<section begin="X415" /> — No, nie będę! — rzekł. — Jestem bardzo, bardzo zado... Ach, jakiż ja głupi!... — objął Kiti, pocałował ją w twarz, w rękę, znowu w twarz i przeżegnał.
I Lewina ogarnęło nowe uczucie miłości dla tego starego księcia, obcego mu przedtem człowieka, gdyż widział, że Kiti długo i czule całowała pulchną rękę ojca.
<section end="X415" />
<section begin="X416" />
Księżna siedziała na fotelu, nic nie mówiąc, uśmiechając się tylko od czasu do czasu, książę usiadł obok niej, Kiti stała koło fotelu ojca, trzymając go ciągle za rękę. — Wszyscy milczeli.
Księżna pierwsza przerwała ogólne milczenie i ujęła w formę mowy myśli i uczucia, jakie ogarnęły wszystkich i poczęła roztrząsać życiowe kwestye. I w pierwszej chwili zdziwiło to wszystkich, a nawet wydało się przykrem.
— Kiedyż? Trzeba pobłogosławić i oznajmić znajomym. A kiedy wesele? Jak sądzisz, Aleksandrze?
— To jego rzecz — rzekł stary książę, wskazując na Lewina — on tu jest główną osobą.
— Kiedy? — powtórzył Lewin, rumieniąc się. — Jeżeli mnie się państwo pytacie, to mojem zdaniem dzisiaj pobłogosławić a jutro ślub.
— Ale, daj spokój, mon cher, to niema sensu!
— No, to za tydzień!
— Robisz wrażenie obłąkanego.
— No, to nie, ale dlaczego?
— Zmiłuj się! — mówiła matka, śmiejąc się radośnie na widok tego pośpiechu. — A wyprawa?
„Czyż musi być dopiero wyprawa i to wszystko?“ — z przerażeniem pomyślał Lewin. — „A zresztą, czyż wyprawa, błogosławieństwo i to wszystko“, „czyż to może zniweczyć moje szczęście? Nic nie jest w stanie zepsuć go.“ — Spojrzawszy na Kiti, zauważył, że ją nic a nic nie uraziła<section end="X416" />