Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Lublana T. 1.djvu/121

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana


sobie do woli, patrząc na posłusznego — zausznika, potakującego mu i ręce podnoszącego do góry. Świat tak cały we dwu zawojowywali, gdy tymczasem często Leszkowe ziemie kto inny plądrował bezkarnie. Zrywano się od uczty do pogoni, gdy nieprzyjaciel już z jeńcami i zdobyczą daleko był i zgliszcza tylko po sobie zostawiał.
Raz na konia siadłszy, choć jak kłoda ciężki, kneź bił się i wojował mężnie, a życie ważył jak drudzy; ale do domu i za stół tęsknił, bo wolał mówić niż machać.
Na gródku dawniej postanowione obyczaje utrzymywały się i teraz, niezmieniając się w niczem. Wojewoda Ryj pilnował tego; byli i inni urzędnicy, którzy nad ludem stali i porządku patrzyli. Leszek się w te mniejsze sprawy nie wdawał, chyba do niego skarga zaszła. Naówczas, niepatrząc czy obwiniony winien był czy nie, karał okrutnie i bez litości.
Po spotkaniu z Ryjem i dobrych wieściach, które niespodzianie odebrał, jechał Leszek raźno do domu, gotując się, jak zapowiedział, iść na Przemkowe ziemie i zajeżdżać bezpańskie. Wojewoda miał w drugą stronę ruszyć, zajmować dzielnicę Ryżego. Zrazu gorąco się do tego kneź brał; ale ludzi potrzeba było pościągać, więc naprzód na gródek jechać. Tu przybywszy, Leszek już był głodny, siadł za stół najeść się i napić. Zdało mu