Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 161.jpeg

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


już zgromadziła niektóre przedmioty większej wartości do małej szkatułeczki, łatwej do wzięcia. Teraz ubrała się w ciemną suknię, kapelusz i podróżną okrywkę, i korzystając z pierwszego snu ochmistrzyni, przemknęła się przez jej pokój, zbiegła na dół i znalazła się w parku. Noc była ciemna, grube chmury zasłaniały widnokrąg.
Po raz pierwszy była tutaj o tej godzinie sama jedna. Serce rozsadzało jej piersi. Byłaż to trwoga tylko? Natalia nie miała czasu badać się w tym względzie. Dwunasta dawno już wybiła na wielkim zegarze. Biegła więc przez park wstrzymując oddech, nie mogąc pozbyć się myśli, że ją ktoś goni. Zdawało jej się, że jakieś podejrzane szmery odzywają się wśród gałęzi, że drzewa przybierają jakąś straszną postać i nikną za nią przez cieniste alee.
Tak dobiegła do mostu nad strumieniem i tu się zatrzymała chwilę, rzucając ostatnie pożegnanie miejscom, gdzie los jej się rozstrzygnął. Nie miała już odwagi obejrzeć się za siebie, szła dalej machinalnie ścieżką, wijącą się po nad krętem korytem strumienia, aż wreszcie drzewa parku rzednąć zaczęły i ujrzała wysoki parkan, który ogradzał go z tej strony. Była tam furtka zazwyczaj niezamknięta; Natalia rachowała na to, zresztą nie potrzebowała się troskać wcale, furtka była na oścież otwarta, stał w niej Romuald, zwrócony profilem ku niej, wytężając wzrok, by ujrzeć ją wśród ciemności.
Na ten widok zapomniała o trwogach i niepokojach, zapomniała o wszystkiem co wycierpiała, i z okrzykiem stłumionym rzuciła się do niego, szukając odpoczynku dla zbolałej piersi na jego sercu, bijącem gwałtownie.
Nie był to namiętny uścisk stęsknionych kochanków, raczej dwoje rozbitków tuliło się do siebie w chwili, którą sądzili chwilą ocalenia, z czystem uczuciem, niemającem nic wspólnego z ziemską żądzą.
— Natalio! to ty jesteś? ty doprawdy, ty znów ze mną! — powtarzał Romuald — jakby nie dowierzając sa-