Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/266

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


<section begin="X723" />cka, gdy się nie kocha swej własnej córki... Czy on ma pojęcie o miłości ku dzieciom, czy on wie, jak ja kocham Sierożę, którego poświęciłam dla niego? Co mu jednak zależy na tem, aby mi sprawiać ból? Nie, nie może być inaczej... on musi kochać inną kobietę!“
I przekonawszy się, że chcąc uspokoić siebie, zatacza znowu myślą koło, które przebiegała już tyle razy, i że znowu poddaje się poprzedniemu rozdrażnieniu, Anna przelękła się o samą siebie. „Czyż w żaden sposób nie można? Czyż nie mogę całej winy przyjąć na siebie?“ — zapytała i znowu zaczęła przypominać sobie wszystko z samego początku. „On jest uczciwy, szlachetny, kocha mnie, ja kocham jego również, i w tych dniach otrzymam rozwód. Czego mi może jeszcze brakować? Brak mi spokoju, zaufania, ale przemogę się. Tak... teraz, gdy przyjedzie, powiem mu, że to moja wina, chociaż to nie moja, i natychmiast wyjedziemy.“
I aby nie oddawać się dłużej przykrym myślom, które ją tylko rozdrażniały niepotrzebnie, Anna kazała przynieść kufer i wzięła się do pakowania rzeczy.
O dziesiątej przyjechał Wroński.

<section end="X723" />

<section begin="X724" />

XXIV.

— Dobrześ się bawił? — zapytała, wychodząc do niego uśmiechnięta i uradowana z jego przyjazdu.
— Jak zwykle — odparł, poznając za pierwszem spojrzeniem, rzuconem na nią, że jest dzisiaj w dobrym humorze. Wroński przywykł już do tych nagłych zmian usposobienia, obecna zaś zmiana sprawiała mu tem większą przyjemność, że sam był w jaknajlepszem usposobieniu.
— Co ja widzę! Widzisz, jak to dobrze! — zawołał, wskazując na kufry, stojące w przedpokoju.
— Tak, trzeba jechać. Wyjeżdżałam trochę na spacer; tak już jest ładnie i gorąco, że zachciało mi się na wieś. Nic cię chyba nie zatrzymuje już w Moskwie?
<section end="X724" />