— A gdzie są twoi, sidi?
Kapitan nastawił połową lunetę i począł starannie badać okolicę. Wreszcie twarz mu się rozjaśniła.
— Tam, Jussufie, przy tam tych wzgórzach. Widzę doskonale pojedyńcze oddziały piechoty i kawalerji. Ach, i wzgórza już obsadzone przez armaty. No, jutro derwisze będą mieli niemiłe przebudzenie. Dziwni ludzie, obozują tak spokojnie, jakby na sto mil wkoło nie było ani jednego anglika.
— Ale, co się stanie z nami, — zapytał ciekawie Bonnet. — Nasza pozycja jest dość niebezpieczna, a stanie się jeszcze gorszą, jeżeli lord, nie wiedząc nic o naszej tutaj obecności, każe armatom ostrzeliwać to wzgórze.
Nie obawiaj się pan, gdyby ze strony naszych wojsk miało nam grozić jakie niebezpieczeństwo, dość będzie wywiesić angielską chorągiew, którą mam z sobą. W żadnym jednak razie nie możemy opuścić tej pozycji, gdyż je st to ważny punkt strategiczny.
Uwaga |
---|
Strona:Helena Zborowska - W niewoli u Mahdiego czyli Bitwa pod Omdurmanem.pdf/53
Przejdź do nawigacji
Przejdź do wyszukiwania
Ta strona nie została skorygowana