<section begin="s42g"/>
STátecżnego przywiedli, łotrowie do pániey,
Do dobrey towárzyſzki, ſiadł ſobie podla niey.
Pomácawſzy zá pieśi, pyta zacżby byłá,
A oná mu coś drogo názbyt záceniłá.
Powiedzyał iż nie mogę, ták drogo kupowáć,
Cżegobych miał do ſmierći ná potym żáłowáć:
I Tákżeby nam káżdemu targ przyſtało cżynić,
Obacżyć ná co kupia ma ná potym wynidź.
[1]
<section end="s42g"/>
<section begin="s42d"/>
ŁOtrzy cżyrwony złoty w drewnie poſtáwili,
Ktoby gi wziął zębámi, á ocży zákryli.
Ten gi ſobie iuż miał wziąć, iednego wpráwili,
Ten dybye do złotego, rzyć mu wyſtáwili.
Máca gębą mláſkáiąc, áż w dupę cáłował,
A kiedy go odkryli, bárzo ſie fráſował.
I A ták gdy co cżynić maſz, rádzęć ſie rozmyſláć,
Niechceſzli po ogonie, ni ſem z gębą kryſláć.
[2]
<section end="s42d"/>
<section begin="s42dd"/>
JEdnego z náſzey bráciey ná obyad proſzono,
Przyſzedł wcżás áno kwiatki, obroz potrzęſiono,
Nákłádzyono ſerwetow, troćiſzkow, ſolnicżek,
A on wnet záſię ná zad, poſzedł miłoſnicżek.
Potym go ugoniwſzy, przecż idzyeſz pytáli,
Abowiem iuż potráwy, wnet będą ſtáwiáli.
Rzekł: mnimałem áby to ku Mſzy gotowano,
A iam odſzedł piecżonki, iuż iey dopiekano.
[3]
<section end="s42dd"/>
- ↑ We współczesnej transkrypcji:
Co paniey niechciał kupić.
Statecznego przywiedli, łotrowie do paniey,
Do dobrey towarzyszki, siadł sobie podla niey.
Pomacawszy za piesi, pyta zaczby była,
A ona mu coś drogo nazbyt zaceniła.
Powiedzyał iż nie mogę, tak drogo kupować,
czegobych miał do smierci na potym żałować:
I Takżeby nam każdemu targ przystało czynić,
Obaczyć na co kupia ma na potym wynidź.
- ↑ We współczesnej transkrypcji:
Co złotego gębą szukał.
Łotrzy czyrwony złoty w drewnie postawili,
Ktoby gi wziął zębami, a oczy zakryli.
Ten gi sobie iuż miał wziąć, iednego wprawili,
Ten dybye do złotego, rzyć mu wystawili.
Maca gębą mlaskaiąc, aż w dupę całował,
A kiedy go odkryli, barzo sie frasował.
I A tak gdy co czynić masz, radzęć sie rozmyslać,
Niechceszli po ogonie, ni sem z gębą kryslać.
- ↑ We współczesnej transkrypcji:
Co mnimał iż Msza ma być z obiadu.
Jednego z naszey braciey na obyad proszono,
Przyszedł wczas ano kwiatki, obroz potrzęsiono,
Nakładzyono serwetow, trociszkow, solniczek,
A on wnet zasię na zad, poszedł miłosniczek.
Potym go ugoniwszy, przecz idzyesz pytali,
Abowiem iuż potrawy, wnet będą stawiali.
Rzekł: mnimałem aby to ku Mszy gotowano,
A iam odszedł pieczonki, iuż iey dopiekano.