Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Nędznicy/Część piąta/Księga trzecia/XI

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Nędznicy
Data wydania 1900
Wydawnictwo Księgarnia S. Bukowieckiego
Drukarz W. Dunin
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Misérables
Źródło Skany na Commons
Inne Cała księga trzecia
Pobierz jako: Pobierz Cała księga trzecia jako ePub Pobierz Cała księga trzecia jako PDF Pobierz Cała księga trzecia jako MOBI
Cała część piąta
Pobierz jako: Pobierz Cała część piąta jako ePub Pobierz Cała część piąta jako PDF Pobierz Cała część piąta jako MOBI
Indeks stron
XI.
Javert się zachwiał.

Nie otworzyli ust przez całą drogę.
Czego chciał Jan Valjean? Dokończyć co był rozpoczął; ostrzedz Cozettę, powiedzieć jej gdzie jest Marjusz, dać jej jakie wskazówki użyteczne i wydać, jeśli było można, ostatnie rozporządzenia. Co do niego, co do jego osobistości, wszystko się już skończyło; ujęty przez Javerta, nie myślał stawiać mu oporu; inny na jego miejscu w położeniu podobnem, pomyślałby o sznurku, który mu dał Thenardier i o kracie pierwszego więzienia, do któregoby go wtrącono; ale od poznania biskupa, Jan Valjean czuł głęboki religijny wstręt do zamachu na życie czy to cudze, czy swoje własne.
Samobójstwo, tajemniczy gwałt zadany nieznanemu, mogący w pewnej mierze być śmiercią duszy, budziło nieprzezwyciężoną grozę w Janie Valjean.
Wjeżdżając w ulicę Człowieka Zbrojnego, dorożkarz się zatrzymał, bo ulica była za wąska na przejazd powozu. Javert i Jan Valjean wysiedli.
Dorożkarz pokornie przedstawiał „panu inspektorowi“, że adamaszek powozu powalany był krwią zabitego i błotem zabójcy. Tak pojmował zdarzenie. Dodał, że należy mu się wynagrodzenie. Współcześnie dobywszy z kieszeni książeczkę, prosił pana inspektora, aby raczył mu napisać jakie takie zaświadczenie.
Javert odepchnął książeczkę, którą mu podawał dorożkarz i rzekł:
— Ile ci się należy za wszystko, licząc czekanie i kursa?
— Przeszło siedm godzin czasu, a mój aksamit był zupełnie nowy. Ośmdziesiąt franków, panie inspektorze.
Javert dobył z kieszeni cztery napoleony i odprawił dorożkarza.
Weszli w ulicę, jak zwykle pustą. Javert szedł za Janem Valjean. Przyszli do numeru 7. Jan Valjean zastukał. Drzwi się otwarły.
— Dobrze — rzekł Javert. Idź pan na górę.
I dodał z dziwnym wyrazem twarzy, jakby zadawał sobie gw ałt mówiąc:
— Ja tu zaczekam.
Jan Valjean spojrzał na Javerta. Taki sposób Postępowania nie był we zwyczaju inspektora. Jednakże Javert miał w nim teraz rodzaj wyniosłego zaufania, zaufania kota, który daje myszy swobodę odejścia jak daleko sięgają jego szpony, a przytem, że Jan Valjean zdecydowany był oddać się w ręce sprawiedliwości i raz skończyć, nie bardzo się przeto dziwił. Popchnął drzwi, wszedł do domu, zawołał na odźwiernego, który leżał i z łóżka pociągnął za szminek: — To ja! i wszedł na schody.
Stanąwszy na pierwszem piętrze, zatrzymał się. Wszystkie drogi boleści miewają stacje. Przy schodach było okienko otwarte. Jak w wielu starych domach, przy schodach było okno od ulicy. Latarnia, stojąca naprzeciw, rzucała nieco światła na stopnie, oo uwalniało od palenia lampy.
Czy chcąc odetchnąć świeżem powietrzem, czy machinalnie tylko Jan Valjean wysunął głowę za okno i wyjrzał na ulicę. Ulica krótka, latarnia oświecała ją od jednego końca do drugiego. Jan Valjean się zdumiał: na ulicy nie było nikogo.
Javert odszedł.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.