Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 050.jpeg

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


wschodów i bocznemi drzwiami dostała się do parku, nie spotkawszy żywej duszy.
Nie pierwszy to raz Natalia wymykała się ze ścisłej straży ochmistrzyni, aby użyć skrycie świeżego powietrza poranku, a te tajemnicze wycieczki bez celu miały dla niej cały powab zakazanego owocu. Biegła zwykle daleko od pałacu, tak, aby stracić go z oczu, i tam swobodnie kąpała się w rosie, poddawała rozgorzałe czoło promieniom słońca i mgłom poranku, puszczając się na wolę wiatrów.
Wkrótce z jej twarzy ożywionej powietrzem i ruchem, zniknęły ślady bezsennej nocy, a cisza natury ukoiła wczorajszą troskę. Młodość zakipiała w jej łonie pod tchnieniem swobody, i uczuła tę rozkosz życia, która na przekor wrogim okolicznościom odzywa się w danej chwili w każdej zdrowej piersi, jako przypomnienie nienaruszonych praw ludzkości.
Natalia przebiegała lekką stopą alee, rzucając w powietrze jakąś wesołą nótę, gdy zatrzymała się nagle. Nie była sama. Znajdowała się właśnie w jednej z najskrytszych i najrozkoszniejszych ustroni parku. Bystry strumek przerzynał dolinkę zasadzoną drzewami, ciemna zieloność świerków odbijała od białej kory smukłych brzoz, rosnących pomiędzy niemi, a czerwone korale jarzębin świeciły bogatemi gronami w około. Nad strumieniem wznosiła się skała, obwieszona dzikimi bluszczami, których sploty spadały na poręcze wązkiego mostu, rzuconego w tem miejscu strumienia.
Ustroń tę znała dobrze Natalia i lubiła ją bardzo. Szmer biegącej wody szeptał jej do ucha różne tajemnice, a bluszcze poruszane wiatrem, obwijały ją nieraz fantastycznymi splotami; marzyła wówczas, że jest rusałką, ondyną, że popłynie gdzieś z tą falą, lub uleci w powietrze.
Tutaj, wsparty o skalę, stał tajemniczy nieznajomy, widziadło jej snów, niepokój serca. Letni kapelusz spadł