Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 1.djvu/151

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


patrzały na się pytającemi oczyma: — Co ty przynosisz? — Coś ty tu naprzedła nici i smutków?
Łysek, który Rusę znać się nauczył, przyszedł łasić się do niej.
Siadła na kłodzie, kij rzucając, a Lubiana dorzuciła suszy, aby ogień rozpalić nanowo.
Dryja, który aż tu za babą się zwlókł, gdy płomię jaśniejsze błysło i twarz Lubiany oświeciło, omało nie krzyknął z radości. Ale razem stanął jak wryty, tak mu się dziwnie piękną wydała.
Stał i stał, napatrzeć się niemogąc — pytając sam siebie:
— Czemu ona taka piękna? co w niej takim urokiem?
Sam mówił do siebie: — Nie dziw, że szaleją za nią — hożych po świecie pełno; krasne ma każde sioło: takiej drugiej nie zobaczyć. Stworzona ona dla knezia, ale nie dla takiego jak nasz. A szkoda-byjej mu dać!
Zapatrzył się Dryja, i zapomniał; zachciało mu się dziewczynę widzieć bliżej i ostrożnie krzakami przysuwać się począł. Nie zobaczył ani się domyślił Łyska, który już, wietrząc obcego, uszy nastawił, szerść najeżył i, jak miał obyczaj, gdy nie na zwierza, ale na człowieka polował, padł na ziemię, pełznął.... Lublana, zobaczywszy to, a znając psa swego, przelękła się strasznie, zrozumiała to, że człowiek jakiś w pobliżu być musiał; lecz, z męz-