Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Noc na Czorsztynie

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Bałucki
Tytuł Noc na Czorsztynie
Pochodzenie Poezje Michała Bałuckiego
Data wydania 1874
Wydawnictwo Wydawnictwo „Kraju”
Drukarz Drukarnia „Kraju”
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: Pobierz jako ePub Pobierz jako PDF Pobierz jako MOBI
Cały zbiór
Pobierz jako: Pobierz Cały zbiór jako ePub Pobierz Cały zbiór jako PDF Pobierz Cały zbiór jako MOBI
Indeks stron
NOC NA CZORSZTYNIE.
Poezje Michała Bałuckiego ornament początkowy.png

Pamiętasz noc na Czorsztynie?
Niebo, jak sine stepy —
Po niebie księżyc płynie
I patrzy w puste zamku czerepy,
Co na tle jasnego błękitu
Siadły wysoko od ziemi,
Jak sęp z skrzydły obwisłemi,
Na nagiéj skale granitu?

Pamiętasz, jak zakapturzeni,
Niby mnichy, w zadumanie
Siedzieliśmy, mając za posłanie
Kiry zamkowych cieni? —

U nóg naszych ziemia uśpiona —
A mgła, jak z muślinu zasłona,

Po nad senną ziemią się kołysze, —
Za mgłą Dunajec wśród białych kamieni
Srebrnemi wodami się pieni,
I szemrze pacierze mnisze. —
I ta noc w górach osnuta cichemi
Tajemnicami i nieba i ziemi,
Jako sen piękny przed nami stała. —

A gdy chłód nocy ziębił nam ciała,
Tyś szedł — po skałach zbierać gałązki,
By ognia naniecić niemi,
I koło zamku przenosząc wiązki
Kłaniałeś się aż ku ziemi,
Przed omszonym murów głazem
(A z tobą długi, czarny cień razem)
I wołałeś: „Czorsztyński starosto!
Nie karz mnie ty turmą, ani chłostą
Za tych kilka suchych drewek panie“
A to cierpkie twoje urąganie
Z umarłych grzechów — zamkowe mury
Powtarzały echem w takt ponury,
Niby na basztach rozstawione straże.


Za chwilę ogień oświecił nam twarze,
I gęste dymu zwoje
W rozwalone zamkowe podwoje
Płynęły, jako białych duchów zgraje,
O których piastunka nam baje. —

Leżeliśmy tak wszyscy w milczeniu —
Jam miał głowę jako Jakób na kamieniu;
Patrzałem na zamek do góry —
A sterczące, jak szkielety, mury
Dziwne na siebie brały postacie:
— To dwóch pielgrzymów w zakurzonéj szacie,
A krople potu czoła im roszą —
Stoją przed bramą i o nocleg proszą....
— To znowu inny muru kawał
Białą niewiastą mi się wydawał,
Co ku przepaści schylona zlekka
Widno tęskni i czeka....
Może na tentent rumaka,
I pieśń czułą błędnego śpiewaka....
— A inne znów czorsztyńskie głazy

Wydawały mi się znów
Jak zbity wojska huf,
Co milcząc czeka na rozkazy. —

A gdy sen mi obciężył powieki,
Złudne z starych kamieni obrazy
Przenosiły myśl mą w dawne wieki.
Spienionego Dunajca szum dziki
Sen przemienił w tatarskich hord krzyki — —
Na niebie czarném, jak całuny,
Znak najazdu — czerwone widać łuny —
A lasy jak kadzielnice pogrzebu
Płonąc ślą dymy ku niebu. —
Nad zamkiem chmury. — Dunajec wzdęty
Na skały rzuca mętne fale,
I szklanne piersi rozbija na skale,
I wstecz zmęczony upada w odmęty.
Tak o czorsztyński zamek stary
Napróżno tłuką się Tatary. —

Nagle na murach światła zgasły — —
Czy strach przeszedł po kościach staroście?...

Brzęknął łańcuch przy zwodzonym moście —
To wycieczka nocna... Hordy wrzasły
Przebudzone, — wśród wąwozu wrzawa —
Świst, szczęk, jęki, krzyki dzikiéj hordy
Splątały się w straszliwe akordy,
I z pod kopyt końskich dmie kurzawa.
Aż z pogmatwanéj tonów zawieruchy
Wstał tryumfalny śpiew i okolicą
Twardy, poważny, jak rycerskie duchy,
Szedł śpiew: Bogarodzico!

Znów inna scena: zamkowe komnaty
Pełne świateł, — panów polskich mnogo —
Wśród jasnych ogni od Węgier drogą
Jadwiga, w białe ubrana szaty,
W złotéj kolebce, — przy niéj rycerze
W stalowe ubrani pancerze. —
Górale patrzą z lasów ciemnicy
Na świetny pochód królowéj — dziewicy —
A lasy lasom podają z Czorsztyna
„Eljen Lengel! — vivat regina“.


Wszystko to przeszło. — Jeden piorun z góry
Roztrzaskał zamkowe mury; —
Pod zamkiem chłopska siadła chałupa,
Okna pusto jak w czaszce u trupa,
I komnaty wspaniałe w ruinie —
Na murach zielsko jak broda u dziada —
I lud z trwogą o zamku ci gada,
I żegna się w wieczornéj godzinie,
Gdy na aniół pański dzwon wybija:
Ave Maria.
1863.

Poezje Michała Bałuckiego ornament końcowy.png


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Bałucki.