<section begin="m41"/>poza nim lub z zamiarem, żeby nie doszły jego uszu: albowiem jeśli zechce przypomnieć sobie i zbadać pilnie własny zwyczaj, to nie posiada tak drogiego przyjaciela, i nie zna żadnej tak szanownej osoby, którejby nie sprawiło wielkiej przykrości, gdyby słyszały wiele słów i wiele rozmów, które wymykają się z jego ust, dotycząc owego przyjaciela lub owej nieobecnej osoby. Z jednej strony miłość własna jest tak nieproporcyonalnie wrażliwa i tak drażliwa, że prawie jest rzeczą niemożliwą, żeby jakieś słowo powiedziane o nas w naszej nieobecności, o ile doszło wiernie naszych uszu, nie wydało się nam niegodne nas lub mało godne i nie dotykało; a z drugiej strony trudno wysłowić, jak bardzo zwyczaje nasze przeciwiają się przepisowi, iżby nie czynić drugim, co nam niemiłe i jak wielka swoboda w mówieniu o drugich uchodzi za niewinną.
<section end="m41"/>
<section begin="m42"/>
Nowego uczucia doznaje człowiek, mający mało nad lat dwadzieścia pięć, kiedy, jakby naraz, uczuje, że jego towarzysze uważają go za wiele starszego od siebie. Zastanowiwszy się spostrzega, że jest w istocie na świecie pewna ilość ludzi młodszych od niego, od niego, który przywykł uważać się za stojącego bezsprzecznie na najwyższym stopniu młodości. A jeśli się nawet uważał za niższego w każdej innej rzeczy, wierzy, że nikt go nie prześcignął w młodości; albowiem młodsi od niego, <section end="m42"/>