<section begin="roderikakt2scena7" />
W téj pomście, co mnie smakiem, a Ximenie męką,
Ja-m jest hersztem, ja głową, a on tylko ręką.
Ximena na Rodrika nic nie skarżyłaby,
Gdyby to, co on, sprawić mógł był mój wiek słaby.
Skarz tedy, królu, głowę, bliską téż już końca,
A niechaj żyje ramię, państw twoich obrońca.
Uczyń dosyć krwią moją żałobnéj Ximenie,
Daj ten plastr i lekarstwo na jéj utrapienie.
Gotów-em dekret śmierci stwierdzić swą pieczęcią.
I byle bez sromoty umrzeć, umrę z chęcią.
Sprawa to niepoślednia i w zupełnéj radzie
Trzeba o niéj pomówić. Tymczasem w zakładzie,
Diego, pod swym słowem zostawaj przy dworze.
Sancty! odwiedź Ximenę. A niż zgasną zorze,
Niech szukają Rodrika. Będę-ć się mścił ojca.
Słuszna, żeby dał garło, o królu, zabojca!
Nie trap się, moja córko, i znoś ten raz stale.
Trudno bez utrapienia takie znosić żale...
<section end="roderikakt2scena7" />
<section begin="roderikakt3" />
<section end="roderikakt3" />
<section begin="roderikakt3scena1" />
Rodriku, cóż tu robisz? co tu chcesz, nieboże?
Szukam nieszczęściu końca, który tu być może.
Ale skąd ci ta śmiałość, że tu swą osobą
Przychodzisz w dom, któryś sam napełnił żałobą?
Czy chcesz jeszcze i duszę hrabie wygnać z domu?
Cóż? czyś go nie ty zabił?
Bez wiecznego sromu
Nie mogła moja ręka nie skrócić mu życia.
<section end="roderikakt3scena1" />