Ta strona nie została skorygowana
>
Noc darła ci białe żagle,
świecił zdradliwie księżyc,
niepokój dali naglił,
kiedyś się we śnie prężył.
Czasem daleki okręt
światłami oczy otworzył,
zgarniałeś włosy mokre
i znowu — sam byłeś na morzu
Pewnie myślałeś o Bogu,
och, miałeś czas na myślenie,
gdyś bewietrznie, nogą za nogą
wędrował jak gwiazda w przestrzeni.
Gdy przechylony, na burcie,
w uścisku wichru namiętnym,
w marynarskiej podartej kurcie
obmyślałeś swój dziwny pamiętnik.
Na Oceanie Spokojnym
coraz w innej sypiałeś przystani,
jak pątnik bogobojny
liczyłeś sznur wysp jak różaniec.
Kiedy ci było smutno,
mewy biły późnem świtaniem
skrzydłami w żaglowe płótno
i wołały — Allanie! Allanie!
I wiązałeś, jak liny podarte
dzień z nocą, noc z dniem, bez ustanku,