Ta strona została zatwierdzona
W czarnéj sukni — to kasztelanowa,
A z jéj synem Staszek żył w przyjaźni.
Kasztelanic był na piersi chory,
Włoskie niebo radziły doktory,
A że nie chciał tam jechać bez Staszka,
Więc miał jechać on, Staszek i matka;
Kasztelankę zaś jak w klatce ptaszka,
Miano w jakimś umieścić klasztorze,
Gdzie przebywać miała aż do latka.
Odjazd miał się stać właśnie w téj porze.
Wejdźmy w pałac. W bawialnym salonie
Siedzi wyschły, znędzniały młodzieniec;
Na kominie krwawo ogień płonie,
I na bladą twarz rzuca rumieniec.
Staś od niego prawie nie odchodzi,
Bo kochali się bardzo ci młodzi.
„Wiesz co, Staszku, trza przyspieszyć drogę;
Wiatr jesienny coraz mocniéj kłuje
Moje płuca i targa, — ja czuję,
Że tu dłużéj się zostać nie mogę.