Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1476

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


Nie, nic to już nie pomoże — mruknął niechcenie — nie wierzę już w nic. A jednak wiedza i wola są wszystkiem... Przebij mury, wolo moje! żądam tego całą potęgą duszy... Wolo moja goń nikczemnicę, dogoń ją, uderz w nią! Lorenzo! Lorenzo! śpij i milcz!
Wyciągnął ramiona w stronę Paryża. Nie pędził już jak wprzódy; szlachetny arab stąpał wolno po bruku, — pan jego rozważał spokojnie następstwa ucieczki Lorenzy. Dojechali do Sévres. Balsamo zatrzymał konia, widocznie czekał na kogoś.
Rzeczywiście człowiek jakiś zbliżył się do niego.
— Czy to ty, Fryc? — zapytał jeździec.
— Tak, panie.
— Masz dokładne wiadomości?
— Tak.
— Pani Dubarry jest obecnie w Paryżu, czy w Luciennes?
— W Paryżu.
Balsamo odetchnął.
— W jaki sposób się tu dostałeś?
— Na Sułtanie.
— Gdzież on?
— W podwórzu tej oberży.
— Osiodłany?
— Osiodłany.
— Przyprowadź go.
Fryc wyprowadził za chwilę Sułtana, był to koń rasy niemieckiej, powolniejszy od Dżerida, ale silny i wytrwały.