Uwaga |
---|
Gołąbek (Buława, 1863)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Gołąbek |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I |
Data wydania | 1863 |
Wydawnictwo | F. A. Brockhaus |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
Słucha — lecz cicho do koła wszędzie
To on szumi skrzydełkami? —
To tylko wodny krzyształ łabędzi
Śnieżnymi prują piersiami!
I słucha znowu tłumiąc westchnienie,
To głos jego gruchający —
O nie! To wiatru swawolne tchnienie
Muska liść brzozy płaczącej.
Jak fala pierś drży w niespokojności
Na próżno błądzi oczyma,
W koło ugania wzrokiem tęskności
Lecz ptaszka nie ma i nie ma —
W tem szelest ciszę przerwał w oddali,
I błyskawicą spojrzała,
Nad cichem modrej jeziorem fali
Gołąbka w locie ujrzała —
W dziobku niósł tchnącą balsamem wiosny
Zielonej palmy gałązkę;
K’niemu kieruje wzrok swój radosny
I widzi z pierścieniem wstążkę
Spadły ramiona — oczy zoczyły
W pierścionku ryte wyrazy —
«Dzięki ci ptaszku, dzięki mój miły
O dzięki po stokroć razy!»
Potem gołąbka rączką ująwszy
Czule go głaszcze i pieści
U szyi krwawy pierścień upiąwszy
Jutro po nowe śle wieści. —
«Leć mój gołąbku, leć mój skrzydlaty
«Tam — do okienka ach! jego,
«Przez kwiaty dolin i przez łąk kwiaty
«Zaleć ach! Zaleć do niego! — »
«Na dobry wieczór powitaj mile
Pogruchaj nad nim ode mnie,
Spomnij prześnione rozkoszy chwile
Spytaj czy tęskni beze mnie? —
I wleciał gołąb — motylem — wyżej!
Komarem — w błękit się wznosi
I jeszcze błysnął błękitu bliżej
I zniknął — wiatr go unosi!
Już żeglowało ptaszę w błękicie
Dziewczyna jeszcze wołała,
Bo z jego lotem wiosenne życie
I jej dusza uleciała! —
Dopłynął żeglarz — południe mija
Słońce się tuli do chmury
A ona patrzy czy się nie zwija
Skrzydłem w błękicie z nad góry —
Czeka i czeka, już ponad fale
Mignęła ptaszyna chybka! —
Nie! to w jeziora jasnym krysztale
Swawolna plusnęła rybka —
Już noc zapada — a ona słucha
To jego jasne skrzydełka! —
Nie, to wiatr pusty po polu dmucha,
Ścigając błędne światełka.
Wtem zaszumiało w górnej oddali
I błyskawicą spojrzała,
W świetle księżyca nad falą, w fali
Śnieżną ptaszynę ujrzała —
W dzióbku wianuszek niosła barwinku,
U szyi karteczka biała —
O witaj ptaszku, pójdź do spoczynku
Tu do mnie ptaszyno mała!
Kiedy noc przeszła z świtem poranka
Znowu śle wdzięczną ptaszynę,
Znowu — pozdrowić swego kochanka,
On od niej lubą dziewczynę.
I tak co rana i co wieczora
Ptaszek i wracał i latał
Po nad modremi falami jeziora
Ciernie jej różą przeplatał —
Raz gdy po rosie uleciał rankiem
Daremnie czeka dziewczyna,
Nie wiedząc tęskna co z jej kochankiem
Bo ptaszka nie ma i nie ma —
Tak minął ranek wtóry i trzeci
Przeszły i mnogie wieczory,
Az raz nad fale gołąbek leci
Do dziewczyny tęsknej, chorej,
I dziwną dla niej gruchnął piosneczkę
«Twój luby cię nie porzuci!
Wróci powitać biedną dzieweczkę,
Wróci twój anioł — powróci!»
I znowu okrąg krąży i krąży
Dziewczę ściga — on odleciał
Znowu daleko przez fale dąży
Cóż to znaczy — on poleciał!
Lecz przed skonaniem tegoż wieczora
Czyliż gołąbka pozdrowi? —
Nie wiem — — lecz nagle przez fale jeziora —
Szumi orzeł ku brzegowi —
I tam się ważył gwiazdą wysoko
I znów piorunem spadł z nagła,
Choć wielki takie miał rzewne oko,
Że wraz dziewczyna odgadła.
«To duch — twój wieszczy świętej miłości
Na silnych skrzydłach przypłynął.»
Już w sobie giną wzrokiem młodości
I wieczór chwilką przeminął —
«Orle mój orle! o, chwilkę jeszcze!»
«O dziewczę! Próżno nie mogę»
«Orle, raz jeszcze — ciebie popieszczę —
Gołąb nie starczy w mą trwogę!»
Orzeł się zrywa, ona w ramiona!
Oburącz chwyta pierś jego —
I przytuliła mu się do łona —
Wznosi się — z lotem lubego
Orzeł zaszumiał skrzydłem nad fale
Leci — w mgieł tonie błękicie
Ku słońcu płynie — chyżo — zuchwale —
Ona z nim zlała swe życie —