Uwaga |
---|
Zwolon
Do czytelnika
Ani myśl tej fantazyi, ani pojedyncze charaktery i nazwy ich i dzieła, niemają na celu nic takiego, aby mogło dotyczeć osobistości czyjejkolwiek. Zastrzedz to jednak za powinność dla tego sobie uważamy, ażeby tem prawdziwiej wedle myśli pisarza zrozumiane być mogło pisma jego. Partyi żadnej na celu niemógł mieć, niemający zaszczytu policzenia się w żadnej
Dwa wiersze "zemsta, zemsta na wroga ect" lubo tu użyte w charakterze jakiego wielki pisarz w swojem niedał im dziele; nie powinny służyć jako dowód iż nadużywamy cudzysłowu.
Trudno było, a może niepodobna silniejszej expresyi bolu i oddziałania bólem znaleść i dla tego są wzięte. Resztę dobrej woli czytelnika i pobłażaniu zaleceamy.
C. K. N.
WSTĘP
Różno-głosego dotąd monologu
Na żadnej jeszcze scenie nie widziano
A przeto staję z objaśnieniem w progu
I przepowiadam rzeczy jak się staną.
I głoszę — wszystkim, o tej awenturze
Na dialogu zmienionej ruchomość
Gdzie huczeć będą, jak przelotne burze
Lud, urzędnicy, dwór i Król Jegomość.
A wszystko słowem prędkiem — bo pisano
Przy łunach, które tu i owdzie błysły
W Italii trochę (gdzie jest Ercolano)
Trochę na łodzi, gdzie znów łzy się wcisły
Bardzo słonego morza!... resztę w domu.
Co do Charona podobniejszy promu.
Jest to więc dramat wcale emigrancki
Któryby scenę splamił koturnową
Z marmurów białych, w pierścień elegancki
Zaokrągloną — wewnątrz gradusową.
Jak to się jeszcze, dziś w Tusulum widzi
Gdzie teraz zwiędły, szumiąc liść wawrzynu
Jaszczurkom grywa, gdy bokiem zeń szydzi
Komicznej maski twarz.... poezya gminu!...
Będzie to jednak, ile da się, schludnie,
Lubo moralny sens, nie dosyć świeci;
I romans — (ten-bo znów rozwiały grudnie!)
Ależ wystrzałów za to huk... dla dzieci.
Ktoby zaś płakać lubił, pewna chwila
Ku temu w sposób da się szczególniejszy —
A komu nakształt złotego motyla
Pierzchliwy uśmiech, byłby powabniejszy;
Niebędziem mieli nic przeciwko temu
Bo czemuż nie ma się roześmiać... czemu?
I owszem — wszelki niechaj uczuć promień
Elementarnych zbywszy się poskromień,
Niehamowane spełnia prawo funkcyi.
Nawet i zdięci chłodem doświadczenia
(Którym by mogły robić źle natchnienia)
Znajdą tez żywioł swój: część interpunkcyi.
Jakoż — nie dramat serc, i głosów wielu
Pozaplatanych gałęźmi żywota
Przez które świeci, jasny błękit celu —
Ni monologu, jest to czarna grota
Gdzie myśl jak Kain brnie lub Iskarjota:
Lecz raczej (ucha, niech to nieskaliczy)
Tłum-pustek — ciszy-wrzawa, samotniczej...
OGRÓD NA WAŁACH
(król i zabór — przechadzają się wzdłuż okopu).
KRÓL
- Wszechwładztwu memu, którzy są na drodze
- Jak kruche zlepki, pod mem berłem zginą
- Część miasta wyższą zburzysz — żywej nodze
- Ujść nie dasz — dziatwę wymordujesz srodze
- I nazwę z ulic zmażesz... Ugolino,
- Przezywam odtąd, krwi i zwalisk pole
- Bo tam zwaliska, i krew będzie sama
- I nic nie będzie nad to...
(po oliwili — pokazując ręką w głąb widoku):
Trzy topole
- Ocalisz — w okien wchodząc diorama.
- Jakoby sprzętem stały się zamkowym
- Zostaną!...
(kiedy król się oddala — na wierzy, trąbkę uderzają.)
ZABÓR
(spogląda w stronę wierzy — potem za królem postępując:)
- Goniec —
król (uchodząc):
- Jeźli z spiskiem nowym
- To jak się wyżej rzekło...
GONIEC
- O! Hetmanie
- Boskiego — mężu wielki...
ZABÓR
- do powieści —
GONIEC
- Królewskie roty pierzchły niespodzianie
- Przed ludem, który wodzów ma trzydzieści —
- Z najodleglejszych przedmieść, grodów, wiosek
- Jak tylko okiem sięgnąć można z wierzy
- Plebs bieży — każdy że tak powiem kłosek
- W chorągiew przewiał i dzidą się jeży
- A każde ziarno, rzec by można, w kłosie
- W uzbrojonego rnęża zmieniło się...
ZABÓR
- Podobne wieści mogąż brudzić usta
- Królowi wierne — ? bunt podnosisz słowy
(Słychać bicie zegaru — miecznik wstrzymuje się — i potem)
- — Aleć przebaczam — żyj — godzina szósta...
- (Do liczby sześciu pociąg mam takowy
- Iż trza-by karku z pełniejszym czerepem
- Bym o tak rannej dobie, — bił oszczepem).
Jedna stroną zabór zstępuje w głąb tarasu — drugą strażny nadbiega — goniec zostaje.
GONIEC
(widząc strażnego):
- Zkąd? — czego — po co?...
STRAŻNY
- O! jeden z zamkowych
- Pogoni, bardzo nad innymi wzniesion
- Straszliwa... wróżba...
GONIEC
- Z rzeczy co ludowych?
STRAŻNY
- Królewski nagle się obalił jesion
- Ów stary, cieciu rzucający strugą
- Któremu z dworska dano imie: Tytan.
- Precz mi! a jeżli z taką wieścią drugą
- Powrócisz kiedy, i znów ani pytasz
- Przez naciągnięte zdradziecko uwagi
- Będziesz mi starał się dołożyć wagi
- Do rzeczy z siebie nie będącej niczem;
- To cię zasmagać każę, prochu biczem...
Goniec oddala się, Strażny zostaje pomięszany — aliści Pachole ogrodowe z dzbanem cwałem się przybliża;
PACHOLE
- Ogrodów wielkich, wielki słoneczniku!...
STRAŻNY
- Co jest?
PACHOLE
- Rurami z przedmieść podziemnemi
- Do wodotrysków słodkie idą wody...
STRAŻNY
— (nagląc)
- Dalej!...
PACHOLE
- Ach — Panie ! szedłem owdzie z dzbany
- By najjaśniejsze zrosić tulipany
- Brrum...
STRAŻNY
— (gniewnie)
- Gadaj!...
PACHOLE
- — Czarne muszą tam jagody
- Na górach tłoczyć — wszystkie w sadzie ścieki
- Funtanny wszystkie, krwią żygnęły rudą. —
STRAŻNY
- Milcz — podły malcze, jać tu zaraz ćwieki
- Założę w język, — i jak czaplę chudą
- Na ogrodowym rozepnę parkanie,
- Żebyś mi rannych nie truł chwil tyranie.
Strażny oddala się zwolna w gląb ogrodu — Pachole truchlejąc pozostaje — chwila milczenia.
PACHOLE
(zwracając się ku dzbanom).
- Przeklęte dzbany! sprawież ja wam łaźnię
(stawia dzbany — polem oddalając się — ku jednemu):
- A tobie naprzód, prochu, nędzo, błaźnie —
(do drugiego — potrącając go noga):
- I tobie również opieszalcze gruby
- Co się odymasz za mną z urąganiem
- Tak cię za ucho porwę, i tak w kluby
- Raz wezmę, że się nie wywiniesz łganiem —
(porywa jeden dzban za ucho — drugi pędzi przed sobą)
- Co wam do rzeczy, się dziejących w górze
- Czy krew czy woda jedno — — tulipanom
- Jakie mi mędrki!! przecież i ja służę
- A milczę — co to rozumować dzbanom ? —
(oddala się — pozostawiając za sobą grunt skopany.)
Drugą strona powoli wchodzi Zwolon w szacie nakształt pielgrzymiego płaszcza zarzuconej — tymczasem z głębi wraca Strażny, spogląda na ścieżkę, a potem przystępując nagle do Zwolona.
STRAŻNY
- Cóż to jest? koła kreślisz czarowniku
- I nieporządek na pańskim trawniku
- Mów...
ZWOLON
(z wielkim spokojem):
- Jest to pieczęć, panie urzędniku
STRAŻNY
- Jaka? —
ZWOLON
- Królewska pieczęć
STRAŻNY
- Być nie może.
ZWOLON
- Na sprzętach taką kładzie się ogrodnych.
STRAŻNY
(uważając wycisk dzbanów na piasku)
- Ha! — wiem, rozumiem...
ZWOLON
— (solennie).
- — Tak jak słowo Boże
- Przez chóry chórom, płynie aż do godnych
- I tam rozognia, niżej rozpłomienia
- A niżej cieszy —
- A jeszcze niżej rozzielenia;
- Tak i inna moc, kamień, tak się głupi spieszy
- Po zagonach zniszczenia.
- Ale nie rozzielenia ...
- Podrzeźniać wszakże prawdzie winien
- Krzywych spadów chórem, chórem ryniesz.
(po chwili — w niebo spoglądając)
- Znów się na deszcz zabiera...
- Do widzenia
— (oddala się)
STRAŻNY
— (po pewnym namyśleniu).
- Ten człowiek dziwny wpływ wywiera.
RYNEK NA PRZEDMIEŚCIU
— W głębi kościoł gotycki — opuszczony. Na placu tłumy ludu potrząsającego wszelką bronią, podzielonego na oddziały różnobarwnemi sztandarami Przy każdym sztandarze wódz i mówca — gwar — szczęk — zamęt. Kobiety i dziatwa kończą obraz, Szołom w stroju powstańca tu i owdzie przebiega — każąc głośno.
SZOŁOM
(do niewiast.)
- Która z was, syna bitego knutami
- Ramiona sine widziała, — niech powie!...
WDOWA
- Oh ja... i odtąd, krew stu promieniami
- Poprzeciekała drogi me — a mrowie
- Na lada rzeczy martwej uderzenie
- Przechodzi łono i wstrząsa odzienie.
SZOŁOM
(ku młodzi podbiegając.)
- Kto jest, co matki twarz oglądał bladą
- Kiedy go w nocy porwano z pościeli?
CHÓR MŁODZIEŃCÓW
- Oh ja — ja także — i ja — całe stado
- Nas, jako orłów którym las wycięli
- Jest tu, i szumi sztandaru piórami,
- Dziobami zgrzyta, zemsty szuka okiem.
SZOŁOM
(stając po środku):
- A teraz — ? Któż z was szczególnymi snami
- Podniecan, albo wczas okryty mrokiem
- Kiedy się miasto rozbudzi, — kto mówie
- Aniołów zemsty groźne słyszał wycia?
- Albo mu wieniec złożyli na głowie
- Albo mu starzec, na rozdrożu życia
- Poszepnął — godzin zbliża się mistrzyni
- Czuj-że, bo w imię ludzkie ona czyni...
BOLEJ
- Ja jestem! zemstą przekarmiony głuchą
- Któremu dajmon sny nasyła dziwne
- Tak, że bezekrwi nudno mi i sucho.
- Tak że gałązki trapią mię oliwne
- I każdy wywczas staje się torturą
- A każdy uśmiech żywem urąganiem.
- Zkąd nie ma gromu okrytego chmurą
- Żebym go wczesnym nie uczcił witaniem
- Ani zarazy, która ciągnie górą
- Żebym nie przeczuł jej z uradowaniem.
- Ani się pożar, tak z nienacka wśliźnie
- Żebym go w wiatru, nie czuł spaleniznie.
- Boleści różnych będąc powiernikiem
- Gdy z ludźmi nawet, ludzkie gadam rzeczy
- To nie raz w duchu się odezwę krzykiem
- Ze owdzie chłopca, wiejski pies skaleczy
- Albo się gmachu zawalą sklepienia
- I — teraz nawet!...
SZOŁOM
(na ramionach Boleja ręce kładąc):
- Mężu przeznaczenia!
ZWOLON
(w tłumie):
- Nieszczęścia synu!...
SZOŁOM
(do kupiącego się ludu):
- Któż z was, pomścić lepiej
- Potrafi — ? jeźli nie on człowiek wolny — ?
- Za prawdę, przyszłość ramię jego krzepi
- Za prawdę nie dość wyrzec o nim: zdolny
- Gdyż siłom zdolność przechodzącym sprostał.
- Zakryte widzi — bywa, gdzie nie postał...
ZWOLON
- O bracia! wybór ten nie dosyć tuszy
- O czasów pełni...
JEDNI
- Precz z teoretykiem.
DRUDZY
- Precz z tym pedantem.
INNI
- Go mózg tylko suszy.
SZOŁOM
- Co wichrzy, — zgodzić się nie umie z nikiem.
ZWOLON
- O! bracia... wszystkim jeżlić wolno szczerze
- Dla publicznego wyrzec co obłowu
- To niech że w wolność słów, i ja uwierzę
- Pozwólcie...
WSZYSCY
- Dosyć — dość, a cóż tam znowu.
SIERŻANT
- Mów — niech już mówi — gadaj, a nie długo:
ZWOLON
(Boleja pokazując):
- Ten młody człowiek, zemstą przekarmiony
- Wolności mężem nie jest — sądu sługą wy, i tamci — a zaś rozwiniony
- Proporzec, wiecież co u prawdy znaczy — ?
- Precz — zdrada — ducha chce osłabić w rzeszy.
ZWOLON
- Obywatele! — lecz czegóż? rozpaczy
- Albo ojczyzny — nie wiem, każdy spieszy
- Na śmierć: żywota któryż szukać zdolny?
- Za wolność każdy umrzeć chce z ochotą
- Jak gdyby cmentarz tylko zwał się wolny
- A lada koniec, jakby był istotą
- Nieskończoności?, zemsty, mówie, żądza
- Gdy o ojczyzny losach rozporządza
- Ojczyzna z zemstą, w związek wchodzą taki
- Że kiedy jednej sianie się, to drugiej
- Może nie stanie już...
SZOŁOM
- Widziałżeś znaki
- Niebieskie?
JEDNI
- Uchodzi...
DRUDZY
- Dość.
(szykują się i potrząsając bronią mają się do marszu).
BOLEJ
- Wstęp jest za długi,
- Rzecz sama dłuższą być od wstępu może
- A zakończenie, tak jak prolog — przeto
- Żegnamy...
NIEKTÓRZY
- Cha! cha!...
ZWOLON
— (smutno)
- Pobłogosław Boże!
SIERŻANT
- Czy się nie raczysz bić panie poeto? —
(Słychać piszczałki, krzyki, rżenia — lud się kupi — w oddziały porządkuje — usposabia do marszu — rusza).
CHÓR
- Zemsta, zemsta na wroga
- Z Bogiem, a choćby mimo Boga!...
ECHO
- Zemsta, zemsta.
SIERŻANT do ZWOLONA
- Hej druchu,
- Dobrym jesteś człowiekiem,
- Wróć — siedziałeś w łańcuchu
- Pod zakrwawionym ćwiekiem
- znów jeźli nas zgniotą
- Siedzieć będziesz jak pierwej.
- Wróć...
CHÓR 1SZY
- Na mury z ochotą
- Wpaść — i za mury — a bez przerwy
- Siec...
2GI
- Siec bez przerwy ciąć zębami
- W chude wilków stado się przemienić!
3CI
- Jak Delfiny pluskać w krwi tarczami —
- Czerwonemi piany grzbiet zrumienić...
w dali.
- Hurra! — hurra na wroga
- Z Bogiem, a choćby mimo Boga!
(pojedyncze wystrzały — krzyki i chóry giną w dali).
INNA CZĘŚĆ PLACU PRZED KOŚCIOŁEM
Po jednej stronie widać Rynek i wychodzące zeń ulice, po drugiej cmętarz i okopy.
ZWOLON
(sam.)
- ...Dwa mnie gnały
- Płomienie —
- Jeden biały,
- A drugi w sine, w krwawe, cienie,
- Ten co jest w krwawe cienie znika,
- Ten co biały, z wnętrza się odmyka
- I jak narcyzu gwiazda cicha,
- I jak listu obsłoną
- Kiedy pieczęć stopiona.
- I jak biała postać, kiedy wzdycha
- Załamawszy ramiona,
- I jak błyskawica rozpłyniona —
- Tak się rozjaśnia płomień ów i kielich kwiatu. — A ta osłona rozwinięta,
- Ten biały kształt tęschnotą wykradziony światu
- Co wyrzucił rączęta
- Nad rumieńcem skronie zapalone...
- A ta myśl, czyli postać — nie wiem — jedność bytu
- A to razem skończone razem nie skończone
- Z ziemi k'niebu idące, i z niebios błękitu
- Na równiny zielone...
- To kolebka — to trumna!
- Nie — pokąd milczą, w słupie szumiącego drzewa
- Lecz gdy owa odpłacze - a pierwsza odśpiewa
- Cało - strona!
- Żyłem z niej i w nią żyłem — widzieć teraz wolę
- Tak doskonale całą i pełną istoty —
- Na narodowym orle — w blasku wielkim — jak pacholę
- Drugiego świata... z szumem prowadzącą roty.
- I narodowej pieśni wiodącą psałtyrze,
- Jakoby hórów cugi — których rytm: w aniole
- W orle — w lirze...
- I narodowej sławie — od Lecha do Lecha
- Przewodniczącą dłońmi w skrzydła przepadłemi
- Go z powietrza garną, dziejów echa
- Co przeplatać mogą — wieńce ziemi!...
- Żylem z niej i w nią żyłem widzieć teraz wolę,
- Bo mam woię:
- Tyloma łzy — bolami — tylu niewolami,
- Z woloną — że nie pytam już czy kto ją da mi
- Tylko pytam — kto splami — ?
- A splami, każdą trafu grą
- Każdą mową — bez słową
- Każdym fałszem, siną piekieł skrą...
CHÓR
(w odzaleniu z sczękiem broni)
- ...myślą, pieśnią ludową
- Zemsta — zemsta — zemsta!...
ZWOLON
- A narodową pieśnią cóż?
- Aniołowie I co jest pieśń narodu,
- Czy na korze drzew, ją pisał nóż?
- Czy na piersiach kieł głodu?
- Aniołowie!... któraż to krynicą
- Napawano — ? gdzie ta pieśń i czyja
CHÓR WIELU GŁOSÓW
I GŁOS
- Boga Rodzico. Dziewico
II
- Bogiem sławiona Marya
III
- U twego syna, hospodyna, Matko zwolona Marya,
RAZEM
- Ziści nam — spuści nam
- Kirie Elejson
- Twego Syna Chrzciciela, zbożny czas...
I GŁOS
- Usłysz głosy, napełnij myśli człowiecze,
- Słysz modlitwę jenże Cię prosiemy...
RAZEM
- U twego Syna hospodyna, Matko zwolona Marya
- Ziści nam — spuści nam
- Twego syna Chrzciciela zbożny czas
- Kirie Elejzon.
ZWOLON
(ręce podnosząc, głosem wielkim)
- Tworzy się tworzy,
- Aż o - twarzy
- Pieczęć i grobu dach.
- Zemsty nie będzie
- Ale wszędzie
- Cień zmartwych — wstałej — i strach!
- Tym co jak piana
- Wy - wścieklana
- Bluźnią i burzą — traf.
- A zamyślonym
- Zaserdecznionym,
- Niebieskich moce praw.
- I tym co bluźnią
- Kluczem a kuźnią,
- Gdy zmartwychwstania dzień;
- Błogosławienie
- I zapomnienie
- I zmartwychwstałej cień.
- Tworzy się tworzy
- Toć o - tworzy:
- Wiernym, bo wierny On;
- Nie na klucz morze
- Zamknął i zorzeŻywot i żwywot — zgon...
DOLNE ZAMKU POKOJE
(Zabór i Stylec).
ZABÓR
- Nakoniec deputacyę z przedmieść wyprawili...
STYLEC
- Ci co zostali pisać — czy ci co dożyli?
ZABÓR
- Ci co zostali
- (po chwili) lepiej: co dożyli — bowiem
- Jeżeli tylko, co zostali, powiem
- To jeszcze król Jegomość, prawdy ztąd nie zgadnie,
- Która jest, iż ruchawkę rzezano przykładnie.
- A przeto — co dożyli...
STYLEC
- Przeto co dożyli
- Nakoniec deputacyę z przedmieść wyprawili.
ZABÓR
- Przy lej więc, list niniejszy kłaść mam za powinność
- Mówiący gdzie, i w jaki sposób zaszła czynność.
- Iak wierny Panu rycerz... Panu, P, ogromne
STYLEC
(pisząc):
- Ogromne P...
ZABÓR
- Jak rycerz — rycerz więc, nie pomnę
- Gdzie mi się podział rycerz — rycerz wierny Panu
- Jak...
STYLEC
(pisząc):
- Wierny Panu rycerz
ZABÓR
- Patriota Stanu
- P. małe.
STYLEC
- małe.
ZABÓR
- ... Umiał, pod tą naszą wodzą
- Nikczemną — wielkich rzeczy dokazywać...
(słychać uderzenie dzwonu — Zabór wstrzymuje się).
STYLEC
- Wchodzą...
ZABÓR
- Dwa — cztery — ośm, — z dzwonu wnoszę, iż osoby
- Szlachetne, czy ministry, więc lepiej byłoby
- Ażebyś to jegomość skończył piórem własnem
- Odczytał i przepisał — potem znów na czysto
- Przepisał...
(ma się ku drzwiom).
ZABÓR
(wracając od drzwi):
- W określaniu zwycięztw, nie być ciasnym,
- Dać wolny bieg fantazyi, pisarz jest artystą,
- Powinien umieć rzeczom, kolor nadać żwawy.
- Pisarza myśl jest wolną, — on jak trąba sławy
- Grzmi huczy... taką Acpan trąbą stań się prosim
- I my i sztuka — (sztuki ile można wznosim
- I wolność myśli także) — dawne bohatery
- Naprzykład Xerxes, Sylla. znali estetykę,
- Chowali Istryonów, zkąd potem Homery,
- Kornele i Rasyny: pierwszy retorykę,
- Klassykę wznosi drugi: każdy przy swym biórze
- Pracuje po swej części, w osobnym mundurze
- Rozumiesz Acpan.... gdzie on?
STYLEC
(na boku, z pularesem).
- ... Sztuka stenografii
- Czasowi kradnie, myśli upuszczanych złoto
- Spisałem je — gdyż rzadko na skarb się natrafi.
ZABÓR
(kładąc mu rękę na ramieniu).
- Pilności tej, nie ganim — Acpana ochotą
- Cieszym się, — jest to dowód może nazbyt drobny,
- Nie przeto, w stanie służby, znajdzie wiersz osobny.
(Wychodzi).
RYNEK NA PRZEDMIEŚCIU
W głębi kościoł gotycki — podwoje na rozcież otworzone — wnoszą rannych — wynoszą trupy których wiele wkoło wchodów kościoła i na placu spoczywa. Po prawej stronie stos spalenizn i popioły rozwiane — po lewej ulica ku zamkowi. — Różni ludzie przechodzą pojedyńczo.
SZOŁOM
(w stroju podróżnym).
- Człowieku wielki! — cóż to nam zdobyli
- Krew, wstyd i kieszeń bolesną ruinę.
- Błagałem próżno — próżnośmy przeczyli...
- Próżno krzyczałem: Bracia! — Jakąż minę
- To nie rozsądne, ma, walczenie młodzi ?
- Co (że tak powiem) szkodząc, jużci szkodzi!
(Po chwili, za zwolonem idąc, który milczy — i zaglądając mu wciąż w oczy).
- Odwagi więcej było w zaprzeczeniu
- Niż w nierozsądnem zemsty poduszczeniu.
- Przecz — umiejętność, prawiej władnąć może
- Niż szable, — wielka dla dziatwy pokusa,
- A które cóż są? stal — więc czemuż noże
- Kuchenne, sztandar zrobiwszy z obrusa
- Pad tryumfalny łuk nie idą z chwałą
- Że im się siekać szczęśliwie udało...?
(Chwila milczenia — Szołom krok w krok pośpiesza za Zwolonem zazierając mu pod kapelusz).
- Nie prawdaż Panie? ducha, ducha, Panie —
- Nie studyowali, i są jak poganie.
- Pan to rozumiesz? — ducha! biada, biada,
- A wszystko po tem na kark mędrca spada.
(Z wyrazem smutku — zatrzymując Zwolona znakiem ręki.)
- Cierpmy — tymczasem żegnam w duchu drucha...
ZWOLON
- A jakże godność?
SZOŁOM
— (uchylając się zręcznie).
- Szołom — sługa ducha...
(Szołom przepadli w jednej z ulic — Sierżant na szczudle się przybliża)
SIERŻANT
- — Człowieku podły — tyś nam zniszczył siły
- Kiedy się masy w orszak zgromadziły
- I na słów kilka, zaostrzonych chytrze
- Wciągnąłeś całą elektryczność rzeszy
- I padła — ciesz się — jak się ona cieszy,
- Tak samo ciesz się — czy twój laur wytrze
- Tę krew? — a mądrość twa, czy taka duża
- Jak one trupów błoto, u przedmurza...
(różni ludzie, gromady się w koło nich).
- — Jać nie prawiłem — ale patrzno wasze
- Gdzie mi się wroga oparły pałasze. —
(Zwolon ku czołu wznosi rękę dla odkrycia głowy - Sierżant porywa się ku niemu)
SIERŻANT
- Co?! — jeszcze ramię, będziesz mi zamierzał.
ZWOLON
- Z uszanowaniem dla cierpienia...
WSZYSCY
- Cha — cha!...
- Znamy się — dobrześ Acan w puchu leżał
- Kiedy się mury rwały.
SZOŁOM
(w tłumie.)
- Tego gacha
- Trzeba nauczyć raz —
SIERŻANT
- Latarni nie ma I...
KOBIETA
- Ale kamienie są — razem czterema!...
(Zwolon uchodzi — za nim tłum).
TŁUM
(goniąc.)
- Och! a! — filozof skoczył... bab. ' w kolano
- Przyspiesza kroku...
(giną w bocznej ulicy.)
(Kobieta w żałobie — przechodzi przez plac, chłopiec przy niej).
CHŁOPIEC
- Marno! — powiedz proszę
- Żeby na pana tego nie rzucano
- I jak mię łajesz, gdy łabędzie płoszę
- Na stawie — rano;
- Tak wołaj mamo, by nie rozbijano.
MATKA
- Co starszym wolno — to chłopczykom zasię...
CHŁOPIEC
— (rękę podnosząc)
- Jak będę duży — poczekajcie! stanę
- Tam, po nad wami w górze na tarasie
- I obeliski pozwalam ciosane
- Na głowy...
MATKA
- Kwiatów zbierz tym czasem wianek
- Dla siostry —
DZIECIĘ
(za pędzącym tłumem ciągle patrząc.)
- Marno I nie —
KĄTKA
- To mi szatanek!...
W GŁĘBI ZAMKU DZIEDZINIEC
(Na balkonie szerokim pod baldakinem król, królowa, dwór — urzędnicy rozmaici. Niżej na placu tłumy ludu w około wodotrysków w wieńce sztuczne ubranych — muzyka, wrzawa i wiwaty — niekiedy milczenie krótkie — głuche.)
KRÓL
(z wysoka.)
- Skarcona jest nieprawość, prawi nagrodzeni
- I potok łaski pańskiej, wylał się szeroko
- Ten, z obojętnych rolę opłucze kamieni
- Cieszyna się — to powinno wzruszyć was głęboko
- A serca ku ochoczej zagrzewając wrzawie
- Stary nasz tron otoczyć, pląsy radosnemi
- Który acz dosyć mocen, w sobie jest i w prawie
- Nic przeto jednak gardzić nie chce poddanymi
- Lecz owszem bardzo czule, patrzeć na to lubi
- Co w łańcuch się foremny współuczuciem ślubi.
RZESZA
- Niech żyje króli.
KTOŚ Z TŁUMU
- ... I mowca wielki!...
PROFFESÓR
- ... Wielki mówca:
- Co powie — to jak gdyby wyjęto z grobowca,
- Styl prawie lapidarny — słowo marmurowe
- Szczęśliwy naród!
SZTUKMISTRZ
- Słodko jest położyć głowę
- W tak pięknie nadpisane z wierzchu sarkofagi
- Jak byłem w Rzymie — pomnę widziałem szparagi
- Zieleniejące w grobie wielkiego Scypiona.
OBYWATEL
- Rad wierzę — słodkie klima — gleba doprawiona.
(Słychać trąby — potem balkon i rzesza się ucisza - królowa wstaje z miejsca swego).
WOŹNI
- Teraz królowa Jejmość, — głos zabiera z tronu!
KRÓLOWA
- — Królowi sprawiedliwość — nam, czułość udziałem.
- Niech przeto ogłoszonem będzie w państwie calom
- Iż słodki nasz małżonek — pan, i stróż zakonu
- Dozwolił się ubłagać, w sprawie buntowników
RZESZA
- Wiwat! — słuchamy
KRÓLOWA
- — Miejskich nazwisko pomników
- Miało być Ugolino — na pamiątkę kary,
- Jaką Opatrzność zsyła, za złamanie wiary;
- Lecz ztąd — ten plac bitwy zdobimy w pokorze
- Imieniem naszem — odtąd przeto Elwiryno
- A nie już Ugolino, mówi się na dworze...
RZESZA
- Wiwat królowa!
JEDNI
- Jak to...?
DRUDZY
- Wiwat —
- — Czy być może
- Doprawdy Elwiryno? więc nie Ugolino!
HAROLD
- Jak byłem w Tebach — pomnę siedząc pod ruiną
- Widziałem płaczącego rzewnie krokodyla
- Który — (jak Wężyk pisze)(1); rzadko się rozkwila
(Słychać trąby — poczem balkon i rzesza się ucisza).
WOŹNI
- Teraz ministrów Prezes mówi z balustrady —
- Zważywszy: (czego liczne w dziejach są przykłady)
- Że nie ma nic nad szczęście współ-obywatelów,
- I że krom obowiązków, w myśl przybocznej rady,
- Przezemnie objętego, innych nie znam celów....
RZESZA
- Wiwat...!
PREZES
- Zważywszy:
RZESZA
- Wiwat...!
PREZES
- Iż przedmieścia (zwane od dziś dzień Elwiryno) z handlu bardzo znane:
ŻYDZI
- Wiwat...!
PREZES
- Zważywszy mówię, bez-interesownie,
- Potrzeby — będzie wolno sprawiać się stosownie,
- (Tamecznie zamieszkałym) do woli królewskiej
- I będzie wolno jeszcze: primo: suszyć deski
- Na placach — miejsca błotne przesypywać piaskiem
- Cieszyć się (co największa) gazu wynalazkiem,
- Et cetera — lecz, zważywszy, iż dzieląca rzeka
- Stolicę i przedmieścia, dowóz rzeczy zwleka,
- Przyzwala się od strony królewskiego portu
- Na wsparcie mostów (2) zresztą, ciężary paszportu
- Znoszą się i dosyć będzie mieć podrożną kartę
ZESZA
- Wiwat...!
KTOŚ Z PRZYTOMNYCH
- A cóż on? ...
RZESZA
- Wiwat...!
HAROLD
- — Gdy zwiedzałem Spartę
- Zdarzyło rai się w ręce popaść rozbójników,
- Z tych jeden, zdarł mi odzież, lecz pośród drobnostek
- Znalazłszy mały objekt, kruczek do guzików
- Zapięcia — ten mi oddał — miałem ztąd prognostyk
- Że przecież się zachaczać gdzie potrafię w biedzie
- I stało się: bo wkrótce słyszę goniec jedzie
- A był to straży goniec, wyprawiony przodem
- Która tam ze zbójeckim harcuje narodem.
- Więc wrzawa, napad, zdala siedząc obnażony
- Patrzyłem jak gladiator w widza przemieniony
- I koniec końców, sakwy odzyskawszy przecie
- Ubrałem się — a kruczek służył tualecie —
- Ztąd zaraz sens moralny.
OBYWATEL
- — Jak to sens moralny?
HAROLD
- Że kruczek do guzików, sprzęt nie princypalny
- Może się jednak głównym stać, i najważniejszym.
OBYWATEL
- J...
HAROLD
- Wreszcie, że należy leż być uważniejszym,
RZESZA
- Wiwat...!
KTOŚ Z PRZYTOMNYCH
- A cóż on?...
RZESZA
- Wiwat...!
HAROLD
- Wreszcie, że należy być też uważniejszym.
NOC W PODZIEMIACH
(Spiskowi się w głębokiem milczeniu zgromadzają zajmując miejsca po kolei — światło jest niepewne — urna wielka po-środku — przy niej siedzi prezes towarzystwa).
PREZES
- Dość już zemsty rozpaczy
- Miłość tylko niech działa
- Wszystko będzie inaczej
- Rzecz odmienia się cała.
(Szmer zadowolenia).
- — Tamta spisku osnowa
- Treści miała nie wiele
- Teraz będzie rzecz nowa
- Nowe siły i cele.
CHÓR
- Jakże tedy to będzie?
PREZES
- Naprzód, kochać się...
WSZYSCY
- Wiwat!...
EDGAR
- Więc już przecie w tym względzie
- Dość jest ognia!...
PREZES
- A prywat
- Też zapomnieć, i przysiądz
- Że się kochać będziemy
- Że ci dawni — to — nie my.
CHÓR
- Więc kochajmy się — Wiwat!
- Więc zapomńmy już prywat...
(Członkowie nawzajem rzucają się w objęcia — cichość wraca).
KALASANTY
- — Bracia! wnoszę ażeby
- Każdy serce w pierścieniu
- Nosił —
KTOŚ-TAM
- Lepiej byłoby
- Bez tych oznak.
KALASANTY
- ... W imieniu
- Ziem — zkąd posłem się zowie
- Choćby upadł ten wniosek
- Nieomylnie go wznowię.
- Serca — serca — panowie!
EDGAR
- Niech na sercu, trzy głosek.
- Złotem będzie wyrytych
- T. A. wreszcie K. — przy tych
- Głowa trupia i kości.
KTOŚ-TAM
- Po cóż one smutności?
SIERŻANT
- Że brat gorszy się smutkiem
- To mię wcale nie dziwi.
- W zeszłym boju. acz krótkim
- Gdzież bo byli szczęśliwi — ?
RÓŻNI
- Wiwat! — tęgo mu zaciął...
KTOŚ-TAM
- Kto tu z moich przyjaciół
- Niech mi w pomoc nadbieży!...
SIERŻANT
- Kto tu z starych żołnierzy
- Niech się za mną ozowie —
(Zaczyna się zgiełk, szamotanie — glosy pojedyncze przepadają).
RÓŻNI
- Hura!...
PREZES
- Przebóg! — panowie
- Straż posłyszy na wieży...
SIERŻANT
- A niech by ją!.. tu panie
- Nie o fraszki spotkanie
- Tu o honor i blizny —
- Wiwat! miłość ojczyzny...
(Tu się zamęt ucisza — tam znów wzmaga — nieład ciągły.)
SZOŁOM
(do Maski, która mu schyla się na ramie).
- Królu — chwila — a straże
- Wraz uderzą, gdy każę...
MASKA
- Cyt — nie wątpim, lecz raczym
- Poznać rzeczy te z bliska
- Co chcą, — gonią się za czem
- I w czem środek ogniska.
SZOŁOM
- Wszystkie pany i króle
- I najwięksi z cesarzów
- Szli tak samo pod kule
- Wiernych tylko pisarzów,
- Albo mając przy sobie Świętej — miłych, osobie —
- Wszakże sprosną nie zowię
- Ostrożności potrzebnej
- I dla tego mam w rowie
- Drabów oddział służebny
- Ile bowiem wam, panie
- Bohaterstwo wrodzonem,
- Tyle siebie zaprzanie
- Nam i służba za tronem.
MASKA
- Milcz! — pochwalam
(Zamięszanie się nieco uspokaja — niektórzy na miejsca powracają.)
PREZES
- ... Pięć gałek
- Jest za sercem w pierścieniu,
- Dziesięć przeciw —
OŻÓG
- ... Ten śmiałek
- Przyrwał sprawę w korzeniu!
KALASANTY
- — Partyę sklecił na prędce
- Trza pomyśleć o wędce...
(Zaczynają się szepty — zgromadzenie na grupy się rozpada).
SZOŁOM
- I za prawdę, że warto
- Gdyż serdecznych przeparto.
KALASANTY
- Ach ! nie wiecie bo druchy
- Gdzie tych rzeczy osnowa
- Głowa! głowa ! brak skruchy
- Filozofia ta nowa
- I to serca wyprucie
- Zkąd jest wszystko — uczucie!
- Więc na dobrą by sprawę,
- Głowę trzeba obalić
- Wyprowadzić na ławę
- Przewotować — i spalić.
- Spalić mówię; — jak czyni
- Z mumią Arab w pustyni — (3)
WSZYSCY
- Wiwat!
KTOŚ-TAM
- ... Przebóg panowie
- Głów nie łamcie i jak głowie
- Skręcić głowę?... lecz owszem
- Sądem rządźcie się zdrowszym.
- Jeźli bowiem sąd miniem
(A ten w głowie się sklepi)
- To jak głupi poginiem
- To się zgubim, jak ślepi.
JEDNI
- Z głowy wszystko — nie z piersi.
DRUDZY
- Wszystko z piersi — nie z głowy.
OŻÓG
- — Prostsi bądźcie i szczersi
- A niech mówię sąd zdrowy
- I gminnego ton ducha
- Coś wypowie na radzie,
- Wiele bowiem jest z brzucha!
WSZYSCY
- U! ha!...
- W lada przykładzie
- Znaleść mógłbym świadectwo.
KALASANTY
- Materyalizm!...
OŻÓG
- Szlachectwo!...
EDGAR
- Wzniosłych rozbój podrzutów
SIERŻANT
- Tak — lecz żołnierz bez butów...
PREZES
- To finansów jest rzeczą
- Temu bracia nie przeczą.
OŻÓG
- Więc finanse — wakanse, i awanse jak dawniej —
- A gdzież postęp!...
PREZES
- Panowie!
- Wszyscy, — którzy są sławni
- W dziejach — wszyscy wodzowie
- Szyk cenili przed wszystkiem.
- Wzywam przeto — ażeby
- Ze spiskowym tu świstkiem
- Każdy stanął...
(Członkowie się zaczynają porządkować — każdy znak swój dobywa. — Szołom z Maską uchodzą).
PREZES
- Dobrze-by
- Skończyć radę, tak schludnie ty
- Jak zaczęła się cudnie...
(Prezes wkłada kapelusz).
GÓRNE ZAMKU POKOJE
(Północ — król, za nim szołom obwinięci płaszczami wchodzą)
KRÓL
- Królowo — !
KRÓLOWA
- Panie —
KRÓL
(na ramie Szołoma płaszcz zrzucając):
- — Kwiatów Wam z, przechadzki
- Ni sielankowej nie wnoszę rozmowy.
- W jaskini spisku byłem świętokradzkiej.
KRÓLOWA
- Przebóg! o Panie...
KRÓL
- I cały i zdrowy
- I dziwnie wesół, dziwnie wracam rady.
KRÓLOWA
- Cóż to jest Panie?..
KRÓL
(z przysadą klassyczna).
- — Widziałem szkarady.
- Nie, gorzej, płaską widziałem pustotęI takie, głupstwa takiego pokłady,
- Że aż mi słodziej deptać tę chołotę,
- Że aż mi jaśniej stawa się przed okiem.
- A rozpatrzywszy wszystkie dzieła nasze
- Przeciwko ludu — głoszę się prorokiem.
- Gdzie płaszcz, i wieniec złoty, podać czaszę.
SZOŁOM
(podejmując purpurę i insignia z marmurowego stołu)
- O Panie! rzeczy te się gęsto spiszą
- I harmoniami rymów dokołyszą
- I wielka Epos, z tych wyrośnie czynów
- Jak rzeka przez las płynąca wawrzynów;
- A późny człowiek bardzo się zadziwi,
- Że taki wielki Pan, i tak szczęśliwi,
- Poddani kiedyś byli — ci nie żywi!
KRÓL
(obwijając się purpurą — teatralnie)
- Łez tych nie ronić, siąść i skreslić czysto
- Myśl co mi w oczach gore promienisto.
SZOŁOM
(pochyla się na stół ku pisaniu.)
- — Poddani moi! złe co was uwiodło
- I na okropne, zaniosło bezdroża
- Czyni — iż — miłość bierzemy za godło...
- Wspaniałomyślna będzie to obroża
- Na podłe niecnych karki buntowników.
- Zkąd — znaczę państwa odtąd hieroglifem
- W pierścieniu złotym serca dwa z krwawników
- Na jednej, z dawnym tarczy wężo-gryfem
- A każdy z wiernych uczci, godło nowe
- Jako królewskie, — jako narodowe.
- Scripsi... niech trębacz jutro tym ukazem
- Przy huku kotłów, przy wrzawie rycerzy
- Rozbudzi miasto...
SZOŁOM
(uchylając czoła.)
- I rozrzewni razem:
- Dość jest — Szołomie, wróć...
(Szołom uchodzi).
(Król w purpurze i wieńcu na chwilę zostaje nieruchomy - królowa stoi w głębi sceny i uważnie nań patrzy.)
KRÓL
(podnosząc się z miejsca — do królowej.)
- Na szczycie wieży
- Wśród nocti-luce blasku, o Elwiro!
- Niech bym przeklinał losy w twem objęciu...
KRÓLOWA
- Pacholę dawno tam przestawa z lirą
- I róże, wonność gotujące księciu...
(Król i królowa — mają się ku drzwiom w głębi sceny)
KRÓL
- Elwiro! dziecię to, czy zawsze blade — ?
KRÓLOWA
- O! znikające i na wyśpiewieniu.
KRÓL
(z niejakiem wzruszeniem)
- Będzież mi gorzko — !
KRÓLOWA
- Lekarz złożył radę
- Z najuczenszymi, radę o cierpieniu...
KRÓL
- I cóż? że stracę mówili, słowika...
KRÓLOWA
- Jak Panie.
KRÓL
(posępnie).
- Nowa trumna się odmyka.
- Już pozwoliłem by matkę widywał:
- Po jednym z bitnych, wdowa generałów:
KRÓLOWA
- — Pozwól jednakże, że i ten zarywał,
- Na chorobliwych, pełnego zapałów —
- Tak — ależ bitwy wielkie mi wygrywał.
KRÓLOWA
- I równą łatwość, w armii miał władaniu
- Jak to pacholę w lutni zażywaniu.
(W drzwiach środkowych znikają.)
NA WIEŻY ZAMKOWEJ
(Po prawej stronie poręcz schodów zstępujących do zamku — po lewej stół — siedzenia, kobiercami okryte — naczyń wiele bogatych — cały taras kwiaty otaczają — w głębi widok na miasto oświecone pełnią księżycową)
— Pacholę pól na ziemi — pol na stopniach kolumny (jakoby we śnie) wsparte — niekiedy, ręką trąca lirę poruszoną opodal.
(Śpiew)
- Schnie i blednie, z oczu znika
- W trumnie się położy,
- I nie będzie tu słowika
- Chyba gniew go wstrzyma Boży
- Lutni urzędnika!...
- Doktorowie tam uczeni
- Z królową mówili,
- Kupią wkrótce i kamieni
- Na monument krotochwili
- Pod koniec jesieni!
- Ale anioł lepiej mówi
- "Dobrze ci z chorobą;"
- "Tu być ptaszkiem trzeba lwowi"
- "Tu z mgły trzeba być osobą"
- "Aż świat się odnowi!"
- "Dzieckiem — dzieckiem baw — a potem"
- "Zewlecz tę dziecinęI już zaklnij cało-grzmotem"
- "Cało-żywot zbierz w godzinę"
- "Zapiorunuj grotem!"
DZIECIĘ
(— podnosi się i wyciągając ręce.)
- — O aniele niewidzialny.
- Jak ci to na imię?...
(powracając głowę do kolumny.)
- Judyt — Judyt!...
(Król i królowa do polowy widzialni — o poręcz schodów wsparci.)
KRÓLOWA
- ... Idealny
- Głos — zwłaszcza przy rymie.
KRÓL
- Balladę — czy też nowy śpiewa panegiryk.
KRÓLOWA
- Tworzy sam — na przed-grobiu...
(Król i królowa na wierzch tarasu występując.)
- Szczególniejszy liryk
(zbliżywszy się do dziecka)
- Smutno, iest nań poglądać...
KRÓLOWA
- — Panie, raz być przecie
- (Jak umiesz) dla cierpiących słodkim...
KRÓL
(ze stołu, czaszę podejmując.)
- ... Biedne dziecię.
WNĘTRZE DOMU MIEJSKIEGO
(Chwila, przed wschodem słońca — lampa na siole dogorywa — niżej kołyska wpół zakrytu u stóp jej Porcja, Waclaw wchodzi.)
WACLAW
(na krzesło się rzucając.)
- Porcjo — ! kochałem wszystko, we wszystko wierzyłem
- We sny i w jaw, i w siłę mas, i w siły własne
- A dziś... zaklinam Ciebie, powiedz mi: marzyłem.
- — Z jaskini spisku wracam, takie wszystko ciasne
- Szpitalne, nie dostałe, — tak zapalnie-nudne
- I suchotniczo wściekłe (może nawet, brudne...)
- Żebym już pragnął z ciała, w przepaść jaką ciemną
- Wylecieć — Porcjo ! — tylko byś by była ze mną...
PORCJA
- Codzienne to wybuchy — przeklinając tworzysz
- I trwasz...
WACLAW
(zakrywając twarz rękoma.)
- W cudownem kłamstwie — I
PORCJA
- O jak ty mnie trwożysz
- Wiesławie!...
WACLAW
- — A więc mówmy o czem chcesz;
- — O niczem...
- Bylebym cię z weselszem oglądał obliczem...
(długa chwila milczenia.)
- Waclaw wstaje — przechadza się i wraca na toż samo miejsce — i znów siada.
WACLAW
- To nocy odpływanie — ta światłość zaranna
- Przy lampie, — co czuwaniem wycieńczona mdleje
- Bawią mnie — radbym dumał, chwiał się jak dziewanna
- Gdy złotym kwiatów deszczem, po nizinach sieje
- I drobne kochał rzeczy — życie kochał drobne
- Zakryte, — nie przystępne, lecz w obie osobne
- I chciałbym... mimo czasów nie prawe owoce,
- By dniami dnie zostały, a nocami noce;
- Muzyka nie zgrzytaniem, łkaniem i szaleństwem
- A nie malarstwem rzeźba — słodycz nie męczeństwem.
- Tragedya, nie porwanych ogrysków mozaiką
- Prawda prawdą, i bajka raczyłaby być bajką.
- Ale to wszystko
(ku żonie rękę wyciągając.)
- Porcjo! — czy jesteśmy sami
(błędnie w koło spojrzawszy.)
- Ha! jedno jest jak pragnę —
PORCJA
- Cóż?
WACŁAW
- Że łzy — są łzami.
(Co raz bystrzej przeziera światło w oknie głównem — lampa znika — drzwi się z łoskotem otwierają — wbiega dziecię.)
CHŁOPIEC
- Wacławie!...
WACŁAW
- Co się stało — ?
PORCJA
- Matka gdzie?
CHŁOPIEC
(pochylając się ze znurzenia.)
- Nie mogę
- W kościele — tam z nią byłem...
PORCJA i WACŁAW
(zbliżając się do dziecka)
- — Była tedy z tobą
- Lecz teraz...
WACŁAW
- Cóż się stało? mów...
DZIECIĘ
(nieprzytomnie.)
- Całą podłogę
- Kościoła, zasypano kwiatami białemi...
WACŁAW
- To nic — konwulsye lekkie — ma je z urodzenia.
DZIECIĘ
- Szedł Biskup, potem księży chór — kwiaty na ziemi
- Szeptały — chwała — kwiatów język się nie zmienia
- Jak język polski, w sercu zawsze jednakowy
- Sam przyznasz, — tylko odrzuć myślą cudzy-słowy:
- Fijołek mówił chwała, i lilia biała mówiła chwała
- . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
- Gdzie matka? gdzie, przed chwilą z książką tam klęczała
- . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
- Zakonnik nowy przybył — były obłuczyny
- I to dla lego kościoł w kwiatach, w blasku, w woni.
- A wiesz kto ten zakonnik i za jakie winy
- I jak się zowie? — Zwolon, ten pan co to oni
- Rzucali nań —
(ręką pokazując na Wacława)
- Ty mówisz w sercu, że on głupi
- . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
- Gdzie matka, a ja nie wiem gdzie — lud się tak kupi...
(po przestanku)
- Rozmurowano ścianę z cegieł za kościołem
- On wszedł, i jak umarły stał z żołtawem czołem
- Wśród tylu cegieł żółtych, i wapna i żwiru
(znów, po chwili)
- Powiedzą umarł — tak jest, — językiem z papieru.
- Tak ci powiedzą, ale nie językiem kwiatów,
- Co taki jest jak polski — zwiany z aromatów.
- Co niema sklepień, aby echem mu odrzekły
- Bo czcze są i sklepienia...
(z uśmiechem)
- Nieraz mi rozciekły
- Nad wyrzuconem oka promieniem, i czułem
- Że jako namiot włócznią, parłem je lub prółem
- A błękit mi strugami lał się przez sklepienia
- Albowiem czcze są...
(podnosząc się jakby był przytomny)
- ... Śpiewy, kwiaty i kadzenia
- Tam matki mojej czoło nad książkę schylone
- A tam pomiędzy cegły wpada dym czerwone
- I z dymu tego ręka, ku mnie się wyciąga,
- Jakoby kłos żółtawa, drżąca tak promiennie
- I te mi słowa pisze: Wy! a mówi (dziwno
- Że ręka mówi — wszakże przyj miej to odemnie
- Bom dziecko ) — owoż ręka polszczyzną przedziwną
- To mówi — " weź nazwisko które jest ze świata
- I już mi nie potrzebne, i już precz odlata
- Weź — ale i Was dodaj wszystkich" — i zniknęła —
(z dziwnym uśmiechem)
- Jak Oni to cegłami prędko zasuwająI wapnem jak to oni prędko zarzucają...
(po przestanku)
- Z początku plama była, na murze, wilgotna
- Jak trumny cień, a potem schnąć zaczęła z boków
- I tak się jak osoba zwężała suchotna
- I jako runo, szarych na niebie obłoków
- I jak przelotny ptaka cień, na ścianie białej
- I jako plama w oku patrzącego drżąca
- Co nie jest na przedmiocie — ale latająca...
(budząc się)
- Gdzie matka? tego niewiem — zbiegiem kościół cały
- I nic nie chciałem mówić — nic nie powiedziałem
- Bo cóż powiedzieć mogłem...
(Wchodzi Matka — ucisza kroku i wyciągając rękę)
MATKA
- Zostawcie go.
CHŁOPIEC
- Spałem.
MATKA
- Pogrzebu widok, — przy tym tłum i dym i świece.
WACŁAW
- Które sprawują duszność.
PORCJA
- Perfumy kobiece
MATKA
- Cóż tobie? — źle? — ... aniołku.
WACLAW
(podnosząc chłopca)
- On tylko żartował
DZIECIE
(do obecnych)
- Przepraszam Państwa...
WSZYSCY
- Czemu? —
CHLOPIEC
- Pewniem tu chorował
- E — gdzieżtam —
CHŁOPIEC
- Ależ proszę...!
MATKA
- Cóż?
CHŁOPIEC
- Nieprawdaż Mamo
- Mowiłaś raz — że Cezar chorował tak samo.
WACŁAW
- Zabawny chłopiec.
PORCJA
(podając czarkę do ust)
- Wody, napij się aniele
- A tylko pij pomału...
WACŁAW
- Chłopcze, pij niewiele.
NA PLACU GŁÓWNYM
(W około ulice drzewami ocienione — w głębi widok na zamek i celniejsze budowle. Wiele ludu świątecznie ubranego przechadza się lub siedzi na zielonych ławkach pod drzewami.)
HAROLD
- — Wszystko dziwnie się plecie
- W tego państwa tu świecie
- A kto rzecz by spisowa!
- I połączyć chciał — pewno
- Ciąg-by gorzej popsował.
- Tak bo oschle i rzewno
- Tak wrzaskliwie i głucho
- Tak wątpliwie i pewno,
- Tak nie wiedzieć jak... słowem
- Że nie z dziejów te dzieje
- Z ich monarchą treflowym
- Ile razy kur pieje
- Tyle razy się chwytam
- Czy nie znikłem w podróży — ?
- I o hotel mój pytam
- I o chłopca co służy,
(zajmując miejsce na jednej z law pod drzewem)
- Chciałem zacząć tu dramę
- Lecz spleen przerwał mi nagle
- A więc romans — gdzież! same
- Bez krwi twarze, jak żagle
- Po fal błądzą otchłani —
- Aż mi parno w tej bani...
(do swego Cicerone)
- Cóż tam znowu za chałas — ?
CICERONE
- Król łaskawie wynalazł
- Herb dla miasta i państwa.
HAROLD
- A — winszuję — winszuję...
(Artystyczność tyraństwa)
CICERONE
- Przy tem...
HAROLD
- Jeszcze coś przy tym?
- Człowiek ma być zabitym
- Knutem — pono spiskowy
- Lecz to, sądem ministrów
HAROLD
- A — ministrów —
KTOŚ -TAM
- Graf Bystroff
- Dosyć bywa surowy...
HAROLD
- A — surowy — cóż począć
(Harold widząc iż obcy spogląda ze smutkiem no około)
- Czy Pan nie chce tu spocząć — ?
KTOŚ-TAM
- Chciałbym — ale — gdzie dalej!
(obcy — oddalając się, z westchnieniom)
- Ta się ziemia zawali — !
(Bębny dają się słyszeć — potem straż nadciąga i egzekucyjne korowody — środkiem obżałowany postępuje)
HAROLD
- Jeszcze bębna też brakło — !
JEDNI
- Biedny Wiesław.
DRUDZY
- To lice,
- Jakże nagle wyblakło...
HAROLD
(szukając jakby wynijść)
- — Tam zamknięto ulice
- Bagnetowym szeregiem
- Tu lud — trzeba być szpiegiem
- Żeby cało się ostać...
(do Cicerone)
- Czyż tu będą go chłostać — ?
CICERONE
- Trzysta knutów — a potem
- W minach z taczką i młotem.
HAROLD
(zatrzymując przechodnia).
- Proszę wskazać mi drogę,
- Wyjść ztąd chciałbym koniecznie —
OBCY
- Przejść Pan musisz załogę.
CICERONE
- Nie wiem czy to bezpiecznie.
HAROLD
- Jak to?
OBCY
- Wnosić ztąd mogą,
- Że swą lubisz iść drogą.
HAROLD
- Mam ten zwyczaj niestety.
OBCY
- I że jeszcze coś przy tym
(przeciskając się w tłumie — do Harolda)
- Przecudowne kobiety!...
HAROLD
- (ciągnąc rozmowę dalej)
- Cóż?...
OBCY
- Że panu nie miło
- Iż knut bywa użytym —
HAROLD
- O tem mi się nie śniło.
OBCY
- A — to proszę leż ze mną
- Będę zaraz mu służył.
HAROLD
- Bardzo mi to przyjemno.
OBCY
- Mnie — któregoś Pan użył.
HAROLD
- O nie panie — mnie raczej
(giną w tłumie.)
DZIECKO
(w tłumie.)
- Jeszcze katów nie widać —
KOBIETA
- Cóż ta zwłoka dziś znaczy — ?
URZĘDNIK
- Pewno raczą co przydać
- Do wyroku ministrów —
OBYWATEL
- Może zaspał Graf Bystroff.
I DAMA
- A — pfe — lampa noc całąI
- I dzień cały bywało
- W jego świeci balkonie...
II
- O — biedaczek...
URZĘDNIK
- Na chwilę
- Wesprze czasem też skronie...
- I zamruży powieki...
RÓŻNE-KOBIETY
- Ah!...
KTOŚ-TAM
- Bogdajby na wieki.
OBYWATEL
- Cóż bo chcecie, — prac tyle...!
(Słychać bębny — tłumy się nieporządnie rozłamują — ruch w głębi placu — polem krzyki.)
RZESZA
- O to już w bęben biją, wkrótce przyjdą katy...
WIELE GŁOSÓW ZMIĘSZANYCH
- Z drogi! — precz, z drogi!...
JEDNI
- Cóż to — ?
DRUDZY
- Strzał — !
INNI
- — Wystrzał z armaty
(Wrzawa się zwiększa a w głębi placu dym — zamięszanie — strzały ciągle.)
RZESZA
- Cóż to za zamęt, w gardle, przeciwnej ulicy
- Trębacze na spienionych koniach, i łucznicy,
- A przodem — na królewskim rumaku, pachole
- I wiele ludu w krzywe zwianego półkóle...
PACHOLĘ
(z konia — rękę wznosząc)
- Dość jest — królewski zamek pali się...
- Łzy nasze!...
DRUDZY
- Krew nasza —
MATRONY
(w tłumie.)
- Dzieci naszych jęki na Sybirze — !
- I tych, co we wnętrznościach płaczą, już...
STARZEC
- — Przepaszę
- Biodra — pójdę klęczkami na żwirze
- Do Jeruzalem...
GŁOSY ZMIESZANE
- Wody.
RZESZA
- Siarki.
STARZEC
- Niebo pada! —
PORCJA
(w tłumie)
- Wacławie — !
WACŁAW
- Gdzież są nasi - ?!
KTOŚ-TAM
- — Poszła już gromada.
INNI
- A wojsko gdzie królewskie — ?
KTOŚ-TAM
- Jedni w bok się miotą
- A drugich śladem, broni porzuconej snopy,
- Co iskrzą się ciepławą pożaru ozłotą...
(Glosy zmięszane — w głębi sceny)
- Hurra I...
JEDNI
- Wystrzały ciągłe —
DRUDZY
(za sceną)
- Zdobyto okopy!
(scena wypróżnia się)
GLOSY
(za sceną)
- — Hurra...
(Po niedługim przestanku cały plac jest pusty Harold tylko, oglądając się wkoło, powstaje, a dalej starzec, prawie ślepy, rękami po drzewach drogi szuka — mrok, co raz to gęściejszy.)
STARZEC
(do Harolda się zbliżając)
- — Co słyszę — zda się okopy zdobyto...
HAROLD
- Nic nie wiem — nie rozumiem, w wulkanu koryto
- Jak stary Pliniusz wszedłem z tabliczkami w ręku.
STARZEC
— (poznając cudzoziemca)
- A — Pan nie z naszych?
HAROLD
- To jest — jak Pan chcesz nibyto
(Harold, podaje starcowi ramię i mają się ze sceny)
STARZEC
- — Wam młodym, dobrze czasem posłuchać i jęku
- I pobić się, pohulać: niech Bóg błogosławi
- Wacpana, — a wnuk kiedyś, niech tak nie zostaw
- (Choć dobrze zrobi) — tylko, czy trafi do chaty...
HAROLD
(z atencyą)
- Służę mu —
STARZEC
- Żeby nie te po dachach granaty
- To z moim wzrokiem nie wiem jakbym się obrócił
(Zdaleka, coraz większy dym nadpływa — gdzie niegdzie czerepy granatów padają)
- Póki się zamek palił — widniej było nie-co,
- Gmach duży — król nieboszczyk miliony w to wrzucił...
(przechodzą)
RZESZA
(przez scenę przebiegając)
- Hurra!!...
HAROLD
- A teraz, zboczmy —
STARZEC
- Z głowniami znów lecą...
KONIEC