Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/104

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


tę samą komedję, co i wczoraj, tylko w nieco inny sposób...
Twarz Hanki stała się ciemno purpurowa.
— A gdyby tak było! — twardo odparła — Gdybym zakończenie naszej znajomości pragnęła upozorować wyjazdem? Czyż mi nie wolno? Niedelikatnie to z pańskiej strony, że pan nalega... A ja się tak cieszyłam, że rozstajemy się w zgodzie.
— Nalegam, bo mam po temu, bardzo ważne powody...
— Ważne powody? Powód jest jeden. Wyjeżdżam, lub też nie wyjeżdżam, a nadal widywać się nie możemy... Może jest mi to równie przykre, jak i panu... Niestety, do różnych konieczności, zmuszają życiowe warunki...
Przy tych ostatnich słowach, głos jej się załamał i wyszeptała je prawie z bólem. A w kącikach oczu zaszkliły się łzy.
Fred już nadal wstrzymywać się nie mógł. Musiał wyrzucić z siebie ogrom ciężaru, leżącego na sercu, musiał za wszelką cenę zmusić tę nieugiętą, a skrytą istotę do szczerej rozmowy.
— Panno Hanko! — wykrzyknął gwałtownie. — Wiem więcej, niźli się pani zdaje! I moim obowiązkiem jest panią uratować...
Zbladła, a w oczach zamigotał niepokój, jak u kogoś, kto wyczuwa poważne niebezpieczeństwo.
— Pan o mnie coś wie? Pańskim obowiązkiem jest ratować? Nie rozumiem...
— Wczoraj — mówił teraz niezwykle podniecony — błądziłem po omacku... Domyśliłem się, iż znalazła się pani w jakiejś straszliwej sytuacji i z tej