Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 227.jpeg

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


po jakiej ciężkiej chorobie i owo uczucie nieporównane z niczem rozkoszy, które wówczas przepełnia piersi.
Natalia była w tym stanie tak dalece, że minione cierpienia, miłość dla Romualda i jego odstępstwo, wszystko to zdawało się jej snem przykrym, w którego realność z trudnością uwierzyć mogła. Nie pytała o to, co dalej uczyni. Przyszłość nie stanęła przed nią jako nierozwiązany problemat, nie miała jeszcze sił o niej myśleć, a to co posiadała, starczyło zaledwie na używanie obecności.
Była to chwila ciszy i wytchnienia. Według obietnicy uczynionej Marcelemu, powracała do zdrowia, nie troszcząc się wcale o jutro. Prawda, iż kółko społeczne, w które los ją rzucił, mogło wpłynąć na spokój jej ducha. W skromnych ścianach domku doktora panowała niezmącona niczem atmosfera harmonii miłości i pracy. Natalia nie pytała się, kto są ci ludzie, wiedziała dobrze, iż była przez nich kochaną. Kiedy uczuła się silniejszą, kiedy usiadła na łóżku i żądała posilniejszego pokarmu, sprawiała tem ogólną radość otaczającym.
Poważna twarz Marcelego uśmiechała się do niej z rodzajem wdzięczności, Cecylia całowała ją jak siostrę, a stara kobieta, która jej usługiwała, klękając przy łóżku, przyciskała do ust jej ręce, jakby dziękując za to, że żyć raczyła. Nawet mała pięcioletnia córeczka doktora, dziwnym trafem nosząca także imię Natalii, stawała na progu pokoju, do którego wchodzić jej nie pozwalano, i drobną rączką posyłała jej całusa.
Słowem, księżniczka powracała do tych powszednich, naturalnych uciech bytu, których pozbawiona była od dzieciństwa w sztucznej atmosferze głogowskiego pałacu, i oddychała tutaj nowem życiem. Kwiaty w ogrodzie, pielęgnowane staranną ręką Marcelego, zdawały się jej stokroć piękniejsze niż te, które ogrodnik sadził pod jej oknami, a skromny pokoik, pełny prostych sprzętów, ale rozja-