Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/174

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


Nie było owych wiosek Prowancyi, ani owych ogrodów pomarańczowych i cytrynowych, których czerwonawy humus piętrzy się na pokładach suchych kamieni, ani tych gajów oliwnych o ciemnem liściu, ani alei mimoz, palm i eukaliptów, ani krzaków geranium olbrzymiego, po nad któremi wznoszą się długie gałęzie aloesów, ani zardzewiałych skał wybrzeża, ani gór na dalszym planie z ich ponurą obsłoną z drzew iglastych.
Nie było tam nic z królestwa roślinnego, ponieważ najmniej wymagająca z roślin podbiegunowych, nawet same mchy podśnieżne, nie mogłyby rosnąć na tym skalistym gruncie! Nie było nic z królestwa roślinnego, ponieważ żaden ptak z okolic arktycznych nie znalazłby tam pożywienia na jeden dzień.
Było tam tylko królestwo mineralne w całej swej straszliwej dzikości.
Kapitan Servadac był pod wrażeniem wzruszenia, od którego, jak mu się zdawało, jego charakter powinienby był go ochronić. Nieruchomy na szczycie jednej skały, spoglądał on wilgotnemi oczyma na nowe terytoryum, rozpościerające się przed nim. Nie chciał wierzyć, by Francya istniała tam kiedykolwiek.
— Nie! — zawołał, — nie! Nasze spostrzeżenia omyliły nas! Nie dosięgliśmy jeszcze do tej paraleli, która przechodzi przez Alpy Nadmorskie. Tam dalej, w tył, rozciąga się terytoryum, którego szukamy śladów! Ściana wystąpiła z wód, niech tak będzie; ale po za nią ujrzymy ziemie europejskie! Chodźmy, hrabio, chodźmy! Prze-