Przeszła przez ogień męki, naga, 100
Przez hartujące ducha znicze,
I w dłoniach jej wzniesionych stygmaty, jak bicze,
Którymi smaga!
Na głos jej wszystko, co żywe, powstanie,
A co zbutwiałe, rozsypie się w gruz. 105
Bo to już nie baśń, nie miłosne granie,
Ani śpiew słodki rozbawionych Muz —
Ale grzmot straszny walących się lasów,
Pomruk ziem — burza rozwichrzonych czasów —
Przemocne ducha z piekieł zmartwychwstanie! 110
Na dźwięk grających jej rogów
Ludzie poczują na ramionach pióra
I staną się z serc swoich podobni do bogów —
Wywyższy się dolina, poniży się góra —
I kiedy wzejdzie nowy świt ludzkości, 115
Niejedną krągłej ziemi opromieni stronę —
Na dźwięk grających jej rogów
Miasto wszelakiej nieprawości,
Jerycho, padnie, zburzone.
Otwórzcie się, zawierze! Otwórzcie się na oścież! 120
Bo oto idzie lud szumiącym lasem,
Idzie przypływem spienionego morza.
I z miast, i siół, ze wszystkich ziem,
Pędzony wiecznym głodem,