Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/165

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


żdym jednak razie, Anna była zadowoloną, iż napisała do niego; teraz już przyznawała się przed sobą, że ciąży mu, że on z żalem rozstaje się ze swą niezależnością, aby powrócić do niej, i pomimo to rada była, iż on przyjedzie... niech nawet będzie niezadowolonym, ale w każdym razie niech będzie z nią tutaj razem, aby ona mogła wciąż patrzeć na niego i wiedzieć o każdym jego ruchu.
Anna siedziała w salonie pod lampą, z nowem dziełem Taine’a w ręku, czytała, przysłuchując się wyciu wiatru i oczekując lada chwila turkotu powozu; parę razy zdawało się jej, że słyszy odgłos kół, lecz za każdym razem myliła się; nareszcie nietylko koła zaturkotały, ale nawet dało się słyszeć wołanie stangreta, rozlegające się głucho pod podjazdem. Nawet księżniczka Barbara, która kładła właśnie pasjansa, odezwała się, że to Wroński musiał przyjechać. Anna, zarumieniwszy się mocno, zerwała się prędko z krzesła, lecz zamiast zejść na dół, jak to czyniła już dwa razy tego wieczoru, zatrzymała się na środku pokoju. Nagle objął ją wstyd, iż dopuściła się podstępu, najbardziej zaś przeraziła ją myśl, w jaki sposób on przyjmie tę wiadomość. Uczucie doznanej obrazy minęło już i obecnie lękała się tylko, aby on nie wyraził jej swego niezadowolenia. Przypomniała sobie, że córce drugi dzień było już znacznie lepiej i nawet, że była już zupełnie zdrowa; Anna miała nawet do niej urazę, że wyzdrowiała właśnie wtedy, gdy list został wysłanym; potem przypomniała sobie jego, że on jest już tutaj ze swemi rękami, oczami i t. d., usłyszała jego głos i, zapomniawszy o wszystkiem, pobiegła z radością na jego spotkanie.
— Jak zdrowie Ani? — zapytał zniżonym głosem, stojąc na dole i spoglądając na zbiegającą ku niemu Annę.
Za chwilę Wroński siedział na fotelu i lokaj ściągał mu z nogi ciepłe buty.
— Już znacznie lepiej.
— A ty? — zapytał, przeciągając się.