Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Tołstoj - O wojnie.djvu/26

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


że bez religii ludzie nie mogą pędzić życia cnotliwego, i że to, co nazywają nauką, nie może zastąpić religii. Trzeba także, by mocarze tego świata, podtrzymujący stare czcze formy religijne, zrozumieli, że to, co popierają i głoszą jako religię, nietylko nie jest religią, lecz jest główną przeszkodą w przyjęciu przez ludzi za religię tego, co już znają, i co jedynie może ich wyzwolić ze wszystkich klęsk. Tak więc jedyną drogą do zbawienia jest zaprzestać czynić to, co przeszkadza ludziom w przejęciu się prawdziwą religią, już żyjącą w ich poczuciu.

XI.

Skończyłem powyższy artykuł, gdy nadeszła wieść o zniszczeniu 600 niewinnych istnień ludzkich pod Port-Arturem. Zdawałoby się, że niepotrzebne cierpienia i śmierć tych otumanionych biedaków, którzy zginęli niepotrzebnie i w tak okropny sposób, powinnyby z błędu wyprowadzić tych, co byli przyczyną tego zniszczenia. Mam tu na myśli nie Makarowa i innych oficerów: wszyscy oni wiedzieli, co czynili i poco, a czynili to dobrowolnie, dla korzyści osobistych, dla ambicyi, postępowali tak, przykrywając się płaszczykiem rzekomego patryotyzmu, co nie jest potępiane tylko dlatego, że jest tak powszechne. Mam na myśli owych biedaków, ściągniętych ze wszystkich stron Rosyi, których z pomocą oszustwa religijnego a pod strachem kary, oderwano od uczciwego, rozumnego, pożytecznego, pracowitego życia rodzinnego, zapędzono na inny koniec świata, umieszczono na okrutnej, bezmyślnej maszynie do rzezi; a poszarpanych na kawałki, zatopiono razem z tą głupią maszyną w dalekiem morzu, bez żadnej potrzeby oraz bez żadnej możliwej korzyści ze wszystkich ich niedostatków, wysiłków i cierpień lub ze śmierci, która ich pochłonęła.
W 1830 r. w czasie wojny polsko-rosyjskiej, adjutant Wyleżyński, posłany do Petersburga przez Chłopickiego, rozmawiając po francusku z Dybiczem, na żądanie tego, by wojska rosyjskie wpuszczono do Polski, odparł:
„Panie marszałku, sądzę, że w takim wypadku naród polski w żaden sposób nie będzie mógł przyjąć tego manifestu...“
— Wierzaj mi pan, że cesarz nie poczyni żadnych dalszych ustępstw.