Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Fragment z poematu: Wygnaniec

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Fragment z poematu: Wygnaniec
Pochodzenie Poezye Studenta Tom I
Data wydania 1863
Wydawnictwo F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: Pobierz Cały tom I jako ePub Pobierz Cały tom I jako PDF Pobierz Cały tom I jako MOBI
Indeks stron
{{#lst:Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/367|s367d|}}

Jak męczennica na boje —
A syn śpiący, paczek mały,
Zemsty ducha spadkobierca,
Przekleństw moich, moich szałów,
Mej boleści, mego serca! —
Spał — lecz nie sny uleciały,
I zgryzoty nie — nie spały.
Ja kochanek mego ludu,
Ja męczennik po krwi braci!
Szedłem silny — siłą cudu
Niesion duchem — za mą gwiazdą,
Którą kiedy człowiek traci,
Traci orle pisklę gniazdo! —
Noc straszliwa — noc burzliwa!
Jak by wszystkie duchy, szały,
Na ostatni sąd powiały —
Trzęsła borem —
Aż poranek
Nad jeziorem
W blasków wianek
Strojny spłynął w jutrzni morzu.
Wtedy staliśmy na wzgórzu —
Na ramieniu, na mem prawem
Syn mój śnił — lecz budzeń dreszcze
Już zwiastował jękiem łzawym,
A na lewem spała jeszcze
Arfa moja uwieszona
Arfa moja złotostrona.
Ach! i ona w dźwięki wieszcze
Już budziła się — trącona
Listkiem drzewa — i poranka;
Promień złoty musnął struny
Jak pocałunkiem kochanka,
By senne zbudzić pioruny.
Wtedy staliśmy na górze,
I uklękli nad mogiłą
Dziką — słońce wychodziło
W przedświtowych zórz purpurze —

A w oddali jeszcze smuga
Tatrów modro się śnieżyła,
I wiślanej fali długa
Wstęga się po błoniach wiła —
I porwałem głaz krzemienny,
Chciałem zabić nim me dziecię,
Bo się zląkłem mej rozpaczy,
Że wygnańcze przędząc życie
On się stanie bezplemienny,
I zapomni co to znaczy
Słowo Polska — orzeł biały.
I me dłonie
Skrzesać chciały
O te skronie,
Głaz krzemienia,
By tu raczej skonał biały
Z iskrą piekieł wykrzesaną,
Jako pomsty w ziemię sianą,
Niżby zabył tam plemienia
I wśród obcych — i obczyzny
Zabył świętość swej ojczyzny.
Alem spojrzał — a tam w zamku
Słońca Polska była ziemia,
Taka boska jakby w wianku
Ludów, które krzyż rozplemia,
I poczułem — że Polski syn
Co zapomni swą ojczyznę,
Nie Polakiem! — i mą bliznę
Zagoiłem rankiem tym! —
I ukląkłem z arfą w dłoni,
I szarpnąłem dziko struny
Jak szponami, rozpędzony
Orzeł co zdobycz dogoni —
I ugodzi — tak ja gonię
Myśli moich, orłów stada
I ku znanej lecąc stronie,
Dusza stwórcy się spowiada.

{{#lst:Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/370||s370g}}


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.