Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/119

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


— Nie zechce mnie pani zaprosić na chwilę do siebie? Wiem, że męża w domu niema, bo widziałem go przed chwilą na ulicy... A na schodach gawędzić trudno...
Wszystko przewidział, wszystko wywąchał. Śledził zapewne Ignacego. A tu naprawdę jaki sąsiad może stać się świadkiem dwuznacznej rozmowy.
— Niech pan wejdzie! — szepnęła. Nieznajomy, jakby z góry był przekonany, że Lenka w taki sposób postąpi, wszedł pewnie do przedpokoju, tam spokojnie zdjął paltot i podążył wślad za nią do saloniku.
— Panie! — rzekła z tłumionym gniewem w głosie, nie zapraszając go nawet, aby zajął miejsce. — Nie mogłam się sprzeczać na schodach. Ale teraz oświadczę szczerze. Cokolwiek pana sprowadza, postąpił pan jak człowiek niedelikatny, wdzierając się przemocą. Zresztą — tu zadźwięczała odrobina lęku — nie znam celu tej wizyty, a nawet nie pojmuję. Jeśli pan przypadkowo zdobył mój adres, w niezrozumiały sposób.
Ogarniało ją coraz większe zmieszanie. Żałowała teraz, iż nie zamknęła mu drzwi przed nosem, twierdząc, że wcale go nie zna i nigdy się nie spotkali. Lecz on występował z takim tupetem, łatwo mógł wszcząć awanturę. Co dalej? Pójdzie na wszelkie ustępstwa, byle się pozbyć intruza, zanim mąż powróci.
Niezwykle podniecona, oczekiwała na odpowiedź swego kompromitującego gościa.
Tymczasem starszy, elegancki pan spoglądał na Lenkę z uśmiechem, nie zdradzając wrogich zamiarów. Wreszcie wypowiedział: