Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Świętoszek/Akt IV

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

SCENA I


Kleant, Tartuffe

KLEANT
Tak wszyscy o tym mówią, a jak mnie się zdaje,
Ten odgłos wcale panu sławy nie dodaje
I żem pana tu spotkał na rękę mi właśnie,
Bo mój sposób myślenia również ci wyjaśnię.
Z gruntu tej sprawy teraz wcale nie ocenię
I z góry jak najgorsze przyjmę położenie.
Nie chcę się tu Damisa zajmować obroną,
Przypuszczam, że potwarczo pana oskarżono;
Czyż dobry chrześcianin nie zrzeka się złości,
Gasząc pragnienie zemsty, jakie w sercu gości?
A w panu czyż przeważa gniewu chęć jedyna,
By za ciebie miał ojciec z domu wygnać syna?
Możesz pan wierzyć w pełną otwartość z mej strony,
Że świat takim postępkiem mocno jest zgorszony.
Sądzę, że pan krańcowym nie będziesz w tej mierze,
Że odtąd inny obrót ta sprawa przybierze;
Poświęcając gniew Bogu niech pan postanowi
Sprawić to, aby ojciec przebaczył synowi.

TARTUFFE
Niestety! ja sam pragnąłbym tego najszczerzéj,
Nie mam do niego żalu, niechaj mi pan wierzy;
Przebaczam mu, oskarżać go nie myślę wcale
I chętnie bym mu pomógł, choć się tym nie chwalę:
Ale wyraźnej woli niebios nie naruszę
I gdyby on powrócił, ja stąd odejść muszę.
Po tym postępku jego, z niczym niezrównanym
Stosunek między nami byłby podejrzanym,
Bóg wie, jakbym przez ludzi został osądzony.
Wzięto by to za zręczną taktykę z mej strony,
Bo przekonanie winy ten pewno podziela,
Kto udaje łaskawość dla oskarżyciela,
I że moje sumienie własny błąd ocenia,
Chcąc go zręcznie w ten sposób zmusić do milczenia.

KLEANT
Ja sądziłem, że inną odpowiedź dostanę.
Wszystkie wymówki pańskie są zbyt naciągane:
Po co się pan oglądasz na nieba zamiary,
Czyż ono w twoje ręce kładzie prawo kary?
Pozostaw mu, pozostaw zatem pomstę całą,
Bo przebaczać bliźniemu ono nam kazało;
A i na względy ludzkie uważać nie trzeba,
Gdy się we wszystkim spełnia wyższą wolę nieba.
Jak to? innej wymówki dla pana już nie ma?
W dobrym uczynku bojaźń obmowy cię wstrzyma!
Nie, nie, śmiało spełniajmy tylko wolę bożą,
Wtedy ludzkie języki pewno nas nie strwożą.

TARTUFFE
Ja mu z serca przebaczam, panie, i w tej mierze,
To co nam Bóg zaleca, wypełniłem szczerze;
Ale po tej zniewadze, która wstydem pali,
Niebo wcale nie każe, abym z nim żył daléj.

KLEANT
Czy również z woli nieba nieznanych obrotów
Pan kaprysowi ojca ulec byłeś gotów,
Zapis wszystkich dóbr jego przyjmując łaskawie?
Choć wprost przeciwny przepis znajduje się w prawie.

TARTUFFE
W tych, co mnie znają, pewno zła myśl nie zagości,
Ażebym ja mógł działać pod wpływem chciwości.
Za doczesnymi wcale nie gonię dobrami,
A ich urok zwodniczy pewno mnie nie zmami;
Jeżeli zaś się wola moja upokarza,
By przyjąć zapis, którym gwałtem mnie obdarza,
To czynię to w zamiarze tylko, Bóg mi świadkiem,
By majątek w złe ręce nie popadł wypadkiem;
Aby go nie obrócił ten, co odziedziczy
Na jakiś cel niegodny, a może zbrodniczy,
Gdy w mojem ręku przez to środki się pomnożą
Na wspieranie mych bliźnich i na chwałę bożą.

KLEANT
Ech, panie! rozstań się pan z tą zbyteczną trwogą,
Którą prawi dziedzice słusznie ganić mogą.
Ich majątek niechaj ci nie będzie kłopotem,
Jak go użyją, później przekonasz się o tem,
A chociażby miał zmarnieć w ręku spadkobiercy;
To lepiej, niż że tobie da miano wydziercy.
Co do mnie, ja się dziwię, nawet niesłychanie,
Jak pan tę propozycję przyjąć byłeś w stanie;
Czyż pobożność się taką zasadą zaszczyca,
Która każe obdzierać prawego dziedzica?
Jeżeli nieprzepartą za niebios rozkazem
Masz przeszkodę, by zostać tu z Damisem razem,
Lepiej by było, abyś bez wstydu i sromu,
Jako człowiek uczciwy wyszedł z tego domu,
Niż żeby świat powiedział, że to twoja wina
I że ojciec dla ciebie wypędził stąd syna.
Wierz mi pan, że zgodzi się z tym chyba wytarty
Honor...

TARTUFFE
Przepraszam pana, już jest wpół do czwartéj,
Rozmawiać z panem dla mnie przyjemność prawdziwa,
Lecz pobożne zajęcie na górę mnie wzywa.

KLEANT
A!...

SCENA II

Elmira, Marianna, Doryna, Kleant

DORYNA
Panie! niech nas poprze twa wymowa dzielna!
Patrz pan, jaka ją boleść ogarnia śmiertelna,
A zamiar, co dziś w wieczór ma się spełnić jeszcze,
Co chwila wywołuje w niej rozpaczy dreszcze.
Pan nadchodzi, użyjmy podstępu lub siły,
Ażeby tylko plany jego się zmieniły.
Ten nieszczęśliwy projekt, co nas wszystkich rani...


SCENA III

Orgon i poprzedni

ORGON
Cieszę się, żeście razem w tej chwili zebrani,
do Marianny
W tym kontrakcie dla ciebie niosę opisaną
Rzecz, z której tak serdecznie śmiałaś się dziś rano.

MARIANNA
klękając przed Orgonem
O mój ojcze! przez litość błagam w imię boże,
Zaklinam cię na wszystko, co cię wzruszyć może,
Rozluzuj węzły, co nas tak mocno złączyły
I nie każ mi posłuszną być nad moje siły.
Nie zmuszaj mnie, mój ojcze, ażebym w potrzebie
Aż do Boga musiała nieść skargę na ciebie,
Ażebym miała spędzać w nędzy i w żałobie
To życie, które przecież ja zawdzięczam tobie.
Jeśli każesz zapomnieć o marzeniach duszy,
Jeżeli moją miłość twoja wola kruszy,
Zrób to tylko, o co cię na kolanach proszę,
Nie każ mi żyć z człowiekiem, którego nie znoszę,
I jeśli postanowić nie możesz inaczéj,
Nie chciej rzucać przynajmniej mnie na łup rozpaczy.

ORGON
na stronie wzruszony
Odważnie moje serce, trzymajmy się stale.

MARIANNA
Twoja dobroć dla niego nie martwi mnie wcale;
Oddaj mu twój majątek, swą spuściznę całą,
Oddaj mój, jeśli tego będzie mu za mało,
Zgadzam się na to chętnie, ale w zamian przecie,
Gdy mu wszystko oddajesz, ocal twoje dziecię
I pozwól, bym w klasztornej przepędziła celi
Resztę dni, których niebo jeszcze mi udzieli.

ORGON
Otóż to, zakonnica wylazła na prędce,
Kiedy ojciec w miłosnej przeszkadza jej chętce.
Powstań. Wstręt twój i upór zwyciężyć potrzeba,
A umartwienie zmysłów — zasługa dla nieba.
By zaskarbić te łaski masz sposób gotowy
I proszę nie zawracać mi już więcej głowy.

DORYNA
Jak to? lecz...

ORGON
Niech cię znowu nie trapi chęć pusta,
Gadaj z równymi sobie, tu zaknebluj usta.

KLEANT
Jeślibyś mojej rady chciał wysłuchać przecie...

ORGON
Mój bracie, twoje rady są najlepsze w świecie,
Jestem dla nich z szacunkiem, cenię je i chwalę,
Lecz daruj, ale spełnić ich nie myślę wcale.

ELMIRA
do Orgona
Widząc to, co ja widzę, już nie wiem prawdziwie
Co mówić, zaślepieniu twojemu się dziwię
Tylko. Jakież cię wpływy oplotły złowieszcze,
Gdy po dzisiejszym czynie nie wierzysz nam jeszcze?

ORGON
Dziękuję, ale prostych pozorów w tym wina;
Ja wiem, jaką ty słabość masz dla mego syna,
Tego łotra; przez niego ta historia cała
Ułożona, a tyś jej zaprzeczyć nie chciała,
By biednego człowieka zgubić przez te baśnie.
Ale twoja spokojność zdradziła cię właśnie.

ELMIRA
Czyż potrzeba mieć na tak dziwne oświadczenie
Zaraz obelgę w ustach i w oczach płomienie?
Gdy naszą cześć kto dotknie, potrzebaż w tej chwili,
Abyśmy mu zniewagę największą rzucili?
Ja wybuch w takiej rzeczy najwyraźniej ganię,
Śmiech tu karą najlepszą, oto moje zdanie.
Uczciwość z łagodnością pogodzić się może,
Nie jak u kobiet strasznych, których w każdej porze
Gniew uzbrojony tylko sposobności czeka,
By paznokciami drapać, lub pogryźć człowieka.
Mnie tym postępowaniem pewno nie zachwycą,
Pragnę zostać cnotliwą, ale nie diablicą
I w tej mierze tej prostej trzymam się taktyki,
Że pogarda jest lepszą, niż gwałtowne krzyki.

ORGON
Ja się zwieść nie pozwolę, niechaj co chce będzie.

ELMIRA
Powtórnie twoją słabość podziwiam w tym względzie,
Ale możebyś wreszcie zdanie zmienić raczył,
Gdybyś na własne oczy rzecz całą zobaczył.

ORGON
Zobaczył!

ELMIRA
Tak.

ORGON
Gadanie!

ELMIRA
Będziesz wątpił dłużéj,
Gdy to sprawię, że wszystko przy tobie powtórzy?

ORGON
Baśnie!

ELMIRA
Cóż to za człowiek! Rozważ me zamiary:
Nie żądam już z twej strony dla nas nawet wiary,
Lecz przypuśćmy, że w miejscu tym, tak by się stało,
Że mógłbyś łatwo widzieć i słyszeć rzecz całą;
Cóż byś powiedział na to, czy trwałbyś w uporze?

ORGON
Powiedziałbym... nic wcale, bo to być nie może.

ELMIRA
Błąd trwa za długo, zatem nie spocznę dopóty,
Aż przestaniesz oszczerstwa robić mi zarzuty.
W tej chwili się ta sprawa tu zakończy cała,
Będziesz świadkiem wszystkiego, com ci powiedziała.

ORGON
Zgoda. Trzymam za słowo. Twą zręczność ocenię,
Czy będziesz mogła spełnić swoje przyrzeczenie.

ELMIRA
do Doryny
Sprowadź go do mnie.

DORYNA
do Elmiry
Działać potrzeba powoli,
To lis chytry, łatwo się złapać nie pozwoli.

ELMIRA
Nie! ludzi kochających zwieść możem najlepiéj,
A miłość własna bardziej jeszcze go zaślepi.
Poproś go. (do Kleanta i Marianny) Wy odejdźcie.


SCENA IV

Orgon, Elmira

ELMIRA
Stół ten przysuniemy,
Wejdź tu i proszę ciebie, siedź cicho jak niemy.

ORGON
Jak to?

ELMIRA
Gdy się tam schowasz, prawdy ci dowiodę.

ORGON
Dlaczegóż pod stół?

ELMIRA
Proszę, zostaw mi swobodę.
Sam osądzisz, czy dobrze osnute mam plany.
No wejdź tam; a pamiętaj, jak będziesz schowany,
Aby cię nie widziano, ani nie słyszano.

ORGON
No przyznaj, że łagodność mam nieporównaną,
Lecz chcę widzieć do końca, jak pójdzie wyprawa.

ELMIRA
Sądzę, że do wyrzutów nie nada ci prawa.
do Orgona, który siedzi pod stołem
Cokolwiek będę mówić i w jakim sposobie,
Niechaj to oburzenia nie wywoła w tobie,
Bo przez ciebie do tego jestem przymuszona,
A zresztą, wszak to jedno tylko cię przekona.
Przez udaną łaskawość, nie będzie mi trudno
Zmusić do otwartości tę duszę obłudną,
A podniecona miłość w namiętnym zamiarze
Złoży maskę i całe zuchwalstwo okaże.
Gdy z twej woli, dla twego tylko przekonania,
Moja chęć do tej smutnej komedii się skłania,
Toż gdy się wiara twoja już do mnie nachyli,
Sądzę, że będę mogła zaprzestać w tej chwili
I kiedy sam już sprawdzisz wszystko doskonale,
Będziesz go umiał wstrzymać w namiętnym zapale;
Oszczędzisz twojej żonie daremnych przykrości,
Gdy już rozczarowanie w twej duszy zagości.
Zresztą to twój interes, ty tu jesteś panem,
Nadchodzi. Skryj się i siedź cicho pod dywanem.


SCENA V

Turtuffe, Elmira, Orgon

Orgon pod stołem.

TARTUFFE
Kazałaś mnie tu pani wezwać na rozmowę.

ELMIRA
Tak jest, bo mam zwierzenie dla pana gotowe,
Zamknij pan drzwi i wkoło rozejrzyj się wszędzie,
Czy znów kto nie widziany słuchać nas nie będzie.

Tartuffe idzie zamknąć drzwi i wraca.

Nie chcę, by się poprzednie zajście powtórzyło,
Bo to dla nas obojga nie byłoby miło.
Z tej niespodzianki dotąd ochłonąć nie mogę,
Damis w straszną o pana przyprawił mnie trwogę;
Pewno pan słusznie moje starania ocenia,
Com robiła, aby go zmusić do milczenia.
Niepokój, trwogę moją za przyczynę biorę,
Że nie umiałam jeszcze zaprzeczyć mu w porę,
Lecz, dzięki niebu, spór ten został zakończony,
Niebezpieczeństwo z żadnej nie grozi nam strony.
Szacunek, któryś wzbudził, łatwo burzę wstrzyma,
Mąż na pana żadnego podejrzenia nie ma, —
Przeciwnie, chce świat wyzwać, za jego rozkazem
W każdej chwili możemy znajdować się razem
I wiem, że to nie będzie również źle widzianem,
Że sam na sam zamknięta rozmawiam tu z panem.
To mi dozwala odkryć serce, duszę całą,
Które wzruszyć zbyt prędko panu się udało.

TARTUFFE
Myśl pani nie dość jasno dla mnie się tłumaczy;
Niedawno słowa twoje brzmiały tu inaczéj.

ELMIRA
Ach, jeśli w panu one niesłuszny gniew niecą,
To pan mało znasz jeszcze naturę kobiecą;
Nie wiesz pan, jak to serce bić nam musi w łonie,
Gdy tak słabo walczymy w pozornej obronie.
Wstyd nasz walczy do końca, zawsze w takiej chwili
Serce, by przezwyciężyć go, darmo się sili;
Choć najsilniejsza miłość do tej walki stanie,
Ze wstydem zawsze pierwsze robi się wyznanie.
Wszakże bronić się trzeba, ale z odpowiedzi
Każdy serc tajemnicę z łatwością wyśledzi,
Że choć według słów naszych miłość ta jest zdrożna,
To z tej obrony właśnie nadzieję mieć można.
Nazbyt swobodnie może moje oświadczenie
Przekonywa, że mało mój własny wstyd cenię;
Lecz, gdy do tego doszło, to zapytam pana,
Po com Damisa dzisiaj wstrzymywała z rana?
Skądże się ta cierpliwość we mnie wzięła rzadka,
By zwierzenia twych uczuć słuchać do ostatka?
Czyżbym ja tak łagodnie przyjęła rzecz całą.
Gdyby pańskie wyznanie mnie nie pociągało?
Wreszcie gdym pana zmusić pragnęła za karę,
Abyś z swego małżeństwa zrobił mi ofiarę,
Czyż nie mogłeś pan poznać już w tym samym czynie,
Że to własny interes rządzi mną jedynie;
Bo smutno by mi było, gdyby związki trwałe,
Podzieliły to serce, które chcę mieć całe.

TARTUFFE
Pojąć mojej radości nikt nie będzie w stanie,
Gdy z ust kochanych słyszę podobne wyznanie,
Słodycz jego napełnia błogością nieznaną,
Napaja mnie rozkoszą z niczym niezrównaną;
Szczęście, abym się tobie podobał nawzajem,
Jest marzeniem mej duszy, jest mych chęci rajem,
Lecz daruj pani, może śmiałości zbyt wiele,
Gdy powiem, że ja jeszcze wątpić się ośmielę.
Może to tylko podstęp szlachetny z twej strony,
Ażebym zerwał związek dzisiaj ułożony.
Odważam się myśl moją wypowiedzieć szczerze,
Że ja w tak miłe słowa pani nie uwierzę,
Póki dowód twej łaski zwątpienia nie skruszy
I wiary w moje szczęście nie zaszczepi w duszy.

ELMIRA
kaszlnąwszy kilka razy, aby ostrzec męża
Czyż taka panem szybkość powoduje rzadka,
Aby wyczerpać tkliwość serca do ostatka?
Gubi się ktoś, gdy prawdę wyznaje ci całą,
A to wyznanie jeszcze dla pana za mało.
I to wszystko dla ciebie nie przyda się na nic,
Dopóki rzecz nie dojdzie do ostatnich granic.

TARTUFFE
Im mniej zasługi, tym mniej dla nadziei prawa,
A wyznanie dla serca zbyt wątła podstawa.
Człowiek szybko naprzeciw swego szczęścia bieży,
Lecz wprzód chce go używać zanim w nie uwierzy.
Na zasługi się własne liczyć nie ośmielę,
W dobry skutek mych chęci nie ufam zbyt wiele
I dotąd ta wątpliwość nie ustąpi z łona,
Póki jej rzeczywistość słodka nie pokona.

ELMIRA
Pańska miłość z tyranią łączy się najściśléj
I w dziwne pomięszanie wprawia moje myśli
Nad sercem chce panować ta straszliwa władza!
I jak gwałtownie swoje chęci przeprowadza!
Pańskim pragnieniom czyż nic oprzeć się nie zdoła?
Aby odetchnąć, czasu nie zostawiasz zgoła.
Czyż można tak uparcie prześladować srogo
I żądać w jednej chwili wszystkiego od kogo?
Nadużywasz pan teraz w zbyt łatwym sposobie
Uczucia, które wiesz pan, że żywię ku tobie.

TARTUFFE
Jeżeli moje hołdy pragniesz przyjąć szczerze,
Dlaczegóż mi dowodów odmawiasz w tej mierze?

ELMIRA
Lecz jakże mogę chęci okazać łaskawsze,
Nie obrażając nieba, którym straszysz zawsze.

TARTUFFE
Gdyby tu tylko niebo na zawadzie stało,
Znieść tę przeszkodę, dla mnie rzeczą bardzo małą;
Niech ona serca twego obawą nie mrozi.

ELMIRA
Jak to! A kara niebios, którą pan tak grozi?

TARTUFFE
Mogę pani rozproszyć tę śmieszną obawę,
Bo w zwalczeniu skrupułów ja posiadam wprawę.
Jest w takim czynie niby dla nieba rzecz zdrożna,
Ale porozumienie z nim wynaleźć można.
Jest nauka, co w miarę potrzeb się przemienia,
By rozluzować węzły naszego sumienia.
Złe w uczynku chociażby wielkiego rozmiaru,
Naprawia się czystością naszego zamiaru;
Tę tajemnicę razem zgłębiamy do woli,
Niech mi się pani tylko prowadzić pozwoli.
Bez obawy chciej spełnić moje chęci skore,
Ja odpowiem i wszystko sam na siebie biorę.

Elmira kaszle mocniej.

Ma pani mocny kaszel.

ELMIRA
Tak, płuca mi rani.

TARTUFFE
Cukier z sokiem lukrecji może ulży pani.

ELMIRA
Nie, to katar uparty męczy mnie tak srogo
I żadne soki na to pomóc mi nie mogą.

TARTUFFE
To przykre.

ELMIRA
Bardzo przykre, gdy kto nazbyt czuły.

TARTUFFE
Na koniec łatwo będzie zniszczyć te skrupuły.
Wszak tajemnicy naszej z pewnością obronim,
A złe jest wtedy tylko, kiedy świat wie o nim;
Tylko zgorszenie za błąd trzeba liczyć w życiu,
A ten wcale nie grzeszy, kto grzeszy w ukryciu.

ELMIRA
kaszląc jeszcze i uderzając kilka razy w stół
Na koniec widzę, że się trzeba będzie poddać
I zezwolić, ażeby wszystko panu oddać,
Bo inaczej oporu chęć źle oceniona,
Zadowolnić nie może, ani nie przekona.
Przykro mi, że przekracza to moją rachubę,
Mimo woli zapewne przechodzę tę próbę,
Ale kiedy tak wielką jest uporu siła,
Że nie chcą wcale wierzyć temu, com mówiła,
Dowód tylko stanowczy zbudzi przekonanie,
Niechajże się żądaniom twym zadosyć stanie.
A jeśli ja błąd jakiś popełnię w tej chwili,
Tym gorzej dla tych, co mnie do niego zmusili,
Odpowiedzialność za to nie mnie brać należy.

TARTUFFE
Tak pani, ja ją przyjmę, niech mi pani wierzy.

ELMIRA
Uchyl pan drzwi i zobacz proszę w tamtej stronie,
Czy nie ma mego męża przy drzwiach lub w salonie.

TARTUFFE
O co się pani troszczy, po cóż mam tam chodzić?
To jest człowiek stworzony, by go za nos wodzić.
Wszak byśmy z sobą byli, pragnie jak najszczerzej
I choćby wszystko widział, to w nic nie uwierzy,
Takem go usposobił.

ELMIRA
To mnie nie powstrzyma
W obawie. Wyjdź pan proszę, zobacz, czy go nie ma?


SCENA VI

Orgon, Elmira

ORGON
wychodząc spod stołu
A to jest, muszę przyznać, nikczemnik nie lada!
Jak pałka, tak mi nagle to na głowę spada.

ELMIRA
Jak to! już chcesz wychodzić; chyba stroisz żarty,
Wracaj pod dywan, dalej, czemuś tak uparty,
Do wydawania sądu nie bądź jeszcze skory,
Czekaj do końca, to znów mogą być pozory.

ORGON
Nie! piekło nic gorszego stworzyć nie jest w stanie!

ELMIRA
Zawsze zanadto lekko chcesz wydawać zdanie.
Daj się przekonać, zanim będziesz słusznie sądził,
I nie śpiesz się z obawy, ażebyś nie zbłądził.

Elmira chowa Orgona poza siebie.


SCENA VII

Tartuffe, Elmira, Orgon

TARTUFFE
nie widząc Orgona
Na przeszkodzie nic moim chęciom już nie stanie,
Przepatrzyłem uważnie całe pomieszkanie,
Nikogo nie ma; zatem możemy tu skrycie...

Kiedy Tartuffe podchodzi do Elmiry chcąc ją uściskać, ona się usuwa i odsłania Orgona.

ORGON
wstrzymując Tartuffe’a
Powstrzymaj się, mój panie, w miłosnym zachwycie,
Przez zbytek namiętności możesz głupstwo zbroić.
Acha! zacny człowieku! chciałeś mnie ustroić.
Na pokusy tak mało jesteś uzbrojony,
Że zaślubiasz mą córkę, a pożądasz żony.
Przez długi czas kręciłem się jak w błędnym kole,
Sądząc, że lada chwila zamienią się role,
Lecz ta próba aż nadto moje zmysły łechce,
Wyznaję, że mam dosyć i więcej już nie chcę.

ELMIRA
do Tartuffe'a
Co do mnie, ta komedia jest moją obroną,
Ażeby ją odegrać byłam przymuszoną.

TARTUFFE
do Orgona
Jak to! Wierzysz?

ORGON
No dalej! na co ten ambaras,
Bez żadnej ceremonii wynosić się zaraz!

TARTUFFE
Mój zamiar...

ORGON
Nie czas teraz na żadne gadania,
Natychmiast mi wychodzić z mojego mieszkania.

TARTUFFE
Ty sam stąd wyjdziesz, tak, ty, który z niesłychanem
Zuchwalstwem chcesz przemawiać, jakbyś tu był panem.
Ten dom do mnie należy, moją jest własnością,
Daremnie chcesz podstępem walczyć, albo złością.
A kto się ze mną kłóci, obelgi wymierza,
Ten pożałuje; ja mam czym skarcić szalbierza,
Pomścić obrazę niebios i obudzić żale
W tym, co mi dom swój kazał opuścić zuchwale.


SCENA VIII

Elmira, Orgon

ELMIRA
Co to za mowa i te odgróżki złowrogie?

ORGON
Wyznaję, że ja z tego żartować nie mogę.

ELMIRA
Jak to?

ORGON
Słysząc co mówił, błąd mój każdy przyzna,
Że teraz źle wypadła moja darowizna.

ELMIRA
Darowizna!

ORGON
Tak. Jeszcze mogłoby być gorzéj,
Jest w tym pewna szkatułka, co mnie mocno trwoży.

ELMIRA
Jak to?

ORGON
Wszystko zrozumiesz, wszystko ci powtórzę,
Tylko pójdę zobaczyć, może jest na górze.