Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:My, dzieci sieci - wokół manifestu.pdf/44

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


które osiągnęły sukces, uzyskały to, bo świadomie, konsekwentnie korzystały z rytuałów legitymizujących i wzmacniających ich pozycję. Rytuały wzmacniają solidarność wewnątrz grupy.
Udział w masowym proteście może doprowadzić do odczucia, że jest się częścią większej jednorodnej całości, która przenosi nasze indywidualne Ja na wyższy poziom, na którym łączy się, dając doświadczenie Jedności z innymi ludźmi (nie tylko tymi maszerującymi w tym samym proteście). Demonstracje są doskonałą okazją do takich wzruszeń (miałam okazję doświadczyć tego na swej niechętnej wspólnotowości skórze). Jeszcze głębiej się tego doświadcza, maszerując przez centrum miasta, po ulicy, którą „normalnie” nie wolno iść — to daje uczucie super-mocy, a o to między innymi, by odzyskać poczucie sprawczości, w protestach chodzi. Chcemy zmusić władze, by nas wysłuchały, chcemy odzyskać wpływ na decyzje, które przekładają się na nasze życie, nie zgadzamy się na przedmiotowe traktowanie. Bywa i tak, że protestujący rozumieją, że ich działania są czysto symboliczne (nie przełożą się na efekt prawny), ale mimo to chcą zaznaczyć swoją obecność choćby jako świadków działań władzy, która pewnego dnia będzie się musiała z nich rozliczyć.
To odczucie pozostaje w pamięci nawet po zakończeniu protestu. Co ważne, by stało się silne, potrzebne jest jego wielokrotne powtarzanie. W przypadku ACTA mieliśmy natomiast do czynienia z serią spontanicznych, nieustrukturyzowanych wystąpień, które nie miały szansy przerodzić się w rytuał, bo emocje takie jak gniew zbyt szybko wygasają. I właśnie w tej ulotności protestów kryje się różnica między nimi a rytuałami, chociaż zawierają one niektóre elementy symboliczne[1].
Problem w tym, że dzieciom sieci w ogóle brak jest rytuałów, które by ich uczyniły wspólnotą. Życie w sieci nie sprzyja takim rodzajom przeżyć, które budują poczucie jedności z innymi. To bliskie transcendencji odczucie pojawia się, gdy jesteśmy w grupie w stanie pobudzenia emocjonalnego. Tego rodzaju przeżycia raczej nie da się wytworzyć w rzeczywistości wirtualnej. Tak jak wspólnotę kibicowską tworzy oglądanie meczów na stadionie w gronie kilku tysięcy osób, a znacznie rzadziej oglądanie transmisji na meczyki.pl. Więź tworzą wspólne przeżycia z wojska, a granie w strzelanki online już nie. Mimo że w obu przypadkach są i emocje i kontakt z innymi użytkownikami. Ale sama intensywność komunikacji — wbrew pozorom — nie wystarcza do stworzenia silnej więzi.
Dlatego Internet generuje raczej zbiór identycznych, ale indywidualnych tożsamości, niż wspólnotę połączoną poczuciem więzi z innymi.

*

Czy coś zatem w ogóle łączy dzieci sieci? Tym, co wytwarza pokolenie dzieci sieci, nie jest tego typu doświadczenie jak te, które uformowały Pokolenie Kolumbów czy Pokolenie '68. Cóż by to jednak miało być? Czerski pisze o podzielanym poczuciu wolności wyboru i samodefinicji. Zastanówmy się zatem, czy rzeczywiście dzieci sieci żyją w supermarkecie kultury? Czy poczucie wolności wyboru i samodefinicji dzieci sieci ma odzwierciedlenie w autentycznej swobodzie? Czy są wolnymi klient(k)ami supermarketkultury.24h.com o zawsze pełnych kartach kredytowych? Dziś wiele/u z nas (także tych starszych od dzieci sieci) czuje, że ta swoboda „zakupu” tożsamości, czy tworzących ją dóbr kultury jest tylko złudzeniem, różową mgiełką przesłaniającą brutalną prawdę. Na skutek kryzysu ta wyprodukowana przez neo-liberalny światopogląd mgiełka zaczęła się skraplać w postaci zimnego prysznica. Ale to właśnie ta obietnica, w którą uwierzyli, a potem gorzkie rozczarowanie mogą być wspólnym doświadczeniem kształtującym dzieci sieci. Można zatem mówić o wspólnej dla tego pokolenia trajektorii losu. To pojęcie opisuje sytuację społeczną, która zawęża swobodę podejmowania decyzji przez jednostkę na skutek niezależnych od niej procesów ekonomicznych, politycznych, społecznych czy

  1. Udział w demonstracjach bywa nawet opisywany jako coś w rodzaju świeckiej modlitwy: uruchamia emocje, ukierunkowany jest na konkretny cel, zawiera elementy symboliczne, angażuje cieleśnie, nadto zawiera często rytmiczne elementy (marsz, „przyśpiewki”, klaskanie, skandowanie). W odróżnieniu od rytuału brak im jednak powtarzalności.
44My, dzieci sieci: wokół manifestu