Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 254.jpeg

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


jak przed dwunastu laty, był wobec tego człowieka, w którym wówczas widział wroga, a co i dzisiaj zdawał się odpychać wszelką możliwość pojednania. Tak jak wówczas mierzyli się oko w oko, obaj dumni i nieugięci. Mógł z łatwością pomyśleć, że szereg wypadków, który rozdzielał go od tamtego czasu, był snem tylko, i sądzić, że traf jakiś postawił go znowu na dawnem rozdrożu życia. Ale w piersi nie odnajdował namiętnych uczuć tej chwili, serce uderzało równo, silnie i swobodnie, a w głowie zamiast chaosu rozpaczy, panowała trzeźwa siła świadomego siebie uczucia i hartownej woli
— Słuchaj pan — powtórzył z nakazującym ruchem, jak gdyby także jemu ciężył długi przymus tej rozmowy. Kiedym cię poznał, panie hrabio, byłem bardzo młody, może nie tak latami — liczyłem rok dwudziesty piąty — jak sercem, wyobraźnią. I nie dziw; dotąd praca zajmowała mi wszystkie chwile życia, nie miałem czasu myśleć o samym sobie, pamiętać, że byłem młody; pracowałem na chleb powszedni i na przyszłość zarazem. Jest to codzienna powieść; jeśli o niej wspominam, to nie dlatego, by uniewinniać się z popełnionego szaleństwa, tylko żeby wytłómaczyć, jakim sposobem wyrobiły się warunki, które mię do niego popchnęły.
Hrabia słuchał go z natężoną uwagą, chociaż widać było po gwałtownem ściągnięciu rysów twarzy, jak bardzo kosztowała go rozmowa, którą przecież sam wywołał. Zdawało się, iż z rodzajem okrucieństwa rozkrwawiał własne rany i zadawał sobie dobrowolne męczarnie. Ton jednak Marcelego stanowił tak zupełny kontrast z tem, co słyszał zwykle, w każdem słowie jego panowała tak przekonywająca potęga, że pomimo całej nienawiści niepodobna mu było ich lekceważyć.
— Byłem więc młody i szalony — ciągnął dalej doktor — a co gorsza, miałem niepohamowaną wolę każde marzenie urzeczywistnić i każdą myśl wcielić w czyn.