Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/19

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


scowy, facies illuminowana jak niebo, kiedy słońce zachodzi na wiatr.
Stary jakiś człowiek na przedzie.
— Byłeś w pieczarze? — pytam go.
— Nie, dobrodzieju.
— A waćpan? — zwracam się do ekonoma.
— Ani ja.
Za nami biegł chłopczyk lat kilkunastu.
— A ty?
— Byłem — odpowiada.
— Dawno?
— W przeszłą Wielkanoc, pozapalawszy świeczki, łaziłem z drugim chłopcem.
— Cóżeś widział tam? — spytałem.
— Na końcu są obrazy na ścianie wyrobione.
— Obrazy?! — zakrzyczałem.
— I napisy! — dodał stary człowiek — słyszałem od ludzi.
Na skrzydłach lecę i prowadzę ich do otworu. W chwilę, przygotowanie skończone, świece porozcinane, a stary już wlazł do pieczary, za nim drugi, za nim odważny Kazimierz, z nim ekonom illuminowany, w końcu ja iść miałem, i z świecą zapaloną schyliłem się do pieczary, gdy coś się tak żal świata białego zrobiło, tak smutno i ciężko leźć w ten grób ciasny, że... że... krótko mówiąc, pozostałem, obiecując sobie wtenczas dopiero pójść do końca pieczary, jeśli się w istocie w niej co ciekawego znajduje. Zostałem sam jeden u wejścia, słuchając odgłosu kroków idących w głąb podróżnych, a odgłos ten słabiał, słabiał powoli i — ucichł. Jam oddychał całemi piersiami powietrzem wolnem, bo mnie jeszcze dusiło wspomnienie pierwszej ekskursji w głębi tej lisiej jamy. Oddychałem, ale marzyłem razem o osobliwościach mających się odkryć, dla których widzenia trzeba będzie puścić się w pieczarę i dozwolić dusić ciężkiemu podziemia powietrzu. Po krótkiej chwili glosy się znowu ozwały zdaleka, zbliżały i wreszcie pokazała się głowa Kazimierza obwiniona chustką w otworze.