Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/173

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


śliwskim. Wcale nie wyglądał dzisiaj na tle tego klonowego lasku na człowieka, który przez wszystkich uważany był za niezgrabnego. Kroczył majestatycznie przed siebie z podniesioną wgórę głową, jakby był panem i władcą tego wszystkiego, co go otaczało.
Historynka przesłała mu w powietrzu całusa, a Niezgrabiasz uchylił kapelusza i złożył jej poważny, pełen gracji ukłon.
— Nie pojmuję, dlaczego nazywają go niezgrabnym, — rzekła Celinka, gdy już tak się oddalił, że nie mógł słyszeć jej słów.
— Zrozumiałabyś, gdybyś go kiedykolwiek zobaczyła w towarzystwie, albo na przyjęciu, — rzekła Fela, — jak usiłuje odstawić jakiś talerz i upuszcza go na ziemię, gdy tylko któraś kobieta na niego spojrzy. Podobno w takich chwilach jest człowiekiem godnym litości.
— Na przyszłe lato muszę z nim zawrzeć bliższą znajomość, — postanowiła Historynka, — bo gdybym czekała dłużej, mogłoby już być zapóźno. Ciotka Oliwja twierdzi, że tak szybko rosnę, to chyba na przyszłe lato będę już nosiła spódniczki i bluzki. Ale jak stanę się zupełnie dorosła, napewno będzie się mnie wstydził i nie zdradzi mi nigdy tajemnicy Złotego Kamienia.
— Więc sądzisz, że ci kiedyś wyjawi, kim jest Alicja? — zapytałem.
— I tak już domyślam się kim ona jest, — rzekła tajemniczo Historynka, lecz nic więcej na ten temat powiedzieć nam nie chciała.
Gdy wszystkie ciasteczka zostały zjedzone, doszliśmy do wniosku, że najwyższy już czas wracać do domu, bo gdy zmierzch zapadnie, w klonowym lasku nie będzie zbytnio przyjemnie, tembardziej, że chodziły słuchy, iż nad strumykiem coś straszy. Gdyśmy dotarli do starego sadu