Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

O ciche pola

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania


O ciche pola • Maria Konopnicka
O ciche pola
Maria Konopnicka
(wyjątek z poematu imagina)

O, ciche pola! O wy, senne niwy!
Nigdyż nad wami słońce nie zaświeci?
Nigdyż nie wzejdzie taki dzień szczęśliwy,
W którym by piękność waszą nie poeci,
Nie rym mniej więcej trafny lub fałszywy,
Ale uznały wszystkie wasze dzieci
I wrzącą piersią przylgnęły do roli...
Nigdyż?... O, jak mnie to pytanie boli!
Przez całe dzieje, jak doba ich długa,
Dziwnie byliśmy w błękity rzuceni,
Porwani skrzydły husarzów od pługa
I u gotyckich wieżyc uczepieni.
W górą nas parła żelazna kolczuga,
A rozmach konia, kopii i pierścieni
Oślep nas cisnął pod strop firmamentu
I tak stał dziwny gmach — bez fundamentu.
Więc my zgrzeszyli dziejom przez ten ślepy
Pęd, co z nas strzelił wieżami złotemi
I chmury nakrył drogimi czerepy
Blach srebrnych, w niebo porwanych od ziemi.
W kruchtach my czołem bili, jako cepy,
Jak dzwon w modlitwach głośni, ale niemi,
Kiedy dla własnej i ziemskiej istności
Przyszło rzec słowo braterstwa, miłości...
Lecz koń i kopia, i zbroja, i wieże...
To życia ludom ni siły nie daje.
Życie — to ziemia, to łono jej świeże
I chleb rodzące, to niwy a gaje.
Siła — to dłoń ta, co sochy się bierze
I lemiesz kuje, i skiby nam kraje,
To ta siermięga, ta chłopska sukmana,
W którą jest Polska Piastowa odziana.
To życiem było i to fundamentem
Wzgardzonym w naszej obłocznej budowie.
Więc my się z hańbą zwalili i wstrętem
I leżym w wielkim mogilnym dziś rowie...
Ksiądz Robak stoi naszym monumentem
Pokutnym; szlachta (niech jej Bóg da zdrowie!)
Śpi snem śmiertelnym pod połą kontusza,
A nad nią napis: «Niech nikt jej nie rusza».
Ha! ja ją ruszę! Ja na to się ważę,
By ściągnąć rękę do mogił tych hardą,
Zerwać całuny i spojrzeć w te twarze,
A jeśli będą trupie — spojrzeć z wzgardą.
Tak, ja ich ruszę! Od dawna już marzę
Jakąś pobudką i jakąś pieśń twardą,
Co by Łazarze wskrzesiła gnijące
Okrzykiem: Dzień już! Wstawajcie! Już słońce!
Co zaś do miecza, niech pan Bóg mnie broni
Od filisterstwa i Rolandowstrętu !
Nieraz ja słucham nocą, czy nie dzwoni
Szabla od Earu i zbroja z diamentu.
Do złotych pyłów za tabunem koni
I do gromkiego tęskno mi tętentu,
A ręka moja drży, kiedy to piszę,
I serce własną chce przeklinać ciszę.
Ale mi trzeba pod nogami ziemi
Więcej, niż tyle, by na niej postawić
Posąg rycerza z skrzydłami orlemi
I urnę z prochem przeszłości i sławić
Pamiątki martwe ustami trupiemi...
Lecz dosyć! Pióro też się może krwawić
I mieć łzy swoje i ból, i omdlewać,
Jak ptak raniony, co już nie chce śpiewać.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.