Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

List z opłatkiem. Do *

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł List z opłatkiem. Do *
Pochodzenie Piołuny
Data wydania 1869
Wydawnictwo Jana Ignacego Kraszewskiego
Druk J. I. Kraszewski
Miejsce wyd. Drezno
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: Pobierz jako ePub Pobierz jako PDF Pobierz jako MOBI
Cały zbiór
Pobierz jako: Pobierz Cały zbiór jako ePub Pobierz Cały zbiór jako PDF Pobierz Cały zbiór jako MOBI
Indeks stron
{{#lst:Strona:Piołuny.pdf/22|s22d|}}

Choć tak daleko — złammy ręką ducha,
Oby tak jarzmo łamać — do okrucha!...
O łam się sercem jak wygania chlebem,
Prócz Polski — nic tak niemamy pod niebem!
Ale jak słaby ten opłatek biały
Może się Bogiem stać!... wstrząsnąć świat cały,
Tak my nie marnie cierpim o téj chwili,
Jużeśmy grzechy krwawo odkupili!...
Cierpieniu temu ludzkość dziś na imię,
I w sprawie Polski, przyszłość świata drzymie!
Ha! Niechże zbudzi ja trąba anioła!
Trwajmy!... nim straszny piorun ja powoła!...
My co ojczyzny nigdy nie widzieli!
Chyba jéj święty cień po nad kołyski
Nasze wiejący w śnieżnéj Tatrów bieli,
Z błogosławiéństwem i gwiazdą na czole
Niosący jako poprawę — niewolę…
Albo w młodości ranku, w gromów błyski
Strojny — olbrzymi! w niewoli niedzielę
W święto powstania wiejący na czele,
Biorący w chwały śmiertelne uściski!...
Jednak ojczyznę w każdém serca biciu,
Czujem — w kolebce — trumnie — w śmierci — w życiu!
I w każdéj męce, co boląc nieboli —
Ducha jéj czujem w jasnéj aureoli,
Ci co śpią w trumnach, czekają tam wszyscy
Czy już dziedzice ich mąk lądu blizcy,

I czy już urny z prochy stęsknionemi
Prędko przeniosą do ojczystéj ziemi?!...
Ci co w kołyskach sposobią się na to,
By się męczeńską opancernić szatą!...
O! my ja czujem w każdym wschodzie słońca,
O! my ją czujem przed sobą i w sobie!...
Przy każdym bożym obchodzonym grobie,
Jasną, uśpioną — lecz żywą bez końca!...
W rezurekcyjnym tym wiejskim moździerzu
I w księdze dziejów — na szczytach miłości!...
I wszechobecną!... i w ludu przyszłości…
A jeźli synek, pacholę, do mamy
Rzeknie: o! azaż my to wytrzymamy?...
Gdy nam znów Polskę grób górą przykryto,
A świętą sprawę — w krwi świętych obmyto?
Gdy niedość, wrogów, zewnątrz, bez przystani,
Jeszcze wewnętrznych płodzą nam szatani!...
To skarć go ostro — i rzeknij: Jak oni,
Co złote serce na żelaznéj dłoni
Nieśli do końca, Barscy Legioniści!
Listopadowi! I „Bosi” ostatni…
A wszyscy wiarą wielką byli czyści!...
A pierś ich pełna Boga! jak dzwon bratni,
Dzwon męczeństw na dzień dzwoniący ostatni!..
I ginąc wszyscy po tych polach siali
Polskę z swych kości, i z okruchów stali!...

{{#lst:Strona:Piołuny.pdf/25||s25g}}

Przypisy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.