczały się wyjątkowem przywiązaniem do domowego ogniska, wesołą beztroską i czystością obyczajów rodzinnych. Mężczyźni muszą obecnie szukać pracy u sąsiednich dzierżawców, którzy najmują ich tylko na dniówkę, czyli na najbardziej niestały zarobek. Przytem „muszą dziś odbywać daleką drogę do folwarku i zpowrotem, nieraz przemokli jak szczury i wogóle wystawieni na wszelkie plagi, które częstokroć sprowadzają wyczerpanie, chorobę, a wraz z nią — nędzę“[212].
„Miasta musiały rok rocznie przyjmować wszystko to, co uchodziło za nadmiar w okręgach rolniczych[213] i jakże tu się dziwić, „że w miastach i we wioskach panuje przeludnienie, a na roli brak lub grozi brak robotników“[214]. Naprawdę jednak brak ten daje się odczuwać jedynie tylko „w czasie żniw, wiosną lub podczas pilnych robót polnych; przez resztę roku jest wiele rąk bezczynnych“[215]; zaś „po wykopaniu kartofli, głównego plonu, od października do początku następnej wiosny.... trudno o pracę dla nich[216], i nawet w sezonie roboczym „częstokroć dni całe tracą, i wogóle są narażeni na wszelkiego rodzaju przerwy w pracy“[217].
Te następstwa rewolucji w rolnictwie, to jest zamiany roli w pastwiska, zastosowania maszyn, skrupulatnego zaoszczędzania na pracy i t. d. — występują jeszcze ostrzej u tych wzorowych obszarników, którzy nie przejadają swych rent zagranicą, lecz raczą, mieszkać w swych dobrach irlandzkich. Aby pod każdym względem stało się zadość prawu popytu i podaży, panowie ci „obecnie potrzeby swego gospodarstwa opędzają jedynie pracą drobnych dzierżawców, którzy w ten sposób zmuszeni są harować na swych panów na każde zawołanie za płacę, najczęściej o wiele niższą od płacy zwykłych najmitów, i to bez względu na trudności i na straty, które dzierżawca ponosi, gdy w krytycznym czasie siejby lub żniwa zaniedbywać musi we własne pole“[218].
Niepewność i nierównomierność zatrudnienia, częstość i długotrwałość przerw w pracy, wszystkie te objawy względnego przeludnienia, figurują więc w sprawozdaniach inspektorów administracji dobroczynności publicznej, jako plagi, trapiące irlandzki proletarjat rolny. Pamiętamy, że z podobnemi zjawiskami spotkaliśmy się i u angielskiego proletarjatu rolnego. Ale różnica polega na tem, że w Anglji, kraju przemysłowym, rezerwa przemysłu rekrutuje się ze wsi, natomiast w Irlandji, kraju rolniczym, rezerwa rolnictwa rekrutuje się z miast, dokąd się chronią robotnicy rolni. W Anglji „zbyteczni robotnicy rolni przekształcają się w robotników fabrycznych. W Irlandji wyparci do miast pozostają robotnikami rolnymi i wciąż wysyłani na wieś w poszukiwaniu pracy cisną zarazem na płace robotników miejskich.
Sprawozdawcy urzędowi w następujących słowach ujmują położenie materjalne dniówkowego robotnika rolnego: „Chociaż żyje on jak najoszczędniej, jednak płaca jego zaledwie starcza na wyżywienie jego samego i jego rodziny i na opłatę komornego za mieszkanie; aby przyodziać siebie, żonę i dzieci, musi on szukać ubocznych dochodów... Atmosfera ich mieszkań wraz z innemi dolegliwościami czyni tę klasę wysoce nieodporną wobec tyfusu i gruźlicy“[219]. Cóż więc dziwnego, że według zgodnych zaświadczeń sprawozdawców, głuche niezadowolenie przenika szeregi tej klasy, że wzdycha ona ku przeszłości, że teraźniejszości nienawidzi, a o przyszłości wątpi, że „ulega przewrotnym podszeptom agitatorów“, i że widzi przed sobą tylko jedno wyjście: wychodztwo do Ameryki. W taką to ziemię obiecaną zamieniło zielony Eryn wyludnienie, owo wielkie panaceum maltuzjańskie i Jakim zaś dobrobytem cieszą się nawet wykwalifikowani irlandzcy robotnicy przemysłowi, to wystarczy zobrazować na jednym przykładzie: „Podczas mej niedawnej inspekcji w Irlandji Północnej“, pisze Robert Baker, angielski inspektor fabryczny, „uderzył mnie wysiłek pewnego zdolnego robotnika irlandzkiego, który przy bardzo skąpych środkach starał się zapewnić trochę wykształcenia swym dzieciom. Powtarzam jego zeznanie dosłownie, jakem je z ust jego słyszał. Że jest on zdolnym robotnikiem fabrycznym, o tem świadczy choćby ten fakt, że jest zatrudniony przy towarach, przeznaczonych na rynek manchesterski. Johnson: jestem trykociarzem, pracuję od 6 rano do 11 wieczór, od poniedziałku do piątku; w sobotę kończymy o 6 wieczorem i mamy trzy godziny na obiad i odpoczynek. Mam pięcioro dzieci. Za pracę tę otrzymuję 10 szylingów i 6 pensów tygodniowo. Moja żona pracuje też tutaj i zarabia 5 szył. tygodniowo. Najstarsza dziewczynka, dwunastoletnia, prowadzi gospodarstwo domowe. Jest ona również naszą kucharką i jedyną pomocą w domu. Wyprawia ona młodszą dziatwę do szkoły. Dziewczyna, przechodząc obok naszego domu, budzi mnie o pół do szóstej. Żona moja wstaje razem ze mną i razem ze mną wychodzi. Przed wyjściem z domu nic nie jemy. W ciągu dnia 12-letnie dziecko pilnuje młodszej dziatwy. Śniadanie jemy o 8-ej, i przychodzimy na nie do domu. Herbatę pijamy raz na tydzień. Zwykłą naszą strawą jest kasza (stirabout) z owsianej mąki, czasem z kukurydzowej zależnie od tego, co nam się uda dostać. Zimą dodajemy trochę cukru i gorącej wody do mąki kukurydzowej. Latem kopiemy trochę kartofli, zasadzonych przez nas samych na działce ziemi, a gdy się kartofle skończą, powracamy do kaszy. Tak mija dzień za dniem, świątek i piątek, przez cały rok. Bywam zawsze bardzo zmęczony wieczorem po zakończeniu dziennej pracy. Widujemy niekiedy kawałek mięsa, ale bardzo rzadko. Troje dzieci naszych uczęszcza do szkoły, za każde płacimy pensa tygodniowo. Komorne nasze wynosi 9 pensów tygodniowo, a torf na opał conajmniej szylinga i 6 pensów na dwa tygodnie“[220]. Takie są płace irlandzkie, takie jest życie irlandzkie!“[221]
Faktycznie nędza Irlandji weszła znów w Anglji na porządek dzienny. Do rozwiązywania tego zagadnienia zabrał się w „Times“, w końcu r. 1866 i na początku r. 1867; Lord Dufferin, jeden z obszarników irlandzkich. „Jakaż to ludzkość u tak wielkiego pana!“[222]
Widzieliśmy w tablicy E, że w r. 1864 trzej rycerze zysku zgarnęli tylko 262.610 f. szt. z ogólnokrajowej sumy zysku 4.368.010 f. szt.; w r. 1863 ci sami trzej mistrzowie „wstrzemięźliwości“ z ogólnego zysku w sumie 4.669.979 f. szt. zagarnęli już 274.448 f. szt., w r. 1864 — 26 rycerzy zysku zagarnęło 646.377 f. szt.; w r. 1863 — 28 rycerzy zysku — 736.448 f. szt., w r. 1864 — 121 rycerzy zysku — 1.066.912 f. szt.; w r. 1863 — 186 rycerzy zysku — 1.320.996 f. szt.; w r. 1864 — 1131 rycerzy zysku — 2.130.818 f. szt., prawie połowę ogólnej sumy zysków rocznych; w roku 1863 — 1194 rycerzy zysku 2.418.933 f. szt., przeszło połowę ogólnej sumy zysków rocznych Ale znikomo drobna garść magnatów Anglji, Szkocji i Irlandji pochłania tak potwornie lwią część rocznej sumy rent gruntowych, że angielska mądrość stanu uważa za stosowne nie ogłaszać statystyki podziału renty gruntowej, podobnej do statystyki podziału zysków.
Lord Dufterm jest właśnie jednym z tych magnatów. Że czynsze i zyski mogą kiedykolwiek być „nadmierne“, że ten nadmiar jakoś wiąże się z nadmiarem nędzy ludu — jest to oczywiście myśl zgoła „nieprzyzwoita i niezdrowa“ (unsound). Lord Dufferin trzyma się faktów. Faktem jest, że w miarę, jak zmniejsza się liczba ludności irlandzkiej, rosną irlandzkie czynsze dzierżawne, że wyludnienie „dobrze czym“ właścicielowi ziemskiemu, a więc także i ziemi, — a więc także i ludowi, który jest tylko dodatkiem do ziemi. Oświadcza on więc, że Irlandja jest wciąż jeszcze przeludniona, i że strumień wychodztwa płynie wciąż jeszcze zbyt ospale. Irlandja, aby być już całkiem szczęśliwą, musi się wyzbyć jeszcze conajmniej 1/3 miljona ludzi pracy. Proszę jednak nie myśleć, jakoby ten poetyczny skądinąd lord był lekarzem ze szkoły Sangrada, który za każdym razem, gdy u chorego nie znajdował poprawy, puszczał mu krew, a gdy to nie pomagało, puszczał mu krew powtórnie, aż póki pacjent wraz z krwią nie wyzbył się i choroby. Lord Dufferin żąda upustu krwi w granicach tylko ⅓ miljona, zamiast tych około 2 miljonów, bez których pozbycia się królestwo boże w Irlandji nie zakwitnie. O dowód nietrudno.

1 2 3 4
Dzierżawy nie przekraczające 1 akra Dzierżawy powyżej 1 akra, nie przekraczające 5 akrów Dzierżawy powyżej 5 akrów, nie przekraczające 15 akrów Dzierżawy powyżej 15 akrów, nie przekraczające 30 akrów
Liczba
dzierżaw
akry Liczba
dzierżaw
akry Liczba
dzierżaw
akry Liczba
dzierżaw
akry
48 653 25 394 82 037 288 916 176 368 1 836 310 136 578 3 051 343
5 6 7 8
Dzierżawy powyżej 30 akrów, nie przekraczające 50 akrów Dzierżawy powyżej 50 akrów, nie przekraczające 100 akr. Dzierżawy ponad 100 akrów Obszar ogólny[223]
Liczba
dzierżaw
akry Liczba
dzierżaw
akry Liczba
dzierżaw
akry akry
71 961 2 906 274 54 247 3 983 880 31 927 8 227 807 20 319 924


W latach 1851—1861 centralizacja zniszczyła głównie pierwsze trzy kategorje dzierżaw, do 1 akra i od 1 do 15 akrów. One muszą zniknąć najpierwej. Daje to liczbę 307.058 „zbytecznych“ dzierżawców, a licząc skromnie po 4 osoby przeciętnie na rodzinę — 1.228.232 osoby. Jeżeli nawet przyjmiemy przesadne założenie, że po dokonanej rewolucji w rolnictwie ¼ tej liczby znajdzie utrzymanie, to pozostaną jeszcze 921.174 osoby, będące kandydatami na wychodźców. Kategorje 4, 5 i 6, od 15 do 100 akrów, są to — jak dawno już w Anglji wiadomo — dzierżawy zbyt małe dla kapitalistycznej gospodarki zbożowej, a dla hodowli owiec prawie nie wchodzą w rachubę. Przy poprzednich założeniach mamy tu więc dalszych 788.761 kandydatów na wychodźców, co stanowi ogółem 1.709.532. A ponieważ l‘appétit vient en mangeant [apetyt przychodzi w miarę jedzenia], więc obszarnicy wnet odkryją, że przy 3 i pół miljonach ludności Irlandja cierpi nędzę, a cierpi tę nędzę z tego powodu, ze jest przeludniona, że więc trzeba ją dalej wyludniać, dopóki nie spełni swego istotnego posłannictwa, to jest nie zostanie owczarnią i pastwiskiem Anglji.[224] Ale ten intratny proceder, jak wszelkie dobro tego świata, ma swą stronę ujemną. Nagromadzaniu renty gruntowej w Irlandji dotrzymuje kroku nagromadzanie Irlandczyków w Ameryce. Irlandczyk, wypędzany przez owcę i przez wołu, odradza się po drugiej strome oceanu, jako buntowniczy fenjanin.[225] A starej królowej mórz groźnie i coraz groźniej przeciwstawia się młoda olbrzymia republika.

Acerba fata Romanos agunt
Scelusque fraternae necis.

[„Srogi los i zbrodnia bratobójstwa ścigają Rzymian“. Horacy: „Epody“][226].



Rozdział dwudziesty czwarty.
TAK ZWANE NAGROMADZANIE PIERWOTNE
1. Tajemnica nagromadzania pierwotnego.

Widzieliśmy już, jak pieniądz zamienia się w kapitał, jak kapitał wytwarza wartość dodatkową, jak z wartości dodatkowej powstaje kapitał dodatkowy. Lecz nagromadzanie kapitału każe przypuszczać istnienie wartości dodatkowej, wartość dodatkowa — istnienie produkcji kapitalistycznej, a wreszcie produkcja kapitalistyczna — skupienie większych mas kapitału i siły roboczej w rękach producentów towarów. Wydaje się więc jakgdyby cały ruch obracał się w błędnem kole, z którego wyjść możemy dopiero wtedy, gdy przyjmiemy istnienie nagromadzania pierwotnego („previous accumulation“ u Adama Smitha), które poprzedza nagromadzanie kapitalistyczne i nie jest wynikiem kapitalistycznego trybu produkcji, lecz jego punktem wyjścia.
Owo nagromadzanie pierwotne odgrywa w ekonomji politycznej mniej więcej tę samą rolę, jak grzech pierworodny w teologji. Adam nadgryzł jabłko i przez to pokalał grzechem cały rodzaj ludzki. Lak samo początek nagromadzania wykładany nam bywa w postaci anegdoty historycznej. W zamierzchłych jakowychs czasach była sonie z jednej strony elita ludzi pracowitych i rozumnych, a nadewszystko oszczędnych, a z drugiej strony byli nicponie, leniwcy, trwoniący całe swe mienie i jeszcze więcej. Więc tak się stało, ża oszczędni nagromadzili bogactwo, nicponie zaś po niejakim czasie nie mieli już do sprzedania nic, prócz swej skóry. Stąd pochodzi nędza wielkiej masy ludzi, którzy pomimo swej ciągłej pracy wciąż jeszcze mogą sprzedawać tylko siebie samych, gdyż nic innego do sprzedania nie mają, oraz bogactwo niewielu, które wciąż wzrasta, chociaż ci dawno już przestali pracować.
Wprawdzie legenda biblijna o grzechu pierworodnym poucza nas, dlaczego człowiek został skazany na to, aby chleb swój spożywać w pocie czoła swego; natomiast opowieść o ekonomicznym grzechu pierworodnym wypełnia boleśnie odczuwaną lukę, odsłaniając nam, w jaki sposób istnieją ludzie, którzy nic sobie nie robią; z tego wyroku bożego.
Tego rodzaju dziecinne bzdurstwa są wciąż przeżuwane na nowo. Pan Thiers, naprzykład, z uroczystą powagą męża stanu poważa się częstować niemi Francuzów, niegdyś tak bystrych, w książce, w której obraca wniwecz świętokradzkie w swem mniemaniu zamachy socjalizmu na własność. Skoro tylko wchodzi w grę kwestja własności, to stanowisko elementarza dla dzieci uchodzi za święcie obowiązujące dla każdego wieku i dla każdego szczebla rozwoju umysłowego[227]. W historji rzeczywistej wielką rolę odgrywał podbój, ujarzmienie, rabunek, jednem słowem: gwałt. Natomiast w pełnej słodyczy ekonomji politycznej od niepamiętnych czasów panowała sielanka Prawo i praca“ były od niepamiętnych czasów jedynemi środkami bogacenia się, oczywiście z każdorazowym wyjątkiem dla „roku bieżącego“. Naprawdę jednak nagromadzanie pierwotne było raczej wszystkiem innem niż sielanką.
Pieniądze i towary same przez się nie są kapitałem, podobnie, jak me są mm również środki produkcji i utrzymania. Muszą one być przekształcone w kapitał. Ale przekształcenie to może się odbyć jedynie w określonych warunkach, które dają się ująć jak następuje. Dwie różne kategorje posiadaczy towarów muszą się zetknąć i nawiązać kontakt ze sobą: z jednej strony posiadacze pieniędzy oraz środków produkcji i utrzymania, którym idzie o to, aby pomnożyć posiadaną sumę wartości zapomocą kupna cudzej siły roboczej; z drugiej strony wolni robotnicy, sprzedawcy swej własnej siły roboczej, a więc sprzedawcy pracy. Robotnicy ci muszą być wolni w dwojakiem znaczeniu: żeby ani sami nie należeli do środków produkcji (jak niewolnicy, chłopi pańszczyźniani i t. d.), ani też, żeby nie należały do nich’ środki produkcji, jak do samodzielnych chłopów i t. d., lecz przeciwnie, żeby byli od tych środków produkcji uwolnieni, oddzieleni od nich, pozbawieni ich. Wraz z tą polaryzacją [rozszczepieniem na dwa przeciwne bieguny] rynku towarowego spełniają się zasadnicze warunki produkcji kapitalistycznej. Rozdział pomiędzy robotnikami a prawem własności na środki urzeczywistnienia pracy jest przesłanką stosunku kapitalistycznego. Z chwilą, gdy produkcja kapitalistyczna staje na własnych nogach, nietylko zachowuje ona ten podział, ale nawet odtwarza go w coraz to szerszej skali. A więc proces, stwarzający stosunek kapitalistyczny, nie może być niczem innem, jak tylko procesem wyzuwania robotnika z własności środków jego pracy, procesem, który zamienia z jednej strony społeczne środki utrzymania i środki produkcji w kapitał, a z drugiej strony — bezpośredniego wytwórcę w robotnika najemnego. Tak zwane nagromadzanie pierwotne nie jest więc niczem innem, jak dziejowym procesem oddzielenia wytwórcy od środków wytwarzania. Występuje on jako „pierwotny“, gdyż stanowi przedhistorję kapitału i właściwego mu trybu produkcji.
Ustrój ekonomiczny społeczeństwa kapitalistycznego wyrósł z ustroju ekonomicznego społeczeństwa feodalnego. Rozkład feodalizmu wyzwolił pierwiastki kapitalizmu.
Bezpośredni wytwórca, robotnik, mógł rozporządzać swoją osobą dopiero od chwili, gdy przestał być przykuty do gleby i przestał być niewolnikiem lub poddanym innej osoby. Następnie, aby stać się wolnym sprzedawcą siły roboczej, dostarczającym towaru swego wszędzie, gdzie go zbyć można, musiał się wyłamać z pod panowania cechów, z pod ich regulaminów o terminie, o czeladnikach, z pod ich krępujących przepisów o sposobie pracy i t. d. A więc ruch dziejowy, przekształcający wytwórcę w najmitę, z jednej strony występuje, jako jego wyzwolenie z poddaństwa i więzów cechowych — i jedynie ta strona istnieje dla naszych burżuazyjnych dziejopisów. Ale z drugiej strony ci wyzwoleńcy stają się sprzedawcami samych siebie dopiero wtedy, gdy zrabowano im wszelkie środki produkcji oraz wszelkie gwarancje istnienia, które dawały im dawne urządzenia feodalne. A historja ich wywłaszczenia nie opiera się na samych tylko domysłach. Jest wpisana do kronik ludzkości niezatartemi głoskami krwi i żelaza.
Kapitaliści przemysłowi, ci nowi władcy, musieli ze swej strony wypierać nietylko rzemieślniczych majstrów cechowych, lecz również panów feodalnych, władających źródłami bogactwa. 2 tego punktu widzenia wysunięcie się kapitalistów przemysłowych na czoło społeczeństwa ukazuje się, jako rezultat zwycięskiej walki zarówno przeciw władzy feodalnej i jej oburzającym przywilejom, jak przeciw cechom oraz przeciw pętom, które cechy nakładały na wolny rozwój produkcji i na wolność wyzysku człowieka przez człowieka. Ale rycerze przemysłu pokonali rycerzy oręża jedynie dzięki temu, iż wyzyskali wypadki, do których się nie przyczynili. Wysunęli się na czoło zapomocą środków równie podłych, jak te, dzięki którym ongi wyzwoleniec rzymski stawał się panem swego patrona.
Punktem wyjścia rozwoju, który wytwarza zarówno kapitalistę, jak robotnika najemnego, była niewola robotnika. Osiągnięty przezeń postęp polegał na zmianie postaci tej niewoli, na przekształceniu wyzysku feodalnego w kapitalistyczny. Ażeby pojąć przebieg tej przemiany, nie mamy potrzeby cofać się bardzo daleko wstecz. Choć pierwsze zaczątki produkcji kapitalistycznej sporadycznie występują w niektórych miastach nadśródziemnomorskich już w wieku 14-ym i 15-ym, to jednak era kapitalizmu datuje się dopiero od 16-go wieku. Występuje ona tam, gdzie już poddaństwo zostało zniesione oddawna i gdzie miasta udzielne, ów najwyższy wykwit średniowiecza, już od dłuższego czasu chyliły się do upadku.
Epokowe znaczenie w dziejach pierwotnego nagromadzania mają wszelkie przewroty, które stanowią dźwignię dla tworzącej się klasy kapitalistów; przedewszystkiem jednak te, które nagle i gwałtownie odrywały wielkie masy ludzkie od ich środków utrzymania i rzucały je na rynek pracy w postaci proletarjuszów, wolnych, jak ptaki niebieskie. Podstawą całego procesu jest wywłaszczenie z ziemi wytwórcy wiejskiego, chłopa. A więc musimy przedewszystkiem rozpatrzyć to wywłaszczenie. Jego dzieje w różnych krajach przybierały różne formy i przechodziły różne fazy w różnej kolei i w różnych epokach historycznych. Tylko w Anglji, którą dlatego bierzemy za przykład, wywłaszczenie to dokonało się w formie klasycznej.[228]

2. Wywłaszczenie ludu wiejskiego z ziemi.

Poddaństwo faktycznie zanikło w Anglji ku końcowi 14-go wieku. Już podówczas, a bardziej jeszcze w wieku 17-ym, olbrzymią większość ludności stanowili wolni i gospodarujący samodzielni chłopi, bez względu na wszelkie szyldy feodalne, zasłaniające ich prawo własności.[229] W dobrach wielkopańskich wolny dzierżawca wyparł dawniejszego karbowego (bailiff), który sam byt poddanym. Najemni robotnicy rolni składali się podówczas poczęści z chłopów, którzy korzystali z wolnego czasu, aby najmować się do robót u wielkich właścicieli ziemskich, poczęści z odrębnej klasy właściwych robotników rolnych, nielicznej zarówno absolutnie jak stosunkowo. Również i ci robotnicy byli faktycznie zarazem samodzielnymi gospodarzami, gdyż oprócz płacy otrzymywali działkę gruntu, zwykle 4 akry lub więcej, i chatę na niej. Pozatem zaś narówni z właściwymi chłopami korzystali oni z gruntów gminnych, na których wypasali swe bydło i z których brali opał: drzewo, torf i t. d.[230].
We wszystkich krajach Europy gospodarkę feodalną cechuje rozdrobnienie ziemi pomiędzy wielu lenników. Potęga pana feodalnego, jak wogóle każdego suwerena [zwierzchnika] polegała nie na sumie czynszów dzierżawnych, ale na liczbie jego poddanych, a więc ostatecznie na liczbie samodzielnie gospodarujących chłopów.[231] To też choć ziemia Anglji po normandzkim podboju została podzielona na olbrzymie baronje, z których jedna jedyna tylko obejmowała nieraz do 900 dawnych anglosaskich majątków, to jednak była ona usiana mnóstwem zagród chłopskich, zaledwie tu i ówdzie przedzielonych większemi dobrami pańskiemi. Takie stosunki, przy jednoczesnym rozkwicie miast, cechującym 15-ste stulecie, sprzyjały owej zamożności ludu, którą kanclerz Fortescue tak wymownie opiewał w swych „Laudes legum Angliae“ [„Pochwały praw angielskich“], ale nie pozwalały na powstawanie bogactwa kapitalistycznego.
Prolog przewrotu, który stworzył podstawę społeczną dla produkcji kapitalistycznej, rozegrał się w trzech ostatnich dziesięcioleciach wieku 15-go i w pierwszych 16-go. Wtedy to rozpuszczenie licznych świt pańskich, o których trafnie powiada James Stuart, że „wszędzie zapełniały bezużytecznie zamki i dwory“, wyrzuciło na rynek pracy masę wolnych proletarjuszy. Chociaż władza królewska, która sama była wytworem rozwoju burżuazyjnego, w swem dążeniu do absolutyzmu przyśpieszała gwałtownemi środkami rozwiązanie tych świt, nie było to jednak jedyną przyczyną tego przewrotu. Raczej magnat feodalny, butny przeciwnik króla i parlamentu, stwarzał daleko większą masę proletarjacką, spędzając gwałtem chłopów z ziem, do których ci mieli równie dobre, jak i on sam, prawa feodalne, oraz uzurpując [przywłaszczając sobie] grunty gminne.
Bezpośrednim bodźcem do tego stał się zwłaszcza w Anglji rozwój sukiennictwa flandryjskiego i odpowiadający mu wzrost cen wełny. Starą szlachtę feodalną pochłonęły wielkie wojny feodalne, a nowa była już dziecięciem swego czasu, czczącego złoto ponad wszelką potęgę świata. Hasłem jej stała się więc zamiana pól ornych na pastwiska dla owiec. Harrison, w swem dziele „Description of England. Prefixed to Holinshed‘s Chronicles“ opisuje, jak wywłaszczanie drobnych chłopów rujnuje kraj.
„What care our great incroachers!“ (Cóż to obchodzi naszych wielkich uzurpatorów!). Burzono gwałtem domy włościan i chaty robotników lub pozostawiano je na pastwę powolnego zniszczenia. „Jeżeli zajrzymy“ — powiada Harrison, — „do starych inwentarzy każdego szlacheckiego folwarku, to przekonamy się, że znikło mnóstwo domów i drobnych gospodarstw, że wieś dziś żywi o wiele mniej łudzi, niż dawniej, że wiele miast upadło, choć niektóre nowe rozkwitły... Niejedno mógłbym opowiedzieć o miastach i wioskach, które zburzono i zamieniono na pastwiska dla owiec i na których miejscu stoją dziś jedynie pańskie dwory“.
Skargi tych starych kronik są zawsze zabarwione; przesadą, ale dobrze odzwierciedlają wrażenie, jakie przewrót w stosunkach produkcji wywarł na spółczesnych. Porównanie pism kanclerza Fortescue z pismami Tomasza Morusa odsłania nam przepaść pomiędzy wiekiem 15-ym a 16-ym. Klasa robotnicza angielska, jak słusznie mówi Thornton, została strącona ze swego wieku złotego bez szczebli pośrednich do wieku żelaznego.
Ustawodawstwo ulękło się tego przewrotu. Nie stało ono jeszcze na tym poziomie cywilizacji, na którym „wealth of the nation“ [bogactwo narodowe], t. j. tworzenie kapitałów, bezwzględny wyzysk i zubożenie mas ludowych — są „ultima Thule“ [najwyższym szczytem] wszelkiej mądrości stanu. Bacon w swej historji Henryka VII powiada: „Około tego czasu (rok 1489) zewsząd jęły się rozlegać skargi na zamianę gruntów ornych na pastwiska (dla owiec i t. d.), dla których wystarczała niewielka liczba pastuchów; zagrody* zaś, dzierżawione dożywotnio, długoterminowo lub też rocznie, (z których żyła znaczna część yeomen [wolnych chłopów]) zostały zamienione w grunty dworskie. Spowodowało to zmniejszenie zaludnienia, a w skutkach — upadek miast, kościołów, dziesięcin... Król i parlament w walce z tem ziem wykazali podówczas mądrość godną podziwu... Wydawano zarządzenia przeciw wyludniającym kraj przywłaszczeniom (depopulating inclosures) ziemi gminnej, oraz przeciw idącej wślad za niemi i równie wyludniającej kraj hodowli bydła (depopulating pasture).
Ustawa Henryka VII, c. 19, wydana w r. 1489, zakazuje burzenia domów chłopskich, do których należy przynajmniej 20 akrów gruntu. Zakaz ten potwierdził Henryk VIII ustawą 25. Ustawa ta głosi między innemi: „Liczne dzierżawy oraz wielkie stada bydła, w szczególności owiec, skupiają się w niewielu rękach, przez co renty gruntowe wzrosły, a rolnictwo (tillage) bardzo podupadło, domy i kościoły obrócone zostały w gruzy, a zdumiewająco wielkie masy ludu utraciły środki utrzymania siebie i swych rodzin“. Ustawa nakazuje przeto odbudowę zrujnowanych zagród chłopskich, określa stosunek, w jakim grunty mają być dzielone pomiędzy pola orne a pastwiska i t. d. Ustawa Z r. 1533 uskarża się, że niektórzy właściciele mają do 24,000 owiec i ogranicza liczbę owiec do 2.000[232].
Ale bezsilne były zarówno skargi ludu, jak ustawy, wydawane przeciw wywłaszczaniu drobnych dzierżawców i chłopów przez lat 150, poczynając od Henryka VII. Bacon zdradza bezwiednie tajemnicę ich bezsilności. „Ustawa Henryka VII“, powiada on w swoich „Essays civil and moral“, Sect. 20, „miała myśl głęboką i godną podziwu, gdyż stwarzała gospodarstwa i zagrody rolne określonej wielkości normalnej, a więc zapewniała rolnikom obszar ziemi, dostateczny aby pozwolić im wychowywać poddanych, żyjących w pewnym dostatku i nie w niewolniczym stanie, i aby pług utrzymał się w ręku właścicieli, a nie najmitów („to keep the plough in the hand of the owners and not hirelings“)“[233].
Natomiast produkcja kapitalistyczna wymagała przeciwnie ujarzmienia masy ludowej, zepchnięcia jej na poziom najmitów i przekształcenia jej środków pracy w kapitał. W tym okresie przejściowym ustawodawstwo starało się pozostawić choć 4 akry gruntu przy chacie robotnika rolnego i zabraniało mu przyjmować do siebie komorników. Jeszcze w r. 1627, za Jakoba I, niejaki Roger Crocker z Front Mill został skazany za to, że w dobrach Front Mill wystawił chatę, a nie dołączył do niej 4 akrów gruntu; jeszcze w r. 1638, za Karola I, została powołana Komisja królewska poto, by wymóc przestrzeganie dawnych ustaw, zwłaszcza dotyczących 4 akrów ziemi; jeszcze Cromwell zabraniał stawiania w promieniu 4 mil dokoła Londynu domów bez przydziału 4 akrów gruntu. Jeszcze w pierwszej połowie wieku 18-go rozlegają się skargi, gdy chata robotnika rolnego nie posiada przydziału 1 do 2 akrów gruntu. Dziś robotnik rolny jest uszczęśliwiony, gdy ma przy chacie ogródek, lub gdy zdała od niej zdoła wziąć w dzierżawę parę prętów gruntu. „Właściciele ziemscy i dzierżawcy”, powiada dr. Hunter, „działają tu ręka w rękę. Parę akrów gruntu kolo chaty uczyniłoby robotnika zbyt samodzielnym”[234].
W wieku 16-ym reformacja i jej następstwo, olbrzymi rabunek dóbr kościelnych, stały się nowemi potężnemi bodźcami przymusowego wywłaszczania mas ludowych. Kościół katolicki w epoce reformacji był panem feodalnym sporej części ziemi angielskiej. Zniesienie klasztorów i t. d. zepchnęło ich mieszkańców w szeregi proletarjatu. Same dobra kościelne zostały po większej części rozdarowane drapieżnym królewskim ulubieńcom, lub sprzedane za psi grosz spekulującym dzierżawcom lub mieszczanom, którzy rugowali masowo dawnych dziedzicznych dzierżawców i łączyli ich zagrody. Milczkiem wydarto zubożałym wieśniakom ich sankcjonowane ustawami prawo do części kościelnych dziesięcin[235]. „Pauper ubique jacet“ [wszędzie pełno nędzarzy] — wołała królowa Elżbieta, wracając z okrężnej podróży po Anglji. W 43-im roku jej panowania zaszła wreszcie konieczność oficjalnego uznania istnienia pauperyzmu zapomocą wprowadzenia podatku na ubogich. „Autorowie tej ustawy wstydzili się widocznie pobudek, które ją wywołały, to też wbrew starodawnemu zwyczajowi — ustawa ta weszła w życie bez żadnego preamble (wstępnego uzasadnienia)“[236]. Na mocy ustawy 16 Karola I, 4, ustawa o podatku na ubogich została uznana za stałą i istotnie dopiero w r. 1834 otrzymała nową i ostrzejszą formę[237]. Te bezpośrednie skutki Reformacji nie były jej najtrwalszemi skutkami. Majątek kościelny był religijną podporą staroświeckiego ustroju własności ziemskiej. Ustrój ten nie mógł się utrzymać po upadku swej podpory[238].
Jeszcze w ostatnich dziesięcioleciach 17-go wieku yeomenry, czyli chłopstwo niezależne było liczniejsze od klasy dzierżawców, stanowiło ono główną siłę CromwelFa i nawet sam Macaulay stawia je wyżej od rozpitych szlachetków i ich zauszników, klechów wiejskich, do których obowiązków należało przystrajanie welonem ślubnym pańskich kochanek. Ale nawet robotnicy rolni byli jeszcze spółwłaścicielami gruntów gminnych. Około r. 1750 znika yeomenry[239], a w ostatnich dziesięcioleciach 18-go wieku ostatni ślad gminnej własności rolników. Pomijamy tu czysto ekonomiczne czynniki rewolucji rolniczej. Mowa o jej narzędziach przemocy.
Za Restauracji [po odnowieniu władzy] Stuartów obszarnicy przeprowadzili w drodze ustawodawczej przywłaszczenie, które wszędzie na kontynencie Europy dokonało się bez ustawodawczych ceregieli. Znieśli oni feodalny ustrój własności ziemskiej, a właściwie skasowali swe powinności względem państwa, „odszkodowali państwo zapomocą opodatkowania chłopstwa i wogóle mas ludowych, przyswoili sobie nowożytne prawo własności prywatnej na dobra, nad któremi poprzednio mieli li tylko zwierzchność feodalną, i narzucili robotnikom rolnym Anglji owe ustawy o osiadłości (laws of the settlement), które mutatis mutandis [z uwzględnieniem różnic] przykuły ich do gminy tak samo, jak ukaz Tatara Borysa Godunowa[240] przykuł chłopów rosyjskich do ich gruntów.
„Glorious Revolution“[241] [sławna rewolucja] przyniosła wraz z Wilhelmem III Orańskim[242] panowanie dorobkiewiczów obszarniczych i kapitalistycznych. Uczcili oni nową erę w ten sposób, że dotychczasową powściągliwą grabież dóbr państwowych jęli praktykować na wielką skalę. Otrzymywali oni te dobra w podarunku, lub też kupowali za bezcen, albo wreszcie wprost przywłaszczali je sobie, dołączając je do swych dóbr prywatnych[243]. Wszystko to odbywało się bez zachowania pozorów bodaj form ustawodawczych. Dobra państwowe, nabyte zapomocą tych szalbierstw, oraz grabież dóbr kościelnych, o ile te nie zostały stracone podczas rewolucji republikańskiej — stanowią podwalinę dzisiejszych książęcych latyfundjów oligarchji angielskiej[244]. Kapitaliści burżuazyjni sprzyjali tej operacji, między innemi w tym celu, aby zamienić ziemię w zwykły przedmiot handlu, aby rozszerzyć wielką produkcję rolną i pomnożyć dostawę do miast licznych rzesz „wolnych“ proletarjuszy. Przytem nowa arystokracja ziemska była naturalną sojuszniczką nowej bankokracji, wyższej finansjery, również świeżo wyklutej z jaja, oraz wielkich rękodzielników, szukających podówczas oparcia w ciach ochronnych. Burżuazja angielska działała w swym interesie równie trafnie, jak mieszczanie szwedzcy, którzy, przeciwnie wspierali wspólnie ze swym sojusznikiem gospodarczym, chłopstwem, królów, odbierających przemocą zagrabione przez arystokrację dobra koronne (poczynając od r. 1604, a potem za Karola i Karola XI).
Własność gminna — całkiem różna od własności państwowej, o której dopiero co była mowa — była instytucją starogermańską, która się przechowała pod osłoną feodalizmu. Widzieliśmy już, ze przywłaszczenie gwałtem własności gminnej, któremu przeważnie towarzyszyła zamiana pól ornych w pastwiska, poczyna się na schyłku 15-go wieku i trwa dalej w ciągu 16-go stulecia. Ale ów proces podówczas dokonywał się, jako gwałt indywidualny, przez lat 150 daremnie zwalczany przez ustawodawstwo. Postęp wieku 18-go przejawia się w tem, że ustawa sama staje się narzędziem grabieży ziem gminnych, chociaż wielcy dzierżawcy stosują przytem swe niezależne środeczki prywatne[245]. Formę parlamentarną tej grabieży stanowią „Bills for inclosures of Commons“ („Ustawy o zagradzaniu gruntów gminnych“), — inaczej mówiąc dekrety o wywłaszczeniu ludu z których pomocą właściciele ziemscy sami sobie podarowali ziemię ludu na własność. Sir F. M. Eden w swych zgrabnych wywodach adwokackich usiłuje przedstawić własność gminną, jako prywatną własność wielkich właścicieli ziemskich, którzy zajęli miejsce feodałów, lecz przeczy sam sobie, gdyż domaga się „ogólnej ustawy parlamentarnej o zagradzaniu gruntów gminnych”, a więc przyznaje, że potrzebny jest parlamentarny zamach stanu, aby te grunty przekształcić we własność prywatną, z drugiej zaś strony domaga się od Izby „odszkodowania” dla wywłaszczonych ubogich[246].
Gdy miejsce dawnych, niezależnych yeomen‘ów zajęli tenants-at-will, czyli drobni dzierżawcy z rocznem wymówieniem, tłum niewolniczy i zdany na łaskę i niełaskę landlordów, to obok grabieży dóbr państwowych również rabunek gruntów gminnych przyczyni! się do wzrostu owych wielkich dzierżaw, które w 18-ym wieku zwano „kapitaliscycznemi”[247] lub „kupieckiemi”[248], oraz do „wyzwalania” wieśniaków na proletarjuszy dla przemysłu.
Ale wiek 18-ty nie pojmował jeszcze tak dobrze, jak wiek 19-ty, tożsamości zachodzącej pomiędzy bogactwem narodowem, a nędzą ludu. Stąd w ówczesnej literaturze ekonomicznej nadzwyczaj namiętna polemika, dotycząca „inclosure of commons”. Z ogromnego materjału, leżącego przede mną, przytaczam tylko parę ustępów, ponieważ one dają żywy obraz tych stosunków.
„W wielu parafjach Hertfordshire‘u” — pisze jakieś oburzone pióro — „24 dzierżawy, liczące średnio od 50 do 150 akrów, zostały złączone w trzy duże folwarki”[249]. „W Northamptonshire i Lincolnshire zagradzani gruntów gminnych przybrało wielkie rozmiary, a większość nowych majątków, powstałych tą drogą, obrócono na pastwiska. W rezultacie w wielu majątkach niema nawet jo akrów pola ornego, choć przedtem zaorywano tam po ijoc akrów... Ruiny dawnych domów mieszkalnych, stodół, stajen i t. d.” są jedynemi śladami po dawnych mieszkańcach. „W niektórych miejscowościach.... z setek domów, i rodzin.... pozostało tylko 8 lub 10.... W wielu parafjach, w których zagrodzenie gruntów gminnych dokonało się przed 15 lub 20 laty, obecnie właściciele gruntu są bardzo nieliczni w porównaniu z liczbą tych, którzy tam uprawiali ziemię, gdy pola były jeszcze wolne. Zwykła to rzecz, że 4 5 bogatych hodowców bydła przywłaszcza sobie wielkie posiadłości, świeżo zagrodzone majątki, na których poprzednio siedziało 20 — 30 dzierżawców i tyluż drobnych właścicieli i komorników. Wszyscy oni zostają wyrzuceni wraz ze swemi rodzinami podobnie jak wiele innych rodzin, które dzięki mm znajdowały zajęcie i utrzymanie“[250].
Pod pozorem zagradzania landlordowie zagarniali nietylko pola nieuprawne, lecz również grunty uprawiane zbiorowo, lub wydzierżawiane przez gminę za określony czynsz. „Mówię tu o zagradzaniu pól i gruntów, wziętych już pod uprawę. Nawet pisarze, którzy bronią zagrodzeń, godzą się na to, że wzmagają one monopol dzierżawców, powodują zwyżkę cen żywności i prowadzą do wyludnienia... nawet zagradzanie nieużytków, tak jak się dokonywa, jest ograbianiem ubogiego z części jego środków utrzymania i rozdymaniem rozmiarów dzierżaw, już i tak nazbyt wielkich.[251]
„Gdy ziemia“, powiada dr. Price, „dostaje się w ręce niewielu wielkich dzierżawców, to drobni dzierżawcy (których on przedtem określał, jako „mnóstwo drobnych gospodarzy i dzierżawców, którzy utrzymują siebie i swe rodziny z plonu uprawianych przez sienie pól oraz z owiec, drobiu, świń i t. d., wypasanych na gminnych gruntach, a zatem mają mało powodów do kupowania środków utrzymania“) zamieniają się w ludzi, którzy pracą u innych zarabiać muszą na swe utrzymanie i którzy zmuszeni są chodzie na rynek po wszystko, czego im potrzeba... Pracują może więcej, gdyż większy jest przymus pracy... Miasta i rękodzielnie będą wzrastały, gdyż więcej ludzi zapędzanych będzie do miast w poszukiwaniu zajęcia. Takie muszą być skutki, do których z natury swej prowadzi koncentracja dzierżaw i do których faktycznie doprowadziła od wiciu lat w naszem królestwie“[252].
Ogólny skutek zagrodzeń określa on w następujący sposób: „Naogół położenie niższych warstw ludowych pogorszyło się pod każdym względem. Małorolni gospodarze i dzierżawcy są zepchnięci do stanu najmitów dziennych i komorników. A zarazem ludziom tego stanu coraz trudniej zarobić na życie“[253].
Istotnie, przywłaszczanie ziem gminnych i towarzyszący mu przewrót w rolnictwie oddziałały tak silnie na położenie robotników rolnych, że, jak sam Eden przyznaje, płaca ich w latach 1765—1780 jęła spadać poniżej minimum i musiała być uzupełniana ze środków dobroczynności publicznej. Płaca robocza, powiada on, „ledwie wystarczała już na zaspokojenie najelementarniejszych potrzeb życiowych“.
Posłuchajmy teraz przez chwilę obrońcy zagrodzeń i przeciwnika d-ra Price‘a: „Jest to nawskroś błędny wniosek, że musi nastąpić wyludnienie dlatego, że nie widać już ludzi, trwoniących swą pracę w otwartem polu. Jest ich mniej na wsi, ale zato więcej w mieście... Jeżeli naskutek przekształcenia drobnych chłopów w ludzi, pracujących dla innych, nastąpiło większe uruchomienie pracy, to przecież jest to korzyścią, której naród (do którego snąc ci „przekształceni“ nie należą!) powinien sobie życzyć wytwór ogólny będzie większy, jeżeli ich połączona praca będzie zastosowana na jednym folwarku; powstaje wytwór dodatkowy dla rękodzielni, a w ten sposób proporcjonalnie do ilości zboża rozrastają się rękodzielnie, będące dla kraju jedną z kopalni złota“[254].
Jednym z przykładów stoickiego spokoju duszy, z jakim ekonomista traktuje najcyniczniejsze podeptanie „świętych praw własności“ i najbrutalniejsze gwałty nad osobami, jeżeli tylko są potrzebne dla budowania podwalin kapitalistycznego trybu produkcji, jest Sir F. M. Eden, autor o zabarwieniu torysowskiem i „filantrop“. Długie pasmo grabieży, okrucieństw i gwałtów, które towarzyszyły wywłaszczeniu ludu od schyłku wieku 15-go do końca wieku 18-go, skłania go tylko do takiej oto „pocieszającej konkluzji: „Trzeba było ustalić właściwy (due) stosunek pomiędzy polami ornemi a pastwiskami. Jeszcze przez całe stulecie 14-ste i większą część is-go na akr pastwiska przypadały 2, 3, a nawet 4 akry pola. W połowie 16-go wieku stosunek ten się zmienia: już na 2 akry pastwiska mamy 2 akry pola, później przypadają 2 akry pastwiska na 1 akr pola; aż wreszcie występuje właściwy stosunek: 3 akry pastwisk na 1 akr pola ornego. .
W wieku 19-ym zatarło się oczywiście nawet wspomnienie o związku, łączącym chłopa z własnością gminną. Czyż lud wiejski otrzymał choć szeląg wynagrodzenia za 3,511,770 akrów gruntów gminnych, które w latach 1801—1831, że pominiemy już okres późniejszy, zostały mu wydarte i które landlordowie uchwałą parlamentarną sami sobie podarowali?
Ostatniem wielkiem wywłaszczeniem rolników było tak zwane Clearing of estates („czyszczenie“ dóbr, naprawdę wyświecanie z nich ludności). Wszystkie dotychczas przez nas opisane metody wywłaszczania osiągnęły swój punkt kulminacyjny w tym clearing'u. W poprzednim rozdziale, przy rozpatrywaniu spółczesnych stosunków, widzieliśmy, że teraz, gdy już niema więcej niezależnych chłopów, dochodzi do „czyszczenia“ dóbr z chat, tak że robotnicy rolni nie znajdują już nawet miejsca zamieszkania na uprawianych przez siebie gruntach. Ale dopiero w tej ziemi obiecanej romansów nowożytnych, którą jest Górna Szkocja, możemy poznać, co oznacza „clearing of estates“ we właściwem znaczeniu tego wyrazu. Tam to „czyszczenie“ wyróżnia się systematycznością wykonania i szerokością rozmachu (w Irlandji obszarnicy burzyli nieraz po parę wiosek; w Górnej Szkocji chodzi o obszary wielkości niemieckich księstw udzielnych) — i wreszcie szczególną formą rabowanej własności ziemskiej.
Celtycka ludność Górnej Szkocji składała się z klanów, z których każdy był właścicielem zamieszkałego przezeń terytorjum. Przedstawiciel klanu, jego naczelnik, czyli „wielki mąż“, był tylko tytularnym właścicielem ziemi klanowej, tak samo zresztą jak królowa angielska jest tytularną właścicielką całego terytorjum narodowego. Gdy rządowi angielskiemu udało się powściągnąć wewnętrzne wojenki tych „wielkich mężów“ i ich ciągle wyprawy łupieżcze na równiny Dolnej Szkocji, to naczelnicy klanów nie wyrzekli się bynajmniej swego rozbójniczego rzemiosła, lecz tylko zmienili jego postać. Mocą własnej władzy przekształcili oni swe tytularne prawo własności w swą własność prywatną, a że napotykali na opór ze strony członków klanu, których krwi nie potrzebowali już przelewać, więc jęli ich spędzać z gruntów jawną przemocą. „Z równem prawem mógłby król angielski wpędzić swych poddanych do morza — powiada prof. Newman[255], Sir James Steuart[256] i James Anderson[257] opisali pierwsze fazy tego przewrotu, który rozpoczął się w Szkocji po ostatniem powstaniu pretendenta. Dowiadujemy się od Steuarta, że za jego czasów, w ostatniej części XVIII-go wieku Górna Szkocja była jeszcze obrazem w minjaturze stosunków, panujących w całej Europie o 400 lat wcześniej. Gdy za czasów Steuarta zaczęto Gaelów wyganiać z ich ziem, to jednocześnie zabroniono im emigrować, aby w ten sposób zapędzić ich przemocą do Glasgow i do innych miast przemysłowych[258].
Wystarczającym przykładem „metody“[259], panującej w XIX wieku, są „czyszczenia“ księżny Sutherland. Zaledwie ta wyszkolona w ekonomji dama ujęła zarząd swych dóbr we własne dłonie, wnet postanowiła przeprowadzić radykalną kurację gospodarczą i przemienić w pastwiska dla owiec całe hrabstwo, którego ludność, pod wpływem poprzednich operacyj w tym samym rodzaju, stopniała już była do 15.000. W ciągu lat 1814—1820 systematycznie rujnowano i wypędzano owych 15.000 mieszkańców, stanowiących około 3.000 rodzin. Zburzono i popalono wszystkie ich wsie, wszystkie pola przemieniono w pastwiska. Żołnierze angielscy zostali odkomenderowani do tych egzekucyj i staczali istne bitwy z mieszkańcami. Jakaś staruszka spłonęła w chacie, której nie chciała porzucić. W ten sposób dama ta przywłaszczyła sobie 794.000 akrów ziemi, która od niepamiętnych czasów należała do klanu. Wygnanym mieszkańcom kazała ona odmierzyć 6.000 akrów na wybrzeżu morskiem, po 2 akry na rodzinę. Te 6.000 akrów leżały dotychczas odłogiem i nie przynosiły właścicielom żadnego dochodu. Księżna była tak wspaniałomyślna, że ziemię tę wydzierżawiła przeciętnie po 2 szylingi i 6 pensów członkom klanu, który przez całe stulecia za ród jej krew przelewał. Całą ziemię, zagarniętą klanowi, księżna podzieliła na 29 wielkich gospodarstw owczarskich, i w każdem osadziła jedną tylko rodzinę, przeważnie z pomiędzy angielskich parobków. Już w roku 1825 miejsce 15.000 Gaelów zajęło 130.000 owiec. Częsc tubylców, wyrzuconych na morskie wybrzeże, starała się wyżyć z rybołówstwa. Pewien pisarz angielski powiada, że stali się oni ziemnowodnemi zwierzętami i żyją pól na lądzie, pół na wodzie, lecz oba żywioły razem dają im dopiero pół utrzymania[260].
Poczciwi Gaelowie jednak mieli niebawem jeszcze srożej odpokutować za swą góralską romantyczną wierność dla „wielkich mężów“ klanu. Ci „wielcy mężowie“ zwietrzyli odrazu zapach rybi i wydzierżawili wybrzeża wielkim handlarzom ryb z Londynu. Gaelów wygnano po raz drugi.[261]
Wreszcie pewną część pastwisk znów zmieniono w knieje. Wiadomo że w Anglji niema prawdziwych lasów. Zwierzyna w parkach magnatów jest konstytucyjnem bydłem domowem, tłustem, jak rajcy miasta Londynu. Szkocja jest więc ostatniem schronieniem tej „szlachetnej“ rozrywki.
„W okolicach górskich“, pisze Somers w r. 848, „nowe lasy wyrosły jak grzyby po deszczu“[262]. Tu, z jednej strony Gaick‘a, mamy nowy las Glenfeshie, a tam, z drugiej strony, — nowy las Ardyerike. W tych samych stronach widzimy ogromną a całkiem świeżą puszczę Black Mount. Posuwając się ze wschodu na zachód, z okolicy Aberdeen aż do nadbrzeżnych skal Obanu, mamy obecnie nieprzerwaną linję lasów; w innych zaś okolicach górskich spoty kamy młode lasy w Loch Archaig, Glengarry, Glenmoristou i t. d.... Zamiana ich pól w pastwiska zmusiła Gaelów do przenoszenia się na grunt nieurodzajny. Teraz, gdy zwierzyna zaczęła zajmować miejsce owiec, nędza Gaelów stała się jeszcze rozpaczliwsza... Knieje nie mogą współistnieć z ludem. Jedna albo druga strona musi ustąpić miejsca. Jeżeli knieje w nadchodzącem ćwierćwieczu będą tak samo wzrastały w liczbę i obszar, jak w ubiegłem, to nie znajdziemy już żadnego Gaela na ziemi ojczystej.... Ten zwrot ku myśliwstwu wśród górskich właścicieli ziemskich poczęści jest wypływem mody arystokratycznych zachcianek i namiętności łowieckiej, poczęści jednak uprawiają oni handel zwierzyną wyłącznie dla zysku. Jest bowiem faktem, że teren górski, zamieniony w knieje, częstokroć przynosi właścicielom nierównie większy zysk, niż pastwisko... Amator, szukający kniei dla polowania, gotów bywa ofiarować tyle, ile tylko pozwala długość jego trzosu... Okolice górskie znoszą cierpienia niemniejsze bodaj od tych, jakie Anglji zadawała polityka królów normandzkich. Zwierzyna otrzymuje dużo wolnej przestrzeni, lecz ludzi zapędza się w ciasne i coraz ciaśniejsze koło... Lud traci swe wolności jedną po drugiej... A ucisk wrasta jeszcze z dnia na dzień. Właściciele ziemscy stosują „czyszczenie“ dóbr i rugowanie ludności, jako stałą zasadę, jako konieczną potrzebę gospodarczą, tak samo jak w puszczach amerykańskich 1 australijskich osadnicy wycinają drzewa i zarośla, i cała ta operacja ma przebieg spokojny i rzeczowy“.[263]
Grabież dóbr kościelnych, podstępna wyprzedaż dóbr państwowych, kradzież własności gminnej, bezprawne i terorystycznemi środkami przeprowadzone przekształcenie własności feodalnej i klanowej w nowożytną własność prywatną — oto sielankowe sposoby nagromadzania pierwotnego. One to zdobyły teren dla kapitalistycznego rolnictwa, wcieliły ziemię do kapitału i zapewniły przemysłowi miejskiemu potrzebną mu podaż „wolnego“ proletarjatu.

3. Krwawe ustawodawstwo przeciw wywłaszczonym od końca 15-go wieku. Ustawy w celu obniżenia płacy roboczej.

Ludzie, spędzeni z gruntu wskutek rozwiązania świt feodalnych oraz wskutek gwałtownego, brutalnego wywłaszczania, tworzyli „wolny“ proletarjat, którego powstające rękodzielnictwo nie mogło wchłaniać równie szybko, jak on przychodził na świat. Z drugiej zaś strony ludzie ci, tak raptownie wytrąceni ze zwykłej kolei swego życia, nie mogli równie błyskawicznie wdrożyć się do dyscypliny swego nowego stanu. Przemieniali się oni masowo w żebraków, rozbójników i włóczęgów, czasem pod wpływem własnych skłonności, częściej zaś pod przymusem okoliczności zewnętrznych. To też w końcu — wieku 15-go i przez cały wiek 16-ty cała Europa Zachodnia jest widownią krwawego ustawodawstwa przeciw włóczęgostwu. Przodków dzisiejszej klasy robotniczej karano przedewszystkiem za to, że gwałtem zrobiono z nich włóczęgów i nędzarzy. Ustawodawstwo traktowało ich jako „dobrowolnych“ zbrodniarzy i wychodziło z założenia, iż przy dobrej woli mogliby i nadal pracować w dawnych, nieistniejących już warunkach.
W Anglji owo ustawodawstwo zaczęło się za Henryka VII.
Na mocy ustawy Henryka VIII z roku 1530 starzy i niezdolni do pracy żebracy otrzymywali patent na żebractwo. Natomiast włóczędzy, zdolni do pracy, podlegali karom chłosty i więzienia. Mieli być przywiązywani do taczki i biczowani dopóki krew nie popłynie z ich ciała, potem zaś mieli złożyć przysięgę, że powrócą do miejsca urodzenia, lub też tam, gdzie mieszkali przez ostatnie trzy lata, i „wezmą się do pracy“ (to put himself to labour). Co za okrutne szyderstwo! Ustawa 27 Henryka VIII potwierdza statut poprzedni, ale wprowadza doń nowe obostrzenia. Człowiek, powtórnie ujęty za włóczęgostwo, miał być ponownie wy chłostany i ponadto miano mu obciąć pół ucha. Za trzecim razem miał być stracony, jako złoczyńca i wróg społeczeństwa.
Edward VI w roku 1547, pierwszym roku swego panowania, wydał statut, mocą którego ktokolwiekby się wzdragał pracować, miał być oddany w niewolę osobie, która go zadenuncjowała jako próżniaka. Pan ma karmić swego niewolnika chlebem i wodę, słabemi napojami i takiemi odpadkami mięsa, jakie uzna za dobre. Ma prawo zapędzić go do każdej, chociażby najwstrętniejszej roboty; może „go w tym celu chłostać i zakuwać w łańcuchy. Jeżeli nie wolni! oddali się na 14 dni, to zostaje skazany na niewolnictwo dożywotnie i napiętnowany literą „S“, wypalaną na czole lub na plecach. Za trzecim razem zostaje on stracony, jako zdrajca stanu. Pan może go sprzedać, zapisać w testamencie, wynająć komu innemu, wogóle traktować go jak bydlę, lub jak wszelki swój majątek ruchomy. Za wszelkie poczynania przeciw swym panom niewolnicy mają być karani śmiercią. Sędziowie pokoju obowiązani są ścigać sądownie tych łotrów na pierwsze zawiadomienie. Jeżeli się okaże, że włóczęga trzy dni się wałęsał, to należy go odesłać na miejsce urodzenia, tam wypalić mu rozpalonem żelazem znak V na piersiach, a następnie, skutego w łańcuchy, przeznaczyć do moszczenia dróg lub do innych robót w tym rodzaju. Jeżeli włóczęga błędnie wskaże miejsce swego urodzenia, to winien za karę zostać dożywotnim niewolnikiem wskazanej miejscowości, jej mieszkańców lub cechu, i być napiętnowany literą S. Każdy ma prawo zabrać włóczędze jego dzieci, i trzymać je u siebie w terminie: chłopaków aż do lat 24, dziewczyny do lat 20. W razie ucieczki, zostają oni na ten sam czas niewolnikami majstra, który może zakuwać ich w kajdany, chłostać i t. d. według swego uznania. Każdy majster może swemu niewolnikowi nałożyć obręcz żelazną na szyję, rękę lub nogę, aby go łatwiej rozpoznać i pewniej trzymać[264]. Ostatnia część statutu stanowi, że niektórzy ubodzy mają obowiązek pracować w tej miejscowości lub u tej osoby, która zgadzaj się pracy im dostarczyć i za tę pracę karmić ich i poić. Ten rodzaj niewolników parafialnych istniał w Anglji jeszcze w wieku 19-ym pod nazwą „roundsmen“ („ludzie okrężni“).
Statut królowej Elżbiety z r. 1572 stanowił, że żebracy, nie mający patentu na żebractwo, i starsi nad lat 14, mają być wychłostani i napiętnowani na lewem uchu, o ile nikt nie zgodzi się wziąć ich na służbę na dwa lata; w razie recydywy starsi nad lat 18 mają być traceni, o ile nikt nie zgodzi się przyjąć ich na służbę na dwa lata; za trzecim razem podlegają straceniu nieodwołalnie jako zdrajcy stanu. Podobne statuty były wydawane i później (18 Elżbiety c. 13, oraz statut z r. 1597)[265].
Według statutu Jakóba I ktokolwiekby się wałęsał i żebrał, uznany będzie za włóczęgę. Sędziowie pokoju (rzecz prosta — sami właściciele ziemscy, przemysłowcy i duchowni, biegli w prawie) zostali upoważnieni do skazywania ich na swych Petty Sessions [posiedzenia z udziałem 2 lub więcej sędziów pokoju — K.] na publiczną chłostę i ponadto przy pierwszem ujęciu na 6 miesięcy więzienia, przy drugiem — na dwa lata. W więzieniu winowajca ma być tak często i tak wiele chłostany, jak to sędziowie pokoju uznają za dobre... Włóczęgów niepoprawnych i niebezpiecznych należy piętnować na lewem ramieniu literą R i przeznaczać ich do robót przymusowych, w razie zaś, gdyby znów byli schwytani na żebractwie, nieodwołalnie śmiercią karać. Statut ten zachował moc prawną aż do początku 18-go wieku, kiedy to został odwołany Statutem 12 Anny c. 23.
Podobne ustawy obowiązywały we Francji, gdzie w połowie 17-go wieku powstało w Paryżu królestwo włóczęgów (royaume des truands). Jeszcze na początku panowania Ludwika XVI (oraonnance z 13-go lipca 1777 r.) każdy zdrowy mężczyzna, w wieku od lat 16 do 60, jeżeli nie posiadał środków utrzymania i nie wykonywał żadnego rzemiosła, miał być wysyłany na galery. Podobne zarządzenie znajdujemy w statucie Karola V dla Niderlandów z października 1537 r., w pierwszym edykcie stanów i miast holenderskich z 19 marca 1614 r. i w „plakaat“ Zjednoczonych Prowincyj z 25 czerwca 1649 r.
Takie to groteskowo-terorystyczne ustawy pręgierzem, batem i torturą wdrażały do dyscypliny pracy najemnej lud wiejski, przemocą wywłaszczony z ziemi, wygnany i zamieniony we włóczęgów.
Niedość na tem, że na jednym krańcu występują warunki pracy, jako kapitał, a na drugim — ludzie, nie mający do sprzedania nic prócz swej siły roboczej. Niedość również zmusić ich, aby się dobrowolnie sprzedawali. W toku produkcji kapitalistycznej rozwija się klasa robotnicza, która dzięki swemu wychowaniu, przyzwyczajeniom i tradycjom skłonna jest uważać wymagania tego systemu produkcji za bezsporne prawa przyrodzone. Organizacja rozwiniętego kapitalistycznego procesu produkcji kruszy wszelki opór; stałe wytwarzanie względnego przeludnienia utrzymuje popyt i podaż siły roboczej, a więc i płacę roboczą, na poziomie, odpowiadającym potrzebom pomnażania wartości kapitału, a wreszcie niemy przymus stosunków ekonomicznych utrwala panowanie kapitalisty nad robotnikiem. Przemoc bezpośrednia, pozagospodarcza, bywa wprawdzie jeszcze stosowana, ale tylko jako wyjątek. Dopóki rzeczy idą zwykłą koleją, robotnik może być śmiało pozostawiony „przyrodzonym prawom produkcji“, czyli swej zależności od kapitału, wynikającej z samych warunków produkcji, przez nie zabezpieczonej i uwiecznionej. Inaczej stoją sprawy w historycznym okresie powstawania produkcji kapitalistycznej. Wyłaniająca się dopiero burżuazja potrzebuje władzy państwowej i posługuje się nią dla „regulowania“ płacy roboczej, t. j. dla utrzymania jej w granicach, odpowiadających potrzebie wyciskania zysku, dla przedłużania dnia roboczego i dla utrzymania samego robotnika w stosownej zależności od kapitału. Jest to bardzo istotny moment tak zwanego nagromadzania pierwotnego.
Klasa robotników najemnych, która powstała w drugiej połowie 14-go wieku, tworzyła podówczas i w następnem stuleciu bardzo nieznaczną część ludności. Jej położenie było ochraniane przez samodzielną gospodarkę chłopską na wsi i przez cechową organizację w mieście. Zarówno w mieście jak i na wsi położenie społeczne gospodarza i robotnika było dosyć zbliżone. Praca była formalnie tylko podporządkowana kapitałowi, t. j. sam sposób produkcji nie posiadał jeszcze charakteru specyficznie kapitalistycznego. Zmienny element kapitału o wiele przeważał jeszcze nad stałym. To też popyt na pracę najemną wzrastał szybko przy każdorazowem nagromadzeniu kapitału, natomiast wzrost podaży był dosyć powolny. Znaczna część krajowego wytworu, później zamieniana w fundusz nagromadzania kapitału, podówczas wchodziła jeszcze w skład funduszu spożycia robotników.
Ustawodawstwo o pracy najemnej, od swego zarania mające na celu wyzysk robotnika i w dalszym swym rozwoju zawsze mu wrogie,[266] rozpoczyna się w Anglji od Statute of Labourers Edwarda III z r. 1349 — We Francji odpowiada mu ordonnance z roku 1350, wydana w imieniu króla Jana. Ustawodawstwa Anglji i Francji są równoległe i jednakowej treści. Co zaś dotyczy ustaw, dążących do przymusowego przedłużania dnia roboczego, to nie powracam do nich, gdyż ta sprawa jest omówiona powyżej (rozdział 8, punkt 5).
Statute of Labourers (ustawą o robotnikach) został wydany na usilne żądanie Izby Gmin. „Dawniej“, powiada naiwnie pewien torys, „ubodzy żądali tak wysokiej płacy, że zagrażali przemysłowi i bogactwu. Dziś płaca jest tak niska, że stanowi to dla bogactwa 1 przemysłu niebezpieczeństwo równie groźne a może groźniejsze od dawnego“[267]. Ustalono obowiązującą taryfę płac wiejskich i miejskich, dziennych i akordowych. Robotnicy wiejscy winni godzić się na rok, miejscy — „na wolnym rynku“. Zabrania się pod karą więzienia płacić wyższe stawki od ustawowych, ale surowiej karane jest pobieranie wyższej płacy, niż dawanie jej. Tak więc jeszcze w dekrecie królowej Elżbiety o terminatorach (art. 18 i 19) wyznaczona jest kara 10 dni więzienia dla tego, kto daje wyższą płacę, zaś 21 dni dla tego, kto ją bierze. Dekret z roku 1360 zaostrzył kary: nawet upoważnił majstrów do zmuszania siłą fizyczną robotników do pracy za płacę ustawową. Wszelkie porozumienia, umowy i przysięgi, któremi się wiązali murarze i cieśle, zostały uznane za nieważne i niebyłe. Koalicje [zmowy] robotnicze traktowano, jako ciężkie przestępstwo od 14-go wieku aż do roku 1825, w którvm odwołano ustawę antykoalicyjną. O duchu przepisów o pracy dekretu z roku 1349 i dekretów następnych świadczy już to jedno, że państwo dyktowało wprawdzie maksymalną płacę, ale bynajmniej nie ustalało minimalnej.
Jak wiadomo, w XVI wieku położenie robotników bardzo się pogorszyło. Płaca pieniężna wzrastała, lecz nie w stosunku dewaluacji pieniądza oraz idącej za tem zwyżki cen. Faktycznie więc płaca spadała. Jednakowoż ustawy, mające na celu obniżenie płac, pozostawały w mocy, a zarazem praktykowano nadal obcinanie uszu i wypalanie piętna tym, „których nikt nie chciał wziąć do służby“. Statut królowej Elżbiety (5 c. 3) o terminatorach upoważniał sędziów pokoju do wyznaczania niektórych płac i do zmieniania ich w zależności od cen towarów i od pory roku. Jakób I rozciągnął tę regulację płac również na przędzarzy, tkaczy i na wszelkie wogóle kategorje robotników[268]. Jerzy II rozszerzył ustawy antykoalicyjne na wszelkie rękodzielnie.
We właściwym okresie rękodzielniczym produkcja kapitalistyczna wzmocniła się dostatecznie, ażeby prawne normowanie płacy roboczej uczynić równie zbytecznem jak niewykonalnem, chciano jednak mieć w odwodzie i broń ze starego arsenału. Jeszcze statut 8 Jerzego II zabraniał płacić czeladnikom krawieckim Londynu i okolicy więcej, niż 2 szylingi i 7½ pensa dziennie, z wyjątkiem wypadku żałoby publicznej; jeszcze statut 13 c. 68 Jerzego III przekazywał sędziom pokoju regulowanie płac tkaczy jedwabnych, jeszcze w r. 1796 potrzeba było dwóch orzeczeń sądu najwyższego, ab) rozstrzygnąć, czy decyzje sędziów pokoju są miarodajne także i dla płac robotników nierolnych; jeszcze w r. 1799 ustawa parlamentarna stwierdzała, że płaca górników szkockich określona została statutem królowej Elżbiety oraz dwiema ustawami szkockiemi z lat 1661 i 1671. Jak bardzo jednak przez ten czas zmieniły się stosunki, o tem świadczy zdarzenie, przedtem niebywałe w angielskiej Izbie Gmin. W izbie tej, która przed 400 lat zgórą kuła ustawy o maksimum, którego płace żadną miarą nie miały przekraczać, Whitbread w r. 1796 wniósł projekt ustawy o minimum płacy dla robotników rolnych. Pitt, choć sprzeciwił się wnioskowi, przyznał jednak, że „położenie ubogich jest okropne (cruel)“. Wreszcie, w r. 1813 zniesiono ustawy o regulowaniu płac. Stały się one śmiesznym przeżytkiem, odkąd kapitalista regulował stosunki w fabryce mocą swego ustawodawstwa prywatnego, a płacę robotnika rolnego kazał uzupełniać do poziomu minimalnych kosztów utrzymania zapomocą podatku na ubogich. Przepisy ustaw o kontraktach pomiędzy przedsiębiorcami a robotnikami, o terminach wymówienia i t. d., przepisy, które uznają tylko odpowiedzialność cywilną, gdy przedsiębiorca łamie umowę, natomiast odpowiedzialność karną, gdy to czyni robotnik — aż do tej chwili są w mocy[269].
Okrutne ustawy przeciwko zmowom upadły w r. 1825 wobec groźnej postawy proletarjatu, jednak upadły tylko częściowo. Niektóre miłe pozostałości po starych ustawach znikły dopiero w r. 1859. Wreszcie ustawa parlamentarna z dn. 29 czerwca 1871 r., będąca prawnem uznaniem trade unionów, pozornie znosiła ostatnie ślady tego ustawodawstwa klasowego. Tymczasem inna ustawa parlamentarna pod tą samą datą (an act to amend the criminal law relating to violence, threats and molestation), faktycznie pod nową postacią przywracała dawny stan rzeczy. Zapomocą tej sztuczki parlamentarnej wyjęto z pod prawa ogólnego i poddano mocy karnych ustaw wyjątkowych, których wykład powierzono samym przedsiębiorcom, jako sędziom pokoju, środki walki, któremi robotnicy mogą się posługiwać w czasie strajku lub lokautu (tak się nazywa zbiorowy strajk zjednoczonych fabrykantów, którzy jednocześnie zamykają swoje fabryki). Dwa lata przedtem ta sama Izba Gmin i ten sam Gladstone ze zwykłą sobie uczciwością wnieśli projekt ustawy, odwołujący wszystkie karne ustawy wyjątkowe przeciw robotnikom. Ale dalej, niż do drugiego czytania projektu tego nie dopuszczone i tak przewlekano sprawę, aż wreszcie „wielka partja liberalna“, zawarłszy sojusz z torysami i nabrawszy stąd otuchy, postanowią zwrócić się bezwzględnie przeciw temu samemu proletarjatowi, który wyniósł ją do władzy. Niedość mając tej zdrady, „wielka partja liberalna“ pozwoliła sędziom angielskim zawsze merdającym ogonem przed klasami posiadającemi, odgrzebać przedawnione ustawy przeciw „spiskom“ i zastosować je do zmów robotniczych. Widzimy więc jak niechętnie i dopiero pod naciskiem mas parlament angielski zrzekł się ustaw przeciw strajkom i trade unionom, potem jak sam przez lat pięćset z cynicznym bezwstydem pełnił czynności stałego trade unionu kapitalistów przeciw robotnikom.
Po drugiej stronie Kanału, we Francji, burżuazja nie zawahała się na samym początku burzy rewolucyjnej odebrać robotnikom świeżo zdobytego przez nich prawa stowarzyszania się. Ustawa z dn. 14 czerwca 1791 roku uznawała wszelką zmowę robotniczą za „zamach na wolność i na deklarację praw człowieka“ i karała ją grzywną do 500 liwrów oraz pozbawieniem praw obywatelskich na przeciąg roku[270]. Ustawa ta, która państwowo-policyjnemi środkami wtłacza walkę konkurencyjną między kapitałem a pracą w szranki dogodne dla kapitału, przeżyła rewolucję i zmiany dynastji. Nawet rząd terom jej nie tknął. Dopiero całkiem niedawno skreślono ją z Codę Penal [kodeksu karnego].
Nic bardziej charakterystycznego, jak motywy tego burżuazyjnego zamachu stanu. Chapelier, który był sprawozdawcą tego wniosku na Zgromadzeniu Narodowem, a którego Camille Desmoulins nazwał „ergoteur misérable“ [nędznym pieniaczem],[271] mówił: „Choć należałoby sobie życzyć, ażeby płaca robocza wzniosła się nad swój poziom obecny, i aby ten, co ją pobiera, wyszedł ze stanu całkowitej zależności, która pochodzi z braku niezbędnych środków utrzymania i równa się niemal niewoli“ — to jednak wara robotnikom porozumiewać się co do swych interesów, działać wspólnie i w ten sposób zmniejszać swą „całkowitą zależność, równą niemal niewoli“, ponieważ w takim razie naruszają oni „wolność swych dawnych majstrów, a dzisiejszych przedsiębiorców“ (wolność trzymania robotników w niewoli!) i ponieważ zmowa przeciw despotyzmowi dawniejszych majstrów cechowych jest ni mniej ni więcej jak — zgadnijcie! — wskrzeszeniem cechów, zniesionych przez konstytucję francuską![272]

4. Geneza kapitalistycznych dzierżawców.

Widzieliśmy już, w jaki sposób wytworzona została przemocą klasa „wolnych“ proletarjuszy, poznaliśmy krwawą dyscyplinę, zapomocą której przemieniono ich w najmitów, brudną robotę władzy państwowej, która policyjnemi środkami wzmagała wyzysk robotników, a wraz z nim nagromadzanie kapitału. Staje teraz przed nami pytanie: skąd się wzięli, pierwotnie, kapitaliści? Wszakże wywłaszczenie ludu wiejskiego stwarza bezpośrednio tylko obszarników. Otóż co dotyczy genezy dzierżawcy, to możemy proces ten dłonią, że tak powiem, wymacać, gdyż ciągnął się powoli i trwa! całe stulecia. Chłopi pańszczyźniani, a także istniejący obok nich wolni drobni posiadacze gruntów byli w bardzo rożnem położeniu pod względem posiadania gruntu, to też zostali wyzwoleni w bardzo różnych warunkach ekonomicznych.
W Anglji pierwotną formą dzierżawcy był Bailiff [karbowy, rządca], który sam był poddanym. Stanowisko jego było podobne do starorzymskiego villicus [rządcy folwarku], acz zakres dzialanis bailiff’a był nieco węższy. Natomiast już w drugiej połowie wieku 14-go ustępuje on miejsca dzierżawcy, którego właściciel ziemski zaopatruje w bydło, nasiona i narzędzia pracy. Położenie takiego dzierżawcy różni się niewiele od położenia chłopa: tem chyba, że wyzyskuje on więcej pracy najemnej. Niebawem staje się on połownikiem (metayer), czyli półdzierżawcą. Dostarcza części potrzebnego kapitału, resztę daje właściciel i obaj dzielą się plonem w umówionym stosunku. Postać ta szybko znika w Anglji, aby ustąpić miejsca właściwemu dzierżawcy, pomnażającemu swój własny kapitał zapomocą zatrudniania robotników najemnych i wnoszącemu część wytworu dodatkowego, w pieniądzach lub w naturze, właścicielowi ziemskiemu tytułem renty gruntowej.
Dopóki, w 15-ym wieku, chłop niezależny, a nawet i parobek, posiadając obok pracy najemnej i własne gospodarstwo, dorabiają się jeszcze własną pracą, dopóty położenie materjalne dzierżawcy i zakres jego produkcji są jeszcze dość mierne. Przewrót rolny, który rozpoczął się pod koniec wieku 15-go i trwał przez prawie cały wiek 16-ty (z wyjątkiem ostatnich dziesięcioleci) w szybkiem tempie zbogacał dzierżawcę i rujnował ludność wiejską[273]. Przywłaszczenie gminnych pastwisk i t. d. pozwalało dzierżawcy na wielkie rozmnożenie, bydła prawie bez nakładu kosztów, podczas gdy większa ilość bydła dzięki zastosowaniu w rolnictwie i dzięki sprzedaży, dostarczała mu obfitszych zysków, a zarazem obfitszego nawozu dla uprawy gruntu.
W 16-ym wieku przybył tu jeszcze jeden ważny, rozstrzygający czynnik. Ówczesne kontrakty dzierżawne były długoterminowe, często na 99 lat. Nieustanny spadek wartości metalów szlachetnych, a więc i pieniądza, przynosił dzierżawcom złote jabłka. Powodował on, niezależnie od wszystkich okoliczności, wyłożonych powyżej, zniżkę płacy roboczej. Część tej płacy dzierżawca przyłączał do zysku. Ciągły wzrost cen na zboże, mięso, wełnę i wogóle produkty rolne pomnażał kapitał pieniężny dzierżawcy bez zachodu z jego strony, podczas gdy renta gruntowa, którą on opłacał, była ustalona według dawnej wartości pieniądza[274]. Tak więc wzbogacił się on naraz kosztem swych robotników i kosztem właściciela ziemskiego. Nic więc dziwnego, że z końcem 16-go wieku zjawia się w Anglji bogata jak na owe czasy klasa „dzierżawców kapitalistycznych“[275].

5. Oddziaływanie rewolucji w rolnictwie na przemysł. Stworzenie wewnętrznego rynku dla kapitału przemysłowego.

Przerywane, lecz ponawiające się wciąż wywłaszczanie ludności wiejskiej i rugowanie jej z roli dostarczały, jak to widzieliśmy powyżej, przemysłowi miejskiemu wciąż nowych mas proletarjackich, stojących poza obrębem organizacji cechowej. Ta zastanawiająca okoliczność kazała nawet staremu A. Andersonowi (nie należy go mylić z Jamesem Andersonem) oświadczyć w swej historji handlu, że widzi w tem bezpośrednie zrządzenie Opatrzności. Musimy jeszcze chwilę uwagi poświęcić temu czynnikowi nagromadzania pierwotnego. Przerzedzenie niezależnej, gospodarczo samodzielnej ludności wiejskiej odpowiadało nietylko zgęszczeniu proletarjatu przemysłowego podobnie jak Geoffroy Saint-Hilaire tłumaczy zgęszczenie materji kosmicznej w jednych miejscach jej rozrzedzeniem w innych[276]. Pomimo zmniejszenia liczby rolników, ziemia przynosiła plon taki sam jak wprzódy, a nawet większy, gdyż rewolucji w stosunkach własności rolnej towarzyszyły ulepszone metody uprawy, większa kooperacja, koncentracja środków produkcji i t. d., i ponieważ robotnicy rolni nietylko byli zmuszeni do intensywniejszej pracy[277], ale również topniał obszar ich produkcji na własne potrzeby — „Oswobodzeniu części ludności wiejskiej odpowiadało również „oswobodzenie“ części jej poprzednich środków żywności. Przekształcały się one teraz w rzeczowy składnik kapitału zmiennego. Oderwany od gruntu chłop musiał odkupywać wartość tych środków spożycia od swego nowego pana, kapitalisty przemysłowego, w postaci płacy roboczej. Tak samo sprawy stały z krajowym surowcem, dostarczanym przemysłowi przez rolnictwo. Przekształcał się on w część składową kapitału stałego.
Wyobraźmy sobie naprzykład część chłopów westfalskich z czasów Fryderyka II, którzy zajmowali się wszyscy przędzeniem lnu, acz nie jedwabiu, wywłaszczoną i przemocą spędzoną z roli, oraz resztę tych chłopów przemienioną w najmitów wielkich dzierżawców. Jednocześnie powstają wielkie przędzalnie i tkalnie lnu, w których „oswobodzeni“ znajdują zajęcie, ale już w charakterze robotników najemnych. Len nie zmienił swej natury, ani jedno włókno nie uległo zmianie, ale nowa dusza społeczna wstąpiła w jego ciało. Stanowi on obecnie część kapitału stałego właścicieli rękodzielni. Niegdyś rozdzielony pomiędzy mnóstwo małych wytwórców, którzy sami go uprawiali, a potem przędli go w małych ilościach wespół ze swemi rodzinami, dziś skupił się w ręku kapitalisty, który innym każe prząść i tkać dla siebie. Praca nadzwyczajna, wydatkowana w przędzalni lnu, poprzednio realizowała się w postaci dochodu nadzwyczajnego niezliczonych rodzin chłopskich, lub też za Fryderyka II, w postaci podatku pour le roi de Prusse.[278] Obecnie realizuje się w postaci zysku niewielu kapitalistów. Wrzeciona i krosna, dawniej rozsiane po wsiach, dziś skupiają się w nielicznych wielkich koszarach pracy, narówni z robotnikami i z materjałem surowym. A więc wrzeciona, krosna i materjal surowy ze środków niezależnego bytu przędzarzy i tkaczy przekształcają się w środki panowania nad nimi[279] i wyciskania z nich pracy nieopłaconej. Po wielkich rękodzielniach nie znać, jak po wielkich folwarkach, iż powstały one ze złączenia wielu małych warsztatów i z wywłaszczenia wielu niezależnych wytwórców. Jednak bezstronny postrzegacz nie da się w błąd wprowadzić.
Za czasów Mirabeau, lwa rewolucji, wielkie rękodziełnie zwały się jeszcze manufactures reunies, połączonemi rękodzielniami, podobnie jak dziś mówi się o połączonych polach. „Widzimy tylko“, powiada Mirabeau, „wielkie rękodziełnie, gdzie setki ludzi pracują pod rozkazami jednego dyrektora, i które zwykle są nazywane rękodzielniami połączonemi (manufactures reunies). Natomiast ledwo spojrzeć raczymy na te warsztaty, gdzie wielka liczba robotników jest rozproszona, i każdy z nich pracuje na własny rachunek. Stoją one na dalszym planie, a jest to wielki błąd, gdyż one właśnie stanowią istotnie doniosłą część składową bogactwa narodowego... Fabryka zjednoczona (fabriąue reunie) może bajecznie wzbogacić jednego lub drugiego przedsiębiorcę, ale robotnicy są w niej tylko najmitami, lepiej lub gorzej wynagradzanymi i nie biorą żadnego udziału w, dobrobycie przedsiębiorcy. Natomiast w fabryce oddzielnej (fabrique séparée) nikt się nie wzbogaca, lecz mnóstwo robotników znajduje byt dostatni.... Wzrasta liczba robotników pilnych i gospodarnych, gdyż w rozumnym i pracowitym trybie życia widzą oni środek istotnej poprawy bytu, odmiennej niż błaha podwyżka płacy, nie dająca nigdy poważnej rękojmi na przyszłość i co najwyżej pozwalająca narazie na lepszy kęs strawy. Oddzielne, indywidualne warsztaty, najczęściej połączone z małem gospodarstwem rolnem, są wolne“[280]. Gdy Mirabeau pojedyńcze warsztaty uważa również za oszczędniejsze i produkcyjniejsze od „połączonych“, i gdy w tych ostatnich widzi tylko cieplarniane rośliny, wyhodowane przez państwo, to tłumaczy się to ówczesnym stanem większej części rękodzielni na kontynencie Europy.
Wywłaszczenie i wypędzenie części ludności wiejskiej nietylko zwalnia dla kapitału przemysłowego robotników wraz ze środkami żywności i z surowcem, ale ponadto otwiera mu rynek wewnętrzny.[281]
W istocie, te same wydarzenia dziejowe, które chłopa małorolnego przekształcają w najmitę, a jego środki pracy i utrzymania w rzeczowe składniki kapitału, stwarzają zarazem rynek wewnętrzny dla przemysłu. Przedtem rodzina chłopska wytwarzała i obrabiała środki utrzymania i surowce, które potem po większej części sama spożywała. Obecnie te surowce i środki utrzymania stały się towarami; wielki dzierżawca[282] sprzedaje je masowo, a rękodzielnie są dlań rynkiem zbytu. Zato przędza, płótno, grube sukna — rzeczy, których surowce znajdowały się w obrębie gospodarstwa każdej rodziny chłopskiej, i które ona przędła i tkała na własny użytek — obecnie zamieniają się w artykuł rękodzielniczy, znajdujący zbyt właśnie w okręgach rolniczych. Dotychczasowa klientela liczna i rozproszona, złożona z mnóstwa drobnych wytwórców, pracujących na własny rachunek, ustępuje teraz miejsca na rzecz wielkiego rynku, zaopatrywanego przez kapitał przemysłowy[283]. Tak więc wywłaszczeniu przedtem samodzielnych chłopów i pozbawieniu ich środków produkcji towarzyszy zniszczenie wiejskiego przemysłu ubocznego i oddzielenie rękodzielnictwa od rolnictwa. A właśnie tylko zniszczenie wiejskiego przemysłu domowego może rozszerzyć i skonsolidować wewnętrzny rynek krajowy w takim stopniu, jakiego wymaga kapitalistyczny tryb produkcji.
A jednak właściwy okres rękodzielnictwa nie przynosi radykalnego przekształcenia. Widzieliśmy już, że rękodzielnictwo bardzo stopniowo ogarnia produkcję krajową, i zawsze opiera się na szerokiej podstawie społecznej miejskiego rzemiosła i ubocznego domowego przemysłu wiejskiego. Jeżeli nawet burzy ono tę swoją podstawę w pewnych dziedzinach i w pewnych gałęziach produkcji, to odbudowuje ją gdzieindziej, ponieważ potrzebuje jej dla obrabiania, do określonego stopnia, materjału surowego. A więc wytwarza ono nową klasę drobnych wieśniaków, dla których już uprawa roli jest zajęciem ubocznem, a głównem — praca przemysłowa, w celu sprzedaży jej wytworu rękodzielni, bądź bezpośrednio, bądź za pośrednictwem kupca. Jest to jedna z przyczyn, zresztą nie najważniejsza, zjawiska, które zrazu może wprowadzić w błąd badacza historji angielskiej. Poczynając od lat siedemdziesiątych 15-go wieku napotyka on ustawiczne, tylko w niektórych okresach milknące, skargi na wzrost gospodarki kapitalistycznej na wsi i na postępujący upadek chłopstwa. Z drugiej strony wciąż odnajduje on znów owe chłopstwo, choć w coraz mniejszej liczbie i w coraz gorszym stanie.[284]
Główna przyczyna tego zjawiska jest następująca: Anglja w różnych okresach jest naprzemian to przeważnie chłopem — oraczem, to hodowcą bydła. W zależności od tych okresów zmienia się zakres gospodarki chłopskiej.
Dopiero wielki przemysł maszynowy stworzył stałą podstawę kapitalistycznego rolnictwa, wywłaszczył ostatecznie ogromną większość ludu wiejskiego i dokonał rozdziału między rolnictwem a wiejskim przemysłem domowym — przędzalnictwem i tkactwem[285] — który wyrwał z korzeniem. To też on dopiero zdobył całkowicie dla kapitału przemysłowego rynek krajowy.[286]

6. Geneza kapitalisty przemysłowego.

Geneza kapitalisty przemysłowego[287] nie dokonała się tak stopniowo, jak geneza dzierżawców. Bezwątpienia, wielu majsterków cechowych, a jeszcze więcej samodzielnych rzemieślników lub nawet robotników najemnych, zamieniło się z początku w drobnych dorabiających się kapitalistów, aby wreszcie, wraz z rozszerzeniem zakresu wyzysku pracy najemnej i odpowiedniem nagromadzaniem kapitału, przedzierzgnąć się w kapitalistów „sans phrase“ [bez osłonek]. W okresie dziecięcym produkcji kapitalistycznej działo się nieraz podobnie jak w okresie dziecięcym miast średniowiecznych, kiedy to wcześniejsza lub późniejsza ucieczka chłopow pańszczyźnianych rozstrzygała o tem, komu z nich sądzono było zostać majstrem, a komu czeladnikiem.
Lecz żółwi krok tej metody nie odpowiadał w najmniejszym stopniu potrzebom handlowym nowego rynku światowego, stworzonego przez wielkie odkrycia geograficzne na schyłku 15-go wieku. Ale średniowiecze pozostawiło po sobie dwie postaci kapitału, które dojrzewają w najróżniejszych ustrojach społecznych, a przed erą produkcji kapitalistycznej uchodzą za kapitał wogóle. Są to kapitał lichwiarski i kapitał kupiecki.
„Obecnie“, powiada pewien pisarz angielski, który jednak nie bierze pod uwagę kapitału kupieckiego, — „wszelkie bogactwo społeczne przechodzi najpierw przez ręce kapitalisty..., on to wypłaca właścicielowi ziemskiemu rentę, robotnikowi — płacę, poborcy podatków i dziesięcin — jego należność, i on również zachowuje dla siebie wielką, zaiste największą, i z dnia na dzień rosnącą część rocznego wytworu pracy. Kapitalista może być uważany za głównego właściciela całego bogactwa społecznego, choć żadna ustawa nie nadała mu takiego prawa własności... Zmiana ta w dziedzinie własności dokonała się dzięki pobieraniu procentów od kapitału.... i jest rzeczą nader godną uwagi, że wszyscy ustawodawcy w całej Europie usiłowali przeszkodzić temu zapomocą ustaw przeciw lichwie.... Władza kapitalisty nad calem bogactwem krajowem stanowi zupełny przewrót w prawie własności, a na jakiejże to ustawie, czy też szeregu ustaw, zasadza się ten przewrót prawny?“[288]. Autor nasz powinien był sobie odpowiedzieć, że rewolucje nie dokonywują się zapomocą ustaw.
Ustrój feodalny na wsi i ustrój cechowy w mieście utrudniały i kapitałowi pieniężnemu, uzbieranemu lichwą i handlem, przemianę w kapitał przemysłowy[289]. Zapory te upadły wraz z rozpuszczeniem feodalnych świt pańskich, i wraz z wywłaszczeniem ludu wiejskiego i częściowem spędzeniem go z roli. Nowe rękodzielnie powstawały w sąsiedztwie eksportowych portów morskich, lub też na wsi, poza kontrolą staroświeckiej organizacji miejskiej i jej konstytucji cechowej. To też w Anglji rozgorzała zacięta walka „corporate town“ [starych uprzywilejowanych miast] przeciw tym nowym plantacjom przemysłowym.
Odkrycie w Ameryce krain, obfitujących w srebro i złoto, tępienie, ujarzmianie i grzebanie w kopalniach ludności miejscowej, początek podboju i grabieży Indyj Wschodnich, zamiana Afryki w wielką knieję, w której się odbywają łowy na czarnoskórych — oto jutrzenka ery produkcji kapitalistycznej, oto główne czynniki tej sielanki, którą jest nagromadzanie pierwotne. Niebawem rozpoczyna się wojna handlowa narodów europejskich, której widownią jest kula ziemska. Zaczyna się ona od oderwania Niderlandów od Hiszpanji, przybiera olbrzymie rozmiary w antyjakobińskiej wojnie Anglji, a później trwa pod postacią wypraw łupieskich, jak wojna o opjum przeciw Chinom i t. d.
Różne momenty nagromadzenia pierwotnego przypadają zrazu, w kolejności mniej więcej chronologicznej, zwłaszcza na Hiszpanję, Portugalję, Holandję, Francję i Anglję. W Anglji w końcu 17-go wieku zostają one systematycznie połączone w system kolonjalny, system długu państwowego, nowożytny system podatkowy i system protekcjonizmu [ceł ochronnych]. Metody te poczęści oparte są na brutalnej przemocy (przykładem system kolonjalny); wszystkie zaś posługują się władzą państwową — zorganizowaną i skoncentrowaną przemocą społeczną w tym celu, aby proces przemiany feodalnego trybu produkcji w kapitalistyczny przyspieszyć cieplarnianym sposobem i skrócić fazy przejściowe. Przemoc jest zawsze akuszerką starego społeczeństwa, brzemiennego nowem. Przemoc sama jest potęgą ekonomiczną.
W. Howitt, który z chrześcijaństwa uczynił swą specjalność, mówi o chrześcijańskim systemie kolonjalnym: „Barbarzyńskie i haniebne okrucieństwa, popełniane przez tak zwane narody chrześcijańskie w każdej okolicy świata i nad każdym ludem, który udało się im ujarzmić, nie znajdują równych sobie przykładów w żadnej epoce dziejów świata, u żadnego szczepu, chociażby najdzikszego, najciemniejszego, najokrutniejszego i najbezwstydniejszego“[290]. Historja gospodarki kolonjalnej holenderskiej a Holandja była wzorem kraju kapitalistycznego 17-ego wieku — „przedstawia niedościgniony obraz zdrady, przekupstwa, skrytobójstwa i podłości“[291]. Nic charaktery styczniejszego, jak jej system wykradania ludzi na wyspie Celebes, aby mieć z nich niewolników na Jawie. Dla tego celu kształcono umyślnych złodziei ludzi. Złodziej, tłumacz i sprzedawca byli głównymi agentami w tym handlu, głównymi zaś sprzedawcami byli królikowie tubylców. Młodzież wykradzioną trzymano w tajemnych więzieniach na Celebes, dopóki nie dojrzała do załadowania na okręty, przewożące niewolników. Sprawozdanie urzędowe powiada: „pewne tutejsze miasto Makassar, naprzykład, roi się od tajemnych więzień, okropniejszych jedno od drugiego. Więzienia te pełne są ofiar chciwości i tyraństwa, nieszczęśników, przemocą wydartych rodzinom i skutych w kajdany“. Ażeby zawładnąć Malakką, Holendrzy przekupili gubernatora portugalskiego, który ich wpuścił do miasta w roku 1641. Natychmiast pobiegli oni do jego domu i zamordowali go, aby w ten sposób „wstrzymać się“ od zapłacenia mu za zdradę umówionej sumy, 21.875 f. szt. Spustoszenie i wyludnienie szły ich śladem. Banjuwangi, prowincja Jawy, w r. 1750 liczyła zgórą 80.000 mieszkańców, w r. 1811 — już tylko 8.000. Oto doux commerce [miły handel]!
Kompanja angielsko-wschodnioindyjska otrzymała, jak wiadomo, oprócz panowania politycznego w Indjach Wschodnich, monopol handlu herbatą i wogóle handlu z Chinami, oraz przewozu towarów do Europy i z Europy. Ale indyjska żegluga nadbrzeżna i między wyspami oraz wewnętrzny handel w Indjach zostały monopolem prywatnym wyższych urzędników Kompanji. Monopole na sól, opjum i inne towary stały się niewyczerpanemi kopalniami bogactw. Urzędnicy sami naznaczali ceny i obdzierali nieszczęsnych Hindusów wiele im się tylko podobało. Gubernator naczelny brał udział w tym handlu prywatnym. Ulubieńcy jego zawierali kontrakty na takich warunkach, że mądrzej niż alchemicy robili złoto z niczego., Wielkie fortuny wyrastały, jak grzyby po deszczu, a nagromadzanie pierwotne ruszało z miejsca, choć nie wykładano ani szylinga. Dochodzenie sądowe w sprawie Warren Hastingsa roi się od przykładów tej gospodarki. Tu przytoczymy jeden wypadek. Kompanja Wschodnio-Indyjska zawarła kontrakt na dostawę opjum z niejakim Sullivanem w chwili, gdy ten wyjeżdżał — mianowicie w urzędowej misji! — do okolicy Indyj odległej od okręgów, w których uprawiają opjum. Sullivan sprzedał swój kontrakt za 40.000 funtów niejakiemu Binnowi, a Binn odsprzedał go tego samego dnia za 60.000 funtów. Ostatni nabywca i wykonawca kontraktu przyznał później, że jeszcze zeń wyciągnął ogromny zysk. Według listy przedstawionej parlamentowi, Hindusi musieli podarować Kompanji i jej urzędnikom w latach 1757—1766 — 6 miljonów funtów szt. W latach 1769 i 1770 Anglicy sztucznie wywołali w Indjach głód, skupując wszystek ryż i sprzedając go potem po nieprawdopodobnych cenach[292].
Traktowanie tubylców było oczywiście najhaniebniejsze w plantacjach, uprawianych głównie na wywóz, jak naprzykład w Indjach Zachodnich, oraz w krajach bogatych i gęsto zaludnionych, wydanych na łup rozboju, jak Meksyk i Indje Wschodnie. Jednak i we właściwych kolonjach nagromadzanie pierwotne nie zatraciło swych cech chrześcijańskich. Purytanie Nowej Anglji, owi trzeźwi bojownicy protestantyzmu, wyznaczyli na swej Assembly [zgromadzenia ustawmdawczem] w r. 1703 nagrodę 40 funtów szt. za każdy skalp indyjski, lub za każdego jeńca czerwonoskórego, w r. 1720 nagrodę 100 f. szt. za każdy skalp; w r. 1744, gdy Massachusetts — Bay ogłosił pewne plemię indyjskie za zbuntowane, wyznaczono takie ceny: za skalp mężczyzny powyżej 12 lat — 100 funtów szterl. w nowej walucie, za jeńców mężczyzn po 105 f. szt., za pojmane kobiety i dzieci — po 55 f. szt., za skalpy kobiet i dzieci po 50 f. szt. W kilkadziesiąt lat później system kolonjalny zemścił się na buntowniczem już potomstwie bogobojnych Pilgrim fathers [ojców pielgrzymów, jak nazywano pierwszych osadników purytanów, przybyłych z Anglji — K.]. Oni zkolei byli tomahawked [skalpowani] za sprawą Anglji i przez jej najemników. Parlament angielski uznał psy, zaprawione do łowów na buntowników i skalpowanie Indjan, za „środki, dane mu przez Boga i naturę”.
System kolonjalny sprzyjał cieplarnianej hodowli handlu i żeglugi, a „Gesellschaften Monopolia” („towarzystwa monopole” — wyrażenie Lutra) były potężnemu dźwigniami koncentracji kapitałów. Kolonje zapewniały świeżo powstającym rękodzielniom rynek zbytu i nagromadzanie kapitału, spotęgowane dzięki monopolowi rynkowemu. Skarby, zagrabiane poza Europą zapomocą ujarzmienia, rozboju i rzezi, wracały do kraju macierzystego i tu zamieniały się w kapitał. Holandja, która pierwsza rozwinęła w pełni system kolonjalny, stanęła już w roku 1648 u szczytu swej potęgi handlowej. „Handel z Indjami Wschodniemi, oraz pomiędzy Europą Północno-Wschodnią a Południowo-Zachodnią były w jej posiadaniu niemal wyłącznem. Jej rybołówstwo, marynarka i rękodzielnictwo pozostawiały daleko za sobą wszystkie inne kraje. Kapitały republiki były może znaczniejsze, niż pozostałej Europy, razem wziętej”. Guelich zapomina tylko dodać, że lud pracujący w Holandji już w r. 1648 bardziej był przeciążony pracą, uboższy i srożej uciśniony, niż w pozostałej Europie, razem wziętej.
W czasach dzisiejszych supremacja [przewaga] przemysłowa pociąga za sobą supremację handlową. Natomiast w okresie właściwego rękodzielnictwa supremacja handlowa pociągała za sobą supremację przemysłową. Stąd przemożna rola, którą odgrywał podówczas system kolonjalny. Był on „obcym bogiem”, który zasiadł na ołtarzu obok starych bożków Europy, i pewnego pięknego poranka jednem kopnięciem zwalił ich wszystkich w proch. Ogłosił dorobkiewiczostwo ostatecznym i jedynym celem ludzkości. Był wreszcie kolebką nowoczesnego systemu długów państwowych i kredytu.
System kredytu publicznego, to jest długów państwowych, którego początki znajdujemy jeszcze w wiekach średnich w Genui i w Wenecji, zapanował w całej Europie w okresie rękodzielnictwa. System kolonjalny ze swym handlem morskim i ze swemi wojnami handlowemi stał się jego wylęgarnią. To też system ten nasamprzód usadowił się w Holandji. Dług państwowy, to znaczy sprzedaż państwa, — czy to despotycznego, czy konstytucyjnego lub republikańskiego — wyciska swe piętno na epoce kapitalizmu. Jedyną częścią tak zwanego bogactwa narodowego, która istotnie u nowożytnych narodów znajduje się w posiadaniu zbiorowem, jest dług państwowy[293]. A stąd już całkiem konsekwentnie wynika nowożytna nauka, że naród tem bardziej się zbogaca, im głębiej pogrąża się w długi. Kredyt publiczny zamienia się w credo [wyznanie wiary] kapitału. Z powstaniem odłużenia państwowego grzechem przeciw Duchowi Świętemu, nie podlegającym odpuszczeniu, staje się złamanie wiary długowi państwowemu.
Dług, publiczny staje się jedną z najpotężniejszych dźwigni nagromadzania pierwotnego. Niby dotknięciem różdżki czarodziejskiej obdarza on nieprodukcyjny pieniądz siłą twórczą i zamienia go w kapitał, oszczędzając mu przytem zachodów i ryzyka, które są nieodstępne od lokaty przemysłowej i nawet od prywatnej lichwy. Wierzyciele państwa w gruncie rzeczy nie dają nic, gdyż pożyczona przez nich suma zamienia się na łatwo dające się zbyć obligacje długu państwowego, które funkcjonują nadal w ich rękach zupełnie jakby były gotówką. Ale pomijając już powstającą w ten sposób próżniaczą klasę rentjerów, pomijając również nagle wybujałe bogactwo finansistów, odgrywających rolę pośredników pomiędzy rządem a narodem — pomijając wreszcie zbogacanie się dzierżawców podatków, kupców, fabrykantów, którym zazwyczaj dostaje się, jak manna z nieba, dobra porcja każdej pożyczki państwowej — dług państwowy powołał do życia spółki akcyjne, handel papierami wartościowani wszelkiego rodzaju, zuchwałą spekulację, ażiotaż: jednem słowem, grę giełdową i spółczesną bankokrację [władzę banków].
Wielkie banki, ozdobione tytułami narodowemi, od swego powstania były tylko towarzystwami spekulantów prywatnych, które stawały obok rządów i dzięki otrzymywanym przywilejom, mogły dostarczać im pieniędzy. To też najnieomylniejszym wskaźnikiem wzrostu długu państwowego była ciągła zwyżka akcyj tych banków, których rozkwit rozpoczyna się od założenia Bank of England w r. 1694. Bank Angielski rozpoczął swą działalność od udzielenia pożyczki rządowi na 8%. Ale zarazem uzyskał on od parlamentu prawo bicia monety z tego samego kapitału, czyli wypożyczania go powtórnie publiczności w postaci banknotów. Wolno było Bankowi temi banknotami dyskontować weksle, udzielać pożyczek pod zastaw towarów i zakupywać metale szlachetne. A niebawem wypuszczane przezeń banknoty stały się monetą, w której Bank udzielał pożyczek państwu i którą na rachunek państwa wypłacał procenty od pożyczek publicznych. Niedość na tem, że Bank jedną ręką dawał, aby drugą więcej odebrać; nawet i odbierając, pozostawał on wiecznym wierzycielem państwa aż do ostatniego pożyczonego szeląga. Stopniowo stał się on niezastąpionym zbiornikiem krajowego zapasu metalów szlachetnych oraz środkiem ciężkości, dokoła którego obraca się cały kredyt handlowy. W tym samym czasie, gdy w Anglji przestano palić czarownice, poczęto wieszać fałszerzy banknotów. Pisma ówczesne, naprzykład Bolingbroke‘a, świadczą o tem, jakie wrażenie wywarło na spółczesnych nagłe zjawienie się tego plemienia bankokratów, finansistów, rentjerów, maklerów, spekulantów i rekinów giełdowych[294].
Wraz z długami państwowemi powstał międzynarodowy system kredytowy, w którym nieraz kryje się jedno ze źródeł nagromadzania pierwotnego w tym lub innym kraju. Tak naprzykład bezeceństwa rabunkowej gospodarki Wenecji były takiem ukrytem źródłem bogactwa kapitału holenderskiego, gdyż upadająca Wenecja pożyczała wielkie sumy Holandji. Podobnie rzeczy się miały pomiędzy Holandją a Anglją. Już na początku wieku 18-go rękodzielnie Holandji pozostały daleko wtyle i Holandja przestała być narodem panującym na polu handlu i przemysłu. W latach 1701—1771 jednem z głównych zastosowań ogromnych kapitałów holenderskich staje się więc wypożyczanie ich, w szczególności potężnej spółzawodniczce — Anglji. Coś podobnego zachodzi dziś między Anglją a Stanami Zjednoczonemu Niejeden kapitał, który zjawia się dziś w Stanach bez metryki urodzenia, jest wczoraj dopiero skapitalizowaną krwią angielskiej dziatwy robotniczej.
Ponieważ dług państwa opiera się na dochodach państwa, które muszą starczyć na opłacenie rocznych procentów i innych wypłat, więc niezbędnem uzupełnieniem systemu długu państwowego stał s.ę nowożytny system podatków. Pożyczki umożliwiają rządowi pokrywanie wydatków nadzwyczajnych w taki sposób, aby podatmk nie odczuł natychmiast całego ich ciężaru, jednak w konsekwencji wymagają one podnoszenia podatków. Z drugiej strony podwyższanie podatków, wywoływane nagromadzaniem kolejno zaciągany en długów, zmusza rząd do zaciągania wciąż nowych pożyczek dla opędzenia nowych wydatków nadzwyczajnych. Nowożytny fiskalizm [system skarbowy], którego osią jest opodatkowanie, (a więc i podrożenie) artykułów pierwszej potrzeby, kryje więc w sobie zarodek automatycznego podnoszenia podatków. Przeciążenie podatkowe staje się nie szczególnym wypadkiem, lecz raczej powszechną zasadą. W Holandji, gdzie system ten najpierw był wprowadzony, wielki patrjota De Witt wysławiał go w swych „Maksymach“, jako najlepszy środek na to, aby robotnik był uległy, niewymagający, pracowity i... przepracowany. W tem miejscu zajmuje nas jednak nietyle zgubny wpływ tego systemu na położenie samych robotników najemnych, ile raczej spowodowane przezeń przymusowe wywłaszczanie chłopa, rzemieślnika, słowem wszystkich składowych części drobnego stanu średniego. W tej sprawie niema dwóch zdań, nawet u ekonomistów burżuazyjnych. System protekcyjny, stanowiący jedną z zasadniczych części systemu podatkowego, potęguje jeszcze skuteczność akcji wywłaszczania.
Wybitna rola nowożytnego systemu długów i podatków państwowych w zamianie bogactwa społecznego w kapitał, w wywłaszczaniu samodzielnych wytwórców i w obniżaniu stopy życiowej robotników najemnych skłoniła niektórych pisarzy, jak Cobbett, Doubleday i innych, do upatrywania w nim zasadniczej przyczyny całej spółczesnej nędzy ludu.
System protekcyjny był sztucznym środkiem, aby fabrykować fabrykantów, aby wywłaszczać niezależnych robotników, aby skapitalizować narodowe środki produkcji i utrzymania, aby przemocą, skrócić przejście od staroświeckiego do nowożytnego trybu produkcji. Państwa europejskie wyrywały sobie patent na ten wynalazek, a skoro już poszły na służbę do dorobkiewiczów, to okładały w tym celu kontrybucją pośrednio zapomocą ceł ochronnych, bezpośrednio zapomocą premij wywozowych i t. p. — nietylko lud własny. W krajach przyległych i zawisłych niszczono gwałtem wszelki przemysł, jak to naprzykład Anglja uczyniła z sukiennictwem irlandzkiem. Na kontynencie Europy proceder ten od czasów Colberta uprościł się jeszcze bardziej. Początkowy kapitał przemysłowca płynie tam do jego kieszeni wprost ze skarbu państwa. „Pocóż“, woła Mirabeau, „szukać tak daleko przyczyn świetności rękodzielni saskich przed wojną siedmioletnią? A 180-miljonowy dług państwa?“[295]
System kolonjalny, długi państwowe, ucisk podatkowy, cła ochronne, wojny handlowe i t. d. — wszystkie te latorośle właściwego okresu rękodzielniczego wybujały potężnie w dziecięcym okresie wielkiego przemysłu. Narodziny wielkiego przemysłu upamiętniły się masową, iście herodową rzezią niewiniątek. Na podobieństwo floty królewskiej, fabryki werbują sobie rekruta zapomocą przymusowego poboru. Sir F. M. Eden, choć tak głuchy na okropności wywłaszczania ludu wiejskiego, które trwało od ostatniego trzydziestolecia wieku 15-go, aż do jego czasów, to jest do końca wieku 18-go; choć stwierdza z zadowoleniem, że był to środek „niezbędny“, aby przywrócić kapitalistyczną gospodarkę rolną i „właściwy stosunek ilościowy gruntów ornych do pastwisk“, — to jednak me wykazuje tego samego zrozumienia ekonomicznego dla konieczności rabowania dzieci i uprowadzania ich w niewolę w celu przekształcenia produkcji rękodzielniczej w fabryczną i dla przywrócenia właściwego stosunku pomiędzy kapitałem a siłą roboczą.
Powiada on mianowicie: „Warto może, aby się publiczność zastanowiła, czy przemysł, który wtedy tylko pracuje skutecznie, gdy porywa biedne dzieci z chat i z domów roboczych, poto, aby kazać im harować na zmianę przez większą część nocy, kradnąc im odpoczynek, — czy przemysł, który przytem miesza do kupy osoby obojga płci, różnego wieku, skłonności, co musi prowadzić do gorszenia dziatwy przykładami rozwiązłości i rozpusty, czy tego rodzaju przemysł może powiększyć sumę szczęścia narodu i jednostek“[296].
„W Derbyshire, Nottinghamshire, a w szczególności w Lancashire“, powiada Fielden, „celem zastosowania świeżo wynalezionych maszyn poczęto stawiać wielkie fabryki wzdłuż potoków, zdolnych do obracania koła wodnego. Znagła zjawiła się potrzeba tysiącznych rąk roboczych w okolicach, odległych od miast; w szczególności zaś Lancashire, hrabstwo aż dotąd stosunkowo rzadko zaludnione i nieurodzajne, przedewszystkiem musiało się zaludnić. Drobne, zwinne paluszki były najbardziej poszukiwane. Weszło więc zaraz w zwyczaj ściąganie uczniów (!) z różnych parafjalnych domów roboczych w Londynie, w Birmingham i gdzie się nadarzyło. Wiele, wiele tysięcy tych bezbronnych nieszczęsnych istot w wieku od 7 do 13 lub 14 lat wysłano na północ. Było obowiązkiem majstra (to znaczy złodzieja dzieci) ubierać swych uczniów, karmić ich i umieszczać w domu noclegowym, sąsiadującym z fabryką. Postawiono dozorców, czuwających nad ich pracą. W interesie tych istnych poganiaczy niewolników leżało jak największe zamęczanie dzieci pracą, gdyż zapłata ich była zależna od ilości wytworu, wyciśniętego z dziatwy. Oczywiście następstwem tego było okrucieństwo... W wielu okręgach fabrycznych, zwłaszcza w! Lancashire, pastwiono się okrutnie nad temi niewinnemi i bezbronnemu istotami, wydanemi w ręce panów fabrykantów. Wpędzano je do mogiły nadmiarem pracy.... Bito je, zakuwano w łańcuchy, męczono z wyrafinowanem okrucieństwem... W wielu wypadkach były one chude jak szkielety, a jednocześnie batem napędzane do pracy.... a niekiedy nawet doprowadzano je do samobójstwa.... Piękne i romantyczne doliny Derbyshire, Nottinghamshire i Lancashire, zasłonięte przed okiem publiczności, stawały się ponurym przybytkiem tortur i częstokroć mordu.... Fabrykanci ciągnęli olbrzymie zyski. Lecz to podniecało tylko ich wilczą żarłoczność. Poczęli więc stosować system pracy nocnej: to znaczy że gdy wyczerpali jedną grupę rąk pracą dzienną, to mieli napogotowiu grupę drugą, przychodzącą na noc. Zmiana dzienna szła do łóżek, dopiero co opuszczonych przez zmianę nocną, i odwrotnie. Według tradycji ludowej w Lancashire, łóżka te nigdy nie ostygały“[297].
Z rozwojem produkcji kapitalistycznej w okresie rękodzielniczym opinja publiczna Europy utraciła resztę sumienia i wstydu. Narody szczyciły się cynicznie każdem bezeceństwem, które było środkiem nagromadzania kapitału. Przeczytajcie choćby naiwne „Roczniki Handlu“ poczciwego A. Andersona, który otrąbią, jako triumf angielskiej racji stanu, że Anglja przy zawieraniu pokoju Utrechckiego [r. 1713] wymogła na Hiszpanji traktatem w Asiento przywilej handlu niewolnikami między Afryką a Ameryką Hiszpańską, podczas gdy poprzednio uprawiała ten handel tylko między Afryką a angielskiemi Indjami Zachodniemi. Anglja otrzymała prawo dostarczania Ameryce hiszpańskiej aż do r. 1743 rocznego kontyngentu 4.800 Murzynów. Przywilej ten stwarzał zarazem urzędową osłonę dla angielskiego przemytnictwa. Liverpool wyrósł na handlu niewolnikami, który był jego środkiem nagromadzania pierwotnego. Do dziś dnia jeszcze „sławetni“ liwerpoolanie pozostali Pindarami tego „zacnego“ handlu, jak np, dr. Aikin, który w cytowanej już powyżej rozprawie z roku 1795 powiada, że handel niewolnikami „rozwija ducha przedsiębiorczości aż do namiętności, kształci wybornych marynarzy i przynosi grube pieniądze“. W r. 1730 Liverpool zatrudniał handlem niewolnikami 15 okrętów, w r. 1751 — 53, w r. 1760 — 74, w r. 1770 — 96, a w r. 1792 — 132.
Przemysł bawełniany, wprowadzając w Anglji niewolę dzieci, stał się zarazem bodźcem do przekształcenia niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych, dotychczas mniej lub więcej patrjarchalnego, w system handlowy wyzysku. Wogóle, zamaskowanej niewoli robotników najemnych w Europie potrzebne było oparcie o niewolnictwo sans phrase [bez osłonek] w Nowym Świecie[298].
„Tantae molis erat“ [tak wiele trzeba było mozołów], aby nastąpił poród „wiecznych praw przyrodzonych“ produkcji kapitalistycznej, aby dokonał się rozdział między robotnikami a warunkami pracy, aby na jednym biegunie społeczne środki produkcji i utrzymania zamieniły się w kapitał, a na biegunie przeciwnym — masy ludowe w robotników najemnych, w wolnych „ubogich pracujących, w to arcydzieło dziejów nowożytnych[299]. Jeżeli pieniądz, wedle słów Augiera, „przychodzi na świat z krwawem piętnem na policzku“[300], to kapitał wydziela krew i brud wszystkiemi porami, od stóp do głowy[301].

7. Tendencja dziejowa nagromadzania kapitalistycznego.

Skąd się wzięło nagromadzanie pierwotne, jaka jest jego dziejowa geneza? O ile nie jest ono bezpośredniem przekształceniem niewolników i poddanych w robotników najemnych, a zatem prostą zmianą formy, to oznacza jedynie wywłaszczenie bezpośrednich wytwórców, czyli rozkład własności prywatnej, opartej na własnej pracy.
Własność prywatna, w przeciwstawieniu do społecznej, kolektywnej, występuje tylko tam, gdzie środki pracy i inne zewnętrzne warunki pracy należą do ludzi prywatnych. Lecz rożny jest charakter tej własności prywatnej zależnie od tego, czy ci ludzie prywatni są robotnikami, czy też nierobotnikami. Nieskończone napozór odcienie, które własność prywatna przedstawia na pierwszy rzut oka, są tylko odbiciem stanów przejściowych między temi dwoma krańcami.
Własność prywatna robotnika na jego środki produkcji jest podstawą drobnego przemysłu, drobny przemysł zaś jest koniecznym warunkiem rozwoju produkcji społecznej i wolnej indywidualności samego robotnika. Wprawdzie ten tryb produkcji występuje także przy niewolnictwie, przy poddaństwie i innych stosunkach zależności. Ale rozkwita, rozwija całą swą energję i osiąga właściwą sobie postać klasyczną tylko tam, gdzie robotnik jest wolnym prywatnym właścicielem środków pracy, któremi się posługuje, a więc chłop — właścicielem pola, które sam uprawia, a rzemieślnik — narzędzia, którem włada, jak wirtuoz instrumentem muzycznym.
Ten tryb produkcji wymaga rozdrobnienia ziemi i innych śródków produkcji. Wyłącza on zarówno koncentrację środków produkcji, jak kooperację, podział pracy w obrębie tego samego procesu produkcji, społeczne opanowanie i regulowanie przyrody i swobodny rozwój społecznych sił wytwórczych. Daje się on pogodzić tylko z bardzo wąskiemi granicami przyrodzonemi produkcji i społeczeństwa. Chcieć go uwiecznić, znaczyłoby, jak słusznie twierdzi Pecqueur: „zadekretować powszechną przeciętność“. Na pewnym stopniu rozwoju wydaje on na świat materjalne środki swej własnej zagłady. Od tej chwili budzą się w łonie społeczeństwa siły i namiętności, które czują się skute tym trybem produkcji. Musi on zginąć i ginie. Upadek jego, a więc przekształcenie indywidualnych i rozproszonych środków produkcji w społecznie skoncentrowane, a więc przekształcenie karłowatej własności wielu w masową własność niewielu, a więc wywłaszczenie mas ludowych z ziemi, ze środków utrzymania, z narzędzi pracy — całe to straszliwe i z trudem dokonane wywłaszczenie ludu — stanowi przedhistorję kapitału. Obejmuje ona szereg środków przemocy, z pomiędzy których zrobiliśmy przegląd jedynie tych, co były epokowe jako metody pierwotnego nagromadzania kapitału. Wywłaszczenie bezpośrednich wytwórców zostało dokonane z najbezwzględniejszym wandalizmem i pod wpływem namiętności najbardziej haniebnych, brudnych i ohydnych w swej małostkowości. Własność prywatna, zdobyta własną pracą, oparta na zrośnięciu, że tak powiem, osoby niezależnego pracownika z jego warunkami pracy, zostaje wyparta przez kapitalistyczną własność prywatną, polegającą na wyzysku pracy cudzej, lecz formalnie wolnej[302].
Z chwilą jednak, gdy proces tych przekształceń dostatecznie rozłożył dawne społeczeństwo wgłąb i wszerz, gdy przemienił robotników w proletarjuszy, a ich warunki pracy w kapitał, z chwilą gdy kapitalistyczny tryb produkcji stanął na własnych nogach — z tą chwilą dalsze uspołecznianie pracy, dalsze przekształcanie ziemi i innych środków produkcji w społecznie eksploatowane, a więc wspólne środki produkcji, a przez to i dalsze wywłaszczenie właścicieli prywatnych przybiera nową postać. Obecnie wywłaszczeniu podlega już nie robotnik gospodarczo samodzielny, lecz kapitalista, wyzyskujący wielu robotników.
To wywłaszczenie dokonywa się poprzez działanie praw, nieodłącznych od samej produkcji kapitalistycznej, a mianowicie poprzez centralizację kapitałów. Jeden kapitalista zabija wielu kapitalistów. Centralizacji czyli wywłaszczaniu wielu kapitalistów przez niewielu, dotrzymują kroku rozwój pracy zrzeszonej na coraz większą skalę, świadome techniczne stosowanie, wiedzy, planowa eksploatacja ziemi, przekształcanie środków pracy w takie środki pracy, które nadają się jedynie do zbiorowego użytku, oszczędzanie wszelkich środków produkcji dzięki stosowaniu ich, jako środków pracy zbiorowej, społecznej, wreszcie wciągnięcie wszystkich narodów w sieć rynku światowego, a przez to międzynarodowy charakter ustroju kapitalistycznego. W miarę zmniejszania się liczby magnatów kapitału, którzy przywłaszczają sobie i monopolizują wszelkie korzyści, płynące z procesu tych przekształceń, wzrasta masa nędzy, ucisku, niewoli, zwyrodnienia i wyzysku, ale jednocześnie wzbiera bunt klasy robotniczej, wciąż wzrastającej, a wyszkolonej, zjednoczonej i zorganizowanej przez sam mechanizm kapitalistycznego procesu produkcji. Monopol kapitału staje się zaporą dla trybu produkcji, który z nim i pod nim się rozwinął. Centralizacja środków produkcji i uspołecznienie pracy dochodzą do punktu, gdy już się nie mieszczą w swej kapitalistycznej łupinie. Łupina ta pęka. Wybija godzina prywatnej własności kapitalistycznej. Wywłaszczy ciele zostają wywłaszczeni.
Kapitalistyczny tryb przywłaszczania, wynikający z kapitalistycznego trybu produkcji, stwarza własność kapitalistyczną, będącą pierwszą negacją [zaprzeczeniem] własności indywidualnej, opartej na własnej pracy. Ale produkcja kapitalistyczna z koniecznością procesu przyrody wytwarza swą własną negację. Jest to negacja negacji. Wskrzesza ona nie prywatną własność robotnika, lecz własność indywidualną, opartą na zdobyczach ery kapitalistycznej: na kooperacji i na wspólnem władaniu ziemią oraz środkami produkcji, wytworzonemi przez samą pracę.
Przekształcenie rozdrobnionej własności prywatnej, opartej na własnej pracy jednostek, we własność kapitalistyczną, jest oczywiście procesem o wiele dłuższym, uciążliwszym i trudniejszym, aniżeli zamiana własności kapitalistycznej, opartej na produkcji już faktycznie uspołecznionej, we własność społeczną. Tam chodziło o wywłaszczenie masy ludowej przez niewielu przywłaszczycieli, tu idzie o wywłaszczenie niewielu przywłaszczycieli przez masę ludową[303].



Rozdział Dwudziesty Piąty.
NOWOŻYTNA TEORJA KOLONIZACJI

Ekonomja polityczna miesza zasadniczo dwie bardzo różne odmiany własności prywatnej, z których jedna oparta jest na własnej pracy wytwórcy, druga zaś na wyzysku cudzej pracy. Zapomina ona, że ta druga odmiana nietylko jest bezpośredniem przeciwieństwem pierwszej, ale również rośnie tylko na jej mogile.
W Europie Zachodniej, ojczyźnie ekonomji politycznej, proces nagromadzania pierwotnego“[304] jest mniej lub więcej dokonany. Ustrój kapitalistyczny bądź podporządkował tu sobie bezpośrednio całą produkcję krajową, bądź tam gdzie stosunki nie dojrzały jeszcze do tego stopnia, kontroluje, przynajmniej pośrednio, zanikające, lecz wciąż jeszcze istniejące obok niego warstwy społeczeństwa, należące do przestarzałego trybu produkcji. Do tego gotowego już świata kapitału ekonomista usiłuje zastosować pojęcia o prawie i własności świata przedkapitalistycznego, i czyni to z tem większą gorliwością i z tem większem namaszczeniem, im głośniej fakty krzyczą przeciw jego ideologji.
Inaczej w kolonjach[305]. Ustrój kapitalistyczny napotyka tam wszędzie na opór ze strony wytwórcy, który jako posiadacz warunków swej własnej pracy, sam siebie zbogaca swą pracą, zamiast zbogacać nią kapitalistę. Sprzeczność pomiędzy temi dwoma wręcz przeciwstawnemi sobie ustrojami ekonomicznemi ujawnia się tu w praktyce jako walka pomiędzy niemi. Tam, gdzie kapitalista czuje za sobą potęgę kraju macierzystego, stara się on przemocą usunąć z drogi tryb produkcji i posiadania, oparty na pracy własnej. Ten sam interes, który w kraju macierzystym skłania ekonomistę, jako poplecznika kapitału, do teoretycznego utożsamiania produkcji kapitalistycznej z jej własnem przeciwieństwem, ten sam interes na gruncie kolonjalnym każe mu „to make a clean breast of it“ [złożyć szczere zeznanie] i otwarcie głosić przeciwieństwo tych dwóch trybów produkcji. W tym celu wykazuje on, jak rozwój społecznej siły wytwórczej pracy, kooperacja, podział pracy, stosowanie maszyn na szerszą skalę i tak dalej — są niemożliwe bez wywłaszczenia robotników i bez odpowiadającego mu przekształcenia ich środków, produkcji w kapitał. W interesie tak zwanego bogactwa narodowego szuka on środków sztucznych dla wytworzenia nędzy ludu. Jego pancerz apologetyczny rozpada się tu na kawały, jak przegniłe próchno.
Wielką zasługą E. G. Wakefielda jest nie to, że odkrył on coś nowego o kolonjach[306], lecz to, że w kolonjach odkrył prawdę o stosunkach kapitalistycznych w kraju macierzystym. Podobnie jaś w kraju macierzystym system protekcyjny w swem zaraniu[307] jest fabrykowaniem kapitalistów, tak samo teorja kolonizacji Wakefielda, którą Anglja przez czas długi próbowała przeprowadzać w drodze ustawodawczej, dążyła do fabrykowania robotników najemnych w kolonjach. To nazywa on „systematic colonisation“ [kolonizacją systematyczną].
Przedewszystkiem Wakefield odkrył w kolonjach, że nawet posiadanie pieniędzy, środków utrzymania, maszyn i innych środków produkcji nie czyni danego człowieka kapitalistą, jeżeli brak uzupełnienia — robotnika najemnego, czyli innego człowieka, który zmuszony jest dobrowolnie sprzedawać siebie samego. Odkrył więc, że kapitał nie jest rzeczą, lecz uskuteczniającym się zapomocą rzeczy stosunkiem społecznym między osobami[308]. Pan Peel, lamentuje on, zabrał ze sobą z Anglji do Swan River [Rzeka Łabędzia] w Nowej Holandji środki utrzymania i środki produkcji na ogólną sumę 50.000 funtów. Pan Peel był tak przezorny, że zabrał ze sobą również 3.000 osób z klasy robotniczej: mężczyzn, kobiety i dzieci. Lecz po przybyciu na miejsce, pan Peel pozostał „bez służącego, któryby mu łóżko posłał lub zaczerpnął wody ze strumienia“[309]. Nieszczęsny pan Peel o wszystkiem pomyślał, zapomniał tylko przywieźć angielskie stosunki produkcji nad Rzekę Łabędzią!
Dwie uwagi wstępne dla lepszego zrozumienia następnych odkryć Wakefielda. Wiemy już, że środki produkcji i środki utrzymania nie stanowią kapitału, gdy są własnością bezpośredniego wytwórcy, samego robotnika. Stają się kapitałem dopiero w warunkach, gdy służą zarazem jako środki wyzyskiwania i ujarzmiania robotnika. Ale w głowie ekonomisty ich dusza kapitalistyczna jest tak ściśle złączona z ich materjalną substancją, że bez względu na warunki chrzci je mianem) kapitału, a więc nawet tam, gdzie stanowią jego bezpośrednie przeciwieństwo. Tak czyni Wakefield. Dalej: rozdrobnienie środków produkcji, stanowiących własność wielu robotników, nawzajem od siebie niezależnych i gospodarczo samodzielnych, nazywa on równym podziałem kapitału. Nasz ekonomista przypomina feodalnego prawnika, który nawet na czysto pieniężnych stosunkach naklejał swe feodalne etykiety prawne.
„Gdyby kapitał“, powiada Wakefield, „był podzielony pomiędzy wszystkich członków społeczeństwa na części równe, to niktby nie miał interesu nagromadzać więcej kapitału, niż sam własnoręcznie zdoła zastosować. Do pewnego stopnia tak się dzieje w nowych północno-amerykańskich kolonjach, gdzie namiętność własności ziemskiej nie pozwala na istnienie klasy robotników najemnych“[310].
A zatem, dopóki robotnik może sam dla siebie nagromadzać, a może on to czynie, dopóki jest właścicielem swych środków produkcji, dopóty jest niemożliwe nagromadzanie kapitalistyczne i kapitalistyczny tryb produkcji. Brak niezbędnej po temu klasy, t. j. klasy robotników najemnych. A jakżeż to w starej Europie dokonane zostało wywłaszczenie robotnika z warunków jego pracy, czyli jak stworzone zostały kapitał i praca najemna? Zapomocą Contrat Social [umowy społecznej] całkiem osobliwego rodzaju.
„Ludzkość... użyła prostego sposobu, aby rozpocząć nagromadzanie kapitału“, które oczywiście, poczynając od Adama, przyświecało ludzkości, jako jedyny i ostateczny cel jej istnienia: „podzieliła się ona na właścicieli kapitału i właścicieli pracy... podział ten był następstwem dobrowolnego porozumienia i połączenia“[311].
Jednem słowem: masa ludzkości sama się wywłaszczyła ku chwale „nagromadzania kapitału“. Z tegoby wynikało, że ów instynkt fanatycznego samozaparcia powinienby popuścić sobie cugli zwłaszcza w kolonjach, boć tam tylko istnieją ludzie i warunki, mogące ściągnąć Contrat Social z krainy marzeń na padół rzeczywistości. Ależ pocóż w takim razie owa proponowana przez Wakefielda „kolonizacja systematyczna“, przeciwstawiana kolonizacji żywiołowej? Ależ: „jest rzeczą wątpliwą, czy w Północnych Stanach Unji amerykańskiej nawet dziesiąta część ludności należy do kategorji robotników najemnych... w Anglji... masa ludowa składa się głównie z robotników najemnych“[312].
W rzeczywistości ów pęd ludzkości pracującej ku samowywłaszczeniu dla chwały kapitału tak dalece nie istnieje, że według samego Wakefielda jedyną naturalną podstawą bogactwa kdonjalnego jest niewolnictwo. Jego kolonizacja systematyczna Jest tylko środkiem „pis aller“ [od biedy], skoro już ma on do czynienia z ludźmi wolnymi, a nie niewolnikami. „Pierwsi osadnicy hiszpańscy w Santo Domingo nie sprowadzali robotników z Hiszpanji. Ale bez robotników (to znaczy bez niewolnictwa) kapitałby się zmarnował, a już conajmniej rozdrobniłby się na małe sumy, jakie każda jednostka własnoręcznie może zastosować. Tak się też stało w ostatniei kolonji, założonej przez Anglików, gdzie wielki kapitał, złożony z nasion, bydła i narzędzi, zmarnował się z powodu braku robotników najemnych, i gdzie żaden osadnik nie ma więcej kapitału, niż własnoręcznie może zastosować“[313].
Widzieliśmy już, że wywłaszczenie masy ludowej z ziemi stanowi podstawę kapitalistycznego trybu produkcji. Odwrotnie istota wolnej kolonji opiera się na tem, że ziemia w swej przeważającej większości jest jeszcze własnością ludu, dzięki czemu każdy osadnik może cząstkę jej uczynić swą prywatną własnością i swym indywidualnym środkiem produkcji, nie przeszkadzając pomimo to wcale następnemu osadnikowi postąpić tak samo[314]. W tem tkwi tajemnica nietylko rozkwitu kolonij, ale i toczącego je raka — ich oporu przeciwko wtargnięciu kapitału. „Gdzie ziemia jest bardzo tania i wszyscy ludzie są wolni, gdzie każdy może. gdy chce, otrzymać dla siebie samego kawałek ziemi, tam praca nietylko wypada bardzo drogo pod względem udziału robotnika w jego wytworze, lecz przedewszystkiem trudno dostać pracę zbiorową za jakąkolwiek cenę“[315]: Ponieważ w kolonjach nie istnieje jeszcze przedział pomiędzy robotnikiem a warunkami pracy i ich korzeniem, ziemią, albo też istnieje tylko sporadycznie, albo wreszcie w bardzo ograniczonym zakresie, a więc niema tam również oddzielenia rolnictwa od przemysłu, ani też ruiny wiejskiego przemysłu domowego, a przeto skąd mógłby się tam wziąć wewnętrzny rynek dla kapitału? „Żadna część ludności amerykańskiej nie jest wyłącznie rolnicza, oprócz niewolników i ich posiadaczy, którzy łączą kapitał z pracą dla wielkich przedsięwzięć. Wolni Amerykanie, sami uprawiający ziemię, oddają się zarazem wielu innym zajęciom. Zazwyczaj sami sobie robią część sprzętów i narzędzi, których używają. Często sami stawiają sobie domy i sami zawożą na odległe targi wytwory swego przemysłu. Są przędzarzami i tkaczami, wyrabiają mydło i świece, sporządzają obuwie i odzież na własny użytek. W Ameryce uprawa, roli stanowi częstokroć uboczne zajęcie kowala, młynarza lub kramarza“[316]. I gdzież wśród takich cudaków może się znaleźć miejsce dla kapitalisty z jego „wstrzemięźliwością“?
Największy urok produkcji kapitalistycznej polega na tem, że nietylko odtwarza ona wciąż robotnika najemnego, jako robotnika najemnego, ale również — proporcjonalnie do nagromadzania kapitału — wytwarza wciąż względny nadmiar robotników najemnych. W ten sposób prawo popytu i podaży utrzymane jest we właściwych ramach, wahania płac zawarte są w granicach, odpowiadających potrzebom kapitalistycznego wyzysku, i wreszcie zagwarantowana jest tak niezbędna zależność społeczna robotnika od kapitalisty. U siebie w domu, w swym kraju macierzystym, ekonomista może sobie przedstawiać kłamliwie ten stosunek bezwzględnej zależności, jako swobodną umowę między nabywcą i sprzedawcą, między dwoma niezależnymi posiadaczami towarów: między posiadaczem towaru „kapitał“ i posiadaczem towaru „praca“. Ale w kolonjach piękna ta ułuda pryska. Absolutna liczba ludności wzrasta tu o wiele szybciej, aniżeli w kraju macierzystym, gdyż wielu robotników przychodzi tu na świat jako ludzie dorośli, a jednak na rynku pracy jest stały niedobór. Prawo popytu i podaży pracy załamuje się. Z jednej strony stary świat wciąż dorzuca kapitału, spragnionego wyzysku, łaknącego „wstrzemięźliwości“. Z drugiej zaś strony regularna reprodukcja robotników najemnych, jako robotników najemnych, napotyka na bardzo niemiłe i poczęści nieprzezwyciężone przeszkody. A cóż dopiero mówić o wytwarzaniu nadliczbowych robotników najemnych w stosunku do nagromadzania kapitału! Dzisiejszy najemnik staje się nazajutrz niezależnym, samodzielnie gospodarującym) chłopem albo rzemieślnikiem. Znika z rynku pracy — ale nie poto, by się znaleźć w domu roboczym. To nieustające przekształcanie robotników najemnych w wytwórców niezależnych, pracujących dla siebie, zamiast pracować dla kapitału, zbogacających siebie zamiast zbogacać pana kapitalistę, ze swej strony oddziaływa bardzo szkodliwie na rynek pracy. Nietylko stopień wyzysku robotnika najemnego pozostaje nieprzystojnie niski. Ponadto robotnik wraz ze stosunkiem zależności traci również poczucie zależności od wstrzemięźliwego kapitalisty. Stąd biorą początek wszystkie te smutne zjawiska, które nasz E. G. Wakefield opisuje tak poczciwie, tak wymownie i tak wzruszająco.
Podaż pracy najemnej nie jest, utyskuje Wakefield, ani ciągła, ani regularna, ani dostateczna. Przeciwnie, „jest ona stale nietylko zbyt mała, lecz również niepewna“[317]. „Choć wytwór do podziału między robotnika a kapitalistę jest bardzo znaczny, lecz robotnik zabiera zeń część tak wielką, iż sam się przedzierzga niebawem w kapitalistę... Natomiast niewielu zdoła, nawet przy niezwykle długiem życiu, nagromadzić wielkie masy bogactwa“[318]. Robotnicy bezwzględnie nie pozwalają kapitaliście powstrzymać się od opłacania większej części ich pracy. I nawet gdy kapitalista jest tak obrotny, że wraz z własnym kapitałem sprowadza sobie z Europy własnych robotników najemnych, nic mu to nie pomaga. „Niebawem przestają oni być robotnikami najemnymi, gdyż wnet stają się niezależnymi chłopami, albo zgoła konkurentami swych dawnych majstrów, na samym rynku pracy najemnej“[319]. Cóż za zgroza! Zacny kapitalista sam, za swe własne grosiwo sprowadził sobie z Europy swych własnych konkurentów z krwi i kości! Świat się kończy! Nic dziwnego więc, że Wakefield utyskuje na brak stosunku zależności i poczucia zależności u robotników kolonjalnych. „Z powodu wysokich płac“, powiada jego uczeń Merivale, „istnieje w kolonjach namiętne pragnienie pracy tańszej i uleglejszej, pragnienie klasy, której kapitalista mógłby dyktować warunki, zamiast żeby ona mu je dyktowała... W krajach starej cywilizacji robotnik, acz wolny, mocą prawa przyrody zależy od kapitalisty, w kolonjach zależność tę trzeba stwarzać środkami sztucznemi“[320].
Jakież są, zdaniem Wakefielda, następstwa tego upośledzenia kolonij? „Nawracająca ku barbarzyństwu dążność do rozproszenia“ wytwórców i bogactwa narodowego[321]. Rozdrobnienie środków produkcji pomiędzy niezliczonych właścicieli gospodarczo samodzielnych burzy wraz z centralizacją kapitałów wszelką podstawę pracy zrzeszonej. Wszelkie przedsięwzięcie na dłuższą metę, obliczone na lata i wymagające znacznego nakładu kapitału stałego, natrafia przy wykonaniu na trudności. W Europie kapitał nie zwleka ani chwili, gdyż klasa robotnicza stanowi jego żywy przydatek, zawsze w nadmiernej ilości, zawsze rozporządzalny. Ale w krajach kolonjalnych!
Wakefield opowiada anegdotę nadzwyczaj bolesną. Rozmawiał on z kilkoma kapitalistami z Kanady i ze Stanu Nowy York, gdzie przytem fale imigracji często się zatrzymują i zostawiają osad w postaci „nadliczbowych“ robotników. „Nasz kapitał“, wzdycha jedna z osób tego melodramatu, „nasz kapitał był już gotowy dla wielu przedsięwzięć, których wykonanie wymaga znacznego przeciągu czasu. Czyż mogliśmy jednak przystępować do tych przedsięwzięć z robotnikami, o których wiedzieliśmy, że niebawem odwróciliby się do nas tyłem? Gdybyśmy mogli byli liczyć na stalą pracę takich migrantów, chętniebyśmy ich zaangażowali, i to po wysokiej cenie. A nawet, wiedząc napewno, że ich stracimy, bylibyśmy ich zaangażowali, gdybyśmy mieli zapewnioną dalszą podaż pracy, wystarczającą na nasze potrzeby“[322].
Gdy już Wakefield z pychą przeciwstawił angielskie rolnictwo kapitalistyczne i jego „zrzeszoną“ pracę amerykańskiej rozproszonej gospodarce chłopskiej, wymyka mu się coś niecoś i o odwrotnej stronie medalu. Przedstawia on masy ludowe amerykańskie jako zamożne, niezależne, przedsiębiorcze i dość oświecone, podczas gdy „angielski robotnik rolny jest nędznym obszarpańcem (a miserable wretch), jest pauprem... W którymże to kraju, oprócz Ameryki Północnej i niektórych nowych kolonij, place walnych najmitów wiejskich przekraczają choć trochę niezbędne środki utrzymania robotnika?... Bezwątpienia w Anglji konie robocze, ponieważ są cennym dobytkiem, lepiej są odżywiane, aniżeli rolnik angielski“[323]. Lecz never mind [cóż to szkodzi?], bogactwo narodowe jest już z przyrodzenia równoznaczne z nędzą ludu.
Jak tedy wyleczyć antykapitalistycznego raka, toczącego kolonje? Gdyby kto chciał za jednym zamachem odebrać ludowi całą ziemię i przekształcić ją we własność prywatną, to zniszczyłby wprawdzie korzenie zła, ale też — i kolonje. Sztuka cała polega na tem, aby dwie sroki złapać za ogony. Trzeba mianowicie, aby rząd nadal dziewiczej ziemi cenę sztuczną i niezależną od prawa popytu i podaży, cenę, która sprawi, że imigrant dłużej popracuje jako najemnik, zanim zarobi sobie na kupno gruntu[324], czyli zanim przekształci się w niezależnego chłopa. Parcele ziemi winny być sprzedawane po takiej cenie, któraby nabycie ich czyniła prawie niedostępnem dla robotnika najemnego, z drugiej zaś strony fundusz, płynący ze sprzedaży tych ziem, a zatem fundusz pieniężny, wyciśnięty z płacy roboczej zapomocą podeptania świętego prawa popytu i podaży, ma być w miarę swego wzrostu, obracany przez rząd na sprowadzanie z Europy do kolonij biedaków i zaopatrywanie w ten sposób rynku pracy najemnej dla pana kapitalisty. Pod tym warunkiem tout sera pour le mieux dans le meilleur de mondes possibles [wszystko pójdzie jak najlepiej na tym najlepszym ze światów].
Na tem polega wielka tajemnica „kolonizacji systematycznej”. „Plan ten zapewnia“, triumfująco woła Wakefield, „stałą i regularną podaż pracy. Albowiem po pierwsze, skoro żaden robotnik nie może nabyć ziemi, zanim nie popracuje za pieniądze, to wszyscy robotnicy imigranci, pracując łącznie za płacę, wytwarzaliby dla swego przedsiębiorcy kapitał, pozwalający mu zastosować większą ilość pracy. Powtóre, każdy, ktoby pracę najemną zawiesił na kołku i stał się właścicielem gruntu, właśnie przez to kupno ziemi dostarczyłby funduszu dla sprowadzenia do kolonji świeżej pracy“[325].
Cena gruntu, wyznaczana przez państwo, musi oczywiście być „dostateczna“ (sufficient price), to znaczy tak wysoka, „aby nie dopuścić, by robotnicy mogli stawać się niezależnymi chłopami, dopóki nie zjawią się inni, gotowi zająć ich miejsca na rynku pracy najemnej“[326]. Ta „dostateczna cena ziemi“ jest tylko eufemistycznym [pięknie brzmiącym] opisem okupu, który robotnik opłaca kapitaliście, aby mu pozwolił opuścić rynek pracy i wrócić na wieś. Musi on najpierw stworzyć dla pana kapitalisty „kapitał“, aby ten pan mógł wyzyskiwać większą liczbę robotników, a następnie musi dać za siebie na rynku pracy „zastępcę“, którego rząd jego kosztem wyśle z za morza jego dawnemu panu kapitaliście.
Jest rzeczą wysoce charakterystyczną, że rząd angielski przez lata całe posługiwał się ową metodą „nagromadzania pierwotnego“, przepisaną mu przez pana Wakefielda, dla stosowania specjalnie w kolonjach. Doprowadziło to oczywiście do równie haniebnego krachu, jak ustawa Peela o bankach. Prąd wychodztwa jął poprostu omijać angielskie kolonje, skierowując się do Stanów Zjednoczonych. Tymczasem postęp produkcji kapitalistycznej w Europie wraz z rosnącym uciskiem rządowym uczyniły zbyteczną receptę Wakefielda. Z jednej strony olbrzymi i nieustanny potok ludzki, rok rocznie pędzony do Ameryki pozostawia stały osad na wschodzie Stanów Zjednoczonych, gdyż fala wychodztwa europejskiego szybciej wyrzuca ludzi na tamtejszy rynek pracy, aniżeli druga fala wychodźcza zdoła unieść ich na Zachód. Z drugiej strony amerykańska wojna domowa pozostawiła po sobie olbrzymi dług państwa i idący za tera ucisk podatkowy, powstanie najpodlejszej arystokracji finansowej, darowiznę lwiej części ziem państwowych spółkom spekulantów, eksploatującym koleje, kopalnie i t. d., jednem słowem — jaknajszybszą koncentrację kapitałów. Wielka republika przestała więc być ziemią obiecaną dla robotników-wychodźców. Produkcja kapitalistyczna posuwa się tam krokami olbrzyma, choć spadek plac i stopień zależności robotnika najemnego dalekie są jeszcze od zepchnięcia na normalny poziom europejski.
Bezwstydne, tak dobitnie napiętnowane przez samego Wakefielda rozdarowanie przez rząd angielski dziewiczych gruntów kolonjalnych, zwłaszcza w Australji[327], arystokratom i kapitalistom, wraz z potokiem ludzkim, przyciąganym przez kopalnie złota, i wraz z konkurencją dowozu towarów angielskich, odczuwaną nawet przez najdrobniejszego rzemieślnika miejscowego, wytworzyło dostateczny „nadmiar względny ludności robotniczej“. To też prawie każdy parowiec pocztowy przynosi hiobowe wieści o przepełnieniu australijskiego rynku pracy („glut of the Australian Labourmarket), a gdzieniegdzie kwitnie tam prostytucja, niczem w Hay Market w Londynie.
Nie chodzi nam tu jednak o położenie kolonij. Zajmuje nas tu jedynie tajemnica, odkryta w Nowym Świecie, a rozgłośnie proklamowana przez ekonomistów Starego Świata: kapitalistyczny tryb produkcji i nagromadzania, a więc również i prywatna własność kapitalistyczna, wymagają zniszczenia prywatnej własności, opartej na własnej pracy, to znaczy wymagają wywłaszczenia robotnika.






Przypisy

    w stanie poddańczym lub w nędzy, lecz w wolności i w pewnym dostatku. Jeżeli więc państwo wywyższa nadmiernie szlachtę i wykwintnych panów, a jego rolnicy i oracze są tylko ich najmitami lub robotnikami albo też cottagers, czyli osiadłymi żebrakami, — to możecie mieć dobrą jazdę, ale nigdy dobrej stałej piechoty.... Widzimy to we Francji, we Włoszech i w niektórych innych krajach zagranicznych, gdzie w gruncie rzeczy jest tylko szlachta albo nędzne chłopstwo — tak dalece, że zmuszeni są formować swe piesze bataljony z najemnych band szwajcarskich i innych. Z czego też wynika, że narody te mają dużo ludu, a mało żołnierza“ („The Reign of Henry VII etc. Verbatim reprint, from Kennet‘s England, ed. 1719* Lond. 1870“ str. 308).

  1. „Nagromadzanie kapitału: użycie części dochodu jako kapitału“. Malthus: „Definitions etc.“, wyd. Cazenove str. 11). „Przemiana dochodu w kapitał“ (Malthus: „Principles of political economy. 2nd ed. London 1836“, str. 319).
  2. Pomijamy tu handel międzynarodowy, który zastępuje krajowe to wary przez zagraniczne, i dzięki któremu dany kraj może artykuły zbytku wymieniać na środki produkcji i środki utrzymania, lub też odwrotnie. Aby ująć przedmiot naszych badań w czystej postaci i wyeliminować zakłócające go oddziaływania postronne, musimy więc tu cały handel światowy uważać za zamknięty w obrębie jednego kraju i założyć, że kapitalistyczna produkcja ustaliła się wszędzie i objęła wszystkie gałęzie produkcji.
  3. Analiza nagromadzania kapitału, dokonana przez Sismondi‘ego, ma tę wielką wadę, iż nazbyt zadawala się on frazesem: „przekształcenie dochodu w kapitał“ — i nie zgłębia materialnych warunków tego przekształcenia.
  4. „Praca pierwotna, której kapitał jego zawdzięcza swe istnienie“ (Sismondi: „Nouveaux principes d‘économie politique, éd. Paris“, Tom I, str. 109).
  5. „Praca stwarza kapitał, zanim jeszcze kapitał zastosuje pracę“ (E. G. Wakefield: „England and America. London 1833“, t. II str. 110).
  6. Prawo własności kapitalisty w stosunku do wytworu cudzej pracy „jest koniecznem następstwem prawa własności, którego podstawą było, przeciwnie, wyłączne prawo własności robotnika w stosunku do wytworu własnej pracy*’ (Cherbuliez: „Riche ou pauvre, Paris 1841“, str. 58. Dialektyka tej przemiany jest tu jednak przedstawiona błędnie).
  7. Sismondi: „Nouveaux principes d’économie politique“, tom 1, str. 70.
  8. Tamże, str. III.
  9. Tamże, str. 135.
  10. „Kapitał jest to bogactwo nagromadzone, użyte w celu zysku“ (Malthus: „Principles of political economy“, str. 262). „Kapitał składa się z bogactwa, zaoszczędzonego z dochodu i użytego w celu zysku“ (R. Jones: „An introductory lecture on Political Economy, London 1833“, str. 16).
  11. „Posiadacze wytworu nadmiernego, czyli kapitału“ („The souce and remedy of the national difficulties. A letter to Lord John Russel. London 1821“).
  12. „Kapitał, dzięki złożonym procentom od każdej części zaoszczędzonego kapitału tak się powiększa, że wszelkie bogactwo świata, przynoszące dochód, oddawna jest już tylko byłym procentem z kapitału“ („London Economist“, 19 lipca 1859 r.). „Economist“ jest doprawdy zbyt skromny. Mógłby przecież, idąc śladem dr. Price‘a, dowieść zapomocą ścisłego rachunku, że trzeba inne jeszcze planety dołączyć do naszej kuli ziemskiej, jeżeli chcemy oddać kapitałowi wszystko to, co mu się należy.
  13. „Żaden ekonomista spółczesny nie może rozumieć przez oszczędność proste; tezauryzacji, gdy zaś pominiemy tę nierozwiniętą i niedostateczną formę oszczędności, to przez termin ten, w zastosowaniu do bogactwa narodowego, nie możemy rozumieć nic innego, niż różne zastosowania zaoszczędzonego funduszu, w zależności od różnych rodzajów zatrudnionej przezeń pracy“ (Malthus: Pnnciples of political economy“, str. 38, 39).
  14. To też u Balzac‘a, który tak gruntownie zgłębił wszelkie odcienie skąpstwa, stary lichwiarz Gobseck zdziecinniał już, gdy zaczyna gromadzić towary w celu uciułania skarbu.
  15. „Nagromadzanie towarów.... zastój wymiany.... nadprodukcja“. (Th. Corbet: „An inquiry into the causes and modes of the wealth of individuals. London 1841“, str. 14).
  16. Ricardo, „Principles of political economy, 3rd ed., London 1821“, str. 163, przyp. [tłum. polskie M. Bornsteinowej, Warsz. r. 1919, str. 110, przyp.]
  17. Pomimo swej „Logiki p. J. St. Mill zgoła nie dostrzega nawet takich błędów w analizie swych poprzedników, które nawet w obrębie burżuazyjnego widnokręgu, z czysto fachowego punktu widzenia krzyczą o sprostowanie. Wszędzie rejestruje on ze szkolarskim dogmatyzmem błędy myśli swych mistrzów. I tutaj również: „Sam kapitał ostatecznie zamienia się całkowicie na place, a gdy się odtwarza dzięki sprzedawcy wytworów, to znowu zamienia się na płace“.
  18. A. Smith w opisie procesu reprodukcji, a więc i nagromadzania, pod niektóremi względami nietylko nie posunął się naprzód w porównaniu ze swymi poprzednikami, a mianowicie fizjokratami, lecz nawet cofnął się wstecz. Złudzenie jego, wspomniane w tekście, wiąże się z odziedziczonem po nim również, bajecznem wręcz twierdzeniem ekonomji politycznej, jakoby cena towaru składała się jedynie z płacy roboczej, zysku (procentu) i renty gruntowej, czyli poprostu z płacy i z wartości dodatkowej. Storch, który wychodzi z tego założenia, przynajmniej przyznaje naiwnie: „Niepodobna rozłożyć ceny niezbędnej na jej najprostsze pierwiastki“ (Storch: „Cours d‘économie politique. Ed. Petersbourg, 1815“, tom I, str. 140, przypis). Piękna to nauka ekonomji, która Ogłasza, że niepodobna rozłożyć ceny na jej najprostsze pierwiastki! Szczegółowy rozbiór tego zagadnienia czytelnik znajdzie w dziale trzecim księgi drugiej i w dziale siódmym księgi trzeciej. [Por. Także „Theorien ueber den Mehrwert“, Tom I, str. 164 i nast. K.].
  19. Czytelnik zauważy, że słowo „dochód“ [revenue] używane jest w podwójnym sensie: 1) dla oznaczenia wartości dodatkowej, jako owocu, perjodycznie przynoszonego przez kapitał, 2) dla oznaczenia tej części owego owocu, którą kapitalista stale spożywa, lub dołącza do swego funduszu spożycia. Zachowuję to podwójne znaczenie, gdyż harmonizuje ono ze zwykłą terminologją ekonomistów francuskich i angielskich.
  20. Ks. F. Lichnowski, członek Zgromadzenia Narodowego niemieckiego w r. 1848, mówiąc o sprawie niepodległości Polski, — nazwał prawo historyczne prawem, które nie ma żadnej daty, przyczem ów polakożerca popełnił zabawny polonizm („Keinem Dathum nicht hat“). Patrz artykuły Marksa o kwestji polskiej w „Neue Rheinische Zeitung“. Przekład polski w wydawnictwie Polskiego Archiwum Komunistycznego w Moskwie; „Z pola walki“, Nr. 4, rok 1927. Tł.
  21. Luter bardzo dobrze ilustruje żądzę panowania, jako czynnik chciwości, na przykładzie staroświeckiej, choć wciąż odnawiającej się odmiany kapitalisty, a mianowicie lichwiarza: „Poganie mogli rozumem swym dojść do tego zdania, że lichwiarz jest po czterykroć złodziejem i mordercą. My chrześcijanie natomiast mamy ich w takiem poważaniu, że niemal modlimy się do nich dla ich pieniędzy... Kto rabuje, kradnie lub pożera pożywienie drugiego, ten popełnia równie wielkie morderstwo (jeżeli to od niego zależy), jak ten, co drugiego głodem zamorzy i do śmierci zamęczy. Tak właśnie czyni lichwiarz, a przecież siedzi spokojnie na swym fotelu, zamiast, jakby to było słuszniej, — wisieć na szubienicy i być pożeranym przez tyle kruków, ile nakradł dukatów, byle tylko dość ciała na nim było, aby tak wiele kruków miało czego nadziobać się i czem się podzielić... Tymczasem wiesza się małych złodziei.... mali złodzieje zakuwani są w dyby, wielcy złodzieje chodzą w złocie i w jedwabiu. Niema tedy na ziemi większego — wyjąwszy djabła — nieprzyjaciela ludzkości, niż lichwiarz i skąpiec, gdyż chce on być bogiem nad wszystkimi ludźmi. Turcy wojownicy, tyram, są też ludźmi złymi, jednak muszą oni dawać żyć ludziom i uznają, ze są złymi i wrogami. Mogą też, a nawet muszą nieraz nad niejednym się ulitować. Lecz lichwiarz i skąpiec pragnie, aby cały świat ginął w głodzie i w pragnieniu, w żałobie i w nędzy, byle on wszystko mógł zagarnąć, byle każdy miał wszystko od niego, jak od jakiego boga i był wiecznie jego poddanym... Nosi futra, złote łańcuchy i pierścienie, pysk sobie chędoży i chce uchodzić za poczciwego i pobożnego człowieka... Lichwiarz jest wielkim potworem, jest, jako smok, który wszystko pustoszy, gorzej niż Kakus, Gerion i Anteusz. I przytem stroi się, udaje świętoszka, byle tylko nie dojrzano, skąd się wzięły woły, które tyłem prowadzi do swej jaskini. Ale Herkules posłyszy głos wołów i jeńców, znajdzie Kakusa nawet wśród skal i wąwozów i wydrze woły z rąk złoczyńcy. Kakusem zwie się bowiem złoczyńca, pobożny lichwiarz, który wszystko kradnie, rabuje i pożera. Udaje przytem, że nic nie zrobił, i nikt ma nie ma poznać, jako że woły tyłem do jaskini ciągał, aby ze śladów wnosić można, ze je stamtąd wypuscił. A więc lichwiarz oszukuje świat, udając, że jest użyteczny, ze daje światu woły, a tymczasem porywa je dla siebie i sam pozera... Skoro więc ścinają i kołem lamią zbójców, morderców i podpalaczy, to o ileż słuszniej należałoby kołem łamać, żyły wypruwać... wypędzać, wyklinać, i ścinać wszystkich lichwiarzy“. Martin Luther: „An die Pfarrherrn, wider den Wucher zu predigen, Wittenberg, 1540“).
  22. Dr. Aikin: „Description of the country from 30 to 40 miles round Manchester. London 1795“, str. 182.
  23. A. Smith: „Wealth of nations“ t. II, r. III.
  24. Sam nawet J. B. Say powiada: „Oszczędności bogaczy czynione są kosztem ubogich. „Proletarjusz rzymski żył niemal wyłącznie kosztem społeczeństwa... Dziś możnaby prawie powiedzieć, że społeczeństwo nowożytne żyje kosztem proletarjuszy, t. j. żyje z tej części, którą zagarnia z plonu ich pracy“. (Sismondi: „Etudes etc“ t. I, str. 24).
  25. Malthus: „Principles of political economy“, str. 319, 322.
  26. „An inquiry into those principles, respecting the naturę of demand etc.“, str. 67.
  27. W wydaniu francuskiem dodane wyrazy: „na pracę“. Tł.
  28. Tamże, str. 50.
  29. Senior: „Principes fondamentaux de l‘économie politique, trad. Arrivabene. Paris 1836“, str. 308. Tego już było trochę za wiele dla zwolenników starej klasycznej szkoły. „P. Senior, zamiast: praca i kapitał, woli mówić: praca i wstrzemięźliwość... Wstrzemięźliwość jest tylko przeczeniem. Źródłem zysku jest me wstrzemięźliwość, lecz stosowne użycie kapitału“ (John Cazenove w swem wydaniu Malthusa „Definitions of political economy, London 1853“, str. 130, przypis). Pan John Stuart Mill natomiast na jednej stronicy powtarza teorję zysku Ricarda, na drugiej przyswaja sobie „remuneration of abstinence“ („nagrodę za wstrzemięźliwość“) Seniora. Sprzeczności trywjalne są mu równie swojskie, jak obca mu jest „sprzeczność“ heglowska, źródło wszelkiej dialektyki.
    Przypis do 2-go wydania. Ekonomiście wulgarnemu nie przyjdzie nigdy do głowy nawet ta prosta uwaga, że każda czynność ludzka może być rozumiana, jako „powstrzymanie się“ od czynności przeciwnej. Jedzenie jest wstrzymaniem się od postu chodzenie — od stania, praca — od lenistwa, lenistwo — od pracy i t. d. Gdybyż ci panowie zechcieli raz przemyśleć zdanie Spinozy „Determmatio est negatio“ [„twierdzenie jest przeczeniem“]!
  30. Senior: tamże, str. 342.
  31. „Niktby ...nie siał zboża, na rok je zostawiając w ziemi, niktby też me pozostawał wina przez lata całe w piwnicy, zamiast spożyć odrazu te przedmioty lub ich równoważnik — gdyby się nie spodziewał uzyskać w ten sposób wartości dodatkowej i t. d.“ (Scrope: „Political economy, ed. A. Potter, New York 1841“, str. 133, 134).
  32. „Ograniczenie, które narzuca sobie kapitalista, który wypożycza robotnikowi“ (ten zwrot upiększający jest tu użyty poto, aby zgodnie ze zwykłą manierą ekonomistów wulgarnych utożsamić robotnika najemnego, wyzyskiwanego przez przemysłowego kapitalistę, z tym samym przemysłowym kapitalistą, który zadłuża się u kapitalisty, pożyczającego pieniądze!) „narzędzia produkcji, zamiast obrócić ich wartość na własny użytek, zamieniając je na przedmioty potrzeby lub zbytku“ (G. de Molinari: „Etudes économiques. Paris 1846“, str. 49).
  33. Courcelle-Seneuil: „Traité théorique et pratique des entreprises industrielles. 2-me ed., Paris 1857, str. 57.
  34. „Poszczególne rodzaje dochodów, najbardziej przyczyniające się do postępu kapitału narodowego, zmieniają się na różnych szczeblach tego postępu i dlatego są zupełnie różne u narodów, stojących na różnych stopniach owego postępu... Zysk... jest podrzędnem źródłem nagromadzania we wczesnej fazie rozwoju społecznego, w porównaniu z płacą i rentą... Gdy już siły przemysłu narodowego znacznie się rozwinęły, wzrasta stosunkowe znaczenie zysku, jako źródła nagromadzania“ Richard Jones: „Textbook etc.“, str. 16, 21).
  35. Tamże, str. 36 i nast. [W przedmowie do 4-go wydania Engels zanacza, ze tej cytaty z Jonesa nie można było znaleźć ani w miejscu podanem, ani tez w żadnem innem. K.].
  36. Ricardo mówi: „W różnych fazach rozwoju społeczeństwa nagromadzanie kapitału, czyli środków zastosowania pracy (czytaj: wyzyskiwania pracy) jest szybsze lub wolniejsze, lecz w każdym wypadku zależne od sił wytwórczych pracy. Siły wytwórcze pracy są naogół największe tam, gdzie istnieje nadmiar urodzajnych gruntów“. Jeżeli w zdaniu tem siły wytwórcze pracy oznaczają drobne rozmiary tej części, każdego wytworu, która przypada tym, którzy go wytworzyli pracą swych rąk — to zdanie to zawiera tautologję, bo pozostała część jest funduszem, z którego właściciel może, jeżeli mu się podoba („if the owner pleases“), nagromadzać kapitał. Ale to właśnie najrzadziej się zdarza tam, gdzie grunt jest najurodzajniejszy“ („Observations on certam verbal disputes etc.“, str, 74, 75).
  37. J. Stuart Mill: „Essays on some unsettled questions of political economy. London 1844“, str. 90.
  38. „An essay on trade and commerce. London 1770“. str. 44. Podobnie „Times“ z grudnia 1866 r. i stycznia 1867 r. zawiera serdeczne wynurzenia angielskich właścicieli kopalń węgla, opisujące szczęśliwe położenie górników belgijskich, nie żądających i nie otrzymujących nic więcej, niż właśnie potrzeba poto, aby żyć dla swych „majstrów“. Robotnicy belgijscy przecierpieli wiele, ale nie ścierpieli by „Times“ ich nazywał robotnikami wzorowymi! Odpowiedzią na te pochwały był na początku lutego 1867 r. strajk górników belgijskich pod Marchienne, uśmierzony prochem i ołowiem.
  39. Tamże, str. 44, 46.
  40. Fabrykant z Northamptonshire popełnia pia fraus [bogobojne oszustwo] usprawiedliwione przez wzruszenie. Podczas gdy porównywa rzekomo życie robotników przemysłowych w Anglji i we Francji, to w istocie, jak to sam wyznaje w dalszem ględzeniu, opisuje w przytoczonych słowach życie francuskich robotników rolnych!
  41. Tamże, str. 70, 71.
  42. Benjamin Thomson: „Essays, political, economical and philosophical etc. 3 vol. London 1796—1802“. Sir F. M. Eden, w swem dziele „The State of the poor, or an history of the labouring classes in England etc.“ gorąco poleca tę żebraczą zupę rumfordzką, kierownikom domow roboczych i tonem wyrzutu przestrzega robotników angielskich, że „wiele jest rodzin w Szkocji, które nie używają pszenicy, żyta i mięsa, i całemi miesiącami żyją kaszą owsianą i mąką jęczmienną, ugotowaną na wodzie z dodatkiem tylko soli, i przytem mają się wcale nieźle“ („and that very comfortable too“). (Księga 2, rozdz. 2, str. 503). Podobne „wskazówki“ dawane są w 19-ym wieku. Naprzyklad: „Robotnicy rolni angielscy nie chcą jadać chleba z domieszką pośledniejszych gatunków zboża. W Szkocji, gdzie wychowanie jest lepsze, przesąd ten jest prawdopodobnie nieznany“ (Charles H. Parry, M. D.: „The question of the necessity of the existing cornlaws considered. London 1816“, str. 69). Jednak ten sam Parry uskarża się, że robotnik angielski znajduje się obecnie (r. 1815), w o wiele gorszem położeniu, niż za czasów Edena (r. 1797).
  43. Dowiadujemy się ze sprawozdań niedawnej parlamentarnej komisji o zbadania sprawy fałszowania środków żywności, że nawet fałszowanie lekarstw jest w Anglji nie wyjątkiem, lecz regułą. Naprzykład analiza 34 próbek opium, nabytych w tyluż aptekach londyńskich, wykazała, że 31 z nich było sfałszowanych pomocą maku, mąki pszennej, gumy, gliny, piasku i t. d. Wiele z tych próbek me zawierało ani odrobiny morfiny.
  44. Dogberry — postać z komedji Szekspira: „Wiele hałasu o nic“. Tł.
  45. G. B. Newnham (barrister at law) „A rewiew of the evidence before the committees of the two houses of parliament on the cornlaws. London 1815 str. 28, przypis.
  46. Tamże, str. 19, 20.
  47. Ch. h. Parry: „The question of the necessity of the existing cornlaws considered. London 1816“, str. 77, 69. Panowie landslordowie ze swej strony nietylko odszkodowali sami siebie za wojnę antyjakobińską, którą prowadzili w imieniu Anglji, lecz jeszcze ogromnie się zbogacili: „Ich renta wzrosła w dwójnasób, w trójnasób, w czwórnasób, a w wyjątkowych wypadkach nawet sześciokrotnie w ciągu lat 18“. (tamże, str. 100, 101).
  48. F. Engels: „Lage der arbeitenden Klasse in England. Leipzig 1845, str. 20. [wydanie sztutgardzkie, 1892, str. 9].
  49. Ekonomja klasyczna, z powodu swej wadliwej analizy procesu pracy i procesu pomnażania wartości, nigdy nie pojęła dobrze tego ważnego momentu reprodukcji. Przekonać się o tem możemy między innemi u Ricarda, który tak naprzykład powiada: Pomimo zmian, którym podlega siła wytwórcza pracy, „zawsze miljon ludzi wytworzy w fabrykach tę samą wartość. Jest to słuszne, o ile dane są trwanie i stopień natężenia ich pracy. Ale nie przeszsadza to, — co Ricardo przeoczył w niektórych swych wnioskach — że miljon ludzi przy różnej sile wytwórczej swej pracy przekształci w wytwór bardzo różne masy środków produkcji, a więc zachowa w swym wytworze bardzo różne ma«y wartości, dzięki czemu i wartości dostarczonych przez nich wytworów będą bardzo różne. Zauważmy mimochodem, że na tym właśnie przykładzie Ricardo daremnie usiłował wytłumaczyć J. B. Say‘owi różnicę pomiędzy wartością użytkową (którą on w tem miejscu nazywa „wealth“, materjalnem bogactwem), a wartością wymienną. Say mu odpowiada: „Co się tyczy trudności, na którą powołuje się p. Ricardo, a mianowicie, że przy udoskonaleniu produkcji miljon osób może wytworzyć dwa lub trzy razy więcej bogactw, nie wytwarzając większej wartości, to trudność ta znika, skoro tylko rozpatrujemy, jak właśnie powinniśmy czynić, produkcję jako wymianę, w której ludzie oddają usługi produkcyjne swej pracy, swej ziemi i swych kapitałów, aby otrzymać wytwory. Za te właśnie usługi produkcyjne nabywamy wszelkie wytwory świata. Otóż., jesteśmy o tyle bogatsi, nasze usługi produkcyjne mają o tyle większą wartość, o ile większą ilość użytecznych przedmiotów osiągają one przy wymianie, zwanej produkcją. (J. B. Say: „Lettres á M. Malthus. Paris 1820“, str. 168, 169). Ale „trudność“, którą Say powinien wyjaśnić, a która istnieje właśnie dla niego, a nie dla Ricarda — polega na tem: dlaczego nie wzrasta wartość wymienna wartości użytkowych, wytworzonych przez określoną masę pracy, gdy ilość ich wzrasta naskutek wzmożenia siły wytwórczej pracy? Odpowiedź: usuwamy tę trudność w ten sposób, że wartość użytkową raczymy nazwać wartością wymienną. Lecz wartość wymienna jest rzeczą, która „one way or another“ („na tej czy innej drodze“) ma związek z wymianą. Więc dość ochrzcić produkcję „zamianą“ pracy i środków produkcji na wytwór, a wnet się staje jasne, jak słonce, ze tem więcej otrzymamy wartości wymiennej, im więcej nam produkcja dostarcza wartości użytkowej. Innemi słowy: im więcej każdy dzień roboczy dostarcza dóbr użytkowych, naprz. pończoch — fabrykantowi pończoch, tem bogatszy się on staje w pończochy. Lecz tu się nagle Say spostrzega, że „z większą ilością“ pończoch, ich „cena“ (która oczywiście nie ma żadnej styczności z wartością wymienną) spada, „ponieważ konkurencja zmusza ich (producentów) do wyzbywania się wytworów po cenie kosztu własnego“. A skądże się bierze zysk, jeżeli kapitalista sprzedaje towary po cenie własnego kosztu? Ale „neyer mind“ [mniejsza o to]. Say oświadcza, że dzięki wzmożonej wydajności pracy, każdy otrzyma, za ten sam równoważnik, nie jedną parę, jak poprzednio, lecz dwie pary pończoch. Wniosek, do którego Say dochodzi, jest właśnie ową tezą Ricarda, którą miał on obalić. Po tak wielkim wysiłku umysłowym triumfująco poucza on Malthusa w następujących słowach: „Taką jest, panie, logicznie zbudowana teorja, bez której — twierdzę to stanowczo — niepodobna wyjaśnić największych trudności ekonomji politycznej, a zwłaszcza zagadnienia, w jaki sposób naród może się zbogacać, podczas gdy wartość jego wyrobów się zmniejsza, chociaż przecie bogactwo składa się z wartości“ (tamże, str. 170). Pewien angielski ekonomista czyni następujące uwagi z powodu podobnych pereł w listach Say‘a: „Ta pretensjonalna paplanina („those affected ways of talking“) jest tem właśnie, co pan Say zwykł nazywać swą teorją, którą właśnie z głębi serca poleca Malthusowi wykładać w Hertford, a która podobno jest już wykładana „dans plusieures parties d‘Europe“ [„w wielu częściach Europy“]. Powiada on: „Jeżeli w zdaniach tych znajdzie pan pozór paradoksu, to mech pan wejrzy w ich treść rzeczową, i wtedy, mam nadzieję, wydadzą się panu bardzo proste i bardzo rozsądne“. Bezwątpienia, a zarazem dzięki temu bliższemu wejrzeniu okaże się, iż nie zawierają nic zgoła oryginalnego i ważnego“. („An inquiry into those principles respecting the naturę of demand etc., str. 116, 110).
  50. Mac Culloch wykupił patent na „płacę za pracę minioną“ o wiele wcześniej, niż Senior — na „płacę za wstrzemięźliwość“.
  51. W księdze trzeciej zobaczymy, że przeciętna stopa zysku w różnych dziedzinach produkcji nie zależy od właściwego każdej z tych dziedzin podziału kapitału na części stałą i zmienną. Przekonamy się również, że zjawisko to pozornie tylko jest sprzeczne z wyłożonemi przez nas prawami, tyczącemi istoty wartości dodatkowej i jej wytwarzania.
  52. Por. m.in.: J. Bentham: „Théorie des peines et de récompenses. Trad. Et. Dumont. 3-me éd. Paris 1826“, t. II, ks. 4, rozdz. 2.
  53. Jeremjasz Bentham jest zjawiskiem nawskroś angielskiem. Nigdy i nigdzie poza mm (nie wyłączając nawet naszego filozofa Chrystjana Wolffa), nie spotykamy domorosłych ogólników, wygłaszanych z takim aplombem, z takiem zadowoleniem z siebie. Zasada użyteczności nie jest bynajmniej wynalazkiem Benthama. Powtarza on tylko bezmyślnie to, co genjalnie wypowiedzieli Helwecjusz 1 mm Francuzi 18-go wieku. Skoro naprzykład chcemy wiedzieć, co jest użyteczne dla psa, to musimy zbadać psią naturę; lecz psiej natury nie możemy wysnuć z zasady użyteczności. A gdy chodzi o człowieka, to aby sądzić ludzkie czyny, ruchy, stosunki z punktu widzenia zasady użyteczności, należy zgłębić ludzką naturę wogóle, a następnie historycznie ukształtowaną naturę ludzką w każdej epoce dziejów. Bentham w to się nie bawi. Z naiwną bezmyślnością bierze on współczesnego mieszczucha, w dodatku angielskiego mieszczucha, za normalnego człowieka. Co dla jego normalnego człeczyny i jego światka jest użyteczne, to już jest użyteczne samo w sobie i samo przez się. Tą miarą sądzi on przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Naprzykład religja chrześcijańska jest „użyteczna“, ponieważ potępia religijnie te same przestępstwa, które kodeks karny osądza prawnie. Krytyka literacka jest „szkodliwa“, bo przeszkadza sławetnym ludziom w rozkoszowaniu się poezją Marcina Tuppera itp. Takiem to śmieciem napełnił całe stosy książek zacny ten mąż, który obrał sobie hasło; „Nulla dies sine linea“ [„żadnego dnia bez wiersza“]. Gdybym miał śmiałość mego przyjaciela, H. Heinego, to nazwałbym pana Jeremjasza genjuszem burżuazyjnej głupoty.
  54. „Ekonomiści są nazbyt skłonni do uważania określonej sumy kapitału i określonej liczby robotników za narzędzia produkcji o zawsze jednakowej si e, działające zawsze z mniej więcej jednakowem natężeniem... Ci, .... którzy twierdzą, ze towary ą jedynemi czynnikami (agents) produkcji, ..... właściwie dowodzą, ze produkcji wogóle nie można rozszerzyć, albowiem takie rozszerzenie wymaga zgory powiększenia ilości środków utrzymania, materjałów surowych 1 narzędzi; co w gruncie rzeczy wychodzi na to, że wzrost produkcji jest niemożliwy bez jej poprzedzającego wzrostu, czyli że — innemi słowy — wszelki wzrost produkcji jest niemożliwy“ (S. Bailey: „Money and its vicissitudes“, str. 26 i 70). Bailey krytykuje ten dogmat głównie z punktu widzenia procesu obiegu.
  55. Sismondi: „Nouveaux principes de l‘économie politique“, tom I, str. 107, 108. J. Stuart Mill powiada w swych „Principles of Political Economy“, tom II, rozdz. i, § 3: „Wytwór pracy bywa dziś dzielony niemal w odwrotnym stosunku do pracy: największa część przypada tym, którzy nigdy me pracują; następna zkolei — tym, których praca jest prawie wyłącznie nominalna — i dalej w tym stosunku wynagrodzenie kurczy się w miarę, jak praca staje się trudniejsza i przykrzejsza, aż nareszcie najbardziej nużąca i wyczerpująca praca fizyczna nie może liczyć nawet na zaspokojenie najniezbędniejszych potrzeb życiowych“. Dla uniknięcia nieporozumień muszę dodać, że choć należy potępiać pisarzy takich, jak J. St. Mill z powodu sprzeczności pomiędzy ich dogmatami starej szkoły ekonomicznej, a ich nowożytnemi dążnościami, to jednak byłoby zgoła niesłuszne mieszać ich z gawiedzią wulgarno-ekonomicznych apologetów.
  56. Przypominam czytelnikowi, że terminy „kapitał stały“ i „kapitał zmienny“ zostały wprowadzone po raz pierwszy przeze mnie. Ekonomia polityczna od czasów A. Smitha miesza chaotycznie zawarte w nich określenia z zaczerpmętemi z procesu obiegowego różnicami form kapitału zakładowego i kapitału obrotowego. Bliższe szczegóły o tem w księdze drugiej, dziale drugim, [„Kapitał, tom II, rozdz. 10. Por. również „Theorien ueber den Mehrwert“ tom III].
  57. H. F. Fawcett, Prof. of. Political Economy at Cambridge: „The economic position of the british labourer. London 1865“ str 120.
  58. Fawcett, tamże, str. 123, 122.
  59. Możnaby powiedzieć, że prócz kapitału, wywożeni są z Anglji także robotnicy w postaci wychodźtwa. Ale w tekście niema wcale mowy o majątku, zabieranym ze sobą przez emigrantów, którzy zresztą po większej części nie są robotnikami. Przeważnie są to synowie dzierżawców. Angielski kapitał dodatkowy, corocznie lokowany zagranicą dla oprocentowania, pozostaje w stosunku o wiele wyższym do rocznego nagromadzania kapitału, niż wychodźtwo — do rocznego przyrostu ludności.
  60. Karl Marx: „Lohnarbeit und Kapital“ [Berlin 1907, str. 28, przekład polski, Warszawa, r. 1920, str. 17]. „Przy równym ucisku mas, im kraj ma więcej proletarjuszy, tem jest bogatszy“. (Colins: „L‘économie politique. Source de révolutions et des utopies prétendues socialistes. Paris 1857“, t. III, str. 331). Przez „proletarjusza“ rozumieć należy w ekonomji wyłączne pracownika najemnego, który wytwarza i pomnaża „kapitał“, i który bywa wyrzucany na bruk, ilekroć staje się zbyteczny dla potrzeb powiększania wartości „Monsieur Capital“ (jak Pecqueur nazywa tę osobę). „Wątły proletarjusz puszcz dziewiczych“ jest postacią sztuczną, wybujałą w wyobraźni Roschera. Pierwotny mieszkaniec puszczy jest jej właścicielem; traktuje on puszczę bez ceregieli, jako swoją własność, podobnie jak to czyni orangutang. Nie jest więc proletarjuszem. Byłby nim chyba w tym wypadku, gdyby ta puszcza jego eksploatowała, a nie on puszczę. Co do jego zdrowia, to może on wytrzymać porównanie nietylko ze współczesnym proletarjuszem, ale i ze „sławetnym“ mieszczuchem syfilitycznym i skrofulicznym. Ale zdaje się, że pan Roscher, mówiąc o puszczy dziewiczej, ma na myśli poprostu swą ojczystą Lueneburger Heide.
  61. John Bellers: „Proposals for raising a colledge of industry. London 1696“, str. 2.
  62. B. de Mandeville: „The fable of the bees. 5th ed. London 1728, uwagi na str. 212, 213, 328. „Życie skromne i praca staia są dla ubogiego drogą do materjalnego szczęścia, [przez które rozumie on jaknajdłuższy dzień roboczy i jaknajmniej środków utrzymania], a drogą do bogactwa dla państwa [mianowicie dla właścicieli ziemskich, kapitalistów oraz ich politycznych dygnitarzy i agentów] („An essay on trade and commerce, London 1770“, str. 54).
  63. Eden powinien był zapytać, czyim tworem są „instytucje społeczne“. Ujmuje on te sprawy z punktu widzenia iluzji prawniczej; zamiast widzieć w prawie wytwór materjalnych stosunków produkcji, widzi on odwrotnie w stosunkach produkcji wytwór prawa. Linguet rozwiał Monteskjuszowską ułudę „Esprit des lois“ (ducha praw), jednem słowem: „Esprit des lois, c‘est la propriété“ („Duch praw — to własność“).
  64. Eden: „The State of the poor, or an history of the labouring classes in England“, t. I, ks. I, r. I, str. 1, 2, XX.
  65. Czytelnik zdziwi się może, że pomijam Malthusa, którego „Essay on population“, ukazało się w r. 1798, lecz książka ta w swej pierwotnej formie jest tylko plagjatem, dokonanym z żakowską powierzchownością i kleszą napuszonością, z De Foe‘go, Sir Jamesa Stuarta, Townsenda, Franklina, Wallace‘a i in., i nie zawiera jednego bodaj samoistnie przemyślanego zdania. Wielkie wrażenie wywołane przez tę książkę, zawdzięcza ona jedynie interesom partyjnym. Rewolucja Francuska znalazła w Królestwie brytyjskiem namiętnych rzeczników. Wobec tego „zasada zaludnienia“, wypracowana stopniowo w ciągu 18-go stulecia, a hałaśliwie otrąbiona w czasie wielkiego kryzysu społecznego, jako niezawodna odtrutka przeciw naukom Condorceta i in., została powitana rykiem radości przez oligarchję angielską, która w niej ujrzała doskonale narzędzie do wyrywania z korzeniem wszelkich porywów, zmierzających ku postępowi ludzkości. Malthus, wysoce zdumiony swem powodzeniem, wziął się potem do wypychania starych ram swym powierzchownie dobranym materjalem, dokładając don materjał świeży, zresztą nie odkryty, lecz tylko przywłaszczony sobie przez Malthusa. — Zauważymy jeszcze nawiasem, że Malthus, acz był klechą kościoła anglikańskiego, złożył jednak mniszy ślub celibatu, było to bowiem jednym z warunków „fellowship“ [członkostwa] w protestanckim uniwersytecie w Cambridge. („Socios collegiorum maritos esse non permittimus, sed statim postąuam quis uxorem duxerit, socius collegii desinat esse“ [„Członkom kolegjów nie pozwalamy żenić się, a któryby pojął żonę, niechaj natychmiast członkiem kolegjum byc przestanie“] — „Reports of Cambridge University Commission“, str. 172). Ta okoliczność korzystnie wyróżnia Malthusa z pomiędzy innych klechów protestanckich, którzy odrzucili katolicką zasadę celibatu kapłańskiego i uznali przykazanie „płódźcie i mnóżcie się“ za swe szczególne posłannictwo biblijne, tak dalece, że wszędzie przyczyniają się do wzrostu ludności w stopniu zaiste nieprzystojnym, a jednocześnie prawią robotnikom kazania o „zasadzie zaludnienia. Rzecz to charakterystyczna, że ten właśnie grzech pierworodny, przyodziany w ekonomiczną szatę, że to jabłko Adamowe, że ten „urgent appetite“ [„niecierpliwe pożądanie“], że te „przeszkody, przytępiające ostrze strzał Kupidyna“, jak z fantazją wyraża się klecha Townsend, że ten cały punkt łaskotliwy stał się i jest nadal monopolem panów przedstawicieli protestanckiej teologji, lub raczej protestanckiego kościoła. Jeżeli wyłączymy weneckiego mnicha Ortesa, pisarza oryginalnego i zdolnego, to naogół kaznodziejów „zasady zaludnienia“ spotykamy wsrod protestanckich klechów. Przedewszystkiem wymienimy tu Brucknera, w którego dziele „Théorie du systeme animal, Leyde, 1767“, przedstawiona jest wyczerpująco cała nowożytna teorja zaludnienia, i który zaczerpnął swe poglądy z przelotnej dyskusji, toczonej w tej sprawie pomiędzy Quesnay‘em a uczniem jego, Mirabeau (ojcem). Dalej idą klecha Wallace, klecha Townsend, klecha Malthus i uczeń jego, arcyklecha Th. Chalmers, że już przemilczymy o pomniejszych skrybach kleszych „in this linę“ [w tym kierunku].
    Z początku ekonomję polityczną uprawiali filozofowie, jak Hobbes, Locke, Hume; mężowie stanu i ludzie interesów, jak Tomasz Morus, Tempie, Sully, de Witt, North, Law, Vanderlint, Cantillon, Franklin; zwłaszcza zaś teoretyczną ekonomją z największem powodzeniem zajmowali się lekarze, jak Petty, Barbon, Mandeville, Quesnay. Jeszcze w połowie 18-go wieku wielebny mr. Josiah Tucker, wybitny ekonomista swej epoki, tłumaczy się z tego, że się zajmuje sprawami Mamona. Później, a mianowicie z chwilą pojawienia się „zasady zaludnienia“, wybiła godzina klechów protestanckich. Petty, który traktował ludność, jako podstawę bogactwa i był, jak Adam Smith, zdecydowanym wrogiem klechów, pisał, jakgdyby przeczuwając najście tych partaczy: „Religja najpiękniej rozkwita tam, gdzie księżom nie szczędzą umartwień, podobnie jak prawo tam, gdzie adwokaci zdychają z głodu“. Dlatego też radzi on klechom protestanckim — skoro już nie chcą słuchać apostoła Pawła i „umartwiać się“ celibatem — „aby przynajmniej nie płodzili więcej klechów („not to breed morę Churchmen“), niż jest prebend (benefices) do obsadzania; to znaczy, że jeżeli w Anglji i Walji jest tylko 12.000 prebend, to byłoby nierozsądnie spłodzić 24.000 pastorów („it will not be safe to breed 24.000 ministers“), albowiem 12.000 niezabezpieczonych klechów będzie musiało szukać jakichś środków utrzymania, i może nie znalazłoby nic lepszego nad głoszenie wśród ludu, że 12.000 klechów, wyposażonych w prebendy, zatruwa dusze, że głodzą owe dusze i że wskazują im błędną drogę do nieba?“ (Petty: „A treatise on taxes and contributions. London 1667“, str. 57). O stanowisku Adama Smitha względem współczesnego mu kleru protestanckiego sądzić można z tego: Dr. Horne, biskup anglikański z Norwich, w swem piśmie, zatytułowanem „A letter to A. Smith, LL. D. On the life, death and philosophy of his friend David Hume. By one of the people called christians. ąth ed. Oxford 1784“, łaje A. Smitha za to, że ten w swym liście otwartym do p. Strahana „sławił pamięć swego przyjaciela Dawida (t. j. Hume‘a)“, że opowiadał publiczności o tem, jak to Hume „na łożu śmierci zabawiał się Lucjanem i wistem“ i że miał nawet czelność napisać; „Uważałem Hume‘a za życia i po śmierci go uważam za tak bliskiego ideału doskonałego mędrca i cnotliwego człowieka, jak tylko na to zezwala słabość natury ludzkiej“. Biskup woła z oburzeniem: „Czyż to rzecz słuszna, mój panie, przedstawiać nam, jako wzór mądrości i cnoty, charakter i żywot człowieka, dotkniętego nieuleczalną odrazą do wszystkiego, co nosi miano religji, wytężającego swe siły, aby nawet tę nazwę wymazać z ludzkiej pamięci?“ (tamże, str. 8). „Ale nie upadajcie na duchu, miłośnicy prawdy, dni ateizmu są policzone“ (tamże, str. 17). Adam Smith „zdobył się na tak okropną niegodziwość („the atrocious wickedness“), jak propaganda ateizmu (mianowicie w swej „Theory of morał sentiments“)... Znamy się na waszych wybiegach, panie doktorze! Pan dobrze rachuje, ale tym razem bez gospodarza. Chce pan nas przekonać przykładem sławetnego Dawida Hume‘a, że ateizm jest najlepszym kordjałem w chwili przygnębienia i najlepszem lekarstwem na strach śmierci... A więc śmiej się pan jeno z ruin Babilonu i powinszuj pan zatwardziałości w grzechach faraonowi! (tamże, str. 21, 22). Pewien religijnie prawowierny słuchacz A. Smitha w kollegjum pisa! po jego śmierci: „Przyjaźń Smitha dla Hume‘a sprawiła, że nie był chrześcijaninem... We wszystkiem wierzył Hume‘owi na słowo. Gdyby mu Hume powiedział, że księżyc jest zielonym serem, Smith gotówby i w to uwierzyć. Więc wierzył mu również, że niema Boga i cudów... W swych przekonaniach politycznych zakrawał na republikanina“ („The bee“, by James Anderson, 18 volumes. Edinb. 1791-93, vol. III, str. 164, 165). Klecha Th. Chalmers podejrzewał A. Smitha, że ten złośliwie wymyślił kategorję „robotników nieprodukcyjnych specjalnie w zastosowaniu do klechów protestanckich, pomimo ich zbożnej pracy w winnicy Pańskiej.
  66. Prawo rzymskie rozumiało przez „peculium“ tego rodzaju mienie osobiste, które było dopuszczalne nawet u osób niesamodzielnych, zwłaszcza niewolników, pozbawionych praw własności. K.
  67. Por. Karl Marx: „Zur Kritik der politischen Oekonomie“, str. 166 i nast. [wyd. sztutgardzkie, str. 196 i nast.; przekład polski, Paryż r. 1889, str. 91 i nast.].
  68. Przypis do drugiego wydania: „Jednakowoż granica zatrudnienia dla robotników, zarówno przemysłowych jak rolnych, jest ta sama, a mianowicie możność dla przedsiębiorcy wyciągnięcia zysku z wytworu ich pracy... Skoro stopa płacy roboczej podniesie się tak wysoko, że zysk przedsiębiorcy spada poniżej zysku przeciętnego, to przestaje on zatrudniać robotników lub też zatrudnia ich tylko pod warunkiem, aby przystali na obniżenie płacy“ (John Wade „History of the middle and working classes. 3rd ed. London 1835“, str. 241).
  69. „Jeżeli wrócimy do pierwszych naszych badań, gdzieśmy dowiedli.... że kapitał sam jest tylko wytworem pracy ludzkiej.... to wyda się zupełnie niepojęte, iż człowiek mógł dostać się pod panowanie swego własnego wytworu kapitału — i podlegać mu. Ponieważ zaś w rzeczywistości jest to niezaprzeczonym faktem, więc mimowoli ciśnie się na usta zapytanie: jak mógł robotnik, z pana kapitału — jako jego twórca — przedzierzgnąć się w jego niewolnika. Von Thuenen: „Der isolierte Staat“, część II, dział II, Rostock 1863“, str. 5, 6). Zasługą Thuenena jest postawienie tego pytania. Odpowiedz jego jest wręcz dziecinna.
  70. „The Engineering“, 14 czerwca 1874 r.
  71. Porównaj dział czwarty: wytwarzanie wartości dodatkowej względnej.
  72. „Uprzednie nagromadzenie kapitału jest bezwarunkowo konieczne„ aby mogło nastąpić owo wielkie pomnożenie sił wytwórczych pracy“ (Adam Smith: „Wealth of nations“, wstęp do tomu II).
  73. Do tego rzutu oka w przyszłość (słowa te były pisane w roku 1874 dla wydania francuskiego) Engels już w r. 1890 mógł dodać następującą uwagę: „Nowożytne trusty angielskie i amerykańskie dążą właśnie do tego celu, gdyż starają się połączyć w jedno towarzystwo akcyjne przynajmniej wielkie przedsiębiorstwa w danej gałęzi przemysłu i w ten sposób stworzyć faktyczny monopol“. Od tego czasu gospodarka kartelowa rozpowszechniła się w całej Europie, a w Ameryce forma trustów stała się faktycznie formą wielkiego kapitału wogóle. K.
  74. Przypis Engelsa do 3-go wydania: W egzemplarzu „Kapitału“ będącym osobistą własnością Marksa, znajduje się w tem miejscu następująca jego uwaga na marginesie: „Należy uwzględnić później: jeżeli rozszerzenie jest tylko ilościowe, to masy zysków większych i mniejszych kapitałów w tej samej gałęzi produkcji mają się tak do siebie, jak wielkości wyłożonych kapitałów. Jeżeli zaś ilościowe rozszerzenie wpływa także na jakość, to podnosi się zarazem stopa zysku kapitału większego“. K.
  75. Spis ludności w Anglji i Walji wykazuje między innemi, co następuje: wszystkich osób zatrudnionych w rolnictwie, (włączając tu właścicieli, dzierżawców, ogrodników, pastuchów i t. d.) było w roku 1851: 2.011.447, a w roku 1861 — 1.924.110; zmniejszenie — 87.337. W przemyśle bawełnianym: w r. 1851 — 102.714 osób, w r. 1861 — 79.242. W przemyśle jedwabniczym: w r. 1851 — 111.940, w r. 1861 — 101.678. Przy drukowaniu perkali: w r. 1851 — 12.098, w r. 1861 — 12.556, (które to nieznaczne zwiększenie, przy ogromnym wzroście tego zawodu wskazuje na wybitne zmniejszenie stosunkowe liczby robotników zatrudnionych). Kapeluszników: w r. 1851 — 15.957, w r. 1861 — 13.814. Przy wyrobie kapeluszy słomkowych i damskich: w r. 1851 — 20.393, w r. 1861 — 18.176. Słodowników: w r. 1851 — 10.566, w r. 1861 — 10.677. Przy wyrobie świec: w r. 1851 — 4.949, w r. 1861 — 4.686 (to zmniejszenie poczęści należy przypisać rozpowszechnieniu oświetlenia gazowego). Grzebieniarzy: w r. 1851 — 2.038, w r. 1861 — 1.478. Traczy: w r. 1851 — 30.552, w r. 1861 — 31.647 (przyrost nieznaczny wobec rozpowszechnienia pil mechanicznych do rznięcia drzewa). Przy wyrobie igieł: w r. 1851 — 26.940, w r. 1861 — 26.130 (zmniejszenie wskutek konkurencji maszyn). Górników w kopalniach miedzi i cyny: w r. 1851 — 31.360, w r. 1861 — 32.041. Natomiast: w przędzalniach i tkalniach bawełny: w r. 1851 — 371-777, w r. 1861 — 456.646. W kopalniach węgla: w r. 1851 — 183.389, w r. 1861 — 246.613. „Wzrost liczby robotników, poczynając od r. 1851, jest największy w takich dziedzinach, gdzie dotychczas nie zastosowano z powodzeniem maszyn“ („Census of England and Wales for 1862, vol. III, London 1863“, str. 36).
  76. Niektórzy wybitni ekonomiści szkoły klasycznej raczej przeczuwali, aniżeli pojmowali prawo postępującego zmniejszania się wielkości względnej kapitału zmiennego i wpływ tego prawa na położenie klasy robotników najemnych. Największą zasługę położył tu John Barton, choć i on, jak wszyscy inni, miesza kapitał stały z zakładowym, zmienny zaś z obrotowym. Mówi on: „Zapotrzebowanie pracy zależy od wzrostu kapitału obrotowego, a nie zakładowego. Gdyby było prawdą, że stosunek pomiędzy temi dwiema odmianami kapitału jest po wszystkie czasy i we wszelkich okolicznościach ten sam, to zaiste wynikałoby z tego, że liczba robotników zatrudnionych zależy od bogactwa państwa. Ale takie przypuszczenie nie wydaje się prawdopodobne. W miarę, jak przemysł się doskonali i cywilizacja rozszerza, kapitał zakładowy coraz to wzrasta w stosunku do kapitału obrotowego. Suma kapitału zakładowego, wyłożonego na wytworzenie sztuki angielskiego muślinu, jest conajmniej stokrotnie, a zapewne tysiąckrotnie większa, niż kapitał zakładowy, wyłożony na sztukę muślinu indyjskiego. A kapitał obrotowy jest w tym samym stosunku stokrotnie lub tysiąckrotnie mniejszy... Gdyby całkowita suma oszczędności rocznych została dodana do kapitału zakładowego, to nie wywarłoby to żadnego wpływu na zapotrzebowanie pracy“. John Barton: „Observations on the circumstances which influence the condition of the labouring classes of society, London 1817“, str. 16, 17). Ricardo zgadza się naogół z temi wywodami Bartona, lecz komentuje je w sposób następujący: „Niełatwo wyobrazić sobie, aby mogły nastąpić stosunki, przy których wzrostowi kapitału nie towarzyszyłby również wzrost popytu na pracę. Conajwyżej można powiedzieć, że stosunkowo popyt się zmniejszy“ Ricardo: „Principles of political economy, 3rd ed. London 1821“, rozdział 31 (o maszynach), str. 480, przyp. Przekład polski, str 322, 323, przypis). W innem miejscu (początek rozdz. 31) pisze on jednak: „Fundusz, z którego kapitaliści i właściciele ziemscy czerpią swój dochód, może wzrosnąć, a zarazem fundusz, od którego głównie zależy utrzymanie klasy robotniczej, może się zmniejszyć. A skoro tak jest, to wynika stąd, że ta sama przyczyna, która powoduje zwiększenie czystego dochodu kraju, może zarazem spowodować przeludnienie i pogorszyć położenie robotnika“. (Tamże, str. 469, przekł. polski, str. 316). „Suma kapitału, przeznaczonego na utrzymanie pracy, może się zmieniać niezależnie od wszelkich zmian w ogólnej sumie kapitału... Wielkie wahania liczby zatrudnionych robotników i wielkie cierpienia mogą stawać się częstsze, podczas gdy sam kapitał staje się obfitszy“, (Richard Jones: „An introductory lecture on polit. economy. London 1833“, str. 13). „Zapotrzebowanie (pracy) będzie wzrastało... nie w stosunku do nagromadzania ogólnego kapitału... dlatego wszelki wzrost kapitału narodowego, podlegającego reprodukcji, wraz z rozwojem społeczeństwa ma coraz mniejszy wpływ na położenie robotnika“. G. Ramsay: „An essay on the distribution of wealth. Edinburgh, 1836“, str. 90, 91).
  77. W wydaniu francuskiem następuje: „Dopiero w epoce panowania wielkiego przemysłu wytwarzanie nadmiaru ludności staje się regularnym środkiem wytwarzania bogactw. Panowanie wielkiego przemysłu nadaje kapitałowi społecznemu zdolność nagłej ekspansji, prężność zadziwiającą, dzięki temu, że kredyt podnietą szans pomyślnych ściąga ku produkcji nadzwyczajne masy wzrastającego bogactwa społecznego, nowe kapitały, których posiadacze, pragnąc niecierpliwie je zastosować, wciąż wyczekują chwili dogodnej; z drugiej strony dzięki temu, że środki techniczne wielkiego przemysłu pozwalają przekształcać pośpiesznie w środki produkcji olbrzymi nadmiar wytworów i szybko przenosić towary z jednego końca świata na drugi. Jeżeli taniość tych towarów z początku otwiera im nowe rynki i rozszerza dawne, to nadmiar ich może spowodować przepełnienie rynku ogólnego do tego stopnia, że zostają raptownie odrzucone. Zmienne koleje handlu przeplatają się w ten sposób z kolejnemi ruchami kapitału społecznego, który, w biegu nagromadzania, bądź ulega przewrotom pod względem swego składu, bądź wzrasta na już nabytej podstawie technicznej“. Tł.
  78. H. Merivale: „Lectures on colonization and colonies. London 1841 and 1842“, tom I, str. 146.
  79. Malthus: „Principles of political economy“, str. 254, 319, 320. W dziele tem Malthus odkrywa wreszcie, przy pomocy Sismondiego, wspaniałą trójcę produkcji kapitalistycznej: nadprodukcję — przeludnienie — nadspożycie, three very delicate monsters, indeed! (trzy cacane potworki, doprawdy!). Por. F. Engels: „Umrisse zu einer Kritik der Nationaloekonomie“. Str. 107 i nast., w „Deutsch-franzoesische Jahrbuecher“, wydawanych przez Arnolda Ruge i Karola Marksa w Paryżu, w r. 1844. [Por. także „Gesammelte Schriften von Karl Marx und Friedrich Engels, Stuttgart 1902“, tom I, str. 453 i nast.].
  80. Harriet Martineau: „The Manchester strike, 1842, str. 101.
  81. Nawet podczas „głodu bawełnianego“ w r. 1863, spowodowanego brakiem surowca, znajdujemy w broszurze przędzarzy z Blackbourne namiętną skargę na przeciążenie pracą, które dzięki ustawie fabrycznej godziło oczywiście tylko w robotników dorosłych: „Od robotników dorosłych tej fabryki zażądano, aby pracowali po 12—13 godzin dziennie, podczas gdy setki robotników, zmuszonych do bezczynności, chętnie przyjęłyby częściowe bodaj zatrudnienie, byłe tylko utrzymać swe rodziny i uchronić swych towarzyszy od przedwczesnej śmierci z przepracowania.... „Chcielibyśmy zapytać“, czytamy dalej, „czy ten zwyczaj pracy pofajerantowej może się przyczynić do znośnych stosunków pomiędzy majstrami a czeladzią? Ofiary przepracowania równie dotkliwie odczuwają swą krzywdę, jak i skazani na bezczynność przymusową (condemned to forced idleness). W naszym okręgu jest dość roboty, aby wszystkich częściowo zatrudnić, byłe tylko praca była podzielona sprawiedliwie. Żądamy tylko swego prawa, wymagając od majstrów, aby wszyscy pracowali krócej, przynajmniej dopoki trwa obecny stan rzeczy, zamiast tego, aby część pracowała ponad siły, a reszta nie miała roboty i wegetowała dzięki wsparciom dobroczynności publicznej, („Reports of insp. of fact. for 31st october 1863“, str. 8). Autor „Essay on trade and commerce“ zwykłym sobie nieomylnym instynktem burżuazyjnym wyczuwa wpływ przeludnienia względnego na położenie robotników zatrudnionych. „Drugą przyczyną próżniactwa (idleness) w królestwie naszem jest brak dostatecznej liczby rąk do pracy. Ilekroć wskutek niezwykłego zapotrzebowania na towary, masa pracy wzrasta niedostatecznie, robotnicy natychmiast odczuwają swe znaczenie i dają je odczuć majstrom. Rzecz to zdumiewająca, ale te draby są tak zdemoralizowane, że w takich wypadkach grupy robotników zmawiały się, aby cały dzień przepróżnować i przez to nabawić kłopotu swych majstrów („An essay on trade and commerce, London 1770“, str 27, 28). „Draby“ żądały mianowicie podwyżki płac.
  82. „Economist“, 21 stycznia 1860 r.
  83. W ciągu drugiego półrocza 1866 r. wydalono w Londynie 80.000—90.000 robotników. W sprawozdaniu inspekcji fabrycznej za to półrocze czytamy; „Nie wydaje się całkiem słuszne, jakoby popyt zawsze wywoływał podaż właśnie w momencie, gdy staje się potrzebna. Przynajmniej w stosunku do pracy to się nie sprawdziło, gdyż wiele maszyn było w zeszłym roku nieczynnych z powodu braku rąk do pracy. („Reports of insp. of fact. for 31st october 1866 London 1867“, str. 81).
  84. Mowa inauguracyjna przy otwarciu konferencji sanitarnej w Birmingham, 15 czerwca 1875 r., wygłoszona przez J. Chamberlaina, ówczesnego lorda majora miasta [później ministra].
  85. W spisie ludności Anglji i Walji w r. 1861 zarejestrowano „781 miast z 10.960.998 mieszkańców..., podczas gdy w wioskach i w parafjach wiejskich naliczono 9.105.226... W spisie roku 1851 figurowało 580 miast z ludnością mniej więcej równą ludności otaczających je okręgów rolnych. Lecz podczas gdy ludność tych ostatnich w ciągu dziesięciolecia wzrosła tylko o pół miljona, to ludność tych 580 miast powiększyła się o 1.554.067. Przyrost ludności w parafjach wiejskich wyniósł 6, j%, w miastach — 17,3%. Różnica stopy przyrostu wywołana jest przez wychodźtwo ze wsi do miast. Na miasta wypada trzy czwarte całkowitego przyrostu ludności“ („Census etc.“, t. III, str. 11, 12).
  86. „Ubóstwo zdaje się sprzyjać płodności“ (A. Smith: „Wealth of nations“, ks. I, r. 8). Jest to nawet szczególnie mądre zrządzenie boskie, według wykwintnego i pełnego dowcipu Abbé Galiani‘ego: „Bóg czyni, że ludzie, zatrudnieni najpotrzebniejszemi pracami, rodzą się w wielkiej liczbie“. (Galiani: „Della moneta“, tom III, w zbiorze *Custodi‘ego „Scrittori classici italiani di economia politica. Parte moderna. Milano 1801“, str. 78). „Nędza, aż do ostatecznej granicy głodu i zarazy nie hamuje wzrostu ludności, lecz raczej dąży do powiększania go“. (*S. Laing: „National distress. 1844“, str. 69). Laing przytacza dane statystyczne, poczem ciągnie dalej: „Gdyby wszyscy ludzie żyli w dobrobycie, to światby się prędko wyludnił“.
  87. W oryginale przez omyłkę wydrukowano „w odwrotnym“. Omyłka ta jest poprawiona w wydaniu francuskiem. Tłum.
  88. Por. przyp. 135 w dziale trzecim, str. 273. Tłum.
  89. „Z dnia na dzień staje się więc jaśniejsze, że stosunki produkcji, w których porusza się burżuazja, nie posiadają charakteru jednolitego i prostego, lecz charakter dwojaki; że w tych samych stosunkach, w których wytwarzane jest bogactwo, wytwarzana jest również nędza; że w tych samych stosunkach, w których rozwijają się siły wytwórcze, powstaje siła, wytwarzająca ucisk; że stosunki te wytwarzają bogactwo burżuazyjne, czyli bogactwo klasy burżuazyjnej, tylko przez to, że niszczą nieustannie bogactwo pojedynczych członków tej klasy i powołują do życia wciąż wzrastający proletarjat“. (K. Marx: „Misère de la philosophie“, str. 116; przekład polski, Paryż, r. 1886, str. 99).
  90. G. Ortes: „Della economia nazionale libri sei, 1777“. Wyd. Custodi. Parte moderna, t. XXI, str. 6, 9, 22, 25 i t. d. Ortes powiada jeszcze (tamże, str. 32) — „Zamiast układać jałowe systemy uszczęśliwiania ludów, ograniczę się do zbadania przyczyn ich niedoli“.
  91. „A dissertation on the poor laws. By a wellwisher of mankind (the Rev. Mr. Townsend), 1786, republished London 1817“, str. 15. Ten „delikatny“ klecha (z którego dzieła, przytoczonego powyżej, oraz z opisu podróży po Hiszpanji, Malthus przepisał całe stronice) zapożyczył większą część swej nauki od Sir J. Steuarta, którego myśli zresztą wypaczył. Naprzykład, gdy Steuart powiada: „Wtedy, za niewolnictwa, gwałt był sposobem, zapomocą którego uczono ludzi pracować (na tych, co nie pracują)... Ludzie byli wtedy zmuszani do pracy (to jest do bezpłatnej pracy na innych), gdyż byli niewolnikami innych; dziś ludzie są zmuszeni do pracy (t. j. do bezpłatnej pracy na tych, co nie pracują). ponieważ są niewolnikami własnych potrzeb“ — to jednak nie dochodzi on do wniosku (jak to zań czyni tłusty prebendarz), że robotnicy najemni powinni zawsze głodować. Przeciwnie, Steuart chciałby pomnożyć ich potrzeby, aby z rosnącej liczby tych potrzeb uczynić zarazem dla nich bodziec do pracy dla „delikatniejszych“.
  92. Storch: „Cours d‘économie politique, éd. Petersbourg, 1815“, tom III, str. 223.
  93. Sismondi: „Nouveaux principes de l‘économie politique“, tom I, str. 79, 80, 85.
  94. Cherbuliez: „Riche ou pauvre“, str. 146.
  95. Destutt de Tracy: „Traité de la volonté et de ses effets. Paris 1826“, str. 231.
  96. Pisane w marcu r. 1867.
  97. „Tenth Report of the Commissioners of H. M‘s Inland Revenue, London 1866“, str. 38.
  98. Tamże.
  99. Liczby te są wystarczające dla porównania, lecz w znaczeniu absolutnem są fałszywe, gdyż podatnicy „przemilczają“ zapewne jakie 100 miljonów f. szt. dochodu rocznie. W każdym raporcie „commissioners of inland revenue [komisarzy dochodów krajowych] powtarza się skarga na systematyczne podejście zwłaszcza ze strony sfer handlowych i przemysłowych. Czytamy tam między innemi: „Pewne towarzystwo akcyjne podało swe zyski, podlegające opodatkowaniu, na 6.000 f. szt., taksator określił je na 88.000 f. szt. i ostatecznie od tej sumy został opłacony podatek. Inna spółka podała 190.000 f. szt., a zmuszona była przyznać, iż rzeczywista suma zysku wyniosła 250.000 f. szt. (Tamże, str. 42).
  100. „Census etc, tom III, str. 29. Twierdzenie Johna Brighta, że 150 obszarników włada połową całej ziemi angielskiej, a 12 — szkockiej, nie spotkało się z zaprzeczeniem.
  101. „Fourth report etc. of inland revenue, London, 1860“, str. 17.
  102. Mowa o dochodach czystych, zatem po pewnych potrąceniach, przewidzianych w ustawie.
  103. W obecnej chwili, marzec 1867 r., rynek indyjsko-chiński jest znów zupełnie przesycony wyrobami angielskiego przemysłu bawełnianego. W r. 1866 poczęto zniżać płace robotników, zatrudnionych w tym przemyśle o 5%, a w r. 1867 z powodu podobnej akcji wybuchł strajk 20.000 robotników w Preston [„Było to przygrywką do kryzysu, który wybuchł niebawem pisze z tego powodu Engels. — K.].
  104. „Census etc.“, tom III, str. 11.
  105. Gladstone w Izbie Gmin, 13 lutego 1843 r. („Times“, 14 lutego 1843 r. — Hansard, 13 lutego).
  106. „Morning Star“, 17 kwietnia 1863 r.
  107. Porównaj dane urzędowe w Błękitnej Księdze: „Miscellaneous Statistics of the United Kingdom. Part VI, London 1866“, str. 260—273 passim. Zamiast statystyki przytułków sierocych mogłyby również posłużyć za argument deklamacje dzienników ministerjalnych w sprawie wyposażenia dzieci rodziny królewskiej. W deklamacjach tych podrożenie środków utrzymania nie jest nigdy pominięte.
  108. Gladstone w Izbie Gmin, 7 kwietnia 1864 r. — Pewien pisarz angielski charakteryzuje ciągłe, krzyczące sprzeczności mów Gladstone‘a z lat 1863 i 1864 następującą cytatą z Moliere’a:
    Voilá l‘homme en effet. Il va du blanc au noir.
    Il condamne au matin ses sentiments du soir
    Importun à tout autre, à soi même incommode.
    Il change à tout moment d‘esprit, comme de mode.
    [To ci człowiek! Raz mówi „biało“, raz „czarno“, zrana gani to, co chwalił wieczorem. Innym uprzykrzony, a i sobie niemiły, zmienia co chwila poglądy, jak modę]. („The theory of exchanges etc. London 1864, str. 135).
  109. H. Fawcett: „The economic position of the british labourer. London 1865“, str. 67, 82. Rosnąca zależność robotników od sklepikarzy jest następstwem coraz większych wahań i przerw w ich zatrudnieniu.
  110. W wydaniach 1 i 2 znajdował się przypis: „Należy mieć nadzieję, że F. Engels pracę swą o położeniu klasy robotniczej w Anglji zbogaci niebawem opisem stosunków po r. 1844, a może nawet wyda ten opis jako odrębny, drugi tom swego dzieła“. Engels w odpowiedzi na to odnotował na swoim egzemplarzu podręcznym: „To już Marks sam uczynił w 1-ym tomie Kapitału“. Engels usunął ów przypis Marksa ze zredagowanych przez siebie wydań „Kapitału“. K.
  111. Anglja obejmuje zawsze i Walję, Wielka Brytanja — Anglję, Walję i Szkocję, a Zjednoczone Królestwo — te trzy kraje i Irlandję.
  112. Rzuca to charakterystyczne światło na postęp, dokonany od czasów A. Smitha, u ktorego trafia się niekiedy wyraz „workhouse“ (dom roboczy) w sensie „manufactory“ (rękodzielnia). Naprz. na początku rozdziału o podziale pracy mówi on: „Those employed in every different branch of the work can often be collected in the same workhouse“ [robotnicy, zatrudnieni w różnych oddziałach przedsiębiorstwa, częstokroć mogą być w tym samym domu roboczym].
  113. „Public Health. Sixth report etc. for 1863. London 1864“, str. 13.
  114. Tamże, str. 17.
  115. Tamże, str. 13.
  116. Tamże, Appendix, str. 232.
  117. Tamże, str. 232, 233.
  118. Tamże, str. 14, 15.
  119. „Nigdzie prawa osób nie zostały poświęcone prawu własności tak jawnie i tak bezwstydnie, jak w kwestji mieszkań klasy pracującej. Każde wielkie miasto jest miejscem ofiar ludzkich, ołtarzem Molocha chciwości, gdzie rok rocznie zarzynane są tysiączne rzesze“. (S. Laing: „National distress, 1844“, str. 150).
  120. „Public Health, 8th report, London 1866“, str. 14, przypis.
  121. Tamże, str. 69. W sprawie dzieci w tych osadach dr. Hunter powiada: „Niema już między nami nikogo, kto mógłby nam powiedzieć, jak chowane były dzieci w okresie, gdy nie było jeszcze tak gęstych skupień biedoty, i byłby śmiałym prorokiem ten, ktoby przepowiadał, czego się można spodziewać po dzieciach, które w warunkach dotychczas w kraju naszym bezprzykładnych, przesiadując pół nocy z ludźmi różnego wieku, pijanymi, napół nagimi, rozpustnymi i kłótliwymi, kształcą się na członków klas niebezpiecznych“ (tamże, str. 56).
  122. Tamże, str. 62.
  123. „Report of the officer of health of St. Martin‘s in the Fields, 1865“.
  124. „Public Health. 8th report. London 1866, str. 91.
  125. Tamże, str. 88.
  126. Tamże, str. 89.
  127. Tamże, str. 55, 56.
  128. Tamże, str. 149.
  129. Tamże, str. 50.
  130. Spis mieszkań agenta pewnego robotniczego towarzystwa ubezpieczeń:
    Vulcanstreet Nr. 122 1 pokój 16 osób
    Lumleystreet Nr. 13 1 11
    Bowerstreet Nr. 41 1 pokój 11 osób
    Pordandstreet Nr. 12 1 10
    Hardystreet Nr. 17 1 10
    Northstreet Nr. 18 1 16
    Northstreet Nr. 17 1 13
    Wymerstreet Nr. 19 1 8 dorosłych
    Jowettstreet Nr. 56 1 12 osób
    Georgestreet Nr. 150 1 3 rodziny
    Rifle-Court, Marygate Nr. 11 1 11 osób
    Marshallstrtet Nr. 28 1 10
    Marshallstreet Nr. 49 3 pokoje 3 rodziny
    Georgestreet Nr. 128 1 pokój 18 osób
    Georgestreet Nr. 130 1 16
    Edwardstreet Nr. 4 1 17
    Yorkstreet Nr. 34 1 2 rodziny
    Salt Piestreet 2 pokoje 26 osób
    Regent Square 1 suteryna 8
    Acre Street 1 7
    Roberds Court Nr. 33 1 7
    Bach Prattstreet użyte jako warsztat kotlarski 1 7
    Ebenezerstreet Nr. 27 1 suteryna 6

    (Tamże, str. 111).

  131. Tamże, str. 114.
  132. Tamże, str. 50.
  133. „Public Health, 7th report. London 1865,“ str. 18.
  134. Tamże, str. 165.
  135. Tamże, str. 18, przypis. Kurator ubogich w miejscowości Chapelon-le-Frith-Union (Derbyshire) w swem sprawozdaniu, złożonem Generalnemu Registretorowi, pisze: „W Doveholes wydrążono szereg pieczar w dużym pagórku wapiennym. Pieczary te służą, jako mieszkania dla robotników, zajętych przy robotach ziemnych i t. p. przy budowie kolei. Pieczary są ciasne i wilgotne, bez ścieków dla nieczystości i bez ustępów. Brak wszelkiej wentylacji prócz dziury w sklepieniu, służącej zarazem jako komin. Ospa sroży się (wśród tych jaskiniowców) i spowodowała już kilka zgonów (Tamże, przyp. 2.).
  136. Szczegóły, podane w końcu 4-go działu (str. 514 i nast.) dotyczą kopalń węgla. O jeszcze gorszych stosunkach w kopalniach rud metalowych po.równaj sumienne sprawozdanie Royal Commission [Komisji królewskiej] z r. 1864.
  137. Tamże, str. 180, 182.
  138. T. j. wypłacania robotnikom części płacy w naturze, zamiast pieniędzmi. Tłum.
  139. Tamże, str. 515, 517.
  140. Tamże, str. 16.
  141. „Głód powszechny wśród londyńskiej biedoty! („Wholesale starvation of the London poor!)... W ostatnich dniach na murach Londynu zjawiły się duże plakaty, na których czytano następujące niezwykle ogłoszenie: „Tłuste woły, głodni ludzie! Tłuste woły porzuciły swe kryształowe pałace, aby tuczyć bogaczy w ich przepysznych pokojach, podczas gdy głodni ludzie gnają i umierają w swych nędznych norach.“ Plakaty z tym złowrogim napisem są wciąż odnawiane. Ledwo część ich zostanie zdarta lub zaklejona, wnet zjawiają się inne na tem samem miejscu, albo na miejscu równie widocznem przypomina to te stowarzyszenia rewolucyjne, które w swoim czasie przygotowały lud francuski do wypadków z roku 1789... W chwili, gdy robotnicy angielscy ze swemi żonami i dziećmi umierają z zimna i z głodu, pieniądze angielskie, będące wytworem pracy angielskiej, miljonami lokowane są w rosyjskich, hiszpańskich, włoskich i innych cudzoziemskich przedsiębiorstwach“ („Reynolds Newspaper“, 20 stycznia 1867 r.).
  142. Ducpétiaux: „Budgets économiques des classes ouvrières en Belgique. Bruxelles 1853“, sir. 151, 154, 155.
  143. James E. Th. Rogers, profesor ekonomji pol. w oksfordzkim uniwersytecie: „A history of agriculture and prices in England, Oxford, 1866“, tom I, str. 690. Dzieło to, starannie opracowane, w dotychczas wydanych dwóch tomach obejmuje dopiero okres 1259 — 1400. Drugi tom zawiera jedynie materjał statystyczny. Jest to pierwsza autentyczna historja cen, którą posiadamy dla owego okresu.
  144. „Reasons for the late increase of the poorrates; or a comparative view of the price of labour and provisions, London, 1777 Str. 5, 11.
  145. Dr. Richard Price: „Observations on reversionary payments, 6 ed. by W. Morgan. London, 1805“, tom II, str. 158, 159. Price czyni jeszcze uwagę na str. 159: „Nominalna cena dnia roboczego jest obecnie ze cztery lub conajwyżej 5 razy wyższa, niż w r. 1514. Lecz cena zboża przewyższa ówczesną 7 razy, a mięsa i ubrania — jakie 15 razy. Zatem cena pracy tak dalece pozostała wtyle za wzrostem wydatków na niezbędne środki utrzymania, że teraz w stosunku do tych wydatków bodaj nie stanowi ona nawet połowy tego, co wynosiła podówczas“.
  146. Barton: „Observations on the circumstances which influence the condition of the labouring classes of Society. London 1817“, str. 26. Co się tyczy końca wieku 18-go, por.: Eden, „The State of the Poor“.
  147. Parry: „The question of the necessity of the existing corn laws considered. London 1816“, str. 86.
  148. Tamże, str. 213.
  149. „Narzędzie mówiące” — czyli niewolnik u Rzymian, w odróżnieniu od „instrumentum semivocale“ („narzędzia półniemego” — t. j. bydlęcia), oraz „instrumentum mutum“ („narzędzia niemego“). Tłum.
  150. S. Laing: „National distress, 1844“, str. 62.
  151. „England and America. London 1833“. Tom I, str. 47.
  152. „London Economist“, 29 marca 1845 r., str. 290.
  153. Odrębny kierunek w kościele anglikańskim. K.
  154. Arystokracja ziemska, oczywiście drogą parlamentarną, sama udzieliła sobie na ten cel funduszów z państwowej kasy na bardzo niski procent, który dzierżawcy musieli w dwójnasób zwracać.
  155. Zmniejszenie liczby średnich dzierżawców jest zwłaszcza widoczne z takich rubryk spisu ludności, jak: „Syn, wnuk, brat, siostrzeniec, córka, wnuczka, siostra, siostrzenica dzierżawcy“ — słowem, zatrudnieni przez dzierżawcę członkowie jego własnej rodziny. W rubrykach tych w r. 1851 figurowało 2:6.851 osób, w r. 1861 tylko 176.151. Dodatek do wydania francuskiego: W ciągu dwudziestolecia 1851 — 1871 liczba dzierżaw poniżej 20 akrów zmniejszyła się w Anglji o przeszło 900; liczba dzierżaw od 50 do 75 akrów zmalała z 8.253 do 6.370; podobnie stały sprawy w innych kategorjach dzierżaw poniżej 100 akrów. Natomiast w ciągu tych samych lat 20 liczba wielkich dzierżaw wzrosła; liczba dzierżaw od 300 do 500 akrów wzrosła z 7.771 do 8.410, dzierżaw powyżej 500 akrów — z 2.755 do 3.914, dzierżaw powyżej 1000 akrów — z 492 do 582.
  156. Liczba pasterzy owiec wzrosła z 12.517 do 25.559.
  157. „Census i t. d.“, tom III, str. 36.
  158. Rogers: „A history of agriculture and prices in England. Oxford 1866“, t. I, str. 693, „The peasant has again become a serf“, tamże, str. 10. Pan Rogers należy do szkoły liberalnej, jest osobistym przyjacielem Cobden a i Bright‘a, a więc nie jest to laudator temporis acti [chwalca czasów minionych].
  159. Public Health. Seventh report. London 186$, str. 242. To też nie jest to czemś niezwyklem, że albo gospodarz domu podwyższa komorne robotnikowi, zaledwie posłyszy, że ten więcej zarabia, albo dzierżawca obcina płacę; robotnika, gdyż „żona jego znalazła robotę (tamże).
  160. Tamże, str. 135.
  161. Tamże, str. 134.
  162. „Report of the Commissioners... relating to transportation and penal servitude. London 1863.“, str. 42, 50.
  163. Tamże, str. 77, Memorandum by the Lord Chief Justice.
  164. Tamże, tom II, Evidence.
  165. Tamże, t. I, Appendix, str. 280.
  166. Tamże, str. 274, 275.
  167. „Public Health. Sixth report. 1863“. str. 238, 249, 261, 262.
  168. Tamże, str. 262.
  169. Tamże, str. 17. Angielski robotnik rolny spożywa 4 razy mniej mleka i 2 razy mniej chleba, niż robotnik irlandzki. Już na początku 19-go stulecia A. Young w swej „Tour through Ireland" zauważył lepszy stan odżywiania robotników irlandzkich. Przyczyna leży poprostu w tern, że biedny dzierżawca irlandzki jest nierównie bardziej ludzki od bogatego dzierżawcy angielskiego. Co do Walji, to twierdzenie, przytoczone w tekście, nie obejmuje jej południowo-zachodniej części: „Wszyscy tamtejsi lekarze zgadzają się, że wzrost śmiertelności na gruźlicę, skrofuły i t. d. wzmaga się w miarę pogarszania stanu fizycznego ludności, a pogorszenie to wszyscy przypisują ubóstwu. Koszt dziennego utrzymania robotnika rolnego oszacowano tam mniej więcej na 5 pensów, a w wielu miejscowościach podobno dzierżawca (sam biedak) płaci jeszcze mniej. ...Odrobina solonej słoniny lub mięsa ...tak wysuszonego, że jest twarde jak mahoń i że nie zasługuje na ciężką pracę strawienia go, ...służy za okrasę dużego garnka zupy z mąki i czosnku lub kaszy owsianej — oto codzienny obiad robotnika rolnego". Postęp przemysłu miał to następstwo dla niego, że w tym surowym i wilgotnym klimacie „dobre samodziałowe sukno zostało wyparte przez tanie bawełniane tkaniny", a mocniejsze napoje przez tak zwaną herbatę! „Po wielogodzinnym pobycie na slocie i wietrze rolnik wraca do swej chaty, aby zasiąść przy ogniu z torfu lub brykietów z gliny i miału węglowego, buchającym całemi kłębami kwasu węglowego i siarkowodoru. Ściany tej chaty są Z gliny i z kamieni, za podłogę służy gola ziemia, taka jaka tam była przed budową chaty, a za dach służy postrzępiona i luźna strzecha słomiana. Każda szpara jest tam zatkana z obawy zimna; w takim to piekielnym zaduchu, na grząskiej ziemi, susząc na własnem ciele swe jedyne ubranie, — robotnik wieczerza i śpi z żoną i z dziećmi. Akuszerki, zmuszone do spędzania części nocy w takiej chałupie, opowiadały, jak grzęzły nogami w błocie i jak nieraz zmuszone były — lekka praca! — świdrować otwór w ścianie, aby zapewnić sobie własne źródełko świeżego powietrza. Liczni świadkowie różnego stanu stwierdzają, że niedostatecznie odżywiany (underfed) wieśniak co noc musi znosić takie i jeszcze gorsze dla zdrowia warunki, i doprawdy nie brak dowodów, że wynikiem tego jest ludność wątła i skrofuliczna... Komunikaty urzędników parafjalnych z Caermarthenshire i Cardiganshire malują nam uderzająco podobny stan rzeczy. Dołącza się do tego „gorsza jeszcze plaga: rozszerzanie się idjotyzmu“. Wspomnieć jeszcze należy o warunkach klimatycznych. „Gwałtowne wichry południowo-zachodnie nawiedzają kraj ten przez 8—9 miesięcy w roku, przynosząc ze sobą ulewy, które dają się głównie we znaki zachodnim zboczom wzgórz. Drzewa są tu rzadkie, prócz miejsc zasłoniętych, a jeżeli w szczerem polu, to powykrzywiane przez wiatr. Chaty kryją się pod występami górskiemi, lub w wąwozach i kamieniołomach. Tylko najdrobniejsze owce i miejscowe bydło rogate może wyżyć na pastwiskach... Młodzież wędruje do wschodnich okręgów górniczych Glamorgan i Monmouth... Caermarthenshire jest kolebką górników i ich przytułkiem na starość... Zaludnienie zaledwie utrzymuje się na stałym poziomie“. Naprzykład w Cardiganshire liczono:
    r. 1851 r. 1861
    płci męskiej 45.155 44.446
    płci żeńskiej 52,459 52.955
    97.614 97.401
  170. Ustawa ta została nieco poprawiona w r. 1865. Doświadczenie niebawem pouczy, że taka fuszerka nic nie pomaga.
  171. Dla zrozumienia dalszego tekstu: close villages (zamkniętemi wioskami) nazywają się te, które znajdują się na gruntach jednego lub paru wielkich obszarników; natomiast open villages (otwartemi wioskami) — te, których grunty należą do wielu drobnych właścicieli. W tych ostatnich spekulanci budowlani mogą stawiać domy i domki dla robotników.
  172. Taka „wioska na pokaz“ wygląda dość ładnie, ale jest tak samo nierzeczywista, jak słynne wioski potemkinowskie, które Katarzyna Druga oglądała w swej podróży na Krym. W ostatnich czasach poczęto rugować 1 pastuchów z „wiosek na pokaz“. Naprzykład pod Market Harborough istnieje owczarnia, obejmująca około 500 akrów, gdzie potrzebna jest praca jednego tylko człowieka. Dla zaoszczędzenia sobie długich marszów po tych rozległych równinach, po bujnych łąkach Leicesteru i Northamptonu, pastuch dotychczas mieszkał zwykle w domku przy owczarni. Teraz dają mu trzynastego szylinga, na mieszkanie, którego musi sobie szukać w odległej wiosce otwartej.
  173. „Domy robotników (w wioskach otwartych, które oczywiście są stale przeludnione) są ustawione rzędami, w ten sposób, że tylna ściana każdego domu przylega bezpośrednio do granicy parceli, którą spekulant budowlany nazywa swoją. To też światło i powietrze mają dostęp tylko z frontu" (Dr. Hunter^ report in „Public Health. 7th report 1864, London 1865“, str. 135). Bardzo często wioskowy karczmarz lub sklepikarz jest zarazem przedsiębiorcą domów mieszkalnych. Wtedy robotnik ma w nim drugiego pana obok dzierżawcy. Musi być również jego klijentem. „Przy płacy 10 szylingów tygodniowo, zmniejszonej o komom': roczne, wynoszące 4 f. szt. ...robotnik rolny jest zobowiązany kupować u sklepikarza po cenie, jaką ten mu naznacza, określone ilości herbaty, cukru, mąki, mydlą, świec, piwa i t. d.“ (tamże, str. 132). Te wioski otwarte są istnemi „kolonjami karnemi" angielskiego proletarjatu rolnego. Wiele z tych chat to poprostu domy noclegowe, przez które przewijają się wszelkie włóczęgi i męty społeczne okolicy. Wieśniak i jego rodzina, którzy w zdumiewający zaiste sposób zachowywali tężyznę i czystość charakteru w najohydniejszych często warunkach, tu jednak staczają się na dno upadku. Śród wytwornych Shylocków jest oczywiście rzeczą modną po faryzeuszowski wzruszać ramionami, gdy mowa o drobnych spekulantach budowlanych, o drobnych właścicielach i miejscowościach „otwartych". Wiedzą oni jednak dobrze, że ich własne „wioski zamknięte" i „wioski na pokaz" są kolebkami „wiosek otwartych", które bez tamtych nie mogłyby istnieć. „Gdyby nie było miejscowości otwartych, należących do drobnych właścicieli... to ogromna większość robotników rolnych musiałaby spać pod drzewami posiadłości, w których pracuje" (tamże, str. 135). System wiosek „otwartych" i „zamkniętych" panuje we wszystkich hrabstwach Anglji środkowej i w całej Anglji wschodniej.
  174. „Właściciel domu (dzierżawca lub też obszarnik) bogaci się bezpośrednio lub też pośrednio pracą człowieka, któremu płaci 10 szylingów tygodniowo, a później jeszcze strąca temu biedakowi 4 do 5 funtów szt. rocznego komornego za domki, których wartość na wolnym rynku nie przekracza 20 f. szt., ale których cena jest sztucznie utrzymywana przez władzę właściciela, mogącego powiedzieć: „Bierz mój dom, albo wynoś się i szukaj sobie innego schronienia, lecz bez świadectwa pracy ode mnie...“ Jeżeli kto spodziewa się lepszych warunków przy budowie kolei albo w kamieniołomie, to znów ta sama władza oświadcza mu: „Pracuj dla mnie za tę niską płacę, albo wynoś się od dziś za tydzień. Zabieraj swoją Świnię, jeżeli ją masz, i zobacz, co dostaniesz za kartofle, które rosną w twoim ogrodzie!“ Jeżeli zaś jego interes wymaga zastosowania innych środków, to właściciel (względnie dzierżawca) woli czasem podwyższyć komorne, jako karę za dezercję z jego służby“ (Dr. Hunter, tamże, str. 132).
  175. „Młodożeńcy nie są budującym widokiem dla dorosłych sióstr i braci w tej samej sypialni, a choć nie możemy przytaczać przykładów, to jednak mamy dostateczne dane do twierdzenia, że udziałem kobiet, które dopuściły się kazirodztwa, są wszelkie cierpienia a nieraz i śmierć“. (Dr. Hunter, tamże, str. 137). Pewien wiejski urzędnik policyjny, który przez wiele lat w charakterze wywiadowcy obracał się w najgorszych dzielnicach Londynu, tak się wyraża o dziewczynach swej wioski: „Ich cyniczna niemoralność już w najmłodszym wieku, ich bezczelność i bezwstyd przewyższają wszystko, cokolwiek widziałem w najgorszych dzielnicach Londynu podczas długich lat swej służby W policji..... Żyją jak świnie, dorośli chłopcy i dziewczyny, ojcowie i matki, wszystko to śpi razem w tej samej komorze“ (Children‘s Employment Commission, 6th report. London 1867“. Appendix, str. 77, n. 155).
  176. „Public Health. 7th report. London 1865“, str. 9—14 passim.
  177. „Proboszcz i dziedzic sprzysięgli się chyba, aby ich zamorzyć głodem“.
  178. „Zbożna praca „hinda“ [parobka] nadaje godność nawet jego stanowi. Nie jest on niewolnikiem, lecz żołnierzem pokoju i zasługuje na to, aby otrzymać od właściciela ziemskiego mieszkanie, stosowne dla żonatego człowieka, gdyż właściciel ten, tak samo domaga się odeń pracy przymusowej, jak kraj od żołnierza. Za pracę swą nie otrzymuje on zapłaty według cen rynkowych podobnie jak me otrzymuje jej żołnierz. Jak żołnierz wreszcie, zostaje powołany zamłodu gdy w swej nieświadomości zna tylko swój własny zawód i swą najbliższą okolicę. Wczesny ożenek i różne ustawy o miejscu osiedlenia działają nań podobnie, jak pobór i rygor wojskowy na żołnierza“ (Dr. Hunter w „Public Health, 7th report, 1864, London, 1865“, str. 132). Niekiedy obszarnik o wyjątkowo miękkiem sercu, roztkliwia się nad pustką, którą sam stworzył. „Przygnębiająca to rzecz“ — rzekł hr. Leicester, gdy mu winszowano zakończenia budowy Hookham — „żyć samotnie na swej ziemi; oglądani się dokoła i nie widzę innych domów prócz mego własnego. Jestem jak ów olbrzym z wieży olbrzymów, pożarłem wszystkich swoich sąsiadów“.
  179. Podobny ruch widzimy w ostatnich dziesięcioleciach we Francji, w miarę jak i tam kapitalistyczna produkcja wdziera się do rolnictwa i wypędza do miast „zbyteczną“ ludność rolniczą. Również i tam pogorszenie mieszkaniowych i innych stosunków jest źródłem istnienia „zbytecznych“. O szczególnym „proletariat foncier“ [proletarjacie gruntowym], wyhodowanym przez system parcelowy, patrz cytowane już dzieło Colins: „D'économie politique“ i K. Marx: „Der Achtzehnte Brumaire des Louis Bonaparte“, New York 1852“ str. 56 i nast. W r. 1846 ludność miejska Francji wynosiła 24,42%, wiejska — 75,58%! W r. 1861: miejska — 28,86% i wiejska — 71,14%. W latach ostatnich procentowe zmniejszanie się ludności wiejskiej posuwa się jeszcze szybciej. Już w r. 1846 Piotr Dupont śpiewał w swym poemacie „Ouvriers“:
    „Mal vêtus, logés dans des trous,
    Sous les combles, dans les décombres
    Nous vivons avec les hiboux,
    Et les larrons, amis des ombres“.
    [„Nędznie odziani, gnieździmy się w norach, na poddaszach, w ruinach. Mieszkamy tam z sowami i z opryszkami, przyjaciółmi ciemności“].
  180. Szóste i ostatnie sprawozdanie „Children‘s Employement Commission, ogłoszone w końcu marca 1867 r., dotyczy tylko systemu „band“ w rolnictwie.
  181. A zatem około 2/5 hektara, względnie około 3/4 morgi polskiej. Tłum.
  182. „Children‘s Employement Commission 6th report“. Evidence, str. 37, n. 173.
  183. Jednakowoż niektórzy „gangmasterowie" dorobili się dzierżaw 100-akrowych, lub posiadania całych szeregów domów.
  184. „Połowa dziewcząt w Ludford stoczyła się na złą drogę dzięki bandom“ (Tamże, str. 6, n. 32, Appendix).
  185. „System ten rozszerzył się bardzo w ostatnich latach. W niektórych miejscowościach wszedł on dopiero niedawno w życie, a w innych, gdzie istnieje oddawna, coraz więcej i coraz młodszych dzieci zostaje zatrudnionych w bandach“ (Tamże, str. 79, n. 174)...
  186. „Drobni dzierżawcy nie stosują pracy band“. „Bandy pracują mni na lichych gruntach, lecz na dobrych, przynoszących dochód 2 do 2½ funtów szt. z akra ziemi“ (Tamże, str. 17 i 14).
  187. Jednemu z tych panów tak zasmakowała jego renta, ze z oburzeniem oświadczył komisji śledczej, iż cały krzyk powstał tylko z powodu nazwy. Gdyby zamiast „bandy“ ochrzczono ten system mianem „Zarobkowego społdzielczo-przemysłowo-rolniczego stowarzyszenia młodzieży to wszystko byłoby all right [w porządku].
  188. „Praca band wypada taniej od innej, 1 dlatego jest stosowana“ — powiada pewien były gangmaster (tamże, str. 17, n. 14). „System band jest stanowczo najtańszy dla dzierżawcy i równie stanowczo najszkodliwszy dla dzieci“ — „twierdzi pewien dzierżawca“ (tamże, str. 16, n. 3).
  189. „Nie ulega wątpliwości, że wiele z tej roboty, którą dziś wykonywają dzieci w bandach, było niegdyś odrabiane przez dorosłych mężczyzn i kobiety. Gdzie kobiety i dzieci wprzęgane są do pracy, tam więcej mężczyzn jest bez pracy“ (tamże, str. 43, n. 202). Gdzieindziej natomiast czytamy: „Sprawa pracy w wielu okręgach rolnych, zwłaszcza zbożowych, staje się tak poważna na skutek wychodztwa, ułatwionego przez koleje żelazne, skracające odległość do wielkich miast, że ja (to „ja“ należy do rządcy pewnego wielkiego pana) uważam pracę dziecięcą za zgoła konieczną“ (tamże, str. 80, n. 180). Sprawa pracy w angielskich okręgach rolnych, w odróżnieniu od całej reszty cywilizowanego świata, oznacza mianowicie sprawę obszarników i dzierżawców, polegającą na tem: jak wobec wciąż wzrastającego wychodztwa wieśniaków, uwiecznić na wsi dostateczne „względne przeludnienie“, a przez to i „minimum płacy“ robotnika rolnego?
  190. Poprzednio cytowany przeze mnie „Public Health Report“, gdzie w związku z zagadnieniem śmiertelności dzieci poruszona jest sprawa „Systemu band“, pozostał nieznany prasie, a więc i publiczności angielskiej. Natomiast ostatnie sprawozdanie „Children‘s Employcment Commission“ dostarczyło pożądanego żeru prasie, goniącej za sensacją. Podczas gdy prasa liberalna zapytywała, w jakiż to sposób mogą hodować taki system pod swem okiem i na swych dobrach szlachetni panowie, wykwintne damy i dostojni prałaci, od których roi się Lincolnshirc, osobistości, które aż do antypodów ślą swe misje w celu „umoralniania dzikich ludów Oceanjil“, — to prasa wykwintniejsza oddawała się jedynie rozważaniom nad okropnem zepsuciem wieśniaków, zdolnych zaprze-dawać swe dzieci w taką niewolę! A przecież w tak haniebnych warunkach, w jakie to „delikatniejsze towarzystwo“ wepchnęło wieśniaka, dziwićby mu się nic można, gdyby pożerał swe własne dzieci. Raczej podziwiać należy prawość charakteru, którą wieśniak po większej części zachował. Sprawozdawcy urzędowi stwierdzają, że nawet w okręgach, gdzie system band stosowany jest powszechnie, rodzice mają doń obrzydzenie. „W zebranych przez nas zeznaniach posiadamy liczne dowody, że wielu rodziców z wdzięcznością przyjęłoby ustawę, broniącą ich przed kuszeniem i przed naciskiem, któremu dziś często podlegają. To urzędnik parafjalny, to znów przedsiębiorca, grożący im wydaleniem. Każe im posyłać dzieci na robotę zamiast do szkoły. Cały ten stracony czas i zmarnowane siły, wszystkie cierpienia, na które trud nadmierny i niepotrzebny wystawia wieśniaka i jego rodzinę, każdy wypadek, w którym rodzice przypisują moralną zgubę swego dziecka przeludnieniu mieszkań lub rozkładowemu wpływowi „band“ — wszystko to wywołuje w sercach pracujących ubogich uczucia, które łatwo pojąć i których nie trzeba szczegółowo wymieniać. Mają om świadomość tego, iż wiele cierpień cielesnych i duchowych zawdzięczają okolicznościom, za które nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, na które w żadnym razie nie daliby swej zgody, gdyby to od nich zależało, i z któremi walczyć nie mają siły“ (tamże, str. XX, n. 82, str. XXIII, n. 96).
  191. Ludność Irlandji wynosiła:
    w r. 1801 — 5,319,867 osób
    1811 — 6,084,996
    1821 — 6,869,544
    1831 — 7,828,347
    1841 — 8,222,664
  192. W oryginale błędnie 5.993. Tł.
  193. W oryginale błędnie 138.316. Tł.
  194. Zestawienie to dałoby jeszcze bardziej ujemny wynik, gdybyśmy byli. głębiej sięgnęli wstecz. Tak więc owiec w r. 1865 było 3.688.742, ale w r. 1856 — 3.694.294; świń w r. 1865 — 1.299.893, ale w r. 1858 — 1.409.883.
  195. W oryginale błędnie 72.358. Tłu.
  196. W oryginale błędnie 116.626. Tł.
  197. W oryginale błędnie 146.608. Tł.
  198. W oryginale błędnie 28.819. Tł.
  199. Liczby, podane w tekście są zaczerpnięte z materjałów „Agricultural Statistics. Ireland. General Abstracts, Dublin“, rocznik z lat 1860 i nast., oraz z „Agricultural Statistic. Ireland. Tables showing the estimated average produce etc. Dublin 1866“. Wiadomo, że jest to statystyka urzędowa, corocznie przedkładana parlamentowi.
    Przypis do 2-go wydania. Statystyka urzędowa za rok 1872 wykazuje zmniejszenie — w porównaniu z r. 1871 — powierzchni uprawnej o 134,915 akrów. Uprawa warzyw (rzepy, buraków i t. d.) wykazuje przyrost. Zmniejszenie obszaru uprawy wykazują: pszenica — o 16.000 akrów owies — 14,000 akrów, jęczmień i żyto — 4,000 akrów, kartofle — 66,632 akry, len — 34, 667 akrów i wreszcie łąki wraz z koniczyną, wyką i rzepakiem — 30, 000 akrów. Powierzchnia uprawy pszenicy w ciągu ostatniego pięciolecia wykazuje następującą skalę zmniejszenia: w r. 1868 — 285,000 akrów, w r. 1869 — 280.000 akrów, w r. 1870 — 259,000 akrów, w r. 1871 244,000 akrów, w r. 1872 — 228,000 akrów. W r. 1872 znajdujemy przyrost w okrągłych liczbach: koni — 2,600, bydła rogatego — 80,000, owiec — 68,609 oraz zmniejszenie liczby świń o 236.000.
  200. Zapewne 14,389, gdyż inaczej różnica nie mogłaby wynosić 316. Tł.
  201. 201,0 201,1 201,2 14-stofuntowych „kamieni“.
  202. „Tenth report of the commissioners of inland revenue. London, 1866“.
  203. Całkowity dochód roczny w kategorji D w tej tablicy jest nieco niższy, niż w poprzedniej, a to z powodu pewnych potrąceń, przewidzianych przez ustawę podatkową.
  204. Jeżeli zmniejsza się nawet stosunkowo plon z akra ziemi, to nie należy zapominać, że Anglja przez półtora wieku pośrednio wywoziła glebę Irlandji, nie dając jej rolnikom nawet środków na odnawianie zużytych składników gleby.
  205. Ponieważ Irlandja uchodzi za ziemię obiecaną „prawa zaludnienia“, więc Th. Salder, jeszcze przed ogłoszeniem swego dzieła o zaludnieniu, ogłosił słynną książkę: „Ireland, its evils and their remedies, znd ed. London 1829“, gdzie porównywa szczegółowo dane statystyczne, dotyczące różnych prowincyj, a w obrębie każdej prowincji poszczególnych hrabstw, i dochodzi do wniosku, że panująca tam nędza pozostaje nie w prostym, jak chce Malthus, lecz w odwrotnym stosunku do liczby ludności.
  206. W okresie lat 1851—1874 ogólna liczba wychodźców wyniosła 2.325.922 osób.
  207. Według tablicy, zawartej w książce Murphy‘ego: „Ireland industrial, political and social, 1870“, dzierżawy do 100 akrów stanowią 94,6% wszystkich dzierżaw, a powyżej 100 akrów — 5,4%.
  208. „Reports from the law inspectors on the wages of agricultural labourers in Dublin, 1870“ — Por. także „Agricultural labourers (Ireland) return etc. dated 8th March 1861“, London 1862.
  209. Tamże, str. 29, I
  210. Tamże, str. 12.
  211. Tamże, str. 12.
  212. Tamże, str. 25.
  213. Tamże, str. 27.
  214. Tamże, str. 26.
  215. Tamże, str. 1.
  216. Tamże, str. 32.
  217. Tamże, str. 25.
  218. Tamże, str. 30.
  219. Tamże, str. 21, 13.
  220. „Reports of ins. of fact. for 31st. oct. 1866“, str. 96.
  221. W wydaniu francuskiem znajdujemy następujący przypis: „Such is Irish life and such are Irish wages“. Inspektor Baker dodaje do cytowanego ustępu następującą uwagę: „Jakżeż nie porównać tego wykwalifikowanego rzemieślnika o chorowitym wyglądzie z rumianymi i muskularnymi pudlingarzami ’ z południowego Staffordshire, których płaca tygodniowa dorównywa, a nieraz przewyższa dochód niejednego „gentlemana“ i uczonego, lecz którzy pozostają na poziomie żebraka pod względem inteligencji i obyczajów“ („Reports of insp. of fact. for 31st. october 1867“, str. 96, 97). Tłum.
  222. „Wie menschlich von solch‘ grossem Herrn!“ — cytata z „Fausta“ nieco zmieniona. W „Fauście“ Mefistofeles mówi o Panu Bogu:
    „Es ist gar huebsch von einem grossen Herrn
    So menschlich mit dem Teufel selbst zu sprechen“.
    („Jakżeż to ładnie, że tak wielki pan
    Po ludzku z djabłem samym gada“).
    Tłum.
    (Przypis własny Wikiźródeł Jest to fragment prologu w niebie z pierwszej części.)
  223. Suma ta obejmuje również „torfowiska i nieużytki“.
  224. W trzeciej księdze niniejszego dzieła, w dziale o własności ziemskiej, wykażę szczegółowiej, jak oddzielni właściciele ziemscy oraz ustawodawstwo angielskie planowo wyzyskali klęskę głodową i jej następstwa, aby przemocą przeprowadzić przewrót w rolnictwie i przerzedzić ludność Irlandji aż do normy, odpowiadającej interesom obszarników. Tam też powrócę do położenia drobnych dzierżawców i robotników rolnych. Tu tylko jedna cytata. Nassau W. Senior powiada między innemi w swem pośmiertnem dziele: „Journals, conversations and essays relating to Ireland, 2 volumes, London 1868“, tom II, str. 282: „Bardzo słusznie zauważył dr. G., że nasza ustawa o ubogich jest potężnym orężem, aby zapewnić zwycięstwo obszarnikom. Innym orężem jest wychodztwo. Żaden przyjaciel Irlandji nie może jej życzyć, aby wojna (pomiędzy obszarnikami a drobnymi dzierżawcami celtyckimi) przedłużała się, — i tem mniej, aby się skończyła zwycięstwem dzierżawców.... Im prędzej (wojna ta) przeminie, im prędzej Irlandja stanic się krajem pastwisk (grazing country) o stosunkowo nicznacznem zaludnieniu potrzebnem dla kraju pastwisk, tem lepiej dla wszystkich klas ludności“. Angielskie ustawy zbożowe z r. 1815 zapewniały Irlandji monopol na wolny wwóz zboża do W. Brytanji, a tern samem sztucznie podtrzymywały uprawę zboża. Odwołanie ustaw zbożowych w r. 1846 położyło nagle koniec temu monopolowi. Pomijając inne okoliczności, już sam ten wypadek był potężnym bodźcem zamiany irlandzkich pól w pastwiska, centralizacji dzierżaw i wypędzenia małorolnych chłopów. W latach 1815—1846 wysławiano urodzajność ziemi irlandzkiej i głośno oświadczano, że rzekomo sama przyroda przeznaczyła ją pod uprawę pszenicy, a potem angielscy agronomowie, ekonomiści, politycy odkryli raptem, że ta ziemia zdatna jest tylko pod uprawę paszy! Pan Leon de Lavergne pospieszył powtórzyć to po tamtej stronic Kanału. Trzeba być tak „poważnym" mężem, jak pan Lavergne, żeby dać się brać na tak dziecinne kawały.
  225. Niepodległościowiec i separatysta irlandzki, wróg Anglji. Tłum.
  226. Przypis własny Wikiźródeł Acerba fata... (łac.) — fragment epody siódmej.
  227. Goethe, rozgniewany tego rodzaju bzdurstwami, ośmiesza ie w następującej „lekcji katechizmu“:
    „Nauczyciel: „Pomyśl, dziecię, od kogo masz ten cały dostatek. Sam go. przecież me stworzyłeś“.
    Uczeń: „Och, mam to wszystko od tatusia“.
    Nauczyciel: „A skąd, ma go tatuś?“ Uczeń: „Od dziadka“.
    Nauczyciel: „Ależ nie! A skądżeż dziadek to dostał?“ Uczeń: „Dziadek sam wziął sobie“.
  228. We Włoszech, gdzie produkcja kapitalistyczna najwcześniej się rozwinęła, najwcześniej również rozkłada się pańszczyzna. Chłop pańszczyźniany został tam wyzwolony, zanim zdołał sobie zabezpieczyć jakiekolwiek prawo przedawnienia w stosunku do ziemi. To też jego wyzwolenie przemieniło go odrazu w proletarjusza, wolnego jak ptak niebieski, i zresztą zaraz znajdującego nowych panów w licznych miastach, przeważnie pochodzących jeszcze z czasów rzymskich. Gdy ku końcowi wieku 15-ego przewrót na rynku światowym unicestwił przewagę handlową Włoch Północnych, nastąpił ruch powrotny. Robotnicy miejscy odpłynęli masowo na wieś i tam podnieśli na nigdy przedtem nieosiągany poziom rolnictwo, prowadzone w małych zagrodach na wzór ogrodnictwa.
  229. „Drobni gospodarze wiejscy, którzy własnoręcznie uprawiali swe pola i cieszyli się skromnym dostatkiem.... stanowili podówczas o wiele znaczniejszą część narodu, niż za dni naszych.... Niemniej niż 160.000 gospodarzy, którzy wraz z rodzinami musieli stanowić więcej niż siódmą część ludności ówczesnej Anglji, żyło na swych freehold (freehold oznacza zupełnie wolną własność) zagrodach. Przeciętny dochód takiego gospodarza był szacowany na 60—70 f. szt. Obliczono, że liczba tych, co uprawiają własną ziemię, była większa, niż dzierżawców cudzego gruntu“. (Macaulay: „Hist. of England, 10th ed. London 1854“, tom I, str. 333—34). Jeszcze na schyłku wieku 17-go rolnicy stanowili 4/5 ludności Anglji (tamże, str. 413). Cytuję dlatego Macaulay‘a, gdyż on systematyczny fałszerz historji stara się wszędzie tuszować tego rodzaju fakty.
  230. Należy zawsze pamiętać o tem, że nawet i chłop poddany był nietylko właścicielem, chociaż obłożonym daniną, działek ziemi, należących do jego zagrody, lecz również spółwłaścicielem grutu gminnego. „Chłop jest tam (na Śląsku) poddanym“. Niemniej jednak ci poddani posiadają grunty gminne. „Dotychczas nie udało się skłonić Ślązaków do podziału gruntów gminnych, podczas gdy w Nowej Marchji niema wioski, gdzieby ten podział nie był oddawna dokonany z największem powodzeniem“ (Mirabeau: „De la Monarchie Prussienne, Londres, 1788“, t. II, str. 125, 126).
  231. Japonja ze swym czysto feodalnym ustrojem własności ziemskiej i ze swą rozwiniętą gospodarką drobno-chłopską, daje o wiele wierniejszy obraz europejskiego średniowiecza, niż wszystkie nasze księgi historyczne, przeważnie przesiąknięte burżuazyjnemi przesądami. Toż tak łatwo być „liberalnym“ kosztem średniowiecza! gwałtem chłopów z ziem, do których ci mieli równie dobre, jak i on sam, prawa feodalne, oraz uzurpując [przywłaszczając sobie] grunty gminne.
  232. Thomas Morus w swej „Utopji“ mówi o dziwnym kraju, gdzie owce pożerają ludzi.
  233. Bacon wyjaśnia związek pomiędzy wolnem i zamożnem wlościaństwem a dobrą piechotą. „Było to rzeczą pierwszorzędnej wagi dla potęgi i mocy Królestwa, aby wielkość dzierżaw była dostateczna dla ochronienia ludzi bitnych przed nędzą, dla utrwalenia znacznej części ziemi Królestwa w posiadaniu yeomen, czyli ludzi stanu pośredniego pomiędzy szlachtą a cottagers [robotnikami, mającymi własne chaty] i parobkami. Gdyż jest to powszechne zdanie najwybitniejszych znawców wojskowości.... że główną siłę armji stanowi infanterja czyli piechota. Ale dla stworzenia dobrej piechoty potrzeba ludzi, którzy nie wyrośli
  234. Dr. Hunter: „Public Health, 7th report 1864. Lond. 1865“ str. 134. „Miara gruntu przydzielona (według dawnych ustaw) dziś uchodziłaby za zbyt wielką, lub raczej za zdolną przekształcić ich w małych dzierżawców. (George Roberts. The social History o the People of Southern Countries of England in past centuries. Lond. 1856“, str. 184, 185).
  235. „Prawo ubogich do udziału w dziesięcinach jest ustalone brzmieniem dawnych ustaw“. (Tuckett: „A History of the past and present State of the labouring population. London 1846“, tom II, str. 804, 805).
  236. William Cobbett: „A history of the protestant reformation“, § 471.
  237. „Duch“ protestancki poznać można z tego, co następuje: Na południu Anglji różni właściciele ziemscy i zamożni dzierżawcy, pogłowiwszy się razem, ułożyli 10 pytań, dotyczących właściwego zastosowania ustawy o ubogich, wydanej przez królową Elżbietę, i przedstawili je do zaopinjowania słynnemu podówczas prawnikowi, Sergeant Snigge, później sędziemu za Jakóba I. „Pytanie 9-te: Niektórzy z pośród bogatych dzierżawców naszej parafji wymyślili mądry projekt, pozwalający usunąć wszelki zamęt przy stosowaniu tej ustawy. Proponują oni wybudować w parafji więzienie. Każdemu ubogiemu, który nie zechce dać się zamknąć w tem więzieniu, ma być odebrana zapomoga. Następnie należy zawiadomić sąsiedztwo, że jeżeli jakakolwiek osoba skłonna jest nająć ubogich tej parafji, to niech przyśle w określonym terminie zapieczętowaną ofertę z wymienieniem najniższej ceny, za którą gotowa jest wziąć do siebie naszych ubogich. Autorowie tego projektu zaznaczają, że w sąsiednich hrabstwach nie brak osób które me lubią pracować, a nie mają majątku ani kredytu, aby nabyć folwark lub okręt i żyć w ten sposób bez pracy (so as to live without labour). Tacy chyba poczynią naszej parafji korzystne propozycje. Gdyby nawet tu i owdzie ubodzy pod opieką najemcy (ubogich) mieli zginąć, to grzech spadnie na jego głowę, boć przecież parafja swój obowiązek względem nich spełniła. Obawiamy się jednak, ze obecna ustawa nie pozwala na tego rodzaju rozsądne zarządzenie (prudential measure). Trzeba jednak panu wiedzieć, że pozostali freeholders [niezależni posiadacze ziemscy] naszego hrabstwa i hrabstw sąsiednich połączą się z nami i wymogą na swych przedstawicielach w Izbie Gmin przeprowadzenie ustawy, pozwalającej na zamykanie ubogich i na ich przymusową pracę, tak aby każda osoba, opierająca się zamknięciu, traciła prawo do zapomogi. Spodziewamy się, iż to powstrzyma osoby, będące w biedzie, od upominania się o zapomogi (will prevent persons in distress from wanting relief)“ (R. Blakey: „The history of political literaturę from the earliest times. Lond. 1855“, t. II, str. 84 i 85). W Szkocji zniesienie poddaństwa nastąpiło c całe wieki później, aniżeli w Anglji. Jeszcze w r. 1698 Fletcher z Salhoun oświadczył w parlamencie szkockim: „Liczba żebraków Szkocji jest oceniana conajmniej na 200.000. Jedyny środek, który ja, republikanin z zasad, mogę zaproponować to przywrócenie dawnego stanu poddaństwa i oddanie w niewolę wszystkich tych, którzy sami nie są zdolni zapewnić sobie utrzymania“. Również Eden w „The State of the Poor“ (ks. I, rozdz. I str. 60, 61) twierdzi: „Zdaje się, że zniesienie poddaństwa z konieczności przyniosło ze sobą pauperyzm.... Rękodzielnictwo i handel są rodzicami ubogich naszego kraju“. Zarówno Eden, jak ów szkocki republikanin z zasad, w tem tylko błądzą, że nie zniesienie poddaństwa, lecz zniesienie własności rolnika na ziemię uczyniło go proletarjuszem, względnie nędzarzem. ¥e Francji, gdzie wywłaszczenie dokonało się inaczej, angielskiej ustawie o ubogich odpowiadają: „Ordonnance de Moulins“ z r. 1571 [owa „ordonnance“ uchwalona była na zgromadzeniu notablów w Moulins w r. 1566, a nie 1571. Tł.], oraz edykt z roku 1656.
  238. Pan Rogers, aczkolwiek był podówczas profesorem ekonomji w uniwersytecie oksfordzkim, twierdzy ortodoksji protestanckiej, jednak we wstępie do swej „History of Agriculture“ podkreśla, że pauperyzacja mas ludowych była następstwem Reformacji.
  239. „A letter to Sir T. C. Banbury, bet: on the High Price of Provisions. By a Suffolk Gentleman. Ipswich, 1795, str. 4. Nawet autor „Inquiry into the connection of large farms etc. Lond. 1773“, acz fanatyczny obrońca wielkich dzierżaw, powiada na str. 133: „Ubolewam jak najbardziej nad zanikiem naszej yeomanry, tej warstwy, która była istotną podporą niepodległości naszego narodu i ze smutkiem patrzę na to, jak ich ziemie przechodzą w ręce lordów monopolistów, którzy wydzierżawiają je na takich warunkach, które z drobnych dzierżawców czynią nieomal poddanych, zagrożonych wypędzeniem przy pierwszej lepszej okazji“.
  240. Borys Godunow, Tatar z pochodzenia, car Rosji (1598—1603) ukazem swym zabronił chłopom zmieniać miejsce pobytu, i przez to ostatecznie utrwalił ich poddaństwo i przykucie do gruntu. Tł.
  241. Przewrót dynastyczny w r. 1688: wypędzenie Stuartów i początek panowania domu Orańskiego. Tł.
  242. Jaka była osobista moralność tego bohatera burżuazji, o tem świadczy chociażby fakt następujący: „Hojne obdarzenie lady Orkney ziemiami irlandzkiemi w r. 1695 jest publicznem świadectwem afektów królewskich i wpływów tej damy.... Zasługi lady Orkney podobno polegały na foeda labiorum ministeria [brudnych usługach miłosnych]”. (Cytata powyższa zaczerpnięta jest z rękopisu Nr. 4224, ze Sloane Manuscript Collection, w British Museum, zatytułowanego „The character and behaviour of King William, Sunderland etc., as represented in Original Letters to the Duke of Shrewsbury from Somers, HaIifax, Oxford, Secretary Vernon etc.” Rękopis ten roi się od curiosów).
  243. „Nieprawne odstępowanie dóbr koronnych, czy to tytułem sprzedaży, czy darowizny, stanowi haniebny rozdział historji angielskiej.... i olbrzymią grabież majątku narodowego (a gigantic fraud on the Narion)” (F. W. Newman. „Lectures on Political Economy. London 1851, str. 129. 130). — Przyp. Engelsa do 3-go wyd. O pochodzeniu majątków dzisiejszych obszarników angielskich można się szczegółowo dowiedzieć w „Our old Nobility. By Noblesse Oblige. London 1879“.
  244. Warto przeczytać naprz. pamflet K. Burke‘go o książęcym domu Bedfordów, którego latoroślą jest Lord John Russel „the tomtit of liberalism“ [miły okaz liberalizmu].
  245. „Dzierżawcy zabraniają cottagerom trzymać jakiekolwiek żywe stworzenia, pod pozorem, że gdyby hodowali bydło lub drób to kradliby paszę ze stodół. Powiadają też; trzymajcie cottagera w biedzie, aby był pracowity, ale w rzeczywistości dzierżawcom chodzi o to, aby w ten sposob przywłaszczyć sobie wszelkie prawa do gruntów gminnych („A political inąuiry into the consequences of enclosing waste lands, London 1785“. str. 75).
  246. Eden: „The State of the poor“, przedmowa.
  247. „Capital-farms“ („Two letters on the flour trade and the dearness of corn. By a person in business. London 1767“, str. 19, 20).
  248. „Merchant-farms“ („An inquiry into the present high prices of provisions. London 1767“, str. 11, przypis). Autorem tej dobrej książki, wydanej bezimiennie, jest wielebny Nathaniel Forster.
  249. Thomas Wright: „A short adress to the public on the mono-poly of large farms, 1779“, str. 2, 3.
  250. Reverend Addington: „Inquiry into the reasons for or against open fields. London, 1772“, str. 37—43 passim.
  251. Dr. R. Price: „Observations on reversionary payments. 6th ed. by W. Morgan, London 1805“, t. II, str. 155. Warto przeczytać Forstera, Addingtona, Kenta, Price‘a i Jamesa Andersona i porównać ich pisma z nędzną, serwilistyczną paplaniną Mac Culloch‘a w jego katalogu: „The literaturę of political economy, London 1845“.
  252. Tamże, str. 147.
  253. Tamże, str. 159. Przypomina to Rzym starożytny. „Bogacze zawładnęli Większą częścią niepodzielnych gruntów. Polegając na sprzyjających im okolicznościach, liczyli om, że gruntów tych odbierać im nie będą, to też kupowali położone w sąsiedztwie działki ubogich, czasem za zgodą zainteresowanych, a czasem używając przemocy, i w ten sposób zamiast oddzielnych pół poczynali uprawiać rozległe posiadłości. Używali przytem niewolników do uprawy ziemi i hodowli bydła, gdyż ludzi wolnych odrywanoby od pracy na roli do służby wojskowej. Posiadanie niewolników przynosiło im tem większe zyski ze niewolnicy me podlegali poborowi do wojska, więc mogli się swobodnie rozmnażać i miewali dużo dzieci. W ten sposób magnaci skupili w swych rękach wszelkie bogactwo a kraj cały zaroił się od niewolników. Coraz to mniej było wolnych Italów, gdyż tępiły ich ubóstwo, daniny i służba wojskowa. A gdy nadchodził pokój, byli oni skazani na zupełną bezczynność, gdyż ziemia była w posiadaniu bogatych, a ci zamiast ludzi wolnych używali niewolników do pracy na roli. (Appianus: „Rzymskie wojny domowe“, księga I, rozdz. I, str 7). Ustęp ten dotyczy czasu, poprzedzającego ustawy Licynjusza. Służba wojskowa która tak bardzo przyśpieszyła ruinę plebejuszów rzymskich, była też głównym środkiem, którym posługiwał się Karol Wielki, gdy planowo przyśpieszał przekształcenie wolnych chłopów niemieckich w chłopów pańszczyźnianych i poddanych.
  254. An inquiry into the connection between the present prices of provisions etc.“ str. 124, 129. Podobnie, lecz z wręcz przeciwną tendencją pisze inny autor: „Robotnicy są wypędzani ze swych chat 1 muszą udawać się do miast w poszukiwaniu pracy; — lecz w ten sposób osiągana jest większa nadwyżka i powiększa się kapitał“ („The perils of the Nation, 2nd ed. London 1843, str. XIV).
  255. F. W. Newman: „Lectures on political economy“, London 1851“ str. 132.
  256. Steuart powiada: „Ziemie te przynoszą rentę (błędnie utożsamia on ekonomiczną kategorję renty z daniną, składaną naczelnikowi klanu przez jego podwładnych) zgoła nieznaczną w porównaniu ze swym obszarem, lecz zato jeśli chodzi o liczbę, ludzi, utrzymywanych przez jeden folwark, to może się okazać, ze każdy szmat ziemi w Górnej Szkocji żywi dziesięćkroć więcej osób, niż obszar tej samej wielkości w najbogatszych prowincjach“ General Sir James Steuart, his son, London 1801“ („Works etc. by tom I, rozdz. XVI, str. 104).
  257. James Anderson: „Observations on the means of exciting a spirit of national industry etc. Edinburgh 1777“.
  258. W roku 1860 wywłaszczonych zwabiono fałszywemi obietnicami do Kanady. Niektórzy z nich schronili się w góry i na sąsiednie wyspy. Ścigani przez policjantów, stoczyli potyczkę z nimi i zdołali im się wymknąć.
  259. „W okolicach górskich“, powiada Buchanan, komentator A. Smitha, w r. 1814, „dawny ustrój własności jest codziennie obalany gwałtem... Landlord, nie oglądając się na dzierżawcę dziedzicznego (i ta kategorja jest tutaj błędnie użyta!) oddaje ziemię najwięcej dającemu, i jeżeli ten jest gospodarzem postępowym (improver), to zaprowadza nowy system uprawy. Ziemia, dawniej usiana drobnemi zagrodami chłopskiemi, była gęsto zaludniona w stosunku do swego plonu; przy nowym systemie ulepszonej uprawy i zwiększonej renty chodzi o utrzymanie jak największego wytworu przy jak najmniejszych kosztach, a w tym celu, wydalani są robotnicy, którzy stali się zbyteczni.... Ludzie ci, wygnani z okolic rodzinnych, szukają środków utrzymania w miastach fabrycznych i t. d.“ (David Buchanan: „Observations etc. on A. Smith‘s Wealth of nations. Edinburgh 1814“, tom IV, str. 144). „Magnaci szkoccy tak wywłaszczali rodziny wieśniaków, jak się wyrywa chwast z ziemi, postępowali z wioskami i z ich ludnością, jak Indjanie w swej zemście postępują z norami dzikich zwierząt... Człowieka sprzedają za owczą skórę, za baranie udo, za jeszcze mniej... Wielka Rada Mongołów po podboju Chin Północnych obradowała nad wnioskiem, by wyrżnąć w; pień ludność i kraj w step przemienić. Wielu właścicieli ziemskich Górnej Szkocji wykonało ten wniosek we własnym kraju i względem własnych rodaków“. (George Ensor: „An inquiry concerning the population of nations. London 1818“, str. 215, 216).
  260. Gdy obecna księżna Sutherland podejmowała w Londynie z wielką pompą panią Beecher Stowe, autorkę „Chaty Wuja Toma“, aby w ten sposób okazać swe sympatje dla sprawy wyzwolenia Murzynów amerykańskich — czego zresztą w czasie trwania amerykańskiej wojny domowej troskliwie unikała, podobnie jak wszystkie inne arystokratki angielskie, gdyż wówczas każde „szlachetne“ serce angielskie biło dla właścicieli niewolników — opisałem w „New York Tribune“ położenie niewolników samej księżny Sutherland (wyciągi z tego artykułu zostały zamieszczone w Carey‘a „The slave trade, London, 1853“, str. 202, 203). Artykuł mój, przedrukowany przez pewien dziennik szkocki, wywołał miłą polemikę pomiędzy tym dziennikiem a sykofantami księżny Sutherland.
  261. Zajmujące szczegóły w sprawie tego handlu rybnego można znaleźć w książce p. Dawida Urquharta: „Portfolio, New Series“. N a ssau W. Senior w swem cytowanem już dziele pośmiertnem „Journals, conyersations and essays relating to Ireland. London 1868“, nazywa „postępowanie w Sutherlandshire jednym z najbardziej dobroczynnych clearing‘ów za ludzkiej pamięci“.
  262. „Deer forests“ (knieje) Szkocji są lasami bez drzew. Z nagich gór spędza się stada owiec, napędza się jelenie, i to zowie się „deer forest“. A więc ani mowy o zalesianiu.
  263. Robert Somers: „Letters from the Highland; or the famine of 1847, Lond. 1848“. 12—28 passim. Listy te zjawiły się początkowo w „Times“. Rzecz oczywista, że ekonomiści angielscy przypisywali głód wśród Gaelów w r. 1847 — przeludnieniu. To jest pewne, że Gaelowie „cisnęli“ na swe środki żywności. W Niemczech owo „clearing of estates, czyli, jak tam się nazywało „Bauernlegen“ [rugowanie chłopów] wystąpiło ze szczególną siłą. po wojnie trzydziestoletniej, jeszcze zaś w r. 1790 wywoływało powstania chłopskie w Saksonji Elektoralnej. Występowało szczególnie na wschodzie Niemiec. W większej części prowincyj pruskich dopiero Fryderyk II zabezpieczył chłopu prawo własności. Po podboju Śląska zmusił on właścicieli ziemskich do odbudowy chłopskich chat, stodół i t. d. i do dostarczenia gospodarstwom chłopskim bydła i sprzętu. Potrzebni mu byli rekruci do wojska i płatnicy podatków dla napełnienia skarbu. Zresztą, jak miły żywot wiódł chłop za Fryderyka, dzięki jego haniebnej gospodarce skarbowej i jego systemowi rządów, będącemu mieszaniną samowładztwa, biurokracji 1 feodalizmu, — o tem świadczy następujący ustęp z dzieła jego wielbiciela, Mirabeau: „Len jest więc jednem z głównych bogactw rolnika Niemiec północnych. Na nieszczęście dla rodzaju ludzkiego, jest on tylko ochroną przed nędzą, a nie podstawą dobrobytu.. Podatki bezpośrednie, odrabianie pańszczyzny i służebności wszelkiego rodzaju dławią rolnika niemieckiego, który w dodatku przy każdym zakupie opłaca podatek bezpośredni... nadomiar złego, nie śmie on sprzedawać swych wytworów gdzie i jak chce, nie śmie też kupować, co mu potrzeba^ u kupców, którzy najtaniej mogliby mu sprzedać. Wszystkie te przyczyny rujnują go niepoątrzeżenie; nie mógłby nawet uiscic na termin podatków) bezpośrednich, gdyby nie przędzenie, które staje się dla niego źródłem dodatkowem, dostarczając zajęcia jego żonie, jego dzieciom, jego czeladzi, jego parobkom i jemu samemu. Lecz jakże nędzny jest jego żywot pomimo tej pomocy! Latem pracuje jak galernik w czasie orki i żniwa; aby podołać pracy, kładzie się spać o 9-ej, wstaje o 2-ej; zimą powinienby dłużej odpoczywać dla nabrania sil, lecz zabrakłoby mu ziarna na chleb i na posiew, gdyby się pozbył zapasów dla zapłacenia podatków. Musi więc prząść„ aby wypełnić tę lukę..., trzeba się temu poświęcić z całą pilnością. A więc wieśniak kładzie się zimą o 12-ej lub i-ej w nocy, a wstaje o j-ej lub 6-ej, albo też kładzie się o 9-ej a wstaje o 2-ej. I tak pracuje dzień za dniem przez całe życie, z wyjątkiem niedziel. Ten nadmiar czuwania i przepracowanie zużywają, organizm ludzki, to też mężczyźni i kobiety o wiele wcześniej starzeją się na wsi niż w mieście. (Mirabeau: „De la monarchie prussienne, Lond. 1788“, tom III, str. 212 i nast.).
    Dodatek do 2-go wydania. W kwietniu 1866 r., w 18 lat po ogłoszeniu cytowanej powyżej rozprawy Roberta Somers‘a, prof. Leone Levi wygłosił odczyt w „Society of Arts“ o przekształceniu pastwisk w knieje. W odczycie tym opisał on w następujący sposób postęp opustoszenia górskich okolic Szkocji: „Rugowanie ludności i zamiana pól w pastwiska były najdogodniejszym sposobem pobierania dochodu bez ponoszenia kosztów... Zamiana pastwiska w knieję stała się rzeczą zwykłą w okolicach górskich. Owce zostają wyparte przez zwierzynę, podobnie jak niegdyś wypędzano ludzi, aby zrobić miejsce dla owiec... W Forfarshire można przejść z dóbr hr. Dalhousie do posiadłości John o‘ Groat’a, nie wychodząc z lasów.... W wielu lasach spotyka się pospolicie lisy, dzikie koty, kuny, tchórze, łasice i zające alpejskie. Od niedawna dołączyły się do nich króliki, wiewiórki i szczury. Olbrzymie połacie ziemi, które w statystyce Szkocji niedawno jeszcze zaliczały się do najrozleglejszych i najbujniejszych pastwisk, dziś leżą odłogiem i służą jedynie dla myśliwskiej rozrywki niewielu osób, a i to trwa tylko przez niewielką część roku“.
    Londyński „Economist“ pisze pod datą 2 czerwca 1866: „Pewne pismo szkockie z ubiegłego tygodnia podaje wśród innych nowin: „Przekształcono w knieję jeden z najlepszych folwarków: owczarskich w Sutherladshire! Za folwark ten niedawno, z okazji wygaśnięcia kontraktu, ofiarowywano 1200 f. szt. rocznego czynszu“. Instynkty feodalne są dziś równie żywe, jak podówczas, gdy zaborca normandzki... burzył 36 wiosek, aby na ich miejscu posadzić New Forest [Nowy Las]..4 Dwa miljony akrów, w tem niektóre z najżyźniejszych okolic Szkocji leżą odłogiem. Dziko rosnąca trawa w Glen Tilt uchodziła za najlepszą paszę w hrabstwie Perth. Las w Bert Aulder był bezwzględnie najlepszem pastwiskiem w rozległym okręgu Badenoch. Część lasu Black Mount była najlepszem w Szkocji pastwiskiem dla czarnych owiec. O rozległości gruntów, zamienianych na pustkowia gwoli amatorom polowania, świadczy już to jedno, że zajmują one obszar o wiele większy, niż całe hrabstwo Perth. Stratę, którą wyrządziło krajowi to gwałtowne niszczenie źródeł jego produkcji, możemy ocenić, gdy uwzględnimy, że grunt puszczy Ben Aulder, stanowiącej zaledwie %o terenów myśliwskich Szkocji, mógłby wyżywić 15.000 owiec... Cały ten obszar myśliwski jest zupełnie nieprodukcyjny.... równie dobrze jakgdyby go pochłonęło morze Północne. Mocna dłoń ustawodawcy powinna położyć koniec temu samowolnemu stwarzaniu puszcz i pustyń“.
  264. Autor „Essay on trade etc., 1770“ czyni następującą uwagę: „Za panowania Edwarda VI Anglicy, jak się zdaje, wzięli się istotnie z całą powagą do popierania rękodzieł i dostarczania pracy ubogim. Świadczy o tem znakomity statut, który stanowi, że wszyscy włóczędzy mają być napiętnowani i t. d. („An essay on trade and commerce. London 1770“, str. 8).
  265. Tomasz Morus powiada w swej „Utopji“: „Tak to bywa, że chciwy i nienasycony żarłok, będący istną plagą swej okolicy, może zagarnąć tysiące akrów gruntu i ogrodzić je płotem lub parkanem, albo też dopóty nękać i szykanować ich właścicieli, dopóki nie zmusi ich, by mu wszystko sprzedali. Tym czy innym sposobem, podstępem czy przymusem, zostają om wysiedleni — ci wszyscy prości, ubodzy, słabi ludzie! Mężczyźni i kobiety, mężowie i żony, sieroty i wdowy, nieszczęsne matki z niemowlętami, całe te gospodarstwa ubogie w środki, lecz liczące wiele osób, boć rolnictwo wymaga wielu rąk do pracy, wynoszą się — powiadam — ze znanych sobie, z rodzinnych swych okolic, lecz nie znajdują spokojnego schronienia. Wyprzedaż gratów domowych, pomimo ich małej wartości, w innych okolicznościach przyniosłaby im jaką taką ulgę, ale nagle wyrzuceni na bruk, muszą wyzbywać się ich za bezcen. A gdy już w wędrówce swej wysupłali ostatniego szeląga, to cóż innego mogą uczynic, niż kraść? A wtedy, dalibóg, wieszają ich, według najformalniejszych ustaw prawnych! Albo — niż żebrać? A wtedy wtrącają ich do więzienia za włóczęgostwo, jako że się wałęsają i nie pracują, oni, których nikt do pracy przyiąć nie chce, choęby najgoręcej dopominali się o to!“ Z pomiędzy tych biednych tułaczy, o których Tomasz, ’ Morus mówi, że ich przymuszano do złodziejstwa, „za panowania Henryka VIII stracono 72.000 za duże i małe kradzieże“. (H o “ i ns he d: „Description of England“, t. I, str. 186). Za czasów Elżbiety „włóczęgów wieszano rzędami, gdyż nie mijał rok bez tego, aby 300 lub 400 nie zawisło na stryczku w tej lub innej okolicy kraju“ (Strype: „Annals of the information and establishment of religion and other various occurences in the Church of Englad during Queens Elisabeth‘s happy reign, 2nd ed. 1725“, tom II). Według tegoż Strype‘a w Somersetshire w ciągu jednego tylko roku stracono 40 osób, napiętnowano 35, wychłostano 37, a 183 „niepoprawnych hultajów“ uwolniono. Jednakowoż, powiada ten! przyjaciel ludzkości, ta wielka liczba oskarżonych nie obejmuje nawet 1/5 rzeczywistych przestępców, a to dzięki pobłażaniu sędziów pokoju i niedorzecznemu współczuciu ludu. Do tego dodaje on jeszcze, że inne hrabstwa w Anglji nie były w lepszem położeniu niż Somersetshire, a wiele z nich było nawet w położeniu gorszem.
  266. „Ilekroć ustawodawstwo bierze się do rozstrzygania sporów między majstrami a ich robotnikami, zawsze jego doradcami są majstrowie“ — powiada A. Smith. „L'esprit des lois c‘est la propriéte“ [„Duch praw — to własność“] — powiada Linguet.
  267. „Sophisms of free trade, by a Barrister. London 1850“, str. 53. Dodaje on jeszcze złośliwie: „Byliśmy dość chętni do ujmowania się za przedsiębiorcą. Czyż nic nie można uczynić dla pracownika?“
  268. Pewien ustęp w statucie 2 c. 6 Jakóba I wskazuje na to, że nie którzy majstrowie sukiennicy nie wahali się dyktować płac we własnych war sztatach, występując w urzędowym charakterze sędziów pokoju. W Niemczech zwłaszcza po wojnie trzydziestoletniej, częste były dekrety przeciw zwyżkom płacy roboczej. „Właściciele dóbr wyludnionych silnie odczuwali brak służby i robotnika. Wieśniakom zabraniano wynajmować mieszkania samotnym mężczyznom i kobietom; o takich mieszkańcach nakazane było donosie władzy, która pakowała ich do więzienia, jeżeli nie chcieli najmować się do służby, chociażby nawet utrzymywali się z innego zajęcia, naprzykład choćby pracowali w polu u chłopów na dniówkę, albo nawet trudnili się handlem pieniężnym lub zbożowym (Kaiserliche Privilegien und Sanctiones fuer Schlesien I, 25). Przez całe stulecie w dekretach książąt panujących powtarzają się gorzkie utyskiwania na hołotę krnąbrną i niepoprawną, która nie chce się godzić na twarde warunki ani zadowalać się prawnie przepisaną płacą; wzbraniano też poszczególnym właścicielom płacić więcej, niż wynosiła taksa, wyznaczona przez Stany prowincjonalne. A jednak warunki bytu służby folwarcznej były po wojnie niekiedy lepsze, niż w sto lat później. Jeszcze w r. 1652 służba na Śląsku otrzymuje mięso dwa razy na tydzień; natomiast jeszcze w naszem stuleciu tam właśnie były okolice, gdzie otrzymywała je tylko trzy razy do roku. Również płaca dzienna po wojnie była wyższa, niż w następnych stuleciach (G. Freitag).
  269. Zniesione w r. 1875, por. str. 435. K.
  270. Artykuł I tej ustawy głosi: „Wobec tego, że zniesienie wszelkich rodzajów korporacyj tego samego stanu i tego samego zawodu należy do podstawowych zasad konstytucji francuskiej, zabrania się je przywracać pod jakimkolwiek pozorem i pod jakąkolwiek postacią“. Artykuł IV głosi, że „gdyby obywatele, zatrudnieni w tym samym zawodzie, sztuce lub rzemiośle, powzięli uchwały lub zawarli pomiędzy sobą umowy, zmierzające ku solidarnej odmowie, albo też ku podejmowaniu się czynności swego przemysłu lub swej pracy wyłącznie po umówionej cenie, takowe uchwały i umowy.... będą uznane za.niekonstytucyjne, oraz za zagrażające deklaracji praw człowieka i obywatela i t. d.“ — czyli za zbrodnię stanu, zupełnie jak w dawnych ustawach robotniczych („Revolutions de Paris. Paris 1791“, tom III, str. 523).
  271. „Révolutions de Paris“, n. LXXVII.
  272. Buchéz et Roux: „Histoire parlementaire“, tom X, str. 193—195.
  273. Harrison, w swej „Description of England“ powiada: „Choć każde 4 f. szt. dawnego czynszu urosły może do 40, to jednak dzierżawca uważa, że zrobił zły interes, jeżeli po wygaśnięciu kontraktu nie odłożył sumy, równej 6 lub 7 letniemu czynszowi, czyli 50 lub 100 f. szt.“
  274. O wpływie dewaluacji pieniądza na różne klasy społeczne w 16-ym wieku patrz: „A compendious or briefe examination of certayne ordinary complaints of diverse of our countrymen in these our days. By W. S. Gentleman. London 1581“. Forma dialogu, nadana tej rozprawie, przyczyniła się do tego, że przez czas długi przypisywano ją Szekspirowi i jeszcze w r. 1751 wydano ją pod jego imieniem. Naprawdę zaś autorem jej był William Staftord.
    W pewnym ustępie tej rozprawy Szlachcic (Knight) rozumuje, jak poniżej
    Szlachcic: „Wy, mój sąsiedzie, gospodarzu, wy, panie kupcze, wy, zacny kotlarzu, i inni rzemieślnicy — możecie łacno strzec swych interesów. Gdyż o ile wszystkie rzeczy kosztują teraz drożej, o tyleż podnosicie cenę swych towarów i robót, które sprzedajecie. Ale my nic nie sprzedajemy, czego cenę moglibyśmy podnieść, odbijając sobie podrożenie tych rzeczy, które musimy kupować“. Gdzieindziej Szlachcic pyta Doktora: „Proszę, niech Pan powie, kogo Pan ma na myśli. A przedewszystkiem któż, zdaniem Pana, nie poniósł stąd żadnych strat?“ — Doktór: „Mam na myśli wszystkich tych, którzy żyją z kupna i sprzedaży, gdyż o ile drożej kupują, o tyle drożej sprzedają“. — Szlachcic: A któż są ci, którzy zdaniem Pana ciągną stąd zyski? — Doktór — No, oczywiście ci, którzy gospodarzą na wydzierżawionych folwarkach lub zagrodach, gdyż płacą według dawnej stopy, a sprzedają według nowej; to znaczy za ziemię płacą bardzo tanio, a sprzedają wszystko, co na niej rośnie, drogo....“ — Szlachcic: A któż są ci, którzy zdaniem Pana ponoszą większe straty, niż tamci ciągną zyski? — Doktór: Są to wszyscy panowie, szlachta, i wszyscy inni, którzy żyją z określonej renty lub pensji, czyli którzy sami nie gospodarzą na swej roli, ani nie trudnią się kupnem i sprzedażą“.
  275. We Francji „regisseur“, czyli rządca i poborca danin należnych panu feodalnemu w epoce wczesnego średniowiecza staje się niebawem „homme d‘affaires“ [człowiekiem interesów], który dzięki zdzierstwu i oszustwom przedzierzga się w kapitalistę. Nieraz i wielcy panowie bywają „regisseur‘ami“. Naprzykład: „Oto rachunek, który pan Jacques de Thoraine, rycerz i kasztelan na Besançon, składa Wielmożnemu Panu, który w Dijon prowadzi rachunki Jaśnie Wielmożnego Pana księcia i hrabiego Burgundji, z rent przypadających tej kasztelanji, od dnia 25 grudnia 1359 roku do dnia 28 grudnia 1360 roku“ (Alexis Monteil: „Histoire des materiaux manuscrits etc.“, str. 244). Widać już tu, jak we wszystkich dziedzinach życia społecznego lwia część przypada pośrednikowi. Naprzykład w dziedzinie ekonomicznej śmietankę zysków zagarniają finansiści, giełdziarze, kupcy i kramikarze; w prawie cywilnem adwokat skubie strony; w polityce poseł znaczy więcej od wyborcy, minister — od władcy; w religji Bóg schodzi na drugi plan wobec swego „zastępcy“, a ten wobec klechów, którzy są nieodzownymi pośrednikami pomiędzy Dobrym Pasterzem a jego Owczarnią. We Francji, podobnie jak w Anglji, wielkie dobra feodalne były rozdrobnione na mnóstwo małych gospodarstw, ale położenie ludu wiejskiego było nierównie gorsze. W 14-ym wieku zjawiają się dzierżawy, pod nazwą „fermes“ lub „terriers“. Liczba ich wciąż wzrasta, aż o wiele przeniosła setkę tysięcy. Opłacają czynsz zmienny, wynoszący od 1/12 do 1/5 plonu, w pieniądzach lub w naturze. Terriers bywały lennami, podlennami i t. d. (fiefs, arrière-fiefs), zależnie od wartości i wielkości gospodarstwa, przyczem niektóre liczyły tylko po parę arpents [mórg], Wszyscy ci dzierżawcy mieli nad poddanymi prawo sądu tego lub innego stopnia; stopni zaś było cztery. Można sobie wyobrazić ucisk ludu pod tylu tyranami. Monteil powiada, że było wtedy we Francji 160.000 sądów, gdy dziś wystarcza 4.000 trybunałów (razem z sądami pokoju).
  276. W swych „Notions de philosophie naturelle. Paris 1838“.
  277. Sir James Steuart podkreśla to z naciskiem.
  278. Dosłownie: dla króla pruskiego. Jest to gra wyrazów, bo choć istotnie mowa o królu pruskim, to jednak po francusku wyrażenie „pour le roi de Prusse“ znaczy także „dla cudzej korzyści“. Tł.
  279. Kapitalista mówi: „Zgadzam się uczynić wam ten zaszczyt, abyście mi służyli, lecz pod warunkiem, iż za trud rozkazywania wam oddacie mi tę resztę, co wam pozostaje“ (J. J. Rousseau: „Discours sur l‘économie politique, Geneve 1765“).
  280. Mirabeau: „De la Monarchie Prussienne. London 1788“, tom III, str. 20—109, passim.
  281. Zdanie opuszczone w wydaniu Kautsky‘ego. Tł.
  282. W wyd. Kautsky‘ego błędnie: chłop.
  283. „Gdy rodzina robotnicza swą własną pracą, w przerwach pomiędzy innemi pracami, pomału przekształca 20 funtów wełny w odzież, którą przez rok cały nosi — to się nie rzuca w oczy. Ale zanieście tę wełnę na rynek, poślijcie ją do fabryki, stamtąd do hurtownika, a od niego do kupca detalicznego, a otrzymacie wielkie operacje handlowe, których łączny obrót przewyższy dwudziestokrotnie wartość ich przedmiotu.... Klasa pracująca jest więc zmuszona utrzymywać nędznie żyjącą warstwę robotników fabrycznych, pasorzytniczą warstwę kramarzy, oraz cały system handlowy, monetarny i finansowy, oparty na fikcji“. (David Urquhart: „Familiar words. London 1855“, str. 210).
  284. „Wyjątek stanowi okres Cromwella. Dopóki trwała rzeczpospolita, wszystkie warstwy angielskich mas ludowych podnosiły się z upadku, w którym były pogrążone za Tudorów.
  285. Tuckett wie, że wielki przemysł wełniany wyrósł z właściwych rękodzielni i z upadku wiejskiego, czyli domowego rękodzielnictwa wraz z wprowadzeniem maszyn. (Tuckett: „A history of the past and present State of the labouring population. London 1846“). „Pług i jarzmo były wynalazkiem bogów, a zajęciem bohaterów; czyżby krosno, wrzeciono i kołowrotek były mniej szlachetnego pochodzenia? Oddzielacie kołowrotek od pługa, wrzeciono od jarzma, i otrzymujecie fabryki i domy ubogich, kredyt i kryzysy, — dwa wrogie narody; rolniczy i kupiecki“ (David Urquhart: „Familiar words, London 1855“, str. 122). Lecz oto zjawia się Carey i oskarża nie bez racji Anglję, że stara się ona przekształcić każdy inny lud tylko w rolniczy i być jego fabrykantką. Twierdzi on, że w ten sposób została zrujnowana Turcja, ponieważ Anglja „nigdy nie dopuszczała do tego, aby właściciele i oracze gruntu mogli się wzmocnić naturalnem przymierzem pomiędzy pługiem a krosnem, pomiędzy młotem a broną“ („The Slave trade“, str. 125). Według niego sam Urquhart przyczynił się wydatnie do upadku Turcji, gdyż w interesie Anglji prowadził tam propagandę wolnego handlu. Najlepsze zaś jest to, że Carey, nawiasem mówiąc, wielki poplecznik Rosji, chce zapomocą systemu ceł ochronnych powstrzymać ów proces rozdziału, który właśnie cła przyśpieszają.
  286. Angielscy ekonomiści — filantropowie, jak Mill, Rogers, Godwin, Smith, Fawcett i t. d., oraz liberalni fabrykanci, jak John Bright i spółka, zapytują groźnie obszarników angielskich — jak Bóg Kaina o brata jego, Abla: cóżeście uczynili z tysiącami „freeholders“ [chłopów samodzielnych]? Ale skądżeście się sami wzięli, jeżeli nie z upadku owych „freeholders“? I dlaczegóż nie pytacie również, gdzie się podziali niezależni przędzarze, tkacze, rzemieślnicy?
  287. „Przemysłowy“ tutaj w przeciwieństwie do „rolniczego. W sensie „kategorycznym“ dzierżawca jest kapitalistą przemysłowym równie dobrze jak fabrykant.
  288. „The natural and artificial rights of property contrasted, London 1832“, str. 98, 99. Autorem tej bezimiennej rozprawy jest Th. Hodgskin.
  289. Nawet jeszcze w r. 1794 drobni sukiennicy z Leeds wysłali do parlamentu deputację z petycją, aby wydano ustawę nie pozwalającą żadnemu kupcowi zostać fabrykantem. (Dr. Aikin: „Description of the country from thirty to fourty miles round Manchester, London 1795“).
  290. William Howitt: „Colonisation and Christianity. A popular history of the treatment of the natives by the Europeans in all their colonies. London 1838“, str. 9. W sprawie traktowania niewolników dobre zestawienie znajduje się u Charles‘a Comte‘a: „Traité de la legislation, 3-me éd. Bruxelles 1837“. Warto poznać tę sprawę szczegółowo, aby przekonać się, na co burżua zdolen jest wykierować samego siebie oraz co zdolny jest uczynić z robotnika tam, gdzie bez przeszkód może kształtować świat na obraz i podobieństwo swoje.
  291. Thomas Stamford Raffles, late Lieut. Gov. of that island: „Java and its dependencies. London 1817“.
  292. W roku 1866 w jednej tylko prowincji Orissa zmarło z głodu zgórą miljon Hindusów. Niemniej jednak starano się zbogacić indyjski skarb państwa, sprzedając żywność głodnym po wysokich cenach.
  293. William Cobbet czyni uwagę, że wszystkie instytucje publiczne w Anglji nazywają się „królewskiemi“, natomiast dług patowa zowie się „narodowym“ (national debt).
  294. „Gdyby Tatarzy dziś najechali Europę, nie łatwo moglibyśmy im wytłumaczyć, czem jest wśród nas finansista“ (Montesquieu: „Esprit des lois, éd. Londres 1769“, tom IV, str. 33).
  295. Mirabeau: „De la Monarchie Prusienne, Londres 1788“, tom VI, str. 101.
  296. Eden: „The State of the poor“, ks. II, rozdz. 1, str. 421.
  297. John Fielden: „The curse of the factory system, London 1836“, str. 5, 6. W sprawie bezeceństw, popełnianych przy powstaniu przemysłu fabrycznego, porównaj: Dr. Aikin: „Description of the country from thirty to forty miles round Manchester, London 1795“> str. 219, oraz Gisborne: „Enquiry into the duties of men, 1795“, tom II. — Ponieważ maszyna parowa przeniosła fabryki z nad wodospadów wiejskich do śródmieścia, więc „wstrzemięźliwy“ dorobkiewicz znajdował już dziatwę pod ręką bez przymusowych dostaw niewolników z domów roboczych. Gdy Sir R. Peel, ojciec ministra „of plausibility“ [dobrych obyczajów] przedstawił Izbie, w r. 1815 swój projekt ustawy o ochronie dzieci, to Francis Horner, luminarz „Bullion — Committee“ [komitetu dla zapasu metali szlachetnych] i intymny przyjaciel Ricarda, oświadczył w Izbie Gmin: „Jest rzeczą powszechnie znaną, że wraz z aktywami pewnego bankruta wystawiono publicznie na licytację i sprzedano bandę (jeśli się wyrazić wolno) dzieci, jako część jego mienia. Przed dwoma laty King‘s Bench (wyższy sąd królewski) sądził wypadek ohydny. Chodziło o pewną liczbę chłopców, których pewna parafja londyńska przekazała pewnemu fabrykantowi, który znów oddał ich innemu, aż wreszcie paru filantropów odnalazło ich w stanie zupełnego wygłodzenia (absolute famine). Inny, jeszcze ohydniejszy wypadek doszedł do mej świadomości, gdym był członkiem parlamentarnej komisji śledczej. Przed niewielu laty jedna z paraf 15 londyńskich i pewien fabrykant z Lancashire zawarli umowę, której mocą zobowiązywał się on przyjmować przy kupowaniu dzieci jednego idjotę na każdych dwadzieścioro dzieci zdrowych“.
  298. W roku 1790 w Zachodnich Indjach angielskich na 1 człowieka wolnego przypadało 10 niewolników, we francuskich — 14, a w holenderskich — 23 (Henry Brougham: „An inquiry into the colonial policy of the european powers. Edinburgh 1803“, tom II, str. 74).
  299. Wyrażenie „labouring poor“ [ubodzy pracujący] zjawia się w ustawach angielskich z chwilą, gdy klasa robotników najemnych zaczyna już zwracać na siebie uwagę. „Labouring poor“ przeciwstawiani byli z jednej strony „idle poor“ [ubogim próżnującym], t. j. żebrakom i t. d., a z drugiej strony robotnikom, jeszcze nieoskubanym, jak kury, jeszcze będącym właścicielami środków swej pracy. Wyrażenie „labouring poor“ przeszło z ustawodawstwa do ekonomji, za sprawą Culpepera, J. Childa i innych, i utrzymało się w niej aż Ho czasów A. Smitha i Edena. Z tego już sądzić możemy o dobrej wierze Edmunda Burkę a, owego „execrable political cantmonger“ [wstrętnego politycznego frazesowicza], który wyrażenie „labouring poor“ ogłasza za „execrable political cant [wstrętny frazes polityczny]. Ten fagas prasowy, który, biorąc żołd od angielskiej oligarchji, udawał romantyka wobec Rewolucji Francuskiej, poprzednio zaś, pozostając na żołdzie kolonij Półn. Ameryki na początku zamieszek amerykańskich odgrywał rolę liberała wobec burżuazji angielskiej — był nawskroś pospolitym burżujem. „Prawa handlu są prawami natury, a więc prawami Boga“ (E. Burke: „Thoughts and details on scarcity. Ed. London 1800“, str. 31, 32). Nie dziwota więc, że wierny prawom Boga i natury, Burkę sam sprzedawał się zawsze więcej dającemu! W pismach wielebnego Tuckera — Tucker był klechą i torysem, ale pozatem przyzwoitym człowiekiem i zdolnym ekonomistą — znajdujemy wyborną charakterystykę tego Edmunda Burke‘a z jego liberalnego okresu. Wobec haniebnego serwilizmu, który dziś panuje i wierzy wiernopoddanczo w „niezłomne prawa handlu“, jest naszym obowiązkiem ciągłe i niezmordowane piętnowanie takich Burke‘ów, którzy od swych następców odróżniają się tylko jedną rzeczą, a mianowicie — talentem!
  300. Marie Augier: „Du crédit public“.
  301. „Kapitał“ — jak twierdzi „Quarterly Reviewer“ — „unika wrzawy i sporów, gdyż jest natury lękliwej. Jest to bardzo słuszne, ale to jeszcze niecała prawda. Kapitał nie znosi braku zysków, lub bardzo małych zysków, jak natura nie znosi próżni. Gdy zysk jest odpowiedni, kapitał staje się śmiały. Przy pewnych 10% można go wszędzie zastosować; przy 20% ożywia się; przy 50% stanowczo staje się zuchwalcem; za 100% gotów jest podeptać wszelkie prawa ludzkie; przy 300% zaryzykuje wszelką zbrodnię, ba, nawet niebezpieczeństwo szubienicy. Ilekroć wrzawa i spory mogą przynieść zyski, kapitał ie popiera. Dowodem: kontrabanda i handel niewolnikami“ (P. J. Dunning: „Trade unions and strikes. London 1860“, str. 36.).
  302. „Żyjemy w całkiem nowych stosunkach społecznych.... dążymy do tego, by oddzielić wszelki rodzaj własności od wszelkiego rodzaju pracy“ (Sismondi: „Nouveaux principes de l‘économie politique“, tom II, str. 434).
  303. „Postęp przemysłowy, którego burżuazja jest nosicielką bezwiedną i bezwolną, sprawia, że odosobnianie robotników przez konkurencję ustępuje miejsca rewolucyjnemu jednoczeniu ich przez zrzeszenie. Z rozwojem wielkiego przemysłu usuwa się więc z pod stóp burżuazji sama podstawa, na której ona wytwarza i przywłaszcza sobie wytwory. A więc wytwarza ona przedewszystkiem swych własnych grabarzy. Upadek jej i zwycięstwo proletarjatu są jednakowo nieuniknione... Ze wszystkich klas, które stoją dziś wobec burżuazji, tylko proletarjat jest klasą rzeczywiście rewolucyjną. Pozostałe klasy upadają i giną wraz z rozwojem wielkiego przemysłu, proletarjat jest jego najwłaśniejszym tworem... Warstwy średnie, drobny przemysłowiec, drobny kupiec, rzemieślnik, chłop — wszystkie one zwalczają burżuazję, aby uchronić od zguby swe istnienie, jako warstw średnich.... są one reakcyjne, gdyż usiłują zawrócić wstecz koło historji“ (Karl Marx und F. Engels: „Manifest der Kommunistischen Partei. London, 1847“, str. 11, 9, przekład polski, Warszawa, r. 1907, str. 11, 10).
  304. „W wyd. franc. następują wyrazy: „to znaczy wywłaszczania robotników“ — Tł.
  305. Mowa o istotnych kolonjach, czyli o gruncie dziewiczym, kolonizowanym przez wolnych osadników. Stany Zjednoczone są wciąż jeszcze, w sensie ekonomicznym, kolonją Europy. Zresztą można tu zaliczyć i te stare kraje plantatorskie, gdzie zniesienie niewolnictwa dokonało całkowitego przewrotu w stosunkach.
  306. Nieliczne u Wakefielda rzuty światła na istotę samych kolonij byty już w całości wygłaszane przez Mirabeau ojca, fizjokratę, a jeszcze o wiele wcześniej przez ekonomistów angielskich.
  307. Później system ten staje się czasową koniecznością międzynarodowej walki konkurencyjnej. Zresztą jakiekolwiek są jego motywy, następstwa pozostają te same.
  308. „Murzyn jest Murzynem. Dopiero w określonych stosunkach staje się niewolnikiem. Maszyna do przędzenia bawełny jest maszyną przędzalniczą. Dopiero w określonych stosunkach staje się kapitałem. W oderwaniu od tych stosunków nie jest ona kapitałem, równie dobrze jak złoto samo przez się nie jest pieniądzem, lub cukier ceną cukru... Kapitał jest społecznym stosunkiem produkcji. Jest historycznym stosunkiem produkcji“ (Karl Marx: „Lohnarbeit und Kapitał“ w „Neue Rheinische Zeitung“ Nr. 266 z 7 kwietnia 1849 r. Nowe wydanie niemieckie: Berlin 1907 r., str. 24, 25, przekład polski, Warszawa 1920, str. 14.)
  309. E. G. Wakefield: „England and America. London 1833“, tom II, str. 33.
  310. Tamże, tom I. str. 17, 18.
  311. Tamże, str. 18.
  312. Tamże, str. 42, 43, 44.
  313. Tamże, tom II, str. 5.
  314. „Ażeby ziemia mogła zostać terenem kolonizacji, musi nietylko być nieuprawna, lecz ponadto musi stanowić własność publiczną, która może być zamieniana we własność prywatną“. (Tamże, tom II, str. 125).
  315. Tamże, tom I, str. 247.
  316. Tamże, str. 21, 22.
  317. Tamże, tom II, str. 116.
  318. Tamże, tom I, str. 131.
  319. Tamże, tom II, str. 5.
  320. Merivale: „Lectures on colonization and colonies. London 1841 tom II, str. 235 — 314 passim. Nawet łagodny, wolnohandlowy ekonomista wulgarny, Molinari, powiada: „W kolonjach, gdzie zniesiono niewolnictwo, a nie zastąpiono pracy przymusowej odpowiednią ilością pracy wolnej, dało się zauważyć) zjawisko przeciwne temu, które dzień w dzień rozgrywa się przed naszemi oczyma. Widzieliśmy, jak prości robotnicy ze swej strony wyzyskują przedsiębiorców przemysłowych, jak domagają się od nich płac, nie pozostających w żadnym stosunku do słusznego udziału, jaki przypadałby im w wytworze. Plantatorzy, nie będąc w stanie osiągnąć za swój cukier takiej ceny, któraby mogła pokryć zwyżkę płac, zmuszeni byli zwyżkę tę pokrywać najpierw ze swych zysków, potem z samych kapitałów. Mnóstwo plantatorów zostało w ten sposób wręcz zrujnowanych, inni zaś pozamykali swe warsztaty, aby uniknąć zagrażającej ruiny... Bezwątpienia, niechaj giną raczej nagromadzone kapitały, niżby ginąć miały pokolenia ludzkie, (Co za wspaniałomyślność, zacny panie Molinari!) ale czyż nie byłoby najlepiej, gdyby nie ginęły ani jedne ani drugie?“ (Molinari: „Etudes économiques, Paris 1846“, str. 51, 52). Panie Molinari, Panie Molinari! Cóż się stanie z tem Dziesięciorgiem Przykazań, z tym Pięcioksięgiem Mojżesza, z prawem popytu i podaży, skoro w Europie „entrepreneur“ [przedsiębiorca] robotnikowi, a w Indjach Zachodnich robotnik „entrepreneurowi“ będzie mógł obcinać jego „part legitime“ [słuszną cześć]? I cóż to wreszcie, jeśli łaska, za „part legitime“, której w Europie kapitalista robotnikowi, wedle pańskiego świadectwa, nie dopłaca? Bardzo korci pana Molinari‘ego, aby tam, w kolonjach, gdzie robotnicy są takimi „prostakami“, że „wyzyskują“ kapitalistów, nadać policyjnemi środkami właściwy bieg automatycznie zazwyczaj działającemu prawu popytu i podaży.
  321. Wakefield, „England and America, London 1833“, tom II, str. 52.
  322. Tamże, str. 191, 192.
  323. Tamże, tom I, str. 47, 246.
  324. „Twierdzicie, że dzięki przywłaszczeniu ziemi i kapitałów człowiek, mający jeno swą parę rąk, znajduje zajęcie i ma zeń dochód... wręcz — odwrotnie, dzięki indywidualnemu przywłaszczeniu ziemi znajdują się tacy, którzy nie mają nic prócz swych rąk... Gdy umieścicie człowieka w próżni, to pozbawiacie go powietrza. Tak właśnie czynicie, zagarniając ziemię... Umieszczacie go w próżni majątkowej, by mógł żyć jedynie zdany na waszą wolę“. (Colins: „L‘économie politique, source des révolutions et des utopies, pretendues socialistes. Paris 1857“, Tom III, str. 268—271, passim).
  325. Wakefield: „England and America. London 1833“, tom II, str. 192.
  326. Tamże, str. 45.
  327. Zaledwie Australja stała się swym własnym ustawodawcą, natychmiast wydała oczywiście ustawy, przychylne dla osadników, ale roztrwonienie gruntów, już dokonane przez Anglję, stoi na zawadzie. „Pierwszym i głównym celem, ku któremu zmierza nowa ustawa ziemska z r. 1862, jest uprzystępnienie ludowi osadnictwa“ („The land law of Victoria by the hon. O. G. Duffy, minister of public lands. London 1862“).


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karl Marx.