Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Bezimienna/Tom II/XXXVIII

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Bezimienna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wydania 1912
Druk Drukiem Piotra Laskauera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: Pobierz Cały tekst jako ePub Pobierz Cały tekst jako PDF Pobierz Cały tekst jako MOBI
Indeks stron


{{#lst:Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/118|X238|}}
Oczy jej spotkały wlepiony w siebie wzrok mężczyzny.
— Wiecie, ten, co na was tak patrzył, to Platon Zubow... o! o! ale wam tego nikt nie pozazdrości pewnie, bo imperatorowa za godzinę o tem wiedzieć będzie.

— A ja — szepnęła, uśmiechając się smutnie, Helena — za godzinę powrócę do cichego domu mego i zamknę się w nim znowu.
— No... to jeszcze zobaczymy! — szydersko odparła Natalia Kiryłówna — zobaczymy. To wiem, że jabym sobie nie życzyła być na miejscu waszem, gdybym męża kochała.
Wiecie pewnie, co z Wasylem Dołhorukim zrobił Potemkin za to, że mu się księżna oparła.
Helena nie dosłuchała reszty, bo już się wszyscy rozjeżdżali, cesarzowa przeszła do swych pokojów, goście płynęli z powrotem do swych powozów... i kilka tylko grup dworaków zostało w galeryi, a u drzwi przepyszne straże kawalergardów jak posągi w zbrojowni stojące.
— Nu! — rzeki ospowaty Marków do Kazińskiego — nu! jenerał miał słuszność, że ją trzymał zamknięta, głowy by się innym jak jemu pozawracać mogły i wara od Parysa!
— Piękna! — odparł zimno szambelan — no, ani słowa, ale czegoś straszna, jak upiór... Wiecie, że ona była już raz zabita i że ją chowali, gdy zmartwychwstała.
Mężczyźni jedni zaczęli się śmiać niedowierzająco, drudzy okazywali nadzwyczajną ciekawość, szczególniej kilku ówczesnych spirytystów, którym głowę Swedenborg i Martin zawracał, którzy marzyli, paplali o duchach, o widmach, o powracających duszach i o drugim świecie.
Wiadomo, że w tej epoce najróżniejszych chorób umysłowych, utopii, niedowiarstwa, zabobonów i sceptycyzmu, nawet w Rosyi Martyniści byli dosyć liczni. Sławny Repnin, który chwilowo popadł w niełaskę (nim go znów cesarzowa do Grodna posłała po odebranie tej korony, którą była dała Poniatowskiemu), jakiś czas także bawił się, bałamucił religijnemi marzeniami i Martynizmem. Wprawdzie na dworze imperatorowej pano{{#lst:Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/121||X238}}


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.