<section begin="s448g"/>
Gdy posiwiejesz, gdy sen cię omroczy,
Weź, przy łuczywie, tę książkę do ręki
I wspomnij sobie, jakie światła wdzięki
I jakie cienie kryły twoje oczy.
Jak wielu ongi kochało ten boski
Urok, a tylko jeden kochał wiernie
Pielgrzymią duszę w tobie i te ciernie,
Które ci żłobią czoło — ciernie troski.
Patrząc na ogień, płonący w kominie,
Szepniesz — ze smutkiem —, jak hyżemi pióry
Ulata miłość nad ogniste góry
I potem w tłumie gwiazd złocistych ginie.
<section end="s448g"/>
<section begin="s448d"/>
«Źrenice twoje, których nie zmęczyły
Nigdy me oczy, tulą się, stroskane,
Pod ciężkiem jarzmem powiek, zwiędła bowiem
Nasza już miłość...»
Na to rzecze ona:
«Choć zwiędła miłość nasza, ten raz jeszcze
Stańmy na brzegu samotnym jeziora
<section end="s448d"/>