Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Dzieło Wielkiego Miłosierdzia/Listy nr 66-70

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

List nr 66

Do S. Celestyny (Kotyńskiej) umierającej.

Najmilsza Siostro! Bądź spokojna i poddana Woli Bożej w chorobie i śmierci. Ja ofiarowałam cię Miłosierdziu Bożemu i opiece Niepokalanej Matce naszej Maryi. Nie lękaj się pokus i strachów szatana, ale ufaj Panu Jezusowi i żałuj za swoje grzechy, opuszczenie się w służbie Bożej i niewdzięczności za dary i łaski Boskie. — Żal zmywa wszystko, a sercem skruszonem i uniżonem Pan Jezus nie gardzi, ale się lituje i duszę oczyszcza. Wszyscy się za ciebie modlimy i polecamy Sercu Jezusa i Maryi tutaj i w wieczności. — S. M. Fr.

List nr 67

Do S. Mechtyldy w 1917 roku.

Prawdziwie posłuszna dusza jest ta, która wypełnia wolę Bożą, choćby jej dobrze nie rozumiała, nie bada przyczyn, ani następstw przyszłości, ale ślepo wierzy, że tak Bóg chce i idzie za tym głosem, mimo wszelkich racyi niezgodnych z rozumem; Dlatego Świętych często brano za szalonych, a nawet obłąkanych. — Ubóstwo, ślubowane przez zakonnicę, nie ogranicza się do rzeczy materialnych nieposiadania własności, ale do zupełnego ogołocenia się Wewnętrznego, jakim jest szczere opuszczenie siebie dla miłości Boga, wyrzeczenie się swego spokoju i szczęścia tu na ziemi dla wypełnienia woli Bożej. — Dusza, która nie cierpi, jest daleką od naśladowania Chrystusa, a która nie chce cierpieć, to nie chce Go naśladować i stopniowo zamiera dla Niego, wpadając w oziębłość i duchowe odrętwienie — choćby na pozór spełniała wszystkie ustawy zakonne i ćwiczenia duchowne. Kto straci duszę swa, dla Mnie, znajdzie ją. To znaczy zabije w sobie własne ja, ten zacznie żyć prawdziwie dla Chrystusa. — Walczyć trzeba z pokusami, żeby znaleźć swoją duszę w Sercu Pana Jezusa tutaj i w wieczności. — Dla Przełożonych powinno się mieć tylko taką miłość, jaką ma się zwykle dla narzędzia, które nam jest użyteczne, więc i Przełożeni o tyle nam są pożyteczni, o ile nas prowadzą do Boga, dopomagając do postępu w cnocie pokory, cierpliwości, zamiłowania cierpienia, wyrzeczenia się swojej woli i miłości własnej. — Zakonnica, kiedy się tłomaczy, choćby z niesłusznego zarzutu, przestaję być zakonnicą. — Miłość własna tak nas zaślepia, że pod pozorem sprawiedliwości w Przełożonych szukamy swego uznania, i oczyszczenia się z zarzutu, aby się okazać lepszą przed Nimi i sobą, a przynajmniej, żeby ją uznali za niewinną w tem, co jej zarzucają. Jest to bardzo subtelne szukanie względów ludzkich i uznania u nich, choć po ludzku słuszne, ale niezgodne z naśladowaniem Chrystusa, Który na i wszystkie zarzuty i kłamstwa, jakie Mu stawiano, milczał. — Życie wewnętrzne zaniedbuje się wtedy, kiedy pod pozorem wątpliwości różnych, dusza oddaje się rozumowaniu i krytyce innych, a wzorem do naśladowania dla nas jest zawsze tylko Chrystus i Najświętsza Jego Matka. Kiedy św. Teresie Pan Jezus okazał miejsce dla niej w piekle, jeśli nie powstanie z oziębłości i nie wyrzecze się zmysłowego uczucia miłości, jakie chowała w swojem sercu, to nie dlatego, żeby ją potępił i zupełnie odrzucił, ale żeby ją ostrzegł przed niebezpieczeństwem, w jakim jest stan jej duszy i dopomógł jej powstać. — Słabej wiary są: „Głupi i leniwego serca ku wierzeniu.” Pracę wewnętrzną trzeba szczególniej zwrócić na pokorę, żeby w milczeniu znosić zarzuty, upokorzenia i przeciwności, uważając je, jako wprost z woli Bożej pochodzące, bez względu na osoby, i sprawiedliwość, powinno nam to wystarczyć, że Bóg tego chce i to na nas dopuszcza. — Trzeba starać się zamiłować cierpienie, a wtedy przestanie się cierpieć, nie trzeba pytać, jakie będą cierpienia, czy zewnętrzne, czy wewnętrzne i z czyjej przyczyny, ale przyjąć je trzeba z wdzięcznością ku Bogu, że daje środek do oczyszczenia duszy i ciała. — Nie trzeba się nigdy ukrywać dla względów ludzkich, ani miłości własnej, choćby za to spotkało upokorzenie, ale z prostotą i pokorą wszystkie trudności wyznawać należy, bo to ułatwia postęp duchowny. — Brak zrozumienia życia zakonnego jest brakiem powołania.

List nr 68

Do S. Mechtyldy.

Najmilsza Siostro! Boleję nad tobą, że ty więcej zajęta jesteś swoją sławą ziemską, co o tobie inni myślą lub jak cię sądzą i leczeniem ciała, niż Panem Jezusem i uświęceniem własnej duszy, i to jest źródło twego rozdrażnienia i cierpienia. — Gdybyś częściej rozważała Bolesną Mękę Zbawiciela, Jego zniesławienie i wzgardę od wszystkich za dobrodziejstwa i cuda, uczynione ludzkości, a obecnie w Przenajświętszym Sakramencie doznawane zniewagi, wzgardę i oziębłość, nawet od dusz Jemu wyłącznie poświęconych, to zawstydziłabyś się swoich pretensyi i żalu do innych za doznane przykrości lub niezrozumienie twoich myśli, czy intencyi. — Takie usposobienie i rozdrażnienie świadczy o twojej zniewieściałości i braku życia wewnętrznego, które polega na szukaniu tylko Boga i Jemu składa z siebie codzienną ofiarę, łącząc się z ofiarą Pana Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie. Ja nigdy nie mogę sądzić inaczej duszy, z którą mnie Bóg i Reguła zakonna łączy, tylko tak, jak mnie Duch Święty oświeci i fakta i czyny przez nią samą dokonane, a z tego nawet, co powie w chorobie lub zburzeniu umysłowem, czy rozdrażnieniu, a tymbardziej z plotek, nie wyrabiam sobie o duszy Siostry wewnętrznego sądu i przekonania. — Jeżeli o takie rzeczy pytam lub czynię wymówki za to, co słyszałam, to najpierw, żeby z ust tej Siostry dowiedzieć się, czy jest prawdą co jej zarzucają, i dla przestrogi, aby była ostrożna w mowie i strzegła się tego, co innych razi lub gorszy. Jedyny środek do uniknięcia wszelkich nieporozumień między Siostrami to zachowanie milczenia ewangelicznego, unikanie rozmów po dwie, co jest zakazane, i zamiłowanie ducha samotności, który tylko szuka Woli Bożej i żyje dla chwały Bożej, obojętny na rzeczy ziemskie i przemijające. Z Siostrą Serafiną wcale o Siostrze nie rozmawiałam, i nie wiem, co ona Siostrze powiedziała, a jeżeli mówię o Siostrze, to wtedy, kiedy się która z Sióstr przyjdzie sama oskarżyć z rozmowy, jaką z Siostrą prowadziła, nie mając na to pozwolenia — Teraz jeszcze nie może Siostra jechać do Felicyanowa, aż w Lipcu pod opieką infirmerki; może Siostra używać kąpieli słonecznych z pewnemi przepisami, żeby nie uderzyło słońce na mózg. A teraz może Siostra doskonale używać kąpieli w słonecznej celi, gdzie mieszka i powoli oswajać się z promieniami słońca na chore miejsca. Łóżko postawić wprost okna i przy otwartem oknie w czasie słonecznym wystawić te części ciała, które bolą, zmieniając odpowiednio pozycyę. Tak leczy O. Jakób nogę z dobrym skutkiem, według orzeczenia doktora, bo już chodzi bez kuli. — Modlę się za Siostrę.

List nr 69

Do S. Mechtyldy.

Najmilsza Siostro! Dlaczego sądzisz, że twoje trudności, czyli pokusy przyczyniły się do powiększenia moich cierpień; w czem widzę nową zasadzkę szatana, żebyś nie śmiała wyjawiać tych pokus z obawy powiększenia moich cierpień. Ale bądź spokojna, bo cierpienia moje pochodzą wprost od Pana Boga i ja, choć je odczuwam, ale uważam sobie za wielką łaskę Bożą i dziękuję Panu Bogu za nie, bo one są na oczyszczenie mojej duszy i całego Dzieła. Jako człowiek powinnam cierpieć i czuć nawet fizycznie to, co jest bolesne; ale prawdziwem cierpieniem dla mnie to obraza Pana Boga i oddalenie się od Niego dusz Bogu poświęconych, a zajęcie się sobą, światem lub rzeczami ziemskiemi; bo więcej jest takich, które myślą o sobie i o tem, co dotyczy ich osoby, a nie myślą o zniewagach Pana Jezusa w Przen. Sakramencie, że tyle dusz codziennie ginie, które powinnyśmy ratować modlitwą i pokutą, będąc do tego przez Boga wezwane. — Siostra Kolumba mówiła mi, że przechodzisz wątpliwości, ale te mnie ani nie zrażają, ani nie przejmują, uważam je za zwykłe i przejściowe, jednak smucą mnie pokusy was wszystkich, bo nie wszyscy z niemi walczą i dręczą się, a prawie nikt, a przynajmniej niewiele tych wybranych, którzyby dziękowali za pokusy i udręczenia Panu Jezusowi, ale każdy rad by ich się pozbyć i obmyśla środki wygodniejsze dla siebie, a nie szuka Woli Bożej w poddaniu się cierpieniom i udręczeniom, dokąd Sam Bóg nie uwolni. Nie chcę sądzić S. Gabryeli, bo już osądzona od Tego, Kim wzgardziła, ale jej upadek powstał z pychy pod pozorem pokory. Najpierw prosiła mnie o życie bogomyślne, żeby przeszła z czynnego dla większej pokuty za dawne grzechy; odmówiłam jej, ponieważ nie było Woli Bożej, bo te same trudności miała z początku po rozłamie. Na kilkanaście dni przed, wyjściem przyszła do mnie z pokusą, że ona chyba nie ma powołania do zakonnego życia a potrzebuje pokutować, więc chce iść w świat jako żebraczka i tak żyć, żeby jej nikt niepoznał. Z tego się roześmiałam mówiąc, że za młoda na żebraczkę a najdoskonalsza pokuta znosić wszelkie upokorzenia i cierpienia, jakie Pan Bóg na nas dopuszcza, czy to od ludzi, czy z otoczenia, czy od Przełożonych, czy przez pokusy. — Zdawało się, że się uspokoiła ale, jak Siostry mówią, upokorzeń znosić nie mogła, bo po upomnieniu, że w refektarzu zrobiła sobie osobną infirmeryę i żeby stamtąd zabrała do innej szafy w korytarzu, ponieważ zaczęły się choroby jak: szkarlatyna, ospa, odra, i.t.p. więc refektarz musi być miejscem czystem i wolnem od wszelkich lekarstw i możliwych zarazek jako miejsce, gdzie się wszystkie Siostry schodzą, — obraziła się i cały dzień leżała, a potem rano przebrała się za babę i wyszła za furtę. Brat, który ją wypuszczał, nie poznał, — tylko S. Zyta z ogrodu, której oddała klucz. — Czy ona zwiedziona poszła na żebraczkę, czy zmieniła swój zamiar, tego nie wiem, ale się modlę za nią. — Bardzo kiedyś dziwiła się twojem wyjściem i wyśmiewała się z twego głupstwa do Sióstr, a teraz podobne, a może i gorsze zrobiła. To nauką dla nas wszystkich, żeby nie sądzić i nie gorszyć się pokusami i upadkiem drugich, ale się modlić i sprawę Pańską pilnie z bojaźnią i pokorą sprawować. Nigdy też nie wyraziłam się, że wszystkie Siostry są histeryczkami, bo musiałabym skłamać, ale muszę przyznać, że niektóre z Sióstr poddają się chwilowym nastrojom nerwowym, choć później tego żałują. O lusteryi mówią z pogardą, ale to choroba nerwów nie jest tak szkodliwa, jak złośliwość, pochodząca z serca, obmyślana i rozumna, tej trzeba się lękać i boleć nad taką, bo toma związek z duszą. — Z opinii doktorów w teraźniejszem pokoleniu rzadko kto nie ulega tej chorobie, nawet mężczyźni i dzieci małe z rodziców nerwowych, miewają objawy histeryi; na to hart woli i panowanie nad sobą jedynem jest lekarstwem. Najmilsza Siostro, co do ciebie, to jeden mam zarzut, że ty nie miłujesz ducha samotności i milczenia, co w życiu bogomyślnem jest wielką przeszkodą do doskonałości i zjednoczenia z Bogiem; nie unikasz okazyi do gadania i z tego później masz trudności. Modłę się za ciebie.

List nr 70

Do S. Aliny.

Najmilsza Siostro! Ja ci przebaczam twoje zapomnienie się i modlę się, żeby ci Pan Jezus przebaczył; cieszę się, żeś postanowiła słuchać S. Starszej, choćby jej polecenia były przykre dla twojej natury, bo tu chodzi więcej o ciebie samą, o przełamanie twojej woli przez posłuszeństwo, które jest najdoskonalszym środkiem do złożenia ofiary Panu Jezusowi z siebie i zaparcia się. — Dlatego powiada Reguła święta, że Siostry powinny być posłuszne we wszystkiem oprócz tego, coby było przeciwne Regule i sumieniu, czyli oprócz grzechu. Jeżeli tylko Starsza nie każe Siostrom grzeszyć albo łamać Regułę, to mają jej słuchać z błogosławieństwem Bożem, a Starsza odpowie przed Bogiem za to, co rozkazuje i jak rozkazuje, choćby co było potem złego, np. coś się zepsuło lub zginęło, to Starszej wina, że tego nie przewidziała, a nie młodszej, która słuchała. Modlę się za ciebie.