Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/108

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


Niegdyś, przed tylu dziwnemi wydarzeniami, grunt morza Śródziemnego stromo podnosił się w tem mięjscu i tworzył tak zwany ośli grzbiet. Budowa ziemna sterczała w kształcie grzbietu, oddzielając ciaśninę libijską, na której było wody nie więcej nad siedmnaście metrów. Po każdej stronie grzbietu, przeciwnie, głębokość wynosiła sto siedmdziesiąt metrów. A nawet prawdopodobnie w epokach formacyj geologicznych, przylądek Bon był połączony z przylądkiem Furina na konczynie Sycylii, jak niewątpliwie połączona była Ceuta z Gibraltarem.
Porucznik Prokop, jako marynarz doskonale znający morze Śródziemne we wszystkich szczegółach, nie mógł nie wiedzieć o tej właściwości. Nadarzała się więc sposobność sprawdzenia czy też dno teraz zmieniło się między Afryką a Sycylią, czyli podwodny grzbiet ciaśniny libijskiej istnieje jeszcze.
Hrabia, kapitan Servadac i porucznik, wszyscy trzej byli obecni przy sondowaniu.
Na dany rozkaz majtek spuścił ołowiankę.
— Ile węzłów? — zapytał porucznik Prokop.
— Pięć[1] — odrzekł majtek.
— A dno?
— Równe.

Teraz trzeba było rozpoznać jaka donośność ciśnienia jest po obu stronach grzbietu podwodnego. Więc Dobryna kolejno zwracała się o pół mili

  1. Dwadzieścia pięć stóp.