Uwaga
Serwis Wedateka jest portalem tematycznym prowadzonym przez Grupę Wedamedia. Aby zostać wedapedystą, czyli Użytkownikiem z prawem do tworzenia i edycji artykułów, wystarczy zarejestrować się na tej witrynie poprzez złożenie wniosku o utworzenie konta, co można zrobić tutaj. Liczymy na Waszą pomoc oraz wsparcie merytoryczne przy rozwoju także naszych innych serwisów tematycznych.

Strona:PL JI Kraszewski Jeden z tysiąca from Ziarno 1889 No 01 2.jpg

Z Wedateka, archiwa
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Ta strona została zatwierdzona


Tu w naszej poczciwej akademii jest taka solidarność młodzieży, że nikt z głodu umrzeć nie może, na świecie inaczej wcale... Widziałem nieraz zdolniejszych odemnie bez butów i objadu... nie dziw, że mnie przestrach ogarnął. Nie chciało mi się zrzucać wyszarzanego munduru mojego, bom nie wiedział, co na jego miejsce włożę... chwytałem się na zadumaniach i łzach nawet w lichej stancyjce mojej, po której już mi tęskno było, niżem ją opuścił. Ale czas leciał nieubłagany.
Przyszły i przeszły egzamina, szczęśliwie zdobyłem stopień kandydata... dziwnie nazwany stopień, bo najczęściej z nim człowiek na wieki pozostaje w kandydaturze do czegoś niedoścignionego.
W tej chwili kochana matko, choć ci nie donosiłem o przestrachu i niepewności, w jakiej zostawałem — byłem zaprawdę tak uciśniony, tak przerażony przyszłością, jak nigdy. Wyrzucałem sobie nawet, żem na medycynę nie poszedł.
Dwie tylko drogi były przedemną, ciężka niewola nauczycielstwa domowego, lub zawód publiczny profosora. O miejsce w domu obywatelskim nieznajomemu dosyć trudno, a co go tam częstokroć czeka... Bóg wie jeden i ten drugi, co cierpi. — O posadę profesora jeszcze ciężej i ledwie kawałek chleba drobny zapewnia. Wahałem się co począć, gdy poczciwy mój towarzysz Jan przybiegł z oznajmieniem, że właśnie wakowała katedra języka łacińskiego w pobliskiej szkole, że nie ma o nią konkurentów i że ją bardzo łatwo otrzymać mogę, bylebym się podał.
Nikogo, żywego ducha znajomego nie miałem, pomocy spodziewać się nie mogłem żadnej — ale młodzieńcza ufność pchnęła mnie wprost do wysokiego urzędnika, od którego to zależało.
Nie daj to Boże być postulantem bez nazwiska, listu rekomendacyjnego i protekcyi! Ty nie wiesz, kochana matko i bogdajbyś nie znała nigdy, jak ciężko stać godzinami w przedpokojach, kłaniać się odźwiernym, uśmiechać do lokajów, przychodzić o ósmej, aby zastać kogo potrzeba, odejść, bo jeszcze nie wstał, powracać o jedenastej i pójść z niczem, bo już wyszedł, wlec się o czwartej i znaleść go uśpionym... od dnia do dnia powtarzać jedne przchadzki, marnować czas, gryźć się i rodzaj ludzki nauczyć się przeklinać.
Jam to jednak zniósł z cierpliwoćcią człowieka, który niema prawa do dobrego przyjęcia, poznałem się poufale z odźwiernym, który mnie nawet częstował tabaką, zaprzyjaźniłem z lokajem i dostąpiłem szczęścia być przypuszczonym przed oblicze wielkiego człowieka w tydzień po rozpoczęciu o to konkurów. Było to w chwili, gdy powracał z przechadzki. Ulubiona jego suczynka biegła przed nim i miała wpaść w paszczę brytana, który za nią gonił warcząc, gdy ją porwałem na ręce i od groźnej ocaliłem śmierci. Kto wie, czy nie temu śmiałemu znalezieniu się (zresztą nieprzyzwoitemu), winienem miejsce, którem się przed tobą chlubię.
Wielki człowiek stanął zdumiony moją przytomnością umysłu, popatrzył chwilę i jakby dziwując się, zkąd mu tu na drodze od ogrodu do domu wziął się ten akademik ex machina, spojrzał badająco na odźwiernego, który, wymawiając się, tylko ramionami poruszył.
Suczka była ocalona, ale spokój domu został naruszony przez intruza, szanując fakta spełnione, wielki człowiek zapytał mnie co w jego domu porabiam.
Dobyłem śmiało złożonego papieru herbowego z kieszeni, na którego widok nieco się zacofał, bo to nie była godzina podawania próśb i począłem się tłumaczyć z natarczywych moich odwiedzin.
Przez cały ten czas ocalona suczka szczekała bezpiecznie u drzwi na brytana, którego odźwierny odpędził, tak że nie wiem, czy wielki człowiek mógł mnie słyszeć, ale się pewnie domyślił ze słów kilku o co chodziło.
— Na każde miejsce, generalna reguła — rzekł — jest po dwudziestu kandydatów, cóż ja pocznę? mogęż wam wszystkim dogodzić?
Zamilkłem skromnie.

(Dalszy ciąg nastąpi).