Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 020.jpeg

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


wiście imponującym i dystyngowanym, blada jego twarz wyróżniała się od tłumu, a jeśli nie można było nazwać jej piękną w pospolitem tego słowa znaczeniu, posiadała wybitny charakter. Widocznie był to jeden z tych ludzi, których niełatwo oszukać, co chłodnym, beznamiętnym wzrokiem przebijają maskę pozorów i oceniają właściwą wartość rzeczy. Wrażenia jednak odebrane tonęły w wyrazie znudzonej pogardy, zaledwie pokrywanej światowem obejściem, jaka cechowała jego fizyognomię i była niejako niezmiennem tłem, wyrobionem przez życie. Musiał wysączyć do dnia kielich rozkoszy, zaglądać do niejednych brudnych kryjówek i nie cofać się przed żadną dostrzeżoną prawdą, skoro doświadczenie wyryło się w jego duchu niestartym stygmatem niewiary. Czy jednak doświadczenie to było mu bolesne? czy nie studyował w koło siebie wzburzonych żywiołów społecznych, z tajemną chęcią dostrzeżenia samych stron ujemnych? Za to trudno było zaręczyć. Są wrodzone popędy niedające się przeinaczyć. Są duchowe źrenice, co skupiają w sobie lub rozpraszają światło. Wzrok hrabiego musiał posiadać tę ostatnią właściwość, bo ze szkoły świata wyniósł tylko zwątpienie i szyderstwo. Dlatego też zapewne wzbudzał daleko więcej obawy niż sympatyi, i zazwyczaj nie starał się o nią. Był on konsekwentny sam z sobą, i pogardzając ludźmi, nie ukrywał się z tem wcale.
— Cóż to pannie Natalii? czy kto goni? — powtórzył, nie odbierając odpowiedzi. Czemuż sama wracasz z ogrodu? gdzie pani Drylska?
Dziewczyna stała w miejscu zawstydzona, jak ptak spłoszony, czuła bowiem dobrze, iż popełniła znowu jednę z tych nieokreślonych win, na które nie ma właściwego nazwiska, ale dla których właśnie hrabia Emilian miał nieprzebrany zapas szyderczych docinków.
— Idę się ubierać — szepnęła wreszcie.
W tej chwili ukazała się ochmistrzyni.