Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/113

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


Harbuz.

— Jakto głupi?

Sylwia.

Ty nic don, a mnie nie kupi.

Harbuz.

I nawet targi nie idą?...

Marcela.

Poraź drugi przyrzeczenie
Składam.

Lisardo.

— Nazbyt to jest kruchy
Zakład dla mojéj otuchy.
Jakież lepsze zapewnienie
Dostanę?

Marcela.

— Moje spojrzenie.

(Odchyla woal).
Lisardo.

Śmiałość moję — pani — zdradnie
Tak usidlić — to nieładnie.
Bo kto nie widząc, za tobą
Szedł tak wiernie, jakże sobą
Obaczywszy cię, owładnie?

Marcela.

Wierzcież mi, jak ja wam wierzę,
Że już wkrótce obaczycie
Mieszkania mego ukrycie.
Kto cierpliwy, dank odbierze:
Ręczę, panie kawalerze.

Lisardo.

Stoję ot, jak słup lodowy.

Marcela.

Więc ufna, że was na nowéj
Niegrzeczności nie pochwycę,
Wchodzę w tę oto ulicę.

Lisardo.

Żegnam.

Marcela.

— Seńor, bądź mi zdrowy.

(Marcela z Sylwią wychodzą).
Harbuz.

Wystrychnęły nas na dudki.