<section begin="fr-92"/>
Mazowieckiego.
Przeto nie rad do ciebie na biesiadę godzę,
Bo też nie rad na cudzych nogach do dom chodzę.
<section end="fr-92"/>
<section begin="fr-93"/>
Próżno mię masz do siebie na wieczerzę prosić,
Wolę chodzić piechotą, niż mię mają nosić.
<section end="fr-93"/>
<section begin="fr-94"/>
Mówisz mi, żem ubogi, mówisz, nie mam złota:
Miej ty, chcesz-li, pół świata; dobra prze mię cnota.
<section end="fr-94"/>
<section begin="fr-95"/>
Ja wam wierzyć nie mogę, chocia tak mówicie,
Dziś nowe lato, kiedy kożuchy nosicie.
<section end="fr-95"/>
<section begin="fr-96"/>
Złota pewnie nie natkasz trzeciej części woru
Z tych gór, co obiecują rado więc u dworu.
<section end="fr-96"/>
<section begin="fr-97"/>
Co owo drugi złoto za imienie daje,
Mógłby drożej przepłacić twoje obyczaje
I że godność, co ty masz, mój Górnicki, w sobie,
Bo tej z tobą nie zawrze śmierć okrutna w grobie.
Cnota, dzielność, nauka, te na wieki słyną,
A pieniądze za czasem, miasta i wsi giną.
<section end="fr-97"/>
<section begin="fr-98"/>
Acz mu natura wzrostem nieco ukrzywdziła,
Ale go zaś rozumem i cnotą uczciła.
Więc serca k temu dosyć w tak niewielkim ciele,
Z chęcią się rad pokusi o nawiętszą śmiele.
<section end="fr-98"/>