Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Faleński-Edgar Allan Poe i jego nowele.djvu/12

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


je się, że ciężkie próby jakie tylko co był przeszedł, zniechęciły go na czas niejaki do życia nicporządnego, kumania się z oberwańcami, kieliszka i pochmurnych dumań pośród zgiełku zakopconych szynkowni. Przyniewolony zobowiązaniem, pracował dużo, i widząc, że mu się z tém dobrze dzieje, powoli wciągnął się w obcowanie z ludźmi dobrego towarzystwa, i zamiłowanie godziwych wrażeń życia spokojnego. Wkrótce, ulegając słodkiemu wpływowi tych nieznanych sobie dotąd rozkoszy, pokochał młodą, pełną zalet osobę, i zatęskniwszy do cichego domowego szczęścia, zapragnął zrobić z niéj sobie towarzyszkę dozgonną. Wirginia Cleram było nazwisko téj pięknéj, dobréj, łagodnéj, ale nadewszystko jak się zdaje wielce odważnéj, i przeto godnéj lepszego losu kobiéty, która nie zważając na przeczucia matki, skłoniła się powierzyć swą przyszłość Edgarowi. Nie można wiedziéć jak długo była szczęśliwą z owym cudakiem, najmniéj podobno stworzonym na męża, — to tylko pewna, że właściciel Przeglądu zaczął z nim mieć wkrótce życie mocno cierniowe. Pióro w kąt poszło — Przegląd począł nie miéć redaktora. I przykro powiedzieć, ale wcale to nie dla młodéj, pięknéj i słodkiéj jak aniół żony, wcale nie dla cichego, pełnego powabów szczęścia domowego, ani choćby tylko przez grzeszne lenistwo, zaniedbał Edgar tych przyjętych na siebie, a tak z godnych z swojém powołaniem zobowiązań. Dwa lata trwał już ten nowy powrót marnotrawcy na drogę porządnego życia — było to długo — zadługo nawet jak na niego. Złe popędy kipiały sobie w cichości i szukały tylko powodu do wybuchu. Właśnie w tym czasie napisał był osobliwszy poemat pod napisem „Kruk.” Powodzenie tego utworu, czy téż zadowolnienie, że mu się udał, sprawiło, że w przystępie radości, poszedł po staremu upić się na potęgę, i wracał do domu najcelniejszą ulicą New-Yorku, czepiając się ścian i zataczając na przechodzących. Z kolei wróciły znowu nocne hulanki, butelka i karty, stosunki z wesołemi dziewczętami, wycieczki po szynkowniach, przeplatane rynsztocznemi przygody. Właściciel Przeglądu zmuszony został odjąć mu wreszcie jego redakcyą, a z nią i 500 dolarów, ściśle z nią związane. Zostały mu tylko