Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 169.jpeg

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


ją otaczało, uśmiechając się do Romualda, co jak czarodziej samą obecnością swoją przeistaczał to pospolite miejsce w zaklęte pałace szczęścia.
Dzień ten przeminął jak sen; oni używali go podobni do nierozważnych dzieci, niepamiętni na grożące niebezpieczeństwa, na owo jutro, które dla nich było tak niepewne, zapatrzeni w siebie wzajem, powtarzając, jak w owych schadzkach nad strumieniem, to wszystko, co powiedzieli sobie już tyle razy.
Pierwszy wspólny posiłek był dla nich uroczystością; odgadywali swoje myśli i chęci. Z pewnością nigdy nikomu nie wydała się tak doskonałą najwytworniejsza uczta, jak dla nich oberżowy obiad, spożyty we dwoje.
Tworzyli nieskończone plany przyszłości, nie zważając, że plany te krzyżowały się i zbijały wzajem; marzyli o szczęściu, jak marzą zakochani, upojeni słodyczą tych niepowrotnych godzin.
Nad wieczorem księżniczka uczuła się znużoną. Romuald ułożył ją na najwygodniejszym fotelu, jaki mógł wynaleść, i na kolanach podawał jej herbatę, aby nie trudziła ręki, sięgając do stolika. Ona z uśmiechem przyjmowała te usługi. Wstęp do wspólnego życia wydawał jej się błogim, kochanek potrafił utrzymać się na wysokości jej marzeń ten dzień cały, a marzenia te były wybredne.
Rozeszli się wcześnie. Romuald widział, iż sen klei powieki Natalii. W hotelu podał ją za swoją siostrę. Nim jednak powiedział jej dobranoc, wziął w swoje jej rękę i wpatrywał się długo w jasne, promienne rysy dziewczyny, które miłość powlekała niewypowiedzianą miękkością.
— Natalio — szepnął — jam nadto szczęśliwy, ja się lękam swojego szczęścia.
Słowa te tknęły ją jakby złe przeczucie.
— A ja, ja, — zawołała powstając — czyż także szczęśliwą nie jestem?