Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Z duszy

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Leo Belmont
Tytuł Z duszy
Pochodzenie Rymy i Rytmy. Tom I
cykl Z dni smutku i zwątpienia
Data wydania 1900
Wydawnictwo Jan Fiszer
Druk Warszawska Drukarnia i Litografja
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: Pobierz Cały cykl jako ePub Pobierz Cały cykl jako PDF Pobierz Cały cykl jako MOBI
Cały tom I
Pobierz jako: Pobierz Cały tom I jako ePub Pobierz Cały tom I jako PDF Pobierz Cały tom I jako MOBI
Indeks stron
Z duszy.

Cały ciężar olbrzymi ludzkiego żywota
Do mej piersi się ciśnie i serce przygniata:
Cała nuda istnienia i cała tęsknota,
Co żelazną obręczą duch ludzki oplata.
Czuję brzemię na sercu: to kamień pogrzebu
Wszystkich marzeń młodości i wszystkich nadziei,
Tych ogników, co świecą śród mroków erebu,
Aby zgasnąć za chwilę w dążenia zawiei.
Jęczy głucho me serce pod strasznem brzemieniem,
Co powolną torturą wyniszcza me siły;
Zda się jęk ten nurtuje pod zimnym kamieniem
I z wysiłkiem letargu wychodzi z mogiły.
Przywaliła me serce życiowa męczarnia,
Serce cierpi okrutnie, lecz ciągle uderza:

Życie pastwić się lubi, ofiary zniezdarnia,
Walczy jadem powolnym, nie mieczem rycerza.
I spłaszczyło się serce pod ciężkim kamieniem,
Ale znosi nieszczęścia i bije bez przerwy;
Ludzkie serca, choć słabe, żyć mogą cierpieniem,
Wytrzymałe, zaprawdę, dostaliśmy nerwy.
Lecz boleśnie, boleśnie przepędzać tak lata,
Z przerdzewiałą żyć duszą, bez snów, bez złudzenia,
Żyć śród świata, a sercem uciekać od świata,
I istniejąc, przeklinać nieszczęście istnienia.
Czem się bawić, gdy zbrzydną te cele ćwierciowe,
Te intryżki maluczkie i maski dziurawe
I podłością dyszące żądz głowy hydrowe
I te słowa szlachetne, a czyny plugawe!
Kiedy myślą przebiegam umarłych szeregi,
Co w mych oczach ożywczem powietrzem dyszeli,
Co w nektarach i jadach maczali ust brzegi
I w mych oczach snem martwym na wieki zasnęli, —
Tak mi smutno się robi, tak duszą i sercem
Ja zazdroszczę im mogił, gdzie leżą schronieni
Czy pod zimy puszystym śniegowym kobiercem,
Czy pod miękim dywanem wiosennej zieleni.

Tak zazdroszczę im tego wiecznego schronienia,
Gdzie śpią cicho od gwarów życiowych zdaleka,
Uwolnieni od więzów gryzących sumienia
I od czucia i myśli — tych wrogów człowieka!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Leopold Blumental.